Mieszkanie Savy
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next
Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 8 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 8 EmptyPon Sty 15, 2024 9:25 pm

Jednooki przytulał ją dalej i raczył subtelnym dotykiem nawet wtedy, kiedy już jej ciało dało wyraźnie znać, że pogrążyła się we śnie. Do jego ucha dobiegał cichy, płytki oddech, czasami przerwywany cichym mlaśnięciem języka. Dawno nie dzielił z nikim tego rodzaju bliskości - leżenie obok kogoś, do kogo żywiło się płomienne uczucie i wsłuchiwanie się, jak oddaje się ramionom Morfeusza. To uspokajało. Mimo nachodzących go wątpliwości i rozmyśleń, zamknął oko. Jednak nie zasypiał. Zamiast tego jego umysł zawiesił się gdzieś między jawą a snem, próbując uporządkować wszystkie myśli, jakie dotychczas kłębiły się w głowie.
Wszystko, od samego początku... Od ich pierwszego spotkania, co działo się po drodze, ile błędów popełnił, a ile głupot, których żałował, mimo że był już dorosły, po akcje w Mole, zabicie człowieka, rozmowy z Maxem. Savę powinno było boleć sumienie, a jednak nie czuł żalu. Bardziej strach przed ewentualnymi konsekwencjami. Kiedyś może i by nie miał na coś takiego psychiki. Teraz wiedział, że jeśli się kogoś kocha, niektórych rzeczy trzeba dokonać dla własnego dobra. Najważniejsze, że miał ją teraz w domu, mimo tego, że wspólne życie skutkować będzie regularnie pojawiającymi się ranami na cielę Rose. Tak, taki powinien sobie ustawić priorytet. Najpierw jej bezpieczeństwo, bo z dwojga złego, on był tym mniejszym złem. Nawet jeśli wcześniej miał pretensje do Róży, że w takich kategoriach mogła rozpatrywać pozostałe jej opcje - racjonalizm podpowiadał, że to po prostu czysty fakt.
Lawirował między scenami, jakie tworzyły mu się przed oczami wyobraźni. Przeżywał jeszcze raz to, co przeżył w ostatnich tygodniach, ściskając dalej czarnowłosą w ramionach. Myślał o następnych krokach, jakie będzie musiał poczynić wkrótce. Nie bez powodu załatwił broń. Nie bez powodu ogarnął też śrubokręty.
... Śrubokręty?
Uchylił oko i odsunął głowę, spoglądając na majaczącą przez sen Rose. Parsknął po dłuższej chwili, kiedy dotarło do niego, co powiedziała, a raczej - w jakich okolicznościach to zrobiła. Pogładził ją po włosach. Cóż, nic tylko pozazdrościć delicji, jakimi została uraczona przez sen.
A potem Rose zapewniła mu kolejne wrażenia. I, o ile zabraną kołdrę był w stanie znieść, tak prób zepchnięcia z łóżka nie. Dominacja dominacją, ale bez przesady. W każdym razie, cierpliwie przylgnął do jej pleców i usiłował wymusić na niej, żeby przesunęła się choćby o skrawek do przodu. Na nic to, więc westchnął. Gdyby wywarł mocniejszą presję, prawdopodobnie obudziłby ją, a nie chciał tego robić. Pozostało mu się pogodzić z losem jeszcze przez następną godzinę, przysłuchując absurdalnej konwersacji.
Aż poderwała się do góry. Sam rozluźnił uścisk i spojrzał na nią zaskoczony.
- Nie sypiam w nocy, Rose. - Odpowiedział cierpliwie i łagodnie, spoglądając na jej twarz, która wciąż nosiła na sobie znamiona spania. Na pytanie o godzinę podniósł się, żeby sięgnąć spodni, które dalej spoczywały na podłodze i wyciągnął telefon z tylnej kieszeni. - Czwarta nad ranem. - Odpowiedział i westchnął. - Za jakieś trzy godziny mnie odetnie. Przynajmniej do wieczora. Ale noce powoli zaczynają się robić coraz krótsze. - Wyjaśnił tak samo normalnym tonem, zapominając trochę o tym, że dla Rose wampiryzm to jeszcze świeży temat, którego może nie do końca jeszcze przyswajała.
- Swoją drogą... Gadałaś przez sen. - Parsknął śmiechem i wstał, żeby w końcu ubrać na siebie chociaż bieliznę.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 8 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 8 EmptyPon Sty 15, 2024 10:21 pm

    Śrubkokręty, pyszne śrubki, kręte śrubki… Śrubki. A to zaledwie początek, bo Róża często mówiła przez sen – zwykle całkowite głupoty pozbawione sensu i logiki. Śmieszne, zmuszające umysł obserwatora do stwierdzenia, iż kobieta – w rzeczy samej – musiała mieć nierówno pod kopułą. Jeśli zaś mowa o koszmarach, te najczęściej uwidoczniały się w mimice i tym samym, wysłużonym grymasie niezgody na to, co działo się za sprawą Morfeusza.
    Oba aspekty występowały tylko i wyłącznie wtedy, gdy ciało O’Brien traciło jakiekolwiek siły, odcinało się od zasilania i wpadało w niedźwiedzi tryb, nie mogąc dłużej funkcjonować. Wtedy też obudzenie jej graniczyło z cudem; równie dobrze można by potrząsać workiem kartofli. Efekt nie różniłby się znacząco. Natomiast w normalnym stadium sen miała niezwykle czujny, płytki – jakby nie patrzeć, była matką. Byle jaką, ale instynkt pozostał, sprawiając, że nawet najcichszy szmer podnosił ją do pionu.
    — A… Racja — wymamrotała skołowana. Rzeczywiście, wydawało się, że już wcześniej o tym wspominał, ale nie była pewna. W ogóle pewna czegokolwiek. Poza tym było jej w cholerę zimno.
    Oczy Róży błądziły bez celu, szukając punktu, na którym mogłyby się zatrzymać. Chciała przespać rodzące się wątpliwości. Jak to mówią: wszystko, co wieczorami wydaje się fatalne, rankiem rozwiązuje się samoistnie.
    Problem w tym, że to nie zawsze prawda. Sen, w którym żyła przez ostatnie godziny, powoli się rozwiewał, a przez to rzeczywistość dochodziła do głosu. Pamiętała, to prawda, mniej więcej temat snu, ale wydawał się płaski niczym obrazki w książce. Nie mogła przypomnieć sobie konkretów.
    — Wcześnie — skwitowała obie wypowiedzi, niespecjalnie przejęta, i wyciągnęła obolałe ciało. A to, jakby nie patrzeć, przez wykonywane w czasie spoczynku, i nie tylko, fikołki było całkiem naturalnym następstwem. Wyprostowała kark, kręgosłup i ziewnęła, osłaniając usta dłonią.
    — Co konkretnie? …Oby nic, czego będę musiała się teraz wstydzić — odpowiedziała, podążając za Savą ospałym spojrzeniem. A tak naprawdę; bezczelnie skorzystała z tej, zdaje się, ostatniej na ten moment okazji do przestudiowania k a ż d e g o centymetra ciała, które w nocy dostarczyło jej tylu wrażeń. Idealnie wyważone, spójne, bezpieczne.
    — Rozumiem, że mi bielizna jest zbędna…? Poszłabym... się wykąpać.


Ostatnio zmieniony przez Rose O'Brien dnia Wto Sty 16, 2024 4:19 pm, w całości zmieniany 1 raz

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 8 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 8 EmptyWto Sty 16, 2024 12:48 pm

Sava zaraz po chwili zaciągnął na siebie spodnie. W trakcie podciągania ich do góry, poczuł na sobie ten oceniający wzrok, pod wpływem którego obejrzał się za siebie, żeby nakryć Różę na bezwstydnym badaniu jego ciała.
- I jak? Podoba ci się to, co widzisz? - Spytał, parskając cicho pod nosem i założył spodnie do końca. Zaraz obrócił się przodem w stronę otwartego okna. Winowajca chłodu został zlokalizowany. W trakcie całego tego harmideru i mnóstwa wątpliwości, nie miał nawet czasu, żeby wstać i je po prostu zamknąć. Jednak ten widok przypomniał mu o tym, co działo się jeszcze przed seksem. Nie spojrzał wymownie w stronę Rose, ale samo jego chwilowe zastygnięcie w miejscu było wymowne, że przypomniał sobie o tej sytuacji.
Zaraz wybudził się z tego stanu i zamknął te nieszczęsne okno.
- Oszczędzę ci wstydu. - Odpowiedział gładko, chcąc bez najmniejszych skrupułów wprowadzić Rose w niepewność i widmo, że powiedziała coś naprawdę głupiego. Nie chciał po sobie dać znać, że ponownie roztrząsał to, co chciała zrobić Róża. Zaraz odwrócił się, żeby to ją teraz zlustrował spojrzeniem.
- ...A jest niezbędna? - Spytał głupkowato i wygiął usta w krzywy uśmiech. Sięgnął po czystą bieliznę dla Rose. Podszedł do niej, kiedy siedziała na łóżku i nachylił się, opierając się obiema rękami po obu stronach. Przybliżył się do jej twarzy. - Bo... Wiesz... Bez niej też wyglądasz dobrze. - Powiedział i pocałował ją w usta. Tak naprawdę chciał, żeby wyszedł z tego niewinny, krótki pocałunek, ale bliskość z nią szybko w nim wzbudzała pragnienie na więcej. Uroki zakochania. Jeszcze nie zdawał sobie do końca sprawy z tego, że targały nim uczucia tak silne, że równie dobrze mógłby zostać z powrotem nastolatkiem. A jej usta skutecznie odciągały uwagę od wiszących w powietrzu odłożonych na później tematów, do których nie chciał wracać. Jeszcze nie.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 8 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 8 EmptyWto Sty 16, 2024 6:51 pm

    Sava bez skrępowania poruszał się p r a w i e nago i Rose, chcąc nie chcąc, musiała przyznać, że nigdy nie widziała tak doskonale zbudowanego męskiego ciała. A jako prostytutka widziała ich przecież wiele. W pół otwartymi oczyma przesunęła po torsie, brzuchu, udach... Wszędzie. Wszystko ją ciekawiło. Mimo wysuniętego na pierwszy plan zamroczenia, kobieta wyglądała na rozmarzoną i pochłoniętą (nie) ukrytymi fantazjami. Po części były one proste; zahaczały o prymitywne, bo w znacznej mierze obejmowały sceny ze wspólnej nocy. Nie żałowała jej. Wręcz przeciwnie. Seks, niewolące ją latami narzędzie, przy nim stał się źródłem wolności, jakiej dotąd nie znała. Niemniej, w spojrzeniu Róży znalazło się miejsce na zwyczajne, czułe poszukiwania tego, co głęboko ukryte. Subtelne, nietknięte, dostępne tylko dla niej. Tak chciała o tym myśleć, o nim, choć z tyłu głowy kłębiła się obawa, że sprawa ma się zupełnie inaczej. Może słusznie. Paradoksalnie, im więcej wiedziała o Odobescu, tym mocniej czuła, że jest cholerną studnią tajemnic.
    — A wyglądam… wyglądałam, jakby mi się nie podobało? — odpowiedziała figlarnie. Nie było absolutnie żadnego sensu, by udawać, że ręka, którą złapał mężczyzna, nie była jej ręką. Zawsze zdradzało ją albo ciało, albo oczy. W ogóle ta cholerna plątanina żył, narządów i skóry była jedną wielką zdradą, a w dodatku cholernie widoczną.
    Ponownie opadła na poduszki, by móc, choćby jeszcze chwilę, nie cierpieć z zimna. Sava najwidoczniej nie miał z tym problemu, skoro całą noc wystawiał ciało na wszechogarniający chłód. Może… Wampiry nie czuły temperatury, może ten grudniowy lód był dla nich naturalniejszy, niż ciepło? Mogła wyrokować, domyślać się – tyle jej.
    — No świetnie — stwierdziła pod nosem i przewróciła oczyma. — Chyba jednak wolę jak jesteś rozrzutny, wiesz? — W ciągu tej parusekundowej przerwy przewertowała księgę z najbardziej żenującymi momentami ze swojego życia. Było ich tak dużo, że w połowie odpuściła lekturę. Zresztą, co mogłaby mu powiedzieć: w pierwszej klasie liceum spadły mi spodnie z tyłka, bo byłam tak chuda, obsługiwałam nauczyciela z podstawówki o dziwacznym, zapadającym w pamięć nazwisku, wyrżnęłam się żałośni podczas tańca na rurze i zaryłam o nią nosem przy pełnej sali? Nie. To były zbyt zaawansowane kwestie, jak na coś, po co sięgnąłby pogrążony we śnie umysł. Z drugiej strony, z oczywistego powodu, nigdy nikt jej nie zwrócił uwagi, że mówi przez sen: ściany ‘Mole zawsze milczały, podobnie antena radia. Wszystko możliwe.
    — Jesteś niemożliwy — podsumowała z rezygnacją i wyciągnęła rękę po to, co jej podarował. Ani to kształtne, ani fikuśne. Zwykła bielizna: więcej niż wystarczająca, by okryć się po kąpieli. Nasuwanie jej na, bądź co bądź, spocone ciało byłoby stratą. Cały sens kąpieli polegał przecież na ot, wsunięciu wyczyszczonego ciała w wyprane, pachnące świeżością ubrania. Logiczne, prawda?
    A teraz, kiedy ją pocałował, przestała mieć ochotę i na wodę, i na okrywanie rozpalonej sylwetki. Cóż, początki każdej budującej się relacji mają to do siebie, że jest gorąco jak w samym piekle i niewiele trzeba, by buchnęło żywym ogniem pożądania. Tym bardziej, jeśli jedna ze stron doświadcza fascynacji seksem – orgazmem – po raz pierwszy w życiu. To trochę jak z lekkimi narkotykami pokroju marihuany – nie zawsze uzależnia, ale wszyscy uzależnieni zaczynali właśnie od niej.
    Sava najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy, jak niebezpiecznym jest stać się przedmiotem pożądania Róży, prowokować w niej myśli, które nie dadzą spokoju, budzić podniecenie. Wzięłaby od niego wszystko, co tylko skłonny był jej dać i pewnie wyszarpałaby jeszcze więcej.
    Ale nie tym razem. Pocałunek zapowiadał się na ten z gatunku przedwstępnej przymiarki do erotyzmu, ale szybko przygasł, gdy w umyśle rozbił się epitet. „Dobrze” może wyglądać stockowy obraz w galerii, „dobrze” mówi się o kimś, kto nie jest urokliwy, ale kiedy pyta, czy suknia się układa, trzeba coś odpowiedzieć. Iskra wróciła skąd przybyła. Na powrót poczuła się byle-jaka. I choć była świadoma średniej wartości estetycznej własnego ciała – rozstępów po ciąży, blizn zdobiących niemal cały tył sylwetki, wypłowiałej barwy skóry – to z jakiegoś powodu poczuła się dotknięta tak skąpym, miałkim określeniem.
    — …i kusisz jak sam diabeł, ale kiedy konkurujesz z wizja wanny pełnej ciepłej wody przegrywasz to starcie — wyszeptała z przekąsem, chwilę po odlepieniu się od przyjemnej miękkości i przesunięciem ust bliżej uszu mężczyzny. Brzmiało jak żart, nieco radośnie, ale było niczym więcej niż próbą ucieczki. Ot. Cała Róża.

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 8 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 8 EmptySro Sty 17, 2024 12:03 am

Pod maską tej frywolności, która objawiła się w pytaniu, kryła się drobna wątpliwość. Jednooki nie miał wcale zawyżonej oceny, raczej był racjonalny w ocenie samego siebie - poza obrzydzeniem do własnej osoby przez wampiryzm - i był świadom tego, że sylwetkę miał raczej przeciętną. W końcu nie bez powodu Cece mówiła mu zawsze, że musiałby trochę nabrać w mięśniach, urosnąć i zgolić "koper". Nawet nie uważał, że miała za wysokie standardy. Dlatego w jego głowie pojawiała się myśl - zdziwienie, co Rose w ogóle w nim widzi. Ale bynajmniej nie miał zamiaru o to wypytywać czarnowłosej. Zaufał, iż skoro była w stanie przeboleć jakimś cudem to, że był wampirem, musiała naprawdę darzyć go silnym uczuciem.
W odpowiedzi pokręcił głową przecząco z wciąż utrzymującym się na twarzy uśmiechem i zaraz skierował głowę w przód, żeby dokończyć to, co miał zrobić.
- Nie chcesz wiedzieć. Uwierz mi. Bredziłaś takie pierdoły, że chyba przebijają moje. - Odpowiedział bezpardonowo, kierując na nią swoją uwagę. Kiedy zauważył tylko jej minę, wypuścił powietrze nosem, wyraźnie usatysfakcjonowany tym, że wprowadził ją w stan zażenowania. - Żartuję, Różyczko. Gadałaś coś o śrubokrętach... I chyba musiały być bardzo smaczne? Bo brzmiało to tak, jakbyś je... Jadła. - Wyjaśnił. Tocząc tę krótką rozmowę, czuł się znowu z nią tak, jak wcześniej. Jeszcze przed albo, wróć, w trakcie rozwijania się ich płomiennych uczuć, kiedy zaczęli ze sobą rozmawiać i po prostu się śmiać. Sava na powrót zapomniał, że jest krwiopijcą. Nawet jeśli rozmawiał z Rose, u której na szyi wyraźnie odznaczał się plaster po ranie.
- Mhmmm... Chyba już to mówiłaś. A brzmisz tak, jakbyś się spodziewała po mnie czegoś innego. - Oznajmił jeszcze przed złączeniem ich warg.
Potem znowu czysta degustacja, jakby wcale ich nie całował jeszcze kilka godzin wcześniej. Kiedy tylko je musnął, przypomniał sobie te momenty, w których Rose wypuszczała z nich słodkie westchnięcia i jęki. Myśli Savy szybko odleciały w tę stronę. Szczególnie, że czarnowłosa wciąż była naga. Jednooki subtelnie na nią naparł, wymuszając, żeby się przechyliła do tyłu.
"Dobrze". Sava nigdy nie był romantyczny, ani nie potrafił prawić komplementów. Jeszcze za szczyla mówił o kobietach "zajebałem się w niej", ale z wiekem nabrał nieco ogłady. Gdyby tylko Róża potrafiła spojrzeć na siebie jego oczami... Wiedziałaby od razu, że była dla niego najpiękniejszą kobietą, bo po prostu wziął ją "w całości". Zauroczył się jej ciałem i duszą. Wyglądać dobrze to znaczyło wiele w jego słowniku. Przede wszystkim, nie zwracał uwagi na większość ludzi, łącznie z istotami nadprzyrodzonymi. Wszystko i wszyscy byli nijacy, dosłownie. Ale nie Róża.
- Czyżby? - Spytał półszeptem, wcale nie uznając, że kobieta rzuciła mu właśnie wyzwanie. Bo na pewno nie chodziło jej o ucieczkę. Wrócił jeszcze raz do jej ust, tym razem muskając jej wargi delikatnie. Miał to być kolejny wstęp do dalszej walki z wanną pełną ciepłej wody, ale właśnie usłyszał cichy dźwięk telefonu, który świadczył o przyjściu smsa. Odsunął się od niej i wstał z łóżka, żeby wyciągnąć telefon. Rzadko kiedy ktoś do niego pisał, a że był dłużny kilku osobom przysługi, cóż, od razu sprawdzał.
- Wieczorem będę musiał wyjść. Na chwilę. - Oznajmił, wystukując odpowiedź na wyświetlaczu urządzenia. Spojrzał ukradkiem na Rose.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 8 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 8 EmptySro Sty 17, 2024 1:27 am

    Ależ Rose chciała wiedzieć, a że głównie po to, by upewnić się, że żaden żenujący sekret nie wyszedł na jaw, to sprawa drugorzędna. Oprócz wcześniej wspomnianych było przecież całe stado tych o wyższej randze, z których wolałaby się nie tłumaczyć. Problem jednak kłębił się w miejscu, które sen pozostawił puste. Pamiętała tylko te przeklęte klamki. Złote jak dukaty, jak monety, które wybija mennica przy okazji wielkich wydarzeń i sprzedaje. W latach młodzieńczych, tych „bardzo” wczesnych, przez chwilę siliła się na ich kolekcjonowanie, ale cały misterny plan runął w zetknięciu z pustą lodówką i nieobecnością rodzicielki.
    — Ah tak? Obym mówiła po chińsku… — westchnęła. Nie lubiła tej… Niepewności. To uczucie gorsze niż wstyd czy strach; wstydzić się za wszystko i nic, trwożyć przed zagrożeniem małym i dużym. Można przez to oszaleć, a powodów – i bez tego – miała już nader dużo. Nie potrzebowała kolejnej ciągnącej się jak łuna niewiadomej, dręczącej w każdej chwili oddechu. Dobrze, że Odobescu nie potrzebował wiele, by odpuścić sobie durną zabawę. — No proszę, może to jakiś znak… Tylko kompletnie nie wiem, co miałoby oznaczać wkładanie do ust twardego żelastwa. ...Nie znam się na horoskopach i sennikach — dodała z wyraźną ulgą, nieświadoma jeszcze, że te słowa mogły zostać obrócone. Jeść – usta. Twarde żelastwo – tu nie trzeba rzeczownika. Potężne narzędzie, jeśli przekazać je w ręce kogoś, kto trudnił się niskolotnymi żartami.
    Summa summarum, choć wspomniany w SMSach, które kiedyś wymieniali, typ dowcipu nie leżał w guście Róży, tak ich słowne gierki owszem. Zawsze uważała, że poczucie humoru jest zdecydowanie bardziej pociągające, niż prymitywna zmysłowość jak u napiętych w barkach byków. Świat, który znała, cierpiał na brak takich mężczyzn, szczególnie tych, którzy w dodatku byliby jeszcze cokolwiek warci. A gdyby jeszcze mieli aurę Savy, głos… Savy, usta Savy. Nie – stop. Kąpiel – start.
    — Coś w tym jest... Mówiłam też, że jesteś bawidamkiem i popatrz, rzeczywiście zabawiasz damę — powiedziała, próbując zdusić śmiech, który kiedy wypowiadała słowo „damę”, wypełzł z jej ust, urywając się dopiero wtedy, gdy zabrakło jej tchu. Zostawił po sobie jednak uśmiech – szczery, promienny, nie tylko na ustach, ale i w oczach.
    Cóż, bynajmniej nie zamierzała pozwolić, by Odobescu uznał, że zdobył ją w całości. To groziło stratą jego uwagi. Dlatego, by podtrzymać niedosyt, ciągnęła „wyzwanie” w zaparte. Choć, po prawdzie, wcale nie musiał konkurować z kąpielą. Mógł, a jakże, stać się sprzymierzeńcem. Wilk syty, owca cała. Wszyscy mieliby swój kawałek tortu.
    — Przykro mi, nie masz szans. Musisz się… bardziej postarać — dodała, starając się nie brzmieć nachalnie, bo wystarczyło, że ten, niechciany przez toczące się w głowie procesy, pocałunek był. Niemniej, jak pokerzystka – odwzajemniła, zamykając demony w prowizorycznej klatce. Na chwilę.
    Róża była pyszną mieszanką chaosu i ułożenia, nieznanego i znanego. Silna, ale słaba. Brzydka i piękna jednocześnie. Taka siła nie zna granic, jeśli chcieć czegoś więcej, niż ładnego opakowania i łatwej zdobyczy. Oto kobiecość w czystej postaci, której świadomość nie występowała w umyśle O’Brien. Taki paradoks.
    — W porządku — odparła, patrząc na niego z pozoru obojętnie, bez cienia emocji. Poczuła jednak bolesne ukłucie żalu, bo jak zwykle Sava miał w zwyczaju, nie był wylewny. A to dawało pole do popisu. Tego, że Róża potrafiła wpaść na naprawdę krzywe tory logiki, nikomu nie trzeba tłumaczyć. Celem uzupełnienia i zamaskowania, dodała z uśmiechem: — W takim układzie ja wychodzę rankiem. Kąpać się, ale nie na chwilę.
    I to mówiąc, zrzuciła nogi z łóżka, wciąż pozostając odziana w to, co biblijna Ewa. Cóż, negliż nie był czymś, co ją krępowało. Nie taki w wydaniu ciała. Myśli? A i owszem. Niespecjalnie chciała okazywać ten ścisk, to uczucie, które mądrzy ludzie nazwaliby zazdrością. Wydawało jej się, że Odobescu nie stawia swojego życia na szali; miał przecież pracę, pewnie przyjaciół. Kobieta taka jak ona, bez niczego, żyła już tylko dla miłości. A to potrafi odrzucić. Cóż. Nic nie mogła z tym zrobić. Zazdrość to przymus, nieustanne porównywanie się z innymi, niekoniecznie wynikające z realnych podstaw. Jeśli w grze jest uczucie, wzrasta jak dobrze nawożone kwiaty. Te, które miała swoim w ogródku, były szpetne. Natomiast za płotem, u sąsiada lub sąsiadki: ładniejsze, piękniejsze, bardziej kolorowe.

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 8 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 8 EmptySro Sty 17, 2024 2:18 am

Jednooki nie czekał długo. Wyciągnął telefon i wpisał hasło "sennik usta" w wyszukiwarkę, po czym spojrzał na pierwszy wynik.
- Wypełnione usta to znak, że mówisz i obiecujesz za dużo. - Przeczytał głośno. Potem mruknął pod nosem coś, co świadczyło o dalszym szukaniu informacji i trawieniu ich w ciszy. - Nie ma nic o śrubokrętach w ustach. Same jakieś pierdoły. Jest tylko, że jeśli śrubokręt śni się kobiecie, to znaczy, że osiągnie sukces w pozornie nieznanej dziedzinie i odkryje w sobie nowy talent. No, Rose, przed tobą wielkie zmiany. - Powiedział głupkowato i schował telefon. Zerknął na nią z powrotem. Luźna atmosfera to coś, czego mu brakowało. Nawet jeśli dalej było to odwlekanie pewnych tematów i trosk w czasie. Trzeba łapać chwilę. Teraz był odpowiedni czas na śmiech i pocałunki.
- Mhm, ale czy można nazwać bawidamkiem kogoś, kto chce bawić tylko jedną damę? - Spytał, kontynuując rozpoczętą grę słów. Teraz to widział. Jej szczery uśmiech, a była to drobna, ale najpiękniejsza rzecz w jego mrocznym świecie. Mówił już to jej w przybytku u Yvonne. Czasem jednak bywał romantyczny.
Róża kusiła go i prowokowała. Na jednookiego działało to tylko w jeden sposób i pewnie zaraz naparłby na nią tak, że z powrotem leżałaby na materacu, a on zawisłby nad nią, żeby obsypać jej ciało pocałunkami. Jednak został wyrwany z tego stanu przez wiadomość.
- Hm? Nie zapytasz nawet, gdzie wychodzę? Co za absolutny brak troski. - Rzucił żartobliwie za nią, przybierając delikatny, głupkowaty uśmiech na twarzy. Nawet nie wiedział, czemu mu się to wymknęło z ust. Rose lubiła nie zadawać pytań. W sumie robiła tak już wcześniej. W sensie - nie pytała. Nie to, że mu to przeszkadzało. Zastanawiał się po prostu, dlaczego... - Mam nadzieję, że chociaż zdążysz wyjść z wanny, zanim zasnę. - Skomentował na głos, spoglądając na nią nieodgadnionym spojrzeniem. Cóż, to że chciał wrócić do kolejnej dawki bliskości i namiętności, to było raczej jasne. Gdyby miał prysznic... Sprawa wyglądałaby inaczej. Perspektywa wspólnej kąpieli była jak najbardziej kusząca. Jednak w tej sytuacji to odpadało.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 8 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 8 EmptySro Sty 17, 2024 11:54 am

    — Suuuper… Jeszcze nawet dobrze nie zaczęłam, a już za dużo — wtrąciła, kręcąc głową na znaczenie swojego snu. Zdążyła bowiem złożyć ledwie jedną, może dwie, a świat metafizyczny już obwieścił, że to zbyt wiele. Cóż, rangowo może i tak, ale bynajmniej nie ilościowo. Zresztą, nie czyniła tego częściej niż wszyscy inni. — Mam już po kokardę tych wielkich zmian. Chcę ciszy i spokoju, chociaż na jeden dzień.
    I tak było. O niczym bardziej nie marzyła niż przerwie od zmartwień i trosk. Takich jak, na przykład, ta poprzedniej nocy. Może niekoniecznie w tym samym wydaniu, choć... Po prostu, przyjęłaby każdą scenerię, byle umysł mógł odpocząć i zebrać siły. Wampiry, nadprzyrodzone istoty o nieokreślonej mocy i wyglądzie, Polly, ‘Mole, Emily, to, co jej zrobiono. Powoli traciła na to wszystko siły. Gdyby nie Sava, najpewniej już leżałaby trupem. Czuła się jak tykająca grozą bomba. Tik-tak. Tik… Tak.
    — Hm… Zależy — mruknęła, rzeczywiście wyglądając, jakby nad czymś się zastanawiała; chcieć to nie zawsze móc. Zresztą, na co im to głupie teoretyzowanie? Toto Zupełnie niepotrzebne dawanie sobie złudnych nadziei. Gdyby nie te wszystkie elementy, które w głowie Róży składały się na to, że nie była jedynym obiektem jego zainteresowań, może nawet by uwierzyła. A tak. Pozostało jej kręcić się na karuzeli własnej głupoty i domniemywań niepowiązanych z rzeczywistością. — Tak, myślę, że tak. Jeśli dołożyć do tego czyny, a nie same chęci — podsumowała gładko z krzywym uśmieszkiem i niewyczuwalną szczyptą goryczy.
    O’Brien zmrużyła oczy. Nie był to szok, a raczej zdziwienie. T r o s k a. Oczywiście, że się o niego troszczyła. Tyle że nie pytaniami, a na pewno nie o to, co mogło przynieść więcej szkody niż pożytku. Chciała, oczywiście, wiedzieć gdzie idzie, ale obawa, że czarne myśli miałyby zostać potwierdzone, skutecznie odwracała uwagę od formujących się zdań.
    — A powinnam wiedzieć? — odbiła. Bynajmniej agresywnie. Chłodno i bez wyrazu, choć motyw braku pytań, w tym przypadku, był dość jasny. Nikt nie chce czuć się drugą albo którąś z kolei opcją. Najchętniej w ogóle poprosiłaby, by nie wychodził, ale nakazy i zakazy mogłyby go niepotrzebnie rozzłościć. Chciała, by ten dzień był miły. Spokojny. Bez zmartwień. Bez natrętnych myśli odbiegających w stronę tego, że nie ma nad nim absolutnie żadnej kontroli, podczas gdy Odobescu mógłby zrobić z nią cokolwiek by tylko zechciał. Dziwne, ale znane uczucie.
    — Zawsze możesz przyjść mi potowarzyszyć, jak zatęsknisz — powiedziała z tą samą barwą głosu, którą raczyła go przy każdych tego typu wypowiedziach i zniknęła za drzwiami, pozostawiając Savę sam na sam ze wspomnieniem nagiego, nieoświetlonego niczym ciała.

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 8 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 8 EmptySro Sty 17, 2024 1:40 pm

Sava obdarzył ją dłuższym spojrzeniem na wzmiankę o ciszy i spokoju. Rozumiał ją, po części. Jak najbardziej miała prawo czuć się przytłoczona ostatnimi wydarzeniami, więc cisza i spokój były pożądane. Tylko, że... W jego głowie to on był teraz źródłem jej chaosu. Ziarno wątpliwości znowu zostało zasiane i dał po sobie poznać tą krótką chwilą ciszy, podczas której na nią patrzył, a potem westchnął cicho. Nic więcej. Ustawił myśli na odpowiedni tor. Jeszcze.
- Zawsze dokładam czyny. - Odparł pewnym głosem, jakby nie istniała w życiu bardziej pewna rzecz. Cóż, Sava, jak wiele ludzi na świecie, popełniał błędy. Zdarzało się nie raz, że mówił jedno, a robił drugie. Tylko że rzadko mówił, a kiedy już mówił, rzeczywiście wolał przekuwać to w czyny. Bez wątpienia chciał zmienić świat Rose na lepsze. - Teraz też dokładam czyny. - Dodał jeszcze przed pocałunkiem, nie wyczuwając nuty goryczy w jej tonie.
Do momentu, aż kobieta nie uraczyła go chłodnym tonem. Sava zamrugał, wyczuwając, że coś było nie tak.
- Dziwne pytanie. - Podsumował i odwrócił głowę, żeby utkwić wzrok w telefonie. - Czy powinnaś, to jedno. Czy chcesz, to drugie. Nie muszę mieć przed tobą tajemnic. - Oznajmił po krótkiej chwili ciszy, wystukując coś jeszcze na telefonie i znowu zerknął w stronę Rose.
- W porządku. - Dodał nieco markotnym tonem i poczekał chwilę, aż czarnowłosa uda się do łazienki. Sava potem skierował się do salonu, żeby móc przysiąść przed laptopem i zająć się pisaniem literek. Czekał, aż Róża skończy się kąpać i sam będzie mógł skorzystać z łazienki.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 8 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 8 EmptySro Sty 17, 2024 10:25 pm

    Róża zahaczyła o kuchnię, a właściwie jedną z szafek i pośpiesznie wyjęła z niej losowy kubek. Później zaś ściągnęła z blatu zafoliowaną paczkę pełną nikotynowego błogosławieństwa. Ten, kto nie pali, pewnie nie zrozumiałby żarliwej potrzeby wtłaczania w organizm toksyn, tego, że gilza napełniona tytoniem równa się biletowi do raju, a tych nie warto odrzucać. Szczęście w nieszczęściu, akurat na te dary od losu O’Brien nie była ślepa, w przeciwieństwie do wymijanych nieomal driftem trzeźwych i racjonalnych myśli stwierdzających, że Sava naprawdę nie chce jej wykorzystać ani potraktować jak zabawkę. Cóż, człowiek musi podejmować wybory. Nikt przecież nie mówił, że muszą być dobre.
    Przechodząc z kuchni do łazienki, nie mogła ukryć objawiającego się w mimice zadowolenia. K ą p i e l. Kąpiel rozwiązywała wiele spraw – za drzwiami „mokrego” pomieszczenia mogła zostawić wszystko, co trapiło od momentu otworzenia powiek. Potem może zacznie medytować, gdy uniesie się na powierzchni, czerpiąc z unoszonego przez ciepłe powietrze zapachu żelu do mycia. A to ledwie początek zalet, jakie płynęły z tegoż rytuału.
    Dotarła do celu; przymknęła drzwi najciszej jak to tylko możliwe i odłożyła bieliznę – zarówno tę zużytą, jak i nową na pralkę, a na kafelkach wokoło wanny, stanowiących prowizoryczne półki, papierosy, zapalniczkę oraz kubek. W szparę u dołu drzwi wetknęła ręcznik. Potem nachyliła się nad kadzią i przekręciła kurek z czerwonym oznaczeniem. Woda popłynęła wartkim i głośnym strumieniem wprost w akrylowe „pudło”. W ten czas napełniania bali, rozpoczęła pobieżne zapoznawanie się z wyposażeniem – skupionym i ostrym spojrzeniem znalazła szczotkę do włosów i rozczesała skołtunione przez lubieżność kosmyki. Szkoda, że tego samego nie można było uczynić z grzesznymi myślami. Jakiż piękny byłby to świat, gdyby ta kwestia była równie prosta w rozwiązaniu.
    Stojąc przed lustrem, z pasją ciągnąc za zwieńczenia czarnych wstęg, zastanawiała się, co właściwie w niej widzi; z twarzy podobna zupełnie do nikogo, oczy jakieś takie rybie, wyłupiaste, tęczówki jak dwa czarne guziki, nieokiełznane i zapomniane przez pesetę brwi, zadarty nos, usta wykrzywione ni w grymasie, ni uśmiechu, łuk kupidyna może i zaznaczony, ale na tle wąskiej, górnej wargi nie dodawał uroku. Dobrze, że dolna, odziedziczona ponoć po dziadku, była bardziej mięsista. Tylko te cholerne uszy… Jak u pieprzonego Plastusia. Na nic zgrabne i powabne opisy urody, wymyślne metafory, poetyckie zwroty: lustra nie da się oszukać. Nie da i już.
    Róża skrzywiła się z żałośnie do odbijanego przez źwierciadło „ja”. I tak żałowały siebie wzajemnie przez dobre parę minut, aż dźwięk stukającej w podstawę wanny wody nie zmienił swojej barwy. Westchnęła, pochylając ramiona w przód.
    Woda musiała być bardzo gorąca, tak gorąca, żeby parzyła, kiedy będzie wkładać nogę do wanny. Ciecz stanie się wtedy na równi z tą święconą i będzie działać dokładnie tak samo, jak długo pozostanie wrząca. Zanurzała się więc bardzo powoli, centymetr po centymetrze, woda doszła do szyi i niżej, niżej, aż zniknęła pod taflą na minutę, może dłużej. Zaczęła rozważać samobójstwo przez utopienie. Płynnie przeszła do podcięcia sobie żyły, przekładając tę metodę skończenia ze sobą ponad wszelkie inne. Potem jednak przypomniała sobie o papierosach w pobliżu i wynurzyła się, nabierając powietrza w płuca. Dla niektórych rzeczy warto żyć. Dla niektórych osób też. Dla Savy. Tak. Chodziło tylko o niego, on był początkiem i końcem. Żadnym tam środkiem czy rozwinięciem. Mogłaby utonąć się w tym jego głosie, płynąć na ciepłej fali i nigdy z tej kąpieli nie wychodzić.
    Zanurzyła „skradziony” kubek, namaszczając porcelanę na popielniczkę i drżąco pozbawiła opakowanie plastiku. Następnie, strzepującym ruchem dłoni uwolniła papierosa z tekturowego pudełka, by chwycić go między wargi. Blask zapalniczki rozświetlił nie tylko skąpane w ciepłej tonalnie barwie pomieszczenie, ale i gilzę. O słodka błogości, jeśli istniało rozgrzeszenie: tym właśnie było palenie w wannie. Jednak istniał minus mieszkania tu, a nie w ‘Mole – Sava kiepsko znosił zapach tytoniu. Co prawda, gdy robiła to na „włościach”, nie narzekał. Teraz, kiedy była na jego utrzymaniu, mógł stawiać warunki. A tego nawyku ciężko byłoby jej się pozbyć. O ile w ogóle była w stanie.
    Jeden, drugi, trzeci. Straciła rachubę przy nadrabianiu dziennej dawki toksyny i liczeniu załamań w tynku zdobiącym sufit. Chyba były tam też plamy wilgoci. Zaciekawiona znaleziskiem przekręciła łeb, uważnie badając bladobrązowe „wybroczyny”. Tak. Wilgoć. Ktoś go zalewał i to od dłuższego czasu, sądząc po kolorze, jaki przyjął dowód zbrodni. To musiał być mały wyciek, inaczej rozlałby się po całym sklepieniu, ale konsekwentny, nieustanny. Podobny myślom, które nawiedzały Różę. Nie mogła ich odpędzić nawet tutaj, otoczona wodą, smrodem tytoniu i buchającej gorącem parze wodnej. Im bardziej chciała uciec, tym szybciej biegły. Jak cień w słoneczne południe – nie w sposób stracić z nimi łączności.
    Wampiry i inne istoty nadprzyrodzone, ‘Mole, Emily, Polly… Sava. Sava i ich pocałunki. Wychodził gdzieś. Dotyk. ‘Mole i Polly. Władza nad ciałem Odobescu. Zagrożenie. Seks. Nawet nie zorientowała się, kiedy ułożona na udzie dłoń zaczęła przesuwać w miejsce, gdzie rodziło się pożądanie.
    Głupie ciało. Głupi mózg. Wszystko głupie i niepoukładane, a w dodatku jedyne, o czym potrafiła teraz myśleć to to, by odwlec niepewność i brak wiedzy w czasie, w czymś prymitywnym i zdaje się – naiwnym. A przecież nie mogli rżnąć za każdym razem, gdy Róża zwątpi w sens własnego istnienia. Żadna to odpowiedź, lekarstwo. Te bolączki nie znikną po orgazmie, nie ustaną, bo jątrzyły się jak paskudna rana, wzbierająca ropą i osoczem.
    Rana. No tak. Wyciągnęła, jak oparzona, palce z wody i sięgnęła podmokłego plastra na szyi. Klej, a właściwie jego wiązania, puściły w wyniku temperatury. To był znak, przykaz, by zmienić zużyty opatrunek na nowy. Co Rose uczyni, oczywiście, kiedy tylko zbierze godność z wykafelkowanej podłogi, kiedy skończy mydlić ciało i włosy czymś, co równie dobrze mogło służyć do mycia naczyń. Dziesięć w jednym. Tak opisuje się środki chemiczne, a nie kosmetyki. Chociaż… Ten pachniał wyjątkowo ładnie; cholera wie, czy za sprawą zręcznie przygotowanej receptury, czy jednak tego, że kojarzył się Róży z Odobescu. Bezpieczniej byłoby przyjąć tę drugą opcję. A najlepiej jeszcze postawić na nią pięćdziesiąt funtów i tym samym podwoić wygraną.
    Koniec rytuału. Ostatni papieros został utopiony w kubku, który w środku wyglądał już jak błotniste jezioro z topiącymi się na jego powierzchni statkami. Opłukała pokrytą mydlinami sylwetkę i podniosła korek, by dać ujście chłodnej wodzie. Obserwując, jak poziom cieczy obniża się coraz mocniej, doszła do wniosku, że laserowe usunięcie zbędnego owłosienia było jedną z lepszych decyzji w jej dorosłym życiu. Ileż czasu dzięki temu zaoszczędziła! Co więcej, nie musiała obawiać się o podrażnienia, zagracanie świata plastykowymi maszynkami, jakże ekologicznie, i wyborem odpowiedniej pianki, po której nogi nie przypominałyby powierzchni truskawki.
    W ostatniej porcji wody przeprała brudną bieliznę. Żel dziesięć w jednym nadawał się do tego idealnie. Wykręconą tkaninę ułożyła na nieczynnym kaloryferze tak, by następnego dnia nadawała się do ponownego użytku. Cóż, chodzenie w ubraniach Savy i zrównanie się z nim zapachem, przypominało objawy jakiejś dziwnej ewolucji. Może, kto wie, wkrótce Róża zacznie rzucać żartami o opuszczającej jelito treści. Była nieprzewidywalna, toteż lepiej nie zakładać, że czegoś nie może albo nie zrobi, bo w swoim jakże rozwiniętym płacie czołowym uzna to za obrazę i z czystej przekorności udowodni, że studnia głupoty nie ma dna.
    Ściągnęła ręcznik i wytarła nim ciało, prawie do sucha, potem zaś włosy, które mimo ciężkiej wilgoci, wyginały się w fale. Najchętniej rozprostowałaby je przed wyjściem, ale odpuściła poszukiwanie sprzętu, uznając, iż ktoś taki jak Sava, raczej nie uczyniłby podobnego zakupu. Jeszcze tylko umycie zębów i, o właśnie, wylanie „bajora” do toalety, spuszczenie petów w kanalizacji i obmycie kubka. Ponoć nie wolno tego robić, ale jeszcze bardziej niż zatkanych rur, obawiała się oceniającego, bynajmniej pozytywnie, wzroku Odobescu. Po cichu liczyła, że jednak zasnął i oszczędzi jej tej „przyjemności”, a w tym samej porcelanie, która przed chwilą służyła za popielniczkę, zrobi sobie herbatę. To się nazywa wykorzystywanie zasobów do cna.
    Gotowe. Obraz kochającej dojrzałą miłością kobiety w samych tylko majtkach, z niedosuszonymi włosami i ręcznikiem przewieszonym przez ramiona tak, by okrywał nagie piersi, wystąpił z łazienki. I ten sam, nieco śmieszny malunek (Plastuś!), rozejrzał się po pomieszczeniu, szybko dochodząc do wniosku, że ciągnący się za nim dym ciężko przeoczyć.
    Okoliczności, cóż, nieciekawe. A takie najlepiej zwieńczyć proszącym o wybaczenie krzywym uśmiechem i absolutną uzurpacją miejsca obok „sędziego”.
    — Sąsiad z góry sukcesywnie cię zalewa, wiesz? Pewnie puściła im uszczelka i… Może mają ubezpieczenie… To… Mogą wezwać kogoś i pokryć koszty… — wyskoczyła bezpardonowo, jakby obwieszczenie Savie, że pleśnieje mu sufit w łazience, było najlepszym rozpoczęciem rozmowy. —  Chcę wiedzieć, gdzie idziesz i kiedy wrócisz Sava — dodała, nagle zrywając z poprzednim tematem. Brakowało jej tylko narzuty, którą mogłaby, jak te kobiety po rozwodzie, obwiązać ciało i kreację tę, splotem rąk, powstrzymać przed rozpadem. Problem w tym, że z tymi swoimi sarnimi oczyma obalała twardy ton. Chaos w najczystszej, wyspanej postaci. Ledwie wstęp do serii pytań o działanie świata. Tego nowego. Nowego z nim. Wampirem.

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 8 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 8 EmptyCzw Sty 18, 2024 12:28 am

Róża zostawiła go bez odpowiedzi, co świadczyło tylko o tym, że na pewno coś zdążyło urosnąć w jej głowie. Z kolei ten tok myślenia powiódł jednookiego w stronę poczucia dziwnego smutku. Nie wiedział, jaki był powód tej wymownej ciszy i to było najgorsze. Sava niebezpośrednio zaoferował otwarcie siebie. Po części. Bo przecież mówienie o sobie, opowiadanie o tym, gdzie się wychodziło i z kim, to chyba właśnie otwieranie się przed drugą osobą? Takie miał wrażenie, choć nigdy nie miał właściwych wzorców rodzinnych, choćby ze względu na brak ojca. Rodzicielka pozostawiała wiele do życzenia.
W przypadku Savy i Rose "rodzina" to na pewno za duże słowo. Ich uczucie dopiero teraz miało szanse się rozwijać przy odpowiedniej pielęgnacji, choć historia ich miłości od początku zapowiadała się na zawiłą. Przeskoczyli właśnie większość etapów zakochania, przechodząc od razu do wspólnego mieszkania. I tak oto dwójka dorosłych i po przejściach osób, musiała mierzyć się ze swoimi nawykami w czterech ścianach.
Niedługo po tym, jak usłyszał, że czarnowłosa zniknęła za zamkniętymi drzwiami toalety, ułożył się w salonie na stole z laptopem. Odpalił i przez dłuższy czas tępo wpatrywał się w ekran. Teraz, czując tę dziwną, zagęszczoną atmosferę, znowu zaczął rozmyślać o wszystkim. Rose była chodzącym kłębkiem zaprzeczeń. Znowu zaczął się bać, że to, czego się dowiedziała, zaczęło ją przerastać. Może udawała? Najpierw się z nim przestała, a po śnie, kiedy już emocje opadły, doszła do wniosku, że się go brzydzi. Zachowywała jeszcze przy tym pozory, o czym miałyby świadczyć z rana te uśmiechy... Może jednak robi to wszystko dlatego, że rzeczywiście nie ma innej opcji...
Nie. Na pewno nie. Jednooki westchnął i wplótł dłoń we włosy, wprawiając je w większy nieład i zostawił tak rękę w tej pozycji. Zaraz opadł na oparcie kanapy i odchylił głowę, żeby wzrok wbić w sufit. Dłoń przesunął na czoło, a jedną nogę podwinął tak, że łydkę położył na podłokietnik i stopa luzem zwisała z mebla. Nieświadomy tego, co Róża robiła w toalecie, rozmyślał nad sensem życia. W przeciwieństwie do niej, nie uciekał się do prób ugaszenia wątpliwości dzięki pierwotnym żądzom. Trwał tak dłuższy czas. Nie miał głowy do pracy, nie miał głowy do niczego. Smród dymu papierosowego zawitał do jego nozdrzy po pewnym czasie. Wtedy obrócił tylko głowę tak, by spojrzeć w stronę drzwi łazienki, zamrugał intensywnie i wrócił spojrzeniem na sufit.
A więc Róża paliła sobie w najlepsze w toalecie. Przynajmniej nie śmierdziało tak mocno, jak w Old Dreams, gdzie palone było nałogowo przez kilkanaście albo nawet kilkadziesiąt osób dziennie. Co prawda, nie darzył specyficznego zapachu szczególnym uwielbieniem. Wręcz przeciwnie. Jednak ciekawym było doświadczyć obecności drugiej osoby na swoim "terytorium", która dodatkowo zaznaczała swoją obecność w taki czy inny sposób.
Sava tkwił w tej samej, rozkraczonej pozycji, co praktycznie na początku, kiedy drzwi od łazienki się otworzyły. Wraz z czarnowłosą wyszedł też duszony przez kilkadziesiąt minut smród dymu tytoniowego, który uderzył w wampira z potrojoną siłą. Patrzył z zainteresowaniem na półnagą kobietę, której piersi zasłonięte były owiniętym wokół szyi ręcznikiem i w samej bieliźnie. Nawet jeśli jeszcze przed chwilą widział ją całkiem nagą, chwila przerwy starczyła, by widok Róży w ubraniu budzącym wyobraźnie, zaczął znowu zbudzać w nim pożądanie.
- Wątpię, że mają. - Odpowiedział, przenosząc wzrok z niższych partii ciała czarnowłosej na jej twarz. W oklapniętych, zwilżonych włosach wyglądała tak, jak wtedy u Rodneya. Zanim zapoczątkował historię o sąsiedztwie z góry, kobieta wyskoczyła od razu z tematem, którego nie chciała kontynuować przed kąpielą. Wtedy Sava podniósł głowę i wyprostował się, opuszczając nogę na podłogę, żeby usiąść, jak człowiek.
- No więc... - Zaczął, mrużąc nieznacznie oko, jakby chciał przez chwilę odnaleźć w mimice Rose kolejne sprzeczne sygnały, czy jakikolwiek tik, który wskazywałby, że miała jakieś wątpliwości. Ale takowych nie znalazł. - To się będzie tyczyć trochę tego, w jakim otoczeniu się obracam, więc... Jak stwierdzisz, że to dla ciebie za dużo, to po prostu mi powiedz i zostawimy resztę na kiedyś indziej. - Zaproponował jeszcze przed przejściem do meritum. - Ostatnio, jak mnie nie było długo, to byłem w Old Dreams i do baru napatoczył się inny... Wampir. To młody chłopak, dopiero przemieniony i prosił mnie, żebym mógł go nauczyć... Hipnozy. - Kontynuował, robiąc chwilowe pauzy przed wypowiedzeniem kluczowych słów. Cały czas obserwował Różę. - ...Nie za darmo. A pieniądze się przydadzą. Więc idę uczyć chłopaka.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 8 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 8 EmptyCzw Sty 18, 2024 1:26 am

    To, że okolica nie wyglądała na taką, gdzie ludzie przejmowaliby się ubezpieczeniem swojej własności, było oczywiste, ale zawsze warto próbować. Pozory miały to do siebie, że, o właśnie, zwykle były jedynie pozorami. Co prawda, Róża nie zdążyła się zapoznać z żadnym z sąsiadów, ale miała gdzieś, pod żebrami, nadzieję, iż taka okazja prędzej czy później się nadarzy, włącznie z tą, która obejmowałaby rozpytanie o stan uszczelek w ichnim mieszkaniu. I choć w ‘Mole uchodziła raczej za samotniczkę, tak poznanie Katiuszy, za którą na swój sposób tęskniła, wprowadziło w szare życie O’Brien nieco koloru i… Cóż, skoro miała tu mieszkać, z Savą, dobrze byłoby wiedzieć, że otaczają ją życzliwi ludzie, a nie puste mieszkania z pustymi sylwetkami.
    To brzmiało prawie jak normalne życie; praca, dom, relacje międzyludzkie, pieczenie ciast w ramach powitania z nowym środowiskiem. Problem w tym, że dla Rose norma dawno temu stała się antynormą. A przez to czuła się w tym wszystkim cholernie niepewnie, jakby gdzieś pod skrzypiącą podłogą czaiło się zło. Brak pracy i perspektyw na nią też w niczym nie pomagało. Parę dni mogła zająć myśli czymś innym, niźli gonitwą za chlebem, ale co potem? Zrzucanie odpowiedzialności na barki kogoś, kto najpewniej miał sporo własnych problemów, nie leżało w jej guście. Całe życie walczyła o każdy okruch na własną rękę, toteż odnalezienie się w tej nowej, wymuszonej przez sytuację, roli nie przyjdzie ot tak. O ile w ogóle.
    Już w wannie pogodziła się, że powolne udręczanie głowy kolejnymi rewelacjami będzie nieuniknione. A to męczy, cholernie. Prawie tak, jakby przebiegła maraton w trójboju. Co prawda, nie mogła z dokładnością oszacować, jak takie zmęczenie po pływaniu, jeździe na rowerze i biegu miałoby wyglądać, bowiem ten obszar sportów był jej obcy, ale już po samej ilości czynności wydawało się, że to odpowiednie porównanie.
    — W porządku — powiedziała ze złamaną pewnością. — Mów.
    Wysłuchała całej kwestii do końca, starając się przy tym nie tracić uwagi. Szkoda, że ten, kto tworzył człowieczy umysł, nie przewidział, że przyjdzie mu znosić ciężar wznoszących się na nowo fundamentów świata. I to przy pomocy jakiś cholernie wielkich maszyn rozjeżdżających na gąsienicach zwoje mózgu.
    — Młody? Dopiero… Przemieniony? — powtórzyła po nim, wyraźnie smutniejąc. Jak mogłaby zachować się inaczej, kiedy w umysł momentalnie wplotły się słowa, którymi Sava naznaczył tę własną. Nie musiała sobie nawet wyobrażać, jak wielkim cierpieniem musi być nagłe odebranie tego, co znane. Doświadczyła podobnych wydarzeń na własnej skórze, a i tak nie sądziła, by było to choćby zbliżone do nieodwracalnej operacji stania się czymś pomiędzy człowiekiem a istotą z innej „bajki”. I to takiej pełnej grozy.
    Urwała tok słów. Na chwilę, moment, ważąc sens tego, co formowało się w umyśle. Szukała wytłumaczenia dla Odobescu, dla jego chłodnego i analitycznego podejścia do osoby, której ktoś zgotował podobny los. Nie znalazła. Nie potrafiła, gdy to takie okrutne.
    — Nie uważasz, że to… Niemoralne? Na pewno jest zagubiony… — mruknęła, zdecydowanie ciszej niż przedtem. Znów: serce matki. Młody chłopak, zostawiony na pastwę losu, który tak potwornie go naznaczył, a obok mężczyzna, którego darzyła szczerym uczuciem, udowadnia, że nie ma na tym parszywym świecie nic prócz przepychania się o pieniądze, nawet kosztem własnego sumienia. Nabrała odpowiedniej porcji powietrza, by wystarczyło na pełną wypowiedź. Bała się, że jeśli zatrzyma potok, słowa staną w gardle. — I może jeszcze nie rozumiem twojego świata, ale jeśli byłabym na jego miejscu, prócz panikowania w kącie i ryczenia jak bóbr, chciałabym po prostu mieć kogoś, kto poda mi pomocną dłoń i powie, że wszystko będzie dobrze, a nie… Wyciągnie nią po kasę. To nie jest w porządku.
    Krytykowała go. I to otwarcie, chociaż z widoczną niechęcią do nakazywania mu jak ma żyć. Bynajmniej nie pragnęła go atakować, a jedynie zwrócić uwagę na pewien, dość znaczący, aspekt tego, że powinien pomóc z samego tylko faktu, że, zgodnie z tym, co powiedział, chłopak był jeszcze dzieciakiem. Dzieciakiem nagle odciętym od rodziców.
    — Wiem, że nie pytasz mnie o zdanie — uprzedziła, uciekając spojrzeniem. Zaraz jednak wróciła ze ściągniętymi w konsternacji brwiami i tonem wskazującym na absolutnie niezrozumienie tego, za co w ogóle młody wampir miałby płacić, dodała: — Czekaj, jakiej hipnozy? …I co ma do tego bycie wampirem? Przecież to… Magiczne sztuczki dla podatnych na wpływy.

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 8 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 8 EmptyCzw Sty 18, 2024 2:28 am

Doszukując się aprobaty w spojrzeniu i postawie kobiety, Sava uznał, że ma zielone światło na rozpoczęcie tematu. Tylko, że Rose dziwnie posmutniała. I... Rozmowa poszła w ogóle w inną stronę. Jednooki przechylił niewidocznie głowę, kiedy usłyszał coś o niemoralności. Jedna z brwi drgnęła nieznacznie, a kącik ust wygiął się chwilowo. Generalnie, jego twarz wyglądała, jakby właśnie rozmyślał nad czymś usilnie i doszedł do jakiegoś wniosku.
- Rose... - Urwał i westchnął. Dobrze, że nie wiedziała tego, że zdążył skroić młodzika z kasy za informacje, które były absolutnie błahe. - Czasem trzeba robić rzeczy niemoralne. Pieniądze teraz są jak najbardziej pożądane. - Wyjaśnił i machnął przy tym ręką, jakby chciał tym bardziej podkreślić swoje racjonalne podejście do tematu. Jednak Rose uparcie stała przy swoim, usiłując wejść mu na psychikę. Przecież, on rzeczywiście nie miał stabilnego kręgosłupa moralnego. Trochę oczekiwał, że kobieta sama się tego domyśliła. Przetarł czoło dłonią, słuchając tych pięknych słów o podawaniu pomocnej dłoni. Wiedział, że miała rację.
- Nie, nie... Rozmawiamy przecież, więc... - Odrzekł pospiesznie, nie chcąc, żeby Rose wycofała się z rozmowy. - Pewnie masz rację. Znaczy... Wydaje mi się, że ją masz. Ale chłopak na tym nie ucierpi, wręcz przeciwnie. Jest to po prostu wygodny układ dla nas obu. A poza tym ma swojego opiekuna. Mówię o tym, co go przemienił. - Ponownie wyjaśnił, próbując ominąć rozwijania się na temat jego moralności. Nie chciał jej uświadamiać dosadnie, że mieszkała z wampirem-ćpunem, który miał pochowane po szafkach spore ilości narkotyków, a ostatnio do półki dołączył pistolet. Zresztą, posiadała oczy. Wystarczyło dodać jeden do jednego.
- Ach... No bo, kiedyś zauważyłem, że jestem w stanie wpłynąć na umysł człowieka. - Kontynuował łagodnym tonem. - Nie mówię o magicznych sztuczkach. Hipnoza wampirów jest bezwzględna i prawdziwie przełamująca wolę człowieka. I jest przydatna dla tych, którzy chcą się żywić ludźmi bez większych konsekwencji. Mam na myśli, że... Ja pierdole. - Urwał na chwilę i westchnął. - To wszystko brzmi tak absurdalnie, że nawet po tylu latach nie jestem w stanie się do końca przyzwyczaić. - Wymamrotał ciszej, kręcąc głową. - Wampir jest w stanie zahipnotyzować swoją ofiarę i głównie do tego się przydaje. Zazwyczaj usuwa dzięki niej wspomnienia o byciu ugryzionym i można po prostu zatuszować swoje działania. Inaczej taki gość mógłby rozpowiadać plotki o człowieku, co żywi się krwią i zostawia ślady na szyi. A to przyciągnęłoby uwagę łowców. Iiii... - Przeciągnął, przekrzywiając głowę na drugi bok. - ...Przechodzimy do tematu łowców. Bo przed takimi, jak oni, muszę się ukrywać. Inaczej mnie zabiją za sam fakt, że istnieję.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 8 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 8 EmptyCzw Sty 18, 2024 3:08 am

    Westchnęła z ciężkością. Nijak inaczej nie mogła podsumować słów Savy niż tym wymownym pozbyciem się nadmiaru powietrza. Pieniądze z a w s z e są pożądane, ich pragnienie nie bez powodu obalało rządy, kraje, niszczyło związki i przyjaźnie. Jak jakaś pieprzona zaraza. Niby niewolnictwa nie ma, skończyło się, ale wszyscy ludzie i nie-ludzie, jak jeden mąż, byli nią zarażeni. Sama też zresztą nie była bez winy. I choć w tym „układzie” wcale nie chodziło o nie, bo jej były zwyczajnie zbędne, tak poświęciła i ciało, i duszę, byle zdobywać więcej i więcej. Dwa gorzkie w przełknięciu tematy. Moralność naprzeciw realiów, które jej zaprzeczały. Chyba tak to już miało być – albo dukaty, albo zasady. Nic pomiędzy. Zawsze trzeba, kurwa, wybierać. Z dwojga złego, wolała klepać biedę i zasypiać z myślą, że nigdy nikogo nie skrzywdziła. Bilon nie przykrywał win albo zwyczajnie nigdy nie miała takiego pliku gotówki, by tę teorię sprawdzić.
    Wewnętrzny lęk przygasł, kiedy tym z pozoru małoznaczącym zdaniem, zapewnił Różę, że, czemu skrycie się dziwiła, jej zdanie ma jakąkolwiek wartość. Przywykła do czegoś zupełnie innego, a przez to nauczyła również, że krytyka i bunt to krótka droga do, o właśnie, połamanych kości. Dokładnie za to przyszło jej stracić „poprzednie” życie. A to prawie umrzeć, tyle że dłużej i boleśniej, bo duch ucieka powoli, sącząc cierpienie jak truciznę. Dlatego zwykle wycofywała się ze swoich słów tak szybko, jak opuściły usta, a jeśli starczyło odwagi i widziała sens, siliła się na rozpłaszczanie drażniącej rozmówcę wypowiedzi. Zupełnie tak, jak teraz. Schematy. Ciągle poruszała się po wytartych ścieżkach, nieważne, że powód ich powstania był już tak odległy.
    — Raczej oprawcę… — podzieliła się dygresją, składając usta w prostą linię wyrażającą głębokie obrzydzenie względem tajemniczego „opiekuna”. I choćby był on najwspanialszy na świecie, najczulszy, w swoim człowieczym rozumku nie mogła pojąć idei skazywania drugiej istoty na ten sam los. Cholernie trudny los. A przecież można inaczej. Można, znając specyfikę, przyjąć cios na siebie. Może to heroizm, niewspółmierny do naturalnego egoizmu, ale… Warto. Warto, by spać spokojnie. Myśli Róży odpłynęły na chwilę w kierunku Evy, która pozostała w ‘Mole. Najchętniej skontaktowałaby się z nią, powtórzyła dokładnie ten sam monolog, jakim uraczyła ją przed tym całym zamieszaniem – niestety nie było to możliwe. Gdyby wiedziała, że Sava ją poznał, sprawa miałaby się zgoła inaczej. A tak, cóż, pozostała z tą palącą myślą w samotności. — Wygodny układ, taa... Chłopak stracił pewnie całe swoje życie… Jeśli ten jego… — urwała, szukając odpowiedniego epitetu na zwyrodnialca. Nie chciała kląć. — Ten, który go przemienił, byłby taki opiekuńczy, po co szukałby pomocy u ciebie? To trochę dziwne, nie uważasz?
    Próbowała zrozumieć. A to już coś. Niemniej, kierunek sugestii, jakie wysnuwała, mocno odbiegał od realiów. Znów – niewiedza. Wszystko rachowała wedle znanych sobie zasad, niemających niestety za wiele wspólnego z tymi wampirzymi. By je poznać, okiełznać, potrzeba czasu. I to większego niż ledwie… Dzień, dwa? Czuła się tak cholernie zagubiona. Jak dziecko we mgle i to w dodatku ślepe.
    Wyjaśnienie hipnozy – realnej czy nie – przyjęła ciszą. Długą, wymowną, zapowiadającą to, co Odobescu mógł przewidzieć. Sam fakt, że coś takiego jak magia, ta opisywana jego słowami, istniało, sprawiało, że traciła rezon, a umysł podsuwał nieciekawe scenariusze. Te, które mogłyby wywołać lawinę. Wartką. Wielką. Temat łowców osunął się na dalszy plan. Na razie.
    — Brzmi gorzej niż tylko absurdalnie — westchnęła, krzywiąc usta. — Wspomnienia to jedno, ale przecież… Nie usuwa się wspomnień całego świata. Nie chce mi się wierzyć, że nikt nie stałby się podejrzliwy, widząc objawy bycia… Ofiarą. Tego… Nie da się przeoczyć... Nie wiem, chyba musiałyby latać gigantyczne komary, żeby móc to jakoś uzasadnić. Ale może jestem nieobiektywna.
    I ponownie – cisza. Łączenie kropek, zbieranie myśli, które szły w jednym tylko kierunku.
    — Używasz tego? — zapytała, racząc Odobescu wymownym spojrzeniem. — Inaczej… Czy używałeś tego na mnie? ...Pewnie, nawet jeśli… Jeśli tak, to się nie dowiem. Nieważne, sama nie wiem, po co pytam — skończyła, zwieszając głowę z wyczuwalnym żalem. Jednak dało się być zagubionym jeszcze bardziej.

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 8 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 8 EmptyCzw Sty 18, 2024 10:48 am

Uciekł od niej wzrokiem, kiedy usłyszał to wymowne westchnięcie. O tyle dobrze, że nie skomentowała tego na głos, a on nie musiał się dalej tłumaczyć z tego, że uczył młodego wampira bycia wampirem. Zerknął na nią z powrotem, gdy podzieliła się swoim wnioskiem na temat opiekuna białowłosego.
- To akurat niewykluczone, ale jeszcze nie wiem o okolicznościach tej przemiany. - Mruknął. - Trzeba mieć powód, żeby kogoś przemienić. To nie jest tak, że wampiry chadzają się po nocach po mieście i przemieniają ludzi. Znaczy, bywali i tacy, na pewno, ale pewne organizacje szybko reagują na takie rzeczy. Poza tym, jeśli wampir decyduje się kogoś przemienić, przez jakiś czas musi się nim opiekować, żeby trzymać w ryzach żądzę krwi przemienionego. Poza tym, między jednym, a drugim powstaje więź... Pokroju rodzinnej. - Rozwinął myśl. Rose jednak dalej próbowała go torpedować i najwyraźniej niebezpośrednio powoływać się na moralność. Savę skręcało coś w środku. Nikt mu dawno nie prawił morałów. Albo bynajmniej nie rozmawiał o takich tematach, które szybko zweryfikowałyby jego poglądy. Przez to, że tak rzadko to robił, nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jaką był szują. Nie podobało mu się to.
- Sam nie wiem... - Mruknął. - To nie mój dzieciak, tak? Nie wygląda na pokrzywdzonego, w dodatku jakby miał siano, praktycznie sam oferował pieniądze. Uwierz, że jakby było coś nie tak, to bym to wiedział. - Zapewnił i zaraz zacisnął usta w cienką linię. Bez dwóch zdań byłby w stanie poznać, że młodego wampira coś dręczyło. Póki co, wyglądał, jakby borykał się z podstawowym problemem przyswajania nowej wersji siebie.
- ...Nie jestem święty, ale też ten sposób wydaje mi się być... Mocno nierozważny. Zresztą, niemoralny też. - Odpowiedział tym samym, nieco markotnym tonem, co dotychczas. Przecież właśnie tłumaczył, czym jest wampiryzm. - W stanie hipnozy jesteś w stanie wmówić ofierze wszystko, co chcesz. I on nigdy później tego nie zakwestionuje. Gdyby było inaczej i gdyby jednak było tak, jak myślisz, już dawno ludzie wiedzieliby o istnieniu wampirów. - Podzielił się swoimi wnioskami. - Inaczej się ma sprawa, jeśli notorycznie gryziesz ludzi. To tylko zwracanie na siebie uwagi. - Dodał jeszcze i machnął ręką.
Przykuł uwagę na twarz kobiety, kiedy padło z jej strony pytanie. A potem drugie, na które w reakcji spoważniał. Przybrał maskę obojętności, słysząc niepokojące wnioski ze strony Rose.
- A jak myślisz? - Spytał, nie dając jej żadnej odpowiedzi. Nawet żadnego tropu, w którym kierunku mogłaby pójść. Po prostu wlepił w nią uważne spojrzenie i czekał, aż czarnowłosa się namyśli. Same wnioski, do jakich doszła, były krzywdzące. Skoro była w stanie założyć, że Sava mógł manipulować jej umysłem, to będzie świadczyć o... Braku zaufania. Bo dotychczas mówił o działaniu hipnozy w negatywnym kontekście. To, że użył jej raz, żeby pomóc Róży się uspokoić - na razie tego nie wiedziała i nie zdawała sobie sprawy, że można było skorzystać z niej do pozytywnych celów. Tak czy siak, kłębiące się w głowie negatywne myśli powoli się rozrastały.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 8 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 8 EmptyCzw Sty 18, 2024 11:26 am

    Okoliczności przemiany. Naturalnie założyła, że wszystkie transformacje muszą wyglądać podobnie, a kiedy przemieliła to przez pryzmat opowieści Odobescu, otrzymała obraz tragedii. Tak bowiem widziała to, co spotkało nieznanego młodzika. Ciężko byłoby spojrzeć na to inaczej, nawet jeśli jednooki nigdy nie poinformowałby jej o tym, co go spotkało. U podstaw człowieczeństwa Rose leżała bowiem troska o innych. Zmechacona przez okrutny świat, ale jednak.
    — Bo okoliczności cokolwiek zmieniają, jasne — skrzywiła się. Cała ta opowieść brzmiała jak rodem wyjęta z jakiejś książki, pewnie dramatu. Próbowała, po prawdzie, ułożyć całość w głowie, przyjąć słowa Savy tak, jak je wypowiadał, czyli lekko. Ale nie mogła. Być może problemem było wychodzenie z pozycji człowieka, głęboko wgrane przeświadczenie, jakoby życie wieczne miało być niczym więcej niż pasmem cierpień. Któż wie. — Z rodziną najlepiej na zdjęciu. Nie wmówisz mi, że to normalne. Wątpię, że ten chłopak chciał takiego losu, a to z góry skreśla szanse na jakiekolwiek dobre intencje tego, kto mu to zrobił…
    Jeszcze nawet nie wiedziała, kim „opiekun” był, a już zdążyła dziesięć razy obrazić go w myślach. I to od najgorszych. Hipokryzja na całego, bo sama nie była święta. Co więcej, w przypadku młodzika i przemieniającego przynajmniej „więzy krwi” były fikcyjne. Inaczej ma się sprawa, gdy przez dziewięć miesięcy dziecię wzrasta pod sercem, umysł szykuje się na obdarowanie dziecięcia miłością, a rodzic decyduje się skrzywdzić potomka tak, jak nic innego. To dopiero krzywda. Niemniej, na ten moment zapomniała o własnych grzechach. Łatwiej dostrzec drzazgę w oku bliźniego niż belkę we własnym.
    — A ty nie byłbyś zdesperowany na jego miejscu? …Nie oczekuję, że zaczniesz nadstawiać drugi policzek dla całego świata, ale… Po prostu zastanów się, czy pieniądze są tego warte — podsumowała, najwidoczniej nie chcąc dalej nadszarpywać tolerancji kogoś, kto zawsze wyglądał na osobę, która wystrzegała się „dobrych rad”. Zresztą, Róża musiała po prostu zaakceptować, że jego światem rządzą inne zasady. Albo odejść. A ta druga opcja, przynajmniej na ten moment, nie wchodziła w grę. Obraz Savy, jasne, załamywał się, ale brak pomocy dla kompletnie obcej mu osoby nie mógł przekreślić tego, co było między nimi. Może, po prostu, nie był pieprzonym ascetą, tylko realistą.
W stanie hipnozy jesteś w stanie wmówić ofierze wszystko, co chcesz.
    — Świetnie… — podsumowała gorzko, przywierając do oparcia kanapy. — …Nie wiem co myślę.
    Zadarta w górę głowa i kolejna porcja ciszy sugerowały, że Róża ma, jeśli nie wielki, to przynajmniej znaczący problem z przyjęciem tylu informacji na raz. Z drugiej strony – kiedy, jak nie teraz, miałby jej o tym wszystkim opowiedzieć? Każda rozmowa na ten temat i tak kończyła się dokładnie tak samo: przytłoczeniem. Nieważne czy poruszyli jeden, czy dwa tematy. Tego było po prostu za dużo. Znacznie łatwiej byłoby jej urodzić się ze świadomością „wampiry są i istnieją, tyle”, niż dowiedzieć się po latach trwania w prostym, jednoplanowym świecie. I to w taki sposób, w takim czasie, od takiej osoby. Gdyby było inaczej, uciekłaby stąd. Ale nie mogła ani zbiec, ani unieść ciężaru rzeczywistości, której przez trzydzieści lat nie zauważała.
    — I wolałabym w ogóle nie musieć… myśleć… Gubię się w tym... Wszystkim. — Miała ochotę wyć. Serio. Nic więcej, tylko rozbeczeć się jak dziecko i zasnąć z zaschniętymi na policzku łzami. Co prawda, nic by to nie zmieniło, ale zawsze to jakiś sposób na rozładowanie ładunku emocjonalnego.
    Przesunęła się bliżej Savy, by ciężkim od nadmiaru informacji ciałem wpaść w jego ramiona. One zawsze były odpowiedzią. Bezpieczną przystanią. Jedynym spokojem.
    — Czemu miałbyś z tego nie skorzystać, skoro możesz? Z drugiej strony, to, co czuję do ciebie, nie może być wynikiem jakiejś… Sztuczki. Wiem to. I tyle mi wystarczy.

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 8 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 8 EmptyCzw Sty 18, 2024 1:35 pm

Sava nie chciał dzielić się okolicznościami swojej przemiany. Zdążył przyznać Rose, że ten, kto mu to zrobił, był ścierwem. Nie wiedziała też jednej rzeczy - gdyby nie to ścierwo, nigdy by się nie poznali. Jednooki prawdopodobnie zmarłby w wyniku obrażeń, jeśli nie niedługo po wylądowaniu na betonie, to w szpitalu... W najgorszym przypadku, jeśli cudem odratowany, to teraz byłby podstarzałym, pięćdziesięcioletnim warzywem na łóżku. Raczej takie okoliczności przemiany były rzadkie. Więcej odbywało się takich, w których wampir chciał przeżyć z ukochaną osobą.
- Zmieniają, sporo. Niektórzy chcą być przemienieni. - Wyjaśnił markotnie, choć wciąż cierpliwie. - Albo czasem wampiry mogą zrobić to w akcie desperacji, kiedy widzą, że ich ukochana osoba... Umiera. - Zawiesił na niej wzrok, przełykając głośno ślinę. Scenariuszy było mnóstwo. Nie każde rzeczywiście złe.
- Nie, nie czułbym. Radziłem sobie sam. - Mruknął cicho. - W porządku, zastanowię się. - Powiedział po dłuższej chwili i uciekł od niej wzrokiem. Powiedzenie było niczym innym, jak odłożeniem tematu na później. Bo kłamstwo było bardziej niż jawne - jednooki bynajmniej nie zamierzał tego przemyśleć. Nie chciał przedstawiać żadnych argumentów Róży, bo wiedział, że każde z nich przedstawione, przeinaczyłaby w taki sposób i uznałaby, iż jest ciężarem. A fakt był taki, że potrzebował pieniędzy, dla ich obojga. W zestawieniu z "dbaniem o cudze dobro" a "ich wspólnym dobrem", czyli zapewnieniu im dachu nad głową i jedzenia, cóż, wybór był dla niego jasny.  
Obserwował emocje malujące się na twarzy kobiety i zaczynał się coraz bardziej czuć martwy od środka. Ta niepewność jej wypowiedzi i założenie, że był zdolny do grzebania jej w umyśle coraz bardziej pogrążały jednookiego w dziwnym stanie obojętności. Patrzył, jak przysunęła się bliżej, żeby się przytulić. Tak po prostu. W momencie, kiedy poczuł ciepło jej ciała, smutek przebił pozorną obojętność. Smutek i ulga jednocześnie, po części.
- Użyłem jej na tobie tylko raz, kiedy leżałaś u Yvonne. Zaczęłaś sobie wybijać palce, a ja chciałem cię uspokoić. Po prostu... Położyłem cię do snu. Tylko tyle. I nigdy więcej, nigdy wcześniej. - Powiedział cicho i uniósł ramiona, żeby ją objąć i przycisnąć do siebie. - ...Nie potrafiłbym tak... Pozbawić cię wolnej woli. To jest po prostu straszne. - Dodał jeszcze, przymykając oko.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 8 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 8 EmptyCzw Sty 18, 2024 9:34 pm

dfdgdgdgdfgdfgdgfdfgdgd


Ostatnio zmieniony przez Rose O'Brien dnia Nie Sty 28, 2024 11:38 pm, w całości zmieniany 1 raz

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 8 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 8 EmptyCzw Sty 18, 2024 10:47 pm

- Nie zrobiłem. Nie chcę nikogo na to skazywać. - Odpowiedział najpierw na drugie w kolejności zadane pytanie. Raz, że rzeczywiście wampiryzm kojarzył mu się źle - odebrał jego człowieczeństwo i zamienił w stworzenie, które musi żywić się krwią, a dwa, wiedział, że nie nadawał się do roli przewodnika. Nie mógłby nim być, trzymać kontroli nad przemienionym, kiedy sam miał problem z kontrolą. Nikt mu nigdy tego nie mówił, ale czuł w kościach, że przemiana spod jego kłów byłaby tragedią dla przemienionego. - Nie pamiętam już... Wiem, że umarłem, ale to była ta przyjemniejsza część. Bo, widzisz, wampir musi wyssać z kogoś życie, dosłownie. A potem nakarmić go swoją krwią. Tak wygląda przemiana. Umierasz i rodzisz się na nowo. - Wyjaśnił melancholijnie, sięgając pamięcią we wspomnienia. Pamiętał dobrze samo zajście, ale nie pamiętał już bycia człowiekiem ani tego przejścia z człowieka na wampira. Ani tego, co dokładniej się zmieniło, poza wiedzą oczywistą, jak to, że po odrodzeniu musiał żywić się krwią, a wcześniej wystarczyło ludzkie jedzenie. Zaraz odwrócił wzrok od Rose, czując jej uważne spojrzenie. Oceniające, w pewnym sensie. Natomiast on czuł się coraz gorzej, przypominając sobie o pragnieniu śmierci. Dziwne, bo tęsknił za tym, że kiedyś było ono silniejsze niż teraz.
Otworzył oko, czując ten subtelny dotyk przez koszulkę. Na moment odchył głowę, ale zaraz z powrotem przytknął usta do głowy Róży, żeby czuć jej zapach, który przebijał się przez zapach jego szamponu. Jej słowa nieco go uspokoiły. Na chwilę, na moment zapomniał o tych wątpliwościach, które sukcesywnie rosły w jego głowie z minuty na minutę. Przez te tłumaczenia świata nadprzyrodzonego, jak i wspominanie przeszłości zupełnie nie wpadł na to, że Rose mogłaby pomyśleć o przemianie. On sam, owszem, myślał o tym. Ale również obiecał, że nigdy w życiu nie zrobi niczego wbrew jej woli.
W końcu to, co wypowiedziała następne, zrujnowało ten chwilowy spokój, który łagodził burzliwe myśl. Otworzył oko i wbił spojrzenie gdzieś przed siebie, w jakiś losowy punkt na ścianie. Zastygł. No tak, starość. Niby o tym myślał, niby wiedział, ale...
Chciałby wierzyć w bajki o tym, że miłość pokona każdą przeszkodę. Chciałby wierzyć, że Rose dalej będzie mu się podobać stara i pomarszczona. Chciałby wierzyć, że ich relacja przetrwa wszystko. I przede wszystkim, chciałby wierzyć, że ich relacja potrwa długo. Miłość aż po grób, w ich przypadku, jej grób. Nieuczciwy "deal". Czy będzie w stanie skazać siebie na bierne obserwowanie, jak ona się starzeje? Czy będzie w stanie skazać ją na to, żeby ona, starzejąca się każdego dnia, patrzyła na mężczyznę, który już zawsze będzie wyglądać na trzydzieści lat? Wszystko było zawiłe. Zawsze.
- Coś... Coś wymyślę, Rose. Do starości jeszcze długa droga. - Wyszeptał po dłuższej chwili namysłu. Wyraźnie nie odebrał jej słów jako słodycz przełamującą gorycz. Wiedział, że ten temat nadejdzie, to była wręcz naturalna kolej rzeczy. - Idę się kąpać. - Dodał zaraz, całując ją w głowę i wyswobodził z ramion, żeby zaraz skierować się do pokoju po świeże ubrania. Ewakuacja od trudnego tematu, był w tym specjalistą. Zaczynała go boleć głowa od natłoku myśli i czuł narastający niepokój, który, jeśli osiągnie swoje apogeum, zmieni się w panikę.
Kiedy już wrócił z pokoju, stanął przed drzwiami łazienki i obrócił się w stronę czarnowłosej.
- Właśnie... Nieźle się tam uwędziłaś. - Stwierdził, machając wymownie ręką w stronę toalety. Włączył mu się słowotok, byleby powstrzymać potop myśli. - W sumie możesz tu palić, ale nie rób tego nigdzie indziej w mieszkaniu. Mam wyczulony węch, jak zwierzę i mnie tym zamęczysz. - Dodał jeszcze, kiedy wchodził do środka, a potem zamknął za sobą drzwi.


Ostatnio zmieniony przez Sava dnia Pią Sty 19, 2024 10:29 am, w całości zmieniany 1 raz

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 8 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 8 EmptyPią Sty 19, 2024 1:51 am

    Róża odetchnęła z ulgą. Teraz było już bardziej niż pewne, że idea stania się pijawką, przynajmniej na ten moment, nie wpasowywała się w wizję świata, którą zdążyła przez te parę dni ułożyć w swojej głowie. Mieszkanie z wampirem pod jednym dachem, jako człowiek, było idealnym motywem na tanią komedię przełamaną dramatem – owszem. Dziwne, że jeszcze nie wpadli na pomysł, by swoje nieszczęście zmonetyzować. Pewnie byłby to hit na skalę światową. Powszechnie przecież wiadomo, że życie pisze najlepsze scenariusze. Szkoda, iż pod podłożoną warstwą audio, jak w jakimś sitcomie, pełnym śmiechu zwykle kryje się zwykle doprawdy przerażający wniosek.
    O wilku mowa: przerażające wnioski! Umierasz i rodzisz się na nowo: jeśli Sava chciał przekonać Różę, że skok z okna jego mieszkania był dobrym rozwiązaniem na brak „przyjemności” i „spokoju” w życiorysie – właśnie mu się udało. Co prawda, ten rodzaj śmierci miał jedną, kluczową i znaczącą wadę. Bowiem jeżeli upadłaby na samochód albo, nie daj Bóg, odbiła się od daszku klatki schodowej, mogłaby przypadkiem przeżyć w iście warzywnej formie, bez możliwości poprawienia czynu. Tragedia. Dobrze, że istniały inne, zdecydowanie lepsze sposoby.
    — Przyjemne, co? — powtórzyła marzycielsko, sprytnie ubierając słowa w płaszcz żartu. — Prawie jak reinkarnacja.
    W Rose zaistniał zapalnik obsesji samobójstwa: nie była zdolna ani do życia, ani do śmierci. I chyba nigdy nie oderwie się od tej podwójnej niemożności. Na szczęście, umrzeć zawsze zdąży. Jeśli nie z własnej chęci, to tej pchanej biologią. Tylko szkoda byłoby dokonać żywota jako stara, brzydka i pomarszczona kobieta. Urodą nigdy nie grzeszyła, więc lepiej jednak się pośpieszyć.
    — Wcale nie taka długa Sava. Jak miałam piętnaście lat, wydawało mi się, że młodość będzie trwać wiecznie — wzruszyła ramionami, zaraz, kiedy dodała kolejną kwestię, zaczęła wskazywać kolejne mankamenty urody. — A potem obudziłam się z drugim tyle na karku i… Zmarszczkami. Ba, dziś wyrwałam też siwego włosa. Nie, żeby pierwszy raz, ale… — kontynuowała z narastającym, o dziwo, pozytywnym tonem, brzmiąc jak osoba, która ewidentnie pogodziła się z nieubłagalnie mijającymi latami. Przerwała dopiero wtedy, gdy usta Odobescu zetknęły się z tym, o właśnie, pokrytymi pionowymi liniami czołem. — Jeszcze nawet nie zaczęłam mówić o konsekwencjach grawitacji, a już uciekasz. …Ładnie to tak? — podniosła rozbawione już spojrzenie na mężczyznę i pokręciła głową z dezaprobatą.
    Cóż, rozładowanie napięcia, choćby naśmiewaniem się z zębów czasu zawsze było opcją. Byle jaką, ale opcją. I to właśnie ta forma rozmowy odpowiadała Róży zdecydowanie bardziej, niż ciągnięte w nieskończoność dywagacje na tematy, które bynajmniej nie były proste w przyjęciu. Nadmiar po prostu szkodził. Trochę jak z lekarstwem, które podane w nader wielkiej dawce może stać się toksyną.
    Jak nikotyna, którą postanowił jej wypomnieć. Rozbawienie Rose ewoluowało w coś, co nazwać można by miną purchlęcia przyłapanego na niecnym czynie. Założyła nogę na nogę i uraczyła go, a jakże, przepraszającymi, sarnimi oczyma.
    — Przepraszam panie policjancie, to się więcej nie powtórzy! — powiedziała, unosząc jednocześnie ręce i zgrabnie nawiązując tak do węchu, jak u psa, jak i do wypaczonego sloganu, który bardziej niż cokolwiek innego sugerował, że zerwanie z nałogiem nie wchodziło w grę. — Daj znać, jakbyś potrzebował pomocy z… rozpędzaniem dymu.

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 8 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 8 EmptyPią Sty 19, 2024 11:21 am

Brwi jednookiego nieznacznie ściągnęły się do siebie. Milczał przez chwilę, zastanawiając się nad tym, co powiedziała.
- Jeśli w ten sposób na to spojrzeć to... Tak. Przyjemne. - Mruknął bez przekonania, bo - mimo wszystko - dalej miał w pamięci swoje odczucia zaraz po przebudzeniu się w wampirzej postaci. Nie chciał też mówić swoich prawdziwych przemyśleń na temat samobójstwa, zwłaszcza że kobieta jeszcze wczoraj prawie rzuciła się z okna.
- Taaa, jasne. Rose, ubrałabyś coś na siebie, bo cyckami świecisz. - Odpowiedział z krzywym uśmiechem na twarzy, chcąc zbyć próby zatrzymania go i wplątania w rozmowę, która najwyraźniej przynosiła Rose dziwną satysfakcję. Nie omieszkał skorzystać z sytuacji, by wypomnieć czarnowłosej, że podczas przytulania, ręcznik okrywający piersi po prostu przestał pełnić swoją rolę. Ale bynajmniej mu to nie przeszkadzało. Szukał tematu zastępczego na szybko.
Zaraz potem zniknął do innego pomieszczenia. Zaczął zastanawiać się nad rzekomymi konsekwencjami grawitacji... Spojrzał w stronę okna, podczas gdy wybierał ciuchy dla siebie. O tym mówiła? Czy o czymś innym? Nie potrafił skojarzyć, więc obrał najprostszą drogę i po prostu skojarzył jej słowa z tym, co chciała zrobić wczoraj. A to z kolei mu się bardzo nie podobało. Te dziwnie często krążące myśli Róży wokół samobójstwa...
Sava obdarzył ją podejrzliwym spojrzeniem na jej rozbawienie.
- Widzę, że to będzie twoje nowe hobby. - Podsumował, stojąc przed drzwiami łazienki. Usta wyginały mu się w krzywy uśmiech, jak to miał w zwyczaju. - ...Albo talent. W sensie, w zamęczaniu mnie. Może te sny jednak nie kłamały, co? - Parsknął i pokręcił głową z dezaprobatą.
Gdy już był w środku i czekał na wodę, wrzucił do pralki swoje stare ubrania. W środku czekały inne, również ciemne ciuchy. Kolor jego odzieży miał swoje uzasadnienie - Sava nie musiał przejmować się tym, że kolory się zmienią w trakcie prania. Wygoda ponad wszystko. Zero zmartwień o jakieś tam pranie. Wrzucał kapsułkę, włączał pralkę i tyle z jego roboty.
Tępe wpatrywanie się w to duże pudło nie przynosiło ulgi jego zmartwieniom. Głównie pochłaniała go jedna myśl, która zrodziła się w momencie, kiedy kobieta wspomniała o starości. Prędzej czy później czekała ich rozłąka. To po prostu kwestia czasu. Tak czy inaczej, nie zamierzał jej zostawiać. Przypomniał sobie, zupełnie losowo, słowa Gabriela.
Wystarczy, że każdy zmieni jednego człowieka.
Może rzeczywiście o to w tym wszystkim chodziło? Sava poczuł cel - sprawić, by Rose była wolna i szczęśliwa. Jeśli mógł cokolwiek zmienić, chciałby zmienić właśnie ją. Tylko tyle i aż tyle.
Leżąc już w wodzie, dalej trawił wszystko to, co dotychczas się wydarzyło. Tylko że on, w przeciwieństwie do Rose, nie spędzał na kąpieli tyle czasu ani nie umilał go sobie połową paczki papierosów. W dodatku zaczynał się robić senny, a to świadczyło o tym, że zaraz nadchodził świt. Wychodząc z wanny przetarł włosy ręcznikiem i podszedł do umywalki, żeby poświęcić jeszcze kolejną chwilę zębom.
Wyszedł, ubrany w jakieś czarne dresy i czarną, luźną koszulkę. Zatrzymał wzrok na Rose.
- Kładę się, jak coś. - Obwieścił sennie jeszcze przed tym, zanim zniknie do sypialni.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 8 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 8 EmptyPią Sty 19, 2024 10:37 pm

    Rose była jak obraz. Czasami kolorowy, czasami wypłowiały. Niekiedy błyszczała oczyma pełnymi nadziei. Innym zaś razem tylko biało-czarną beznadzieją. Kiedy się uśmiechała, wszystko przejmowało jej blask. I wtedy stawała się najpiękniejszą kobietą na świecie. W tym małym, ograniczonym tylko do nich, świecie. W którymś momencie, choć nigdy nie uważała się za piękną, uwierzyła, że właśnie tak jest. Że jest kwiatem rosnącym na powierzchni księżyca. Że choć pokazała mu najbardziej zniszczony fragment swojej duszy, nawet potłuczona w drobne kawałeczki może lśnić jak złoto.
    — Co? — odpowiedziała machinalnie, w czasie gdy umysł przetwarzał informację.
    Zaraz spuściła głowę, by spojrzeć w miejsce, w którym wspomniane „świecące cycki” miałyby się znajdować. Rzeczywiście, materiał ręcznika, zwłaszcza przewieszony w tak niedbały sposób, stanowił średnie zabezpieczenie przed połowicznym negliżem. Może, gdyby ten nudyzm, skąpe odzienie albo jego brak, nie był dla niej tak naturalny, szybciej poczułaby, że w wyniku przytulenia osunął się na tyle, by od dłuższego czasu stanowić co najwyżej ozdobę.
    — Dziękuj Bogu, że nie oślepłeś — nakazała przekornie, poprawiając prowizoryczną osłonę – zdecydowanie lepiej, niż poprzednio. Nie była zawstydzona swoim ciałem, bo nie. Ale sposób, w jaki Sava zwrócił na nie uwagę, przemielone przez krzywe myśli, pozostawił po sobie gorzki posmak. Taki na końcu języka. Jak tran, który podawała matka, wciskając łyżeczkę nieomal do samego gardła. I najgorsze było to, że wtedy nie dało się tej goryczy zmyć nawet litrem wody spijanej prosto z kranu. Zaczęło się. Znów wpadli w wir schematów.
    Rozbawienie zgasło równie szybko, co się pojawiło. Cisza. O’Brien spojrzała na Savę, trzepocząc przy tym długimi rzęsiskami i uchylonymi, w gotowości do mówienia, ustami. Po sekundzie zacisnęła je w prostą linię, nagiętą jedynie w sprężeniu zwrotnym. Mikro ekspresja, niezauważalne sygnały. Rozkosznie.
    — Pewnie nie — mruknęła, odwzajemniając uśmiech, zupełnie tak, jakby ta ostra szpila, wżynająca się między zwoje mózgowe, wtłaczając nań impuls bólu, była ledwie muśnięciem.
    Róża chyba naprawdę była dobra w „udawanie”. Tak dobra, że linia, wyznaczająca granicę między prawdą a fikcją, stała się niewyraźna. Udawało, słowo klucz, jej się oszukiwać nawet samą siebie. Do czasu. Do czasu kiedy nieopatrzny zwrot, zbieg literek ułożonych w żart, nie został wychwycony przez chochlika, który w ciemnym kącie jej umysłu tylko czekał na okazję, by rozpocząć przemarsz chaosu.
    — Idź już zmyć z siebie te grzechy — podsumowała radośnie, wstając z kanapy. Rozmowę, a i owszem, ciągnęłaby choćby w nieskończoność, gdyby nie te pojawiające się znikąd, natrętne myśli. Musiała zająć czymś ręce, pozwolić, by Odobescu znikł z pola widzenia i zebrać się w całość, by móc poprawić kłódkę przy prętach, które trzymały pełne negatywnej energii bestie w ryzach. Albo chociaż spróbować.
    Skierowała się do kuchni, by nastawić wodę na wspomnianą wcześniej herbatę. Dwie porcje, należy zaznaczyć. Ten kubek, który ponownie pełnił funkcję naczynia, a nie popielniczki, przepłukała pod wodą. Drugi od razu wypełniła suszem. Odczekała sądną minutę, by napar nie trącał goryczą. Nadmierna temperatura mogłaby zaszkodzić nutom zapachowym. Z tak przygotowanym trunkiem wróciła do wcześniej zajmowanego miejsca i, oczekując, aż wyjdzie, rozejrzała się po pomieszczeniu. Ot, błądziła wzrokiem, wystukując na kolanie rytm znanej tylko sobie piosenki.
    Kiedy kąpiel mężczyzny została zakończona, a on sam pojawił się przed jej obliczem, podniosła spojrzenie. Dresy. Ktoś, kto je wymyślił, zasługiwał na order. Róża gwałtownie przesunęła oczyma na twarz Odobescu, ukrywając, że uwagę jeszcze sekundę temu zajmował nieco inny obszar jego ciała.
Kiwnęła głową.
    — Dobrze — powiedziała i przesunęła kubek z ciepłą cieczą w jego stronę. Zapach ziół uniósł się na obłoku, zastępując wszechogarniające nuty tytoniu. — Spokojnych snów S…Sava.
    Pamiętała, gdy jego imię było tylko imieniem. Wpadało na język bez żadnej głębokiej myśli, przesuwało się po wargach i wybrzmiewało w powietrzu niby odpad. Teraz jednak nie potrafiła wypowiadać go bez tej specyficznej barwy: ciepłej i miękkiej, otulającej, z dbałością o każdą literkę. Gdyby słowo to można było przyrównać do dowolnego przedmiotu – stałoby się watą cukrową. Słodkim puchem. Sava, cztery litery, niby nic, a nagle zaczęło przerażać jej usta, zajmować przestrzeń i łamać głos. Dlaczego?

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 8 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 8 EmptySob Sty 20, 2024 2:59 am

Sava nie pierwszy raz, ani ostatni raczył czarnowłosą takimi tekstami. Jak na byłego już komika z podejrzanej meliny, operował żartami niskich lotów. Bynajmniej nie miał zamiaru być uszczypliwy. Po prostu - żart. Odwrócenie uwagi najwyraźniej przyniosło zamierzony cel. Przemilczał, a w reakcji wypuścił jedynie powietrze nosem w delikatnym rozbawieniu.
Rzucił jeszcze w jej stronę krótkie spojrzenie, pozostając absolutnie nieświadomym tego, co zaczynało wzrastać w jej głowie. Tak naprawdę oboje niezbyt wiele się różnili od siebie. Żarty, jakimi ją karmił, były zwyczajnie dla zaczepki, ale też miały za cel ukryć negatywne myśli. Stawił więc na końskie zaloty, czy coś. Najwidoczniej dalej mentalnie znajdował się na poziomie nastolatka, który, żeby pokazać dziewczynie, że mu się podoba, ciągnął ją za warkocz.
- Grzechy? Na mnie nawet kąpiel w wodzie święconej nie pomoże. - Odparł gładko jeszcze na odchodne, nawiązując do jej słów, kiedy zabrał ją do kościoła. Niemniej, w środku, za zamkniętymi drzwiami, usta z powrotem zacisnęły się w prostą linię.
Kąpiel pomogła mu zebrać myśli. Odrobinę. Kiedy wyszedł i podzielił się swoimi zamiarami, Rose wystawiła w jego stronę kubek z ciepłą herbatą. Zanim to zrobiła, nie omieszkała spojrzeć po niższych partiach jego ciała. On z kolei zerknął na naczynie wypełnione gorącym naparem, a potem z dziwną nieśmiałością sięgnął po nie i spojrzał na Różę.
- ...Dziękuję... - Odpowiedział po krótkiej chwili, kiedy stał obok niej, podczas gdy ona siedziała na kanapie. Druga wolna dłoń powędrowała na jej ramię. Potem nachylił się, żeby pocałować ją w czubek głowy i po prostu odsunął się, znikając za drzwiami sypialni razem z herbatą.
Tak wyglądała miłość? Kiedy jedno z drugim nie krępowało się swojej obecności? I kiedy jedno drugiemu sprawiało drobne przyjemności? W momencie, kiedy Rose podała mu ten kubek, miał myśl, że nie zasługiwał na jej uwagę i troskę. Zapewne dlatego, że nigdy wcześniej nie doświadczył czegoś podobnego. A to, że ją pocałował... To był odruch. Coś, co było wynikiem nagle powstałej myśli, której nie zdążył nawet przefiltrować.
Usiadł na łóżku i upił dwa łyki herbaty, a potem odstawił na szafkę. Podszedł jeszcze do okna, by je zasłonić grubą zasłoną i za chwilę położył się na materacu, które wciąż pamiętało ich uprzednią noc. Gdy już leżał, dotarło do niego, że w pokoju unosił się zapach Rose. Kolejny znak, który uświadamiał Savie, że nie mieszkał sam i że ktoś znaczył jego codzienność swoją obecnością. Kiedy obrócił się na bok i wtulił twarz w tę poduszkę, na której wcześniej spała czarnowłosa, zapach nabrał na sile. Teraz jednooki nie potrzebował wiele czasu. Zamknął oko i szybko odszedł w sen. Tym razem, cudem, bez koszmarów. Cisza. Po prostu spokojny sen. Bez rumuńskich krzyków, przekleństw czy próśb o śmierć.
Obudził się kilka godzin później. Otworzył oko i od razu sięgnął po telefon, kiedy znowu ktoś do niego napisał. Skrzywił usta w niesmak i zastukał palcami w wyświetlacz, śpiesząc z odpowiedzią. Leżał jeszcze tak przez jakiś czas, zanim wstał. Dopiero po chwili zaczęło do niego dochodzić, że nie śnił o przeszłości.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 8 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 8 EmptySob Sty 20, 2024 9:30 am

    I tak po prostu, tuż po złożeniu pożegnalnego pocałunku w naznaczone poprzecznymi zmarszczkami czoło, zniknął bez zaproszenia do wspólnego oddania oddechów poduszkom i pościeli, powiedzenia „powodzenia” czy „baw się dobrze”. Niby nie miała żadnych podstaw, by liczyć, że w powietrze wpadnie propozycja i zawiruje w jej plastusiowych uszach, ale, mimo wszystko, w duszy prosiła, by tak właśnie się stało. Na nic to. Myślenie życzeniowe to za mało, by spędzić kolejne godziny u jego boku. Pewnie powinna była wyjść naprzeciw ciszy, butnie wpakować się pod koc i uzurpować należne jej miejsce. Problem w tym, że wcale nie czuła, jakby należało do niej. Była tu ledwie gościem, kimś, komu na kartach losu zapisano zniknięcie – prędzej czy później.
    Westchnęła i nachyliła się nad stołem, by sięgnąć kubek. Złożonymi w dzióbek usta podmuchała w powierzchnię cieczy i pozwoliła, by ciepło przesunęło się po tylnej ścianie gardła. W napoju brakowało miodu i cytryny, na upartego również rozmarynu. Niby w prostocie tkwi siła, ale zawsze ciągnęło ją w stronę „większych” doznań. W ten moment przypomniała sobie dawno zapomniane wspomnienie z zamkniętej już kawiarni, w której pracował za młodu Anthony; mieli tam najlepszy napar z bzu. Serio. Słodki, lepki, wykrzywiający niemal usta. Dąsała się, gdy wrzucali do niej ususzone kwiaty, bo wchodziły między zęby i utrudniały konsumpcję, a nikt przecież nie lubi, gdy tak podstawowa czynność, jak picie, sprawia kłopot. Nie była wyjątkiem od reguły i zawsze ostentacyjnie ściągała je łyżeczką. To, że przy tym ciskała iskrami w Olivię, tę piegowatą lafiryndę, to zupełny przypadek.
    Róża uśmiechnęła się gorzko, sama do siebie, sama w swoje wykrzywione, herbaciane odbicie. W tamtych czasach wszystko wydawało się prostsze. A przynajmniej jeśli przyrównać je do tych, które panowały obecnie. Była, jakby to ująć, młodocianą gówniarą bez opieki rodziców, przekonaną o słuszności umawiania się ze starszym chłopakiem, którego jedyną zaletą była hojność w dzieleniu się zakupionym, a później handlowanym, towarem. I to, że ich ścieżki, jej i Anthonego, złączyły się w jedną, wynikało jedynie z przypadku, wzajemnego czerpania z zasobów. Nigdy nie było tam miłości czy troski. Tylko głód uwagi. Coś, czego nauczyła ją matka. Ona też była głodna całe życie. Może tak to już było i Róża, niezależnie od mijających lat, miała zatracać się w czymś, co nie miało prawa istnieć.
    To, że związek z „byłym” od początku naznaczony był cuchnącą porażką, że te podjęte decyzje, zamieszkanie z nim i poczęcie dziecka, to najgorsze wyjście z patologicznej sytuacji, było oczywiste. Ale wtedy… Wtedy widziała inaczej, krótkowzrocznie wręcz. I gdyby miała tę wiedzę, którą zdążyła posiąść przez lata, nigdy nie zdecydowałaby się na pakt, który podpisała własną krwią. Sęk w tym, że czasu nie dało się cofnąć. Popełniła szereg błędów. Tak wiele błędów wynikających z braku perspektywy. Może… Sava też był błędem?
    Potrząsnęła głową, ucinając dalsze spekulacje umysłu i przeniosła uwagę na świecący ekran laptopa. Szatańskie urządzenie działające dzięki kablom, paskom, matrycom i Bóg jeden wie czemu jeszcze. Przesunęła palcem po monitorze, ale nic się nie wydarzyło. Sądziła, że tak właśnie działa to urządzenie – jak telefon. Pomyliła się. Spróbowała jeszcze raz, tym razem na kwadratowym, wyróżniającym się na obudowie obszarze. Rzeczywiście, coś się stało. Ale najgorsze było to, że nie wiedziała co dokładnie. Wyglądało tak, jakby zepsuła przedmiot, bo ekran rozbłysnął jeszcze mocniej dzięki kilkukrotnemu otworzeniu przeglądarki, mielącej stronę startową w nieskończoność. Skrzywiła się i nerwowo nacisnęła na guzik wyłączania, licząc, że problem sam się rozwiąże. Albo później, gdy mężczyzna wstanie, nie spostrzeże, że coś przy nim majstrowała. Odłożony w międzyczasie napar zostanie na stole do samego końca. Problemy z pamięcią krótkotrwałą Róży dawały się we znaki właśnie w takich momentach.
    Wstała i niewiele myśląc, zaczęła szukać środków czystości. Mieszkanie, choć nie będące w takim bałaganie, jak niegdyś, i tak wymagało odświeżenia. Na dobrą sprawę wystarczyłoby przetrzeć kurze, zamieść podłogę, odłożyć wszystko na swoje miejsce, ale ta wgrana w Różę potrzeba sterylności zwykle owocowała nadmiernym uwielbieniem do oblewania każdego kąta chlorem. Oczywiście, zdawała sobie sprawę, że specyfik potrafi odbarwić niektóre materiały, dlatego te z przezorności ominęła i uraczyła większą dawką szorowania.
    Po niespełna godzinie i salon połączony z kuchnią i łazienka błyszczały czystością. W powietrzu roznosił się zapach świeżo wypranych ubrań i, a jakże, chloru. Oh. Jeszcze tylko ostatnie szlify, czyli ułożenie książek w maluczkiej biblioteczce. Jedna obok drugiej, z małą przerwą na tę, którą wyciągnęła i zaniosła na stół obok kanapy.
    Gotowe.
    Ułożyła się wygodnie na kanapie i poczęła zatracać umysł w „The Lord of the Rings”. Straciła rachubę czasu i skończyła lekturę na… Pięćdziesiątej stronie. Dobry wynik jak na kogoś, kto omijał czytanie szerokim łukiem. Dobry jak na kogoś, kto zasnął, upuszczając otwartą książkę na własną twarz. Cóż, kartki pachniały tak dobrze, że nieopatrznie naznaczyła je śliną, nieświadomie wytaczającą się z ust. Nikt jej nie mówił, że dama powinna spać w ładnej pozycji i wyglądać zalotnie. I nie chrapać jak ostatni dziad.

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 8 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 8 EmptySob Sty 20, 2024 12:07 pm

Ta relacja była błędem. To, że Sava dopuścił do swojego życia Rose i zwierzył jej się z tego głównego sekretu, też było błędem. Im dłużej o tym myślał, kiedy jeszcze leżał w łóżku, tym bardziej dochodził do wniosku, że to wszystko doprowadzi ich donikąd - i to w tym najlepszym przypadku. Każdy scenariusz, który tyczy się ich przyszłości, jest tym mrocznym i zawiłym. Pozostawi po sobie coś więcej niż tylko posmak goryczy. Odnosił wrażenie, że wszystko sprowadzało się do śmierci. Jego, czy jej, czy ich obojga. Jeśli będzie chciał, żeby choć jedno z nich przetrwało i mogło wieść spokojne życie, będzie musiał wybrać.
I tak to się mieszało. Gorycz ze słodyczą. Czarne myśli ze wspomnieniem jej ust, wątpliwości z jej zapachem, stanowcze przekreślenie ich relacji w myślach z szybciej bijącym sercem, kiedy tylko o niej pomyślał. Nawet miłość musiała być skomplikowana. Nawet jeśli dawała powód do życia, w każdej chwili mogła go drastycznie pozbawić.
Jak co każdej - dla siebie - nocy spodziewał się koszmarów, podczas których rzuca się na łóżku i mówi dziwne rzeczy. Z tych oczywistych powodów nie zaprosił Róży do wspólnego odpoczynku. Przecież nie raz ją ostrzegał przed sobą w stanie snu.
We śnie śniły mu się ulice Bukaresztu. Ten specyficzny zapach z rana, kiedy piekarnie, które dopiero co się otworzyły, zaczęły wypiekać chleby. Dziwne, że mimo wszystkich nieprzyjemności spotkanych w życiu, i tak ostatecznie lubiło wracać się do dzieciństwa. Z kolei to było jednym z niewielu przyjemnych wspomnień, jakie pamiętał z tamtego okresu czasu. Zapach wypieków, kiedy chadzał się tą mniej zapyziałą dzielnicą, gdzie można było spotkać bardziej uczciwych ludzi, którzy pędzili z rana do pracy. Trzymając w dłoni kawałek rogalika, wyszedł z piekarni jako pierwszy, zatrzymując wzrok na psie siedzącym po drugiej stronie ulicy. Był czarnego umaszczenia, a ciemne oczy wpatrywały się w niego wnikliwie. Wzrastające uczucie niepokoju zostało przerwane przez matkę. Położyła dłoń na jego ramieniu i ponagliła, żeby iść dalej.
Obudziwszy się ze snu, sięgnął od razu po telefon. Kiedy wymienił już kilka wiadomości z Neilem aka Wrzodem Na Dupie, odłożył urządzenie na bok z pewną dozą zniesmaczenia. Po czasie tępego wpatrywania się w sufit do jego nosa doleciał specyficzny zapach chloru. Zmarszczył delikatnie brwi i, wiedziony zaciekawieniem, wstał. Schował wcześniej telefon do kieszeni dresów i wychylił się z sypialni. W całym salonie śmierdziało środkami czystości. Zrobił kilka kroków do przodu, kiedy zobaczył na kanapie wystające poza oparciem czarne włosy. Sprawczyni tego zapachu. I dźwięku.
Spała. Z książką na twarzy. Uśmiechnął się i złapał za lekturę, i odłożył ją na stół. Wzrokiem obejrzał po meblu, dostrzegając niewypitą herbatę oraz wyłączonego laptopa. Nic specjalnego. Podniósł rękę i podrapał się po głowie, a potem przeczesał włosy, chcąc doprowadzić je do jakiegokolwiek porządku. Było to trudniejsze zadanie z bardzo prostego względu - poszedł spać z wilgotnymi włosami, co odznaczyło się specyficznie odstającymi kosmykami na boki. Trudno. Na razie tego nie widział, więc mógł żyć w błogiej nieświadomości.
Sava poszedł po koc i nakrył Różę, która najwyraźniej nie chciała zmieniać swojego ubioru i chociaż zarzucić na siebie coś cieplejszego. Może naprawdę lubiła świecić cyckami, nic mu do tego. W sumie, teraz, gdy wątpliwości wciąż były nie wybudziły się ze snu, pomyślał, że to nawet na pewien sposób urocze, że nie czuła przy nim skrępowania. On w sumie przy niej też nie. Tak, jakby byli w związku kilka lat.
Właśnie... Związek. Kim oni byli dla siebie? Jednooki stanął nad kobietą i zamyślił się, wbijając w nią spojrzenie. Pierwsza myśl, która zwiastowała lawinę w głowie. Zaczęło się. Po kilku minutach wpatrywania się w śpiącą kobietę, jak ostatni zwyrodnialec, w końcu zabrał laptopa i poszedł z nim do sypialni, gdzie stało biurko i ułożył go na meblu.
Przeglądając internet w celu odwrócenia uwagi od powoli nachodzących go negatywnych myśli, pojawiła się również jedna. Z gatunku tych światłych. Wstał i skierował się do salonu z powrotem. Czuł ewidentną potrzebę podzielenia się swoim pomysłem, ale nie wiedział, czy ją budzić.
- Ej, Rose... - Mruknął, kiedy nachylił się nad czarnowłosą i potrząsając ją ostrożnie za przedramię. - Chcesz telewizor? - Spytał, kiedy wykazała jakiś znak odzyskiwania przytomności.
Bo tak przecież było czasem w życiu. W jednej chwili chcesz umrzeć i przekreślić wszystko, co budowałeś, a w drugiej - kupujesz sobie telewizor. A to, że w tym momencie jednooki przypominał trochę to dziecko, które o 22:00 przypominało sobie o tym, że potrzeba było zrobić zadanie z plastyki na następny dzień... Cóż.

Sponsored content
Mieszkanie Savy - Page 8 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 8 Empty


 
Mieszkanie Savy
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 8 z 10Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next
 Similar topics
-
» Messenger Savy
» Telefon Savy
» Mieszkanie Ce
» Mieszkanie Lori
» Mieszkanie Dimy

Skocz do: