|
Posiadłość Dominga Salvadora | |
Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Lis 07, 2023 4:26 am | |
| Przez chwilę ta zabawa była okej, ale nacisk na gardle wcale nie zelżał, tylko jeszcze przybierał na sile. Istniała solidna obawa, że jeśli tak dalej pójdzie, to nekromanta po prostu straci przytomność. Co by wtedy zrobił Sava? Zostawił go w spokoju i po prostu wymaszerował na zewnątrz, czy kontynuowałby duszenie Dominga, aż nie zostałby mu w płucach nawet okruch powietrza? – Puść – wydusił z siebie, mrużąc przy tym oczy i zaciskając palce na ubraniu wampira jeszcze mocniej, ale tym razem już bez nekromancji. – Puść, albo będę musiał cię naprawdę skrzywdzić. Proszę bardzo. Nikt nie będzie mógł powiedzieć, że nie ostrzegał. |
|
| Sava
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Lis 07, 2023 8:32 am | |
| W wampirzym umyśle zniknęło na moment trzeźwe myślenie. Uśmiechał się, bo teraz on czuł przewagę. Sam fakt, że mina nekromanty zmieniła się z rozbawionej na poważną był satysfakcjonujący. Tylko że Sava nie był zabójcą. O Domingu nie wiedział nic i istniała spora szansa, że ten mógł rzeczywiście robić różne rzeczy bez najmniejszych skrupułów. I być może byłby w stanie skrzywdzić wampira. Natomiast Sava po prostu taki nie był. Cóż, z reguły. To że nie był, nie znaczyło, że to był dobry pomysł drażnić niestabilnego emocjonalnie wampira z psychozami. Twarz jednookiego spoważniała nieco na prośbę ze strony mężczyzny. Rozluźnił powoli ucisk, a następnie opuścił ramiona wzdłuż ciała, nie odrywając wzroku od jego oczu. - Spokojnie. - Zaczął nienaturalnie obojętnym głosem, przybliżając się do nekromanty. Położył rękę na jego prawym ramieniu i nachylił się do lewego ucha. Nie za blisko, żeby móc widzieć twarz Dominga, ale na tyle blisko, że idealnie czuł jego zapach. - Byłaby szkoda, gdyby już nie było więcej szans na połączenie, co? - Spytał, a ręka, która spoczęła na ramieniu, powędrowała przez szyję na policzek mężczyzny i tam spoczęła na dłużej. Pogładził go lekko po skórze. Teraz to on mógł przyjrzeć się iskrom, jakie wydobywały się pod wpływem kontaktu fizycznego. Jak to było? Skinship? Taki mały rewanż za ciągłe naruszanie cielesności wampira. Odchylił się po jakiejś dłuższej chwili, a jego ręka osunęła się w dół. Złapał za krawat nekromanty i poprawił go, a potem wygładził garnitur, który zdążył się trochę wygnieść pod wpływem naporu ciała wampira. Uśmiechnął się w nieodgadniony sposób. - Puśćmy to w niepamięć albo odstawmy na kiedy indziej. - Zaproponował, posyłając mu wymuszony uśmiech. - Teraz naprawdę się spieszę. - Dodał. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Lis 07, 2023 4:53 pm | |
| Jego mina zmieniła się na poważną, bo i sytuacja eskalowała w coś grożącego poważną przemocą, a nie tylko przekomarzankami w stylu "kto ma więcej mocy". Domingo nie bał się zabijać, zdarzało mu się nieraz, ale nigdy nie robił tego lekką ręką i w stanie rozbawienia. Lepiej niż ktokolwiek inny wiedział, że Śmierć to poważny biznes. Nekromanta rozluźnił się odrobinę, kiedy Sava go puścił. Wziął głębszy oddech, korzystając z okazji, że po prostu mógł to zrobić. Jeszcze przed chwilą nie miał takiego luksusu. Przez sekundę czy dwie patrzył na wampira, ale ten wciąż się zbliżał, Domingo nie miał pojęcia, co mężczyzna zamierzał, więc obserwował go z lekkim niepokojem. Dotyk wampira była zimny, ale wcale nie nieprzyjemny, jak można by sądzić. Nekromancja wciąż unosiła się na powierzchni skóry Salvadora, dłoń krwiopijcy wywołała przyjemne mrowienie na policzku, Domingo aż mimowolnie zadrżał, przymykając oczy na ułamek sekundy. Wampiry lubiły jego nekromancję, ale i on przez nią lubił wampiry znacznie bardziej, niż powinien. To była czysto fizyczna reakcja, na którą niewiele mógł poradzić. – Brzmisz, jakby ci bardzo na tym zależało – powiedział cicho, miękko, obserwując go spod przymkniętych powiek. Gdy wampir był tak blisko, po prostu nie mógł się zmusić do mówienia głośniej. Odetchnął głębiej, ostrożnie, powoli. Dłoń poprawiająca mu krawat i pomięty garnitur skupiała na sobie całą jego uwagę i Domingo zdał sobie sprawę, że dał się strasznie rozproszyć. Teraz była jego kolej, by zacisnąć wargi w wąską kreskę. Oderwał się od ściany i wygładził poły marynarki, nawet nie zaszczycając wampira kolejnym spojrzeniem roziskrzonych oczu. Niby już doszedł do siebie, niby się uspokoił, a jednak serce nadal trzepotało mu w piersi jak uwięziony w klatce ptak. – Jasne – przytaknął krótko i ruszył przed siebie. – Chodź. |
|
| Sava
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Lis 07, 2023 10:36 pm | |
| Bacznie obserwował reakcje Dominga na dotyk. Był dziwnie spokojny i, co zdziwiło wampira, nie odtrącił go. Nie rozumiał, co się działo. Dotychczas była mowa tylko i wyłącznie o więzi. Sam odczuł dziwną chęć chłonięcia ciepła jego skóry, które wciąż emanowało mocą. Przez parę krótkich chwil nawet sobie z tego nie zdawał sprawy, ale kiedy to zrozumiał, przełknął głośno ślinę. Przecież teraz nie byli połączeni. Sava z pewnością pokwapiłby się o jakąś kąśliwą uwagę, gdyby nie to, że jego odczucia okropnie namieszały w głowie. Spoglądał w oczy Dominga, zastanawiając się nad tym, co powiedział. Przemilczał. Poprawił jego garnitur, kiedy się już odsunął i uciekł wzrokiem na bok. - Chyba ty. - Parsknął z nikłym uśmiechem na twarzy i odszedł krok w tył, dając im więcej przestrzeni. Spojrzał dopiero na niego, kiedy ruszył, żeby go wyprowadzić z domu. W głowie pojawiło się sporo kolejnych pytań, ale na razie nawet nie chciał ich zadawać. Zresztą, nie był na to czas. Do momentu pójścia pod bramę, wampir pozostawał nieobecny i lekko rozgoryczony. Był zdezorientowany i jednocześnie czuł wyrzuty sumienia. Wszystko na raz. - Nara. - Rzucił krótko przez ramię i ruszył w swoją stronę.
zt. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Sro Lis 08, 2023 1:42 am | |
| Domingo wiedział aż za dobrze, co się działo. Wjeżdżała obustronna fascynacja, wampiry i nekromanci po prostu tak działali na siebie. Mogli się szczerze nie znosić, a i tak by choć odrobinę ciągnęło ich do siebie. Uzależnienie od metafizycznej więzi, od bycia pijanym mocą – to było tylko jedno z zagrożeń. Pozostałe były bardziej subtelne, bardziej ukryte, a przez to trudniejsze do ominięcia. I niech Savę cholera, jeśli Salvador zamierzał mu o tym mówić. I bez ostrzeżenia było to wystarczająco żenujące. Tylko uśmiechnął się w odpowiedzi na to "chyba ty", tak bezczelnie podjebane od niego. Bardzo szybko stłumił jednak tę reakcję, kiedy tylko zdał sobie sprawę z tego, że uwaga rozciągnęła mu wargi w szerokim uśmiechu. Całe szczęście, że wampir nie mógł tego widzieć. – Bye – odpowiedział krwiopijcy pozornie obojętnym tonem, ale w głowie, zupełnie mimowolnie, już zastanawiał się, kiedy mógłby potrzebować baterii.
[z/t] |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Sob Lis 11, 2023 3:31 am | |
| Cecilia była pijana. Cecilia była zła. Cecilia nijak nie mogła poradzić sobie ze wszystkim, co się właściwie stało. Nie docierało do niej w żaden sposób, co się właściwie stało ani dlaczego. Podsuwała od siebie winę na wszelkie możliwe sposoby,. przerzucała ją na całą resztę świata. Pewnie dlatego w tej pijanemu złości, w tym alkoholowym upojeniu, przeskoczyła przez dobrze znane ogrodzenie. Tak pijana, jak tylko można było. Z cegłą w torbie. Czuła za dużo. I nie potrafiła tego rozładować. Ciągnęła więc cegłą w okno. Wściekła. Gniewna. Najebana jak szpadel. - DOMINGOOOOO - huknęła. Na całe gardło. Stojąc w jego ogrodzie. Pod jego domem. Już po tym, jak wyjebała cegłówką w okno. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Sob Lis 11, 2023 3:40 am | |
| On, dla odmiany, na wszystko miał dziś czas. Trzy papierosy do śniadania, dwie popołudniowe kawy. Dzień wlókł mu się niesamowicie, co z jednej strony było miłą odmianą po tym całym syfie, jaki się odbywał na balu maskowym, a z drugiej strony... No cóż, dzień mu się wlókł. Po prostu. Dlatego postanowił, że odłoży resztę pracy nazajutrz – zgodnie z zasadą, że co masz zrobić jutro, zrób pojutrze, a zyskasz dwa dni wolnego, poza tym może akurat pojutrze nastąpi apokalipsa i w ogóle nie będziesz musiał robić. Odłożył wszystko na później i po prostu zjarał blanta. To było jakieś dwie godziny wcześniej, ale zdawało się, jakby siedział w fotelu już kilka stuleci, obserwując przemijający czas z fascynacją. W jego głowie działo się teraz tyle rzeczy, że nie w pierwszej chwili skojarzył, że huknięcie czegoś w okno rzeczywiście się wydarzyło. Po paru minutach – kiedy zdążył zapomnieć i przypomnieć sobie o tym kilka razy – w końcu podszedł do okna. Stała przed nim zwiewna rusałka. Najpiękniejsze oczy, jakie kiedykolwiek widział, wpatrywały się w niego. – Cece, co ty tu robisz – zapytał mało odkrywczo, a potem zdał sobie sprawę, że przecież szyba była pancerna, więc nie mogła go usłyszeć. Cece, nie szyba. Otworzył więc szeroko okno i wychylił się. – Cece – powiedział tylko tyle tym razem. |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Sob Lis 11, 2023 3:54 am | |
| Wściekła walkiria była wściekła. Wściekła walkiria nie miała pojęcia, co właściwie czuję. Rozwścieczona do granic możliwości harpia absolutnie nie widziała, dlaczego w ogóle tam poszła. Nawet nie widziała, skąd ma cegle, którą rzuciła w okno. Była zła. Chciała jakiejś zemsty, jakiejś odwetu za to, że zabiła innego łowcę. - TO JEST TWOJA WINA - wykrzyczałam jeszcze. Nawet nie ze złością, a z czystą furią. Ciężko oddychała. Nawet nie zdążyła zdjąć z siebie przebrania Katji - rosyjskiej prostytutki w cekinowej sukience i podrabianym sztucznym białym futrze. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Sob Lis 11, 2023 3:59 am | |
| Chłonął jej widok w pełnej krasie. Sukienka w cekiny i białe futerko – nie wyglądało na prawdziwe – przywodziły na myśl rolę agentki KGB udającej prostytutkę, a całość podkreślała jeszcze pulsująca na szyi żyła, efekt wściekłości. Wypisz wymaluj KGB. Domingo patrzył na to wszystko z zachwytem. – Ale tak konkretnie to co? – zapytał nieco flegmatycznie i przechylił się przez parapet, żeby mieć ją bliżej siebie. Płonęła wściekłością, a on, jak ta głupia, niepozorna ćma, chciał być jak najbliżej parzącego ciepła. – Chodź, co będziesz tak stała – zaoferował po chwili jak przystało na dobrego gospodarza. I nawet łaskawie się odsunął od okna, żeby dama miała łatwiejsze wejście. Bo przecież drzwi nie istniały. Drzwi to tylko koncept. |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Sob Lis 11, 2023 4:33 am | |
| Cecilia była miejską wersją Tarzana - niestraszne jej były okna nawet i choćby na trzecim czy piątym piętrze. Równie łatwo mogła wspiąć się na każde. I to bez buffa w postaci poganiającej naprzód wściekłości. Teraz jeszcze oprócz swoistych umiejętności parkouru skrzydeł dodawała jej cała masa emocji. Chciała wrócić do pracy, jakby kompletnie nic się nie wydarzyło. Jakby tamten jeden wieczór absolutnie nie istniał, ale nie do końca potrafiła. A przynajmniej nie w stanie, w którym się znalazła. Wspięła się na to okno niczym prawdziwy pająk. Przeskoczyła przez parapet z gracją prawdziwej baletnicy, mimo że bardzo daleko było jej do jednej nawet. Wskazywała oskarżycielsko maga palcem, wpatrując się w te granatowe oczy, które prześladowały ją nawet w snach. - Ty... - zaczęła powoli, ciężko. Palec jej trochę tracił na stabilności i zamiast miękko wskazywać cały czas, to wirował trochę. - Właśnie ty. To jest po prostu nie do zniesienia. - Powinna pewnie w tym miejscu powiedzieć, co takiego było tak okropnie nie do zniesienia. - Mówiłam ci. Mówiłam, że masz być ostrożny, bo nie wiesz, kto patrzy. I teraz o. Masz. I ja mam za swoje. Wciąż wskazywała go palcem, który wykonywał drobne łuki. Może i wyglądała niczym Katja - w tej cekinowej krótkiej sukience, z tymi skręconymi włosami i mocnym makijażem - ale słowa i głos kompletnie należały do Cece. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Nie Lis 12, 2023 2:16 am | |
| Oglądał ten popis gracji i wdzięku z niekłamanym zachwytem wypisanym na twarzy. Domingo miał wiele talentów, ale ukrywanie swoich emocji pod wpływem marihuany zdecydowanie do nich nie należało. Nie odrywał spojrzenia od tej swojej rosyjskiej rusałki nawet kiedy próbowała dźgnąć go palcem w pierś. – Ktoś patrzy? Ojej, to niedobrze – autentycznie zmartwił się nowiną i nawet rozejrzał się dookoła, a potem zmarszczył brwi. – A, to pewnie Filip, bo postawiłem go na straży. On zawsze tak krypnie patrzy – obwieścił Salvador z bardzo mądrą miną i znów zaczął wgapiać się w Cecilię. Tym razem jednak zwrócił uwagę na ten wyciągnięty w jego stronę palec. Patrzył na niego przez chwilę w wielkim skupieniu, a potem złapał go całą dłonią i uśmiechnął się szeroko. – Co wygrałem? |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Nie Lis 12, 2023 2:53 am | |
| Wspinanie się na budynek w szpilkach i kusej sukience z pewnością należało do specjalnej sztuki niemal ulicznej. Prywatny popis precyzji, spacer niemalże po linie. Aż dziw, że faktycznie nie powinęła się jej noga na tych nieszczęsnych gwoździach, te buciki połyskujące brokatem nie nadawały się ani trochę do podniebnych spacerów. Całą sobą zdawała się do nich zresztą nie pasować. W przeszklonych oczach szalała prawdziwa burza, karaibskie wody jakby pociemniały od tego gniewu, brakowało tylko piorunów trzaskających w fale do dopełnienia obrazu sztormowej furii. W zwykłym stanie rzeczy, gdyby spojrzała na sytuację trzeźwo, zapewne w ogóle by się tam nie pojawiła z tą swoją idiotyczną ciśniętą w okno cegłą albo od razu pojęła, jak bardzo Domingo nie ma pojęcia, o czym ona właściwie plecie. Bo i skąd miałby wiedzieć? Bezimienny trup w zamczysku Convetusu. Nawet jeśli ktoś rozpoznałby w nim Łowcę, to nikt o zdrowych zmysłach nie powiązałby jego śmierci z innym Łowcą, taki incydent z miejsca musiał zostać zaszufladkowany jako zwykły wypadek przy pracy. Nawet Watykan liczył się z faktem, że przesunięte na wrogą stronę planszy pionki mogą zostać bezceremonialnie zbite - taką cenę gotowi byli zapłacić bez mrugnięcia okiem. - Co? - zapytała najpierw z niezrozumieniem. W tym pytaniu zabrakło nawet na chwilę tej wściekłości. - Nie że tutaj. Co ty mówisz w ogóle? - wysyczała kolejne pytanie niby rasowa żmija, ponownie barwiąc ton złością. Czemu był tak idiotycznie pogodny? Ta bezczelna pogoda ducha wybijała Cecilie z rytmu. Gubiła kroki we własnej złości i chęci wytarcia Domingiem podłogi. Logika jednak i konsekwentne myślenie nigdy nie spacerowało pod rękę z alkoholem. - Co - ponowne pytanie, ponownie absolutnie skonfundowane. Przeniosła jednak roziskrzone wściekłością spojrzenie na dłoń zaciśniętą dookoła jej palca. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Nie Lis 12, 2023 3:14 am | |
| Domingo, gdyby nie był tak tragicznie spalony, pewnie czułby teraz dreszcz ekscytacji, zawsze zapowiadający jakieś niebezpieczeństwo ze strony jego ulubionej Łowczyni. Albo wkurzyłby się, że wariatka znowu ma do niego o coś pretensje i jeszcze przychodzi z nimi po nocy, rzucając mu w okno cegłami. Natychmiast by też dostrzegł, że stojąca przed nim ruska prostytutka to żywa personifikacja furii, której należy się bać, której należy bić pokłony czołem o samą ziemię, by ją przebłagać i wyprosić sobie łaskę. No nie. – Ale co nie tutaj? – zapytał Domingo z tak bezbrzeżnym niezrozumieniem tematu, że sam papież z miejsca wydałby edykt o niewinności nekromanty. Salvador był tak głęboko we własnych myślach i wewnętrznym świecie doznań, że z miejsca gubił jakikolwiek wątek. W tym blancie na pewno nie było Purple Haze czy Snow White, to była sproszkowana Amnezja sama w sobie. Nekromanta uśmiechnął się szeroko, rozbrajająco. W tym spizganym wcieleniu był oazą niewinności i pogodnego uśmiechu, prawdziwą krainą łagodności pośrodku karaibskiego sztormu. Potrząsnął delikatnie trzymanym palcem. – Miło cię poznać. |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Nie Lis 12, 2023 3:25 am | |
| - ... no że patrzy. Nie że tutaj ktoś patrzy - odpowiedziała najpierw. Jeszcze chyba bardziej skonfundowana niż kilka sekund wcześniej. Czemu tutaj miałby ktokolwiek patrzeć. Po co. Na co. Czemu zresztą o tej porze? Sztorm powoli się wyciszał, burza w szklance wody traciła rację bytu. Cecilia patrzyła jeszcze chwilę na tę potrząsającą jej dłonią dłoń, nim ponownie przeniosła spojrzenie na twarz maga. Kompletny brak zrozumienia. Również przyćmiony alkoholem rozum nijak nie był w stanie rozwiązać zagadki szerokiego uśmiechu, błyskających oczu. Nic. Niente. Nada. - Znamy się. To ja - palec wskazujący wolnej dłoni położyła między piersiami. - Cecilia. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Nie Lis 12, 2023 3:31 am | |
| Spojrzenie posłusznie powędrowało za palcem prosto między piersi Cecilii i przez długą chwilę tkwiło tam, między jedną piersią a drugą, obserwując, jak światło odbija się grą miraży od cekinów i połyskuje na jasnej, gładkiej skórze. I o ile wcześniej Domingo patrzył na Cece z zachwytem, tak teraz po prostu przeżywał w środku, w Domingu, prawdziwe objawienie. Tak musiało wyglądać opus magnum samego Boga. Nie liczyło się nic poza tym ślicznym światełkiem odbijającym się od cekinów. – Cześć, Cece – odpowiedział Salvador radośnie, a zaraz potem puścił trzymany palec i zamiast tego pogładził opuszkami skraj sukienki Łowczyni, dokładnie na linii dekoltu. Obracające się cekiny zmieniły kolor i gra świateł jeszcze się zmieniła. – Jakie ładne kolory – powiedział wówczas nekromanta z rozmarzeniem. |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Nie Lis 12, 2023 3:48 am | |
| Rozchyliła najpierw usta, jakby jeszcze chciała coś powiedzieć, ale czymkolwiek to miało być - może dla odmiany znowu wrzaskiem czy pełnym jadu warkotem - umknęło jej równie szybko, co się w jej myślach pojawiło. Patrzyła na Dominga już nie tyle zaskoczona, co zwyczajnie skołowana. Jakby widziała go absolutnie pierwszy raz w życiu albo jakby na jej oczach zdjął z twarzy maskę i ukazał jaszczurkowe oblicze. - Cześć - powtórzyła powoli, trochę głucho przy okazji. Powiodła spojrzeniem za palcem, który obrócił cekiny na jej sukience. Dłoń oskarżycielsko wskazująca maga powoli opadła. - Tak. Kolory - Cece zmarszczyła brwi i uwolnioną dłoń uniosła do góry, by przeczesać palcami włosy. Aż na chwilę zapomniała, po co tam w ogóle poszła. - O co ci chodzi? - zapytała jeszcze na sam koniec. To wcale nie tak, że przecież sama przyszła i cisnęła muj cegłą w okno. Skąd. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Nie Lis 12, 2023 3:56 am | |
| Domingo sam nie wiedział, o co mu chodziło, wiedział tylko, że chodziło mu o to bardzo. Przytaknięcie o kolorach przypomniało mu – bo, oczywiście, w sekundę zdążył o tym zapomnieć – że chodziło mu o k o l o r y. Były tak śliczne, tak odblaskowe, poruszały się w rytm oddechu Cecilii jakby do muzyki, Domingowi z miejsca przypomniały się wizualizacje z Windows Music Playera, które kiedyś zdarzało mu się oglądać podczas słuchania muzyki, gdy był w stanie dokładnie takim jak ten. Uderzyło nostalgią, mieszkał wtedy w Birmingham dopiero od kilkunastu lat. Dopiero co zaprzyjaźnił się wtedy z Peterem, który miał bardzo śmiesznego kota, takiego puchatego rudzielca. Domingo zaśmiał się na to wspomnienie, nadal bawiąc się cekinami na sukience. Nadal w tym samym miejscu. – Ej, a wiesz, czym się zajmuje kot mechanik? – zapytał nekromanta zupełnie nagle i nawet nie poczekał na odpowiedź. – Miautoryzacją! – odpowiedział sam sobie i znów się roześmiał. |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Nie Lis 12, 2023 4:25 am | |
| Cecilia nie potrafiła się skupić. Całą drogę układała wewnętrzną tyradę, wiedziała co dokładnie wykrzyczy i wywarczy i w jaki sposób, nawet potrafiła sobie wizualizować, jak dokładnie zamiecie tym cholernym czarownikiem podłogę i nawet przypominała sobie na szybko techniki przesłuchań, by wydusić z niego, jaką paskudną klątwą w nią rzucił, że ewidentnie sterował nią na odległość. A teraz całą ta złość jakby zniknęła, została doszczętnie wymazana przez rosnącą konsternację. Kompletnie zbił ją z pantałyku, absolutnie już nawet nie pamiętała, po co tam zasadniczo przylazła. Najpierw przy pomocy słów, a później tymi cekinami. A, no i żartem. Milczała chwilę, wciąż patrząc na Dominga w ten sam sposób - z absolutną pustką pełną niezrozumienia, pijany mózg ewidentnie pracował na pełnych obrotach, gdy próbowała w ogóle zrozumieć żart. Chwilę to zajęło. Pewnie dłuższą, niżby wypadało. Zaśmiała się w końcu. Miautoryzacją, no przecież. Bo koty robią miau. - Ej, ej, ej, jak nazywa się latający kot? - zapytała ze śmiechem. - Kotlecik. Nie dała nawet sekundy, by mógł się zastanowić, a co dopiero odpowiedzieć. Roześmiała się jeszcze głośniej, jakby to był absolutnie najśmieszniejszy żart pod słońcem - a nie był - i pochyliła się lekko do wtóru tego głupiego rechotu. Przeniosła ciężar ciała z obu nóg na jedną, ale że biedna noga kompletnie się tego nie spodziewała, ewidentnie działa bez wiedzy i woli głównego centrum dowodzenia w mózgu, to tego ciężaru zwyczajnie nie zniosła. Stopa na buciku o wyglądzie szpikulca do lodu wykrzywiła się pięknie, a Cecilia najzwyczajniej w świecie straciła równowagę. Pełna gracja łowiecka. Nic, tylko klaskać. Watykan pęka z dumy, to pewne. Poleciała prosto na bok z dźwiękiem przypominającym "Jezus Maria", nawet nie próbowała się łapać czegokolwiek czy kogokolwiek. Nic. Zamachała tylko rękami z chwilowym przerażeniem, nim pofrunęła niczym nielot ku podłodze. To był cud, że weszła przez to okno. - J-ja nie jestem kotlecikiem, nie latam - wydusiła jeszcze ze śmiechem. Już na podłodze, jakże inaczej. Ten uczuć, gdy wpadasz z wielką awanturą, ale jesteś zbyt pijana, żeby się skupić, a chłop, na którego przyszłaś wrzeszczeć, jest zbyt spizgany, żeby w ogóle wiedzieć, o co chodzi. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Nie Lis 12, 2023 4:37 am | |
| W czasie, gdy pijany mózg Łowczyni przetwarzał dane, by je dogłębnie przeanalizować, a potem wysnuć stosowne wnioski, spizgany mózg nekromanty przetwarzał rzeczywistość i tłumaczył ją na drugi stopień odurzenia psychodelicznego. Innymi słowy – Domingo widział rzeczy, których wcale nie było. I tak zdążył się zastanowić, gdzie w ogóle są, bo nagle wydało mu się, że pokój, w którym stali, wcale nie jest jego salonem czy też pokojem telewizyjnym, za to do złudzenia przypominał piwnicę Petera. Nie zdążył jednak zapytać Cecilii, czy są w piwnicy Petera, bo zaraz wydało mu się, że grają w jakimś starym horrorze, takim czarno-białym, i nagle wszystko zaczęło być czarno-białe. Tak go to zafrapowało, że na "kotlecik" zareagował z opóźnieniem. Ale kiedy już do mózgu dotarł sens żartu, Domingo parsknął śmiechem. Jakoś mimowolnie, odruchowo próbował nawet złapać lecącą na spotkanie z ziemią Cece, ale było to tak niezborne, że nawet nie otarł się o nią dłońmi. W jednej chwili była obok, w następnej gdzie indziej. Popatrzył na nią w dół, całkowicie skonfundowany. – A wiesz, że zjadłbym takiego kotlecika? – powiedział w końcu Domingo i przykucnął przed Cece, granatowe oczy płonęły błyskawicami. – Albo taką pizzę. Ej, chodź zamówimy pizzę – rzucił nagle ożywiony i, zamiast pomóc Cece wstać, jak to na początku planował, wygrzebał z kieszeni telefon. Zmarszczył brwi. Co on właściwie chciał z tego telefonu? Coś związanego z Cecilią. A, no tak. Przypomniał sobie. Odblokował telefon i wybrał odpowiedni numer. To znaczy, numer Cecilii. Przecież to oczywiste, że chciał do niej zadzwonić. Domingo zasłonił dłonią słuchawkę, żeby osoba na drugiej linii nie słyszała, co zamierzał teraz powiedzieć. – Ej, weź odbierz – powiedział do Cece leżącej na podłodze. |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Nie Lis 12, 2023 5:00 am | |
| Nadal jeszcze się śmiała. Na początku nawet nie pokwapiła się o minimalne podniesienie choćby na łokciach, tylko jeszcze głowę położyła na tej nieszczęsnej podłodze. Miautoryzacja i kotlecik, no przecież. Zamknęła oczy i przyłożyła rękę do oczu. Chryste, była zmęczona. Dopiero gdy tak się wyłożyła i właśnie oczy przymknęła, to pomyślała, że fajnie byłoby już tak sprawy zostawić. Leżące i ciemne. Dopóki nie padło słowo o pizzy. - Ooooo, okej - powiedziała i od razu jednak oczy otworzyła. Pizza byłaby świetna. Totalnie. Absolutnie. Aż się podniosła powoli do siadu, wsparła się w tym celu dłońmi o podłogę i wyciągnęła przed siebie wyprostowane nogi. Czekała grzecznie, aż pizzeria odbierze telefon. Nawet nie zwróciła uwagi, że telefon w torebce zaczął jej dzwonić. Chuj, niech dzwoni. Tutaj pizza miała nadrzędne znaczenie. - Co? A - od razu się zreflektowała i jedną dłoń oderwała do podłogi, żeby do torebki sięgnąć. Chwilkę siłowała się z zamkiem i wyciągnęła telefon. Zanim jednak nacisnęła zieloną słuchawkę, uniosła dłoń z wyciągniętym do góry palcem, by pokazać Domingo, że ma być cicho. Odebrała. - Halo? Nawet nie spojrzała, kto tam się właściwie dobijał. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Nie Lis 12, 2023 5:08 am | |
| Słyszał ją w stereo. No, prawie – Cecilia na podłodze była o pół sekundy szybsza od Cecilii w telefonie, przez co brzmiało to jak "hahalooo", Domingo przetrawiał ten fakt przez moment, a potem uśmiechnął się szeroko, bardzo tym wszystkim rozbawiony. – Hahalo – odpowiedział obu Ceciliom i zaśmiał się krótko, zaraz jednak spoważniał i powtórzył gest Łowczyni, pokazując jej palcem, że ma być cicho. – Cześć, Cece, wiesz, że jest u mnie Cece? – zapytał niezwykle poważnie. |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Nie Lis 12, 2023 5:16 am | |
| Kolejne trzy sekundy zajęło jej, zanim zrozumiała. Najpierw odsunęła telefon od ucha i potrząsnęła lekko głową, mrużąc oczy. Łapała ostrość na ekranie, żeby w ogóle się przyjrzeć, kto do niej właściwie dzwonił. Cicho do Łamania Kości. - Ej, ale ty do mnie zadzwoniłeś - oznajmiła jakże odkrywczo i bardzo poważnie. A że Domingo użył jej imienia przez telefon, informując Cecilię, że jest u niego Cecilia? Zgubiło jej się w tłumaczeniu. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Nie Lis 12, 2023 5:24 am | |
| Domingo kompletnie nie rozumiał problemu. Zadzwonił do niej, więc rozmawiali, tak się przecież robi, prawda? Absolutnie normalna rzecz. Jakoś kompletnie umknęło mu, że wcale nie trzeba rozmawiać przez telefon, kiedy się stoi – albo leży – tuż obok siebie. – Tak, a o co chodzi? – zapytał bardzo uprzejmie w odpowiedzi. |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Nie Lis 12, 2023 5:29 am | |
| To wcale nie tak, że to był problem. Zasadniczo problemu żadnego nie było, więc Cecilia po tym jakże uprzejmym wyjaśnieniu podniosła telefon z powrotem do ucha, odgarnęła jeszcze tylko włosy. Żeby lepiej słyszeć. - A nie, nic - odpowiedziała najpierw poważnie. - Ale miałeś ten. Pizzę - przypomniała, nie wdając się już w szczegóły, że co tę pizzę. To paskudne syntetyczne futro zsunęło się jej z ramienia. - Co jest zielone, pyk, czerwone? - zapytała jeszcze z pokerową miną. Ledwo. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Nie Lis 12, 2023 5:34 am | |
| Zamrugał przeciągle. No tak, przecież miał pizzę, ten. Zjeść. Zamówić. Zrobić! Domingo najpierw szeroko otworzył oczy, zabłysnęły magią tak, że aż słabo oświetlone pomieszczenie na chwilę zajaśniało na niebiesko, kiedy swoją wolą nakazał magii ugotować pizzę. A raczej upiec, już mniejsza o nomenklaturę, grunt, że owocem miała być pizza. Hawajska, oczywiście. Domingo uśmiechnął się, mrużąc przy tym oczy z zadowolenia. Zaraz będą mieli pyszniutkie, okrąglutkie ciasto! I zamrugał znów, tym razem szybko, kilka razy. Czerwone, zielone, pyk? Myślał chwilę, ale jedyne co mu się skojarzyło, było aż nazbyt oczywiste. – Sygnalizacja świetlna na przejściu dla tych, no, pieszych? – odpowiedział niepewnie i wpatrzył się w Cece, z zapartym tchem czekając na odpowiedź. |
|
| Sponsored content
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora | |
| |
|
| |
| |
|