Dom Alexandra
Idź do strony : 1, 2, 3  Next
Alex
Alex
Dom Alexandra Empty

PisanieTemat: Dom Alexandra   Dom Alexandra EmptyPią Lip 05, 2024 9:31 pm

Nowocześnie wyglądający dom z nowoczesnym wnętrzem, pięknym przeszklonym patio wychodzącym na basen i przepiękny ogród pełen kwiatów oraz drzew - kiedyś tu będzie dokładniejszy opis elo. Wszystko ogrodzone, monitorowane, brama wjazdowa przesuwana na pilot.
Domek:

Alex
Alex
Dom Alexandra Empty

PisanieTemat: Re: Dom Alexandra   Dom Alexandra EmptyPią Lip 05, 2024 11:15 pm

Alex lubił jeździć samochodem - znacznie chętniej jako pasażer niż jako kierowca, zwłaszcza kierowca wiedział, co robi i jak robi. Jego wybawicielka ewidentnie miała pojęcie, ale umiejętności żadnych. Poprawiła wprawdzie lusterka, by wszystko dobrze widzieć, ale na tym kończyłyby się podstawowe przygotowanie do jazdy. Nie poprawiła siedzenia. Alex mimochodem zastanawiał się, jakim cudem mogło być jej wygodnie. Czarne lśniące szczurze oczy wlepiały się w nią niczym w święty obrazek, gdy musiała prostować się na tym siedzeniu i zadzierać głowę, by zobaczyć lepiej obiekty przed nimi.
Alex nie był przesadnie religijny, ale całym duchem modlił się o zbawienie, modlił się do świętego Krzysztofa, patrona kierowców, aby ich oszczędził tego dnia. Jego modlitwy musiały zostać wysłuchane przez Najwyższego i patrona, bo niewytłumaczalnym cudem udało im się dojechać do miejsca docelowego i nie zginąć przy tym.
Bogu dziękować - nikomu innemu. Powinien zamówić w kościele mszę dziękczynną.
Dojechawszy do bramy, Alex szczurzymi łapkami złapał pilot, który znajdował się tuż obok automatycznej skrzyni biegów i podał go dziewczynie. Był tam tylko jeden guzik, więc obsługa nie powinna być szczególnie skomplikowana. Przejechali przez piękną dębową alejkę przed dom. Dom jak dom, kwadratowy i płaski, zbudowany na modernistyczną i minimalistyczną modłę. Ale przeszklony - i o tej porze ciemny. Tylko lampy w ogrodzie i nad drzwiami płonęły chłodnymi barwami białych żarówek.
Nie musiał jednak tym razem czekać, by dziewczę otworzył mu drzwi. Szczury miały dosyć chwytne łapki, wystarczyło tylko zahaczyc pazurkami o klamkę i pociągnąć ją do siebie. Zwykły szczur by tego nie zrobił, ale taki półmetrowy? Na Boga, który zresztą szczur byłby w stanie kupić taki dom z tak wielkim ogrodem?
Wyskoczył z siedzenia z błogością witając grunt pod swoimi łapkami. Jeszcze przystanął na moment na dwóch tylnych i zaczął węszyć - instynkty terytorialne kazały mu się zorientować, czy ktoś obcy nie kręci się w okolicy. Nic. Tylko zapach drzew, trawy, spalin, kwiatów - nie tylko tych posadzonych w ogrodzie, tak skrupulatnie doglądanych każdego dnia przez zatrudnionego ogrodnika - ale i od samej czarodziejki bił ten zapach. O ile ubożsi byli wszyscy ci, którzy nie otrzymali daru czułego powonienia. Dla nich te wszystkie nuty były tylko lekko wyczuwalne.
Gdy nareszcie uznał, że teren jest bezpieczny, opadł na cztery łapki i podreptał szybciutko do drzwi. Czuł dziwnie mrowienie w całym ciele. Bardzo znajome zresztą, dlatego pragnął znaleźć się w środku jak najprędzej. Z niecierpliwością przystanął przy drewnianych drzwiach prowadzących do środka i oparł się o nie przednimi łapkami.

Ophelia
Ophelia
Dom Alexandra Empty

PisanieTemat: Re: Dom Alexandra   Dom Alexandra EmptyPią Lip 05, 2024 11:58 pm

Nie było jej wygodnie. Ale może nawet nad tym się nie zastanawiała? Nawet jeśli... To było dla niej stresujące. Może nawet bardziej niż powinno, i to na własne życzenie.
Widząc pilot, prędko otworzyła bramę. A po tym już zaparkowała. Nie zdążyła nawet wypuścić szczurzego towarzysza z samochodu, kiedy ten sam prędko pobiegł, zaczynając węszyć dookoła jakby sprawdzając. Coś się stało? Instynkty, poczucie zagrożenia? Nie miała pojęcia do końca, widząc jak się zachowywał - bardziej jak zwierzę niż człowiek. Ale czy było to czymś dziwnym? Przy zmiennokształtnym podczas samej pełni?
Bardziej niż zachowaniem stworzenia, zajęła się raczej samochodem, aby spróbować go chociaż zostawić w odpowiednim stanie.
Zresztą, gdyby nie zrozumienie, że powinna jeszcze chociaż spróbować otworzyć drzwi zmiennokształtnemu, prawdopodobnie obróciłaby się bokiem i skupiła na śnie. W jej założeniu, o tej porze już dawno powinna być z powrotem w mieszkaniu - a możliwe, że cały dzień sprawił, że czuła się jeszcze bardziej zmęczona niż powinna. Mogła może jednak zaryzykować kawą popołudniu - może kofeina nie pozwoliłaby jej usnąć do porannych godzin, ale jednocześnie w tej chwili nie czułaby się aż tak sennie.
Czasem nawet jej zapobiegawczość w postaci drzemek w ciągu dnia nie przynosiła skutku, choć miała świadomość, że dzisiaj ją zaniedbała.
Wolała nie ruszać ubrań szczurzego towarzysza z samochodu. Tym bardziej, że jeśli zbliżała się jego pora przemiany, był w tej chwili w domu - miał dostęp do czystych ubrań. Więc jedynie zabrała klucze, zjawiając się obok zmiennokształtnego, aby prędko otworzyć przed nim drzwi i wpuścić go. Nie przemyślała swojej decyzji, może mając nadzieję że nieznajomy mieszkał nieco bliżej osiedli mieszkalnych, a nie w samym domu. A może willi? Trudno było ocenić czy jej brak zainteresowania był ogólny, czy spowodowany raczej zmęczeniem.
Powinna spróbować wrócić? Zamówienie taksówki? Mogła zasnąć już w trakcie jazdy, a to trudniej byłoby wyjaśnić taksówkarzowi.
Weszła do środka domu, odkładając kluczyki od samochodu, i od drzwi na pobliski haczyk. A może talerzyk? Może po prostu szafkę, czy inny stolik? Gdzieś, chyba nie na podłogę. Podobnie jej buty zostały gdzieś w przejściu.
- Wybacz, potrzebuję kilku minut - powiedziała, nieświadoma nawet, gdzie znajdował się szczur i czy był w tym samym pomieszczeniu co ona, kiedy przykucnęła przy jednej ścianie, wciąż blisko wejście. Było dobrze, kiedy nie zaczynały się migreny - choć wcale nie podobała się jej ta senność. Była wcześniej niż zazwyczaj... Była niemalże tego pewna. A może sam upływ czasu jej gdzieś uciekł? Nawet nie miała siły tego sprawdzić.

Alex
Alex
Dom Alexandra Empty

PisanieTemat: Re: Dom Alexandra   Dom Alexandra EmptySob Lip 06, 2024 1:20 am

Odpowiedzią był pisk - szczurzy wysoki pisk i zgrzytanie zębami o zęby. Alex tym samym chciał dać jej potwierdzenie, że absolutnie rozumie i nic się dzieje, niech odpocznie chwilę, zbierze myśli do kupy. Dopiero gdy zobaczył, jak kuca przy ścianie przy drzwiach, tak nieporadnie, jej oczy wyglądały, jakby za sekundę miały zamknąć się na wieki. Dopiero teraz - bez udziału żółtych świateł - mógł dostrzec, jaka była blada. To naturalna cecha czy poczuła się tak słabo? Mógłby o to zapytać. Ale mrowienie wzdłuż kręgosłupa przybierało na sile, więc Alex postanowił zrobić najrozsądniejszą rzecz: przenieść się przynajmniej do innego pomieszczenia.
Niekontrolowane przemiany były częścią życia każdego zmiennokształtnego, klątwa pełni nie oszczędzała nikogo z nich. Nawet spośród tych najstarszych. Nie zdążył przebiec na szczurzych łapkach nawet dwóch metrów, gdy proces się rozpoczął. Tkanki ciała zaczęły masowo i bardzo szybko się rozrastać, dzieliły się i troiły, szczurze futro wrastało groteskowo w skórę i znikało w niej, by już w skórze właściwiej zmienić swoją strukturę na coś innego. To był bolesny proces, niczym łamanie kości. W dodatku równie szybkie, przecież wystarczyła chwila nieuwagi, by przerwać strukturę kostną w wypadku.
Kilka sekund później na podłodze nie stał już bury kanałowy szczur, a klęczał nagi mężczyzna, wspierając się jeszcze dodatkowo dłońmi o podłogę. Dyszał ciężko, jakby przebiegł właśnie maraton, czuł pot na całym ciele. Bardziej z bólu niż wysiłku. Dziewczyna jednak nie zapaliła zaraz po wejściu światła - mimo że włącznik znajdował się właśnie nad jej głową - więc i mogłaby dostrzec co najwyżej kontur człowieka, jakiś jego cień w ciemnym wnętrzu domu.
Alex dochodził powoli do siebie. Nie znosił przemian od pierwszego dnia, gdy był zmuszony zrobić to po raz pierwszy. Wciąż pamiętał swoje przerażenie, ten paniczny strach, gdy ciało paliło żywym ogniem, gdy tak bardzo nie rozumiał, co się z nim dzieje. Ten ból był przecież wciąż żywy - za każdym razem równie wyczerpujący, równie obrzydliwy. Odetchnął głębiej.
- Dziękuję - wysapał cicho, wciąż łapiąc oddech po przemianie. - Włącznik światła znajduje się nad twoją głową. Ja... pozwól, że się ubiorę i do ciebie wrócę za chwilę - dodał jeszcze równie cichym co wcześniej tonem. Ciemność sprzyjała ciszy.
Zaczął więc podnosić się powoli, mógł rozprostować kości, przeciągnąć się. W spacerze do swojej własnej sypialni okrężnym ruchem poruszał ramionami do przodu i tyłu, rozciągnął szyje, rozmasował kark. Zapalił też finalnie światło sam - drugim włącznikiem, tuż przy drzwiach sypialni. Dosłownie złapał pierwsze lepsze ubrania z szafy, byleby nie paradować nago przed obcą kobietą - to mogłoby być dla niej mało komfortowe. Przypuszczalnie.
Nie było go dosłownie dwie, może trzy minuty?
- Raz jeszcze chciałbym podziękować i przeprosić za stres związany z całą sytuacją, jeśli pozwolisz, mogę odwieźć cię do domu - z tymi słowami wkroczył ponownie do obszernego salonu. Nie tylko zresztą salonu, dom został zbudowany ewidentnie przez miłośnika open-space. W tym samym pomieszczeniu znajdowała się kuchnia, salon i jadalnia, a pomieszczenie z obu stron było przeszklone. Tylko że jedna strona wychodziła na podjazd, a druga na patio, ogród.

Ophelia
Ophelia
Dom Alexandra Empty

PisanieTemat: Re: Dom Alexandra   Dom Alexandra EmptySob Lip 06, 2024 10:48 am

Nie przejmowała się zarówno przez senność, jak i świadomość, że jednak miała do czynienia ze zmiennokształtnym. Raczej zakładała, że szczur zajmie się w pierwszej kolejności sobą - co nie było ani odrobinę dziwne. Przecież, przede wszystkim, to on przechodził w tej chwili przemianę, które były bolesne i wyczerpujące.
Słysząc słowa o włączniku, sięgnęła do niego - a przynajmniej spróbowała, czując że jej dłoń wcale nie ma tak łatwego czasu na odnalezieniem go. Choć nie miało to do końca znaczenia, bo światło samo się zapaliło. Opuściła wtedy dłoń, otwierając powoli zaspane oczy. Zmęczenie przychodziło, ale i odchodziło prędko, kiedy tylko przeoczyła dogodną chwilę do zaśnięcia. W szczególności w nocy. Nadrabiała to senność w ciągu dnia - a całe szczęście, podczas pracy archiwistki, przypadkowe zaśnięcia wcale nie były aż takim utrapieniem jak mogłyby być.
A jednak wciąż zaburzony tryb snu nie był niczym przyjemnym. Tym bardziej, kiedy mógł przyprawić innych o nagły zawał serca, kiedy zasnęła nagle lub jej mięśnie po prostu odmówiły współpracy.
- Mogę poczekać do rana. Jeśli wyjdziesz, znów możesz utknąć w formie zwierzęcej. Albo chociaż aż przejdzie moja senność. Przepraszam, jeśli nagle zasnę, to się zdarza. Nie chcę dlatego zamawiać taksówki teraz. Gdybym zasnęła w samochodzie, mógłby to być dodatkowy kłopot dla kogoś - odpowiedziała powoli, raczej niż spoglądając na rozmówcę, trzymając oczy zamknięte - jakby to miało jej pomóc w zaśnięciu, lub nie zaśnięciu.
Chociaż jak wspomniał o stresie - mogło to rzeczywiście wyjaśniać jej stan. Nawet jeśli nie było zbyt późno... Wyglądała na zestresowaną podczas prowadzenia?
Dawno tego nie robiła, rzeczywiście. Może lepiej poradziłaby sobie w starym samochodzie - a może powinna wykupić nauki jazdy i odświeżyć swoje umiejętności? Choć w momencie, kiedy pracowała i mieszkała w mieście, wcale jej tej umiejętności nie brakowało.
Powoli otworzyła oczy, choć zmrużyła je przy świetle, rozglądając się dookoła. Duży dom. Dziwnie duży. Bardziej wyglądał jak pozbawiona regałów biblioteka w jej odczuciu.
A może była przyzwyczajona do zajmowania małej ilości miejsca?
- Ładnie mieszkasz - powiedziała bardziej mechanicznie niż w zdziwieniu czy zachwycie nad przestrzenią. Może dlatego też intuicyjnie zamiast szukać mebla, na którym mogłaby usiąść, usiadła pod ścianą.

Alex
Alex
Dom Alexandra Empty

PisanieTemat: Re: Dom Alexandra   Dom Alexandra EmptySob Lip 06, 2024 12:36 pm

Rzadko kiedy potrzebował faktycznej pomocy - zwykle sam radził sobie ze swoimi problemami, unikał niebezpieczeństw, nie wychylał się, pilnował kalendarza księżycowego. Los jednakowoż nie zawsze stawał po jego stronie, tego jednego późnego wieczoru zdecydowanie wybrał opozycję, dlatego stało się, co się stało.
Patrzył na dziewczynę pod ścianą przez chwilę, gdy wszedł do pomieszczenia. Zwolnił teraz kroku i podchodził do niej powoli, jakby była to ona była wystraszonym zwierzątkiem zapędzonym w kozi róg. Nie chciał jej przestraszyć, przecież wcale go nie znała, a znalazła się w jego domu. Taka drobna, filigranowa, bardzo blada. Wyglądała niczym kruchy bibelot, który można postawić na półce. Zwłaszcza teraz, taka skulona w sobie, schowana, z zamkniętymi oczami.
- Zmęczenie i ciężki dzień? - spytał kontrolnie. Zasadniczo niczym dziwnym powinna być senność o tej porze, zwykle ludzie szykowali się już do snu lub zalegali w łóżkach po dniu pracy, a ona mimo późnej pory postanowiła mu pomóc. Tak po prostu. Sama również oznajmiła, że nie potrzebuje zapłaty - zrobiła więc to przypuszczalnie bezinteresownie. Dobra dusza. Rzadki okaz w dobie dwudziestego pierwszego wieku, znacznie rzadszy niż być powinien.
Podszedł do niej boso, gdy otworzyła już oczy i wyciągnął dłoń, by pomóc jej wstać. Tak na dobry początek. Lepiej, żeby usiadła na kanapie, niż miała tak kulić się przy drzwiach na podłodze.
- Dziękuję - odpowiedział Alex, czekając, aż dziewczę przyjmie jego pomoc. - Mogę przygotować ci gościnny pokój, skoro nie chcesz wracać - oznajmił powoli. Za długo żył, żeby jednak nie zostawić sobie marginesu na błąd. Delikatna aparycja i firana zmęczenia zawsze mogły być ułudą. - I jestem Alex. Zechcesz wstać? Na kanapie będzie ci wygodniej.

Ophelia
Ophelia
Dom Alexandra Empty

PisanieTemat: Re: Dom Alexandra   Dom Alexandra EmptySob Lip 06, 2024 4:02 pm

Nie obawiała się - nawet jeśli trzymała w pamięci, że mogła być w zagrożeniu. A jednak potrafiła sobie w nim radzić, musiała się tego nauczyć od najmłodszych lat. To było od niej wymagane - nawet nigdy nie postrzegała siebie jako ryzykantki. Raczej starała się uciec z potencjalnego zagrożenia w bezpieczniejsze miejsce, to był zawsze jej główny cel. A teraz, nawet senna, zawsze mogła spróbować się teleportować.
Nawet jeśli wyglądała niepozornie, mogło to być jej zaletą.
- Można tak powiedzieć. Choć chyba już przegapiłam moment na sen - stwierdziła jakby było to zupełnie normalnym stwierdzeniem. W jej wypadku było - mogła spróbować sięgnąć po kofeinę na następny dzień, lub skorzystać z kilku więcej drzemek w ciągu samego dnia. Uregulowanie snu zawsze było trudniejsze, a dzisiejszy dzień od początku wyraźnie próbował jej pokrzyżować ten grafik. Opóźnione drzemki, dłuższe i nieprzewidziane wcześniej godziny pracy - a teraz jeszcze ta sytuacja.
Nawet jeśli mogła odmówić pomocy, widziała w tej opcji potencjalne, późniejsze zagrożenie. Więc nawet jeśli jej decyzja wydawała się być bezinteresowna, była raczej wynikiem szybkiego rachunku, czy chciała ryzykować złamaniem przez kogoś maskarady.
Co jeśli gdzieś znalazłby się jeszcze wampir? Co jeśli wywiązałaby się walka?
Spojrzała już na nie szczura przed sobą, a widząc wyciągniętą dłoń, skinęła delikatnie głową. Zawahała się przez moment, choć nie przez lęk. Poczuła, że jej prawa dłoń niekoniecznie chciała współpracować.
Czyli jednak stres, przeszło jej przez myśl, zaraz po tym wyciągając lewą rękę. Złapała się, choć był to bardzo nieporęczny chwyt, przy użyciu wyłącznie trzech palcy - małego, serdecznego i środkowego.
- Dziękuję. Wystarczy jeśli masz jakieś książki i będę mogła się nimi zająć do rana. Lub ładowarkę, mogę czytać na telefonie ale obawiam się, że bateria może nie dożyć rana. Wszystko w porządku po przemianie? - zapytała, podnosząc się w końcu. Rozejrzała się również po pomieszczeniu nieco dokładniej. Kuchni, salonowi, ogrodowi za oknem. Nigdy nie rozumiała tak dużych przestrzeni.
- Ophelia. Podłoga jest wystarczająca, ale w porządku. Jeśli czujesz zmęczenie po przemianie, zaproponowałabym, żebyś również odpoczął. Choć chyba to nie jest dla żadnego z nas odpowiednim rozwiązaniem, kiedy ty masz w domu obcą czarownicę, a ja jestem w domu obcego zmiennokształtnego - wypowiedziała na głos coś, o czym z pewnością musieli myśleć oboje. Jak zachować granicę kurtuazji i uprzejmości, a jednocześnie jako istoty długowieczne powinni brać pod uwagę naturę, która szła za tak długim życiem. W końcu trudno było brać pod uwagę, co chodziło po głowie innych istot. Nawet jeśli Ophelia pomogła nieznajomemu, ten przecież nie musiał jej ufać. Może nawet nie powinien? Szczególnie jeśli żył dłużej niż kilka lat jako szczurołak. W innym wypadku mógłby być już dawno martwy.

Alex
Alex
Dom Alexandra Empty

PisanieTemat: Re: Dom Alexandra   Dom Alexandra EmptySob Lip 06, 2024 8:23 pm

- Problemy ze snem? - spytał tonem dziwnie rzeczowym. Był lekarzem, mimowolnie poddawał ludzi diagnozie, nawet jeśli wcale tego nie potrzebowali ani nie chcieli. Drobny i mało raczej w dłuższej perspektywie zawodowy odchył. Miał bardzo wiele czasu na naukę, gdy uporał się już ze swoją przeszłością i mógł zacząć żyć na własny rachunek. Zaczynał jako mało znaczący zielarz, wioskowy uzdrowiciel i ktoś, kto po prostu pomaga, jeśli jest taka potrzeba. Znacznie już później, gdy nauczył się czytać, mógł zacząć korzystać z dobrodziejstw książek i zwojów i z nich pobierać nauki. Powolna to była droga, bardzo przy tym długa.
Urodził się w czasie pustoszącej Europę Czarnej Zarazy, widział jej skutki, stracił przez dżumę rodzinę - to motywowało go na samym początku, by pomagać, szerzyć wiedzę i leczyć. Z czasem weszło mu to w krew, nawet nie musiał się nad tym zastanawiać.
Podała mu dłoń - ale nie musiała się martwić niepełnym chwytem, bo Alex złapał pewnie jej dłoń, na wszelki wypadek. Wyglądała słabo, a ostatnie czego chciał, to żeby się przewróciła i rąbnęła głową o ścianę. Mogłaby przez to potencjalnie doznać wstrząsu mózgu lub pęknięcia czaszki w najgorszym wypadku, w najlepszym nabić sobie solidnego guza.
- Zależy, jakie cię interesują. Książki. Mam niedużą bibliotekę - odparł, wypuszczając jej dłoń, gdy stanęła już pewnie na nogach i wskazał jej dłonią jasną kanapę. Jasne wnętrze, biel i jasne dębowe drewno. Biała kanapa, białe fotele, dębowy stolik zaraz przy nich z oszklonym blatem. - Tak, jak najbardziej, jest bardzo niekomfortowa, ale, na całe szczęście, tylko przez chwilę. - Dyplomatycznie to ujął niekomfrotowa. To słowo w żaden sposób nie oddawało tego bólu, rozrywanych na sztuki komórek, prawdziwej męki, którą niosła transformacja. Ale cierpienie przecież już minęło, trwało zaledwie krótki moment, pozostało po nim tylko wspomnienie - a i to można było wrzucić do worka wszystkich poprzednich. Pełnia przecież następowała każdego miesiąca, co dwadzieścia osiom księżycowych dni.
Uśmiechnął się lekko - oboje byli czujni. Każde z nich zdawało sobie sprawę, że to drugie może być niebezpieczne i wbrew pierwszym pozorom wcale nie tak przyjaźnie nastawione. Taka przecież była przez większość czasu na ta gra uprawiana przez tak wielu magicznych, zwłaszcza tych wiekowych. W nią grano tam, w Conventusie, wśród najpotężniejszych z najpotężniejszych. Alex się do niej nie nadawał, dlatego i finalnie bardzo delikatnie odmówił, gdy zaproponowano mu jakże zaszczytne miejsce w samej Radzie. Zapewnił jedynie, że zawsze pozostaje im wierny i może służyć pomocą w jakiejkolwiek materii. Był przerażony, gdy to robił. Przekonany, że za odmowę zwyczajnie go zabiją. Nie stało się tak, na całe szczęście.
- To prawda. Zapewnianie siebie wzajemnie, że nie mamy złych zamiarów mija się z celem w czasach, w których słowo jest tak niewiele warte - westchnął z ubolewaniem, również kierując swoje kroki ku jednemu z białych foteli. Usiał na nim powoli, wspierając się dłońmi o podłokietniki. Na Boga, był zmęczony. I pobudzony jednocześnie, ale to była kwestia pełni. - W czasie pełni zmęczenie aż tak nie dokucza. Mogę cię tylko zapewnić, że cię nie rozszarpię z jej powodu. Szczury raczej nie bywają agresywne.
Chyba że chodziło o ich terytorium i ktoś je bezprawnie naruszał. Dlatego ogród był tak wielki, ogrodzony w dodatku. Monitorowany z każdej strony. Żeby nikt nieproszony nie mógł wejść tak po prostu bez jego wiedzy i zgody. A Ophelia była przecież gościem, sam ją do tego domu zaprosił, więc nawet i zwierzęce instynkty nie burzyły się na jej widok w tym miejscu.

Ophelia
Ophelia
Dom Alexandra Empty

PisanieTemat: Re: Dom Alexandra   Dom Alexandra EmptySob Lip 06, 2024 9:13 pm

- Przewlekłe. Unikanie kofeiny i regularne drzemki w ciągu dnia zazwyczaj pomagają. Dzisiaj wyjątkowo jednak nie chciało pomóc nic, jeden z tych dni - odpowiedziała równie rzeczowo. Słyszała w końcu diagnozy i teorie - a raczej ich brak. Były tak ogólne, jak zawsze. Długotrwały stres. Nocny tryb życia. Może ci znający się na samej magii mogliby powiedzieć, że to skutki uboczne samego rytuału, który został na niej przeprowadzony za dziecka? A może jeszcze inni skłoniliby się ku teorii, że to obciążeni związane z jej umiejętnościami? Zbyt dużo wiedzy, zbyt wiele informacji... - Czasem bardziej wystrasza nieznajomych, kiedy zdarzy się krótkie omdlenie. Niedowład jest bardziej uciążliwy, ale też czymś, dookoła czego da się nauczyć żyć. - I właściwie nawet nie potrafiła wskazać, kiedy dokładnie wszystkie symptomy się pojawiły. Możliwe, że je ignorowała, szczególnie podróżując jeszcze z matką - a może nawet były jej na rękę, kiedy kradzieże woluminów i zaklęć odbywały się raczej nocą, niż za dnia?
- Wszystkie. Nie mam ulubionych. Dużo i szybko czytam - stwierdziła, krótko po tym zajmując miejsce na kanapie. Wybijała się na jej tle - ciemna i długa spódnica, tak samo ciemna koszula z długim rękawem, czarne włosy i tylko gdzieniegdzie przebijająca jej jasna skóra. Była niczym czarna kropka w pomieszczeniu tak ogromnym, że niemalże przytłaczającym swoją pustością.
- Niektórzy zmiennokształni są chyba innego zdania. Z tego, jak natrafiłam czasem na prywatne zapiski niektórych - powiedziała zupełnie neutralnie. Nie dało się wyczuć w jej stwierdzeniu podważania czy chęci do kłótni. Mówiła równie rzeczowo i momentami mechanicznie, jakby inny ton głosu był zbyt wyczerpujący dla jej małej osoby. Może rzczywiście była wiecznie zmęczona. Może mimo wyglądu Śnieżki, bardziej przypominała Aurorę.
- Również nie mamy wiele dowodów na nasz wiek, żeby ocenić czy w naszych czasach słowo znaczyło coś więcej. Może... mogę założyć mniej lub bardziej zakres, ile ty mógłbyś potencjalnie przeżyć. Czarodzieje jednak mogą żyć wiele dłużej od zmiennokształtnych, choć sama nie należę do tych najstarszych na świecie - powiedziała, przesuwając spojrzeniem po raz kolejny po pomieszczeniu, jakby szukając jakichś znaków - jakby próbując coś wyłuskać z tego, co miała przed oczami. Ogromny dom, ogromna i piękna posiadłość i tylko jedna osoba w niej żyjąca?
Jej wzrok spoczął w końcu na Alexie. Łagodny i wciąż nieco senny.
- Bardziej terytorialne? I stadne, jeśli dobrze przywołuję. Nie mogę mieć pewności, że ktoś nie czai się w głębi domu, prawda? - powiedziała niemalże z niepokojącym spokojem kogoś, kto spodziewał się zagrożenia i kto w razie jego nastąpienia, wiedział jak sobie z nim poradzić. Musiała sobie z nim radzić, musiała się nauczyć, bo świat przecież nie był zbyt łaskawy dla tych, którzy mogli żyć w nieskończoność - inni długowieczni nie byli łaskawi dla słabszych. - Nie mam w końcu tak wyczulonych zmysłów jak wampiry czy zmiennokształtni. Choć z pewnością mogę wykluczyć obecność wampira w okolicy, przynajmniej powinnam móc - stwierdziła, przesuwając wzrok na kuchnię.
- Mogę zaparzyć nam coś do picia, jeśli nie masz nic przeciwko użyciu magii w swoim domu.

Alex
Alex
Dom Alexandra Empty

PisanieTemat: Re: Dom Alexandra   Dom Alexandra EmptySob Lip 06, 2024 10:02 pm

Problemy ze snem i niedowład. Alex słuchał jej słów uważnie i zmarszczył nieco brwi. Musiała być dosyć młoda, skoro nie potrafiła sama sobie pomóc lub znaleźć kogoś, kto mógłby zrobić to za nią. Bezsenność i jakiekolwiek zaburzenia związane ze snem były problematyczne, przeszkadzały w pracy, nie pozwalały na regularny i znormalizowany tryb życia. Często do pary z nimi pojawiały się zaburzenia odżywiania, a długotrwałe problemy z zasypianiem mogły wiązać się z większym ryzykiem wystąpienia objawów somatycznych czy psychotycznych oraz rozwojem chorób psychicznych.  
Ogólnie rzecz biorąc - były niezdrowe.
- Mógłbym ci pomóc - oznajmił zdawkowo na sam początek. Mógł. Przecież tym zajmował się od wieków - leczeniem. - Potrafię leczyć pewien zakres chorób i mógłbym spróbować zająć się twoją. Zwłaszcza niedowładem, jest najczęściej powodowany przez choroby neurologiczne, wady genetyczne czy urazy rdzenia kręgowego. - Delikatnie to ujął, że potrafił leczyć pewien zakres chorób. Miał w sobie piękną i ciepłą magię uzdrawiającą, a znał się dodatkowo na rytuałach. Ta ostatnia zresztą wiedza pozwalała mu nadal chodzić po świecie, nawet jeśli była okupiona tak wielkim cierpieniem oraz krwią.
Ale cóż znaczyła ofiara jednej czy dwóch osób w perspektywie tych tysięcy, którym zdołał pomóc na przestrzeni tych ukradzionych lat?
- Wszystkie. Medyczne? Mam głównie takie. I czasopisma, ale to żeby być na bieżąco. - Szybko czytała. Wszystko czytała. Czy to nie było dziwne, nie posiadać ulubionego gatunku książek? Nawet matki wybierały ulubione dziecko, czemu więc czytelnik miałby nie wybierać? Przyjrzał się Ophelii nieco uważniej po tych konkretnie jej słowach. Łagodnemu łukowi szyi, delikatnym policzkom, brązowym oczom. Patrzył, jakby nad czymś się zastanawiał.
- Delikatnie ująłem sedno - sprostował. Bardzo wręcz delikatnie, ale przecież nie należał do tych ludzi, którzy użalali się nad swoim niesprawiedliwym losem. Z doświadczenia wiedział, że nikt nie pomoże mu lepiej niż on sam. Jaki sens miało więc narzekanie, jakie to ciężkie i okropne jest życie w jego skórze, skoro i tak nie było na to leku? Szukał. Najpierw lekarstwa na całą tę chorobę, która trawiła jego ciało, jaką było pozostanie zmiennokształtnym. Później szukał magicznego rozwiązania problemu, sugerując się tym, że likantropia nazywana była klątwą. Ostatecznie postanowił dać sobie z tym spokój, gdy uświadomił sobie, że wówczas będzie zmuszony pożegnać się z magią i zostanie mu do przeżycia jedno ludzkie - a to było tak... mało. Tak krótko, za krótko.
Zaśmiał się cicho po jej słowach. Mogłaby ocenić - zapewne by mogła. W końcu zmiennokształtni ile lat żyli? Dwieście? Trzysta w najlepszym wypadku? Nie potrafił sobie nawet przypomnieć.
- Jestem, obawiam się, wyjątkiem spośród swoich - odparł łagodnie. I również rozejrzał się powoli po tym wielkim pustym pomieszczeniu. Bo i takie było. Puste. Nie znajdowały się tam żadne zdjęcia, pamiątki. Obrazy na ścianach co najwyżej, najczęściej abstrakcja, która wpasowywała się w to minimalistyczne wnętrze. Drewnianej podłogi nie zdobiły za to nawet dywany. Proste białe szafki kuchenne z wypolerowane i lśniące, drewniane blaty. Nawet lodówka była zabudowana w tę biel, płyta indukcyjna nawet była biała. - Za moich czasów słowo było droższe niż pieniądze. Złamana obietnica, złamane prawo gościnności... to przynosiło złą sławę, okrywało wstydem.
Ledwo już pamiętał swój piękny spustoszony zarazą Paryż. Gdy ludzie nie potrafili jeszcze czytać czy pisać, słowo tam było warte więcej niż cokolwiek. Pamiętał, że umowy zawierano tak często tylko na słowo. Pamiętał, że taka umowa zawarta została między jego ojcem a kowalem, który miał przyjąć Alexa na nauki. Nie potrafił sobie jednak przypomnieć twarzy. Gdy czasami, bardzo już rzadko, wracał do nich pamięcią, to wszyscy członkowie jego rodziny zamiast twarzy mieli niekształtne plamy. Pragnął wrócić do Francji, do swojej ojczyzny. Ale jeszcze było za wcześnie, o wiele za wcześnie. A w dobie globalizacji i internetu coraz trudniej było się gdzieś ukryć.
- Bardzo terytorialne - stwierdził prosto. Nie było przecież czego ukrywać. Ten dom ukryty pośrodku ogromnej posesji dookoła, pełnej drzew i krzewów, i kwiatów, to świadczyło o kimś, kto bardzo ceni sobie prywatność, swój własny dom. - Nie możesz. Ja też nie mogę mieć pewności, że nie na tym ci zależy. Spotkałem kiedyś czarodzieja, który bardzo lubił mieć zmiennokształtnego jako swojego niewolnika. I odosobnionych właśnie szukał. - Powiedział to nadal z uśmiechem. Bo tak to przecież było w tym świecie - nie można było ufać nikomu. W ich wypadku to było niczym posiadanie bomby atomowej - czasem wystarczył sam strach przed jej użyciem, by zaniechać gwałtownych ruchów na froncie.
- Proszę bardzo. Nie mam nic przeciwko - odpowiedział. Nie miał. - Miałem to sam zaproponować, prawdę mówiąc.
Miał, ale tego nie zrobił finalnie. Na jakiego okropnego gospodarza właśnie wyszedł?


Ostatnio zmieniony przez Alex dnia Sob Lip 06, 2024 11:47 pm, w całości zmieniany 1 raz

Ophelia
Ophelia
Dom Alexandra Empty

PisanieTemat: Re: Dom Alexandra   Dom Alexandra EmptySob Lip 06, 2024 11:03 pm

- Dziękuję - powiedziała tak, że trudno nawet było ocenić z jaką intencją. Dziękowała za ofertę, nie chcąc jej przyjąć? A może wręcz przeciwnie? Jej mimika również wiele nie zdradzała. - Najczęstszą diagnozą jest narkolepsja. Z magicznego punktu widzenia... może być to efektem rytuałów. Może klątwy, której do dzisiaj nie zauważyłam. Z ludzkiego punktu, przez lata funkcjonowałam raczej w nocy niż za dnia. - Lata mogły oznaczać wszystko. Kilka, a kilkadziesiąt, a nawet kilkaset. W jej przypadku bliżej dwustu kilkudziesięciu. Kiedy przestała? Podjąwszy się pracy w archiwum - nawet, kiedy w oczach wielu mogłaby powiedzieć, że odzyskała pewnego rodzaju wolność i decyzyjność za swoją osobę jeszcze na lata przed tą ofertą, nawet wtedy kontynuowała raczej życie po nocy. Jakby świat wtedy zdawał się spokojniejszy, jakby cisza była przyjemniejsza dla ucha. - Muszę być po prostu ostrożna z kofeiną. Oraz pilnować pory snu. Moja praca również jest wybaczająca ewentualne drzemki. Pojawiający się niedowład jest chwilowy. Szybko pojawia, i szybko przemija - mówiąc to, ostrożnie uniosła prawą rękę, która zdawała się nieco jeszcze drżeć - jakby wymagało to więcej wysiłku od niej. Poruszyła palcami, po tym już wracając ręką na miejsce - na swoich kolanch. - Jeśli kiedyś stały niedowład dotknie całej dłoni, zawsze mam jeszcze drugą. To więcej niż niektórzy - mówiąc to znów było trudno określić jej myśli czy intencję. Nie wydawała się czerpać z własnych słów zachwytu jakby podobny los ją ekscytował - ale również trudno było doszukiwać się smutku. Zupełnie jakby była niewzruszona własnym losem, jakby zaakceptowała potencjalne rozwiązania. W końcu była narzędziem, a narzędzia z czasem rdzewiały i potrzebowały wymiany. Nigdy nie była w swoich myślach długowieczną - w pewien sposób podejrzewała, że jej czas mógł nastać prędzej niż później. Zwykłe przeczucie.
- Wszystkie. Medyczne. Dla dzieci. Muzyczne. Magiczne. O zwierzętach. Fantastykę. Encyklopedie. Łacina, angielski, francuski, hiszpański, języki nordyckie i starodawne, dialekty, dalekiego wschodu. Przeczytam wszystko - potwierdziła, co mogło brzmieć jeszcze dziwniej. Pochłaniała wiedzę, nawet jeśli dla kogoś mogło to być niezrozumiałe - poświęcała na to całe swoje życie, tylko tego była nauczona, aby zajmować jak namniej miejsca i zapamiętywać jak najwięcej. Nie potrzebowała rozumieć, co czytała. Nie potrzebowała stosować w praktyce tego, o czym czytała. Potrzebowała jedynie wiedzy.
- Średniowiecze? Czy jeszcze dawniej? - zapytała, choć sam zakres już samego średniowiecza to było niemalże tysiąc lat. Nawet jeśli mógłby skłamać - nie musiał jej nawet wcale odpowiedzieć. Sama możliwość sugerowała, że miała do czynienia z kimś starszym od siebie. Albo tym, że chciał aby myślała, że był kimś starszym. - Nie żyję tak długo. Choć w porównaniu do ludzi, żyję znacznie dłużej. Niestety trudno opowiedzieć mi o wartościach, którymi kierowali się inni z doświadczenia. Z zapisków, dzienników i kronik, już bardziej - przyznała, nie wiedząc nawet jak często rozmawiała z innymi. Z kimś oprócz kobiety, która wydawała jej polecenia? Która nadawała cały rytm jej życia, a ona jedynie posłusznie wykonywała rozkazy. Okradała, szukała, uciekała, czytała. Jadła i spała. Czy kiedyś się bawiła jako dziecko? Czy kiedyś biegła w przypływie radości, a nie w ucieczce?
- Brzmi na wiele pracy. Posiadanie niewolnika. Potrzeba pamiętać o jednej więcej osobie. Nie wystarczającym problemem jest, aby pamiętać o planowaniu własnego czasu w ciągu dnia? - skomentowała, samej zawsze trzymając się grafiku i planów. Potrzebowała czegoś w rodzaju poleceń, kiedy zawsze znała wyłącznie to. Całe swoje życie. A w wolnej chwili czytała, kiedy mogła. Nawet jeśli miałyby to być etykiety w sklepach. Kiedy trwała przez długi czas w stanie zawieszenia, zdarzało jej się pochłaniać nawet tak drobne rzeczy do zapamiętania.
Szafki w kuchni powoli zaczęły się otwierać, a prędko dało się usłyszeć odgłos gotowanej wody w czajniku.
- Chciałbyś herbaty, kawy? Czegoś innego? - zapytała, zupełnie jakby to ona była gospodynią - choć zerkała w stronę kuchni, chcąc dostrzec, czego sama mogła zechcieć się napić. A raczej czego powinna unikać z napojów.

Alex
Alex
Dom Alexandra Empty

PisanieTemat: Re: Dom Alexandra   Dom Alexandra EmptyNie Lip 07, 2024 12:15 am

- Katapleksja, zaburzenia snu nocnego? Czy oba? - spytał, jakby właśnie przeprowadzał wywiad z pacjentem. - Ogólnie dosyć dobrym lekiem, zwłaszcza na katapleksję, jest pitolisant. Zwiększa... - przerwał nagle i odchrząknął, zasłaniając pięścią usta. - Zakładam, że jednak twój lekarz ci to wszystko już mówił.
Założył z miejsca również, że do jakiegoś chodziła. Nie istniały wprawdzie skuteczne metody leczenia narkolepsji, ale pewnymi związkami chemicznymi można było zaaktywizować neuronami histaminowe, które były ważne przy procesie zasypiania. Zaczął sobie teraz przypominać to wszystko, co wiedział o chorobach z tej dziedziny, ale przecież nie był rzekomo neurologiem. Starał się zresztą skupić na chirurgii, a pozostałe medyczne specjalizacji traktował raczej jako hobby.
- Ale, jak mówiłem wcześniej, oferuję pomoc nie tylko przy użyciu konwencjonalnych medycznych instrumentów, ale i tych magicznych - dodał na sam koniec. Bo to zazwyczaj oferował swoim wszystkim magicznym pacjentom - cudowne uzdrowienie. Niemniej na pewno nie tego wieczoru, był nadal zmęczony po wcześniej udzielonej pomocy interwencyjnej. Tam należało działać szybko. Pewnych ran nawet zmiennokształtni nie potrafili sami na sobie szybko wyleczyć.
Nie wiedział, co się kryło za jej stwierdzeniem, że ma też drugą dłoń. czy nie była przywiązana do swojej niezależności? Będąc w pełni sprawnym, nie trzeba było w takim stopniu polegać na innych. Mając tylko jedną dłoń do dyspozycji nawet książki znacznie trudniej było czytać. Więcej niż niektórzy miało bardzo wielu. Zwykły człowiek posiadający mieszkanie, pracę i wodę w kranie był bogatszy niż pewna część społeczeństwa. Nawet żebrak, który miał ciepłą kurtkę, miał więcej niż jego kolega, który takiego odzienia nie posiadał. Nie skomentował tego finalnie. Nie zamierzał jej namawiać do poddania się jakiejkolwiek kuracji, a jedynie gdyby wyraziła taką chęć. Nic na siłę.
- Wszystkie - powtórzył ponownie po niej, próbując coś wyczytać z jej twarzy, tak jak ona zaczytywała się w książkach. - I nie masz żadnej ulubionej książki? Czegoś, co porwałoby cię bardziej? - spytał zdawkowo. On sam dzielił książki na te użyteczne i te, którymi się delektował. Nie wyciągał przecież żadnej wiedzy z horrorów Kinga, a bardzo je przecież lubił. Poezja również nie niosła ze sobą na dobrą sprawę rzetelnej wiedzy, a sprawiała po prostu przyjemność odbiorcom. Książki naukowe to było zaś coś kompletnie innego, je czytywał dla własnego samodoskonalenia w konkretnym rzemiośle. Żeby to on mógł się czegoś nauczyć, a potem nabytą wiedzę poprzeć praktyką.
- Średniowiecze - odparł, nie zagłębiając się już w szczegóły, nie zamykał tego w ramach czasowych. To przywoływało mało wygodne wspomnienia, niekomfortowe równie bardzo, co i sama przemiana. Bo tam się to przecież wszystko zaczęło. A i tak chciałby pamiętać więcej z tamtych lat, z tamtego okresu. - Zajmujesz się czymś poza czytaniem? - zadał to pytanie, chociaż wydawało mu się, że zaczyna wiedzieć, z kim miał do czynienia. Ktoś kto czytał dla samego czytania, zapamiętywał wszystkie te informacje. Sama to powiedziała - że doświadczenie czerpała z dzienników, zapisków, kronik. To oznaczało, że czytała w celu nabycia wiedzy. Zapisu. A słyszał o kimś, kto to robił. Kimś, kto był blisko Conventusu.
- To raczej niewolnik miał pamiętać o tobie, nie ty o nim - odpowiedział. W końcu po to byli niewolnicy, tak? - Niewolnicy byli tylko narzędziami do konkretnej pracy. Jeśli narzędzie się zużyło, było zastępowane przez inne.
To były okrutne czasy, gdy życie ludzkie można było po prostu kupić. Nadal zresztą można było, ale teraz rzekomo było to nielegalne i niewłaściwe. Wszystkie rządy to piętnowały, a ten jeden procent społeczeństwa i tak robił to, na co miał ochotę. Niewolnictwo rzekomo nie istniało, a tak naprawdę stało się kwestią pieniędzy.
- Herbatę czarną, bardzo proszę - zastanawiał się, czy powinien zostawiać ją samą. Czy pójść spać po wypiciu tej herbaty, czy trwać na tym fotelu do bladego świtu? Coraz bardziej przemawiała do niego ta pierwsza jednak opcja. Nie chciał pić kawy o tej porze. Wtedy na pewno już by nie zasnął, gdyby podjął taką decyzję.
Było kilka rodzajów herbat - czarny assam, białe smocze perły, zielona, nawet mięta i rumianek. Kawa czekoladowa, orzechowa, ciemne mocno palone ziarna. Nic, tylko wybierać i przebierać.

Ophelia
Ophelia
Dom Alexandra Empty

PisanieTemat: Re: Dom Alexandra   Dom Alexandra EmptyNie Lip 07, 2024 12:56 am

- Oba. Rozumiem, że chcesz pomóc. Dziękuję - powiedziała, znów z trudnym do określenia zamiarem. Podziękowanie za pomoc, za myśl? A może za samą próbę? Nie zdawała się być przejęta swoim stanem - akceptowała go takim, jaki był. Może nie wyobrażała sobie czegoś więcej, ani czegoś mniej? Była nauczona trwania w miejscu, w powolnej monotonnej rzeczywistości, kiedy dni były wypełnione bardzo podobnymi zadaniami.
- Dziękuję - ponownie, jakby naśladowała coś, czego nie rozumiała w pełni. Jakby próbowała podziękować za samą ofertę, której nie chciała przyjmować. Nie potrzebowała przyjmować? A po prostu brak jej przyjęcia mógł jej pozwolić trwać w stanie, który znała. Stanie, który był nienaruszony w większy sposób. Nieznane mogło być przerażające dla kogoś, kto potrzebował pokrętnie rozumianej stabilności.
Pokręciła głową w zaprzeczeniu na pytaniu. Niemalże od razu. - Nie. Powinnam mieć? - zapytała, nie znając nawet powodu dla którego miałaby wybierać ulubioną książkę. Przeczytać, zapamiętać. Archiwizowała je, pilnowała. Wszystko zdawało się być równie ważne w jej odczuciu. Wszystko mogło się przydać - niekoniecznie jej, a komuś. - Raczej ja porywałam książki, a nie one mnie, kiedy była taka potrzeba - stwierdziła bez większego wstydu czy krępacji, przyznając się w prosty sposób do kradzieży. Jak duże mogły być jej wykroczenia - jako magicznej, która szukała wiedzy. Jak wielu innych magicznych mogła okraść? Z przedmiotów, z ich własnych notatek, z wiedzy której strzegli? Z czegoś, co było dla nich cenne. Nawet mogła nie do końca rozumieć tej wagi, która spoczywała na jej barkach - win, które szły za zbieganiem, zakradaniem się.
- Pracuję. Właściwie w pracy również czytam, choć nie jest to mój jedyny obowiązek. Archiwum Conventusu - powiedziała, spotykając się już z wieloma reakcjami. Podziwem i szacunkiem, czasem ze strachem, czasem z pogardą. Czy jej pozycja miała coś oznaczać w oczach innych? Wątpiła w to, a może po prostu tego nie widziała. Może nie rozumiała z jakim prestiżem jej stanowisko miało się wiązać? Jednocześnie mogła być idealną kandydatką na swoje miejsce. W końcu ktoś, kto był nauczony poszukiwania wiedzy dla samej wiedzy, i nie okazywał śladów chęci wykorzystania tej, mógł być bezpiecznym wyborem do pracy blisko sekretów i zagubionych w czasie informacji. Szukanie, analizowanie, rozumienie dla samego procesu. Czytanie i zapamiętywanie, przeszukiwanie kiedy odpowiedni wniosek się pojawił - taki, który można było rozważyć pozytywnie.
- Oh... - zawahała się, w jednej chwili nieco zaskoczona, jakby coś sobie uświadomiła - choć możliwe, że nie był to wniosek, na który ktokolwiek mógłby liczyć. Jakby dotarło do niej coś, co nie przeszło jej wcześniej przez myśl, kiedy na jej twarz wypłynęło chwilowe zmartwienie. W końcu jeśli niewolnicy byli narzędziem... - W takim razie chyba mam dość sporo szczęścia, jeśli miałam pamiętać wyłącznie o czytaniu. Jestem pewna, że Conventus ma plan na wypadek potrzeby przekazania komuś wszystkiego, co przeczytałam - stwierdziła, wiedząc przecież, że była narzędziem. Choć wystarczyło w nieodpowiedniej chwili trafić pod but innego długowiecznego, aby stać się niewolnikiem. Tak jak magiczny szukający zmiennokształtnych, tak czasem i inne stworzenia lubowały się w pozbawianiu wolności. Hipnozy, kontrakty, zaklęcia. Im ktoś czuł się pewniejszy, im bardziej był niezależny, tym większą radość sprawiało długowiecznym łamanie tej swobody.
Może dlatego Ophelia mogła czuć się szczęśliwcem? Od początku będąc narzędziem, niewielu mogło wykazywać nią zainteresowanie. Nawet jeśli istniało ryzyko, że jej wiedza mogłaby zostać wykorzystana. A może właśnie sama praca dla Conventusu dla niektórych była wystarczająco odstraszająca, aby spróbować sięgnąć po wiedzę, którą posiadała?
W niedługim czasie na stoliku pojawiły się kubki z ciepłymi napojami. W kuchni za to został sam porządek. Może nie obawiała się utraty władzy w dłoniach chociażby ze względu na magię. Mogła czytać, mogła pić herbatę, mogła umyć włosy za pomocą magii.
Sięgnęła po kubek z rumiankiem, przytrzymując go na swoich kolanach, jakby samo trzymanie ciepłego kubka miało być częścią procesu picia napoju. Po części było. W końcu ciepło i zapach również mogły być kojące.

Alex
Alex
Dom Alexandra Empty

PisanieTemat: Re: Dom Alexandra   Dom Alexandra EmptyPon Lip 08, 2024 2:21 pm

Podziękowała, nie precyzując jednak, za co właściwie są te podziękowania. Zmarszczył nieco brwi, przekrzywiając głowę, patrząc na nią uważnie. Prosto w te brązowe i puste oczy jak u porcelanowej lalki - w nich podobno można było uwięzić ludzka duszę. A i ona wyglądała na kruchą, zrobioną z porcelany lalkę, która nie ma żadnych własnych pragnień.
- Dziękujesz za chęć pomocy, ale odmawiasz, czy dziękujesz, bo chcesz moją pomoc przyjąć? - spytał prosto, z zastanowieniem. Alex lubił przecież pomagać. Miał do tego naturalny talent, więc żal byłoby go nie wykorzystać. Jeśli mógłby powiedzieć, że czegoś nie lubił, to byłoby to właśnie marnotrawstwo.
Niemniej nie zamierzał przecież się narzucać. Wolał się jednak upewnić, zwłaszcza gdy po prostu nie był pewien. W niedomówieniach było coś pięknego, ale przeważnie w poezji, sztuce. Nie w życiu. A na pewno nie powinny mieć miejsca, jeśli chodziło o zdrowie.
Nie miała ulubionej książki, ulubionego gatunku. Spijała wiedzę z książek, mieliła ich zawartość w sobie, zamykała szczelnie w swoich myślach dla samego posiadania. Była niczym smok strzegący niezmierzonych skarbów, tylko dlatego, że mogła nim być. To też było pewnego rodzaju marnotrawstwo.
- Może powinnaś - odparł krótko. Może. Przypuszczalnie. Zwykle ludzie ograniczali jednak swoje gusta, magiczne istoty również. Westchnął ciężko. - Czytanie bez zrozumienia nigdy nie porwie - dodał jeszcze. Czytanie dla samego czytania, dla bezmyślnego zapamiętania wszystkich wersetów - to przypominało maszynowe uczenie. Napełnianie AI materiałem, który później mógł zostać wykorzystany tylko przez kogoś z zewnątrz, bo sam komputer nie wiedział, co począć z całą tą wiedzą, sam nie był w stanie zrobić czegoś nowego.
Archiwistka Conventusu. Po części mógł odetchnąć z ulgą - nie istniało żadne zagrożenie dla jego życia czy zdrowia. Mógł spokojnie iść spać, błogo oddać się w ramiona Morfeusza, bo nie wisiał nad nim żaden potencjalny miecz. Słyszał o niej. Wiedza dla wiedzy, prawdziwy skarb, który zdolny był zapamiętać każdą przeczytaną linijkę. Cała wiedza tego świata zamknięta w jednej osobie. Pokiwał powoli głową, na chwilę zamykając oczy, by zaraz potrzeć ich wewnętrzne kąciki palcami. Może i dziewczyna nie stanowiła żadnego większego zagrożenia, ale jej obecność w jego domu już tak. Jak wiele Rada byłaby gotować zrobić czy poświęcić, by wejść w posiadanie jego wiedzy? Czy jego rytuały były aż tak istotne?
- Mogę się tylko cieszyć, że w potrzebie spotkałem akurat kogoś wiernego Radzie - oznajmił bezbarwnie, nim powoli podniósł się z fotela. Zapragnął przywołać Armina, swoją zbłąkaną część duszy, do siebie, do swojego ciała. Na wszelki wypadek. Ale przecież rytuał odprawił tak niedawno... czy było sens przelewać więcej niewinnej krwi tylko po to, by dać mu ułudę bezpieczeństwa? - Z radością udostępnię ci mój zbiór książek. Możesz również korzystać z mojego domu, ogrodu, jakby były twoimi własnymi.
Niepełny zbiór. Pewnych tajemnic nawet Conventus nie powinien posiadać. Powoli przeszedł przez salon, po prostu wziąć telefon z szafki. Odblokował go, wysłał tylko jedną krótką wiadomość, nim zablokował go i wrzucił do kieszeni. Mogło to równie dobrze wyglądać na sprawdzenie godziny, nic więcej.
- O tak, Conventus z pewnością ma plan na wypadek wszystkiego - powiedział obojętnym tonem. Rada mogła zaradzić na wszystko. Ponownie spojrzał na porcelanową lalkę, która siedziała na jego kanapie i sączyła ciepły napój z kubka. Tak wiele wiedzy, wszystko na wyciągnięcie dłoni. Wystarczyłoby tylko...
Nie, nie. To mogłoby narobić o wiele więcej kłopotów, niż to byłoby warte. Zamknięcie słowika w klatce nie byłoby pewnie wcale trudne, ale utrzymanie jego śpiewu w sekrecie już znacznie bardziej. Nawet nie powinien myśleć o tym, by sięgać po to konkretne narzędzie, zwłaszcza gdy należało do kogoś tak znacznie potężniejszego niż on sam. Ponownie westchnął, sam do siebie. W nim też żyła pokusa wiedzy - ale w jego przypadku miała czemuś faktycznie służyć, coś robić.
Finalnie podszedł do blatu, na którym stał jego kubek z herbatą. Wszystko przy użyciu magii, wcale nie musiała martwić się swoim niedowładem, gdy była magiczna. Niczym nie musiała się martwić, wystarczyło jej, że będzie czytała, że będzie miała co.
- Wiedza dla wiedzy - powiedział cicho, patrząc przez przeszklone drzwi do ogrodu. Patrzył na swoje własne odbicie przez chwilę, a zaraz przeniósł je na Ophelię. - Jak często Rada zasięga pomocy Archiwum? - zapytał niezobowiązująco.
Bo o ile zamknąć Ophelii w innej złotej klatce nie miał śmiałości, tak skorzystać z odrobiny tego, co w sobie trzymała, już mógł. Za jej przyzwoleniem, oczywiście.

Ophelia
Ophelia
Dom Alexandra Empty

PisanieTemat: Re: Dom Alexandra   Dom Alexandra EmptyPon Lip 08, 2024 5:00 pm

- Za chęć pomocy. I odmawiam - doprecyzowała. W końcu nie potrzebowała pomocy - nie czuła tej potrzeby. Może miała świadomość, że cały problem mógł być powiązany zbyt mocno z tym jak funkcjonowała? Z rytuałami? Może kiedy spoglądała na listę zalet i wad, wady potencjalnego sięgnięcia po pomoc, razem z ryzykiem, nie były czymś w jej oczach wartym.
- Czytanie ze zbyt głębokim zrozumieniem może za to stać się zbyt niebezpieczne. Wiedza jest potęgą, której trudno się oprzeć. Jestem pewna, że Conventus uciszyłby natychmiastowo, gdybym dała się zbyt ponieść temu, w co się zaczytuję - stwierdziła bez większego strachu czy obawy, ze świadomością. Rozumiała dużo - potrafiła wyjaśniać, potrafiła dochodzić do wniosków, ale nie miała w sobie najmniejszej chęci zmiany czy wykorzystania nabytej wiedzy. Sam proces jej wystarczał, a czasem i sama możliwość pomocy, kiedy inny sięgali po jej pomoc. W końcu jej wiedza była wykorzystywana, i sprzedawana, a nie wyłącznie gromadzona.
- Dziękuję za gościnność. Moja pomoc nie była żadnym problemem. Kierowałam się bezpieczeństwem maskarady. Jestem pewna, że rozumiesz - powiedziała, co mogło wyjaśniać jej brak potrzeby otrzymania nagrody za swoją pomoc. A może to było jasne po tym, jak niewiele jej było potrzebne w życiu? W końcu niewiele wydawała pieniędzy. Nie posiadała fortuny, ale posiadała wystarczająco, aby nie martwić się niczym. Aby nie zastanawiać się, a jedynie czytać. Aby będąc głodnym czy spragnionym, po prostu zaspokoić tę potrzebę bez najmniejszego zawahania.
Nie nasłuchiwała, nie martwiła się kiedy mężczyzna zaczął przemieszczać się po, koniec końców, własnym domu. Może zwróciła uwagę, że zdawał się jej przyglądać - ale czy było to czymś niecodziennym? W końcu... Była kimś obcym. Nawet jeśli pracowała na rzecz rady to zawsze mogła kłamać, zawsze mogła stanowić pewnego rodzaju zagrożenie, tak jak i w drugą stronę. On mógł stanowić zagrożenie dla niej.
Jeśli mogła czegoś przyznać, że nie lubiła, to możliwe że kłamstw i całych gierek. Kradła, owszem. Rzadko oszukiwała, rzadko kłamała. Raczej mówiła otwarcie, podobnie jak otwarcie zawierała transakcje.
Podniosła wzrok na niego słysząc pytanie, jakby zastanawiała się nad odpowiednią odpowiedzią - w ciszy doszukiwała się powodu pytania. Nie mogła mieć pewności co do jego zamiarów, a wiedziała co posiadała do zaoferowania. Wiedziała też, że nie jednokrotnie musiała się bronić i uciekać, i potrafiła to robić.
- Pomocy Archiwum czy mojej? - zwróciła pytanie, chcąc wiedzieć skąd mogłoby to pytanie się z wziąć. Planował coś? Czy to miały być gry słowne ponownie? Oboje byli długowiecznymi, a ci uwielbiali podobne gry. Przynajmniej w większości, do której Ophelia nie należała. - Wystarczająco często, aby zorientować się w przeciągu maksymalnie kilku godzin, gdyby coś mi się stało. Mam dostęp do wiedzy Archiwum, ale moja wiedza nie pokrywa się z tym, co jest tam zgromadzone. Chociaż mogą, i korzystają, z obydwu źródeł - mówiąc to, odłożyła kubek na stolik, aby po tym ułożyła dłonie z powrotem na kolanach, przyglądając się Alexowi, jakby samej szukając jego intencji w tym pytaniu.
- Sprzedaję wiedzę. Tę, którą sama zgromadziłam. Jeśli potrzebujesz dostępu do Archiwum, możesz wysłać odpowiedni formularz i twoje zgłoszenie zostanie wtedy rozpatrzone. Nie ma potrzeby kluczyć zbędnymi pytaniami, z wiedzy powinno się korzystać. Ja ją jedynie zbieram - powiedziała szczerze, wracając wzrokiem do kubka, który dopiero co odłożyła. Nie potrzebowała się obawiać - potrafiła w końcu uciekać, potrafiła się bronić. Potrafiła uciekać, a również zwykła magia domowa była po jej stronie w najgorszym wypadku. Choć minimalizm mieszkania nie był najbardziej użyteczny przy potencjalnymi starciu...

Alex
Alex
Dom Alexandra Empty

PisanieTemat: Re: Dom Alexandra   Dom Alexandra EmptyPon Lip 08, 2024 5:36 pm

Pokiwał głową - respektował to. Nie rozumiał, ale respektował. Miała prawo nie chcieć pozbyć się swojej ułomności, a on nie planował na nią naciskać. Może polubiła z czasem swój nieregularny i niezdrowy tryb życia, może niedowład nie uprzykrzał jej życia na tyle, by chciała się go pozbyć. A może oba te schorzenia miały jej o czymś przypominać, były karą za przeszłością.
Nie wiedział. Nie oceniał.
- Nie sądzę - odpowiedział powoli. Ważył swoje słowa. Chociaż nie sądził, żeby Ophelia była graczem. Sama określiła się mianem narzędzia. - Wiedza jest po to, by jej używać. Żeby ktoś jej używał.
Ktoś.
Nie miał, absolutnie, na myśli siebie. W całym swoim zadufaniu w sobie nie byłby w stanie uznać, że jest w stanie dorównać komukolwiek z Rady na jakimkolwiek polu. No, może nie wliczając przedstawiciela Zmiennokształtnych właśnie, ale on zwykł zachowywać się niczym najeżony szczeniak, a nie przywódca sfory. To był inny poziom.
Sama pokusa jednak posiadania wiedzy i możliwości... Arsenał atomowy we własnym posiadaniu, nie do użycia przypuszczalnie, ale jednak posiadany, budził pewien respekt i poczucie bezpieczeństwa jednocześnie.
- Poza tym wiedza wiedzą. A beletrystyka? Poezja? - spytał, dając jej po tych słowach chwilę, by mogła się zastanowić. - Z tych książek nie płynie wiedza, ale za nie literaci dostają nagrody Nobla. Prozę czyta się dla fabuły, dla skonstruowanych bohaterów, mamy się przy nich śmiać, płakać, cieszyć i złościć. Czy takie książki czytasz czy po prostu zapamiętujesz? - W jej przypadku istniała wielka różnica między czytaniem a CZYTANIEM. Przetwarzała treści w swojej głowie niczym komputer, była niczym interaktywny biblioteczny katalog.
Naprawdę jest niczym porcelanowa lalka - pomyślał przelotnie, gdy patrzył na jej niewzruszoną niczym twarz. I miała zamknięte w sobie dusze największych mędrców wielu czasów, wielu miejsc, wielu cywilizacji - istniejących i upadłych. Ale jak porcelanowa lalka była tylko zabawką w rękach rozkapryszonego dziecka. Poruszała się głównie tak, jak chciał tego jej właściciel.
Alex nie lubił wielkiej polityki. Dlatego przede wszystkim odmówił miejsca w Radzie - bo o ile rozumiał Wielką Grę i znał jej zasady, o tyle po prostu nie lubił w nią grać, jeśli nie było takiej potrzeby. Nie sądził, żeby tutaj była jakakolwiek.
I te jej zapewnienia, że zaczęliby jej szukać, jeśli by nie wróciła w ciągu kilku godzin! Alex delikatnie wziął swój kubek w dłoń i powoli wrócił na swoje miejsce na białym fotelu. Delikatnie ustawił naczynie na podłokietniku, wspierając je lekko opuszkami palców. Było gorące. Zaśmiał się.
- Boże, dziecko, myślisz, że chcę zrobić ci krzywdę? - spytał z rozbawieniem. Pokręcił powoli głową. - Jestem lekarzem. Przede wszystkim nie szkodzić. - Przysięga Hipokratesa. A pokusa... cóż, pokusy istniały zawsze. Czy przemknęło mu przez myśl, że ta cała zgromadzona przez nią wiedza byłaby lepiej wykorzystana w jego rękach? Oczywiście. Czy planował cokolwiek jednak zrobić, by po te wiedze bezprawnie sięgnąć? Nigdy w życiu. - I twojej, i Archiwum. Moje bezpieczeństwo i istnienie jest poniekąd od nich zależne. To oczywiste, że chciałbym się upewnić, że kierują się mądrością i czerpią z wiedzy, którą mają pod nosem. - Nie poważyłby się na taki krok, by ją uwięzić. Nigdy w życiu, nie w tym życiu. Nie był przecież szalony, żeby kłaść łapy na czymś, co należało do Conventusu. Jak każdy rozsądny człowiek - czy raczej nie-człowiek - starał się trzymać od nich wszystkich na zdrowy dystans.
Nie potrzebowała się obawiać bez względu na wszystko.
- Oczywiście. Z pewnością pewnego dnia skorzystam z tej sposobności. Jestem ciekaw twoich zbiorów, zwłaszcza jeśli chodzi o zielarstwo. I magię rytualną z zakresu uzdrawiania - i naprawdę miał to na myśli, gdy tak czekał, az herbata w jego kubku ostygnie na tyle, by nie parzyła mu języka. Wypełni odpowiednie świstki, umówi się regulaminowo, gdy pozwolenie zostanie wydane. Bo że zostanie wydane nie miał najmniejszych wątpliwości - on sam może nie przedstawiał jakiejś wielkiej wartości, ale miał coś, co stanowiło. Miał swoją własną bombę atomową, której nawet Conventus mógłby się obawiać.

Ophelia
Ophelia
Dom Alexandra Empty

PisanieTemat: Re: Dom Alexandra   Dom Alexandra EmptyPon Lip 08, 2024 9:57 pm

- Biblioteki nie używają wiedzy, tylko ją gromadzą - stwierdziła, możliwe że po raz kolejny w otwarty sposób mówiąc o tym, w jaki sposób widziała siebie. Jako przedmiot i narzędzie - miała określony cel i zastosowanie wpojone do głowy, którego nikt, wraz z nią samą, nie próbował naprostować. W końcu dlaczego by miał ktoś próbować? Kiedy można było po prostu sięgnąć po to, co wiedziała.
Na samo pytanie, łagodnie się uśmiechnęła. Dziewczęco i pierwszy raz nieco bardziej żywo, jakby rzeczywiście dotknęło to pewnych wspomnień. Jednych odległych, bardzo odległych - innych całkiem bliższych, świeżych. Przyjemnych? Trudno było je takimi nazwać, tym bardziej że wiązały się z karami, z przemocą, kiedy została nakryta na tym. Ale jednocześnie przywoływały jakieś emocje - może odrobinę adrenaliny, wypieki na twarzy kiedy jako mała dziewczynka łamała zakazy i nakazy, w sekrecie, wiedząc że mogła przyjść sroga kara.
- Tak. Chociaż czytałam je kiedyś... W taki sposób. Dla czytania. W formie buntu. Kiedy nie było jeszcze pewności, czy moja pamięć jest bezgraniczna - odpowiadała, choć uśmiech tak ożywiający i łagodzący jeszcze bardziej jej okrągłą buzię, powoli jej schodził z twarzy. Nie na grymas, wracając po prostu do neutralności i swojego tarczowego tonu. - Była to dla mnie wiedza o zwykłych ludziach, nie magicznych. Nie miałam z nimi do czynienia póki Rada nie pozbyła się... - zawahała się na moment, jakby szukając właściwego słowa. Jakby coś jej umknęło, coś czego nie była pewna. - Matki. Wybacz, to słowo nie brzmi adekwatnie, a jednocześnie będzie chyba właściwym. Później... Po prostu zaczęłam czytać wszystko. Dużo peozji i beletrystyki po czasie staje się podobna do siebie - mówiła rzeczowo, wciąż jednocześnie wydając się że rozumiała dokładnie miejsce i powody swojego zachowania, ale pojawiała się w niej dziwna akceptacja stanu zastanego. Tam, gdzie się znajdywała, tam zostawała. Dla wygody? Dlatego, że wizja bycia zagubionym bardziej ją przerażała? A mając kogoś ponad sobą przecież ta osoba mogła nią kierować. Tak było łatwiej, nie zastanawiać się czego się chciało, a wyłącznie spełniać powierzone zadanie.
Przynajmniej w jej odczuciu. Czym w końcu różniły się jedne ręce, od innych, które mogłyby chcieć nią sterować?
Znów jej łagodny uśmiech powrócił na śmiech. Nie zrażona nim wcale. Cóż, było to naturalne podejrzenie z jej strony.
- A gdyby ta krzywda przyniosła korzyść większej ilości pacjentów? Nie jest to popularnym dylematem, i tym co również porusza beletrystyka? Stawianie postaci przed wyborem, w którym muszą decydować, co jest właściwe? - powiedziała, nawiązując do jej braku czytania - zapamiętywała, czytała, rozumiała. Nawet jeżeli może nie potrafiła tego wszystkiego docenić do stopnia, w jakim inni byliby w stanie.
A w razie potrzeby, zawsze mogła przywołać odpowiedni utwór literacki w głowie, aby go sobie przypomnieć.
- Korzystają. O tym czy z mądrością nie mi oceniać - odpowiedziała, kiedy upiła nieco herbaty, a jej uśmiech znów zniknął. Spokój, brak obaw o to, że była w czyichś rękach. Gdyby dowiedziała się zbyt wiele - lub gdyby dla gierek politycznych kogoś w Radzie, stała się nie komfortowym pionkiem... Cóż, wszystko mogło się wydarzyć. Ale nie miało to dla niej znaczenia. Czy próbowałaby wtedy uciec? Byłaby pewna, że owszem - że podjęlaby próbę, choć trochę trudne było do określenia jak skuteczną.
- Zasoby magii rytualnej posiadam dość obszerne, to również pole mojego zainteresowania i praktyki. Postaram się przygotować te najbardziej interesujące i rzadkie, kiedy złożysz odpowiednie dokumenty - powiedziała, przymykając na moment oczy. Była zmęczona, choć bez większej senności. Zmęczenie, które wiedziała, że nie pozwoli jej zasnąć, więc upiła nieco więcej herbaty z kubka, w głowie odnotowując, aby zwiększyć ilość drzemek w nadchodzącym dniu. To powinno jej odrobinę pomóc...

Alex
Alex
Dom Alexandra Empty

PisanieTemat: Re: Dom Alexandra   Dom Alexandra EmptyPon Lip 08, 2024 10:34 pm

- Biblioteki, tak. Budynki pełne książek, kurzu, duchów minionych świąt - powiedział powoli, delikatnie gładząc opuszkami palców ceramiczny kubek w dłoniach. Również był biały, lśniący, jak szafki w kuchni. Wiele przedmiotów w tym domu były właśnie takie - nieskazitelne, białe, czyste. Jakby sam ich właściciel chciał sam siebie przekonać, że jest taki jak one. Nie był. Och, jak bardzo nie był. - Ale Ty nie jesteś biblioteką, a ją posiadasz. - Słyszał przecież o Archiwum i archiwistce. Jak się nazywała ta jej zdolność? Zamek mądrości? Myśli? Coś w tym guście, brzmiało bardzo poetycznie. Aż naszła go chęć namalowania takiego obrazu. Porcelanowa lalka o pustych oczach, a jej włosy falowały na porywistym wietrze, by uformować się w kruczoczarny zamek. Oczami wyobraźni widział strzeliste baszty, ziejące ciemnością okna.
Laleczka miała twarz Ophelii.
Lecz nie uśmiechała się, miała zamyśloną i odległą minę, nie tak jak Ophelia w rzeczywistości. Pierwsza oznaka życia i tego, że nie wszystko w niej umarło. Że gdzieś tam pod grubym kożuchem kurzu i starych woluminów tkwiła jeszcze dziewczynka, która po prostu lubiła czytać. Zanurzała się bez pamięci w opowieściach o rycerzach, bohaterach, księżniczkach. Czytała dla przyjemności, dla emocji - nie dlatego, że tak jej kazano, nie po to, żeby wszystko zapamiętać i wyrecytować na komendę.
- Ciekawa koncepcja buntu - odpowiedział Alex łagodnym tonem. Rada pozbyła się jej matki? Ciekawe czemu? Żeby zyskać dostęp do jej mocy i by móc ją wykorzystać? Któż mógł to wiedzieć. - Czemu rada się jej pozbyła? - Bo ona przecież z pewnością wiedziała.
To była taka drobna ciekawość, pierwszy stopień do piekła. Alexander ironicznie poczuł się tak, jakby właśnie prowadził sesję terapeutyczną. Nigdy nie traktował psychologii bardzo poważnie, był przecież chirurgiem. Zajmował się znacznie bardziej przyziemnymi dolegliwościami niż traumy, depresje. Z pewnością gdyby przykładał się do tej dziedziny nieco bardziej starannie, mógłby faktycznie podjąć się takiej próby, jaką byłaby terapia z tą dziewczyną. Korzenie Conventusu trzymały ją mocno i pewnie, utwierdzając w przekonaniu, że jest niczym więcej niż narzędziem. Wszyscy - każda istota magiczna - byli takimi narzędziami, gdy była taka potrzeba. On też, wiedział o tym. Sęk tkwił w tym, że nie każdy żył według tej zasady i pozwalał sobie na samego siebie, miał własne pragnienia czy marzenia. Ophelia nie. Ophelia była narzędziem i żyła po to, by jej używano i by mogła służyć.
To było smutne.
- Może masz rację. Może jej nie masz. Nigdy się o tym nie przekonamy - stwierdził krótko i w końcu napił się herbaty. Osiągnęła odpowiednią temperaturę. Sam jednak wiedział, że miała rację. Cudzą korzyścią się zasłaniał, gdy przeprowadzał krwawe rytuały przedłużające życie - bo przecież życie jednego czy dwóch ludzi, nawet jeśli niewinnych, to nie była wygórowana cena za dusze tych, których miał ocalić dzięki tym pożyczonym latom. - Twoja potencjalna krzywda i uwięzienie sprowadziłyby krzywdę na mnie. Sama powiedziałaś, że Conventus szybko by się zorientował, gdybyś nie wróciła do swojego archiwum. - Też się uśmiechnął. Łagodnie, przyjaźnie. Przecież nie miał względem niej żadnych złych intencji, głównie dlatego, że nie należał do tych, którym miłe byłoby ryzyko. Zawsze jak najbezpieczniej, zawsze z czystymi rękami. Cóż, prawie zawsze. Rozważania czy pokusa istniały - zwłaszcza teraz, zwłaszcza pełnią - ale przecież nie zaćmiewały rozsądku. Przynajmniej jeszcze.
- Racja. To też nie moja rola - odparł bezpiecznie. Zapamiętywała przecież wszystko co przeczytała, przypuszczalnie zapamiętywała również większość przeprowadzanych rozmów. Lepiej, żeby pamiętała to, że on również nie śmiałby oceniać. Jeszcze tego brakowało, by został posądzony o podważanie decyzji Rady czy, nie daj Boże, jakąś zdradę. Myślami mógł ich oceniać dowolnie - negatywnie lub też odwrotnie - ale wyrażać się powinien przede wszystkim w superlatywach.
Zamknęła oczy. Rzęsy rzucały jej cień na policzki w białym świetle lamp ledowych zamontowanych w suficie, czerń jej włosów kontrastowała ze skórą. Nadal równie porcelanowa, równie krucha. Większy nacisk sprawiłby, że rozsypałaby się na drobne kawałeczki po całej dębowej podłodze.
- Oczywiście - przytaknął. - Na pewno nie zechcesz się położyć? Mogę przygotować ci pokój, również łóżko jest chyba wygodniejszym miejscem do czytania.
Tak. Położyć się. Koniecznie trzeba było się położyć i przespać pełnię. Bo im dłużej patrzył na Ophelię, tym bardziej stawała się porcelanową kolekcjonerską laleczką, którą bardzo chciał mieć.

Ophelia
Ophelia
Dom Alexandra Empty

PisanieTemat: Re: Dom Alexandra   Dom Alexandra EmptyWto Lip 09, 2024 12:16 am

- Nie jest to tym samym, kiedy jest moją nierozłączną częścią? - zapytała bez większej emocji, bez większego wyrzutu - bardziej jako rozważanie. Bardziej jak obiekt, z którym przeprowadzano wywiad, w pustym domu który tak ją przytłaczał, i w którym znajdywały się wyłącznie dwie osoby. Był pusty. I ogromny. Stanowczo wolała mniejsze przestrzenie, może w nich czuła się bezpieczniej? Może po prostu je znała lepiej?
Również wielu odwiedzających jej pałac myśli czuła się zawiedzona, kiedy do tak pięknej nazwy wcale nie przylegał równie piękny widok. Prosta chata, drewniana i zadbana z wcale nie wysokimi sufitami czy strzelistymi wieżami, a z pokojami, które wszystkie były małe i zapełnione niskimi regałami. Wszystko zdawało się być zawodzące, ale w jakiś sposób równie pasujące do Ophelii. W końcu ogromny pałac nie byłby wygodny do nawigacji.
Jej bunt niósł za sobą kary. Krzyki, targanie, bicie. Nie tylko przecież niewiele osób było zwolennikiem musztry, wychowując dzieci wtedy, kiedy się urodziła - ale czy kiedykolwiek była traktowana jak dziecko? Nie była pewna czy kiedykolwiek się bawiła. Praca, czytanie, kradzieże... Może te ostatnie traktowała w pewnym momencie jako właśnie zabawę. Jako wyzwanie do pokonania.
- Bo nauczyła mnie, że Radzie się nie odmawia - odpowiedziała bez większych emocji, zupełnie szczerze. Nie zastanawiała się nad tym wcześniej, czy wszystko było zaplanowane od początku. - Wykradanie wiedzy i jej kolekcjonowanie, ale i handel nią, nigdy nie uciekło przed spojrzeniem Rady. Co uciekało dokładnie, był cel, a cel był spisany w dzienniku, którego nie było już fizycznej kopii. Moja matka starała złamać się zasady maskarady. Kiedy człowiek z Rady przyszedł do mnie, aby zakupić informacje, nie odmówiłam mu. Za współpracę, to moje przypuszczanie, pozwolono mi żyć. Lata później zaproponowano mi współpracę. A Radzie się nie odmawia - powiedziała, jakby było to jasne jak gwiazdy na niebie dla niej, jakby to było jedyną prawdą świata. Jedynymi słowami, którym w pełni ufała, i w które wierzyła, że mogłyby ją ocalić.
Lub zniszczyć, całkiem zaprzepaścić jej życie. Może pewnego dnia to będzie jej końcem?
A może Rada wyniszczy samą siebie? Może to Łowcy odniosą sukces? Może ktoś jeszcze inny wejdzie na scenę wszystkich zagrań i walki o władzę, może ktoś przewróci wszystkie plansze i wywróci pionki? Choć trudno było jej się nad tym zastanawiać, nigdy nie przykładając większej wagi do tych rozgrywek, w których nie raz była narzędziem.
W końcu jedynie odpowiadała na prośby i pytania. Odpowiadała na to, co mogła - pamiętała dokładnie słowa i wydarzenia, zapamiętywała osoby, nawet jeśli wszystkie informacje przytłaczały. Początkowo wszystkiego wydawało się być zbyt wiele - dopiero z czasem przywykła do wiedzy, do pamięci, do bycia w stanie przywołania każdego detalu.
Pokręciła łagodnie głową na kolejną propozycję położenia się do łóżka, choć ledwo zauważalną - trudną do określenia czy przez wzgląd na niechęć, czy na rzeczywiste zmęczenie. W końcu może gdyby spróbowała, rzeczywiście by zasnęła? Może powinna zaprzeczyć swoim przekonaniom i doświadczeniom, może powinna się położyć i jeśli nie zasnąć to może rzeczywiście mogłaby odpocząć..? Odrobinę...
Chociaż im bardziej przekonywała się do wizji położenia, tym bardziej powstrzymywała ją inna wizja - po całym dniu, w ubraniach wyjściowych, położenie się do czystego łóżka. Bez zmycia z siebie całego kurzu miasta, bez zadbania o ułożenie się w czystym ubraniu, do którego nie miała przecież dostępu.
- Dziękuję, ale będzie to za dużo problemu. Kładzenie się w ubraniu, po całym dniu pracy, do czystego łóżka nie jest przyjemną wizją. Nawet przy kąpieli, ubranie pozostaje brudne. W takim wypadku wygodniej będzie po prostu przeczekać do rana - wyjaśniła, bez otwierania oczu, pozwalając sobie cieszyć się zapachem i ciepłem herbaty. Po powrocie do mieszkania w końcu zajmie się wszystkim. Prysznicem, przebraniem, odpoczynkiem. Wszystkim. I może nadzieją, że rano w drodze do mieszkania nie zaśnie?
- Ale ty się nie krępuj jeśli czujesz zmęczenie.

Alex
Alex
Dom Alexandra Empty

PisanieTemat: Re: Dom Alexandra   Dom Alexandra EmptyWto Lip 09, 2024 12:44 am

- Nie sądzę. To Twój atut, coś wyjątkowego, nieodłączna część, ale nadal tylko część, nie definicja całości. - Definicję tego słowa powinna znać znacznie lepiej niż ktokolwiek z żyjących.
Uważał, że pod tym względem ma rację. Przecież on też posiadał coś, co można przy przyrównać do jej biblioteki, a nigdy nie poważyłby się o definiowanie całego swojego świata względem tej jednej rzeczy. Był właścicielem, to on decydował, kiedy rzecz jest potrzebna i należy jej użyć - na własny użytek czy na czyjąś prośbę. Ale tego już jej nie mówił. Nie było powodu.
Myślami jednak nadal wirował przy obrazie. Czystym jak wszystko tutaj płótnie, które zamierzał wypełnić barwami. Zastanawiał się nad kształtem, nad kolorami. Zapatrzył się w odbicie Ophelii w szybie, wcisnął ją w ramkę i przerabiał ten obraz na swoje widzimisię. Lubił przecież sztukę. Dawała coś na kształt ukojenia.
Uniósł uprzejmie brwi, gdy wymówiła tę swoją świętą prawdę. Radzie się nie odmawia. Kolejna podpora jej światopoglądu.
- Czasem każdemu odmówić. Nawet im. Gdyby było inaczej, byłbym martwy - odparł. Czyli jej matka sprzedała wiedzę komuś, komu nie powinna. Tylko komu? Łowcom? To brzmiało jak coś, za co Conventus mógłby karać śmiercią. Czasem zresztą to robił, jakakolwiek współpraca i pomoc zwolennikom Watykanu mogła skończyć się nabiciem łbem na pal. Albo inną elegantszą formą śmierci. A może próbowała sprzedać tę wiedzę śmiertelnikom? To byłoby po prostu głupie, ludzie nie mogli nauczyć się magii, nie mieli w sobie nawet iskry. Żaden rytuał, nawet najskrupulatniej rozpisany, krok po kroku, nie przyniósłby efektu. Bo brak byłoby w nim magii. - Próbowała sprzedać wiedzę śmiertelnym czy Łowcom? - zapytał więc bez ogródek.
Ophelia działała niczym komputer. Odpowiadała zero-jedynkowo, wszystko było białe albo czarne, zdawało się, że brak w niej miejsca na odcienie szarości. Nie wspominając o jakichkolwiek innych barwach.
To dobrze - przyznał sam do siebie. Czarnobiała paleta barw znacznie bardziej będzie pasowała do tego wnętrza, gdy już skończy obraz. Dawno już nie malował, zdawało mu się, że minęły całe wieki. Próbował na tym się skupić - właśnie na przyszłym malarskim dziele, na zaprojektowaniu zawczasu gotowego obrazu. Było to trudne. Wszystko go rozpraszało. Czuł się tak zmęczony, jak pobudzony w tej samej chwili. Rozpraszał go szmer oddechu, uderzenia serca, poruszane za oknem kwiaty tchnieniem wiatru. Delikatnie przesuwające się włosy, gdy pokręciła głową. Zamknął oczy i wziął głębszy wdech. Zapach herbaty i rumianku mieszał się z odurzającym bukietem wiosennych kwiatów. Lilie, fiołki, konwalie. Wyłączony na chwilę z użytku zmysł wzroku wyostrzył pozostałe.
Jebać pełnię. Cholerna satelita, kawałek kosmicznej skały, niedorobiona planeta.
Złość. Poczuł tę złość, jak uderza mu na sekundę do głowy, jak barwi na czerwono myśli. Nabrał ochoty, żeby skruszyć kawałek ceramiki między swoimi palcami, a potem równie łatwo skruszyć porcelanową lalkę na kanapie. Otworzył szybko oczy i upił powolny łyk. Herbata wybrudzi kanapę. A krew trudno się spiera z tapicerki.
- Jeśli tym się martwisz, mogę zaoferować ci zastępczy strój - odparł bezbarwnie. Bo to przecież nie był żaden problem. Większym problemem był ten wielki księżyc nad jego głową, który odbierał racjonalizm. Alex nie znosił pełni. Nie znosił nie być racjonalnym.

Ophelia
Ophelia
Dom Alexandra Empty

PisanieTemat: Re: Dom Alexandra   Dom Alexandra EmptyWto Lip 09, 2024 1:26 am

Czy nie było to definicją? Powód, dla którego żyła? W końcu wiedziała, że ci magiczni byli jej rodzicami - nawet jeśli nikt jej tego nigdy nie wytłumaczył, nawet jeśli nikt jej nie wspomniał o tym. A była im tylko potrzebna do jednego celu. Gdyby nie była użyteczna, gdyby rytuały się nie powiodły, możliwe że nawet nie dożyłaby kilkunastu lat. W końcu mieli swój cel, który pragnęli osiągnąć.
Zamyśliła się na moment, na chwilę, choć nie odpowiedziała nic - jakby rzeczywiście zatrzymała się na tych słowach. Jakby mogła dopuścić do siebie, że jej umiejętność nie definiowała jej całej.
Choć mogło to być zgubne. W końcu tak nie było, nie było to prawdą. A nawet jeśli... dwieście osiemdziesiąt lat przekonania na jeden temat trudno było zmienić z dnia na dzień. Może nawet przez tygodnie? Miesiące? Wieczność? W końcu nie czuła potrzeby do zmiany.
Odpowiadała prosto i mechanicznie, bo nikt nie chciał grać w gierki z kimś, od kogo oczekiwał informacji. Z kimś, kto miał być tylko pośrednikiem. - Próbowała wykorzystać ją na swój użytek, ujawniając przed pulą ludzi i tworząc dla siebie miejsce, w którym byłaby wielbiona. Chciała stworzyć coś na wzór króletwa, w którym mogłaby rządzić, a którego Rada by nie odkryła. Nie wyszło jej, choć nigdy nie rozumiałam powodu, dla którego mogłaby tego chcieć - stwierdziła prosto, nie przejęta tym, co wiedziała. Jej matka była szalona? Możliwe. Nie wiedziała nawet ile przeżyła, jak wyglądało jej życie. Wiedziała jak wybuchowa była i jak niewiele brakowało jej, aby wykrzyczeć coś - może dlatego Ophelia tak ceniła ciszę?
- Nie jestem pewna czy nie porzuciła tego planu po tym jak mój ojciec eksplodował podczas przeprowadzenia nieudanego rytuału. Możliwe, że zginęła za coś, co planowała w przeszłości, a czego nie miała zamiaru kontynuować - stwierdziła bez wyrzutów, w końcu dzięki własnej decyzji... po części będąc w nieco lepszym miejscu. Stabilniejszym. Bardziej odpowiednim. Nawet pomimo zagubienia, którego odczuwała - i nawet pomimo faktu, że w tej konkretnej chwili znajdywała się pod dachem ze zmiennokształtnym, podczas pełni. Ale czy mógłby być jakimkolwiek zagrożeniem dla niej? Mimo jego własnych zapewnień, nie do końca mu ufała. Nie znała go przecież. Nawet jeśli nie zachowywała się, jakby mógł stanowić większe zagrożenie. Mogła uciec. Potrafiła w końcu.
- Och... W takim wypadku chętnie przyjmę ofertę - powiedziała, słysząc jego słowa. W końcu jej główne zmartwienie znikało. Tak długo jak było to czyste ubranie, a nie podejrzewałaby raczej nikogo o oferowanie czegoś brudnego. Tak samo jeśli była to czysta pościel, wcale nie miała powodów do odmowy. Choć czy powinna czuć się tak bezpiecznie, przyjmując ofertę terytorialnego szczurołaka? Krok po kroku wchodząc do jego domu, pozwalając się sobie rozgościć. Nie zastanawiała się nad konsekwencjami czy zagrożeniem - nie samego skorzystania z oferty noclegu.
Tym bardziej, kiedy podniosła się z kanapy. Sam kubek z niedopitą herbatą udał się w stronę kuchni, aby naczynia same się sobą zajęły.
- Umyję je, kiedy skończysz herbatę - powiedziała, choć możn było mieć pewność, że miała na myśli umycie przez magię.
Spojrzała w stronę mężczyny. Zmęczenie pełnią - czy to tak można było określić?
- Przepraszam, że próbowałeś dotrzymać mi towarzystwa zamiast samemu odpocząć - powiedziała, zastanawiając się czy jego kilkukrotna oferta odpoczynku, również nie była pokierowana właśnie tym - aby i sam mógł odpocząć.

Alex
Alex
Dom Alexandra Empty

PisanieTemat: Re: Dom Alexandra   Dom Alexandra EmptyWto Lip 09, 2024 2:10 am

Wątpił, żeby był w stanie zasiać chociaż ziarno. Czy to rozprawą o niewolnikach, o możliwości odmowy bez większych konsekwencji, czy twierdzeniem, że posiadana wiedza jej nie definiuje. To wszystko tkwiło w jej wnętrzu, trzymało mocno z każdej strony. Żeby wyplewić te chwasty potrzebne były całe dziesięciolecia, a nie jedna przypadkowa noc. Nie planował jednak naciskać. Porcelana była przecież taka krucha i delikatna, każdy większy nacisk mógłby skruszyć delikatną skorupę.
Nie powinien nawet myśleć o czymś tak destruktywnym. Nie w czasie pełni, która bardzo łatwo przekuwała pojedynczą myśl w czyn. Zbyt łatwo. Porcelanowa laleczka na kanapie nie miała nawet pojęcia, że wisi nad nią widmo zagłady, że jej los jest tak niepewny. Że wizja krwi na białym materiale był największą przeszkodą przed sprawdzeniem, czy jest naprawdę porcelanowa czy może jest istotą z krwi i kości.
Obraz. Na nim powinien się skupić i o nim myśleć. Wybrać farby, płótno, zastanowić się nad tłem, obmyślić ogólny koncept i detale. Wybrać drewno na ramę. Tak jest. Obraz.
- Próba stworzenia własnej utopii w dystopijnej rzeczywistości - powiedział na głos. Starał się skupiać na jej słowach. Zastanawiać nad nimi, nade wszystko odrywać się od tego pokoju i znaleźć gdzieś indziej. Imaginował sobie tworzone przez matkę Ophelii miejsce, pełne podległych i zabobonnie czczących ją śmiertelników. To brzmiało jak genialna myśl. Niestety, tylko brzmiało. Nie miało żadnej szansy na powodzenie w ostatecznym rozrachunku. - Chciała być uwielbiana. Czczona. Mieć wszystko podane na złotolitej tacy. Wielu marzy o bogactwie przede wszystkim, bogactwie i władzy.
Po części rozumiał. Teoretycznie. Z drugiej strony uważał samą koncepcję za idiotyczną. Nie istniało miejsce na ziemi, do którego Conventus nie mógłby zajrzeć. Przypuszczalnie jedynie Watykan i siedliska Łowców opierały się tej nieograniczonej władzy. A to i tak pozostawało tylko przypuszczeniem.
- Możliwe - stwierdził tylko po jej kolejnych słowach. Coraz trudniej było mu się skupić na tym, co mówiła. Bardziej od treści jego zmysły skupiały się na ledwo słyszalnym ocieraniu się jej warg o siebie, na miarowym i spokojnym biciu jej serca. Na skórze, która wydzielała ten obrzydliwie otumaniający zapach kwiatów. Na powietrzu, które prześlizgiwało się przez jej krtań, by zmienić się w głos.
Ponownie napił się herbaty. Cierpka, gorzka. Bez cukru. Pachniała bardziej przyziemnie. Kotwiczyła go na tej kanapie.
Odetchnął głębiej, przez usta, żeby nie narażać się na te wszystkie cholerne lilie i chabazie, które na dobre już zalęgły się w powietrzu.
- Marna to była próba - odparł powoli. Bo i była marna. Wiedzieli to oboje. - W czasie pełni, obawiam się, każdy zmiennokształtny jest zmęczony. Wszystkim. Głównie sobą.
Sobą i instynktami. Panowanie nad nimi wszystkimi przychodziło z trudem, a i on był po prostu zmęczony tym dniem. I nocą. Z pracy do pracy, z pracy do nagłe wypadku. Uzdrawiająca i wyniszczająca jednocześnie magia. Alex dopił swoją herbatę, może nieco pospiesznie i podniósł się z fotela. Pozornie już powoli odstawił kubek na stolik przy kanapie i spojrzał na Ophelię. Dopiero teraz. Wcześniej przyglądał się głównie jej odbiciu w szybie. Brązowe oczy utkwiły w jej porcelanowej twarzyczce, przez krótki moment aż płonęły dziwną żądzą. Posiadania? Może. Rozerwania jej na sztuki? Możliwe. W czasie pełni nic nie było pewne.
- Dziękuję za herbatę. Przyniosę ci ubrania i ręczniki - powiedział uprzejmie, z uśmiechem, nim się wyprostował. Wskazał dłonią jedne z drzwi. Białe drzwi, jak większość rzeczy w tym nienormalnie wielkim domu. - Tam jest łazienka. - Przesunął dłoń na kolejne drzwi. - Tam pokój gościnny. Rozgość się.
Chyba już to mówił. Ale to nie miało znaczenia. Mógł na krótki moment opuścić salon, nawet jeśli była to chwila. Sypialnia była wolna od zapachów, żadnych kwiatów, żadnych stokrotek. Na moment mógł oczyścić tam myśli. Nie wiedział, w czym jej będzie wygodnie, w czym sypiała. Wziął więc prostą bawełnianą koszulę. Białą. By kontrastowała z czernią jej włosów i ciemnymi oczami. Nawet ręcznik, który zabrał, prażył bielą.
Minęły dwie, może trzy zbyt krótkie minuty, nim wrócił i z uprzejmym uśmiechem podał jej ten zestaw.
- Znajdziesz tam również ładowarkę. W pokoju gościnnym. Jeśli zechcesz książkę papierową, zapraszam do gabinetu - wciąż ten uprzejmy i spokojny ton. Nie powiedział jej jednak, gdzie tego gabinetu szukać. Które to drzwi. Chciał po prostu od niej jak najszybciej uciec, bo czuł się jakby gorączka trawiła go od środka.

Ophelia
Ophelia
Dom Alexandra Empty

PisanieTemat: Re: Dom Alexandra   Dom Alexandra EmptyWto Lip 09, 2024 9:25 am

- Ta próba ją zabiła. Teraz nie ma niczego - powiedziała, samej nie rozumiejąc podobnych próżnych pragnień mimo spoglądania na nie całe życie. W końcu widziała matkę, która była żywo nimi zafascynowana.
- Doceniam. I jest to zrozumiałe, abyś odpoczął. - Mówiła w końcu od początku, że nie będzie w stanie zasnąć. Wiedziała od początku, że próby spadną na niczym. Zresztą, dlaczego ktoś miałby dla niej nadszarpywać własnego wypoczynku?
Zmęczenie było prostym wytłumaczeniem. Tak jak pełnia. Tak samo jak po prostu długi dzień. Trudno jej było ocenić z kim miała do czynienia, ale nie raczej z kimś kto przez własną nierozwagę skończył po nocy poza samochodem. Gdzieś w mieście, kiedy to pełnia była silna. A może to były tylko pozory?
Tym bardziej, kiedy w końcu wzrok znów padł na nią. Widziała go, nie bojąc się. Przynajmniej pozornie - bo może odrobina lęku i zastanowienia się pojawiała. Może zmęczenie ciągnącym się i przedłużającym dniem, a po prostu jej obecnością?
Podobno ludzie nie przepadali za nagłymi wizytorami. Może nadużywała gościnności?
Choć gdyby nadużywała, już by jej tutaj nie było. Powiedziałby jej lub wyprosił? Nie proponował po raz kolejny i kolejny zostania w tym miejscu.
Obserwował go przez chwilę, wzrokiem gładko przechodząc za jego dłonią, kiedy wskazał jej odpowiednie drzwi do łazienki i do sypialni. Skinęła głową, kierując swoje kroki w kierunku łazienki pierw.
Naczynia w międzyczasie już zaczęły kierować się same do zlewu, zmywać i osuszać, po wszystkim wracając na własne miejsce. Magia była bardzo użyteczna.
W łazience zdążyła zapalić jedynie światło, rozejrzeć się, bo w końcu nie miała jeszcze ani ręcznika, ani czegoś na przebranie, co dopiero miało już po chwili zostać przyniesione. A nawet mimo braku pośpiechu w tonie Alexa, kiedy wrócił z przyniesionymi rzeczami, czuła jakby właśnie sam próbował coś przyspieszyć.
Odbierając rzeczy z jego rąk, mimowolnie znów jej głowa delikatnie się zadarła, chcąc sprawdzić czy znów to oczy nie miałyby zdradzić czegoś. Zagrożenia? Po prostu zmęczenia?
- Dziękuję za gościnność. Poradzę sobie ze znalezieniem książki. Proszę, idź odpocząć - powiedziała cicho, bo w końcu nie dzieliła ich duża odległość. A dostrzegła ten brak wskazania gabinetu. To jeden pokój, mogła go znaleźć później.
Jakby na potwierdzenie tego, że już ze wszystkim była sobie w stanie poradzić, rzeczywiście po chwili znalazła się w łazience. Drzwi się za nią zamknęły, choć nawet nie używała zamka. Magiczni, jeśli chcieliby, mogli sforsować drzwi. Zmiennokształtni mieli na tyle wystarczająco siły, aby wejść gdzieś razem z drzwiami.
Ciepła woda prędko zaparowała pomieszczenie, a Ophelii zajęło kilka minut wzięcie prysznicu. Nie więcej , kiedy już wycierała się w biały ręcznik, zakładała nie swoją koszulę, upewniła się że czarne włosy były tylko trochę wilgotne, a nie ciekła z nich woda.
Nie myślała o tym, jak pachniała w nosach zwierząt - i nie myślała tym bardziej, jak pachniała w nosach zmiennokształtnych. Mogła wiedzieć, jak terytorialne są zwierzęta, i mogła wiedzieć jak zapachy czy nowe osoby na tym terytorium są traktowane. Jak nawet zapach mógł drażnić... I nie miała pojęcia, że to jej zapach teraz drażnił szczurołaka, szczególnie kiedy zostawiała go powoli w każdym kolejnym pomieszczeniu. Nie myślała w tych kategoriach, trudno jej było je skojarzyć. Musiałaby się nad tym zastanowić, przypomnieć sobie niektóre znalezione zapiski...
A raczej niż tym, zajmowała się wyjściem z łazienki, od której zostawiła uchylone drzwi, aby całe ciepło i para miały, w jej odczuciu, łatwiejszy dostęp do wyjścia później. Zgasiła światło, podobnie jak pomyślała o zgaszeniu go w salonie, ruszając do gościnnej sypialni, aby odłożyć w niej swoje złożone ubrania. W końcu rano będzie musiała się w nie przebrać, aby wrócić do domu.
Po chwili znów wyszła, chcąc rozejrzeć się za gabinetem. Przyjrzała się ułożeniu pokojów, ułożeniu drzwi, które niewiele jej mówiły, będąc takimi samymi. Do którego pomieszczenia wchodził wcześniej..? W końcu mogła w ten sposób wykluczyć jego sypialnię...
Choć możliwe, że i tak by nie dostrzegł pomyłki. Może jego pośpiech wynikał właśnie ze zmęczenia. Czy kilka minut wystarczyło na zaśnięcie? Dla niej, po nocy, brzmiało to niewyobrażalnie jak najszczersze marzenie - aby zasnąć szybko, natychmiastowo...
Ostrożnie, jakby każdy krok czy ruch miałby zbudzić właściciela domu, ruszyła do pierwszych drzwi. Sprawdzi, poszuka - tym bardziej, że w jej głowie również pojawił się plan, aby rano przy pomocy magii nastawić pranie. Pościel i ręcznik, bo w końcu koszuli nie wypadało z nimi prać.
Otworzyła drzwi ostrożnie, jakby w obawie że mogłyby wydać z siebie jakiś skrzyr. Weszła do pomieszczenia, powstrzymując odruch zapalenia włącznika światła - przesunęła wzorkiem po pomieszczeniu, a orientując się, że zamiast do gabinetu, weszła do sypialni Alexa, ostrożnie się wycofywała po cichu, chcąc zamknąć za sobą drzwi. Po tym skierowała się do drugich, już prędko znajdując gabinet, rzeczywiście w kilku minut przenosząc kilka książek do gościnnej sypialni, w której rozłożyła się w pościeli. Nie zapomniała przed tym o podpięciu telefonu do ładowania, zanim wygodnie ułożyła się w łóżku, zostawiając zapalone górne światło do czytania.

Alex
Alex
Dom Alexandra Empty

PisanieTemat: Re: Dom Alexandra   Dom Alexandra EmptyWto Lip 09, 2024 1:43 pm

I teraz nie miała niczego. Obróciła się w pył i nicość, bo chciała zbyt wiele. Mogła po cichu handlować ukradzioną wiedzą, sprzedawać pradawne rytuały niczym przekupka na rynku, by wyrobić sobie renomę. Z czasem wszyscy przychodziliby do niej, żeby kupić prastarą mądrość skrytą w głowie jej córki. Byłaby wielką panią, wielką czarownicą. Ale to wymagałoby czasu i rozwagi, całe lata na stworzenie dla siebie raju na ziemi. Wybrała jednak drogę na skróty, od razu wszystko na raz, by stworzyć nację śmiertelnych, który by ją czcili. Czy to również nie był motyw tak wielu książek? Że pogoń za bogactwem i wielkością kończył się sromotnym upadkiem?
- Tylko śmierć jest pewna - skwitował krótko. - Śmierć i podatki.
A może tak Conventus ją opodatkował za nielegalną działalność? Kto raczyłby wiedzieć.
Skinął krótko głową. Pełnie były męczące, przemiany bolesne. Zastanawiał się czasem, co by się stało, gdyby wówczas po prostu umarł. Czy trafiłby w szeregi słodkich jak miód aniołów? Był przecież chrześcijaninem, wówczas bardzo gorliwie w Boga wierzącym. Czystym i słodkim tworem samego Boga - czyż nie? Dzieci często zostawały aniołami, zwłaszcza gdy nie poznały jeszcze smaku zła i były kochane przez swoich rodziców. Może z wiekiem zostałby aniołem stróżem i byłby w stanie ochronić porcelanową laleczkę przed Conventusem, mając za sobą potęgę Niebios? Prawdopodobnie nie.
Alex wstrzymał oddech, gdy do niej wrócił. Na te kilka sekund, gdy przekroczył próg łazienki, jakby to miało pomóc. Uśmiechnął się tylko do niej uprzejmie, gdy podawał jej złożone w kostkę rzeczy. Szkliste płonące oczy nie zdradzały wiele, bo zdradzały zbyt dużo. W tym chaosie zawierała się cała ta wściekłość, żądza posiadania, po prostu żądza. Oczy rzadko kiedy kłamały. W czasie pełni trudno było się kontrolować, ale nie było niemożliwe - zwłaszcza gdy posiadało się pewne doświadczenie.
Skinął głową.
- Dobrej nocy - powiedział cicho, wyciskając resztę powietrza z płuc, nim odwrócił się trochę zbyt szybko i trochę zbyt szybko zostawił ją samą.
Nie zapalał nawet światła, gdy już wszedł do sypialni, ostrożnie zamknął za sobą drzwi, by oprzeć się o nie ciężko plecami i zamknąć oczy. Wtedy dopiero wziął głęboki wdech. Potem drugi, trzeci, czwarty, aż do dziesięciu. Żeby się oczyścić, uspokoić. Pomagało tylko trochę. Pełnia trwała około trzech dni. Jeszcze jeden dzień męki, jedna niespokojna noc i będzie po wszystkim. Wróci do pierwotnego stanu i wszystko będzie tak, jak być powinno.
Odszedł w końcu od wejście i starając się ignorować szum wody płynącej w rurach, po prostu zakopał się w łóżku, by zasnąć.
Płytki to był sen, niepełny. Wybudził go dźwięk otwieranych drzwi. Otworzył oczy wciąż zakopany w pościeli, do pokoju wlał się niczym trująca para zapach kwiatów, by po tym drzwi zamknęły się od razu. Jakby nigdy nie pomyliła pomieszczenia. Alex chciał wrócić do swojego płytkiego snu, ale te lilie, fiołki, wszystkie kwiaty świata, wpełzły nieproszone i teraz łaskotały nozdrza, ponownie wzbudzając tę niezdrową gorączkę. Ze złością odrzucił kołdrę i bardzo szybko wstał. Szybkimi krokami przemierzył sypialnię, zacisnął już dłoń na klamce. Warknął coś gardłowo sam do siebie i z nieludzką szybkością ruszył w inną stronę - otworzył szeroko okno, by wpuścić do pomieszczenia ciężkie świeże powietrze. Było wilgotne i rześkie dzięki zraszaczom włączonym w ogrodzie. Przewiesił się przez parapet i spojrzał w niebo, prosto na bladą i śmiejącą się z niego twarz księżyca. Kpił z niego, naśmiewał się, a to budziło złość.
Odsunął się więc od okna, by wrócić do łóżka. Ale i tak nie spał długo. Obudził się bladym świtem, w okolicach piątej rano. Niewyspany, zmięty. Ten krótki sen targany był koszmarami, na przemian to roztrzaskiwał porcelanową laleczkę i patrzył jak jej krew wsiąka w dębową podłogę, to się z nią pieprzył. Czasem jedno nie wykluczało drugiego. Czasem kolejność była odwrotna. Porno i horror, wszystko na raz, pełna saga. Poczucie winy, gniew, podniecenie, smutek, bestialska euforia. Ciężko było stwierdzić, żeby wstał wypoczęty.
Z sypialni zniknął już całkiem magiczny zapach, pozostał świeży zapach trawy i liści. Zwykłych kwiatów, te nie miały nawet w połowie takiej mocy, co czarodzieje. Leżał tak jeszcze kilka minut, wciąż się wybudzając, otrząsając ze snu niczym pies z zimnej wody. Sprawdził wiadomości w telefonie, przeczytał kilka artykułów. Dopiero gdy już się uspokoił, wybudził, wygrzebał ubrania z szafy i wyszedł bardzo powoli z sypialni. Było jasno w przestrzennym pomieszczeniu, słońce wpadało przez wschodnie okna. Cicho. Czysto. Zapach był ledwo wyczuwalny. Alex posłał obojętne spojrzenie drzwiom do pokoju gościnnego, gdy szedł do łazienki - pod zimny, lodowaty prysznic. Za dnia było dużo lepiej, znacznie łatwiej. Będzie jeszcze łatwiej, gdy odwiezie już dziewczynę z powrotem. Księżyc szeptał mu cicho, że powinien ją tu zatrzymać. Nie siłą. A pretekstem. Jakimkolwiek. Mógłby przecież kazać Arminowi ją skrzywdzić, nie jakoś bardzo. Tylko trochę. Wtedy mogłaby zostać, a on by się nią zajął. Pokręcił powoli głową. Nie, nie, nie. Nie.
Po lodowatym prysznicu, ogolił się, umył zęby, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Wyglądał jak ktoś po prostu chory. Ciemniejsze cienie pod oczami po źle przespanej nocy, przeszklone jakby od gorączki oczy w ciepłym odcieniu brązu. Pobladła cera, ciemne włosy. Wyglądał jak widmo, a przynajmniej tak się czuł.
Postanowił wrócić do obszernego salonu, zacząć swój poranek tak jak każdego innego dnia - od kawy i śniadania, jajek z bekonem, czy tostów francuskich. Poczekać, aż dziewczyna się obudzi, by szybko odwieźć ją do jej domu, żeby pozbyć się tej obrzydliwej pokusy, by zatrzymać ją na dłużej dla własnego widzimisię.
Otworzył drzwi i ostrożnie się rozejrzał, czy aby jego koszmar również nie postanowił wstać i wyłonić się z gościnnego pokoju.

Ophelia
Ophelia
Dom Alexandra Empty

PisanieTemat: Re: Dom Alexandra   Dom Alexandra EmptyWto Lip 09, 2024 2:13 pm

W pewnym sensie postanowiła trzymać się myśli, logicznej i tak dobrze przedstawionej, że jej krzywda wprowadziłaby krzywdę na niego. Czy wierzyła, że nic jej nie groziło? Nie miała pojęcia, nie wiedziała, choć widziała tę zmianę w spojrzeniu. Próbował uciec jak najszybciej, a ona nie miała zamiaru go zatrzymywać. Nie miała również na celu zaburzać mu odpoczynku. W końcu wystarczyło, że sama nie mogłaby spać - bo rzeczywiście, tak jak przewidziała, sen nie nadchodził, kiedy po prostu czytała w łóżku, leżąc na poduszkach, zakopana w pościeli i otoczona książkami. Niczego więcej nie było jej potrzeba, jedynie ciszy i czegoś do czytania.
Kiedy słońce wstawało, nie ruszała się, dalej czytając. Nie gasiła jeszcze światła, które jednak ułatwiało czytanie - do momentu w którym nie dosłyszała nie tyle kroków, co wody w łazience. Była głośniejsza, bardziej charakterystyczna. A w ciszy który panował w dużym i pustym domu, po prostu się wybijała.
Zerknęła na godzinę, na telefonie, będąc nieco zaskoczoną wczesną porą - zakładała, że Alex będzie spał. Chociaż może sen również nie chciał do niego przyjść...
Może to była wina pełni? A może jeszcze innych składowych?
Podniosła się z łóżka, kiedy magia oddzieliła pościel od poszewek, aby wszystko mogło zostać uprane. Książki również powędrowały za nią, kiedy uzbrojona w tej chwili jedynie w telefon, wyszła z gościnnej sypialni. Wciąż w pożyczonej koszuli. Nie mogła w końcu nastawić dwóch prań na raz.
Przechodząc przez kuchnię, magią znów otworzyła szafki, sprawdzając co i gdzie było. Widząc ekspres, prędko nastawiła go aby kawa była już w przygotowaniu. Mogła zająć się również i śniadaniem - choć to za chwilę. W pierwszej kolejności książki do gabinetu, tak jak je zastała, aby zostały odłożone. Później ruszyła dalej, z pościelą...
Zarówno ekspres w kuchni, jak i produkty spożywcze układające się na blacie, sugerowały że Ophelia już nie spała. Drzwi zamykające się od gabinetu same, choć jak najciszej. Hałasy przy użyciu magii były minimalne, jakby sama użytkowniczka o to zadbała. W końcu uwielbiała ciszę.
Znalazła pralkę, którą nastawiła na odpowiedni program. Później rozwiesić... Choć rozejrzała się czy Alex nie miał suszarki automatycznej. Nie zdziwiłoby jej gdyby miał w końcu...
To ułatwiłoby kwestię samego prania. Nie zostawiłaby go z dodatkowym problemem na głowie.
Nawet nie miała świadomości, że znów pozostawiała swój zapach w całym mieszkaniu. W gabinecie, w kuchni, w wolnej przestrzeni. A zamykając za sobą drzwi po wyjściu z pomieszczenia gospodarczego, dostrzegła że zmiennokształtny już wyszedł z łazienki.
- Dzień dobry - powiedziała, kierując się niespiesznie do kuchni, gdzie wylądowały dwa kubki na blacie, w przygotowaniu do nalania kawy, a po tym spojrzała również na składniki, które miała do dyspozycji. W końcu mogła skorzystać z magii, aby przygotować coś do jedzenia...
- Nastawiłam pościel. Byłoby marnotrawstwem nastawiać jedną koszulkę tylko, więc obawiam się, że będę musiała cię z tym praniem zostawić... - powiedziała, choć może powinna po prostu sprawdzić czy nie było potrzeby zrobienia prania? Choć byłoby jeszcze dziwniejszym, niż samo rozgoszczenie się w domu, grzebanie komuś po koszu z praniem.
- Jakieś życzenie na śniadanie..? Mogę użyć magii - zaoferowała, choć po części, i tak to już robiła.

Sponsored content
Dom Alexandra Empty

PisanieTemat: Re: Dom Alexandra   Dom Alexandra Empty


 
Dom Alexandra
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 3Idź do strony : 1, 2, 3  Next

Skocz do: