|
Posiadłość Dominga Salvadora | |
Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Pią Paź 27, 2023 4:32 pm | |
| - To może nie być dobry pomysł. Nie wiem, jak to działa, może zareaguje i wyśle sygnał o próbie przejęcia? Jak ktoś puszcza SOS przez telefon, to zaraz zwalają się Łowcy z całego regionu - każdy w zasięgu. Rzadko kiedy ktoś tego używał, to była ostatnia deska ratunku i najczęściej nie było już na nią czasu. Raz zdarzyło jej się tylko odebrać taki sygnał. Z drugiej strony była - obiektywnie patrząc - młodym Łowcą. Zamilkła na chwilę, patrząc na szczątki. Taki widok nie robił na niej najmniejszego wrażenia, kompletne znieczulenie. Krew, flaki? Pogryzione i poszarpane zwłoki? Nic nadzwyczajnego. - Mówiłeś, że nie lubisz tego klimatu. Zmiana na pewno nie zaszkodzi - odparła krótko i bez wyrazu, bo i to było najłatwiejsze. Po prostu zniknąć, rozpłynąć się w powietrzu, wynieść na drugi koniec świata. Zostawić szare Birmingham za plecami. Zgłoszenia były regionalne, mało który Łowca zaciągał dane z głównego serwera, chyba że szukał kogoś konkretnego. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Pią Paź 27, 2023 4:48 pm | |
| Patrzył na trzymane w ręce palec i telefon z wyraźnym zmartwieniem, między brwiami pojawiła się pionowa zmarszczka. Jeśli mieliby się tu zlecieć wszyscy Łowcy z okolicy, to nawet jego mała, prywatna armia zombie mogłaby nie podołać. A z kolei za wezwanie jeszcze większej liczby trupów Conventus mógł mu się dobrać do dupy. I to chyba przekonywało go bardziej niż sama groźba watykańskiego odwetu. Odłożył palec tam, gdzie go znalazł. Wyciągnął z kieszeni materiałową chustkę i wytarł w nią rękę, po czym po prostu ją rzucił na podłogę. Zmiana na pewno nie zaszkodzi. Gwałtownie zesztywniał. Nie patrzył na nią przez chwilę, wgapiając się niewidzącym spojrzeniem w szczątki. Powiedziała to tak lekko. Zbyt lekko, żeby było to komfortowe dla niego. Myślał, że ostatnie tygodnie zbliżyły ich do siebie – w każdym razie, na pewno wzmocniły to dziwne coś, co do niej czuł – ale z jej strony chyba tak nie było. Gdyby opuścił Birmingham, jej problem by się rozwiązał. Wreszcie zniknąłby z jej życia. – Zmiana trwa – odpowiedział równie krótko. – Przygotowania potrafią trwać nawet kilka miesięcy. Sądzisz, że mam tyle czasu? Nie patrzył na nią, kiedy o to pytał. |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Pią Paź 27, 2023 10:20 pm | |
| Cece tymczasem podeszła do okna i zerwała zasłonę jednym szybkim ruchem. Grubą w kolorze ciemnego granatu. Przewiesiła ją sobie przez przedramię, dociągnęła w okolicę zwłok i rozłożyła na podłodze. Nie chciała zostawiać tutaj ciała inkwizytora, należał mu się godny pochówek. Delikatnie wzięła więc na ręce poszarpany korpus niczym pannę młodą i przyklęknęła, gdy składała jego ciało na ciężkim materiale. Skrzywiła się sama do siebie i oderwała kawałek kotary z jednej strony i nakryła zmasakrowaną wykrzywioną i karykaturalnie twarz. - Masz tydzień, przy dobrych wiatrach - skwitowała bezlitośnie, też na niego nie patrząc. Zbierała szczątki, jeszcze ciepłe fragmenty ciała i flaków. - Łowcy rejestrują polowania. Jeśli się nie odezwie, wyślą dwóch. Jeśli oni też nie wrócą, przyjdzie trzech. A gdy ginie sześciu inkwizytorów na jednym zleceniu, to sprawa jest przekierowywana do innego wydziału. I wtedy masz naprawdę przejebane. - Mówiła to trochę automatycznie, trochę jak robot, bardzo dokładnie zbierając i samego Łowcę, jak i wszystkie jego rzeczy. Każdy możliwy fragment powinien zostać złożony na chrześcijańskiej ziemi, biskup powinien podziękować mu za służbę. Tak należało. Podeszła znowu do Dominga i wyciągnęła do niego dłoń i wymownie patrzyła na telefon, który należał do łowcy. Jemu samemu nie patrzyła teraz w twarz. Złość opadła. Opadła ulga. Został taki dziwny rdzawy niepokój. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Pią Paź 27, 2023 10:28 pm | |
| Tydzień. Przy dobrych wiatrach. Tydzień to było za mało, żeby zorganizować poprawne przeniesienie. To było ledwo wystarczająco, żeby w trybie awaryjnym załatwić sobie lewe dokumenty i przetransferować część pieniędzy. Zrobił się leniwy. Nieostrożny. Raz w życiu miał do czynienia z Łowcą, a i to bardziej przez przypadek, a nie dlatego, że faktycznie trafił na watykański radar, więc nawet się nie przygotował na ewentualność szybkiej ucieczki. Tydzień to było również za mało, żeby wybić ją sobie z głowy. W tym akurat miał praktykę, próbował od wielu tygodni i wciąż się nie udawało. – Zaraz, co ty robisz – ocknął się nagle z zamyślenia. – Muszę chociaż spróbować. Skoro i tak mam przejebane, to co za różnica? |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Pią Paź 27, 2023 11:02 pm | |
| Wciąż czekała tak z wyciągniętą dłonią, aż czarownik poda jej telefon. Ostatnią rzecz, jaka nie znalazła się w jego nowym granatowym całunie. Pomijając malutki krążek w jej rękawie, ale przecież to była wyższa konieczność. - Nie, Domingo - powiedziała te dwa słowa bardzo stanowczo. - Nie możesz go upokorzyć w ten sposób. Jego służba się skończyła - odwróciła głowę i spojrzała na twarz zakrytą kawałkiem granatowego materiału. Miała okropne wrażenie, że równie dobrze sama mogłaby tam leżeć. Tylko wątpiła, by ktoś wówczas zadbał o jej godny spoczynek. Służyłaby jako na wpółświadome zombie. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Pią Paź 27, 2023 11:11 pm | |
| Zabolała go świadomość, że bardziej niż na tym, czy przeżyje, zależy jej na pochowaniu kogoś, kogo już i tak nic nie obchodzi co się z nim stanie. Spojrzał jej twardo w oczy i schował telefon Łowcy do kieszeni. Zastanowił się, czy aby na pewno nie kłamała, kiedy mówiła, że nie jest tu, żeby po... Domingo zmarszczył brwi przypominając sobie coś. Wcale nie powiedziała, że nie jest tu, by pomóc Łowcy. Ani że jest tu, by pomóc jemu. Powiedziała, że jest tu, bo pojawiło się na niego zlecenie. – Nie będę go upokarzał. Ożywię go na chwilę, bo moje życie jest dla mnie ważniejsze. Jemu już i tak wszystko jedno – powiedział stanowczo i wyminął ją, żeby dotrzeć do szczątków. |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Pią Paź 27, 2023 11:17 pm | |
| Złapała go za ramię, gdy ją mijał. Nie na tyle mocno, by faktycznie zrobić mu krzywdę. Nie na tyle lekko, by mógł rękę po prostu wyrwać. Oderwała spojrzenie od zwłok i teraz w końcu spojrzała czarownikowi w oczy. Miały barwę niemal taką samą co zasłona, w której złożyła rozszarpane zwłoki. - Powiedziałam: nie - przypomniała dziwnie łagodnym tonem. Nie było jednak ani wrogości w jej spojrzeniu, ani i samym głosie. Jakby upominała po prostu niegrzecznego przedszkolaka, że nie wolno pokazywać języka obcym w sklepie.
|
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Pią Paź 27, 2023 11:20 pm | |
| Przekrzywił głowę, patrząc na nią, jakby widział ją po raz pierwszy. Czy gdyby jej nie posłuchał, to po prostu złamałaby mu rękę? Nie miał ochoty tego sprawdzać, ale, z drugiej strony, nie miał też ochoty na paniczną ucieczkę na drugi koniec świata. – Puść – odpowiedział cicho. – Muszę spróbować. |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Pią Paź 27, 2023 11:26 pm | |
| Niepokój - to właśnie w tamtej chwili czuła. Wielka bryła lodu opadła jej gdzieś w okolicach żołądka i tam już została. Czy też by tak skończyła? Rozszarpana przez trupy, dławiąca się krzykiem? Czy tak właśnie umarła jej matka? Żadnej chwały w walce, a przerażenie i ból? Wszystko po to, by na koniec upokorzyć ją w najgorszy możliwy sposób, przywrócić i zmusić do posłuszeństwa? - Nie wolno ci go nawet dotknąć - powiedziała cicho. Z czymś, co można było nazwać żalem. Cecilia wprawdzie wiedziała, że nawet gdyby nie zginąłby teraz, to musiałby zginąć później. Tylko że wtedy zajęłaby się tym sama, zadała mu śmierć tak czystą i szybką, jaką tylko mogłaby wymyślić. Jeszcze jedna rzecz zamajaczyła ledwo słyszalnie i w jej głosie, i bladoniebieskich oczach. I był to strach. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Pią Paź 27, 2023 11:34 pm | |
| Nie rozpoznał tej nuty strachu, ani w oczach, ani w głosie. Nie sądził nawet, że w ogóle potrafiła odczuwać strach, więc jak mógłby ją o niego podejrzewać? A już tym bardziej nie znał toru, jakim poszły jej myśli. Mógłby ją wtedy uspokoić przynajmniej co do dwóch rzeczy: że jej matka nie zginęła w ten sposób i że nie została przywrócona jako zombie. Domingo ożywiał zombie tylko w przypadku, gdy byli paskudnymi ludźmi albo jego wrogami. Matka Cecilii nie należała do żadnej z tych kategorii. Osobiście raczej jej współczuł, tak jak każdemu innemu Łowcy. Uważał ich za ofiary Kościoła i choć nie zamierzał biernie pozwalać na swoją śmierć z ich rąk, to jednak jeśli mógł, korzystał z innych metod obrony. – Wybacz, ale nie mogę cię w tym posłuchać – powiedział tonem tak obojętnym, że bardziej się nie dało. Nie chciał, by słyszała w jego głosie to zranienie, które czuł. |
|
| Cecilia Clark
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Pią Paź 27, 2023 11:47 pm | |
| Nie widziała nigdy wcześniej atakującej kogokolwiek hordy zombie. Nie widziała rozrywanego na żywo człowieka, bo i sama nigdy nie zabijała w taki sposób. Łowcy ogólnie tak nie zabijali, bo nikomu nie należało się niepotrzebne cierpienie. Czasem na przesłuchaniach należało użyć bardziej brutalnych metod, ale następna łaska w postaci śmierci była już szybka. Znowu spojrzała na owinięte częściowo zwłoki. Może by się jej udało. Odepchnąć Salvadora, dopaść do zwłok i je wynieść. Stanął jej przed oczami widok rozszarpywanego łowcę, w uszach zadźwięczał jej ten wrzask. Potrafiła walczyć może w połowie tak dobrze jak on. Może. Nie była przecież inkwizytorem. Była słabym Łowcą. Gorszym w swoich własnych oczach z każdą sekundą. Zacisnęła usta i w końcu wypuściła trzymane przedramię. Odwróciła się szybko i jeszcze szybciej ruszyła ku drzwiom. Na zewnątrz dopiero zaczęła biec, rzucając za siebie krótkie spojrzenia. Dopadła do motocykla, szybko go podniosła, cały czas patrząc za siebie. Sprawdzała, czy po prostu nie maszeruje za nią horda zombie.
zt |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Pią Paź 27, 2023 11:59 pm | |
| Był pewien, że jest na niego wściekła i dlatego tak szybko wyszła. Może faktycznie złamałaby mu te cholerną rękę, więc po prostu wyszła. Wcale go to nie pocieszyło. Spojrzał na leżące przed nim zwłoki i westchnął ciężko. W gruncie rzeczy, cieszył się, że jej tu nie ma. Powiedział jej, że go nie upokorzy, ale nie powiedział jej, że tak świeże zwłoki mają jeszcze pamięć. Będą pamiętały co mu się przed chwilą stało. Upewnił się, że Cece na pewno już nie ma w pobliżu i, przygotowany na nieludzki wrzask, ożywił Łowcę swoją nekromancją.
[z/t] |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Nie Paź 29, 2023 8:29 pm | |
| Siedział przed komputerem i czytał zaległe maile. Wiele osób potrzebowało – lub myślało, że potrzebuje – pomocy kapłana voodoo, ale nie był w stanie pomóc im wszystkim, musiał uważać, komu pozwala zajrzeć w progi swojej świątyni. Teraz nawet jeszcze bardziej niż do tej pory – już raz za jego głowę wyznaczono cenę na serwerze dla Łowców. Nadepnął komuś na odcisk i ta osoba musiała go jakąś okrężną drogą podkablować. I mogła to być tylko osoba z zewnątrz, bo i tacy klienci się u niego przewijali. Ci, którzy potrzebowali wróżby albo rozmowy ze swoimi bliskimi, których już nie było w świecie żywych. Domingo czasami decydował się na takie zlecenia od osób niezwiązanych z jego małą społecznością wiernych, bo za coś trzeba było płacić rachunki, a Watykan z reguły nie reagował na doniesienia o wróżbitach i mediach kontaktujących się z umarłymi z tego prostego powodu, że szarlatanów było znacznie więcej niż prawdziwych czarowników, a naiwnych ludzi łatwo było przekonać, że tanie sztuczki, których byli świadkami, to prawdziwa magia. Salvador nie stosował tanich sztuczek. Przetarł oczy i zdjął okulary, których potrzebował do czytania. Zerknął na zegarek. Lada chwila powinna się pojawić jego potencjalna pracownica. Nie chciał, żeby pracowali dla niego zwykli ludzie, więc w zamieszczone w gazecie ogłoszenie z ofertą pracy dla asystenta wplótł małe zaklęcie, które sprawiało, że prawdziwy numer telefonu i adres mogły zobaczyć tylko istoty nadprzyrodzone, więc wiedział, że ktokolwiek przyjdzie, nie będzie człowiekiem. Miał też ostatnio paranoję do tego stopnia, że zaklęcie było wyjątkowo potężne i był prawie pewien, że nawet bystry wzrok Łowców nie będzie w stanie przełamać iluzji. Zerknął na notatkę przygotowaną przez Archiego, innego asystenta. Kandydatka miała na imię Lorelai. Zastanowił się przelotnie, czy będzie miał do czynienia z syreną. No cóż. To się miało dopiero okazać. |
|
| Lorelai Aumerle
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Nie Paź 29, 2023 9:00 pm | |
| Poszukiwanie pracy było dla Lori dość żmudnym procesem, który wymagał od wielu nie tylko chęci, ale i odpowiednich umiejętności. Tego pierwszego nigdy jej nie brakowało, a wręcz przeciwnie! Chęci miała naprawdę wiele, tak jak i energii, by nauczyć się nowych rzeczy, które pomogłyby jej wykonywać swoje zadanie. Problem w tym, że czasami pracodawcy szukali konkretnych ludzi na konkretne stanowiska. Najlepiej, żeby mieli od razu na start 20 lat doświadczenia, byli młodzi i chętni do pracy całe dnie i noce, każdy dzień tygodnia, włącznie z weekendami. Gdyby jeszcze chcieli zarabiać najniższą krajową, to już w ogóle byłby dla nich perfekcyjnym pracownikiem. Kobieta mimo swoich szczerych chęci pomocy innym, nie mogła sobie pozwolić na zbyt długie bezrobocie, a praca charytatywna również nie wchodziła w grę. Jakoś trzeba było jeść, płacić za rachunki, ogólnie żyć.
Ogłoszenie o pracy znalazła przypadkiem. Akurat chciała jedynie luźno przejrzeć, czy ma jakieś opcje do ewentualnego wyboru, gdy zauważyła konkretnie jedno z nich, wyróżniające się najbardziej na tle innych. Czuć było od niego magię, chociaż nie potrafiła powiedzieć, jaką konkretnie. Bardziej jej zmysły kazały skupić się na tym konkretnie tekście, więc uznała to za coś w rodzaju znaku. Nie czekając, zadzwoniła i umówiła się na spotkanie, do którego właśnie kończyła przygotowania. Ubrała się wyjątkowo oficjalnie, ponieważ zamiast często widocznych u niej sweterków, dzisiaj miała białą koszulę. Czarna spódnica ołówkowa przed kolano i pantofle na obcasie były dla niej dodatkowym wyrzeczeniem, bo uznawała je za dość krępujące, gdyby trzeba było wykonać większy krok, czy przystąpić do ucieczki. Oczywiście, nie zakładała, iż pierwsze co ją czeka na rozmowie to jakaś ryzykowna sytuacja. Po prostu siedziało jej to w głowie ze względu na lisi instynkt, który zawsze był czujny w przeciwieństwie do niej samej.
Odłożyła szczotkę na półkę i jeszcze raz przyjrzała się sobie. Prawdopodobnie powinna związać włosy, ale postanowiła zostawić je luzem. I tak jest już odstawiona, jak nigdy. Ubrania ogólnie wydawały się krępujące. Bycie lisem wydawało się bardziej swobodne i gdyby nie to, że za długie przebywanie w tej formie zaczyna powodować problemy, zostałaby w tej formie na zawsze. Potwierdzając, że jest gotowa, chwyciła torebkę kopertówkę w rękę, sprawdzając, czy ma wszystkie dokumenty i telefon, po czym udała do samochodu. Znała już adres, który całe szczęście nie kazał jej jechać gdzieś na koniec miasta, chociaż i tak wymagał przebycia drogi czymś szybszym, niż na piechotę.
Na miejsce dojechała dość sprawnie, bez korków, czy problemów. Zaparkowała, po czym podeszła do bramy. Bez zbędnej krępacji, przycisnęła guzik domofonu, a słysząc zapytanie, grzecznie i równie pozytywnie, co zawsze odpowiedziała: -Dzień dobry, nazywam się Lorelai Aumerle. Przyszłam w sprawie pracy. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Nie Paź 29, 2023 9:16 pm | |
| Ubrany w białą szatę kamerdyner wpuścił lisicę do środka, a potem poprowadził ją przez część mieszkalną do kolejnego budynku, bliźniaczo podobnego do pierwszego. To tutaj znajdowała się oficjalna kancelaria Kościoła Voodoo w Birmingham. Tutaj też – skryte przed wzrokiem postronnych osób – znajdowały się pomieszczenia służące różnym celom, od wywoływania duchów aż po egzorcyzmy. Kamerdyner nic nie mówił i miał nieobecne spojrzenie, a do czułego nosa zmiennokształtnej docierał od niego delikatny zapach zgnilizny. Mężczyzna zapukał do biura Dominga i otworzył drzwi, wpuszczając do środka kobietę. Domingo obejrzał ją sobie uważnie. Była śliczna i odpowiednio ubrana, ale wysoki wzrost, długie, ciemne włosy i błękitne tęczówki wywołały w nim nieprzyjemne uczucie deja vu. Zanadto kojarzyły mu się z pewną Łowczynią, którą też spotkał po raz pierwszy w tym gabinecie. – Dzień dobry, nazywam się Domingo Salvador. Proszę usiąść – wskazał jej ręką fotel naprzeciwko siebie. Przypatrywał się jej uważnie, próbując odnaleźć jakiekolwiek oznaki niebezpieczeństwa. Czy tak jak Cece była Łowcą...? Pomodlił się krótko do Papy Legby, żeby dziewczyna okazała się jakimś "zwykłym" nadprzyrodzonym. Bóg mu świadkiem, że Łowców w ostatnim czasie miał dość na całe życie. – Proszę opowiedzieć mi o sobie. |
|
| Lorelai Aumerle
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Nie Paź 29, 2023 9:38 pm | |
| Kamerdyner sam w sobie mocno jej nie zdziwił, bo przecież stała przed willą. To logiczne, że właściciel takiego domu sam się nim nie zajmuje. Inna sprawa, że jej nos wychwycił dość nieprzyjemny zapach zgniłego mięsa. W teorii lisy były wszystkożerne, jednak w ludzkiej formie wyglądało to nieco inaczej. Dzika część była znacznie cichsza, a przede wszystkim bardziej udomowiona, jeśli tak można było to nazwać. Wolała mięso ugotowane, względnie usmażone, może zrobione na parze? Opcji było wiele, choć żadna z nich nie przewidywała całkowicie surowego.
Lori postanowiła nie martwić się idącymi przed nią zwłokami, przynajmniej tak długo, jak one same nie postanowią zrobić czegoś, co mogłoby ją zaalarmować. Całe szczęście, właściciel truposza był zaskakująco normalny, choć to też zależało, którą jego część można było tak nazwać. Jego skóra bardzo różniła się od kobiety, racząc ją dość miłymi dla oka kolorami. Gdyby miała określić go jednym zdaniem, byłoby to zdecydowanie tylko słowo "przystojny". Nic ponadto. Z drugiej strony, kobieta chyba jeszcze nigdy nie nazwała nikogo brzydkim. Uznawała, iż każdy ma w sobie piękno, niezależnie od wszystkiego. Zawsze to jakiś sposób na życie wśród społeczeństwa. Przywitała się krótko, wchodząc do środka i zgodnie z poleceniem, usiadła w wyznaczonym miejscu.
-Nazywam się Lorelai Aumerle. Mam 29 lat. Mieszkam w Birmingham od półtora roku i - jak widać - szukam pracy. Od siebie mogę zaoferować rzetelne wykonywanie obowiązków, niespóźnianie się i chęć do nauki nowych rzeczy, gdyby pojawiła się taka potrzeba. Dodatkowo mam prawo jazdy kategorii B, jeśli trzeba byłoby pojechać coś załatwić. - odpowiedziała z uśmiechem, najwyraźniej nie czując większego stresu przed przyszłym pracodawcą. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Nie Paź 29, 2023 9:59 pm | |
| Miała uśmiech jak stuwatowa żarówka – równie jasny i promienny – ale w przeciwieństwie do jakiejkolwiek żarówki, w jej uśmiechu czaiło się jakieś takie ciepło. Domingo z miejsca się rozluźnił. O Cece można było powiedzieć wiele, ale nie, że była ciepła. Interesująca odmiana. – Potrzebuję asystentki. Osoby, która będzie zajmowała się przyjmowaniem telefonów, rozmową z interesantami, zajmowała bieżącymi potrzebami świątyni. Osoby, która będzie układała mi grafik i go pilnowała, bo sam nie mam do tego głowy – powiedział postukując palcami prawej dłoni w blat biurka. Domingo mógłby sam to robić, ale raz, że po co, skoro mógł kogoś zatrudnić i dzięki temu oszczędzić sobie czasu, a dwa – zwyczajnie strasznie go to nudziło. Wolał ten czas poświęcić na naukę albo rozwijanie zainteresowań. Ostatnio na tapecie była jazda na longboardzie. To znaczy, na razie tylko w fazie researchu, ale hej, zawsze to jakiś start. – Mam już jednego asystenta, ale Archie ostatnio zaczął równolegle drugi kierunek studiów i obecnie przymierza się do pracy na jednej czwartej etatu. Jak z twoją dyspozycyjnością? |
|
| Lorelai Aumerle
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Nie Paź 29, 2023 10:23 pm | |
| Słuchała uważnie obowiązków, jakie mogły czekać ją w tej pracy i - o dziwo - niczego nie uznała za specjalnie wymagające. Rozmowy z ludźmi były dla niej najprostszą rzeczą na świecie, więc nie czuła tutaj specjalnej presji. Układanie grafiku, czy pilnowanie go, również nie wydawało się specjalnie trudne. Mogła to spokojnie zrobić. Tylko zajmowanie się potrzebami świątyni mogło tworzyć parę pytań, jednak o to zamierzała zwyczajnie dopytać.
-Można powiedzieć, że jestem dyspozycyjna praktycznie o każdej porze - zaśmiała się cicho, bo przecież często i tak nie mogła spać, więc czemu nie przekuć tego w pracę - Chciałabym jednak spytać, co wchodzi w "potrzeby świątyni"? - zapytała spokojnie, w dalszym ciągu nie zmieniając, ani tonu, ani wyrazu twarzy.
To mogło być absolutnie wszystko, a kobieta jednak wolałaby wiedzieć, jak ciężkie to mogą być rzeczy. Nigdy nie pracowała w świątyni, co już samo w sobie lekko ją bawiło. Ze wszystkich prac, jakie miała, nigdy nie było niczego takiego, jak to, więc już na start była niesamowicie ciekawa, czego będą jeszcze dotyczyły jej obowiązki. Oczywiście, idąc swoim pozytywnym spojrzeniem na świat, sądziła, że poradzi sobie, cokolwiek to będzie. Przecież mężczyzna nie każe jej osobiście przemeblowywać pomieszczeń i przenosić ogromnych ciężarów, prawda? To mogłoby być faktycznie problematyczne, bo zwinnością i innymi zmysłami mogła się poszczycić ze względu na swoją lisią naturę, jednak siła to już inna sprawa. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Nie Paź 29, 2023 10:32 pm | |
| Była dyspozycyjna o każdej porze, co sprawiało, że na pewno nie była wampirem. Zostawała jednak cała masa innych możliwości. Samym tylko faerie było jakieś sto milionów rodzajów, gdzie się człowiek nie obejrzał, to się czaiło jakieś faerie udające człowieka. Domingo nie przepadał za nimi. – Potrzeby świątyni to głównie zamawianie sprzątania, zwłaszcza po większych ceremoniach. I zamawianie żywego inwentarza, głównie właśnie na te ceremonie. Pilnowanie, żeby w zapasach zawsze była odpowiednia ilość rumu i cygar – odpowiedział od razu. W zasadzie spodziewał się takiego pytania. Gdyby go nie zadała, byłby trochę rozczarowany. – No i jeszcze zamawianie szat rytualnych – dodał po chwili namysłu. Czy było coś jeszcze? Prawdopodobnie tak, ale teraz akurat o tym nie pamiętał. Poza tym, wszystko było w podobnym stylu. Lekko potrząsnął głową. – Zresztą, Archie ci to wszystko lepiej wyjaśni, on jest z tym bardziej na bieżąco niż ja – dodał z uśmiechem. Zaraz jednak spoważniał. Czas było zapytać o coś znacznie ważniejszego. Odchylił się w tył w swoim fotelu. – Wiesz, zwykły człowiek nie przeczytałby mojego ogłoszenia. Voodoo jest... specyficzną religią – zaczął powoli, uważnie wpatrując się jej w oczy. – I w związku z tym potrzebuję specyficznych pracowników. Czym jesteś? Bo że nie człowiekiem, to już wiem. |
|
| Lorelai Aumerle
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Nie Paź 29, 2023 10:51 pm | |
| Całe szczęście były to faktycznie zwyczajne - jak na takie miejsce - rzeczy, więc mogła spokojnie odetchnąć w duchu, że nie będzie potrzeby wykonywać czegoś, co fizycznie nie było dla niej możliwe. Z tego też powodu, skinęła głową na znak, że rozumie wymienione obowiązki i to, iż więcej informacji dostanie od wspomnianego Archiego. Nie miała nic przeciwko temu. To nawet normalne, że dodatkowych informacji uczy się już na dniach próbnych, dlatego poniekąd już nie mogła się doczekać rozpoczęcia pracy. Kto wie, może zostanie tu na dłużej. Bardzo pomogłoby jej to w życiu, bo przynajmniej miałaby problem z głowy.
Kolejne słowa, jak i powaga sytuacji, która nagle nastała kompletnie nie zachwiała kobietą. W dalszym ciągu uśmiechała się, słuchając pytania o to, czym jest. Mogła spodziewać się takiego obrotu sytuacji. Czuła magię w ogłoszeniu i poniekąd to właśnie ona kazała jej zadzwonić w to miejsce. Jakby na to nie spojrzeć, kto mógłby chcieć znaleźć nieczłowieka, jak osoba, która prawdopodobnie sama nie ma nic wspólnego z ludźmi, bądź zajmuje się czymś, o czym lepiej, by ci nie wiedzieli? Cokolwiek to było, mogła się spodziewać, że pan Salvador umie korzystać z magii.
-Oczywiście, gdybym była człowiekiem, prawdopodobnie nie zauważyłabym nawet tej oferty wśród innych - przytaknęła dość lekko, jak na poważną atmosferę w tym momencie - Jestem Zwierzołakiem, a dokładniej lisem - odpowiedziała bez ogródek na wcześniej zadane pytanie, ponieważ skoro już powiedziała A, to musiała dodać także B - Jeżeli potrzebny jest dowód, mogę pokazać uszy, żeby nie było wątpliwości - tu już uśmiechnęła się promiennie. To nie było coś trudnego, ale zdecydowanie wolała uszy, niż ogon. Głównie ze względu na spódnicę. Musiałaby ją z tyłu niestety rozpiąć, żeby puchata kita mogła swobodnie się pojawić i przypadkiem nie popsuć ubrania. To mogłoby być nieco niestosowne na rozmowie o pracę. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Nie Paź 29, 2023 11:17 pm | |
| Zwierzołak. Gdyby nie wyraziła chęci pokazania uszu, zacząłby się martwić, że może ma na myśli zmiennoskórego, a z tym niekoniecznie chciałby mieć do czynienia. Ale skoro była lisołakiem, to problem faerie odpadał. Na całe szczęście. Domingo przekrzywił lekko głowę. – Wierzę ci, nie ma takiej potrzeby – odparł z łagodnym uśmiechem. – Jeśli zdecydujesz się u mnie zostać, postaram się tak was ustawiać z Archiem, żebyś nie musiała pracować podczas pełni. – Przygryzł lekko wargę i zmrużył oczy, wpatrując się w jakiś punkt na ścianie, kiedy nad czymś myślał intensywnie. Po chwili wrócił spojrzeniem do Lorelai. – A jak to jest u ciebie z dniami poprzedzającymi pełnię? Panujesz nad sobą? |
|
| Lorelai Aumerle
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Nie Paź 29, 2023 11:30 pm | |
| Poszło sprawniej, niż mogłaby się spodziewać. Sądziła, że będzie musiała pokazać uszy tak na wszelki wypadek, ale okazało się inaczej, co poniekąd było wygodniejsze dla niej samej. Po co za mocno się wychylać z takimi szczegółami, kiedy nie ma takiej potrzeby. Również z ulgą przyjęła chęć dopasowania jej pracy do cyklu księżyca. Nie miała zwykle z nią zbyt wielkiego problemu tak długo, jak nie pojawiło się coś naprawdę emocjonalnego, jednak nie wiedziała, czy udałoby się jej uniknąć tego typu rzeczy w trakcie wykonywania niektórych obowiązków. Mogłaby trafić na klienta, który jest podburzony i jego celem byłoby wyżycie się na innych. W normalnych okolicznościach niewiele by sobie z tego robiła, ale pełnia to zdecydowanie inny temat.
-Do tej pory nie miałam żadnych problemów. Tak długo, jak nie wydarzy się nic zbyt emocjonującego, jestem w stanie obiecać pełną gotowość do wykonywania swoich obowiązków. Mam wysoką tolerancję wobec zachowań ludzi, więc nie powinno być żadnych problemów - była pewna swego i dało się to zauważyć nie tylko po postawie, ale i tonie głosu, czy nawet oczach. Nie zachwiała się przy tych słowach nawet odrobinę, zresztą faktycznie w to wierzyła. Tak długo jak nie wydarzy się coś naprawdę złego, będzie w stanie się pilnować i robić, co do niej należy. - Jeśli mimo moich zapewnień nie jest pan pewny, czy na pewno nad sobą panuję, mogę zawsze wykonywać pracę, która nie wymaga ode mnie osobistego kontaktu z ludźmi - zaproponowała drugą opcję, tak na wszelki wypadek.
|
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Nie Paź 29, 2023 11:53 pm | |
| Zaśmiał się. Mógł jej obiecać wiele rzeczy, ale brak emocji w świątyni voodoo zdecydowanie nie był jedną z nich. Nawet pracując tutaj mogła całe życie przeżyć nie wiedząc, na czym dokładnie voodoo polegało, o ile nie byłaby wystarczająco ciekawska, żeby drążyć ten temat, ale i bez tego wierni i klienci potrafili sprawiać spore problemy. Tutaj było wiele emocji. – To jednak postaram się, żebyś nie musiała przychodzić również bezpośrednio przed samą pełnią – powiedział wesoło. – Tutaj wszyscy są targani silnymi emocjami, nie chciałbym, żeby ci się udzieliło. To mogłoby się okazać niezdrowe zarówno dla wizytujących jak i dla ciebie – dodał już trochę poważniej. Przechylił głowę w bok. – Jeśli masz jakieś pytania, to teraz jest dobra okazja. |
|
| Lorelai Aumerle
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Pon Paź 30, 2023 12:06 am | |
| Co mogła powiedzieć, on był szefem. Jeżeli uważał, że lepiej będzie trzymać ją z daleka od pracy, to nie pozostawało jej nic innego, jak się z nim zgodzić. Poza tym rzeczywiście mogła zrozumieć jego ewentualne zmartwienia. Lori była w stanie obiecać, że nic się nie wydarzy, ale to tylko słowa. Do tej pory nie pracowała w takim miejscu, dlatego też ciężko było powiedzieć, jak bardzo jej kontrola będzie skuteczna. Lepiej zapobiegać problematycznym sytuacjom, niż potem żałować. Z tego powodu skinęła głową, zgadzając się w pełni z decyzją mężczyzny, nie biorąc tego w żaden sposób do siebie.
-Rozumiem. Rzeczywiście w takiej sytuacji będzie to najlepsze wyjście - potwierdziła swoje myśli na głos, nie tracąc przy tym szczerego uśmiechu - Chciałabym poznać stawkę za moją pracę oraz ewentualne zakazy, których absolutnie nie powinnam przekraczać - chociaż dalej była tak samo pozytywna, to ostatnie było dla niej dość ważne.
Lori miała to do siebie, że często za bardzo potrafiła narzucać się komuś, chcąc mu poniekąd pomóc. Wyniki były różne, ale jej logika pozostawała zawsze taka sama, czyli dać drugiej osobie tyle wsparcia, ile ona sama chciała kiedyś otrzymać. A trzeba zaznaczyć, że kiedyś potrzebowała tego bardziej, niż można się tego spodziewać. Prawdopodobnie z tego powodu była tak bardzo chętna do pomocy i szukania wszędzie dobra, co w teorii świadczyło o niej dobrze, ale również wiele pokazywało przy bliższym poznaniu. |
|
| Domingo Salvador
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora Pon Paź 30, 2023 12:22 am | |
| Skinął głową z zadowoleniem. Nie była kłótliwa – w każdym razie na początku – a to był bardzo dobry start. Niby zgadzanie się z potencjalnym pracodawcą wydawało się rozsądnym posunięciem, by tę pracę jednak dostać, a jednak zaskakująco wielu Brytyjczyków nie pojmowało zależności między roszczeniową postawą i kłótliwością a procentem uwalonych rozmów kwalifikacyjnych. Co prawda, równie dobrze mogło się za jakiś czas okazać, że Lorelai też była roszczeniowa, ale przynajmniej teraz sprawiała wrażenie bardzo miłej. – Proponuję ci trzydzieści cztery tysiące osiemset funtów rocznie – powiedział bez zastanowienia. Stanowiło to jakieś dwa tysiące dziewięćset funtów miesięcznie i stało powyżej średniej stawki dla sekretarek, aczkolwiek w normie przyjętej raczej w Londynie, która była nieco wyższa niż w samym Birmingham. Nie dodał tylko, że w przypadku dobrych pracowników bardzo lubił jeszcze dawać premie świąteczne. – Co do zakazów... jest kilka obszarów, które – przynajmniej na początku – będą dla ciebie poza zasięgiem. Jeśli się sprawdzisz, to zobaczymy. Wolałbym też, żebyś przychodziła do pracy ubrana raczej elegancko, ale szpilki i spódnice nie są wymagane. |
|
| Sponsored content
| Temat: Re: Posiadłość Dominga Salvadora | |
| |
|
| |
| |
|