|
Posiadłość Dominga Salvadora | |
Domingo Salvador
| |
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Nie Paź 15, 2023 8:26 pm | |
| Czekała na to spotkanie. Odliczała do niego dni od momentu, w którym finalnie potwierdziła spotkanie z kapłanem Voodoo - to przecież mógł być jej prywatny przełom. Jej małe śledztwo. Jej jedyne i małe wykroczenia przeciwko żelaznym naukom Watykanu. Słyszała plotki, pogłoski, później próbowała je delikatnie i po cichu weryfikować. Wiedziała, że Salvador Domingo jest PRAWDZIWYM kapłanem, że ma rzeczywiście heretycką moc, ale to był jeden jedyny wyjątek, na który mogła przymknąć oko. Potrzebowała jego pomocy. Konwencjonalne techniki tropienia i przesłuchań niewiele tutaj dawały, bo finalnie okazało się, że incydent - o którym tak rozpaczliwie poszukiwała informacji - nie miał żadnych świadków. Siedziała w ciemności ze strzępkami i nie dało się ich ułożyć w żaden konkretny sposób, nie chciały przybrać właściwego kształtu. Z mocno bijącym sercem dojeżdżała do miejsca na swoim czarnym - jakże inaczej - motocyklu. Zatrzymała się przed bramą i zgasiła na chwilę silnik, wsparła maszynę o stopkę i wdzięcznym ruchem zsiadła, jedną dłonią podnosząc przyciemniany wizjer kasku. Skórzany kombinezon, w który była ubrana, zatrzeszczał ledwo słyszalnie. Pokonała kilka kroków, obcasy jej butów chrzęściły w kontakcie z podłożem, i nacisnęła guzik domofonu, czekając chwilę na jakikolwiek odzew. - Emily McCenziee. Byłam umówiona z panem Salvadorem - oznajmiła od razu, gdy tylko usłyszała klasyczny - mniej lub bardziej - odzew. Oczywiście, że nie przyszła pod prawdziwym imieniem. Cała korespondencja z panem Salvadorem odbywała się pod przykrywką i najczęściej przez komputer w miejskiej bibliotece. Na wszelki wypadek. Przecież Watykan również nie byłby zadowolony, gdyby do jej przełożonych dotarła informacja czy nawet plotka, że Cece w jakikolwiek sposób wchodzi w kontakt z istotą magiczną, nie mając wcale na celu wytropienia jej i przekazania danych inkwizytorom. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Nie Paź 15, 2023 8:57 pm | |
| Wierni zawsze się zarzekali, że ich oungan albo manbo są PRAWDZIWI, nie jacyś tam udawani; że mają nadprzyrodzone moce i przemawiają przez nich lua. Czasami mieli rację. A czasami dali się po prostu ponieść i wpadali w trans odpowiednio wywołany bębnami, zaśpiewami, tańcem i inną szarlatanerią. Domingo był prawdziwy. I, jak na prawdziwego oungana przystało, do prawdziwych ceremonii dopuszczał tylko odpowiednio zainicjowanych wiernych. Ludzi niesprawdzonych, „z ulicy”, przyjmował jedynie na specjalnych warunkach. Kiedy potrzeba było jasnowidza albo maści na bóle. Albo – tak jak w tym przypadku – kiedy ktoś potrzebował medium. Z doświadczenia Salvadora wynikało, że na praktykę jasnowidzenia czy rozmawiania z duchami Watykan potrafił przymykać oko. Głównie dlatego, ze czasem – rzecz jasna, nieoficjalnie – sam korzystał z takich usług, kiedy potrzebował informacji. Praktyki nekromantów to była jednak zupełnie inna para kaloszy. Trzeba było się chronić. Brama otworzyła się przed panną McCenziee z cichym zgrzytem. Na końcu niedługiej drogi podjazdowej, wijącej się wśród wysokich tuj, czekał już na nią kamerdyner w białych szatach. Był bardzo grzeczny i cichy, ale spojrzenie miał lekko nieobecne. Pachniał kadzidłem, a pod tym – czymś słodkim i mdlącym. Skinął na kobietę, by podążała za nim, i poprowadził ją na miejsce spotkania. Przeszli przez minimalistycznie urządzoną część mieszkalną, następnie weszli w wąski korytarz (przez regularnie rozmieszczone po lewej stronie okna Emily mogła zobaczyć kryty basen), a później weszli do budynku bliźniaczo wręcz podobnego do części mieszkalnej. Kamerdyner wskazał jej pomalowane na biało drzwi do gabinetu. Domingo siedział przed długim biurkiem w kształcie litery L. Po swojej lewej stronie miał laptopa, prawa część była pusta. Włosy miał mokre, ściekały z nich krople wody, prosto na białą szatę przypominającą zmodyfikowany szlafrok. Wyglądał jakby dopiero co wziął prysznic. No cóż. To nie było jego pierwsze spotkanie w interesach w ciągu dnia. A z niektórymi plamami – na przykład z krwią – poradzić mogła sobie tylko kąpiel. – Zapraszam, panno McCenziee – odezwał się zaskakująco miłym dla ucha, głębokim głosem, wskazując jej fotel przed sobą. – Mam nadzieję, że dotarła tu pani bez problemów. Nasza świątynia jest trochę na uboczu, żeby nie przeszkadzać sąsiadom. – Wyjaśnił z lekkim, wyuczonym uśmiechem. |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Nie Paź 15, 2023 9:18 pm | |
| Brama do informacji i możliwego olśnienia otworzyła się z cichym buczeniem siłowników, a Cece trzasnęła wizjerem i wróciła na swój motocykl. Czujnym okiem - wyuczonym od dziecka instynktem - wyłapywała szczegóły, gdy przejeżdżała przez odgrodzoną tujami drogę podjazdową. Mimowolnie szukała ewentualnych kryjówek czy miejsc ucieczki, szukała odstępstw od normy. Wszystkiego, co mogłoby jej w razie potrzeby pomóc czy dać namiastkę przewagi. Łowca może wyjechać z Watykanu, ale Watykan w Łowcy zostanie przynajmniej częściowo na zawsze. Zostawiła motocykl na zewnątrz, od razu po zatrzymaniu się rozpięła kask i zostawiła go niedbale na skórzanym siedzeniu. Czarny warkocz przerzuciła miękkim ruchem przez ramię, gdy obserwowała ukradkiem kamerdynera, który wyszedł jej na spotkanie. Cece znała ten odór. Maskowany teraz przez mdły zapach mocnego kadzidła, ale nie sposób było pomylić go z czymkolwiek innym - słodkawy smród gnijącego mięsa. Skrzywiła się sama do siebie, lekko zmarszczyła nosek. Zombie. Oczywiście. Czy inne ożywione bezbożnymi praktykami barachło, któremu nie dano było spocząć w pokoju wiecznym. Mentalnie mogła wzruszyć ramionami - ta abominacja była jedynie obrzydliwym potwierdzeniem wszystkich plotek. Że Domingo Salvador miał prawdziwą moc. Otworzyła drzwi i bardzo grzecznie i cicho zamknęła je za sobą, dopiero po tym ostatnim, przenosząc spojrzenie na kapłana. Uśmiechnęła się miękko, słodko niczym lukrowany pączek. - Dzień dobry - przywitała się najpierw. Nie wiedziała jeszcze, jaka powinna być. Jaką maskę powinna założyć na to spotkanie i w co ubrać swoją osobowość. Jakie barwy jej nadać, jaką temperaturę i jaki smak? - Wskazówki były bardzo czytelne - przyznała na początek. I nigdy więcej nie będzie już musiała używać mapy, by tu trafić ponownie. Łowcy mieli doskonałe wyczucie w terenie, nigdy się nie gubili i zawsze byli w stanie trafić do tego samego miejsca. - Tak, na pewno niektóre praktyki świątyni mogłyby być uciążliwe dla postronnych. Ściągnęła z dłoni skórzane rękawiczki, nim zajęła miejsce na fotelu przed biurkiem. Co wybrać? Jaką kreację na siebie narzucić? Kogo przyjąłby najcieplej Salvador? Patrząc na jego miedzianą twarz, w nieprzeniknione oczy, nie potrafiła jeszcze powiedzieć. Położyła rękawiczki na swoim udzie i założyła nogę na nogę. Jedną dłonią - niby to przypadkiem, niby dlatego że było jej gorąco! - rozpięła delikatnie suwak skórzanego kombinezonu. Na tyle, by zaciemnione miejsce za suwakiem delikatnie pokazywało dekolt i było dostatecznie dobrym rozpaszaczem, lecz jednocześnie na tyle subtelnie, by Salvador nie brał tego za bezczelne akty uwodzenia czy chuj wie czego. - Nie wiem, jak to się odbywa. Ale rozpaczliwie potrzebuję pomocy... prawdziwego - podkreśliła to słowo wyraźnie - medium. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Nie Paź 15, 2023 10:59 pm | |
| Domingo nie miał takich dylematów. Zawsze był tylko sobą. Rozsiadł się wygodniej we własnym fotelu i z lekkim zainteresowaniem przyglądał się kobiecie. Kim była? Krótka wymiana e-maili niewiele mu powiedziała. Zresztą, chować się za słowami w internecie mógł każdy. Za słowami w rzeczywistości – niewielu potrafiło. Kapłan zazwyczaj nieźle sobie radził z rozpoznawaniem kłamstwa, ale z drugiej strony, nie był w tym też jakimś mistrzem. Po prostu skupiał uwagę na detalach. Na geście ściąganych rękawiczek. Na skrzypiącym skórą założeniu nogi na nogę. Na przesuwającym się lekko w dół suwaku zamka. Śledził to wszystko uważnym wzrokiem, a z jego ust nie znikał uprzejmy, profesjonalny uśmiech. Podniósł spojrzenie z powrotem na twarz Emily, wpatrując się w te lodowato niebieskie oczy. Oczy koloru zimy. Szukał w nich podpowiedzi. Kim była? Dlaczego potrzebowała jego usług? Wpatrywanie się w klienta jak szpak w pizdę nie było jedynym sposobem, by się tego dowiedzieć. – Tak, dokładnie tak – przytaknął. Coś o tym wiedział. Nie bez powodu świątynie voodoo i pokrewnych religii powstawały w odosobnieniu. Zachowanie tajemnicy obrządku było tylko jednym z powodów. Domingo złożył dłonie na biurku. – W takim razie trafiła pani w odpowiednie miejsce. – Tym oświadczeniem stwierdzał fakt. Nie pobrzmiewała w jego głosie ani duma, ani buta. – Jak rozumiem, mam skontaktować się z pani matką. Muszę jednak wiedzieć wcześniej dlaczego. I jakie miały panie relacje – powiedział po chwili, nie spuszczając wzroku z lodowatych oczu. Czekając na reakcję Emily. Każda mikroekspresja twarzy mogła mu wiele powiedzieć. – Dusze zmarłych potrafią być... niebezpieczne – wyjaśnił jeszcze. |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Nie Paź 15, 2023 11:17 pm | |
| Nieprzenikniony błękit zderzył się z granatem nieprzebranych głębin. Oba te kolory były pełne własnych tajemnic i wcale nie chciały się nimi dzielić, za to bardzo chętnie poznałyby cudze. Tak jak oczy Cece były jasne niczym niebo letniego bezchmurnego dnia, tak oczy Domingo przypominały ciemne chmury kilka chwil przed burzą. Nie podobało jej się to. Nie podobało się jej to badawcze spojrzenie, z którego nie potrafiła niczego przeczytać. Znajome w swojej uwadze wyłapywanie szczegółów, uważna i dogłębna obserwacja obiektu przed sobą. Magiczni byli niebezpieczni, mieli dobrą intuicję. Niektórzy spośród nich władali przepotężną magią, a Cece musiała się skupić. Nie była tutaj Łowcą, była klientem i powinna o tym pamiętać. Odetchnęła głębiej, gdy padły słowa o jej matce. Opuściła na chwilę zmartwiony wzrok i uniosła dłonie na wysokość piersi, by je rozetrzeć. Długie sztuczne paznokcie zalśniły krwawo. Czarno-czerwony gradient, jakby maczała końcówki paznokci we krwi. - Moja matka zginęła 10 lat temu i od tamtej pory próbuję znaleźć sprawcę - kłamcy patrzą w dół, Cece. Ktoś, kto próbuje sobie coś przypomnieć, patrzy w górę, szukając wspomnień. Zmarszczyła brwi, zerkając na krótką chwilę ponad głowę kapłana. - Nie było żadnych świadków. Nie było kamer, a policja bardzo szybko zamknęła śledztwo z braku dowodów - spojrzała mu ponownie w oczy. Ale teraz zniknęło z nich zmartwienie, pojawiła się drobna iskra gniewu. Krzemień uderzył o krzemień. - Nie możesz nic mówić, macie tę swoją Maskaradę, ale ja wiem. Wiem, że zabiło ją coś, co nie było człowiekiem - dodała ściszonym napiętym głosem. Na chwilę zapomniała, że jest Emily. Porzuciła na moment jej powłokę, a Cece dorwała się do głosu, a Cece była gniewna. Cece szukała zemsty, a jej kryształowe oczy zdradzały wszystko. Pochyliła się nad biurkiem, przesunęła na sam skraj fotela i położyła otwartą dłoń na biurku. Kłykcie pobielały jej od nacisku. - Nie boję się, jeśli o tym pan myśli. Kochałam moją matkę, była dobrym człowiekiem i nie zasłużyła na taki los. Muszę wiedzieć, kto to zrobił. Wymiar sprawiedliwości mnie zawiódł, ale znam kogoś, kto nie zawodzi nigdy - Łowcy, oczywiście. Łowcy rzadko kiedy zawodzili, jeśli wpadli na trop. Na miejsce zabitego po prostu wchodził ktoś inny. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Pon Paź 16, 2023 12:01 am | |
| W końcu coś prawdziwego. Jakaś iskra, jakiś przebłysk emocji. Domingo skupił się na tym ukłuciu gniewu, jakie towarzyszyło opowieści o matce kobiety. Gniewu, który był absolutnie zrozumiały w przypadku tragicznej, niewyjaśnionej śmierci. Zupełnie jak naturalna była chęć, by znaleźć sprawcę. Domingo zamrugał przeciągle, kiedy usłyszał słowo na M. Mimowolnie wyprostował się w fotelu, kładąc dłonie na jego oparciach. Długie palce zacisnęły się na obitym miękkim materiałem meblu, aż mężczyźnie zbielały kłykcie. Na jego twarzy pojawił się wyraz skupienia. – Skąd pani zna to słowo? – powiedział powoli, z wyraźnie słyszalnym napięciem. Ludzie nie przychodzili do czarnoksiężników i mielili na prawo i lewo o Maskaradzie. Nie, jeśli chcieli żyć. Chyba że wcale nie bali się konsekwencji mówienia o niej. A wówczas byli albo szaleńcami, albo sami byli potężni. Choć istniała jeszcze jedna możliwość. Domingo lekko zbladł, a pełne usta na chwilę zwinęły się w wąską kreskę. Papa Legba, nie pozwól, żeby to była trzecia opcja, pomyślał żarliwie. – I niezupełnie miałem na myśli to, że może to być niebezpieczne akurat dla pani – dorzucił jeszcze mimochodem.
|
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Pon Paź 16, 2023 12:14 am | |
| W momencie, w którym padło to kluczowe pytanie, Clark uświadomiła sobie, jak poważny błąd popełniła. Jaką głupotę wypowiedziała w emocjach, jak bezmyślnie do tego podeszła, gdy targnął ją gniew, a lekko rdzawa mgiełka przysłoniła jej myślenie. Nie opuściła jednak wzroku. Nadal było równie harde co wcześniej, teraz jednak iskra gniewu znacząco zbladła. - To tylko słowo, panie Salvador. Dobre jak każde inne, ale oboje wiemy, że niebezpiecznie o tym mówić, nawet jeśli mogą nas słyszeć tylko umarli - przecież nie był jedynym nekromantą w tym mieście. A człowiek nigdy nie mógł mieć pewności, czy przy rozmowie nie jest przypadkiem ktoś jeszcze i nie podsłuchuje. Watykan, Conventus. Co za różnica? Te instytucje miały zaskakująco zbliżone metody rozwiązywania problemów. Oboje zastygli na chwilę w tym napięciu, atmosferę niemal można było kroić nożem. Cece powoli zsunęła bladą dłoń z biurka i ponownie usiadła wygodniej w fotelu. Opuściła na chwilę wzrok, dostrzegając tę subtelną zmianę na twarzy nekromanty. Czyżby przeszło mu przez myśl, że może nie jest zwykłym człowiekiem? Zawiesiła wzrok na chwilę na jego piersi, ciepły i miękki brązowy odcień kontrastował z bielą szlafroka, a czarne wciąż mokre warkoczyki zostawiały po sobie ledwo widoczny mokrawy ślad. - Domyślam się. Niektórzy na pewno nie chcą być niepokojeni - powiedziała po krótkiej chwili. Zacisnęła na chwilę usta, między jej brwiami pojawiła się zmarszczka. Szybka kalkulacja, przeliczanie w myślach ewentualnego bilansu zysku i strat. Znowu spojrzała kapłanowi w oczy. - Podejmie się pan tego? Być może powinna wyjść, może tak byłoby bezpieczniej. Nie miała przy sobie ekwipunku, a była przecież na obcym mimo wszystko terenie. Tylko że... Jak wiele czasu upłynie, zanim ponownie znajdzie prawdziwe medium? Prawdziwe medium, które zechce z nią porozmawiać. Do ściany przypierała ją parszywa i gorzka w smaku desperacja. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Pon Paź 16, 2023 12:28 am | |
| Słowa klientki wcale go nie uspokoiły. Niczego nie wyjaśniły, nie rozwiały wątpliwości. Domingo czuł się jak pierdolony fakir – siedział jak na szpilkach. Zwłaszcza, że po ostrożnych słowach o słuchaniu rozmów odpadła jedna z dwóch w miarę dobrych opcji: McCenziee jednak nie była szalona. Prawdopodobnie. Wysiłkiem woli zmusił się, by rozewrzeć zaciśnięte na fotelu palce. Rozluźnić mięśnie twarzy i szyi. Sprawiać wrażenie, że wcale się nie przestraszył. Że kompletnie porzucił wszystkie swoje podejrzenia. Oparł się wygodniej, spojrzeniem przepatrując całą sylwetkę Emily z nową uwagą. Teraz szukał innych rzeczy. Wyćwiczonego, działającego jak naoliwiona maszyna ciała. Miejsc, w których mogła skrywać się broń. Cholera, Domingo nie był żołnierzem. Nie znał się na tym. Czy w tak ciasnym kombinezonie dało się w ogóle ukryć jakąś broń? – Tak, nawet bardzo niebezpiecznie. W ogóle to jednak nie odpowiada na moje pytanie – zauważył po długiej chwili milczenia, znów zatapiając granatowe spojrzenie w tym bladoniebieskim. – Zmarli rzadko chcą rozmawiać. A jeśli ich życie zakończyło się gwałtownie, mają nieprzyjemny zwyczaj równie gwałtownego okazywania swojego niezadowolenia – wyjaśnił. Tak, Domingo, skup się na pracy. Może wtedy ten zimny dreszcz niepokoju przestanie tańczyć lambadę na twoim kręgosłupie. Odetchnął głęboko. – Tak, podejmę się. Ale to nie będzie tanie – zastrzegł od razu. – Jeśli pani nie stać, proszę wrócić kiedy indziej. Nie działam charytatywnie. |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Pon Paź 16, 2023 12:42 am | |
| Cece wiedziała, jak mogłoby się skończyć dla niej, gdyby ktokolwiek się dowiedział, że wchodziła w kontakt z heretykiem, z istotą zwyczajnie nieczystą i kimś, z kim poprzysięgła walczyć. Ale działało to w obie strony. Musiała jak najszybciej doprowadzić, by nekromanta ubił z nią ten interes - Conventus patrzył równie nieprzychylnie na współpracę z Watykanem. Wtedy miałaby pewność, że jej mała tajemnica będzie bezpieczna. - Zna pan zasady tej zabawy, czasem lepiej nie znać odpowiedzi - przynajmniej chwilowo. Zacisnęła jedną dłoń w pięść i przycisnęła ją mocniej do swojego uda. - Rozumiem. Możemy to zrobić od ręki? Nie miała ochoty, żeby czekać. Im dłużej tu była i im częściej miałaby tu przychodzić, tym większe podejrzenie mogłoby to na nią sprowadzić. Na niego zresztą też. Pokręciła powoli głową, nie spuszczając kapłana z oczu. Tak jak szukał u niej broni - tak i ona wyszukiwała cały czas nerwowych gestów, które mogłyby świadczyć o planowanym ataku. Magia była niebezpieczna... z drugiej strony miała pole antymagiczne. Drobny metalowy krążek wsunięty do zasuniętej kieszeni kombinezonu. Miała też nóż - motylkowy, jak zwykle - ale ten z kolei był złożony i wsunięty za cholewkę buta. Cholera, mogła wziąć coś więcej. Na wszelki wypadek. - Pieniądze nie grają roli. Mam gotówkę. - Gotówki nie sposób było wyśledzić tak łatwo. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Pon Paź 16, 2023 12:52 am | |
| Gdyby Domingo miał jakiekolwiek pojęcie, w jaką kabałę się pakuje, w życiu nie zgodziłby się pomóc Emily. Watykan i Conventus czasem przymykały oczy na współpracę Magicznych i Łowców, owszem, ale nie zawsze. I nie bez konsekwencji. – Mhm – wymruczał w odpowiedzi, mrużąc oczy. Wcale mu się to wszystko nie podobało. Ani trochę. Ale z drugiej strony, cała jego działalność była podszyta niebezpieczeństwem. Czasami trzeba było zaryzykować. – Jeśli przyniosła pani to, o co prosiłem, to tak. Oungan już w czasie e-mailowej wymiany wiadomości dał Emily znać, że będą potrzebne pewne przedmioty. Przedmioty, bez których znalezienie odpowiedniej osoby za kurtyną oddzielającą życie od śmierci może okazać się niemożliwe. Najlepiej było przynieść ze sobą fragment zmarłego. No, ale z oczywistych powodów to rzadko wchodziło w grę. W dobie kremacji i obwarowania okazjonalnego ekshumowania zwłok na własną rękę różnego rodzaju zakazami najczęściej pozostawała opcja przyniesienia czegoś, z czym zmarły był emocjonalnie związany za życia. Czasem czymś takim mógł być również fragment klienta. Zmarli lubili krew. – Świetnie – Domingo skinął głową. – Gotówka jest najlepsza. |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Pon Paź 16, 2023 1:01 am | |
| Skinęła głową. Przynajmniej przestał pytać - nie miałaby wprawdzie żadnych oporów przed kłamstwem czy dalszym owijaniem w bawełnę, ale tak było zwyczajnie łatwiej. Pochyliła się najpierw i wyjęła zza cholewki buta nóż. Motylkowy, teraz złożony, czarna farba poschodziła już w niektórych miejscach. Bardzo ostrożnie położyła go na blacie i przesunęła otwartą dłonią w stronę maga. Powoli. Chyba bardziej dlatego, żeby nie pomyślał, że zamierza go zadźgać, jednocześnie starała się bardzo, aby trzymać złożone ostrze jak najbardziej amatorsko. Jakby wcale a wcale nie potrafiła się nim posługiwać. - Należał do niej - dodała jeszcze. Zaś część zmarłego nie była wielkim problemem. Musiała tylko wybrać się na krótką wycieczkę do Włoch, bo z urny zgarnąć w małą fiolkę odrobinę prochów matki. Not big deal. Ten przedmiot zaś trzymała zawieszony na szyi na łańcuszku - by go na pewno nie zgubić. Zdjęła go przez głowę i również położyła na blacie. - Jej prochy. Miała na imię Annette. Wewnętrzny moralny głosik - a może to był głos jej nauczyciela z akademii? - szepnął cichutko, że powinna natychmiast się wycofać. Wyjść, a następnie zamiesić informacje o nekromancie na serwerze, by inkwizytorzy mogli się nim zająć. Tylko z pewnymi rzeczami, takimi jak obsesyjna żądza zemsty, przegrywały nawet rygorystyczne zasady. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Pon Paź 16, 2023 1:40 am | |
| W normalnych warunkach pewnie nawet by się pokusił o dyskretne zajrzenie w wyeksponowany przy pochyleniu dekolt, ale to nie były normalne warunki. Nie spuszczał wzroku z całej sylwetki, czekając z napięciem na to, co się stanie. McCenziee dobrze zrobiła, że podsunęła mu ten nóż powoli. Dzięki temu Domingo ani nie zrobił czegoś głupiego, ani nie podskoczył w swoim fotelu. Nie, żeby Salvador znał się jakkolwiek na sposobach trzymania noża. To mu akurat nic nie mówiło. Przesunął przedmiot w swoją stronę, a potem wziął go do rąk. Skrzywił się na widok popiołów. Takie pomyłki nieczęsto, ale się zdarzały. Westchnął. Właśnie dlatego wolał przyjmować zlecenia od zainicjowanych. Oni doskonale wiedzieli, że kiedy król żywych trupów mówił o kawałku zmarłego, to to nie był eufemizm, i posłusznie przynosili jakąś kość. Domingo bez słowa oddał Emily fiolkę. Spojrzał z wahaniem w te niebieskie ślipia, a potem jednak zamknął oczy. Obracając nóż w palcach skupił się na tym, co mu mówi sam przedmiot. Trwało to chwilę, zanim otwarł powieki i znów popatrzył na swoją klientkę. – Nóż powinien się nadać – powiedział w końcu i podniósł się z fotela. – Proszę za mną.Wyszli z gabinetu i skręcili w prawo. Domingo poprowadził kobietę prosto dość długim korytarzem. I im dalej szli, tym gorzej oświetlony był. Na samym jego końcu praktycznie panował półmrok. Zeszli na dół po schodach, potem przeszli jeszcze kawałek kolejnym korytarzem. Emily mogła poczuć się tak, jakby przez cały ten czas obserwowała ich para oczu. Nie, to nie tak. Wiele par oczu. W końcu przeszli przez zniszczone, drewniane drzwi i weszli do okrągłego pomieszczenia. Brakowało tu podłogi – była wysypana piaskiem. Nie jakąś tam brudną ziemią, ale prawie białym piaskiem, jakby prosto z plaży. Pachniało tu trochę stęchlizną i starą krwią, a trochę kadzidłem. Było ciemno, dopóki Domingo nie zapalił kilku świec. – Radziłbym zdjąć buty, ale nie będę nalegał – poradził cicho i podążył na sam środek pomieszczenia, do kamionkowego naczynia ustawionego idealnie pośrodku kręgu, jakim był pokój. – Proszę usiąść.Kiedy już siedzieli naprzeciwko siebie, Domingo podpalił zawartość misy. Zioła i inne rzeczy zajęły się najpierw zielonym płomieniem, zanim ogień przybrał normalny kolor. Kapłan voodoo zaczął śpiewać coś cicho w nieznanym Emily języku – kobieta mogła wychwycić tylko, że co jakiś czas powtarzały się trzy słowa: Papa Legba i Annette. Po dłuższej chwili takiego zaśpiewu Domingo wyjął z poły szaty zakrzywiony nóż, naciął wnętrze własnej dłoni i upuścił trochę krwi do naczynia. Ogień na chwilę zamigotał na fioletowo, a potem znów wrócił do naturalnej pomarańczy i czerwieni. Domingo zmarszczył brwi. Zacisnął dłoń mocniej, a do misy spłynęło więcej krwi. Ogień znów roziskrzył się fioletem, ponownie tylko na chwilę. Tak nie powinno być. Zmarły nie chciał rozmawiać z Domingiem bardziej, niż umarli mieli to w zwyczaju. – Twoja matka nie chce być niepokojona. Obawiam się, że będzie mi potrzebny silniejszy przekaźnik – powiedział Salvador, patrząc wymownie to na nóż, to na ręce Emily. magia voodoo 1/5 postów użycia |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Pon Paź 16, 2023 7:23 am | |
| Cece znała się na magii na tyle, na ile znał się na niej przeciętny Łowca - wiedziała, że istnieje i że jest zła oraz bardzo niebezpieczna - tego uczyli jej rodzice i Watykan. Nie miała pojęcia, co może taki kapłan voodoo, nekromanta, jakie są granice ich mocy. Wiedziała natomiast, że krwawią. I że Łowcy są od nich szybsi i często silniejsi. To ją nieco podnosiło na duchu. Niemniej i tak obserwowała uważnie, gdy Domingo wziął jej nóż w dłoń. Nawet poczuła na chwilę ukłucie czegoś na kształt poczucia winy, że pozwala właśnie dotykać swojego najcenniejszego artefaktu komuś takiemu. Co powiedziałaby jej matka? Powoli wstała z fotela i ruszyła za nim. Nie rozglądała się na boki, rzucała co najwyżej ukradkowe niespokojne spojrzenia na boki. Czuła dziwny niepokój w żołądku, czuła potrzebę niezrozumiałego pośpiechu. Już była tak blisko. Lada moment. Prawdziwy trop i przełom znajdowały się już na wyciągnięcie ręki i było za późno, żeby się wycofać. Nawet przyczajone w ciemności wpatrzone w nią ślepia nie mogły już teraz jej powstrzymać, wchodziła w paszczę lwa. Nie zdjęła jednak butów i przeszła w nich na sam środek pomieszczenia zaraz za kapłanem - wciąż czujna, wciąż na wszelki wypadek, jakby miała stamtąd uciekać. Zafascynowana patrzyła w syczący płomień, głos kapłana rozbrzmiewał gładko. To była zaskakująco piękna melodia, jak na heretyckie praktyki. Zakłócanie spokoju zmarłych powinno chyba brzmieć niczym klątwy, powinno być szeptane obrzydliwym zachrypniętym czy demonicznym głosem - nie wśród białych piasków, nie do rytmu wyśpiewanych głębokim, przyjemnym głosem. Powinno być plugawe i wstrętne, a Cecile była tym w niezrozumiały sposób zaintrygowana. Drgnęła tylko lekko, gdy ogień zamigotał za pierwszym razem - bo się tego nie spodziewała. Podniosła się na kolanach i wyciągnęła powoli dłoń po nóż. Bez słowa. Pewnie złapała rączkę i zacisnęła lewą pięść na zakrzywionym ostrzu, przeciągnęła ostrze po jasnej skórze i zatrzymała dłoń nad misą, długimi paznokciami jeszcze drażniąc ranę, by popłynęło z niej więcej krwi prosto do ognia, nóż - kompletnie zapominając o nim - położyła wraz na swoim udzie, wciąż zaciskając na nim palce. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Pon Paź 16, 2023 9:11 pm | |
| Heretyckie praktyki tak naprawdę wcale nie były heretyckie, a jedynie... nieco nieortodoksyjne. Voodoo było religią synkretyczną, łączącą w sobie wierzenia przywiezionych z Afryki niewolników i religię rzymskokatolicką. Większość loa, do których modlił się Domingo, stanowiło panteon chrześcijańskich świętych, przyozdobionych w afrykańskie atrybuty. Innymi słowy – inny obrządek, ta sama wiara. Domingo drgnął, nieco zaskoczony tym gwałtownym i bardzo pośpiesznym wyrwaniem mu rytualnego noża z rąk. Ludzie zwykle bardzo się wzdragali przed upuszczeniem sobie krwi – zarówno z obawy przed mroczną magią, jak i zwyczajnie z lęku przed bólem. To było nietypowe. Nekromanta nie miał jednak czasu się tym przejąć, bo gdy tylko krew Emily spłynęła do naczynia, ogień już na stałe zmienił kolor na fioletowy. Domingo wziął nóż z rąk dziewczyny i wsadził go z powrotem za poły szaty. Zamknął oczy i zanucił coś. Z ciemności nieoświetlonej świecami części pokoju wynurzyła się sylwetka. Była to kobieta w białych szatach, takich samych, jak te Dominga, ale miała nieobecne spojrzenie. Pachniała jak zombie. Świeże, ale to wciąż był trup, Emily nie mogła mieć wątpliwości. Nieumarła trzymała w jednej ręce pudełko kubańskich cygar, a w drugiej butelkę rumu. Domingo bez słowa wziął od niej oba te przedmioty i położył po obu stronach misy. Nie raczył wyjaśnić, że to ofiara przebłagalna dla Barona Samedi. Zamiast tego wbił ręce w piach, a nucenie zamieniło się w kolejną wyśpiewywaną modlitwę. Salvador kołysał się na boki, a jego głos przybierał na sile. W pewnym momencie wydarzyło się kilka rzeczy naraz. Zgasły wszystkie świece. Cygara zajęły się płomieniem, a butelka z rumem przewróciła się. Alkohol wsiąkał w ziemię. Fioletowy ogień w misie zgasł. Zaśpiew kapłana ucichł jak ucięty nożem. A zombie – och, zombie zaczęło się jarzyć delikatnym, błękitnym blaskiem, stanowiąc teraz jedyne źródło światła. – Zadaj swoje pytania – powiedział Domingo zdyszanym szeptem. Magia voodoo, 2/5 postów użycia |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Pon Paź 16, 2023 9:17 pm | |
| Czas zdawał się na chwilę zatrzymać w miejscu. Wszechświat absolutnie zniknął na moment, a Cece widziała tylko jarzący się fioletem płomień. Słyszała śpiew kapłana, który przeplatał się z trzaskiem ognia. Nie było Watykanu, nie było nawet tego pomieszczenia. Tylko ten ogień. Znowu drgnęła wyraźnie, gdy rzeczywistość wróciła niczym za dotykiem magicznej różdżki. Płomień zgasł, śpiew ucichł. Cece oparła dłonie o biały piach - zupełnie tak jak Domingo, lecz zrobiła to zupełnie przypadkiem. - Jak wyglądała istota, która cię zamordowała? Czy znasz jej imię? Kim była? - tylko trzy. Albo aż trzy, a wszystkie dotyczyły tej samej rzeczy. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Pon Paź 16, 2023 10:06 pm | |
| Jeszcze zanim z martwych ust zombie padła odpowiedź Domingo poczuł, jak na karku jeżą mu się włosy. Miał nieprzyjemne wrażenie, że zaraz zdarzy się coś, co nie powinno mieć miejsca. Coś, czego gorzko pożałuje. Intuicja zwykle go nie zawodziła. – Cieeeeeemny – zachrypiał żywy trup, jakby od bardzo, bardzo dawna nie używał strun głosowych. I prawdopodobnie tak zresztą było. – Znaaaaaam. Był czarnoksiężnikiem – wychrypiał posłusznie nieumarły. Wszystkie zmysły mówiły Domingowi, że powinien natychmiast odesłać duszę do zaświatów, ale nie bardzo wiedział, dlaczego. Umarli nie kłamali. Nigdy. Ale o tym wiedzieli tylko ci, którzy mieli z nimi sporo do czynienia. I z reguły odpowiadali bardzo precyzyjnie na zadane im pytania. Często trzeba było ich ciągnąć za język, co sprawiało, że rozmowa z nimi do najprzyjemniejszych nie należała. Salvador nie interweniował, ale czekał z napięciem na to, co miało się wydarzyć. Magia voodoo 3/5 postów użycia |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Pon Paź 16, 2023 10:17 pm | |
| Ciemny. Czarnoksiężnik. Cece wpatrywała się w zombie szeroko otwartymi oczami, lecz teraz nie było w tym spojrzeniu fascynacji czy, tak jak wcześniej, gniewu. Te odpowiedzi były krótkie, tak ogólne, tak straszliwie niewystarczające. Błękitne oczy zaszkliły się łzami - łzami pełnymi zapewne desperacji. - Potrzebuję więcej! Muszę go znaleźć. Opisz mi go, proszę. Jak się nazywał? - nawet jej głos pobrzmiewał już rozpaczliwym krzykiem. Zaciskała palce na piachu, spomiędzy jej palców spływała krew, która brukała te czystą biel. Nigdy nie była tak blisko. Nigdy nie przekroczyła też tej granicy, gdy tak bardzo korzystała z pomocy magii. Ryzykowała absolutnie wszystko, całe swoje życie, byleby się dowiedzieć. Musiała otrzymać odpowiedzi, które byłyby warte ceny, jaką mogłaby zapłacić. W przeciwnym razie... w przeciwnym razie zaprzedała swoją wiarę i duszę za nic. Zdradziła swoje wzniosłe ideały na próżno. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Pon Paź 16, 2023 11:17 pm | |
| Obserwował Emily w milczeniu i w bezruchu, nie chcąc zwrócić na siebie uwagi. Kobieta przeżywała swoją małą tragedię i nie potrzebowała, żeby ktoś jej przeszkadzał w bezsilności i płaczu. Domingo mógł wrócić do żywych kiedy już dziewczyna się pozbiera. Teraz nie potrzebowała świadków. Zombie odwróciło wzrok od Emily i Dominga przeszyło dziwnie bystre jak na nieumarłego spojrzenie. Kapłanowi nagle zaschło w ustach. Dlaczego Annette zwracała na niego swoją uwagę...? Ręka zombie uniosła się, a wyciągnięty palec wskazał nekromantę w oskarżycielskim geście. Salvador przełknął głośno ślinę. Coś mu kliknęło w głowie. Annette. Znał jedną. Bardzo przelotnie, bo bardzo szybko zmarła. Bardzo szybko i bardzo, bardzo dramatycznie. Nie, to niemożliwe, to nie może być TA Annette, pomyślał Domingo. Ale nagle opór w przywołaniu duszy zdawał się mieć sens. – Domingo Salvador – padły wreszcie ochrypłe słowa.
|
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Pon Paź 16, 2023 11:26 pm | |
| Cece zamarła, z szeroko otwartych oczu wypłynęło jej kilka bezsilnych łez - może z napięcia, może z desperacji, może ze wściekłości, a może zwyczajnej ulgi, że po raz pierwszy jej starania nie poszły na marne. Nie odrywała wzroku od zombie, które wymawiało topornie słowa. Śledziła w niemym skupieniu ruch dłoni. Domingo Salvador. Cece jednak nawet na niego nie spojrzała. Rozchyliła lekko usta, zmrużyła delikatnie oczy. - Dziękuję, mamo - powiedziała zamiast tego. Zniknęła desperacja z jej głosu. Emocje wyryte w jej spojrzeniu wygasły niczym zdmuchnięta świeca. Powoli rozluźniła zaciśnięte na piachu ręce, biały puch sypał się jej między palcami, opadło również kilka zbrylonych krwią grudek. - Pamiętamy o Twoim poświęceniu. Spoczywaj u prawicy Pana - dodała jeszcze cicho. Szukała tak długo i tak zajadle, a zemstę miała na wyciągnięcie dłoni. Tak blisko, że niemal widziała, jak doskakuje w krótką chwilę do czarnoksiężnika, jak paznokciami rozszarpuje mu gardło. Ale nie teraz. Jeszcze nie. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Pon Paź 16, 2023 11:42 pm | |
| Wdech. Wydech. Tylko spokojnie. Świat drastycznie zwolnił i skurczył się do tej wyciągniętej, gnijącej ręki. A kiedy po chwili wszystko znów szło normalnym tempem, Domingo roześmiał się. – Rany, przez chwilę sam prawie w to uwierzyłem – powiedział zrelaksowanym głosem. Po kręgosłupie spłynęła mu kropla obrzydliwie zimnego potu. – Przykro mi, Emily, ale jaźń twojej matki musiała ucierpieć w chwili śmierci znacznie bardziej, niż z początku mi się wydawało. To się czasami zdarza, kiedy śmierć jest szczególnie... tragiczna – powiedział ze współczuciem, a potem klasnął w ręce. Niebieskie światło i rozumne spojrzenie zniknęło z zombie, za to zapaliły się świece dookoła nich. Domingo pochylił się w stronę Emily i delikatnie położył jej dłoń na ramieniu. – Naprawdę mi przykro, że niczego się nie dowiedziałaś.Wdech. Wydech. Magia voodoo, 1/4 posty odpoczynku |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Pon Paź 16, 2023 11:54 pm | |
| Cecilia wpatrywała się jeszcze przez chwilę w zombie, nawet gdy niebieskie światło już zgasło. Nie teraz. Nie teraz. Nie teraz. Serce dudniło jej w piersi, w uszach słyszała szum swojej własnej krwi. Słowa Salvadora z trudem przebiły się przez tę skorupę. Nie uwierzyła mu. Jej matka nigdy się nie myliła, nawet zza grobu. - Tak - powiedziała najpierw głosem wypranym z emocji. Westchnęła ciężko i głośno, zamknęła oczy i zasłoniła je jedną z dłoni. Drugą zaś - tę skaleczoną - delikatnie położyła na palcach kapłana. Jakby faktycznie potrzebowała wsparcia. - Liczyłam na coś innego. Powstrzymała z trudem chęć wbicia paznokci w tę dłoń, z wielką niechęcią nie wzdrygnęła się pod jego dotykiem. Nie mogła pozwolić sobie nawet na wyobrażenie, jak chwyta go za nadgarstek i wykręca mu rękę, jak dociska go kolanem do tego pięknego białego piasku i po chwili słyszy trzask miażdżonych kręgów. Opanowanie wściekłości było dramatycznie nierówną walką tym razem. - Dziękuję za pomoc. Mógłby mnie pan odprowadzić? Mam gotówkę w torbie w motocyklu, na zewnątrz - dodała po krótkiej chwili słanym głosem, ocierając oczy, jakby chciała zetrzeć z nich łzy. Lecz gdy oderwała dłoń od twarzy, po żadnych słonych aktach słabości nie było nawet śladu. Niemniej nadal nie spojrzała Domingo w twarz. Była wyszkolonym Łowcą, doskonale potrafiła grać - lecz ten jeden raz obawiała się, że gdy tylko na niego spojrzy, to puszczą jej nerwy. A nie była gotowa do walki. Jeszcze nie. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Paź 17, 2023 12:02 am | |
| Nie uwierzyła mu. Starał się, ale nie uwierzyła mu. Nawet nie chciała na niego spojrzeć, pewnie z obawy, że wyczyta to w jej oczach. Domingo przypatrywał się jej uważniej niż kiedykolwiek wcześniej i mimo panującego półmroku doskonale widział, że na jej policzku nie zalśniła ani jedna łza. – Oczywiście, panno McCenziee. Proszę za mną – Powiedział spokojnie i wstał z ziemi. Ryzykował teraz tak bardzo, że bardziej się chyba nie dało. Nie zdołałby wezwać magii, gdyby postanowiła zaatakować go od tyłu. Nie było na to szans. Łowcy byli zbyt szybcy. Bo że kobieta była Łowcą i wcale nie miała na imię Emily, Domingo już nie miał żadnych wątpliwości. Prowadził ją tą samą drogą, co wcześniej, gorączkowo zastanawiając się, co zrobić. Jeśli ją teraz wypuści, któregoś dnia przyjdą po niego Watykańscy. Może nie dziś i nie jutro, ale stanie się to na pewno. Niemal zadrżał, kiedy poczuł fantomowy nóż wbijający mu się pod łopatkę. Wdech, wydech. Magia voodoo, 2/4 posty odpoczynku |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Paź 17, 2023 12:14 am | |
| Podniosła się powoli, wspierając się dłońmi o piach. Otrzepała jeszcze ręce, nie kłopocząc się szczególnie raną po wewnętrznej stronie i faktem, że zostało w niej odrobinę ziaren. To nie miało znaczenia. Gotowała się w środku. Zaciskała zęby z siłą imadła, nawet ruchy miała dziwnie sztywne. - Może oddać mi pan nóż? To pamiątka po matce - zapytała jeszcze cicho, gdy wracali. Dokładnie ta sama droga, Cece to wiedziała. Każdy Łowca zawsze trafiał w miejsce, w którym już był. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Wto Paź 17, 2023 12:17 am | |
| Zimny dreszcz przebiegł mu po kręgosłupie. – Oczywiście, panno McCenziee – Domingo uśmiechnął się uprzejmie, kiedy odwracał do niej głowę przez ramię. – Jak tylko wejdziemy na górę. Nie bawił się w szukanie wymówki. Mógł powiedzieć coś w stylu: nie, bo jeszcze pani upadnie i sobie krzywdę zrobi, ale to by brzmiało tak kłamliwie, że już wolał niczego nie wyjaśniać. Zresztą, tak przecież robili ci, którzy mówili prawdę – nie zgłębiali się w niepotrzebne szczegóły sami z siebie, prawda? |
|
| Sponsored content
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora | |
| |
|
| |
| |
|