|
Posiadłość Dominga Salvadora | |
Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Paź 17, 2023 12:23 am | |
| Uśmiechnęła się, gdy się do niej odwrócił - równie uprzejmie - lecz tym razem zmusiła się, żeby spojrzeć mu w oczy. To spojrzenie nijak miało się do tego, w jaki sposób patrzyła na niego wcześniej. Niebieskie oczy lśniły niczym lodowiec. Zacisnęła dłonie w pięści, mając wielką ochotę po prostu złapać go za ramiona i roztrzaskać mu czaszkę o ścianę. - To bardzo ważny dla mnie przedmiot, mój szczęśliwy amulet - powiedziała z uśmiechem, który nie pasował do wyrazu jej oczu. - Sentymenty są zabawne, prawda? Przeważnie wcale ich nie potrzebujemy. Wbijała sobie paznokcie w skórę, żeby samą siebie trzymać w ryzach. Już niedaleko. Jeszcze trochę i stąd wyjdzie i odetchnie świeżym i chłodnym jesiennym powietrzem. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Paź 17, 2023 12:29 am | |
| Wymieniając się tymi uprzejmościami wspięli się po schodach. Już byli w półmrocznym korytarzu, w którym Emily – czy jakkolwiek jej tam było – znów mogła wyczuć patrzące na nią oczy. Niewidzialni obserwatorzy. Tylko że tym razem nawet ich obecność nie działała na Salvadora kojąco. – Też mam... szczęśliwy amulet – przyznał Domingo cicho, mimowolnie zerkając na zrobione z drewnianych paciorków gris-gris na prawym nadgarstku. – Ale równie dobrze mógłby go zastąpić jakikolwiek inny. Potrząsnął głową. – Nie, panno McCenziee, myślę, że jednak potrzebujemy sentymentów. Bez nich życie jest smutne i puste. |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Paź 17, 2023 12:34 am | |
| Szli po schodach. Jakże łatwo teraz byłoby go zwyczajnie z nich zrzucić. Jak proste byłoby to jedno szarpnięcie i posłanie go z powrotem na dół. Dobiegnięcie do niego zajęłoby jej kilka sekund, nawet nie zdążyłby wstać. Mogłaby odpalić pole antymagiczne i zwyczajnie go zabić, zarżnąć jak prosię. Starała się oddychać miarowo do rytmu własnych kroków, obcasy stukały miękko o schody. - Życie jest smutne i puste, gdy nie możemy go dzielić z innymi - sprostowała, wpatrując się w czarne warkoczyki na plecach Salvadora. Odcinały się głęboką czernią od białej szaty. To wprawiało ją tylko w coraz większą furię. Szedł tak spokojnie, opowiadając jej o głupotach, jakby wcale nie miał na rękach krwi. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Paź 17, 2023 12:40 am | |
| Domingo miał na rękach wiele krwi, ale nie spędzała mu snu z powiek. Nigdy bowiem – przynajmniej we własnym mniemaniu – nie zabił nikogo, kto by na to w jakiś sposób nie zasługiwał. Annette może zasługiwała, może nie, ale Salvador zabił ją w samoobronie. Kiedy przychodziło do wyboru: ja albo oni – zawsze wybierał siebie. Przecież tak działał instynkt samozachowawczy. Nekromanta nie wiedział, co takiego wciągnęło go na radar Łowczyni, bo przecież nie krzywdził nikogo, ale jednak jakoś się tam znalazł. Może przypadkowo, a może nie. Grunt, że do starcia doszło. Czy miał teraz zapłacić odroczoną w czasie cenę? – Nie śmiem się nie zgodzić – przytaknął. Kiedyś pewnie powiedziałby to ze smutkiem. Cholera, gdyby nie bezpośrednie zagrożenie życia, może i dzisiaj nuta smutku i żalu byłaby słyszalna. Dotarli przed gabinet. A Domingo dalej nie wiedział, co zrobić. Odwrócił się przodem do Emily. Czy jak jej tam. – Co zamierzasz teraz zrobić? – zapytał miękko, ignorując umowny pakt o nieagresji. |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Paź 17, 2023 12:49 am | |
| - Zapłacić - odparła prosto. Jakby to była najbardziej oczywista rzecz pod słońcem. Po kolejną zapłatę planowała jednak zjawić się później. Obserwowała przez chwilę czarnoksiężnika, stała na lekko rozstawionych nogach. Ach, gdyby miała tylko więcej sprzętu... z drugiej strony czy jej nie ucieknie? Jeśli spuści go z oka, skąd będzie miała pewność, że nie zniknie z jej radaru? To były może dwie sekundy, gdy Cece rozważała swoje opcje. Zacisnęła zęby. - Pieniądze są na motocyklu. Zostawię torbę. Mój nóż. - Cedziła teraz słowa i wyciągnęła dłoń - pewnym i spokojnym ruchem, mimo że oczy aż jej się skrzyły od furii. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Paź 17, 2023 12:52 am | |
| Domingo przechylił głowę w lewy bok, przypatrując się, jak dosłownie na mgnienie oka z twarzy Emily znika maska. Zastanawiał się jeszcze przez chwilę, po czym wyprostował się i skinął głową. – Skończmy udawać. To męczące i do niczego nie prowadzi. Przecież jesteś Łowcą – powiedział spokojnie. – Zapytam jeszcze raz: co zamierzasz zrobić? |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Paź 17, 2023 1:01 am | |
| Opuściła dłoń. Odwróciła się też bokiem do czarownika, splotła zgrabnie dłonie za plecami i zrobiła kilka kroków przed siebie. Żołnierski szybki zwrot w tył, czarny warkocz przeskoczył ponad jej ramieniem i uderzył o pierś. Ponownie zrobiła kilka powolnych kroków przed siebie, tym razem już nie spuszczając spojrzenia z ciemnoniebieskich oczy Domingo. - Gdybym chciała zabić Cię dzisiaj, już bym to zrobiła - warknęła. To już nie było nawet cedzenie przez zęby, to był warkot wściekłego psa. Może jednak powinna to zrobić? - Nie przyszłam tu, żeby dzisiaj walczyć. Jakże głupio powiedziała. Jak nieodpowiedzialnie. Właśnie sama przyznała, że wcale nie była do tej walki gotowa. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Paź 17, 2023 1:05 am | |
| Obserwował, jak kobieta przemierza przestrzeń żołnierskim krokiem. Jak tygrys w klatce. I, jak tygrys w klatce, zapewne wygryzłaby mu twarz, gdyby tylko mogła. Do czego zresztą sama się przyznała. – Tak, dzisiaj z pewnością nie – odparł nieco znużony. – Jak rozumiem, zamierzasz tu wrócić i się mnie pozbyć. A na to nie mogę pozwolić. Domingo pstryknął palcami i zza pleców Emily zaczął się przybliżać słodkawy, gnijący zapach przykryty kadzidłem. |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Paź 17, 2023 1:13 am | |
| Nie odpowiedziała. Zatrzymała się w miejscu, opuściła miękko dłonie wzdłuż boków i rozprostowała kilka razy palce. Patrzyła jeszcze sekundę czy dwie w twarz magowi, z jej oczu zniknął chwilowo gniew, jego miejsce zajęło skupienie. Cece nie czekała, aż smród gnijącego mięsa dotrze za blisko. Odwróciła się zdecydowanie w mało ludzki sposób i najzwyczajniej w świecie puściła się biegiem - ale nie do drzwi, jak można by podejrzewać. Do okna. Nawet się nie zawahała, gdy w pełnym pędzie podskoczyła i zwyczajnie rzuciła się w zamknięte okno. Bo tak było zwyczajnie szybciej. Nie zwróciła tylko uwagi na jeden szczegół - to nie było tak całkiem zwykłe okno. To była jakaś cholerna pancerna szyba, na którą rzuciła się z przekonaniem, że to najzwyklejsze w świecie okno, które bez problemu można rozwalić. Łowcy rozwijali większą prędkość niż człowiek w znacznie krótszym czasie. Łowcy byli silniejsi. Łowcy więc wpadali na przeszkody ze znacznie większą siłą. Cece próbując sforsować okno, po prostu się przeliczyła. W pełnym impecie zderzyła się ze wzmocnioną pancerną szybą i odbiła od niego jak piłka. Siła uderzenia przewróciła ją, zaskoczona i zamroczona nie miała czasu nawet pomyśleć o tym, w jaki sposób ułożyć ciało, by uchronić się przed upadkiem - to była krótka chwila, nim uderzyła głową o piękną podłogę. i ktoś zdmuchnął świeczki. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Paź 17, 2023 1:31 am | |
| Domingo zamierzał nakazać swoim zombie pościg, ale gdy zobaczył, w którą stronę biegnie Łowczyni, wstrzymał się. Z autentycznym zaciekawieniem patrzył, jak mknąca z zawrotną prędkością dziewczyna zderza się z pancerną szybą, odbija od niej jak kauczukowa piłeczka, a potem pada nieprzytomna u stóp jednego z kamerdynerów. No cóż. To wiele ułatwiało.
* * *
Domingo siedział po turecku na podłodze, oparty plecami o zimną ścianę. Miał przymknięte oczy, chyba nawet spał. Zresztą, nic dziwnego – spędził przed drzwiami pokoju parę godzin, czekając, aż Łowczyni się ocknie. Musiała naprawdę mocno przygrzmocić głową w szybę. Nie martwił się jednak, czy coś się jej stało. I nie, nie dlatego, że gdyby zrobiła sobie krzywdę, to jego problem by się rozwiązał. Po prostu zawczasu sprawdził magią, czy ten pancerny, watykański łeb nie pękł w środku. Dziewczynę mogło czekać co najwyżej lekkie wstrząśnienie mózgu. Drzwi były zrobione z tego samego, czterokrotnie wzmacnianego szkła, co szyby w oknach, więc na pytanie, czy Emily będzie w stanie się przez nie przebić, znał już odpowiedź. Pokój był nieduży, wyposażony jedynie w materac, wystający ze ściany kran i sedes. No cóż. Przezorny zawsze ubezpieczony. |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Paź 17, 2023 1:43 am | |
| Obudził ją ból. Tępe pulsowanie w czaszce i sztywność karku. Jeszcze przez chwilę nawet się nie ruszała, próbując w ogóle przypomnieć sobie, co się stało i prostu zacisnęła mocniej powieki, dociskając brodę do piersi. Jedną dłoń powoli przesunęła na pulsującą bólem głowę. Nie wyczuła pęknięcia. Była zdezorientowana, nie miała kompletnie pojęcia, co się właściwie stało. Czy ktoś ją znokautował? Czy udało jej się wybiec na zewnątrz i coś ją dopadło? Nie potrafiła powiedzieć, nie potrafiła sobie przypomnieć niemalże niczego, co się stało. Powoli na próbę otworzyła oczy, ledwo uchyliła powieki, badając swoją reakcję na światło. Zobaczyła tylko fragment sandała. - Czego chcesz? - zapytała cicho. Było jej niedobrze. Ewidentnie miała wstrząs mózgu przez... przez cokolwiek się stało wcześniej. Fakt, że nie potrafiła znaleźć w pamięci wspomnienia, tylko utwierdzało ją w tym przekonaniu. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Paź 17, 2023 1:49 am | |
| Leniwie rozchylił powieki. Miał lekki sen, więc krótkie pytanie od razu go obudziło. Przez chwilę przyglądał się Łowczyni. Jeden z kamerdynerów przebrał ją w zwykły t-shirt z logo jakiegoś heavy metalowego zespołu i miękkie, dresowe spodnie. Różowe. Na tyłku miały napis "Juicy". Z kombinezonu udało się wyłuskać jakieś urządzenie. Domingo cieszył się, że – czymkolwiek było – Łowczyni nie udało się go włączyć. Zapewne nie byłoby jej wówczas w celi. – Ale tak ogólnie czy w tej chwili? – zapytał sennie. – Bo jeśli ogólnie, to pokoju na świecie i żeby Watykan spłonął. A jak w tej chwili, to chętnie napiłbym się whisky – dorzucił jeszcze i potarł dłońmi oczy. Ziewnął rozdzierająco. Utkwił spojrzenie we wściekłym, lodowatym błękicie. – A od ciebie chciałbym jedynie spokoju. Jak się czujesz? |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Paź 17, 2023 1:57 am | |
| Nie próbowała jeszcze się podnieść - wiedziała, że wraz z bólem głowy i dezorientacją na pewno idzie w szeregu zaburzenie równowagi. Obróciła się zamiast tego na bok, przodem do siedzącego po turecku Salvadora. Łypała na niego spod rzęs, błękitne oczy ziały pustką i lodem. Jedną dłoń dociskała cały czas do głowy powyżej ucha, drugą zaś wsunęła powoli pod policzek. - Chce mi się rzygać - oznajmiła po chwili, gdy udało jej się zebrać myśli we właściwe słowa. Targały nią torsje zapewne nie tylko z powodu wstrząsu mózgu, z całą pewnością przyczyna leżała w czymś jeszcze. Podciągnęła kolana do klatki piersiowej i jednak zamknęła znowu oczy. - Dostaniesz spokój. Wieczny - burknęła jeszcze. Nieszczególnie była w pozycji do rzucania takich oświadczeń. Nie wyglądała też na kogoś, kto mógłby takie zuchwałe postulaty realizować. Nie w sytuacji, gdy leżała na podłodze zwinięta w kłębek w różowych cudzych dresikach. Tygrys zamknięty w klatce. Chociaż w tej sytuacji co najwyżej domowy kot. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Paź 17, 2023 2:04 am | |
| Pokiwał głową. – Zrozumiałe w tej sytuacji. Pewnie masz wstrząśnienie mózgu. Na szczęście czaszka jest cała – powiedział cicho. Oparł się łokciem na kolanie, a twarz położył na dłoni. Tygrys w klatce był piękny nawet w tym opłakanym stanie, którego nie mogło przykryć złe samopoczucie, rozczochranie czy narzucone na ciało byle co. Zresztą, ostatnie dwie opcje miały swój urok. Roześmiał się w odpowiedzi na groźbę. Miękko, intymnie. – I właśnie dlatego jesteś tam, gdzie jesteś – odpowiedział jednak poważnie. Domingo nie zamierzał traktować Łowczyni tak, jakby była ostatecznie pokonana. To mogła uczynić jedynie śmierć. Z każdej celi można było uciec. Trzeba tylko było uporu i sposobu, a coś mówiło Salvadorowi, że przynajmniej tego pierwszego Emily nie brakuje. Właśnie, Emily. – Zdradzisz mi swoje prawdziwe imię? – zagadnął łagodnie. |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Paź 17, 2023 8:44 am | |
| Żyła, a to mogło oznaczać jedno – Salvador najwyraźniej chciał przed nią wykreować obraz kogoś, kto nie krzywdzi bez przyczyny. Że jest znacznie lepszy od morderczych Łowców, że nie jest niebezpieczny i że jest, ha, ludzki. Będzie chciał namalować przed nią obraz niewinności, przedstawić wszystko w tak wypaczony sposób, by mogła jedynie bezwolnie zgodzić się, że faktycznie nie zasługuje na śmierć. Te śmieszne próby manipulowania prawdą i stanem faktycznym. Cece musiała się skupić, potrzebowała dłuższej chwili na dojście do siebie. Musiała zmienić taktykę. - Wiem – odparła na uwagę, że pewnie doszło do lekkiego wstrząsu mózgu. Wydedukowała to na podstawie parszywych objawów. Nie odpowiedziała na zaczepkę, nie zareagowała na śmiech – a przynajmniej nie w widoczny sposób. Nadal trwała w swojej skulonej pozycji, wciąż jeszcze zaciskała oczy. Imię? Wyryję Ci je nożem na plecach, skurwysynu, wtedy nigdy go nie zapomnisz. - Cecilia – powiedziała cicho pełnym bólu i żalu głosem. Całą swoją energię teraz wkładała w ten niewinny, łagodny ton. Miękki i bezbronny niemalże szept, nakładała od razu na swoje zachowanie filrt, który dopasywywał się kolorytem do rozmówcy. Intymny obniżony ton, zaowalowana łagodność. Dopiero kończąc wypowiadać swoja imię, otworzyła powoli oczy. Zawczasu tylko upewniła się, by zabłyszczały w nich diamenty łez. Wyzbyła się pustki i chwilowo kazała odejść w cień Cece Clark, przepełnionej furią Łowczyni. Musiała stać się Cecilią, która była bezbronna i przestraszona. Obolałą i bezbronną, biedną ofiarą prania mózgu przez Watykan, kimś pogrążonym w bezmyślnej żałobie. Zranionemu ujadającemu psu można chcieć pomóc. Psu zarażonemu wścieklizną – nie. – Co ze mną zrobisz? – zapytała jeszcze szeptem, jeszcze cichszym. Bezceremonialnie patrzyła mu w oczy, wciąż bezbłędnie udając z trudem i widocznie maskowany strach. Każdy nimrod potrafił kłamać. Każdy jeden doskonale wcielał się w role, jakie były mu akurat potrzebne. Łowcy zresztą ogólnie nie przebierali w środkach i kłamstwa na drodze oczyszczania ziemi z plugastwa były im wybaczane. Ale Domingo pewnie o tym wiedział - a przynajmniej miał pełne prawo podejrzewać, że wcale nie jest tak łagodnie i ugodowo nastawiona, jak udawała. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Paź 17, 2023 2:42 pm | |
| W swoim dość już długim życiu nie miał za wiele do czynienia z Łowcami, odpukać. Mógł się jedynie domyślać, że indoktrynacja Watykanu sięgała głęboko. Jak bardzo kościół prał ludziom mózgi? Nie mógł mieć pewności. Ale kiedy tak obserwował zmiany w zachowaniu Cece, nabierał głębokiego przekonania, że ewentualne naprawienie szkód to projekt na lata. Z pewną fascynacją, ale też i niemałym przerażeniem patrzył, jak dziewczyna, która jeszcze chwilę temu groziła mu śmiercią zmienia się w przerażone kociątko ze łzami w oczach. Gdyby znał jej myśli, z ironicznym uśmiechem powiedziałby, że może spróbować, ale na jego plecach nie ma już miejsca na kolejne blizny. Że owszem, nie krzywdzi bez przyczyny, ale nie zamierza udawać, że nie jest niebezpieczny. Domingo westchnął ciężko. – Cecilia, bardzo ładnie. Jak patronka muzyków – powiedział w końcu. Potarł znów oczy dłonią. Był taki zmęczony. Odprawił dziś kilka rytuałów, a to zawsze go wykańczało. A przecież czekało go jeszcze tyle pracy. Jutro. Jutro się tym wszystkim zajmie. – Udawanie jest męczące. Myślałem, że Łowcy mają być superinteligentni czy coś, a tymczasem ty traktujesz mnie tak, jakbym był idiotą. Nie sądzisz chyba, że dam się nabrać na tę otoczkę niewinnej, skrzywdzonej dziewczynki? – powiedział z niesmakiem. – Dopiero co mi groziłaś. – Domingo zastanowił się chwilę nad dalszą odpowiedzią, patrząc gdzieś w przestrzeń, ale lód zimowego nieba wciąż przyciągał jego spojrzenie. Musiał do niego wrócić. – Nie mam pojęcia, co z tobą zrobić. Nie mogę cię wypuścić, to oczywiste. Ale, w każdym razie póki co, nie jestem w stanie cię tak po prostu zabić. Wygląda na to, że mamy niemały impas – odezwał się, patrząc kobiecie w oczy. Był przy tym nad wyraz poważny. – Powiedz szczerze – co byś zrobiła na moim miejscu?
|
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Paź 17, 2023 3:16 pm | |
| Cece nie była zwykłym Łowcą. Stawała się nim powoli, jeszcze lata przed nim, nim zaczęła naukę w akademii pod twardymi i chłodnymi skrzydłami Watykanu. Potrafiła zmieniać maski niczym rękawiczki. Mogła żonglować udawanym strachem, mogła nawet udawać, że próbuje nie pokazywać po sobie przerażenia. Płakać i wściekać się na zawołanie. Mogła być równie dobrze każdym co i nikim. Mogła dalej pociągnąć ten kabaret i zgrywać, że absolutnie nie rozumie, o co mu chodzi. Że przecież jest niczym więcej jak zastraszoną i ranną dziewczyną. Łowcy w imię polowań wyzbywali się własnej godności i dumy, pokornie służyli Panu – tylko że to wcale nie była misja zlecona przez przełożonych, nie był to pobłogosławiony i zarejestrowany łów. Tylko zemsta – a ta wymagała dumy, domagała się nie kajania przed byle kim. Dlatego Cece przewróciła bezczelnie ślepiami, nim powoli zaczęła wspierać się o podłogę, by na dobry początek usiąść na lewym udzie. - Sądzę, że możesz iść i się pierdolić – parsknęła. Ponownie z mocą, lecz na pewno nie aż taką jak tych kilka godzin wcześniej. Nadal kręciło jej się w głowie. Co ją miało obchodzić, co mógł sądzić? Spojrzała na swoją wcześniej skaleczoną dłoń – teraz jednak zauważyła, że rana została opatrzona – i delikatnie palcami drugiej ręki potarła bandaż. Zaraz jednak zmieniła punkt patrzenia, lecz teraz rozglądała się powoli po pomieszczeniu. Nie po to, żeby obejrzeć pomieszczenie, a poprowadzić pobieżne rozeznanie. Wszystko może być bronią. Wyrwany ze ściany kran, rozbite kopnięciem szczątku ceramicznej umywalki. Nawet zerwać tapicerkę z materaca i ukręcić z niej sznur. Nie odzywała się, wciąż lustrując każdy ewentualny detal pomieszczenia. Trwało to chwilę, nim wróciła finalnie do Domingo. Wbiła spojrzenie w granatowe oczy, tak kontrastujące z jej błękitem. Mimowolnie przesunęła lewą dłoń na tatuaż zdobiący prawą rękę – na wielkiego owijającego się dookoła całej kończyny węża i zacisnęła dłoń na mlecznej skórze. Czarny tusz wydawał się pewnie jeszcze ciemniejszy z jej bladą skórą – przecież pracowała głównie nocami. Nie mógł jej wypuścić. Nie chciał jej najwyraźniej jeszcze zabijać, a każda dodatkowa godzin przybliżała ją do ewentualnego znalezienia drogi ucieczki. - Zrobiłabym to, co uznałabym za słuszne – odparła prosto, obrzydliwie przy tym wymijająco. – Sam decyduj. Nie dbam o to. Przynajmniej pozornie, bo przecież zemsta była rzeczą nadrzędną. Zemsta była czymś, przez co złamała święte zasady Watykanu i faktycznie sięgnęła po pomoc magii. Gdyby Salvador nie okazał się być tym, kogo szukała, pewnie bardzo zgrabnie wyrzuciłaby jego osobę z pamięci. Wymazałaby jego symetryczną twarz, czuje granatowe oczy, ciepły odcień jego skóry. Wcisnęłaby w najdalszy zakamarek pamięci myśl, że w ogóle istniał. Ale tak? Był dokładnie tym, czego szukała. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Paź 17, 2023 3:39 pm | |
| Jego wyraz twarzy nie zmienił się. Dalej był uprzejmie obojętny, jakby tak naprawdę to wszystko go nie obchodziło. Jakby jedyną istotną rzeczą w jego życiu było myślenie o tym, co jutro na obiad albo jak wykonać swoją pracę, a nie... Nie zamknięty w klatce Łowca. Bo pomieszczenie było klatką, co do tego nie było wątpliwości. Ale nie przeznaczoną dla watykańskich. – Może kiedy indziej, dziś już jestem zmęczony – odparł spokojnie, nie spuszczając z Cece czujnego oka. A ona z kolei, och, ona się rozglądała uważnie. Domingo rozpoznał to spojrzenie od razu: szukała słabych elementów. Luk w obronie. Czegoś, czego można by użyć do ucieczki. Tu nie było za wiele takich rzeczy. Salvador używał tego pomieszczenia – oraz kilku innych – dla swoich pacjentów. Tych opętanych przez demony – zarówno te prawdziwe, jak i wyimaginowane. W salach nie mogło być nic, co by pozwoliło przebywającym w nich wiernym skrzywdzić kogoś. Albo, co było bardziej prawdopodobne, siebie. Materace były gąbkowe, raczej podłej jakości, ale dzięki temu nie było w nich niebezpiecznych sprężyn. Brakowało umywalki, zastąpionej wystającym ze ściany kranem, bo dopalony demoniczną siłą więzień mógł ją połamać, a kawałkami ceramiki coś uszkodzić. I dlatego podłoga wyłożona była płytkami, a pod kranem znajdował się niewielki odpływ. Te wszystkie środki bezpieczeństwa nie gwarantowały, rzecz jasna, całkowitej odporności na zagrożenie. Jedynie ograniczały je do minimum. Przecież nikt nie jest w stanie pomyśleć o wszystkim. – Rozumiem – Domingo skinął głową i rozmasował to napięte miejsce między brwiami. – W takim razie życzę spokojnej nocy. Mężczyzna podniósł się powoli. Cece mogła teraz zobaczyć, że spora część jego szaty pokryta była krwią. Domingo obdarzył dziewczynę ostatnim spojrzeniem i zniknął w głębi budynku.
[kilka dni później] W celi nie było dnia ani nocy, brak okien skutecznie się pozbywał tego podziału. Było tylko słabe światło jarzeniówek. Przed drzwiami na straży stale stał ten sam zombie – wysoki, o hebanowej skórze, przyciętych na jeża włosach i oczach tak wypranych z koloru, że sprawiały wrażenie białych. Regularnie przynosił Cecilii posiłki: wszystkie były smaczne i pożywne, ale podane w formie papek. Ryż ze zmielonym sosem. Makarony z innym sosem. Wszystko podane w drewnianych miseczkach i z drewnianymi łyżkami. Co jakiś czas przynoszono jej czyste ubrania. Za każdym razem zombie nawet pytał, co podać do picia – pełen Wersal. Jak na więzienie, rzecz jasna. Aż któregoś dnia – a może nocy? – odwiedził ją nekromanta. Boso, w samych spodniach od dresu i z białym ręcznikiem przewieszonym na karku. Przez chwilę przyglądał się Łowczyni, szukając... właściwie, czegokolwiek. – Mam nadzieję, że nie nudzisz się za bardzo. |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Paź 17, 2023 5:17 pm | |
| Cece nie przeszkadzała papka podawana zamiast stałego posiłku. Nie przeszkadzała jej nuda czy brak zajęcia, nie przeszkadzały jej cztery ściany i niegasnące światło jarzeniówek. Potrafiła nie zwariować w bardziej sprzyjających do tego warunkach, a może już po części była dostatecznie szalona. Połamała swoje piękne długie paznokcie, gdy próbowała podważać płytki. Opuszki palców miała czerwone i zdarte, gdy próbowała swoich sił już po utracie paznokci. Kostki na dłoniach miała opuchnięte i poranione, gdy zaczęła uderzać pięściami w ściany - może niekoniecznie już w ramach próby przebicia pięścią struktury, a już dla samego zabicia czasu. Poranione palce i kostki krwawiły co chwilę, więc Cece nie chciała tej krwi marnować. Na ścianie nad materacem powstał więc obraz. Wymalowane krwią na jasnych płytkach oblicze Domingo. Portret był obrzydliwie dokładny, lecz miał jeden odbiegający od rzeczywistości szczegół - na oczach zostały nakreślone karykaturalne krzyżyki, jakby był martwą postacią z kreskówki. Cierpliwość była cnotą. A wszystko mogło być bronią - Łowcy przecież byli tak szkoleni, aby wykorzystywać swoje ciała w stu procentach, by potrafili wykorzystać każde możliwe narzędzie i Cecilia swoje znalazła. Codziennie, po każdym posiłku, wyrywała pojedyncze włosy z głowy - te najdłuższe, te najmocniejsze - i zaplatała je w warkocz. Powoli, włos za włosem, aż faktycznie uplotła z nich warkocz, który grzecznie czekał na swoją porę skryty między materacem a ścianą. Nie wiedziała, ile minęło dni, czy była to noc albo poranek, wszystko zlewało się w jeden ciąg katowania ściany pięściami i kopniakami bosych stóp, w jedną i tę samą papkę. Clark musiała odsunąć swoją wściekłość na bok, lecz nie pozwoliła jej całkiem wygasnąć. Pielęgnowała w sobie tę niechrześcijańską nienawiść i wściekłość, jakby były delikatnymi kwiatami. Aż nadszedł DZIEŃ - czy może noc, jakie to miało znaczenie? - gdy przez drzwi przeszedł ktoś, kto był żywy. Jeszcze. Też był chodzącym trupem, produktem bardzo bliskim utraty ważności, nawet jeśli o tym nie wiedział. Siedziała na brzegu materacu z zamkniętymi oczami, stopy przylegały ściśle do podłogi, a ręce oparła o zgięte kolana. Palce splotła przed sobą niczym do modlitwy. - Głupcy nudzą się sami ze sobą - odparła najpierw nieco zachrypniętym głosem. Nie używała go od kilku dni. - Modlę się, stul pysk. Bardzo po chrześcijańsku. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Paź 17, 2023 5:32 pm | |
| Domingo spojrzał na Cece krytycznie. Nie lubił niepotrzebnej nieuprzejmości, więc jej pyskówka wydała mu się właśnie niepotrzebna, ale z drugiej strony... Nie mógł się dziwić. Na jej miejscu pewnie sam nie byłby uprzejmy. Co najmniej. Przez chwilę osuszał końce warkoczyków, a potem rzucił ręcznik gdzieś w bok, poza zubożony zakres widzenia Łowczyni – prawdopodobnie na jakiś mebel. Podszedł bliżej i przechylił się tak, żeby widzieć malunek na ścianie. – Fantastyczne podobieństwo. Może z wyjątkiem oczu. Ale chyba trochę strata farby. – Powiedział neutralnie i dłuższy moment przyglądał się Cecilii w ciszy. Westchnął. Wyjął z kieszeni scyzoryk – prosty, szwajcarski scyzoryk, nic tak wymyślnego, jak motylkowy nóż Cece – i naciął sobie lewy nadgarstek, aż popłynęła krew. Zanucił coś, a granatowe oczy zapłonęły odcieniem tak ciemnoniebieskim, jak nocne niebo. – Felix pokazał mi co nieco o tobie – powiedział tonem gawędziarza. – Mówił bardzo szczegółowo o tym, jaka z ciebie wspaniała fryzjerka. – Krew spływająca z nadgarstka zaczęła się wić cienką nitką. Tańczyła do niewidzialnych podmuchów wiatru i, coraz dłuższa, wędrowała w dół. Przedostała się do celi pod mikroskopijną szparą między podłogą a drzwiami i zaczęła pełznąć w stronę Cece. – I jakkolwiek doceniam, że znalazłaś sobie zajęcie, to chyba jednak muszę poprosić, żebyś zajęła się czymś innym.Magia voodoo, 1/5 postów użycia |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Paź 17, 2023 5:48 pm | |
| - I tak by się zmarnowała - odpowiedziała niczym automat. Na dobrą sprawę daleko jej było do modlitwy, to znacznie bardziej przypominało medytację. Nie skupiała się zbyt bardzo, po prostu ani myślała z nim rozmawiać, gdy był za ścianą. Wstrząs mózgu okazał się drobną przeszkodą, tylko dlatego nie podjęła żadnej próby za pierwszym razem. Teraz była w pełni sił. Otworzyła oczu, słysząc melodię. Ze swojego materaca łypała spode łba na błyszczący granat oczu, lecz nie odpowiedziała. Nie rzuciła żadnym głupim "nie wiem, o czym mówisz", bo to kłamstwo byłoby idiotyczne. Parsknęła i pokręciła powoli głową, na chwilę zawieszając wzrok na swojej stopie. - Wejdź do środka, to i Ciebie ostrzygę - zamruczała zamiast tego obiecującym i słodkim tonem, podnosząc jednak wzrok na oczy czarnoksiężnika. Wargi powinny jej się skleić od tej słodyczy. Wykrzywiła usta w bardzo paskudnym uśmieszku, lecz nawet się nie poruszyła. Zignorowała kompletnie stróżkę krwi, która sunęła w jej stronę. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Paź 17, 2023 5:57 pm | |
| Domingo z kolei zignorował czcze pogróżki. A przynajmniej miał nadzieję, że czcze. Z Łowcami nigdy nie wiadomo. Nie, żeby miał z nimi do czynienia jakoś często, ale spotkanie z Annette z pewnością należało do niebezpiecznych. Dlatego tym razem Salvador przedsiębrał wszelkie środki ostrożności. – Za chwilę – wymruczał skupiony na sunącej do celu nitce. A ta w końcu dotarła do Cece. Wspięła się po niej i oplotła jej nadgarstki, najpierw delikatnie, a kiedy już utworzyła zgrabną pętlę, szkarłatna wstęga zacieśniła się i stwardniała, przypominając bardziej trytytkę niż krew. Pozostała część nitki, niczym ucięta nożyczkami, natychmiast wycofała się do żyły Dominga. Nekromanta w końcu spojrzał na Łowczynię. Bał się, że kiedy tylko przekroczy próg klatki, natychmiast jakimś znanym tylko Łowcom sposobem go obezwładni i zabije. Ale przecież nie mógł tego okazać w żaden sposób, to by tylko pogorszyło sprawę. Przymknął oczy i wyszeptał coś cicho, zbyt szybko, by nawet osoba znająca się na czytaniu z ruchu warg mogła cokolwiek z tego wyczytać. Kiedy otworzył powieki, pewnym krokiem pokonał ten niewielki dystans dzielący go od szyby. Otworzył drzwi i wszedł do środka. Magia voodoo, 2/5 postów użycia |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Paź 17, 2023 6:20 pm | |
| Spojrzała na krwawą wić, która wspięła się po jej łydce i finalnie oplotła dookoła nadgarstków niczym wąż. Poczekała, aż ta zakończy swój proces pętania, by poruszyć rękami - sprawdzała, jak mocny jest ten zacisk, na jaką swobodę pozwala. Nieszczególną. Ale to nie miało znaczenia. Cece wciąż uśmiechała się paskudnie, nie spętał jej nóg w kostkach, a być może powinien. Podniosła się powoli, nieśpiesznie z materaca, gdy Salvador otwierał drzwi. Uniosła ręce wysoko nad głowę, by się przeciągnąć, stanęła aż na palcach i odchyliła głowę do tyłu. Chciała rozprostować zesztywniałe po medytacji mięśnie. Opuściła dłonie, wciąż tak pięknie splecione niczym do modlitwy, teraz dodatkowo spętane w nadgarstkach krwawymi więzami. - To co dalej? - zapytała wciąż mdlącym aż tonem i zrobiła jeden krok do przodu. Powoli. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Paź 17, 2023 6:25 pm | |
| Nie spuszczał wzroku z Cecilii, zupełnie jakby obserwował kobrę. Chociaż chyba wolałby mieć do czynienia z wężem, niż z watykańskim psem. Przestąpił próg klatki i zamknął za sobą drzwi. Magia to świetna rzecz. Sprawia, że pewne rzeczy, jak na przykład drzwi, mogą być otwierane tylko przez konkretne osoby. – Dalej to sięgniesz powoli po swój fryzjerski wynalazek i równie powoli mi go podasz – powiedział cicho. Skupiona mina, czujna postawa. Ni chuja mu się ta cała sytuacja nie podobała. Magia voodoo, 3/5 postów użycia |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Paź 17, 2023 6:39 pm | |
| Westchnęła teatralnie ciężko i przewróciła oczami. - Taki duży chłopiec, a boi się kilku włosów? - spytała z lekka kpiąco, zadzierając nieco wyżej głowę. Zero strachu, zero wahania. Odwróciła się w stronę ściany i szybko podeszła do swojego więziennego posłania, by odsunąć je stopą. Pochyliła się i w obie dłonie wzięła swój upleciony pieczołowicie warkocz. Długi, grubości już solidnej linki, związany po obu stronach przy pomocy również kosmyków. Bez problemu można było sobie wyobrazić, jak ten zaciska się dookoła szyi. Zacisnęła na nim dłonie i powolutku, krok za krokiem niby w zwolnionym filmie, podszedł do czarnoksiężnika. Patrzyła mu wyzywająco w oczy, a gdy była dostatecznie blisko, przyklęknęła na jedno kolano i uniosła spętane ręce do góry, prezentując na dłoniach swoją prowizoryczną broń. |
|
| Sponsored content
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora | |
| |
|
| |
| |
|