|
Mieszkanie Dimy | |
Damien C. Allen
| Temat: Re: Mieszkanie Dimy Sro Sty 10, 2024 1:48 pm | |
| - Okej, podrzucę więc kilka dysków – stwierdził. Uśmiechnął się za to z ukosa na tę wzmiankę o powerbankach. Właśnie z taką myślą ładował dyski. – Magic-banki, si. I to jedno i to samo. Dyski są trochę bardziej pojemne jak na razie. Póki co, dopóki nie wymyślić, w jaki sposób upchnąć więcej mocy w jednej elektronice. Za to w czasie tej kłótni postanowił wsunąć nos w swój tablet – już nawet nie po to, żeby coś grzebać w aplikacji – tylko żeby zająć czymkolwiek ręce. Damien nie lubił konfliktów. Unikał ich, jeśli musiał mieć z nimi do czynienia, czasami tylko wdawał się w bezowocną pyskówkę. Ale tutaj i teraz to nie był jego konflikt, nie był w żaden sposób z nim związany, co czyniło całą tę sytuację jeszcze bardziej niekomfortową, niż być powinna. Dlatego po prostu czasami zerkał zza ekranu – na dosłownie sekundę – to na jednego wampira, to na drugiego. Wcale nie niezręcznie. Skąd. - Lepiej nie mów takich rzeczy głośno – mruknął tylko Damien na wzmiankę, żeby Conventusowi nie ufać. Nie było powodu mówić czegoś podobnego na głos. Nigdy nie było pewne, czy ktoś nie słyszy. A potem Franklin umknął do łazienki. Czarownik powiódł za nim spojrzeniem, nim spojrzał na Dimitriego. Nie wyglądał szczególnie dobrze. Właściwie wyglądał jak ktoś, kto potrzebowałby właśnie pocieszenia czy czegokolwiek, ale Damien kompletnie się na tym nie znał. - Wcale nie było niezręcznie – stwierdził głośno. Ogólnie i tak drugi wampir wszystko usłyszałby przez ścianę i mimo szumu wody. Wampiry tak miały. Więc co zrobił Allen? Sięgnął zimną macką magii ku umysłowi Dimy. Ammm… może zajmiemy się jednak klątwą, jak będziesz miał więcej czasu? – zapytał i zostawił łącze otwarte. - Klątwa nie zając. A macie tu chyba drobne... am... nazwijmy to problemy?
|
|
| Dimitri
| Temat: Re: Mieszkanie Dimy Sro Sty 10, 2024 6:49 pm | |
| Pokiwał głową i też się uśmiechnął. Magic-banki, Powerpowerbanki, te rzeczy. Dobrze się rozumieli, to chyba też miało coś wspólnego z zamiłowaniem do gier, taki akurat a nie inny ciąg skojarzeń. – A, pewnie. – Dyski rzeczywiście były pojemniejsze. – Dam ci kilka, których nie używam, to będzie w sam raz. W końcu się do czegoś przydadzą. Bo też, tak naprawdę – po co było wampirowi tyle dysków? Kupował je, bo były, no cóż, fajne. Lubił wydawać pieniądze na gadżety. Do tej pory wydawał ciężko zarobione pieniądze głównie na koty i elektronikę, od czasu do czasu kupując też nowy dysk, mimo że i z poprzednimi nie bardzo miał co robić. Ani nie zajmował się jakimiś robionymi na komputerze projektami, ani nie potrzebował ich do magazynowania zdjęć – bo tych też przecież nie bardzo miał komu robić, nawet sobie. Wieczność to wspaniała rzecz, ale sprawia, że jest się niezmiennym i umyka sens robienia nawet selfiaków. Za sto lat od dzisiaj przecież i tak będzie wyglądał tak samo, może najwyżej w innym stroju i fryzurze. Na zarzut Franklina odpowiedział jedynie wciąż odrobinę smutnym milczeniem. Mógł powiedzieć, że nie było czasu na teorię przed przemianą, ale to by było kłamstwo. Był czas. Po prostu uznał, że gdyby Franklin miał wszystkie niezbędne fakty, nie zgodziłby się, a wtedy musiałby go po prostu zabić. Odprowadzał go wzrokiem, kiedy bez większego skrępowania grzebał mu w ciuchach, a potem odmaszerował do łazienki. Mrugnął, odwracając się z powrotem do Damiena. – Podejrzewam, że to to jeszcze nic – rzucił ciężko i przysiadł na łóżku. Franklin był dwie godziny po przemianie, coś mówiło Dimitriemu, że chłopak dopiero się rozkręcał. Drgnął nieznacznie, kiedy poczuł w swojej głowie obecność kumpla. Zmarszczył brwi. W sumie jak chcesz, tablet chyba i tak się już rozładował. Ale czemu mówisz... eee... w myślach? Franklin i tak wie o klątwie przecież.
|
|
| Null.
| Temat: Re: Mieszkanie Dimy Sro Sty 10, 2024 9:43 pm | |
| Denerwował go fakt, że nawet podobna ucieczka nie była dla niego opcją - zastanawiał się nad słuchawkami wygluszajsjcymi, czy one zdziałałyby cokolwiek, choć szczerze zaczynał w to powątpiewać. Westchnął jedynie, starając się skupić na... Czymkolwiek. Na własnych myślach, na dźwiękach dochodzących u sąsiadów, byleby nie na głosach w pokoju obok. Najchętniej po prostu by wyszedł z mieszkania - ale nawet to nie wchodziło w grę. Nie chciał ryzykować stracenia nad sobą kontroli, a jeśli mógł coś zauważyć, kiedy w końcu miał jakkolwiek względną samotność, to to że na pewno tej jednej rzeczy nie chcieli oboje. W końcu... Dimitri mógł go po prostu zabić. A jednak dał mu inne opcje, nawet jeśli z jednej prędko się wycofał. Wydawał się być po prostu... Niechętny do zabijania? A może potrzebował tego całego podlotka z innych przyczyn? Nie był nawet do końca pewny, co mogło być rzeczywistym powodem. Choć im dłużej siedział pod prysznicem, a wydawało się że próbował puścić z torbami Dimę poprzez rachunki za wodę, tym bardziej nie podobał mu się jakikolwiek temat, nad którym musiał się zastanowić. Im dłużej o tym wszystkim myślał, tym bardziej uderzało go, jak bardzo zmieniła się nie tylko jego aktualna sytuacja, ale i wszystkie plany przyszłościowe. W końcu... Nawet jeśli nie było to co do dnia w życiu, wszystko raczej mniej więcej miał ułożone i zaplanowane. Kiedy miał wyprowadzić się z domu, czym chciał zająć się w przyszłości... Dość prędko również przekonał się, że rzeczywiście zdarzały się wampirom krwawe łzy, co jeszcze bardziej go sfrustrowało. W końcu dlaczego miałby sobie pozwalać płakać w takiej sytuacji? Dlaczego czuł się po prostu zmęczony, skoro sam się zgodził na przemianę... Nawet jeśli jego opcje były bardziej niż limitowane. W końcu wyszedł z łazienki, choć bardziej wydawało się, że próbował się przemknąć. Jakby nasłuchiwał, kiedy Dimitri byłby zajęty... Czymkolwiek innym. Dopiero wtedy przeczmychnął z łazienki do kąta bliżej łóżka, na podłodze, jakby chciał schować się jak najbardziej w mieszkaniu, w którym ledwo było miejsce na koty i rośliny, a co dopiero żyjące istoty. W następnej kolejności już po prostu zgarnął pożyczonego laptopa na kolana, próbując w ten sposób się za nim schować. Jakby wcale go tutaj nie było. |
|
| Damien C. Allen
| Temat: Re: Mieszkanie Dimy Czw Sty 11, 2024 12:12 am | |
| Damien nie lubił szczególnie innych ludzi - zwłaszcza obcych. Franklin wciąż jednak figurował w jego zestawieniu ktoś oby, nawet jeśli wykazał się tak żywym zainteresowaniem pierwszym - i również przypuszczalnie największym - życiowym odkryciem Damiena. Zasadniczo przypuszczalnie tylko z tego względu udało mu się zachowywać względnie normalnie. Główną matrycą obronną w jego przypadku była często przypadkowa nieuprzejmość wynikająca z kompletnej niewiedzy, jak się zachować. Często przecież wychodził na mrukliwego buca właśnie przez tę wielką skazę na swoim charakterze. Wraz z zakończeniem tematu tabletu, tak i cały zapał do rozmowy Damienowi przepadł. Ot co. Nie wiem w sumie. Nie znam gościa - stwierdził na początek. Wkradła się tam ta drobna niechęć. Nie do Franklina personalnie, a ogólnie do obcych. Wciąż wszystko poprzez telepatyczną nić. - Ale tak, nie wiem, daj znać, jak będziesz miał chwilę, to wpadniesz do mnie i przetestujemy. Teraz i tak zmiana w puszek-kłębuszek to chyba twój najmniejszy problem. Miał znacznie większy w postaci wampirzego podlotka, którego wziął sobie na wychowanie. Z jakiegoś powodu. - Dobra, to ja ten. Tablet i tak się już prawie rozładował, to daj znać, jak będziesz chciał wpaść - oznajmił Damien. Miał dyski dodatkowe ze sobą, ale niekoniecznie poczuwał się, by o tym wspominać. Mógł też napompować go ręcznie, to było dodatkowych kilka minut. Po prostu atmosfera w mieszkaniu zaczęła przypominać oleistą ciecz, była gęsta i lepiła się niemiłosiernie do ciała. - No to wykurwiam. Naura czy coś. Tyle jeszcze rzucił, gdy podniósł się już z krzesła i był u drzwi. Dwa wampiry - jeden bardzo młody, drugi dosyć stary - miały nieco ważniejsze kwestie do przedyskutowania i przerobienia niż jakieś technomagiczne tablety na kiju.
zt - Damien |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Mieszkanie Dimy Czw Sty 11, 2024 12:45 am | |
| Smutne to było to, że Dimitri też akurat nie znał gościa. Nie wiedział o nim nic a nic, poza tymi strzępami informacji, jakie wyłuskał z jego wspomnień i jakie Franklin sam wypaplał, żeby przypadkiem Dima go nie zabił na miejscu. Błędy się zdarzały, ale zielonooki bardzo ubolewał nad faktem, że w przypadku tego akurat konkretnego błędu skazał nie tylko siebie na towarzystwo młodego wampira, ale i odwrotnie. Myśli te, niekontrolowanie, przebiegły Dimie przez głowę, być może nawet przechodząc przez telepatyczny filtr, ale niespecjalnie był w stanie coś na to poradzić. Fakty, przesłał Damienowi już całkiem świadomie. Jasne, odezwę się. Młody i tak będzie musiał jeść codziennie, to równie dobrze mogę z nim. Bycie kiciusiem raczej zejdzie na drugi plan. Odprowadził kumpla do drzwi – nie, żeby była to jakaś długa droga, bo nie była, ale jakoś tak głupio byłoby nie odprowadzić – i wziął na ręce Igracego, który z miejsca wystartował do drzwi, kiedy tylko ogarnął, że będą zaraz otwierane. Seryjny uciekinier. – No elo – pożegnał Lorda Sandwicha i zamknął za nim. Z ciężkim westchnieniem oparł się plecami o drzwi, rozglądając się po pokoju uważnie. Jak ta rudera mogła wyglądać w oczach Franklina? Głupie pytanie. Dobrze wiedział, jak. Postawił sierściucha na podłodze, a potem zajął się wsadzaniem dwóch miękkich koców w jedną poszewkę. Jednocześnie wykonał myślową notatkę dla samego siebie, że trzeba będzie kupić drugą kołdrę. Poduszek miał kilka, ale kołdrę tylko jedną, a jakoś nie podejrzewał, by jego podlotek miał chęć spać z nim pod jedną. Już i tak wystarczającym przypałem było to, że musieli jeszcze przez jakiś czas wytrzymać z jednym tylko łóżkiem. Kiedy będzie się rozglądał za nowym mieszkaniem, koniecznie będzie musiał wziąć takie z dwiema sypialniami. I kiedy tak sobie rozmyślał i szykował miejsce dla Franklina, ten zdążył wrócić z łazienki. Dimitri przez chwilę przypatrywał się skulonemu na podłodze chłopakowi. Wyglądał jak siedem nieszczęść. A może tak mu się tylko wydawało? Minęły setki lat, od kiedy był – z grubsza – człowiekiem, ale miał wrażenie, że na miejscu Franklina byłby właśnie głęboko nieszczęśliwy. We wspomnieniach miał fantastyczną rodzinę, od której wcale nie musiał uciekać jak Dimitri. Jego małe, ludzkie życie wyglądało na co najmniej zadowolone. A teraz siedział na podłodze, z zacięciem wbijając wzrok w nieswój komputer. W nieswoich ciuchach. W nieswoim mieszkaniu. Z pożyczonym od dwójki pijanych imprezowiczów ciepłem krążącym w jego żyłach. Dimitri przysiadł na łóżku. Przejechał dłonią po twarzy. – Zamów sobie jakieś ciuchy czy co tam jeszcze potrzebujesz – powiedział w końcu po długim milczeniu. – Chyba że wolisz kupić na miejscu, to się z tobą wybiorę, ale wolałbym, żebyś przez przynajmniej parę dni nie wychodził do dużych skupisk ludzi. Małych zresztą też nie, pomyślał. |
|
| Null.
| Temat: Re: Mieszkanie Dimy Czw Sty 11, 2024 8:23 am | |
| Usilnie wpatrywał się w ekran laptopa, nawet niewiele na nim robiąc, jakby sama ta czynność miała mu w jakikolwiek sposób pomóc. Był zły na sobie, był zły na wszystko dookoła. A najbardziej, że niemalże odpowiedział na słowa Dimitriego: nie chcę ubrań, chcę do domu. Chciał do swojego łóżka, do swojego komputera. Do wszystkiego, co było jego i co znał. - Mam ubrania - wyburknął cicho zamiast tego, wiedząc jak idiotycznie musiało to zabrzmieć. - Zamówię - dodał znów, jeszcze tyle potrzebując, żeby wampir z nim chodził na zakupy i oglądał ile wydawał, w jakich sklepach... Zresztą, i tak nie potrzebował dużo tak naprawdę. Nie było miejsca na to, żeby kupował dużo. Ledwo tutaj było miejsce na niego. Przesunął wzrok tylko na moment na wampira siedzącego na łóżku, po tym znów wracając do laptopa. - Uznajesz dzielnicę za duże skupisko? - zapytał, powoli dojrzewając do myśli, żeby... Rzeczywiście pójść do domu. Nawet na moment, żeby zabrać rzeczy. Nawet nie dużo, nawet nie wszystkie, ale... coś. Choć wizja zabierania - a raczej pokazywania wampirowi, gdzie żyją jego rodzice, wcale mu się nie podobała. Tak w najmniejszym stopniu! - Naprawdę przepraszam, że cię ugryzłem... I wszystko. Nie chciałem - rzucił cicho, możliwe że jeszcze ciszej niż mówił, ale przy ich słuchu nie robiło to nawet różnicy przecież. Tak samo jak fakt, że przecież za ugryzienie Dimy już przepraszał - chociaż po prostu nie wiedział jak przeprosić za kłótnię. I próbę hipnozy Damiena, do której nie miał zamiaru też się przyznawać. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Mieszkanie Dimy Czw Sty 11, 2024 3:58 pm | |
| Jego słowa sprawiły przynajmniej jedną rzecz: Franklin nie wyglądał już na nieszczęśliwego. Wyglądał teraz i brzmiał na po prostu obrażonego. Był to jakiś rodzaj poprawy – Dimitri zdecydowanie lepiej radził sobie z osobami, które były na niego złe, niż które były przez niego smutne. Pokiwał głową. – Jasne. Ciuchy, kosmetyki. Szczoteczka do zębów. Dorzuć jeszcze jedną kołdrę – powiedział ostrożnie, nie chcąc, żeby niezadowolenie chłopaka zmieniło się w jakiś gwałtowny wybuch. Obserwował uważnie swój nowy "przychówek". Gwałtowne zmiany nastrojów u świeżych wampirów nie były niczym zaskakującym, to właśnie taki, z braku lepszego słowa, spokój był dość nietypowy. Franklin zachowywał się zasadniczo tak, jakby... No cóż. Urodził się po to, by zostać wampirem. – Zależy od fragmentu dzielnicy – mruknął z lekkim zastanowieniem. – Wszędzie tam, gdzie są jacyś ludzie. Takie miejsca będą dla ciebie najbardziej niebezpieczne w najbliższym czasie. Może powiedziałby nawet coś więcej, ale Franklin kompletnie zaskoczył go przeprosinami. Zamrugał kilka razy. – Nie szkodzi – powiedział po chwili milczenia. Nie sądził, że coś takiego będzie dręczyło białowłosego, a jednak. To było nawet... miłe. Że się przejmował. Pewnie nie tyle tym, że ugryzł Dimitriego, co faktem, że w pewnym sensie stracił nad sobą kontrolę, ale mniejsza z tym. – To było bardzo... eee... mądre z twojej strony – kontynuował, wpatrując się w Franklina uważnie. – Lepiej, że ugryzłeś mnie, niż jak miałbyś zaatakować Damiena. Jestem z ciebie dumny. – Czy coś. |
|
| Null.
| Temat: Re: Mieszkanie Dimy Czw Sty 11, 2024 7:31 pm | |
| Im bardziej wymieniał, tym bardziej czuł się... Zmieszany tym wszystkim. Coraz większą i dłuższa lista. Coraz więcej się tego wszystkiego zbierało. Coraz bardziej nie chciał o tym wszystkim myśleć, co było widać po jego minie. Może te wahania nastrojów wciąż się pojawiały - po prostu na zupełnie innym spektrum. - Jeśli będą dwie osoby w domu... I może jacyś sąsiedzi w okolicy... To mniej niż tutaj, prawda? - dopytał znów, ale wcale nie podobała mu się ta wizja. Nie chciał... Z drugiej strony... - Tylko próbowałem przekierować impuls gdzie indziej, nie jestem idiotą.. . - odburknął pochwałą, która go ucieszyła, choć wyglądał jakby jeszcze bardziej go zdenerwowała. W końcu mógł być zły na Dimitriego, ale jednocześnie widział tę różnicę między nimi jako wampiry... Co również go denerwowało. Po części był po prostu zazdrosny, po części zły za całą sytuację w której obydwoje się znaleźli. A chociaż chciałby całą winę zrzucić na starszego, przecież wiedział, że nie było to do końca prawdą. W końcu jednak podniósł się z ziemi, odkładając na łóżko laptopa, którego zamknął. Choć zanim odezwał się, złapał jednego z kotów, nie martwiąc się czy temu to przeszkadza, czy nie - choć wyraźnie złapał rudzielca, który nie wydawał się czuć zagrożony. - Nie widzi mi się kupowania wszystkiego, więc pójdziemy do mnie do domu. Mama wcześnie wstaje... Więc nawet przed świtem możemy się na nią natknąć... - powiedział, zaraz poprawiając chwyt na rudym kocie, który był bardziej niż gotowy do zabawy, próbując zaczepiać Franklina. - Nie zbliżaj się do moich rodziców jak tam będziemy. Niczego nie próbuj, bo ja znajdę drogę naokoło twoim nakazom i zakazom, i pożegnasz się z kotami i kwiatkami. Ostrzegam teraz - mówił stanowczo, i pewnie, choć tym razem komizmu dodawał kot w jego rękach, zachowujący się niczym ciecz, a gdyby nie próby Franklina, który już dawno wylądowałby na podłodze. Samo to poddawało pod wątpliwość czy białowłosy byłby w stanie skrzywdzić w jakikolwiek sposób chociażby koty. Ale nie oznaczało to, żeby ufał Dimitiremu w kwestii swoich rodziców... - I wymyśl sobie co studiujesz, jakby padły jakieś pytania to powiem, że profesor nas zapoznał... Po coś. Po jakiś projekt czy co tam - dodał, z westchnieniem w końcu odkładając kocią ciecz na łóżko. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Mieszkanie Dimy Czw Sty 11, 2024 9:01 pm | |
| Zostawił temat zakupów i tego, co mogło im się przydać w niedalekiej przyszłości, bo Franklin zaczął wyglądać tak, jakby go bardzo rozbolał ząb. Albo żołądek. W każdym razie – wyjątkowo nieswojo i najwyraźniej miało to jakiś związek z listą zakupów. Póki co Dimitriemu nie przyszło na myśl, że taka lista wiązała się z uświadamianiem białowłosemu, co właśnie bezpowrotnie stracił – i nie chodziło tylko o jego własne graty, bardziej o to, co te graty reprezentowały – ale jako wysoce neurotyczna osoba, ciągle wszystko analizująca, miał sporą szansę wpaść na taki właśnie wniosek w niedługim czasie. – I tak, i nie – odpowiedział z ciężkim westchnieniem na końcu po całym tym wywodzie o domu rodzinnym i groźbach w stronę kotów, kompletnie niepodpartych czynem. Albo raczej podpartych czynem, ale kompletnie im zaprzeczającym. – Fakt, że będzie tam mniej osób, ale... Dla twojego wampirzego apetytu to będzie jak wyjście z więziennej stołówki do najlepszej restauracji w mieście, w każdym razie przez pierwsze kilka nocy – powiedział niepewnie, bo nie do końca wiedział, czy ta metafora z jedzeniem faktycznie jest adekwatna. Z tego co pamiętał z bycia człowiekiem, powinna być, ale powinna a była to nie to samo. Dimitri wpatrzył się w Franklina uważnie, z tym samym poważnym wyrazem twarzy, który towarzyszył mu podczas opowiadania o Conventusie i Łowcach. – Nawet ci spośród nas, którzy będą mistrzami, nie są w stanie przewalczyć niektórych fal głodu, jakie się pojawiają przez pierwsze noce. I to dlatego właśnie tak wiele młodych wampirów pożywia się najbliższymi krewnymi i przyjaciółmi, kiedy powstaje po raz pierwszy. To o nich wtedy myślą i do nich ich ciągnie. Nigdy nie zamierzają nikogo skrzywdzić, ale bliskość potęguje doznania. Jeśli sądzisz, że Damien pachniał pysznie, to wiedz, że twoi rodzice będą ci pachnieć jeszcze lepiej tylko przez to, że ich kochasz – wyjaśnił najlepiej, jak umiał. Franklin potrafił się powstrzymać, ale to nie znaczyło, że za trzecim, czwartym czy piątym razem, gdy ściśnie go w żołądku, będzie tak samo. Wystarczyło, by powinęła mu się noga tylko raz. Dimitri bardzo nie chciał przysparzać chłopakowi kolejnych traum. – Pójdziemy za parę dni. Pamiętaj, że twoja wola nigdy nie będzie słabsza, niż jest teraz. |
|
| Null.
| Temat: Re: Mieszkanie Dimy Czw Sty 11, 2024 9:49 pm | |
| Trudno było określić czy mina Franklina wskazywała na to, że zaraz się rozpłacze, czy raczej zacznie wyzywać i rzucać mięsem, a może wszystko na raz. Oczywiście, że nie był zachwycony podobną rewelacją. Chociaż nie mógł powiedzieć, że tego się nie spodziewał - tak samo trudno było powiedzieć, żeby spodziewał się innego problemu w kwestii wizyty w domu... Chciał coś odburknąć na ten temat, było widać jak otwierał usta, żeby zaraz je zamknąć, a po tym znów zmarszczył brwi, nie mogąc znaleźć słów. Chciał się wykłócać, ale trudno było - bo bał się, że to co mówił mogłoby być prawdą. - Wkurwiasz mnie jak możesz mieć rację - stwierdził w końcu, zgodnie z prawdą, choć może też przywykł do tego, że był mądralą w środowiskach - nawet jeśli wierzył w co wierzył. Choć z drugiej strony, przecież trudno było mieć mu za złe wiarę w miejsce legendy i teorie spiskowe, skoro jedno z folklorowych wierzeń właśnie przed nim stało, a on dołączył do tego grona. To tylko otwierało nowe bramy teorii! A sam Conventus czy Łowcy brzmieli już z samej nazwy jak coś, co było warte dalszego zgłębiania... Usiadł w końcu na łóżko, pozwalając rudzielcowi wejść na swoje kolana, który wyraźnie domagał się dalszego ciągu zabawy sprzed chwili. - Więc... Co ty właściwie robiłeś przez sześćset lat, że skończyłeś... Tak? - zapytał podnosząc wzrok na wampira, kiedy jego ręce oddały się futru Ignacego. - I ej, o sobie ci opowiedziałem, więc teraz musisz też, żeby było fair - dodał, nawet jeśli przeszukał już internet w znalezieniu jego osoby. - O kosmetykach już wiem. Twoje... Profile randkowe mnie nie interesują też - dodał prędko, jakby chciał się uchronić przed zostaniem oszukanym na informacje. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Mieszkanie Dimy Czw Sty 11, 2024 10:06 pm | |
| Obserwował grę emocji na drobnej twarzyczce swego potomka zarówno z zainteresowaniem, jak i pewnym niepokojem. Od momentu, kiedy pierwszy raz wydał Franklinowi bezpośredni rozkaz, tylko czekał, aż ten wybuchnie i zacznie się awanturować albo płakać, czy to miało być teraz...? No nie. Dimitri zamrugał kilka razy na to bardzo szczere wyznanie i natychmiast zakrył usta dłonią, ale absolutnie w niczym to nie pomogło, nawet przez palce słychać było cichy, równie autentyczny śmiech, który jednak nie trwał długo. Zaraz też Dima spojrzał na białowłosego odrobinę przepraszająco. – Tak, wiem. Najgorzej, jak stary ma rację – rzucił z lekkim przekąsem. Kiedy młody wampir postanowił się przysiąść, nawet się trochę odsunął, żeby chłopak miał więcej miejsca na zabawę z Igracym, który nadal – tradycyjnie wręcz – nie wykazywał absolutnie żadnego instynktu samozachowawczego i beztrosko zaczepiał nowego wampira. Dimitri zerknął kontrolnie na resztę mieszkania, ale nigdzie nie widział szarego Lorda, co znaczyło, że najpewniej śpi w kuchni na szafce. Albo w którymś kartonie wysyłkowym. Lord uwielbiał wszystkie pudełka. Dimitri zamarł w kompletnym bezruchu ze spojrzeniem utkwionym gdzieś przed sobą, a jego twarz przestała wyrażać cokolwiek. Była jak grzeczna, uprzejma maska, którą tyle razy w życiu przywdziewał tylko po to, by ukryć swoje prawdziwe emocje. Po długiej, pełnej napiętego milczenia chwili zerknął na Franklina, a potem skupił się na wygładzaniu dłonią materiału dresowych spodni. Gest, który ewidentnie był kolejną maską. – Przez czterysta lat próbowałem się uwolnić od mojej mistrzyni – powiedział w końcu dość bezbarwnie. – A przez kolejne sto próbowałem przestać być rzeczą, którą ze mnie zrobiła. – Nie dodał nic więcej i zapadło kolejne ciężkie milczenie. Dimitri opowiadał o tym tylko Alice, a i to raczej dość oględnie i po wielu latach znajomości, bez zagłębiania się we wszystkie szczegóły rodem z najgorszych koszmarów. Coś jednak przecież musiał powiedzieć. Miał tylko nadzieję, że Franklin nie będzie przy tym wścibski. |
|
| Null.
| Temat: Re: Mieszkanie Dimy Czw Sty 11, 2024 10:29 pm | |
| Starał się wyłapywać te momenty, jakby chciał samemu wyciągnąć wszystko czego wampir mu nie mówił - skoro ze sobą utknęli, chciał wiedzieć... Jak najwięcej. Względnie... Chociaż zaraz poczuł się głupio, słysząc coś podobnego, bo uderzył go powód tak nagłej zmiany w ich kłótni sprzed przecież nie tak dawna. Od razu nieco się skrzywił, odwracając wzrok. Odbijało się to chwilę echem w jego głowie - bycie rzeczą, czterysta lat. Czuł, że coś powinien powiedzieć, ale jedynie trudno było mu znaleźć słowa. Nie dlatego, że nie przywykł do pocieszania innych, a bardziej dlatego że trudno było znaleźć coś na podobną rewelację, oprócz... - Rozumiem, w sumie fakt, że życie czterysta lat w chacie w lesie na kurzej nóżce na każdym zostawia odciski, wyjaśnia tę dżunglę tutaj. Syndrom sztokholmski, że musisz się teraz otaczać roślinami, wszystko jasne - powiedział, szczerze licząc na zrozumienie ze strony Dimitriego jego próby nazwania mistrzyni Baba Jagą. A nawet jeśli nie, wiedział że łatwiej było odciągnąć kogoś od mniej przyjemnych myśli, poddając mu inne. - Więc sam robisz te kosmetyki, ta? Konkretnie... Z czego? Wiesz, widziałem sporo filmików i analiz składów, ale bardziej przez to, że niektóre dziewczyny mi podsyłały do pomocy w sprawdzeniu. Niektórzy ludzie kupują tak hurtowo praktycznie do samoróbek, ale ty chyba sam te receptury robisz? - rzucił, nie mając nawet pojęcia czy było to prawdą, bo osobiście gdyby mógł to używałby jedynie żelu 20 w jednym i cieszył się życiem. Ale nie oznaczało to, że nie potrafił zmienić zupełnie tematu na coś, co mogło być... Bardziej przyjemne. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Mieszkanie Dimy Czw Sty 11, 2024 10:58 pm | |
| W pierwszej chwili miał ochotę się skulić, bo był pewien, że Franklin teraz po prostu po nim ciśnie, naśmiewa się z tego, że wampir mieszka w mikroskopijnym mieszkaniu i jeszcze ma jakąś dziwną manię na punkcie roślin, to musiało być to. Ale był w lekkim odrętwieniu przez samą tylko wzmiankę o swojej mistrzyni, odruchowo wchodząc w stare, utarte schematy – to jest: nie ruszaj się i nie dawaj po sobie poznać, że cokolwiek czujesz. Jego mistrzyni potrafiła karmić się strachem, więc zachowywanie się tak, jakby tego strachu się nie odczuwało, zmniejszało jej ucztę. Po chwili jednak Dimitri zmarszczył brwi, kiedy przyszło mu na myśl, że może Franklin po prostu... próbował rozładować napięcie, jakie wywołał swoim pytaniem? Wampir w końcu spojrzał na białowłosego, szukając w wyrazie jego twarzy potwierdzenia tej tezy lub jej zaprzeczenia. – Baba Jaga, tak – powiedział w końcu z trudem i skinął głową, kiedy doszedł do wniosku, że to chyba faktycznie była próba odwrócenia jego uwagi od tego wyjątkowo niewdzięcznego tematu. – Dosłownie... – mruknął jeszcze pod nosem już bardziej do siebie i nawet uśmiechnął się przy tym blado. Raz jeszcze ostrożnie wygładził dłońmi spodnie. Spojrzał na Franklina z ukosa. Nie wiedział, czy ten pytał o kosmetyki, bo faktycznie go to interesowało, czy było to jeszcze dalej idącą próbą zmiany tematu. Obstawiał jednak to drugie, bo kto normalny pytałby o takie rzeczy, kiedy jego własne życie jeszcze tego samego wieczora się praktycznie zawaliło? – Sam hoduję rośliny, z których robię ekstrakty i inne takie. Stare, średniowieczne procedury – odpowiedział zupełnie poważnie, ale drgnął mu przy tym kącik ust. Trochę jakby śmieszkował sobie z Franklina. – Wszystko naturalne i tak dalej. Do niedawna nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, że takie rzeczy mają wzięcie. Najwyraźniej ludzie lubią wracać do korzeni. Dimitri nachylił się, żeby pomiziać Igracego pod bródką, bo zaczynał wysyłać niebezpieczne sygnały. Ogon majtał mu się na prawo i lewo, sugerując, że lada moment zabawa z nowym wampirem przejdzie na zupełnie nowy poziom. Dimitri nie chciał, żeby Franklin odkrywał nowe instynkty drapieżnika akurat na Igracym, a mizianie rudzielca pod bródką zawsze go pacyfikowało. – Czym ty się właściwie zajmujesz? – zapytał wpatrując się w białowłosego ze znacznie mniejszej odległości. – Studia, wiem. I coś w sieci. Opowiedz mi o tym więcej – poprosił. |
|
| Null.
| Temat: Re: Mieszkanie Dimy Czw Sty 11, 2024 11:23 pm | |
| - Wiedźmy wpycha się do pieca, sprawdzone, Jaś i Małgosia polecają - stwierdził lekko, słysząc że Dima rzeczywiście zrozumiał aluzję. Cóż, w końcu nie była tak trudna do wyłapania, ale jednak Franklin przywykł, że dużo osób wokół niego potrafiło nie rozumieć podstawowych nawiązań, a przynajmniej te które on uznawał za podstawowe. - Zielarstwo, alchemia i te sprawy? Czaję - powiedział, na moment marszcząc brwi. - Serio nie myślałeś? To nie jest powrót do korzeni, ludzie po prostu lubią myśleć, że robią coś dla siebie i zdrowia, zresztą, nawet ty masz skojarzenia, że to co naturalne jest zdrowe, co przecież jest bzdurą - stwierdził, wchodząc bardziej w tryb studencki, gdzie jednak prowadził dyskusję. Choć zaraz na moment się zatrzymał. Pokręcił lekko głową. - W sensie... ludzie lubią myśleć, że robią dla siebie dobrze, nie? Jasne, że tam niektóre metody na włosy babek czy prababek mogą być lepsze niż niektóre kosmetyki z drogerii, bo znasz skład, ale arszenik też jest naturalny. I sporo trucizn tak ogółem jest pochodzenia naturalnego, chyba, nie? Sam siedzisz w tych roślinach, ile z nich jest trujących? Albo może być trujących... To wszystko to marketing. A jeśli rzeczywiście robisz wszystko sam, tym łatwiej dla twojego marketingu, bo nikt cię nie złapie na kłamstwie - wyjaśnił po prędce, bo chociaż obdzierało to całą magię, to tym głównie się zajmował. Pomocą w prowadzeniu biznesu, trochę marketingiem i pisaniem tekstów, które musiały istnieć, ale już niekoniecznie potrzebowały mieć na sobie wielkie nazwiska - choć z drugiej strony, wiedział, że niektóre słynne nazwiska z książek i serii wychodzących w setkach rocznie, nawet nie wiedziały co wydają, bo pisali to wszystko zatrudnieni pisarze, którzy mieli dobry warsztat, ale zwyczajnie nie mieli wyrobionego nazwiska. - A... to... tak, to... em... no pracuję w sieci. Studiowanie literatury jest samo w sobie dość bezużyteczne, nie? Ale jakoś tak prowadziłem kanał o... w sensie oczywiście rozrywkowe, tak, tak, kanały o ... rzeczach rozrywkowych - wydukał na pytanie o siebie, głównie bardziej dlatego, że tak zazwyczaj to przedstawiał - że tworzył rozrywkowe treści na tematy nadnaturalne, paranormalne i teorie spiskowe. Oczywiście, że miał własne opinie na niektóre tematy, ale... - Jakoś niekoniecznie łatwo mi zarabiać na tym co robię, bo takie treści są kontrowersyjne. Jakieś wiesz, takie... nieistotne - rzucił, odchrząkając, wcale nie martwiąc się ani wyczynami kota, ani zbliżającym się wampirem. Przyzwyczajał się do jego obecności. A rozmowa nie o tym wszystkim co miało miejsce dookoła również była pomocna. Jego umysł choć na chwilę mógł odpocząć. - Ale w sumie ładne liczby czasem kręci to co wrzucę, no i regularnie, i w sumie to tyle wystarczyło, żebym był w stanie zarabiać pomagając innym z ich kanałami... No właściwie to trafiłeś na wideo dlatego, że nagrywałem trochę materiałów na kanał... - wyjaśnił, zaraz wbijając wzrok w Dimitriego. - Nawet nie wiesz jakiej miny uniknąłeś z tym streamem... - rzucił, zaraz jednak się uśmiechając wesoło, żeby spojrzeć w dół na kota i wytarmosić go bardziej za futro. Tym bardziej trudno było uwierzyć w jego groźby jeszcze sprzed chwili, widząc że nie miał przecież nic przeciwko kotom. - A ty... po prostu grasz? Czy coś innego jeszcze, jakieś programowanie i coś? Bo mówiłeś, że dużo siedzisz na kompie? - powiedział, zaraz się wahając na moment. Podniósł znów wzrok na wampira. - Zrób żart jak mój stary o zarywaniu komputera i siedzeniu obok niego, a nie na nim, a dostaniesz kotem w twarz. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Mieszkanie Dimy Pią Sty 12, 2024 12:01 am | |
| Zaśmiał się cicho. O tak, swego czasu bardzo wiele razy chciał wsadzić Isobel do pieca. Albo otworzyć jej trumnę w środku dnia i zaciągnąć ją na zewnątrz. Albo... Wiele było tych albo. Fantazjowanie o sposobach uśmiercenia swojej mistrzyni, nawet gdyby miało to pociągnąć jego własne życie za sobą, było jedną z nielicznych rzeczy, jakim mógł oddawać się w wolnym czasie i za jakie go nie karano. Do licznych talentów jego stwórczyni na szczęście nie należało bowiem czytanie w myślach. Nie, żeby tego potrzebowała. I bez czytania w myślach potrafiła wyłuskiwać najskrytsze lęki i fobie swoich ofiar. – Hm, niby tak – przytaknął Franklinowi. – Ale też nie do końca. Teraz jest tyle gównianych kosmetyków, które robią więcej szkody niż pożytku – kontynuował w lekkim zamyśleniu. W przeszłości sam się często łapał na tym, że kiedy używał czegoś z drogerii, zamiast z własnoręcznie robionych ziołowych mieszanek, jego włosy były w nienajlepszej formie. Skóra też mogłaby być, gdyby był człowiekiem, a nie wampirem. – Wydaje mi się, że ludzie coraz częściej szukają czegoś, co nie będzie w dziewięćdziesięciu procentach tylko niepotrzebnymi chemicznymi wypełniaczami, które nic nie robią. – Zasadniczo na tym założeniu oparł swoją całą działalność. Na tym i na relatywnie niskich cenach. Na razie się sprawdzało. Uśmiechnął się. – Ale masz rację, oczywiście. Nie wszystko, co naturalne, jest zdrowe. A złoty specyfik od bycia trucizną tak naprawdę różni tylko dawka. No i może sposób podania – potwierdził. W jego oczach w końcu można było zobaczyć te małe iskierki zainteresowania – Dimitri naprawdę uwielbiał rośliny i pracę z nimi. Może w innym wcieleniu byłby druidem. Gdyby, rzecz jasna, nie urodził się jako syn upadłej anielicy. – Taki chociażby bieluń. Jest fantastycznym lekarstwem na astmę i choroby neurologiczne, ale nieodpowiednio podany bywa naprawdę paskudną trucizną. Teraz była jego kolej na słuchanie. I słuchał z autentycznym zaciekawieniem. W ogóle Dima był raczej dobrym słuchaczem, to z mówieniem kiepsko sobie radził. I jako świetny słuchacz natychmiast wyłapał zmianę w stylu mówienia, jaka zaszła, kiedy tylko Franklin wspomniał o tych całych "kanałach rozrywkowych". Nawet nie trzeba było jakiegoś geniusza, żeby połączyć to ze słowami o streamie i ogólnym wnioskiem, że Franklin był jednym z "łowców duchów". Dla Dimy natychmiast stało się jasne, jakiego rodzaju rozrywką zajmował się wcześniej Franklin. Zmarszczył nieco brwi. – Uhm, kanały... rozrywkowe – powiedział z lekkim przekąsem. – Wiesz, że teraz za coś takiego Conventus zabiłby nie tylko ciebie, ale mnie i całą twoją rodzinę również? – rzucił powątpiewająco. Powątpiewał bowiem w zdrowy rozsądek białowłosego. Wolał kilka razy mu o tym powiedzieć, ryzykując, że będzie brzmiał jak zdarta płyta albo typowy stary, który ciągle się powtarza, niż ryzykować prawdziwe niebezpieczeństwo, o którym właśnie mówił. Mimowolnie spojrzał w stronę komputera, ale zaraz wrócił spojrzeniem do Franklina. Miał zakłopotaną minę. Niedawno ktoś pytał go o coś podobnego. – Nie, raczej nie programuję. Po prostu lubię grać. To pozwala... eee... na zaspokojenie pewnych drapieżnych instynktów – wyjaśnił krótko, za nic nie chcąc się zagłębiać w temacie zabijania. – Poza tym wiesz co? Po sześciuset latach gównianego życia okazuje się, że granie w gry jest po prostu przyjemne – odważył się jeszcze odrobinę zażartować. Przynajmniej nie był to żart typowego starego, nawet jeśli wyjątkowo nieśmieszny. I nie do końca będący żartem. – Nie ośmieliłbyś się – odpowiedział za to całkiem poważnie na groźbę rzucania kotem. |
|
| Null.
| Temat: Re: Mieszkanie Dimy Pią Sty 12, 2024 12:32 am | |
| - Skala, wszystko zamyka się w niej. Im coś większe tym trudniej, żeby było opłacalne, nie? W sensie... musisz gdzieś ciąć koszty. Czasem na produkcji, czasem na składnikach, a czasem na wszystkim po drodze, bo i na ludziach - stwierdził, wzruszając lekko ramionami, słuchając raczej jednym uchem. W końcu jego celem było odwrócenie uwagi Dimitriego od tematu, który powodował u niego tak dziwne stany - trudno było określić go jako dobrego rozmówcę na tematy o roślinach, o ich zastosowaniach. W rzeczywistości, nie miał bladego pojęcia na tematy szczegółowe - ale wiedział, że w historii wielokrotnie odkrywano niesamowitą nową substancję czy do produkcji przedmiotów powszechnie używanych dodawano składnik, które po latach okazywały się być silnie trujące i toksyczne. - Mógłbyś wrzucać takie ciekawostki... o roślinach. Może bez twarzy, wiesz, trochę udać że to większa firma... ale dałoby radę coś wokół tego bardziej rozpromować - stwierdził, choć temat bardzo szybko przeszedł na to, co publikował sam. Zresztą, jego własne brwi również się zmarszczyły. - Hej, hej, hej... O niczym chyba nie wiedzą, tak? Zresztą, nawet jak słuchają... to to jest... słuchaj, to jest bardzo dobra opcja. Pamiętaj, że no... jak zniknę w niewyjaśnionych okolicznościach, będzie to bardziej podejrzane. W tamtym magazynie jeszcze? Zupełne dwieście procent potwierdzenia, że coś tam śmierdziało, było na rzeczy i byłem geniuszem - stwierdził, mając zamiar bronić swojego zajęcia, które dawało mu zarobek. A przynajmniej szansę na niego. - Po drugie... to jest potrzebne do siania dezinformacji, nie? Odwracania uwagi... Jedni powiedzą, że epidemia eee... no... - zaraz rozejrzał się po pomieszczeniu, jakby próbował złapać czyjeś spojrzenie. Nie był pewny czy cała paranoja z podsłuchującym Conventusem była rzeczywiście realna, czy tylko zbiorową halucynacją, ale... - Nawet nas! W sensie, jakby inny wampir atakował co noc kilkudziesięciu ludzi. Oni by stwierdzili, że to wampiry czy coś innego. Ale wtedy ja bym mógł wyjść i... eee... siać dezinformację, że to nie wampiry. I niektórzy uwierzą, a inni nie, ale ważne jest, żeby był natłok informacji, bo jak jest natłok informacji, to jest dużo ciężej znaleźć te potwierdzone. Nie mówiąc o tym, że całe to wszystko... to jest po prostu bajka w oczach innych - mówił dość szybko, jakby chciał w słowach zgubić zbliżający się do niego pościg. Oczywiście, że miał swoje przekonania w tym temacie, i oczywiste że miał bronić jedną z rzeczy, która przecież mogła zostać po staremu w jego życiu... Prędko jednak zdecydował się na atak, kiedy złapał rudego kota nieco wygodniej, wyciągając z nim ręce przed siebie i zaraz kierując w twarz Dimy. Może i nie był to dokładnie rzut kotem, ale była to sierść futrzaka w twarzy. - To... późne odkrycie trochę. Ale lepsze niż żadne. Przynajmniej rozumiesz koncept grania w online, że nie da się czasem czegoś zapauzować - stwierdził, a kiedy tylko jego mistrz próbowałby się odsunąć od kota, starał się mu to jak najbardziej utrudnić. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Mieszkanie Dimy Pią Sty 12, 2024 12:53 am | |
| Pokiwał tylko głową. Skala. Franklin bardzo dobrze to ujął, wszystko było zależne od skali. Jak często bywało przecież, że jakaś mała działalność, która wybijała się na dobrej jakości produktach całkiem schodziła na psy, kiedy firma zaczynała się rozrastać? Dimitri obiecał sobie, że nawet jeśli kiedykolwiek powiększy swoją małą firmę, to nigdy nie zmieni sposobu produkcji. Prawdziwe ziołowe kosmetyki. Oryginalne receptury prosto z syberyjskiej tajgi. Takie rzeczy. Nie, żeby w ogóle planował jakieś powiększanie swojej działalności. – Nie wiem, czy ktoś by to faktycznie czytał – odpowiedział z lekkim powątpiewaniem. Nie znał się kompletnie na promocji, ale też przecież nie było tak, ze stosował jakąś tajemną, niemożliwą do zdobycia wiedzę. Teraz wszystkie potrzebne informacje były w internecie. A ile wydawnictw wypuściło własne poradniki małych zielarzy to już w ogóle szkoda gadać. – Ale jasne, mogę spróbować. Mrugnął przeciągle w reakcji na tę akcję defensywną Franklina. Przez chwilę patrzył na niego absolutnie bez wyrazu, a potem zacisnął usta w wąską kreskę i jakby zakaszlał. Kiedy nic to jednak nie dało, w końcu nie wytrzymał i parsknął śmiechem. – Pewnie, siej dezinformację na zdrowie – wykrztusił, gdy już w końcu przestał się śmiać, ale nadal uśmiechał się bardzo szeroko. – Tylko pamiętaj, żeby nie wplatać w nią nawet krztyny prawdy. Zasadniczo, Dimitri nie miał nic przeciwko temu, żeby Franklin publikował teorie spiskowe czy artykuły o Wielkiej Stopie czy innym Yeti – problem zaczął by się dopiero wtedy, gdyby chłopak upierał się publikować prawdziwe informacje o nadprzyrodzonym świecie. Nazwanie takiego hobby groźnym byłoby co najmniej niedopowiedzeniem. Szeroki uśmiech znikł z twarzy Dimitriego dosłownie na moment, zastąpiony wyrazem bezbrzeżnego zdziwienia, ale zaraz wrócił i ponownie rozciągnął jego wargi. Wampir odchylił się nieco w bok i zasłonił twarz ramieniem. – Halo, policja, proszę przyjechać na kwadrat, gówniak mnie szczuje kotem – poskarżył się przesadzenie zrozpaczonym głosem i zaśmiał się. – No już, już, schowaj tę morderczą broń. I jak to pauzować grę online, Boga w sercu nie masz? – zapytał jeszcze z niesmakiem. Zaraz się przy tym ożywił, opuszczając ramię. – Właśnie, a ty w coś grasz? |
|
| Null.
| Temat: Re: Mieszkanie Dimy Pią Sty 12, 2024 1:18 am | |
| - Czytać może nie, ale nagrać i odpowiednio zmontować... - stwierdził, ze wzruszeniem ramion. W końcu produkcja podobnych treści mogła być z czasem opłacalna na różne sposoby. Promocja to jedno, ale i współprace - a może i dodatkowe zlecenia z różnych stron. Chociaż bardziej niż pomysłem na biznes plan, w tej chwili Franklin musiał się zająć śmiejącym z niego staruchem. - Sam mnie pierw straszysz! Zresztą, nie widziałeś co nagrywam i założyłeś, że mógłbym mieć z tego problemy... I nie zobaczysz, nawet na to nie licz - stwierdził, marszcząc brwi. W końcu... To się nazywała prywatność lub coś podobnego? Wyznaczanie własnych granic? Chociaż o tych też tutaj było trudno mówić, skoro wszystko mogłoby by zostać złamane natychmiastowo. Ale nie było. Nie na razie. Na razie te wszystkie rozkazy były stosowane tylko do uspokojenia go, kiedy tracił nad sobą kontrolę, co lekko go uspokajało. - Kot nie ma nic przeciwko. Musisz teraz żyć z konsekwencjami własnych słów - stwierdził pewny swego, bo w końcu to on został sprowokowany do podobnych zamiarów czyimś niedowiarstwem. Choć zlitował się nad biednym kotem, puszczając go wolno na łóżko. - Eee... Trochę, czasem się zdarza. Zdarzało bardziej, chociaż teraz chyba odpadają mi studia? - stwierdził z westchnieniem. Cóż, czasem również starał się zarządzać, a bycie na bieżąco w sieci na spółkę z próbą nadrobienia niekończącej się angielskiej literatury, było samo w sobie wymagające. - Raczej nie masz doświadczenia ze studiami? Ani studiami zdalnymi... Po prostu na innym kontynencie? - rzucił, bo w końcu już nawet to rozważał. Ale wątpił, żeby było to bardziej możliwe, albo przydatne w tym momencie. Może nawet cieszył się z wyboru tak bezsensownego kierunku? - Ile właściwie jest tutaj kotów? |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Mieszkanie Dimy Pią Sty 12, 2024 1:34 am | |
| Dimitri wyglądał na bardzo zaskoczonego. Nigdy by mu nawet przez myśl nie przyszło, żeby nagrywać coś takiego. Nawet nie wiedziałby, jak się za to zabrać. Już pomijając fakt, ze z tym swoim wybitnie rosyjskim akcentem wolał po prostu niczego nie nagrywać. Miejsce ruskich mówiących po angielsku ewidentnie było w CSie. – Ja i nagrywanie? Z takim akcentem? Nawet nie żartuj – odmruknął w końcu. Przekrzywił lekko głowę w bok, wpatrując się w swojego rozmówcę z zainteresowaniem. – No, założyłem, i co? To takie dziwne? – uśmiechał się nieznacznie. – W końcu czaiłeś się w magazynie na jakieś duchy. To chyba dość logiczne założenie. I jak to: nie zobaczysz? – zapytał na koniec z rozczarowaną miną. Rozczarowanie było absolutnie szczere – Dimitri naprawdę chciał wiedzieć, co Franklin produkował tak namiętnie do sieci. I tylko częściowo była to ciekawość spowodowana widmem Conventusu. Gdy Franklin w końcu wypuścił zakładnika i broń masowej zagłady w jednym, Dima od niechcenia przejechał dłonią po rudym futrze. – Nie muszą – odpowiedział ostrożnie. Też już się nad tym zastanawiał, choć raczej przelotnie i na pewno nie z taką motywacją, jak sam Franklin. – Od nowego semestru mógłbyś uczęszczać na wieczorowe. Albo już teraz przenieść się na eksternistyczne. Coś kojarzę, że są chyba jeszcze jakieś typowo online – wyliczał w lekkim zastanowieniu. To wszystko znał bardziej ze słyszenia, od innych graczy, z którymi miał lepszy kontakt. Choć oni często wspominali też o zaocznych, ale to akurat by Franklina nie bardzo urządzało. – Ale to by trzeba się było jakoś bardziej dowiedzieć, bo ja nigdy nic nie studiowałem. Nie mam żadnej oficjalnej szkoły skończonej, więc trochę byłoby z tym trudno. – Uroki wampiryzmu. Dimitri cyklicznie dokształcał się z różnych dziedzin, ot, dla zaspokojenia własnej ciekawości światem – a jednocześnie nijak nie byłby w stanie tego wszystkiego udokumentować.
Ostatnio zmieniony przez Dimitri dnia Pią Sty 12, 2024 9:27 pm, w całości zmieniany 1 raz |
|
| Null.
| Temat: Re: Mieszkanie Dimy Pią Sty 12, 2024 8:23 am | |
| Zmarszczył brwi, podnosząc na niego wzrok, wpatrując się intensywnie w jego twarz przez moment. - Nawet nie wiesz jak mógłbym cię zmonetyzować z takim lookiem - stwierdził z westchnieniem. - Zresztą, błagam cię, jak próbowałem coś naprawić w laptopie to trafiałem na akcent indyjski tak silny, że zastanawiasz się czy to jeszcze jest angielski, czy już nie. Czym przy tym jest ruski? To się nazywa w tych czasach charakter - stwierdził, chociaż przy tym wszystkim zauważył jedną dodatkową rzecz. A raczej jej brak. Nic dziwnego, że zaczął się rozglądać bardziej po pokoju. Trochę wyglądał jakby węszył, jakby coś odciągało jego uwagę i tracił koncentrację - choć bez całej otoczki węszenia. Zamiast tego przysłaniał sobie raz jedno, raz drugie oko. - Nie wiem czemu mówisz to w ten sposób... Może i się czaiłem na duchy, a złapałem wampira. Czyli miałem rację, że coś tam siedzi, to się nazywa... Ten eee... Szósty zmysł czy coś. Zresztą - dodał, znów wbijając wzrok w Dimę, tym razem zabierając dłoń ze swojej twarzy już. - Czym się różnić Conventus od jakiejkolwiek organizacji, która miałaby sprawować sekretnie władzę nad światem? To tylko nazwa, a brzmi praktycznie na to samo co iluminaci... Zresztą, jak wampiry istnieją to dlaczego nie inne istoty? - rzucił znów, uśmiechając się szerzej, a po tym odchrząknął, uświadamiając sobie, że wcale nie pomagał sobie w tej chwili swojej sprawie, kiedy ekscytował się podobnymi tematami. - Jedynym problemem będzie wyrobienie sobie takiego przychodu, żeby mama nie przyjeżdżała z pracy codziennie, podrzucić obiad, bo będzie się martwiła, że bez studiów sobie nie poradzę. Myślą trochę, że zostanę jakimś profesorem po tym wszystkim... - stwierdził z wzruszeniem ramionami. - Wiesz, studia to... Po prostu wymówka, żeby coś robić. No i można bezkarnie opijać egzaminy. A to nie ma sensu jak alkohol ma na mnie nie działać też... - dodał, zastanawiając się jeszcze moment. - Zresztą, bez sensu męczyć się tyle lat, żeby za kilkanaście czy kilkadziesiąt nie móc z tego korzystać? Jeszcze jakbym chciał być lekarzem czy coś to jasne, ale nie potrzebuję papierów na cytowanie Hamleta i innych - stwierdził, zaraz po tym zaraz sięgając po laptopa z powrotem, szybko coś na nim otwierając. Zwykły panel z literami jak u okulisty. Ale po szybkiej inspekcji, z zasłoniętym prawym okiem, znów podniósł wzrok na Dimę. - Powiedzmy, że... Miałem uraz. Em... Problem z okiem? To już nie będzie problemem, ta? - rzucił, nie wiedząc czy nie powinien zwrócić uwagi na podobną rzecz jeszcze wcześniej. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Mieszkanie Dimy Pią Sty 12, 2024 10:24 pm | |
| Natychmiast się roześmiał, ale bynajmniej nie był to wesoły śmiech. – Gdybym mógł się pokazywać, to z takim lookiem sam bym się zmonetyzował – odpowiedział trochę smutno, ale jakby pogodzony z takim, a nie innym stanem rzeczy. Sam przecież wielokrotnie o tym myślał. – Wybicie się jako streamer byłoby dość proste, ale niestety, odpada. – Dobrze wyglądał, jeszcze lepiej grał – prędzej czy później by się wybił albo na jednym, albo na drugim. Szkoda tylko, że taka opcja w ogóle nie wchodziła w grę. Conventus dojechałby go szybciej, niż zdążysz powiedzieć cyka blyat. Choć z tym utożsamianiem charakteru z zagranicznym akcentem nie do końca się zgadzał. Ale, z drugiej strony, miał bardzo przyjemny dla ucha głos, więc może faktycznie coś w tym było? Z lekkim niepokojem obserwował nowe zachowanie Franklina, choć nie powiązał go z urazem oka, jakiego się domyślał po widzianej podczas picia krwi wizji. Bardziej zmartwił się, że może chłopak wyczuł gdzieś zza ściany jakiś smakowity zapach i dlatego zaczął być taki niespokojny. Na razie jednak nic z tym nie robił, dając mu szansę na ewentualne wykazanie się. Wydać odpowiednie polecenie mógł przecież dosłownie w każdej chwili. – Uhm. Chyba to raczej wampir złapał ciebie – zauważył z powątpiewaniem, choć tak naprawdę to obaj złapali siebie nawzajem: Dima Franklina dosłownie za chabety, a Franklin Dimę na taśmie. Przekrzywił lekko głowę, kiedy jego potomkowi wymknął się ten cały entuzjazm. Lekko zmrużył oczy. – Oczywiście, że inne istoty też istnieją. Dlatego lepiej, żebyś najpierw się dokształcił w tym zakresie, zanim zaczniesz siać... eee... dezinformację. Bo jak niechcący wrzucisz jakieś prawdziwe info, to możesz ściągnąć na nas kłopoty – przestrzegł raz jeszcze. Typowy stary, który się martwił nadgorliwym entuzjazmem gówniaka. Pokiwał głową na następne słowa. – Z tego co mówiłeś, to nieźle sobie radzisz z tym przychodem. Ja zresztą też się teraz rozkręcam, więc spokojnie... Nie damy pani mamie powodu do zmartwień – uśmiechnął się pocieszająco. Pieniądze na ekstra drogie saszety dla kotów zawsze znajdował, nawet w najgorszych czasach, więc dlaczego teraz miałby nie dać rady? Po prostu do jego rodziny dołączył biały kitku. Trochę pyskaty i denerwujący, ale przecież nie różniło się to aż tak bardzo od zachowania Igracego. Na "saszety" dla tego nowego kota też się znajdzie. Może niekoniecznie na telefon, do którego Dima za żadne skarby się nie poczuwał, ale już na inne rzeczy jak najbardziej. Telefon miał być przecież nauczką. Wywód o studiach trochę Dimitriego zaskoczył, i to w tym pozytywnym sensie. Nie spodziewał się, że Franklin będzie do tego podchodził w tak praktyczny sposób. Ale, z drugiej strony, Rosjanin nigdy nawet nie planował pójść na studia, więc też nie do końca wiedział, jakie motywacje mogły siedzieć w głowie faktycznego studenta. Znów przekrzywił odrobinę głowę, gdy Franklin odpalił test wzroku – a w każdym razie arkusz, który wypisz-wymaluj przypominał te, które znał z filmów. Wyjaśnienie i pytania chłopaka sprawiły, że jego wcześniejsze niespokojne zachowanie nagle nabrało sensu. – Ach, oko – westchnął niejako z ulgą. Młode wampiry były nieustannie głodne, ale gdyby Franklin zaczął węszyć za krwią ledwie dwie godziny po posiłku, zdecydowanie martwiłoby to Dimę. W pewnym sensie teraz spadł mu kamień z nerki. Czy tam serca. – Tak, powiedzmy, że wampiryzm jest ostatecznym lekiem na wszystkie choroby i obrażenia. Do rana zostało im jeszcze trochę czasu. Spędzili go na wzajemnym wypytywaniu się o różne rzeczy, Franklin nawet jeszcze raz postraszył Dimę kotem. Dimitri w którymś momencie opowiedział chłopakowi więcej o innych rasach – głównie zmiennokształtnych i różnych rodzajach wróżek – o tak rzadkich, jak legendarne smoki ledwie wspominając. Przypomniało mu się też, by przestrzec chłopaka, że pizza z dowozem – a raczej jej dostarczyciele – to fakt, świetne jedzenie, ale raczej awaryjne – bo dostarczyciele, mimo hipnozy, mieli nieprzyjemny zwyczaj kojarzenia po którymś razie dziwnych ranek i ogólnego osłabienia z ostatnio odwiedzanymi okolicami. W zamian zdradził mu swój patent z Grindra i Tindera. I kiedy nad ranem Franklina wreszcie odcięło od zasilania, Dimitri w końcu miał chwilę na odpalenie Valoranta.
[z/t x2] |
|
| Null.
| Temat: Re: Mieszkanie Dimy Wto Sty 16, 2024 10:43 am | |
| Wpatrywał się w ekran telefonu, mając doskonałą odpowiedź przygotowaną. W końcu nie miał zamiaru mu mówić, że wyczuł wampira i specjalnie wpadał do old dreams, nawet nie raz a kilka razy, zanim jeszcze udało mu się wyniuchać i porozmawiać z Savą. Zachowywał ostrożność, jasne że starał się tam nie przebywać aż tak długo.... Wchodząc do mieszkania, schował już telefon do kieszeni, otwierając wolną ręką drzwi. W drugiej przez całą drogę miał transporter, i jeszcze siatkę z jakimiś lekami na odpchlenie, ale i szampon, mając zamiar podjąć się na wszelki wypadek wyszorowania z osobna każdego z trzech kotów. Nawet jeśli może wrócić z tej wojny z ranami, nie miał zamiaru odpuszczać. Zdjął buty i kurtkę, kierując się do dalszej części malutkiego mieszkania, po drodze jeszcze zaglądając do Igracego w łazience, który zdawał się nie mieć najmniejszych problemów z nową miejscówką. - Ej, Dima - zawołał, odkładając na moment transporter na ziemi. - To i tak większy score niż mogą dać ci twoje randki z grindera po tym jak się zastanawiają, dlaczego mają jakieś dwa nakłucia na ciele i co się działo właściwie w nocy - powiedział, szeroko się uśmiechając do niego, w uroczy sposób, jakby ani teraz, ani przez ostatnie kilka godzin, kiedy był u weterynarza, nie starał się po nim pocisnąć. Wyraźnie to był kolejny język miłości, jakim Franklin się posługiwał - wyzywaniem, zaczepianiem i drażnieniem się słownym. Po tym już kucnął przy transporterku, otwierając go, ale nie wyciągając kota na siłę. Właściwie to jedynie otworzył drzwiczki, zabierając po tym siatkę i wyciągając z niej jedne z kropli na odpchlenie, a po tym stanął na łóżku, wyciągając ręce do rozłożonego na hamaku Lorda, aby go zdjąć i rozpocząć akcje potencjalnego odpchlenie zwierzaków. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Mieszkanie Dimy Wto Sty 16, 2024 7:10 pm | |
| Konfrontacje były dla niego trudne. Nie te, kiedy problem dało się rozwiązać jedynie siłą, bo przetłumaczenie komuś czegoś pięściami było jedynym skutecznym rozwiązaniem – z tym akurat radził sobie całkiem nieźle. Raz, że urodził się półdemonem, więc niejako było to w jego genach. Dwa, że z takim wychowaniem, jakie otrzymał, mógł albo być wieczną ofiarą, albo właśnie radzić sobie z przemocą śpiewająco. I wreszcie trzy – po czterech stuleciach spędzonych w czułych objęciach Isobel ta metoda rozwiązywania konfliktów przychodziła mu całkiem naturalnie. Nie, to ze słowną konfrontacją miał problemy. Nieustannie kłębiła się w nim masa uczuć, często bardzo sprzecznych, a w wyrażaniu ich wcale nie pomagał fakt, że miał kłopoty z komunikacją werbalną. W rolę mentora mógł wchodzić bez problemu – tłumaczenie czegoś nie wymagało niczego innego poza zrozumieniem tematu i przekazaniem faktów. Uczucia natomiast... nie miały z tym nic wspólnego. Kiedy wrócili z tej nieudanej lekcji hipnozy, a Franklin był tak nieskończenie podekscytowany perspektywą rozmowy z Alice, Dimitri nie miał serca znowu dołować chłopaka tym wszystkim, co mu zaprzątało głowę. Ale to wszystko ciągle się nawarstwiało, gotowało się w kotle jego myśli na wolnym ogniu przez te wszystkie dni, aż w końcu zaczęło wrzeć i Dimitri nie mógł już udawać, że problem nie istnieje. Tym bardziej, że wzmianka o Old Dreams tylko dolała oliwy do ognia. Gdybyż tylko Dima potrafił sobie przypomnieć, skąd wiedział o tym, że ta knajpa to w zasadzie melina! Ktoś mu o tym powiedział, a on nie miał pojęcia kto, kiedy czy w jakich okolicznościach. Ludzie przewijali się w jego życiu nieustającą paradą, zwłaszcza przed zamieszkaniem z Franklinem. Wszystkie randki, które prowadziły tylko do jednego – i to wcale nie tego, co owe randki miały w planach – więc też nie do końca przykładał uwagę do tego, co się do niego mówiło podczas tych spotkań. Miał jednak nieprzyjemne wrażenie, że Old Dreams wiązało się z czymś ważniejszym niż tylko szybki posiłek i ta świadomość strasznie go uwierała. Zamrugał kilka razy i odwrócił się w fotelu. Właściwie nie robił przy komputerze nic specjalnego – ani nie grał, ani nie zajmował się pracą. Zawiesił się we własnych myślach, powoli dojrzewając do tego, by poruszyć temat tajemniczego wampira, który uczył Franklina hipnozy za jego plecami. I tego, że Franklin prawdopodobnie trenował na Neilu. Biorąc pod uwagę fakt, jak ochoczo koniołak szafował własną krwią, Dimitri nie był specjalnie zaskoczony, że zmiennokształtny zadaje się z wieloma wampirami. – Na Grindrze nie ma ocen – rzucił praktycznie z automatu. Puenta żartu kompletnie go ominęła, może nie byłoby tak, gdyby nie miał w tej chwili tyle na głowie. Zerknął z przelotnym zainteresowaniem na transporter, próbując wypatrzyć wypłosza ze zdjęcia, ale najwyraźniej Stefan nie zamierzał jeszcze wychodzić ze swojej małej, kociej twierdzy. No cóż, wyjdzie, kiedy będzie gotów i ani chwili wcześniej. Trzeba było to uszanować. – Siadaj, musimy pogadać. – Powiedział poważnie. Poważny Dima. To nigdy nie zwiastowało niczego dobrego. |
|
| Null.
| Temat: Re: Mieszkanie Dimy Wto Sty 16, 2024 7:26 pm | |
| - To nie... - westchnął, jednak rezygnując z tłumaczenia żartu. To w końcu nie miało najmniejszego celu. Zamiast tego złapał Lorda, ale słysząc słowa mistrza, zaraz zwrócił na niego uważne spojrzenie. Zmrużył oczy, zastanawiając się przez moment - jakby sprawdzając własne sumienie, na co musiałby się przygotować. O czym musieli porozmawiać? O szlabanie? O nazywaniu go starym? Zdenerwował się na wiadomości..? - Słuchaj, tylko żartowałem... U weta musiałem trochę czekać, więc skoro odpisywałeś to stwierdziłem, że czemu nie pomęczyć cię trochę, skoro wyraźnie ani nie grasz, ani nic... - powiedział, choć prędko usiadł - a raczej opadł - na łóżku z impetem, przysuwając do siebie kota i przytrzymując go, kiedy sięgał po krople. Podał je jednak Dimitriemu, jakby chcąc żeby mu je otworzył. W końcu mogli rozmawiać, zajmując się w tym samym czasie tym, aby koty dostały preparat na skórę. - Kupiłem im też obróżki na wszelki wypadek, ale nie wiem czy Igracy się nie udusi w niej. W sensie... nie, że jest spasiony, po prostu znając go, spróbuje zeskoczyć z czegoś, no i się zaczepi... - powiedział, wyjmując trzy kolejne opakowania z siatki. Zupełnie, jakby chciał też po części odwrócić uwagę starszego i zmienić temat. Nie miał pojęcia, że rozmowa miała tyczyć się pubu-meliny i jego wyjść, ani jego znajomych, którzy zdawali się dzielić wspólną wiedzę na jego temat o tym, że wolał panów. Cóż, nie spodziewał się po Dimie znajomych - a tym bardziej nie takich, którzy coś by o nim wiedzieli, albo takich których by przyprowadzał do siebie, co robił ze zmiennokształtnym. Może temat go samego trochę ciekawił, ale uznał, że nie będzie dopytywał - ani koniastego, ani wampira. Szczególnie nie było kiedy tego pierwszego, skoro zdawał się mieć depresję. Skoro coś wyraźnie nie poszło po jego myśli w przeszłości... - Słucham cię, tylko moment potrzebuję - powiedział, a kiedy skończył z Lordem, odłożył go na łóżko i wstał, prędko kierując się do łazienki. W kilka sekund wrócił na swoje miejsce, tym razem z Igracym na kolanach, również i jemu nakładając środek na skórę. Chociaż wcale go nie puszczał, widząc jak rudy wykazywał zainteresowanie transporterkiem. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Mieszkanie Dimy Wto Sty 16, 2024 7:46 pm | |
| Mrugnął przeciągle, wpatrując się we Franklina tak intensywnie, że gdyby spojrzenie mogło przewiercać na wylot, to białowłosy pewnie miałby już sporo dodatkowych dziur. Przez moment próbował połączyć kropki – co żartowanie u weta miało wspólnego z tym, o czym Dimitri chciał porozmawiać, aż w końcu zatrybiło, że przecież chłopak nie miał pojęcia, co się działo w jego głowie, więc nawet nie podejrzewał, czego miała dotyczyć rozmowa. Automatycznie wziął od niego buteleczkę i otworzył ją, a potem równie automatycznie podał ją chłopcu, chyba nawet nie zauważając, że coś takiego miało miejsce. – Co...? A, tak – ocknął się dopiero na wzmiankę o Igracym. Zagrożenie było realne. Jeśli istniał choćby cień szansy, że jakiś kot mógł się powiesić na obróżce, zaczepić o coś czy po prostu z czegoś spaść, to rudzielec skwapliwie z tego cienia korzystał do maksimum. – Nie zakładaj mu, na sto procent się tym zabije. Akcja dywersyjna Franklina wyrwała starszego wampira z jego własnych myśli zaledwie na moment. Kiedy kocioł z gotującymi się myślami zaczynał kipieć, było już za późno na odwracanie uwagi. Po prostu ulewało się. Zazwyczaj w sposób kontrolowany, ale jednak. Dimitri patrzył, jak białowłosy zakrapla szare futerko, później odprowadził go wzrokiem tam i z powrotem, ale zdawało się, jakby robił to na autopilocie, całkowicie pochłonięty tym, co się działo w jego własnej głowie. Odczekał cierpliwie, aż Franklin skończy z Igracym i dopiero wtedy wziął głębszy oddech. – Opowiedz mi o tych lekcjach, które bierzesz za moimi plecami. O prawdziwe powody chodzenia do barów czy parku narodowego nawet nie pytam, bo podejrzewam, że właśnie tam się te lekcje odbywają – powiedział tak spokojnie, jakby wcale potencjalnie nie zrzucał właśnie małej atomówki na ich relację.
|
|
| Sponsored content
| Temat: Re: Mieszkanie Dimy | |
| |
|
| |
Similar topics | |
|
| |
|