Mieszkanie Savy
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next
Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 7 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 7 EmptySob Sty 13, 2024 4:07 am

Wzbierająca wcześniej irytacja w jednookim zrobiła swoje. Rose osiągnęła swój cel. Dotykiem i słowami rozdrażniła go do takiego stopnia, że wypełzła z niego żądza w swojej czystej postaci. Chciał ją posiąść jak najszybciej. Kochać ją tak, by balansowała między chęcią na więcej, a prośbą, by przestał. Pozwolił się zezwierzęcić, ba, nie miał nic przeciwko. Nie, kiedy pod sobą miał Różę. To ona wydobywała z niego wszystko, co najgorsze. I jednocześnie wszystko, co najlepsze. Ulegając własnym, skrytym fantazjom, zapomniał, że był wampirem. A seks z wampirem to niebezpieczna gra.
Obserwował malujące się emocje na jej twarzy. Widział tylko rozkosz i pożądanie. Nagość w miłości, tej, którą chciało się zapieczętować zbliżeniem, miała ten urok, że nakazywała wyzbyć się wszelkich masek. Niekontrolowane miny, skrzywienia ust - można by nabrać wątpliwości, czy Rose czuła przyjemność, czy jednak ból. Ale to był właśnie urok łączenia się w jedność. To właśnie była prawdziwa przyjemność, kiedy ciało oblegały takie fale podniecenia i przyjemności, że człowiek nie wie, co ze sobą zrobić. Ten widok mu schlebiał.
Sava przymykał oko w reakcji na narastające fale przyjemności. Wciąż jednak rzucał mgliste zerknięcia na jej wykrzywiające się w błogości usta, które wypuszczały z siebie cudowne pojękiwania. Wszystko po kolei potęgowało wrażenia. To, jak łapała się czegokolwiek wokół, żeby móc jakoś rozładować rozchodzące się po jej ciele fale. To, jak jej oczy odlatywały ku górze, ukazując białka. To, jak jęczała, a ciało wyginało się niekontrolowanie. To, jak zaczęła odwzajemniać ruch bioder, szybko przechodząc niewerbalnej prośby o mocniejsze doznania.
Wampir sam przegryzał policzki od wewnątrz, ale kiedy nogi Rose złapały go za pośladki, zmuszając do przyspieszenia ruchów, wypuścił z ust długi pomruk.
- O tak... - Wyszeptał wraz z wypuszczonym z przyjemności powietrzem. Tego typu zachęty potrzebował. Tempo, w jakim poruszał biodrami, zdecydowanie się zwiększyło i nabrało chaotyczności. Zamknął oko, skupiając się tylko na fizycznych doznaniach i dźwiękach, które oboje wydawali - tych na tle melodii ich własnych ciał, jakie wydawały podczas oddawania się grzechu.
Uchylił powiekę dopiero, gdy poczuł dotyk dłoni na swoich plecach. Przylgnął do niej bez oporu, opierając się łokciem o materac.
- Mhmmm... N-nie... Nie przestanę... - Odpowiedział drżącym głosem tuż przy jej uchu, całując ją zaraz po szyi. Krew w niej wrzała tak głośno, że nie mógł oprzeć się przed złożeniem kilku pocałunków. Jedną dłonią złapał ją za rozgrzaną pierś i ścisnął. Błądził nią przez chwilę po ciele, to ugniatając jędrną krągłość, to skórę poniżej. Zaraz przeniósł rękę na jej podbródek i przyciągnął do siebie, chcąc złączyć ich wargi w łapczywy pocałunek i raz jeszcze wsunął język w jej usta. Poczuł metaliczny posmak. Słodki, kuszący. Savę przeszedł dreszcz, a tęczówka zalała się czerwienią. Smak spowodował, że jeszcze bardziej się nakręcił. Całował czarnowłosą tak, jakby chciał ją pożreć. A to, że rozdzierała mu właśnie skórę na plecach, cóż, było jedynie kolejną przyjemnością. Nie wiedziała jeszcze, że w wampir skrycie lubował się w masochizmie. - Boże, Rose... Jesteś... Taka cudowna... - Wyrwało mu się z ust, kiedy się oderwali od siebie. Podniósł się, żeby oprzeć się na kolanach, a jej nogi zarzucił na swoje ramiona. Potrzebował czuć ją bardziej. Nachylił się do przodu, żeby oprzeć się ponownie rękami o materac. Zaczął kolejną część spektaklu, chcąc pogłębić ich doznania. Naparł na nią mocniej i szybciej, wbijając się w poprzednie tempo. Tym razem czując, że członek obijał się o samo dno pochwy. Fale przyjemności zwiększyły swoją intensywność po ciele, zmuszając go do płytkiego, szybkiego oddechu i wydał z siebie kilka stłumionych jęków. Co jakiś czas zerkał na nią mętnym wzrokiem, upewniając się, że Rose czuła to samo.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 7 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 7 EmptySob Sty 13, 2024 2:06 pm


Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 7 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 7 EmptySob Sty 13, 2024 5:58 pm

Między nimi trwała dziwnego rodzaju walka o dominację, której jednooki nigdy nie chciał przegrać. Tylko że on nie myślał, póki co, o jej zakończeniu. Na razie był zbyt pochłonięty lubieżnym pocałunkiem, podczas którego badał jej usta. Zmuszał języki do wspólnego tańca. Zaciskające się mięśnie na jego przyrodzeniu wymuszały na nim drżące oddechy, którymi raczył ją prosto w wargi. Dotyk w okolicach potylicy nie był już straszny. Nie teraz, kiedy wampira umysł został zawładnięty pierwotnymi żądzami. Jedyne, co czuł, to przyjemność z tych prób, w których oboje starali się chłonąć siebie nawzajem jeszcze bardziej. Ocierał się o nią, o jej ciepłe ciało, czuł rozgrzane piersi na swoim torsie. Czuł też jej wnętrze, które pulsacyjnie zaciskało się na penisie.
Ktoś mógłby stwierdzić, że tak długo wzrastające pożądanie może zostać nieodpowiednio przeciągnięte. Wtedy oczekiwania łatwo przerastają rzeczywistość. Zdawać się mogło, że i Rose, jak i Sava, byli spragnieni tej bliskości i długo czekali na danie upustu swojej żądzy. Jednak w ich przypadku, nie skończyło się szybkim, rozczarowującym dopełnieniem grzechu. Kochali się tak, jakby to nie był ich pierwszy raz, a ostatni.
Wampir otworzył oko, czując presję na szyi, jaką wywarła na niego udem. Uśmiechnął się delikatnie, wypuszczając powietrze z ust i poruszył się, żeby opaść obok. Uległ jej, zresztą, nie pierwszy raz tej nocy. Znowu mruknął cicho, kiedy kobieta wspięła się na niego, łącząc ich ciała z powrotem. Poderwane i przyciągnięte dłonie do bioder od razu zacisnęły się na skórze, wywierając presję na czarnowłosej, pomagając wprawić w ruch. Zacisnął zęby, wypuszczając z ust stłumione jęki. Momentami przesuwał dłońmi niżej, po udach Róży i kierował wyżej, żeby wbić palce w pośladki. Spoglądał na nią spod przymkniętej powieki, czując tę niezwykłą uległość i bycia zdominowanym. Każda wersja czarnowłosej działała na niego z niezwykle silnie, a sposób, w jaki teraz na niego patrzyła... Mógł się jej oddać bez zająknięcia, co właśnie teraz robił.
Zaciskające się palce na jego szyi wzbudziły w pierwszym odruchu zaskoczenie, choć dość słabo przebijało się ono poprzez zamglony umysł pragnieniem i żądzą. Odchylił nieco głowę, spoglądając na nią jeszcze przez chwilę spojrzeniem proszącym o więcej. Nawet jeśli był wampirem i nie dało się obejść faktu, iż nie potrzebował tlenu do życia, tak ten rodzaj dotyku motywowany objęciem nad nim kontroli był niezwykle podniecający. Poderwał jedną rękę i okrył dłonią tę, która teraz zaciskała się na jego tchawicy. Docisnął, prosząc tym samym o mocniejsze wrażenia. Palce drugiej dłoni - tej wciąż spoczywającej na jej biodrze - jeszcze raz wbiły się w skórę i dociskał ją w rytm coraz mocniej dla podkręcenia wrażeń.
Gdy już opadła na niego i wyszeptała te słowa, zwieńczając je muśnięciem wilgotnym, ciepłym językiem tuż przy uchu, zaśmiał się cicho.
- Lubisz się... Drażnić, co...? - Wysapał, odginając posłusznie głowę, żeby przyjąć pocałunki na szyi. Rose zaraz wróciła do jego ust, a on zgodził się na ponowne złączenie warg. Tym razem to ona lubieżnie napierała, a on z trudem oddawał to, co dawała mu czarnowłosa. Do momentu, w którym nie poczuł smaku krwi.
Zmiana barwy tęczówki już wcześniej zwiastowała nadchodzącą tragedię. Otworzył oko, których wzrok wyraźnie wskazywał na to, że nie było już śladu po świadomości. Owszem, Sava dotychczas z dwóch wewnętrznych wilków próbował tego jednego utrzymać w ryzach. Na całą trójkę nie było miejsca. Żądza bliskości i krwi tworzyły bardzo niebezpieczną kombinację, w których jedno podkręcało drugie. Dlatego złapał ją za podbródek i ścisnął, nie pozwalając się jej odsunąć. Całował, a raczej, zlizywał krew, która zaczęła wypływać z zaciętej rany na języku. A że źródło skończyło się szybko, a pragnienie nie zostało ugaszone, rękę przeniósł na szyję czarnowłosej.
- Chcę cię spróbować... Rose... - Wymruczał zaniżonym tonem i przeniósł ustami, żeby polizać ją po szyi, jako zapowiedź tego, co nadchodziło. Bez czekania na odpowiedź po prostu rozchylił usta, żeby zaczepić kłami o skórę. Drżał z ekscytacji. Druga dłoń dalej masowała ją po udzie, czasem zaczepiając o półdupek i zmuszając tym samym do kołysania biodrami. Chciał ją czuć całą. Smakować ją pod każdym względem. Wgryzł się, nie mogąc się powstrzymać po tej słodkiej, chwilowej degustacji, którą przed momentem został uraczony. Słodki smak krwi Róży rozlał się po gardle, a on po prostu pił, nie przejmując się swoim napadem łapczywości.
Prawdziwe uniesienie było właśnie teraz. Gaszące pragnienie złączone z bliskością kobiety, którą kochał. Chore, dziwne, nienormalne i przerażające w pewien sposób, ale Sava stracił głowę. O tyle dobrze, że wciąż ją rozpoznawał. W końcu oderwał się od niej i, całe szczęście, nie trwało to długo. Zaraz to, co miało nadejść, przykryło wampiryczne zapędy. A on nie był w pełni świadomy tego, co zrobił. I nie chciał wracać na ziemię, dalej czerpiąc z bliskości z Różą.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 7 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 7 EmptySob Sty 13, 2024 11:29 pm


Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 7 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 7 EmptyNie Sty 14, 2024 1:08 am

Później nie było już żadnej myśli w głowie Savy, która zasygnalizowała mu, że czarnowłosa się przestraszyła zmiany w jego zachowaniu. Nawet wyszeptane imię nie przywróciło go na ziemię. Mężczyzna kochany, tylko że wampir. Wada, która powinna była przekreślić ich relację od samego początku. Przez którą powinien był się wycofać dla jej dobra. Przez którą nigdy nie powinien był zagościć w jej życiu. Może jednak Watykan miał rację. Bronić ludzi przed nadprzyrodzonymi, bo ci, z natury tracili kontrole. Musieli walczyć z czymś silniejszym niż instynkt namawiający do reprodukcji. Do ilu już tragedii doszło w mieszanych związkach, gdzie drugą osobą zawsze był człowiek? Łowcy nie istnieli bez powodu. Sava był zwierzęciem. A bynajmniej nie człowiekiem.
Na nic były jej próby odepchnięcia. Złapał ją w pułapkę swoich ramion. Otulił ją, nie dając możliwości ucieczki. Nie pomógł też krzyk, który wydobył się z gardła kobiety. Ten odbił się echem w głowie, w której panowała pustka. Kontrolowały nim żądze. Podświadomie wiedział, że miał w swoich ramionach Różę i że z nią się kochał. Wszystko to było bardziej instynktownym ruchem niż świadomym czynem. Zupełnie, jak dorosłe koty, które całe życie pamiętają zachowania jeszcze za czasów bycia kocięciem i używały ich w nie do końca wiadomym dla nich celu.
Rose smakowała cudownie. Jak najlepsze, najdroższe wino. Jeden z lepszych doznań smakowych, jakie przyszło mu skosztować, to na pewno. Szczególnie, że była to krew osoby, którą kochał. Żołądek napełniał się powoli krwią, a przyjemne ciepło rozeszło się po całym ciele. To z kolei spotęgowało uczucie w dolnych partiach jego ciała. Wbijał opuszki palców w skórę Róży, a kiedy się oderwał, żeby zlizać krew wciąż wyciekającą z rany, zamknął oko. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że przez moment Rose sama, z własnej woli, przytrzymała go za głowę, żeby zachęcić go do głębszego wgryzienia się.
Dopiero kiedy wysapała słowa, które zwiastowały nadejście orgazmu, cząstka świadomości jednookiego wróciła. Zaraz po tym poczuł, jak mięśnie wokół przyrodzenia zaczęły się zaciskać w inny sposób niż wcześniej. Częściej i bardziej chaotycznie. Zwolnił tempo w reakcji na te silniejsze doznania. To wystarczyło, że wkrótce sam zaczął szczytować. A wraz z tym, złapał duży haust powietrza, żeby zaraz dyszeć ciężko jej do ucha. Fale orgazmu doprowadziły go do drżenia i sam nie kontrolował tego, co się z nim działo. Niezgrabnym ruchem przetarł swoje usta z krwi, jakby gdzieś podświadomie wiedział, że dalej miał je ubrudzone. A kiedy już to zrobił, odchylił się, żeby móc złapać Rose znowu podbródek
- C-co ty.. Ze mną robisz... Kobieto... - Wysapał z trudem prosto w usta czarnowłosej i znowu przywarł do jej warg. Nie patrząc na to, że dalej, mimo wszystko, miał je we krwi. W końcu zakochała się w potworze. I ten potwór z niego wypełzł w pełnej okazałości. A teraz, w takim stanie, nie panował nad sobą. Nie przejmował się, kim teraz stał się w jej oczach. I czy zaczęła się nim brzydzić. Najprościej było założyć mu, że najwyraźniej nie, skoro nie przerwała tego wszystkiego. Skoro dalej tu była, chcąc doprowadzić ich grzeszną zabawę do końca. Tylko, że nie myślał nawet, jak wyglądał. Zupełnie, jakby teraz był całkowicie pogodzony ze swoją naturą.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 7 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 7 EmptyNie Sty 14, 2024 2:02 am


Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 7 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 7 EmptyNie Sty 14, 2024 3:03 am

Seks był dopełnieniem ich miłości i danych obietnic - szczególnie tych niewypowiedzianych na głos. Sava, wciąż pogrążony silnymi falami przyjemności, które wywołały w nim spięcie każdego mięśnia w ciele, chciał czerpać z tego stanu jak najwięcej. Jak najdłużej. Dyszeli sobie nawzajem do ucha, później do ust, spijając z siebie niewypowiedziane pochlebstwa.
To wkrótce zaczęło gasnąć. Po orgazmie przychodziło zmęczenie i błogi spokój. I tylko dzięki niemu Sava nie zwariował od razu, kiedy uderzyła w niego rzeczywistość. Jego spojrzenie robiło się coraz bardziej świadome. Zawiesiłby na niej wzrok, ale czarnowłosa opadła na niego, a on uniósł ramię, żeby ją objąć i przycisnąć do siebie. Zapach krwi coraz bardziej zaczynał uderzać do nozdrzy. Gdy do niego dotarło to, co zrobił, zamlaskał głośno, odczuwając smak szkarłatu w ustach. Nieco panicznie i niespokojnie przyłożył dłoń do jej rany, ale nie dotknął jej, w ostatniej chwili ogarniając, że mogłoby to przysporzyć więcej bólu. Zawiesił wzrok na suficie, a rękę z powrotem położył na plecach czarnowłosej.
Kiedy wypowiedziała te słowa, poczuł mrowienie w brzuchu. Dawno tego nie czuł, o ile w ogóle kiedykolwiek...
- Te iubesc, Rose... - Wyszeptał i przez chwilę ścisnął ją mocniej w ramionach. Niestety, przez nachodzące go wątpliwości, nie był w stanie w całości cieszyć się tą chwilą. - Słuchaj... Ja... Krwawisz, przyniosę ci plaster. - Powiedział w splątany sposób, choć z wyraźnym żalem w głosie. Seks wśród dwójki ludzi nie kończył się dziabnięciem ze strony drugiego partnera. Tutaj... Cóż. Stało się. Stracił tę kontrolę, o której wspominał Róży na każdym kroku, jeszcze zanim jej wyjawił, kim naprawdę jest. - Poczekaj chwilę. - Dodał zaraz i poruszył się, co miało zasugerować jej, że chciał wstać. A kiedy zeszła z niego, podniósł się z łóżka. Usiadł na brzegu i wplótł palce we włosy, chcąc je ułożyć. Potem wstał, ściągając z siebie zużytą prezerwatywę i skierował się do salonu.
Nie było go chwilę. Wrócił zaraz z gazą i plastrem, po czym przysiadł obok Rose. Nie był w stanie spojrzeć jej w oczy, bo bał się, że znowu zacznie na niego spoglądać z obrzydzeniem. Co z tego, że jeszcze przed chwilą powiedziała, że go kocha.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 7 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 7 EmptyNie Sty 14, 2024 4:08 am

    Róża po raz pierwszy od dawien dawna dostrzegła migoczące światło na horyzoncie. Pod przymkniętymi powiekami pojawiały się piękne obrazy, których opisywanie byłoby grzechem i groziłoby pokrzyżowaniem planów przez los. Wszystkie były z udziałem Savy – i te dobre, i te złe. Chciała nacieszyć się nimi w samotności własnej wyobraźni, bo tylko tam była wolna od paskudnej rzeczywistości. Nie mogła sobie przypomnieć czy kiedykolwiek czuła się równie dobrze. Równie bezpieczna i pewna własnych decyzji. I, jasne, problemy, które trapiły ją wcześniej, wciąż były obecne; nie zniknęły. Ale na ten krótki czas, kiedy mózg w pełni oddał się przyjemnym dreszczom, mogła pozwolić sobie na luksus snucia nierealnych planów. One i tak, niezależnie od tego, co nastąpi, rozmyją się jak morska bryza o poranku, a na razie…
Słuchaj... Ja... Krwawisz, przyniosę ci plaster.
    A tak, rzeczywiście… Dopiero teraz poczuła ściekającą w stronę obojczyka strugę krwi. Ciepłą. Gorącą. Może nawet wrzącą. Ból, oczywiście, nie ustał. Cały czas palił w tym samym miejscu. Bo, w przeciwieństwie do wampira, jako człowiek potrzebowała znacznie więcej czasu na regenerację rozepchanych kłami tkanek. Bywa. Wymamrotała coś niezrozumiałego i w pełni pozbawionym gracji, czy świadomości, ruchu przesunęła rękoma na splot słoneczny Savy i wzniosła się na drżących rękach, po raz kolejny czerpiąc przyjemność z bardzo powolnego unoszenia ud. Pokusa ponownego opadnięcia na biodra mężczyzny była spora, ale ta, która obejmowała nakrycie się kołdrą i wpadnięcie tyłem głowy na niedbale rozłożone poduszki – jeszcze większa. Potrzebowała odpoczynku, złapać spokojny oddech, a w najlepszym scenariuszu – i jednego, i drugiego. Dlatego padła w – dosłownie – losowym miejscu.
    Kiedy wrócił, wciąż miała zamknięte powieki, a na jej twarzy gościł błogi, lekki uśmiech. Na oślep dotknęła najbliższej części ciała Odobescu; pleców, uda albo ramienia. Nie było to dla niej jakkolwiek istotne, bo każdą z nich mogła pogładzić i tym samym zapewnić własny umysł, że mężczyzna był obok, że nigdzie nie poszedł, że zostanie tu na całą noc w pościeli, która wciąż pachniała błogością.
    — Te i…ubesc, sunt biiiine — wymamrotała z widoczną dumą z zapamiętania obu zwrotów, jak zwykle próbując przy tym oddać tonację. Tyle że nawet pomimo starań, brzmiała po prostu jak rodowita Brytyjka z silnie zakorzenionym akcentem, typowym dla Birmingham. Prawie jakby recytowała starą powieść albo miała zaraz stać się bohaterką Peaky Blinders. O ile podczas seksualnych uniesień mogło to brzmieć kusząco, tak teraz… Co najwyżej zabawnie. Ale! Starało się dziewczę.
    Przekręciła się na bok, tak, by móc spotkać się z nim spojrzeniem. Sęk w tym, że on wcale nie spoglądał w jej stronę. Rozchylone powieki Róży próbowały wrócić do poprzedniego stanu, ale, na razie, udawało jej się odpierać atak Morfeusza. Świadomość powróciła w moment, w którym w umyśle zakorzeniła się idea, jakoby Odobescu żałował tego, co się stało. Uśmiech znikł. Nie zostawił po sobie nawet śladu. Jakby nigdy go tam nie było. Cóż, szybka zmiana nastrojów była specjalnością Rose.
    — Zrobiłam coś… nie tak? Ja... — zapytała drżąco, chyłkiem lustrując dłoń, którą niedawno przyciskała do szyi. Dziwne uczucie.

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 7 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 7 EmptyNie Sty 14, 2024 4:38 am

Miał obawy. Sporo obaw. One lubiły przychodzić i psuć wszystko, co dobre. Jakby nic, co było dobre, nie mogło po prostu trwać zbyt długo. Róża brzmiała na zmęczoną i bliską zaśnięcia - w przeciwieństwie do Savy, który tak naprawdę otrzymał sporą dawkę energii. Owszem, z początku był zmęczony, ale naprzeciw niemu przychodziła wampirza witalność. Więc to, że i również jego ciało zdobił pot, nie miało to wcale przełożenia na rzeczywistość. Zmęczenie mijało z każdą minutą. Dlatego zastanawiał się, czy jeśli kobieta nie przemyśli tego wszystkiego na trzeźwo... Czy jeśli po odpoczęciu przez kilka godzin w objęciach Morfeusza, nie zrozumie, że to, co się stało jej nie przerośnie. W końcu, zdecydowała się uprawiać miłość z istotą, która żywiła się krwią.
Kiedy już wrócił, na dźwięk jej słów, mimowolnie się uśmiechnął. Niemrawo, ale to, jak mówiła zaspanym tonem, było na swój sposób urocze.
- No pięknie, Różyczko. - Parsknął krótko. - Nałożę teraz plaster, więc... Nie ruszaj się. -  Oznajmił łagodnie, przykładając gazę i nakrywając go plastrem na ranę Rose. Zrobił to najdelikatniej, jak tylko potrafił. Chwilowy uśmiech na jego twarzy zaraz przygasł. Mimo to, nie odsuwał się od niej, szczególnie, że sięgnęła go ręką, kładąc dłoń na udzie. Ostrożnym ruchem odgarnął włosy z jej twarzy.
Wlepił w nią spojrzenie dopiero wtedy, gdy padło pytanie. Sava otworzył szerzej oko i pokręcił od razu głową przecząco.
- Nie. - Zaczął i położył się obok. - Straciłem kontrolę. O to chodzi.- Przyznał otwarcie, jak na dorosłego człowieka przystało. A że Rose zdawała się nadal nie wykazywać żadnych oznak, iż zaczęła się nim brzydzić, położył się obok niej. Przysunął do niej niepewnie. Dalej, mimo wszystko, pragnął ciepła jej ciała.
- ...Postaram się bardziej nad sobą panować. - Zapewnił przyciszonym tonem, kładąc rękę na jej przedramieniu, przejechał dłonią powoli po skórze, a zaraz przyciągnął ją do siebie, żeby przywarła do jego torsu. Chciałby powiedzieć więcej, ale nie wiedział, jak ująć w słowa to, co miał na myśli. Rozmawianie o wampiryzmie dla niego było trudne, nawet gdy miał styczność z innym nadprzyrodzonym, a co dopiero z Rose. Ona wykazywała się nagłą cierpliwością wobec tego, z czym wypadało jej się teraz mierzyć. Wolał zachować ostrożność, ale nie mógł jej winić za to, jak się zachowywała wcześniej i że się go bała.
- Kocham cię... - Powiedział przyciszonym głosem po krótkiej chwili namysłu. - ...I nie chcę cię stracić.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 7 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 7 EmptyNie Sty 14, 2024 2:20 pm

    Świadomość, że całe życie odbijała się od jednej porażki do drugiej, była gorzką pigułką, którą trudno było jej przełknąć. Utracona duma i szacunek względem samej siebie – tego nie dało się naprawić. I tak: była pełna niepokoju, zmartwień, napełniona bólem i gasnącą beztroską. Ale, podobnie jak niegdyś, nie mogła dostrzec sensu w okazywaniu tego. Czy nie lepiej było korzystać z chwili, momentu, nim ponownie przyjdzie czas garbienia się i lękania rzeczywistości? W tym wszystkim i tak liczyła się tylko miłość. Coś, czego pragnęła całe życie, nigdy nie otrzymując nawet krzty. Wzbraniała się przed nią, by dziś, właśnie teraz, tylko dzięki niej móc oddychać. Wybrała bliskość wampira. I będzie wybierać całą resztę pozostałych dni, jeśli tylko jej na to pozwoli. Problem w tym, że magia zawsze działa na krótko. Większość ludzi chce tylko tych, których nie mogą mieć. Inni zaś zostają echem. I, kto wie, może i Sava stanie się chochlikiem odbijającym z dźwiękiem po ścianach – w przypadku Róży nic nie było oczywiste. Miała w sobie chaos. Była chaosem. Zlepkiem zaprzeczeń i potwierdzeń.
    — Mmm — mruknęła w nieskładnym akcie zgody, układając się tak, by mógł dosięgnąć pulsującej rany. Skrzywiła się, czując dotyk materiału. Nie było to przyjemne, ba, wolałaby, by zostawił nakłucia w spokoju i ich nie dręczył, bo każdy ruch na posiniałym już obszarze odtwarzał ból na nowo. Cóż, mimo że to Sava był powodem nieprzyjemnych doznań, wyglądało na to, że zranił się bardziej, niźli swoją ofiarę. Róża nie chciała, by czuł się źle. Oboje przyczynili się do konsekwencji, jakie na nich spadły. Chciałoby się nawet powiedzieć, że była w tym układzie zdecydowanie winna, niż on – świadomie, mimo ostrzeżeń, postanowiła trwać przy jego boku. Przylgnąć, gdy tylko znalazł się obok, opleść ramionami, nakryć łydką i nie pozwolić, by ruszył się choćby o centymetr.
    Jedną z dłoni ujęła palce Odobescu. W każdym wieku, o różnej porze dnia i nocy człowiek potrzebuje, by ktoś go potrzymał za rękę. Często wystarczy lekki uścisk, muśnięcie opuszków, albo chwilowe napełnienie ciepłem. Tak. Tylko tyle i aż tyle, by dodać otuchy, by dać znak „jestem, nigdzie się nie wybieram”.
    — Sava… To… To, co się stało — zaczęła, gdy myśli wpadły w wolniejszy nurt. Wszystko, co powiedział, zostało w ciszy przetworzone przez senny umysł. I może spokój, jaki przy tym wszystkim wykazywała, był alarmujący, ale to właśnie dzięki niemu mogła przepracować własne trwogi i zmartwienia, pragnienia i troski. Po raz pierwszy, być może, porozmawiać. Ale tak naprawdę: ze wzajemnym zrozumieniem i otwartością. — …Jest częścią ciebie. Nigdzie się nie wybieram. I… nie chcę, żebyś udawał kogoś, kim nie jesteś. Ja… przyzwyczaję się. Nie bolało… aż tak, wiesz? Czy to pomaga? Czy… Jakby… Uspokaja? Jakie to uczucie? Chcę zrozumieć.

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 7 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 7 EmptyNie Sty 14, 2024 3:05 pm

Przyszedł czas na rozmowy. Coś, czego nie lubił, jak na dorosłe dziecko przystało. Nauczony doświadczeniem wiedział, że zwykle obierały one jedyny scenariusz, w którym oboje ludzi kończą skłóceni. Tylko, że to musiało nadejść - chwile, gdzie jedno z drugim nie może milczeć, inaczej zaczną się wzajemnie karmić goryczą niewypowiedzianych słów.
Przyjął jej bliskość i ciepło. Wypuścił powietrze nosem, kiedy wtuliła się w niego, oplotła, a palcami jednej ręki złączyła ich dłonie. Poczuł ulgę. Pomimo tego, co się stało, dalej chciała przy nim trwać i dalej to okazywała. Zamknął oko i pozwolił chłonąć zapach czarnych włosów. To również uspokajało. Zaraz został zalany pytaniami, na które ciężko było odpowiedzieć. Uchylił powiekę, wbijając wzrok w pustą przestrzeń, wyraźnie rozmyślając.
- Ciężko stwierdzić... - Wyszeptał w końcu, próbując sobie przypomnieć każdy stan utraconej kontroli. - ...Zdarzało się, wcześniej, że nawet nie pamiętałem tego, co działo się w trakcie, kiedy traciłem kontrolę. Ale głównie przypomina to stan, w którym staję biernym obserwatorem tego, co robi ze mną pragnienie krwi. Żadnej myśli, uczuć... Nic. Zupełnie, jakby coś odbierało na chwilę człowieczeństwo, żeby zrobić ze mnie... Zwierzę. - Powiedział szczerze i przełknął głośno ślinę. Odruchowo ścisnął mocniej dłoń Róży, przekazując podświadomie, że bał się tego, co mówił. Bał się siebie. - Utrata kontroli zawsze wiąże się z pragnieniem krwi, więc napicie się jej może je ugasić... Tylko, że... W historii było już mnóstwo przypadków, w których wampir w związku z człowiekiem stracił nad sobą kontrolę. Łatwo jest przesadzić... Łatwo o tragedię... - Mówił, a jego głos zaczynał brzmieć coraz bardziej beznamiętnie. Wyparcie. Jedyna słuszna droga, by nie dać pogrążyć się paskudnym emocjom. - Może jeśli będę pilnować ilość przyjmowanej krwi, będę w stanie chociaż przerywać w odpowiednim momencie, zanim się zapędzę... Nie wiem... - Zaczął dywagować chaotycznie, błądząc wzrokiem po ścianie. Czuł się nieswojo, mówiąc o Róży jak o potencjalnym jedzeniu i jednocześnie partnerce, a o ugryzieniach mówić jak o przypadkowych, niefortunnych incydentach fizjologicznych. W głębi duszy po prostu wiedział, że to chore. Ten układ. A że Rose się na niego godziła - sama w pewnym sensie musiała mieć nierówno pod sufitem. Ale, między innymi, za to ją kochał.
- To wszystko przez to, że poczułem krew, kiedy się całowaliśmy. I... Koniec. Chyba musiała ci się zrobić rana gdzieś na ustach. - Dodał po chwili, przypominając sobie ostatnie, co pamiętał przed utratą kontroli. Słodki smak i pragnienie wypełnienia nim całego gardła.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 7 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 7 EmptyNie Sty 14, 2024 4:44 pm

    Róża widziała, słyszała i czuła, że Sava się waha: powiedzieć czy nie powiedzieć. Sęk w tym, że nie miał wyboru. Podobnie jak i ona. Teraz, jak nigdy przedtem, był najlepszy czas, by wyjaśnić wszystkie wątpliwości, ułożyć puzzle i zdefiniować życie na nowo. Przecież… Tym właśnie był ten moment – początkiem, pustą kartką, którą mogli zapisać zupełnie inaczej, niż przedtem.
    Słuchając Odobescu, zauważyła, że im więcej wyjaśniał, tym lżej było przyjąć jej kolejne informacje. Tak jakby z każdą wzmianką, potworna natura traciła na znaczeniu, na aktualności. Nazwany strach nie miał już tak wielkich, łypiących złowieszczo oczu. Może ta rozmowa właśnie temu służyła: kiedy rozsunął ciężkie kotary, pozwolił, by wejrzała w nieznane dotąd aspekty, przestały być one jedynie ciągiem przerażających wymysłów w głowie. Wychodziły na wierzch i malały, a O’Brien orientowała się nagle, jaki jest ich prawdziwy wymiar. Mogła je jeszcze raz obrócić w myślach, jak monetę, i przeanalizować. Zrozumieć, co jest czym. Co jest prawdziwym zmartwieniem, a co tylko błahostką. Co szczęściem, a co tylko ułudą. Co ryzykiem, a co kuszącą pokusą.
    Poderwała głowę i ujęła policzki mężczyzny w obie dłonie. Przez chwilę wpatrywała się w gasnące coraz wyraźniej źrenice Odobescu. Tracił nadzieję. Marniał. A ona… Ona czuła się zupełnie inaczej, jakby była na przeciwnym biegunie; pełna wiary w to, że jeszcze może być, jeśli nie dobrze, to chociaż jakoś.
    — Nawet jako człowiek byłeś zwierzęciem. Nie możesz stać się tym, czym już byłeś. — zauważyła dość prostolinijnie. Może prymusem nie była, to oczywiste, ale udało jej się zachować szczątkowe informacje ze szkoły. Poza tym… Stado myśli biegało radośnie pod zmęczonym wszystkim i niczym umysłem. Rozbijały się od skrajności do skrajności, od złych i dobrych porównań, płynęły rzeką o wartkim strumieniem, tak, że z trudem zachowywała płynność mówienia. Chciała powiedzieć tak wiele, że usta nie nadążały za słowami, przez co jąkała się co jakiś czas, robiła pauzy, uzupełniała zapasy powietrza. — Pamiętam wieczorną audycję w radiu, to… Był chyba wywiad… Tak, wywiad. Opowiadali o naprawdę paskudnych rzeczach, jakie dzieją się na fermie kurczaków. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale… Wiesz, myślę, że nie różnimy aż się tak bardzo. Ludzie chcą mięsa, a wampiry krwi, prawda? I… Wszyscy w tym układzie robimy coś, co nie jest do końca moralne. Sprawiamy cierpienie słabszym, bez pytania ich o zgodę. Nie wiem… Czy to brzmi logicznie? …Każdy ulega jakimś pokusom. W czym niby twoja jest gorsza od…— ucięła, nie chcąc wplatać w rozmowę ‘Mole. Nie było to jakkolwiek potrzebne, by po raz kolejny przypominać mu, że była prostytutką. Była. Słowo klucz. Szybko zastąpiła pierwotne uzupełnienie zdania czymś zupełnie innym. — …Mojej?
Westchnęła ciężko i zatrzymała się, orientując, że plecie od rzeczy. Nie potrafiła przekazać własnego rozumowania. W głowie miało ono jeszcze jakiś sens, ale kiedy tylko przyszło do wypowiedzenia go na głos. Cóż, marne to wyglądało.
    — Sava, chcę cię tylko dla siebie, całego, rozumiesz? — zaczęła, widocznie poważniejąc. Wciąż trzymaną dłonią Odobescu przesunęła między własne piersi. Tak, by czuł, jak spokojnie bije jej serce. —  …Nieważne ile będę musiała za to zapłacić, bo wszystkie rany się goją… Prędzej czy później. Ból… Też znika. Nie zgadzam się na to, żebyś musiał komukolwiek sprawiać cierpienie bez pytania o zgodę. Nie, kiedy… Kiedy ja... Po prostu. Jakoś to ułożymy, tylko musisz mi zaufać, a przede wszystkim sobie.

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 7 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 7 EmptyNie Sty 14, 2024 5:52 pm

Nie miał wyboru i musiał spojrzeć jej w oczy, kiedy poderwała się do góry, żeby ująć jego twarz w dłonie. Patrzył na nią z pozorną obojętnością, która chciała zakryć powoli rozpalające się w źrenicach wątpliwości. Jednak, nie mógł ukryć tego, że ten kolejny rodzaj dotyku wzbudził w nim też nadzieję.
- Rose... - Mruknął i spojrzeniem uciekł w bok. Nie mógł zaprzeczyć jej słowom, ale brzmiały one... Naiwnie. Nie chciał mówić tego na głos. Po prostu, nie był małym, naiwnym chłopcem, któremu można było wmawiać bajki o tym, że prawdziwa miłość wyleczy wszystko. Nie rozwinął swojej myśli i wrócił do niej spojrzeniem, kiedy mówiła dalej. Słuchał ją uważnie.
I musiał przyznać, że w tym też była racja, czy jakaś logika.
- Tylko, że ty nie jesteś kurczakiem hodowanym na mięso. - Zauważył z lekką dozą sceptyczności w głosie. Nie wiedział, czy powinien był dalej ciągnąć swoje wątpliwości, ani sprowadzać zapał Rose na ziemię. Niestety, w przypadku Savy, górę brało realistyczne myślenie. - Wiem, o co ci chodzi. Ma to jakiś... Sens. Tylko, że... Musisz wiedzieć, że ludzie wybierają, którym słabszym będą sprawiać cierpienie, a których będą uważać za przyjaciół. Natomiast ty dla mnie... W jednej chwili będziesz kobietą, którą kocham, a w drugim niczym innym, jak pożywieniem. - Wyszeptał i wyswobodził się delikatnie z jej ujęć, żeby wcisnąć policzek w poduszkę. Całe szczęście, że kosmyki włosów przykryły część twarzy, bo podświadomie potrzebował ucieczki. Nie lubił przyznawać się do słabości, to jasne. - ...A to jest bardziej niż przerażające. - Dodał bardzo cicho.
Rose jednak brnęła w zaparte. Sava dał powieść swoją dłoń między jej piersi, więc zerknął na nią wyczekująco. I kiedy w końcu wypowiedziała to, co chciała, jednooki milczał. Znowu, zastanawiał się, co powiedzieć. Problem w tym, że nie był w stanie zaufać jej ani tym bardziej sobie. I z tym drugim będzie największy problem. Na wzajemne zaufanie potrzeba pracować, nie raz wieloma miesiącami, czy latami. Natomiast jeśli chodzi o samego siebie... Stan psychiczny Savy pozostawiał wiele do życzenia i był tego świadomy. Po części.
- Masz rację... - Powiedział w końcu, wzdychając nieznacznie i po prostu sam wcisnął się w zgięcie jej szyi. - Jakoś to ułożymy. - Dodał jeszcze, składając subtelny pocałunek na skórze. To nie tak, że absolutnie nie brał pod uwagę tego lepszego scenariusza, w którym oboje zaczynają wieść sielankowe życie. Po prostu... Nie dało się, tak od razu, zmienić. Swoje podejście, poglądy, życie... Nie zamierzał się poddać, a pocałunek miał świadczyć o wyrażeniu chęci brnięcia w ich relację.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 7 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 7 EmptyNie Sty 14, 2024 6:57 pm

    Zwykle ich wspólne chwile były jak burza: gwałtowna wichura i deszcz z gradem, coś zbyt wielkiego, by tym kierować, a zarazem zbyt silnego, by przed tym uciec. Ale jak podczas każdej ulewy, zdarzały się też chwile wytchnienia. I to był właśnie ten jeden z nielicznych momentów, kiedy zmęczony umysł Róży unikał nagłych emocji. Mówiła zupełnie spokojnie. Jak człowiek, który leży na ziemi i czuje się bezpieczny, bo nie może spaść niżej. I tak, po prostu, było. Nie miała do czego wracać. Za drzwiami jego mieszkania nie było już niczego pięknego. Żadnego powodu, dla którego warto było brać kolejny wdech.
    Jedynym pewnym punktem na osi życia stała się bliskość jego chłodnych dłoni, przyjemny w brzmieniu głos i usta, które, zdaje się, znała już lepiej niż własne. Gdyby jej to odebrał – rozpadłaby się jak sylwetka bez kości, utrzymywana jedynie skórą. Stała się od niego, cokolwiek by nie powiedzieć, uzależniona. Chory, toksyczny układ, do którego pędzili jak opętani, najwyraźniej nie zdając sobie sprawy, że w całej tej wyimaginowanej wolności wciąż byli niewolnikami przeżytych traum. A że umiejętność rozumienia własnych emocji, zachowań i motywów u Róży leżała niżej, niźli godność – cóż. It is what it is.
    — Rzeczywiście, brakuje mi piór — odparła z krzywym uśmiechem, siląc się na rozpędzenie gęstej atmosfery. Ciężka rozmowa w ciężkim stanie. Paradoksalnie tylko to pozwalało ją prowadzić. Sądząc po ostatecznym wyniku wszystkich poprzednich – powinni odbywać je zawsze wtedy, kiedy: zaćpają, wyżyją się w łóżku, któreś będzie chciało ze sobą skończyć. Niepotrzebne, oczywiście, skreślić. Może wystarczy jedno z trzech, któż to wie.
    Kąciki ust kobiety opadły w moment, w którym się od niej odsunął. Bycie… Karmą, ledwie kawałkiem mięsa. Dopiero gdy zaznaczył to tak dobitnie, uświadomiła sobie, jak to w ogóle brzmi. Naiwnie. Z drugiej jednak strony, wciąż opierała się o podstawową wiedzę na temat jego „rasy”. Nic więc dziwnego, że wiele absolutnie pokręconych, bynajmniej nie łatwych, spraw spłycała do prostych procesów, którym mogła zapobiec. Płonne nadzieje. Tyle czasu byli obok siebie i nie zrobił jej krzywdy, a przez te okoliczności nieświadomie wytworzyła w sobie wyobrażenie, jakoby mógł się kontrolować. Przynajmniej do pewnego stopnia. Nie była obiektywna i mimo wszystko, nawet odrobinę świadoma w j a k i e niebezpieczeństwo się pcha. Do tego trzeba perspektywy.
    — Spróbuj choć raz spojrzeć na to wszystko moimi oczami — poprosiła, dokładając do czułego zwrotu z ukrytym nań przekazem ruch palców na ramieniu – lekki, gładzący, po prostu przyjemny. — Czy mam wybór, jeśli chcę mieć cię obok bez wyrzeczeń? Nie. Czy… Jest inna opcja? Nie, na ten moment nie. Musimy zaakceptować, że tak po prostu jest i przestać z tym walczyć.
    Myśli O’Brien biegły utartymi ścieżkami. Opierała wszelkim zmianom, rozsądnym czy nierozsądnym, pozostającym w sprzeczności ze wpojonymi przez lata patrzeniem na świat, a w dodatku była święcie przekonana, że podejmuje dobrą decyzję. Dziwne rzeczy, te nawyki. Ludzie nigdy nie wiedzą, że je mają. A nawet jeśli zorientują się, że stale kręcą się w kółko, to jak ten chomik – jedynie szybciej przebierają nogami.
    — Powiedz… Dlaczego udawało ci się to kontrolować? Może… jest w tym jakaś reguła? Może… Jest tak, jak powiedziałeś i można temu zapobiec z wyprzedzeniem?

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 7 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 7 EmptyNie Sty 14, 2024 7:27 pm

Rozrzedzenie atmosfery odrobinę jej się udało. Sava przewrócił okiem i pokręcił nieznacznie głową w dezaprobacie. Jednak bardziej niż zniesmaczony słabym żartem - był nieco rozbawiony. Wewnętrznie, bo bynajmniej nie chciał tego teraz po sobie poznać. Nie był to odpowiedni czas na dowcipy.
Pod wpływem delikatnego ruchu opuszków palców czarnowłosej przeszedł go delikatny dreszcz. Rose robiła wszystko, by nie uciekał od niej wzrokiem ani myślą. Mówienie o wampiryzmie było wstydliwe, a kiedy ona siliła się na słowa, cóż, czuł po prostu skręt wewnątrz siebie. Jednak musiał to jakoś przetrwać.
- Rzeczywiście... Chyba na ten moment... Chociaż, może...? Nie, nie ma żadnej innej opcji na razie. - Powstrzymał się przed powiedzeniem na głos myśli, która uderzyła go nagle. I tak za dużo mu się wymknęło. Jednakże, przemiana Rose w wampira byłaby jakąś opcją, prawda? Tylko, że... Bardzo by tego nie chciał. Nie chciał pozbawiać jej człowieczeństwa ani skazywać ją na poczucie, iż w każdej chwili mógłby zawładnąć jej wolą, bo tak musiałyby wyglądać jej początki bycia krwiopijcą. W ogólnym rozrachunku, więcej było argumentów na nie. Multum wręcz.
- Wiesz... - Mruknął, chowając jeszcze bardziej twarz w zgięciu jej szyi. Trudnych pytań ciąg dalszych. W dodatku Rose brzmiała dalej przepełniona nadzieją. Chyba nic nie zmieni jej podejścia. Sam nie wiedział, czy to dobrze, czy źle... Jeśli miałby spojrzeć egoistycznie - owszem, chciałby, żeby się go nie bała i trwała przy nim. Z drugiej, jeśli istnieje ryzyko, że coś jej zrobi... - ...Wcześniej unikałem relacji z ludźmi. Trzymałem się z innymi nie-ludźmi, bo wiedziałem, że w razie czego, szybko się poskładają do kupy. Tak naprawdę, miałem sporo wpadek. Reguły nie ma, poza jedną... Jeśli doprowadzę się do głodu, rzeczywiście, mogą się stać straszne rzeczy. - Wyjaśnił cicho. Nie odchylał głowy, nie chciał widzieć jej wyrazu twarzy. Miał wrażenie, że z każdą odpowiedzią odpędzał jej optymizm, mimo że teraz starał się wyjaśnić wszystko z racjonalnej strony. Chciał powiedzieć coś więcej, ale wahał się, bo powiedział już sporo. A dołożenie kolejnego problemu, kiedy Rose mogła potrzebować czas na przetrawienie kolejnego mogłoby się skończyć nie za wesoło. No i wiązałoby się to z tym, że musiałby opowiedzieć nieco o okolicznościach swojej przemiany. I podejściu do krwi.
- Jest jeszcze jedno... - Zaczął w końcu i urwał, zastanawiając się, jak ubrać to wszystko w słowa.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 7 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 7 EmptyNie Sty 14, 2024 8:04 pm

    — …M-może? — powtórzyła za nim z tonem przepełnionym nadzieją, że jednak coś jest, jakaś szansa, coś, na co wpadł już teraz i rozwiąże wszelkie trapiące ich problemy. Ale… Nie. — Trudno, znajdziemy rozwiązanie. Może nie teraz, nie jutro… Na pewno jakieś istnieje.
    Róża przez chwilę poczuła się p r a w i e wyjątkowo – być tą, której nie unikał. Ale kowadło rzeczywistości szybko uderzyło ją między oczy. To nawet nie była kwestia wyboru, a przymusu. Po prostu, chcąc uniknąć ryzykownych „akcji”, wyalienował się od innych, skrył w towarzystwie własnego gatunku. Może była dla niego tylko pluszowym misiem, marnym zastępstwem dawnego życia, kimś na tyle obłąkanym, że nie uciekał. Westchnęła ciężko, rozpracowując kark. Naprawdę nienawidziła tej rodzącej się za każdym pieprzonym razem goryczy. Jakby nie mogło być choćby na chwilę po prostu dobrze, błogo i przyjemnie. Tak, jak wtedy gdy się kochali, gdy nie miała szansy pobrać oddechu, a co dopiero rozmyślać nad tym, dlaczego w ogóle „ona”. Nie żałowała złożonej mu propozycji, ale powoli zaczynała czuć, że sprawy mogą się mieć zupełnie inaczej, niż to sobie wyobrażała. Podobnie zresztą świat nadprzyrodzonych istot, który w ciasnym umyśle ograniczyła tylko do wampirów.
    — Rozumiem. Przynajmniej… Próbuję zrozumieć — powiedziała bez wyrazu, ponownie przymykając powieki. Jej usta nie były już wygięte ani w smutku, ani w radości. Prosta, pozbawiona jakichkolwiek emocji, linia. Sen byłby dobrą ucieczką od tłumaczenia się z pojawiających myśli, od tego, że powoli zaczynała czuć się jak desperatka, nad którą się zlitował tylko dlatego, że była wystarczająco głupia i naiwna. — Szybko poskładają do kupy? Co masz na myśli?
    No tak. Przecież ta „regeneracja”, umiejętność otrzymywana w darze za ludzki żywot była dla niej nieznana. Właściwie wszystko, co nie było ujęte w popkulturowym kanonie (który znała mniej niż bardziej), należało jej, jak pięciolatkowi, przedstawić w uproszczonej formie. A to tylko utrudniało rozmowę. Z kimś, kto znał specyfikę gatunku, pewnie szłaby znacznie przyjemniej. A tak? Musiał się męczyć, czego kompletnie nie zauważała, choć już dawno zrozumiała, iż wcale nie miał ochoty na bycie tym, kim był.
    — Co takiego? — zapytała, podnosząc i siebie, i kołdrę, która okrywała co „wstydliwsze” części ciała. Tak, jakby ta niedokończona sentencja była na tyle alarmująca, by wykrzesała z siebie jakieś nieuświadomione pokłady energii. Informacji było bardzo dużo, a i tak chowało się coś „jeszcze”. Sądząc po toku rozmowy, zapowiadało się na chłodny prysznic negatywów, które tak bardzo starała się od siebie odpędzić. Cóż, chciała poczuć się lekko, ale Sava ciągnął ją za kostki i przyszpilał do gruntu. Potraktowała „jedno” jak plaster, który należało zerwać jak najszybciej. Dlatego z niecierpliwością dodała: — Mów Sava. Co… jeszcze?

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 7 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 7 EmptyNie Sty 14, 2024 8:43 pm

Sava skinął głową. Przez chwilę jeszcze wahał się, czy nie powiedzieć tego pomysłu na głos, ale... Póki co, powstrzymał się.
Nawet nie wiedział i w życiu by się nie domyślił, co zrodziło się w głowie Róży. Jedynie wyłapał zmianę w tonie jej głosu. Nic poza tym, bo przecież ta zmiana mogła znaczyć wszystko i jak najbardziej była ona na miejscu. Atakował ją faktami o sobie. Weszła w coś, czego nawet nie była świadoma, a może zaraz zechce się jednak wycofać. Szkoda tylko, że po tym wszystkim; po tych uniesieniach i wspólnym szczytowaniu w łóżku.
- Nie-ludzie szczycą się lepszą zdolnością do regeneracji. - Odpowiedział zupełnie prosto i, w tej jednej kwestii, tonem wskazującym na to, jakby powiedział najzupełniejszą oczywistość. Bo dla niego tak było od dwudziestu lat. Już nawet powstrzymał się od skomentowaniem, że jeśli będą żyć pod jednym dachem, to Rose skończy z tyloma dziurami na ciele, że będzie przypominać sitko, a nie człowieka. Przerażająca wizja.
Chciał się skryć, ale czarnowłosa postanowiła poderwać się i spojrzeć na niego, kiedy on właśnie pragnął ucieczki. Skoro jednak pozbyła go tej opcji, obrócił się na plecy i zerknął na nią ukradkiem. Przybrał twarz bez wyrazu, próbując odciąć emocje od tego, co chciał powiedzieć. Wewnętrznie dalej go skręcało na myśl, że mówił o sobie tak dużo.
- Przemiany wśród wampirów polegają na tym, że ten, który przemienia, może mieć władzę nad wolą tego, którego przemienił. A ja zostałem przemieniony przez wyjątkowe ścierwo, które cały czas doprowadzało mnie do głodu. Nie będę opisywać, jak. To nieistotne. Natomiast robił to z dla zabawy. I do dzisiaj zostały we mnie pewne schematy, którym podświadomie ulegam. Doprowadzam się czasem do głodu. Po prostu... Chcę, żebyś to wiedziała. - Wyjaśnił obojętnie, kierując tępe spojrzenie w sufit.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 7 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 7 EmptyNie Sty 14, 2024 9:28 pm

    — Jak bardzo lepszą? — drążyła. Koniec końców, każda informacja to szansa na wymuskanie odpowiedzi, rozwiązania. Nie potrafiła oddzielić ziarna od plew, bo, uwaga, jako człowiek kompletnie nie zdawała sobie sprawy z tego, co było istotne w tym procesie, a co nie. Dlatego chłonęła wszystko jak gąbka w nadziei, że przy odpowiednio wielkiej ilości wskazówek zagadka sama się rozwikła. Szkoda, że życie nie było takie proste. Ani trochę.
    Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w twarz Savy – tępo, jakby wyłączono jej zasilanie, a ona sama zdolna była jedynie do mrugania. Odwróciła głowę w przeciwną stronę i zabrała obie dłonie, by w ten moment przepływu myśli, wymęczyć skórę wokoło paznokci: podważała ją, rozsuwała, drażniła do stopnia, w którym co mniejsze fragmenty oddzielały się od całości. Nawyk, o właśnie. Miała ich całkiem sporo. Ten akurat był o tyle niewinny i pospolity, że łatwo było go pominąć, nie dostrzec, gdyż zwykle miała idealnie opiłowane paznokcie, wycięte błonek i starannie położony lakier. Teraz, cóż, kolor wyszczerbił się przy krawędziach, nie błyszczał w świetle, a sam stan palców wołał o pomstę do nieba. Cóż, zestaw do pielęgnacji zostawiła w ‘Mole. Podobnie jak wszystko, co udało jej się zgromadzić przez całe dorosłe życie.
    Nie wiedziała co odpowiedzieć, o ile jakakolwiek myśl, która zrodziła się w jej umyśle, byłaby właściwa. Powróciła posmutniałym spojrzeniem na leżącego obok mężczyznę. Sam fakt, że cierpiał, w zupełności wystarczył. „Ścierwo” – nie wydawał się nazywać tak byle kogo, raczej doprawdy podłe kreatury. Mogła sobie tylko wyobrażać, czego doświadczył, a czego nie. A i tak starała się ograniczyć obecność bolesnych obrazów z nim w roli głównej. Usta Róży same obrały kształt odwróconego uśmiechu.
    Westchnęła i zsunęła głowę na poduszki, by po sekundzie znów przylgnąć do torsu Savy i przyciągnąć go do siebie. Blisko. Tak, jak jeszcze chwilę temu, może bardziej. Tyle że po erotycznych uniesieniach pozostało tylko wspomnienie i nawet wtedy, kiedy musnęła palcami udo Odobescu, nie było w tym ruchu nawet śladu chęci na dogrywkę. Ot, jedynie próba maskowania ścisku w żołądku i wzrastającej niepewności, bo o tym, że sam dążył do stracenia kontroli, nie wspomniał. A to zmieniało naprawdę wiele.
    — Co... wtedy… Ze mną? Czy ja… mogę cię zmusić do…tego? — początek pędu myśli i przyśpieszonego tętna. Nie mogło być spokojnie. No gdzież. Zawsze coś musiało się spieprzyć. Zaczęła się motać, rozbijać, kruszyć. — Co, jeśli… teraz straciłbyś kontrolę na całego?… Co, jeśli zatnę sobie palec, albo...?

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 7 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 7 EmptyNie Sty 14, 2024 10:07 pm

- Cóż... No, lepszą. Zależy też, o jakim rodzaju nie-człowieka mówimy. Jednak, przeważnie, rany na ich ciałach zrastają się szybko. Widziałaś już, co moje potrafi. - Odpowiedział pod przypływem tej nagłej śmiałości, która tak naprawdę była pozorna i starała się ukryć rzeczywiste emocje, jakie nim targały. - ...Dodatkowo, przeważnie są silniejsi, więc na wypadek utraty kontroli, szanse w walce są w miarę wyrównane. Czego nie można powiedzieć o ludziach. To jest główny powód, dla którego lepiej się nie ujawniać przed człowiekiem. Kruchość. Tendencje do krwawienia. - Dodał nieco markotnie. Z jego perspektywy, jako wampira, który siedział w tym świecie już dwadzieścia lat, niektóre rzeczy stały się codziennością i oczywistością. Czasem omijał wzmianki o najbardziej podstawowych rzeczach, bo już nie był w stanie spojrzeć z perspektywy kogoś nieuświadomionego.
Rose, mimo wszystko, dalej próbowała się zbliżyć. Ponownie przylgnęła do niego, kładąc głowę na torsie. Objął ją ramieniem i westchnął, słysząc jej puls. A potem pytanie.
- Możesz... W sensie... - Splątał się w związku z wizją, w której Rose na siłę próbowała podać mu krew na łyżeczce, jak niemowlakowi. Coraz częściej łapał się na myśli, jak bardzo związek wampir x człowiek musi być chorym układem. - Teraz mam powód, żeby tak nie robić. Wcześniej było mi wszystko jedno. Nie chcę, żebyś musiała się przejmować tym, czy... Ja... Nie jestem dzieckiem. - Podsumował nagle, zakańczając zdanie z dziwną nutą goryczy. Dyskomfort wywołany tym, że głównym tematem było spożywanie krwi znowu wyszedł na wierzch. I to jeszcze w takim kontekście, jakby Rose miała być teraz rzeczywiście jego niańką.
Natomiast na jej kolejne urwane pytanie spiął się w sobie.
- Nie... - Pokręcił głową od razu, wypierając wizję złego scenariusza. - Gdyby zapach krwi miał mnie doprowadzać do absolutnego braku kontroli, nie wychodziłbym z domu. To nie do końca tak działa... Mówiłem już. Przy zadbaniu o odpowiednią ilość krwi, takie drobnostki nie stanowią problemu.

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 7 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 7 EmptyNie Sty 14, 2024 11:17 pm

- Też... - Mruknął. - Znaczy, tak, hierarchia wśród wampirów, w pewnym sensie, istnieje, ale miałem na myśli też innych nieludzi. Wampiry nie są jedyne na tym świecie. - Sprecyzował to, co miał wcześniej na myśli, nie przemyślając do końca tego, że tej wiedzy mogło być na raz za dużo dla Róży. - Ale może zostawię to na inny raz... Co ty na to? - Spytał, kiedy odniósł słuszne wrażenie, że Rose zaczęła czuć się za bardzo przytłoczona informacjami.
Sava kiwnął głową, ale najchętniej zapadłby się pod ziemię. Dawno nie zżerało go takie silne uczucie wstydu. To był ten jeden z naprawdę niewielu momentów, w którym odnosił wrażenie, że gdyby nie wampiryczna bladość, wstyd objawiłby się czerwienią na policzkach.
Spojrzał na nią, czując, że kobieta poderwała się, żeby na niego spojrzeć.
- Teraz jest odpowiednia. - Odpowiedział bez wahania, choć wciąż wstydliwie. - Przepraszam za to... - Mruknął, zerkając wymownie na jej ranę na szyi. - Trochę inaczej ma się sprawa, kiedy czuję smak krwi. Wtedy jest ciężej. Ale... Miałaś rację... Na pewno da się znaleźć odpowiednie rozwiązanie tej sytuacji. - Wyjaśnił markotnie i sięgnął w jej stronę ręką, chcąc jeszcze raz przyciągnąć do siebie i zamknąć w ramionach. Po tej rozmowie zaczynał dochodzić do wniosku, że najwyższa pora się ogarnąć. A przynajmniej spróbować. Dla niej.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 7 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 7 EmptyNie Sty 14, 2024 11:54 pm

    — ...Co? — odezwała się w końcu po zdecydowanie za długim, nerwowym trzepotaniu rzęsami nad rozszerzonymi do granic możliwości, zszokowanymi oczyma. Wampiry nie są jedyne na tym świecie, powtórzyła w myślach i momentalnie zatracała się w ponurej wyliczance najbardziej paskudnych stworzeń znanych jedynie dzięki popkulturze. I gdyby nie propozycja Savy, chyba wstałaby i wyszła: ilość wiedzy do przyswojenie przerastała możliwości i tak maluczkiego umysłu Róży, w dodatku spowolnionego przez — Tak… Tak zróbmy. Już i tak wszystko zaczyna mi się mieszać. Nawet… Chyba… Nie chcę wiedzieć.
    Słysząc przeprosiny, odruchowo sięgając palcami w miejsce ukłucia. Nadal bolało, a obszar wokół zdążył przyjąć zielono-purpurową barwę, cóż, zawsze łatwo łapała siniaki. Nie tylko za sprawą klienteli ‘Mole, ale po prostu – taka uroda. W dodatku miała wrażenie, że mogłaby objąć napompowaną żyłę palcami.
    — N-nie szkodzi, to... nic. I.. Mam już pewien pomysł, ale nie wiem czy w ogóle ma sens — powiedziała bez przekonania. — Sava, jak często musisz…? …Nawet nie wiem jak to nazwać; pić, jeść...? — To pytanie wydawało się naturalną kontynuacją, a właściwie zwieńczeniem, nocnej rozmowy na doprawdy trudne tematy. Sen zmagał ją coraz mocniej, a przez ogólne osłabienie i ścisłe przyleganie do niego ciałem jeszcze ciężej było jej odtrącać niewolące ramiona Morfeusza. Bała się, że kiedy rankiem otworzy oczy wszystko zniknie, że nie będzie go obok, a przez to odwlekała potrzebę organizmu w nieskończoność dzięki kolejnym, i kolejnym pytaniom. Szczególnie, że wizja wspólnego snu wydawała się słodka i nierealna.

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 7 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 7 EmptyPon Sty 15, 2024 12:15 am

Jej zmieszanie szybko potwierdziło to, czego się zaczynał domyślać.
- Rozumiem. Jasne. - Kiwnął nieznacznie głową, słysząc jej ton głosu i lekkie splątanie. Dobrze pamiętał swoją reakcję, kiedy się dowiedział o tym nadprzyrodzonym świecie. Tylko, że on obudził się w nim jako wampir.
Powoli zaczynał być zmęczony psychicznie tematem spożywania krwi. Usta wygięły mu się w nieznaczny grymas, kiedy wypuścił powietrze nosem. Naturalna reakcja, której nawet nie przemyślał.
- A bo ja wiem, jak to nazwać... - Mruknął ponuro. - Faktem jest, że potrzebuję pić krew, żeby nie umrzeć. Czy... Nie wiem, jak to nazwać, skoro teoretycznie nie żyję. To jest magia, Rose. Klątwa, która zmusza mnie do picia krwi kosztem życia wiecznego. - Dodał zaraz, starając się utrzymać łagodny ton. - O jaki pomysł ci chodzi? - Spytał zaraz, wracając do tego, co powiedziała Rose jeszcze wcześniej. I kiedy tak ją złapał za ramię, przyciągnął ją do siebie, chcąc tym samym z powrotem sprawić, by nie musiała przyglądać się, jak jego twarz czasem wyginała się w dyskomforcie. Po prostu, mógł uciec. Ale też chciał jej bliskości, tak po prostu. Szczególnie, że dalej byli nadzy i mogli czuć siebie nawzajem w całości.
Położył dłoń na jej potylicy i przyciągnął do siebie, zmuszając ją do zatopienia twarzy w jego szyję i oparł podbródek o czubek głowy. Drugą ręką zaczął bawić się jej włosami. To, że Rose powoli traciła siły, było dla niego jasne.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 7 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 7 EmptyPon Sty 15, 2024 2:53 am

    Róża najbardziej ze wszystkiego bała się, o właśnie, zirytowania Savy, tego, że ponownie zaczną sobie skakać do gardeł, zamiast rozmawiać i, rzeczywiście, szukać rozwiązania na coś, co sprawiało kłopot i jemu, i jej. W przeciwieństwie do Odobescu wolała oszczędzać sobie bólu. Ten rodzaj, cóż, nie należał do przyjemnych, ba, był jednym z najbardziej przeszywających, jakich doznała. Na samą myśl o powtórce, rana na szyi paliła jeszcze mocniej. A mimo to, bez większego zawahania zgodziła się, by czerpał z jej ciała, by dziurawił wysuszoną skórę, zostawiał po sobie ślady zawsze wtedy, gdy zajdzie taka potrzeba. A on? Wciąż ją otrącał. Jakby to nic nie znaczyło. Jakby miał takich jak ona na pęczki, tylko w lepszej, nadprzyrodzonej formie.
    Westchnęła, nic nie odpowiadając na długi wywód mężczyzny, bo była zbyt pochłonięta zduszaniem rodzącej się pod sklepieniem żeber frustracji. Rozbiła się przy tym od świadomej myśli, że temat wampiryzmu jest dla Savy po prostu trudny, do tej, która obejmowała własnoręczne przyklejenie sobie łatki „opcji” – takiej, z którą rozmowa cieszy tylko do tego momentu, kiedy dzięki niej można coś otrzymać: seks, krew. Wszystko to już oddała. Stała się więc nieprzydatna, zbędna, niewarta wytłumaczeń i możliwości zapoznania się z tym, z czym, chcąc nie chcąc, będzie musiała się mierzyć.
    I nie musiała długo główkować, właściwie wcale, by spaczony latami prostytucji mózg Róży nasunął najbardziej prymitywny sposób na wyciszenie i wtłoczenie w Odobescu uczuć, które mogłaby z niego spić. Jak sukkub, którego dotyk zawsze działał kojąco. Jej natomiast jedynie zmiękczał, często chronił przed wyrokiem pełnym przemocy, a odpowiednio dawkowany dawał nadzieję na lepsze traktowanie. I choć na poziomie świadomym nie traktowała Savy jak klienta, kogoś, z kim toczyła handel wymienny, tak… Miłość za oddanie. Czułość za seks. Uwaga i uczucia za ofiarność. Przynajmniej nie były to pieniądze, które nijak nic nie zmieniały w jej życiu. Dobre i to, prawda?
    Doskonale wpasowana w jego ciało, poruszyła swoim tak, by, rzecz jasna, zupełnym przypadkiem otrzeć się swoim wszędzie tam, gdzie wywołałoby to jakikolwiek efekt. Opuszkami palców przesunęła po pośladkach, lędźwiach, ostatecznie kończąc na plecach. Wyrysowywała na nich kolejne literki z alfabetu: a, b, c… Później, oczywiście, liczby. Na tyle długo, by pierwsza fala wzrastającej złości Odobescu rozbiła się i straciła na sile.
    — Porozmawiamy o tym, i o wszystkim innym rano… Znaczy, później, jak wstaniemy. Muszę się z tym przespać i na spokojnie poukładać w głowie… — wyszeptała półprawdę, wtłaczając w całość sprytną ilość flirtu. Na tyle mało, by nie rozdrażnić go bardziej, niż zdążyła, na tyle dużo, by kusić i przestawić umysł na milszy obszar rozumowania. Znów: nawyki. — Nie przepraszaj — mruknęła beznamiętnie z trudem dusząc w sobie chęć do przeciągłego ziewnięcia.
    I chociaż często tęskniła za spokojnym snem, a nawet bardzo często, i zdążyła się już do tego uczucia przyzwyczaić, to tym razem, w jego ramionach, było ono dojmujące, obezwładniające, zalewające sobą wszystkie inne pędzące w głowie myśli. Tęsknota, po prostu, męczyła. A i tak, na ten moment, nie potrzebowała wiele, by ledwie zaproszona do złożenia powiek na linię wodną, poddała się temu bez zająknięcia. Marzyła się o byciu gdzie indziej. Byciu tam, gdzie nie sięga wzrok. Tam, gdzie nie istniały zmartwienia. Byciu tam, gdzie ich nie dosięgną, gdzie wszystko jest jasne i klarowne, proste. Gdzie nie czułaby się ze sobą tak źle. Tak... nijak. Gdzie potrafiłaby na dłużej niż parę godzin uwierzyć, że naprawdę ją kocha, że to bezinteresowne, niepodszyte żadnym interesem. Nawet nie musiał dawać jej żadnego powodu do wątpliwości, by sama, koniec końców, zaprosiła je do swojej głowy.
    — Zostaniesz ze mną? …Nie chcę spać sama… jeść… nie chcę być sama Sava — wydukała, prawie nieświadomie, ostatkiem sił, gdy organizm zaczął wyłączać kolejne funkcje. Mózg był, jak zwykle, ostatni.


Ostatnio zmieniony przez Rose O'Brien dnia Pon Sty 15, 2024 5:06 pm, w całości zmieniany 2 razy

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 7 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 7 EmptyPon Sty 15, 2024 1:47 pm

Jednooki, gdy tylko ją do siebie przyciągnął, zrozumiał, że mógł zabrzmieć nieco... Źle. Irytacja zawsze lubiła psuć chęci porozumienia. Słowa utkwiły mu w gardle i nie mógł wydusić z siebie przeprosin. Westchnął, przejeżdżając ręką po jej plecach, kiedy do niego przylgnęła. Miał teraz wyrzuty sumienia, które powoli narastały. I za cholerę nie wpadłby na to, do jakich wniosków właśnie dochodziła Róża.
Przełknął głośno ślinę, kiedy czarnowłosa poruszyła się w taki sposób, by otrzeć się biodrami o jego. Zamknął oko, czując przesuwającą się po plecach rękę, która wkrótce zaczęła kreślić jakieś znaki na skórze. Rzeczywiście, ten dotyk zadziałał na niego uspokajająco. Nie licząc, oczywiście, zbędnego erotyzmu nadanego do tych gestów. Jednooki nie miał teraz najmniejszej ochoty na tego typu zabawy.
- Jasne... - Odpowiedział i otworzył oko. - Słuchaj... Przepraszam, za ten ton. Rozmowa o tym trochę mnie przerasta... - Powiedział cicho to, co zamierzał tak naprawdę od samego początku, gdy zaczął mówić nieco poddenerwowany tą sytuacją. Teraz, gdy się uspokoił, jakoś łatwiej było wydusić siebie przeprosiny i, przede wszystkim, przyznać się przed samym sobą do błędu.
Na powrót zaczął przejeżdżać dłonią po całej długości pleców Róży, w pewnym momencie zatrzymując dłoń na potylicy. Słysząc jej prośbę, którą wypowiedziała zaspanym tonem, odchylił się lekko, żeby pocałować ją w czoło.
- Zostanę. - Wyszeptał. Przyłożył na chwilę dłoń do jej polika i przetarł delikatnie skórę. Zaraz ręka powędrowała z powrotem na potylicę, żeby znowu wtulić ją do siebie.
Kobieta wkrótce zasnęła. Sava natomiast leżał, trzymając ją w ramionach i patrzył tępym wzrokiem w sufit. Teraz, we względnej dla wampira ciszy, mógł przeanalizować i pomyśleć nad wszystkim, co się dotychczas stało. Jednocześnie, przez tę dziwną samotność, demony stały się odrobinę większe, nawet jeśli tuż obok spała Róża.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 7 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 7 EmptyPon Sty 15, 2024 7:48 pm

    Najwyższa pora na sen, małą śmierć, może moment odnowy. Ciało Rose w mig zrobiło się ciężkie i wiotkie. Mięśnie rozluźniły ścisk, oddech stał się płytszy i cichszy, a w umysł wpełzła błoga nicość. Żadnej myśli, czy wątpliwości – przepadły jak rzucone w przepaść o niezmierzonej głębokości. Na ostateczne zsunięcie się w niebyt potrzebowała dokładnie tyle czasu, ile na zamknięcie przestrzeni pomiędzy powiekami. A potem już tylko ciemnia, cisza, szum krwi, dźwięk spadającego za oknami deszczu rozbijającego się o parapet i narastające ciepło, które, jak ten żeliwny kaloryfer, oddawała sylwetce Odobescu. Zwykle miewała z tym problem; nocami, kiedy budziła się zgrzana, jakby topili ją w jeziorze płomieni, ale teraz, gdy Sava wyrównywał temperaturę chłodem – było wspaniale, idealnie wręcz. W dodatku dotyk jego skóry, ciało przy ciele… Nic tylko się rozpłynąć.
    Początkowo nie działo się nic. Róża, wciśnięta twarzą w tors mężczyzny, pociągała jedynie raz na jakiś czas nosem, poruszała językiem w zamkniętych ciasno ustach albo, złapana w zryw miokloniczny, prostowała nagle i mocno nogi. W śnie przechodziła przez ciemne, zupełne obce komnaty. Drzwi, a potem kolejne, kolejne i – jeszcze raz – kolejne. Jak w labiryncie, z którego nie w sposób wyjść. Nieznane, ciemne, korytarze prowadzące donikąd. Czarne pomieszczenia wypełnione duszącym i zatęchłym powietrzem, przez które nie mogła oddychać... Do wszystkiego, co działo się w jej podświadomości, nie stosowała się żadna logika ani oczywiste zasady. Pojawiali się przyjaciele i zmieniali się w obcych. Otoczenie przekształcało się nagle, a mimo to nie kwestionowała praw świata, w którym się znalazła. Ponownie złapała za klamkę i zrobiła krok w przód.
    Ale to, co najgorsze, zwykle narasta powoli i niepostrzeżenie. Czeka na stan całkowitego spokoju, kiedy senna okolica stanie się martwa, pisk w uszach zniknie, a podwoje przestaną wydawać drażniące skrzypnięcia. I właśnie wtedy straciła ciało – zniknęły palce, stopy, a w końcu i korpus. Stała się okiem, które, wyrzucone z oczodołu po jakimś paskudnie silnym ciosie, przeturlało się w róg pomieszczenia. I widziała siebie, swoje ciało, widziała siebie widzącą, patrzyła na siebie i patrzyła na siebie patrzącą. Oko w oko. Nawet gdyby przyprawiła sobie setki, a nawet tysiące powiek, za nimi wciąż byłby ten sam, płonący obraz: jakieś monstrum nieopodal na rozstawionych w poprzek nogach, z zaciśniętymi pięściami w skórzanych rękawiczkach. I to nagłe echo na cmentarzu, gdzie groby wydawały się budzić do życia, oświetlone bladym blaskiem księżyca.
    Znów miała skórę i kości, nawet ręce i nogi, ale ziemia pod nimi była miękka jak muł w jeziorze. Nieprzyjemna i odrzucająca. Drzewa zwisające z nieboskłonu pochyliły się nad ciemną czupryną, ich gałęzie przybrały kształt zakręconych rąk, oplotły ją w żebrach i wycisnęły niemy krzyk wsparty trzaskiem kości. Dźwięk rozbił się od blaszanych ścian hali przesiąkniętej skłębionymi szeptami podobnym lamentom.
    — Daj śrubkokręty…ś…śrubki…kręte — odezwała się nagle po którejś godzinie z pełnym wyrzutem i niezadowoleniem, takim, jakim obdarza się mordercę całego rodu. Bynajmniej świadomie. Oj nie, pieprzyła totalne głupoty, pogrążona we śnie, którego znaczenia nie pomógłby odczytać nawet najlepiej skonstruowany sennik. —…O matko, dziękuuuję…pani... sprybóję sobie, mogę?  ...pyszne.
    I po tej jakże wymownej, pełnej logiki, kwestii, przewróciła się na drugi bok, spychając Savę niebezpiecznie blisko krawędzi łóżka. Nieważne, że pomieściłoby dziesiątkę ludzi – miała za mało miejsca i już. Pomlaskała ustami i przyjęła pozycję umierającego przez plagę dziecka z epoki wiktoriańskiej, a potem, jak gdyby nigdy nic, przytuliła poduszkę z szerokim uśmiechem i niedomkniętymi powiekami. Tak, jakby była ona najbardziej miękką, cudownie pachnącą personą na świecie. Tyle że tej, której zapach tak bardzo uwielbiała, właśnie zabrała całą kołdrę. Bez wyjątku. Nie zostawiła nawet skrawka.
    Minęła kolejna godzina, w której mruczała pod nosem całkowicie niezrozumiałe frazesy przerywane głębokimi wdechami. Ostatecznie, po tych trzystu minutach, poderwała się gwałtownie, wciągając powietrze z taką zaciekłością, jakby przed chwilą ją topiono. Przetarła oczy ze wciąż zamroczonym spojrzeniem i rozejrzała się po pomieszczeniu, jakby widziała je po raz pierwszy.
    — Czemu…nie ś…śpisz? — wymamrotała półprzytomnie, przełykając ślinę. — Która… godzina?

Sponsored content
Mieszkanie Savy - Page 7 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 7 Empty


 
Mieszkanie Savy
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 7 z 10Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next
 Similar topics
-
» Messenger Savy
» Telefon Savy
» Mieszkanie Ce
» Mieszkanie Lori
» Mieszkanie Dimy

Skocz do: