Mieszkanie Savy
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next
Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 2 EmptyPią Lis 17, 2023 12:02 pm

- Tak. Kilka dni. Dokładnie to pięć, łącznie z dzisiejszym. - Sprecyzował wyraźnie, widząc, jak Rose miała trudności z przyswajaniem informacji.
Sava już miał się podnosić, ale ciepły dotyk na nadgarstku go powstrzymał. Poczuł ścisk w żołądku. Zastygł w bezruchu i spojrzał na Różyczkę, która teraz pokazywała swoje najkruchsze dotychczas oblicze. Leżała bezbronna i przerażona. I tylko to, co zauważył w jej oczach powstrzymało go przed natychmiastowym wyswobodzeniem ręki.
Cudzy dotyk był zmorą. Wampir lubił mieć pod kontrolą prawie wszystko, każdy aspekt w swoim życiu. Dlatego jej utrata podczas głodu mocno godziła w jego dumę. I póki to on rozdawał karty, póki on pozwalał na dotyk fizyczny, było dobrze. Wszystko się waliło, kiedy ktoś obcy robił się wobec niego za bardzo śmiały. Ludzie mieli tendencje do kontaktu fizycznego. A ostatnio dość często osoby w jego otoczeniu mocno naginali zasady o nietykalności cielesnej.
- Nie... - Urwał, hamując ostatecznie odruchowe słowa, jakie zwykły wychodzić z jego ust, kiedy ktoś go dotykał. Zacisnął usta w wąską linię i przymknął na chwilę oczy. - Nigdzie nie idę. Zostanę. - Zreflektował się i odwrócił na chwilę wzrok od ciemnych oczu. Spojrzał za to na dłoń, która zaciskała się na jego nadgarstku. Znowu kontrast. Ciepło przyjemnie oddziaływało na jego zimną skórę. Jego twarz przez chwilę wyrażała sporo wątpliwości, którymi raczej nie zamierzał się dzielić.
- Co się stało? - Spytał nagle, wlepiając w końcu spojrzenie w Rose. Zabrał nadgarstek, który zaciskała, ale to dlatego, by zamknąć jej dłoń w chłodnym, subtelnym uścisku. Oczekiwał odpowiedzi. Chciał wiedzieć, co było przyczyną jej przedawkowania. - Musiałaś mieć powód, żeby tak ostro polecieć. - Zauważył nieco chłodnym tonem, przejeżdżając kciukiem po zewnętrznej stronie jej dłoni. Dlaczego robił? Nie miał pojęcia. Pewnie dlatego, że pokazała mu przed chwilą, że pragnęła kontaktu. Że chciała, żeby przy niej został. Chciała czuć się bezpiecznie. A Sava przyjmował tę rolę bez większego oporu. Czy jednak rzeczywiście był taki troskliwy?
- Sporo schudłaś. Przed tobą kolejne ciężkie zadanie. Trzeba będzie przyjąć przeszczep w postaci jedzenia. - Stwierdził z cichym westchnięciem. Całe szczęście, zdążył wcześniej zrobić jakieś małe zakupy.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 2 EmptySob Lis 18, 2023 1:09 am

Pięć dni. Pięć pieprzonych dni, których za nic w świecie nie mogła sobie przypomnieć. Miała potężną i potwornie irytującą lukę w pamięci obejmującą nie tylko powód upadku, ale i sam jego moment. W natłoku myśli czuła się tak, jakby szukała igły w stogu siana. Łatwizna. Igła przynajmniej się wyróżniała. Problem w tym, że akurat teraz szukała jednej konkretnej igły w pieprzonej fabryce igieł, a to było już nieco trudniejszym zadaniem. Westchnęła ciężko, świadoma, że, prędzej czy później, będzie musiała zmierzyć się z prawdą. Nie mogła przecież od niej uciec. Próbowała, jak wynikało ze słów Savy, ale skończyło się marnie. Więc jeśli tak miało być — trudno, niech będzie. I tak niewiele mogła z tym fantem zrobić poza przyśpieszeniem biegu wydarzeń pytaniami.
Nieustannie, od momentu poznania, przeciągali między sobą linę. Jedno chciało, a drugie nie. A kiedy drugie chciało, to pierwsze nie. Sęk w tym, że, w przeciwieństwie do nieczułej w tej materii kobiety, Odobescu potrafił się wycofać, gdy poczuł, że nie jest mile widziany. Gdyby głębiej się nad tym zastanowić, to Rose rzeczywiście traktowała go jak pluszową zabawkę, wyciąganą okazjonalnie ze starej skrzyni na strychu. Może i nie robiła tego celowo, ale fakt, że w pierwszym odruchu wykorzystywała pozostałości człowieczeństwa, jakie w nim drzemały, żeby zaspokoić tylko i wyłącznie własne potrzeby był niezaprzeczalny i zwyczajnie przykry. Nie różniła się pod tym kątem od ludzi, których najpewniej spotkał na swojej drodze setki razy. Tak samo, jak oni, nawet jeśli miała dobre serce, w gruncie rzeczy była zakładnikiem tego, w czym wzrastała.
I to właśnie była zaleta długowieczności: istoty takie jak on, miały sporo czasu, by naprawić błędy stworzyciela, złapać perspektywę, wyrwać się z kajdan i przestać deptać wszystkim po palcach stóp, jak niewprawione w tańcu młokosy, tłumaczące się brakiem doświadczenia. Ulżył jej swoją deklaracją, ale co z tego. Mimo iż powiedział jej jakiś czas temu, że „nie chciałby być kurwą”, to i tak został potraktowany, jak jedna z nich.
— Nie wiem — zaczęła obojętnie. Twarz pulsowała jej z bólu albo może było to serce; zmęczone i obolałe. Pragnęła zniknąć, zgasnąć, zamknąć oczy i nigdy już ich nie otwierać, a zamiast tego wodziła wzrokiem po sunącym na bliznach kciuku Savy. — Pewnie miałam. — Cień smutnego uśmiechu przewinął się przez wciąż sine usta Róży. Czuła, że zbliża się poważna rozmowa, ta, podczas której zwykle ustala się „co dalej”. Tylko że nie miała pojęcia co dalej i jeszcze nie była w stanie o tym myśleć. Wystarczyło, że wybiegła myślami naprzód zaledwie parę sekund i już skręcało ją w żołądku.
O wilku mowa.
— Nie chcę jeść — zaprotestowała jak niesforne dziecko i podniosła dotychczas zwisającą bezwładnie głowę. Skierowała ją w róg pokoju nie dlatego, że dostrzegła jakiś ciekawy element, który zagarnął jej uwagę, ale dlatego, że potrzebowała chwili, by wypchać z gardła stojące w nim słowa. — Czemu mi pomagasz? Zawsze. Nie tylko teraz. —Patrzyła na niego smutnym, ciężkim, ale zupełnie przytomnym wzrokiem. Ewidentnie chciała czegoś więcej, niż lakoniczna odpowiedź w stylu „bo tak”.

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 2 EmptySob Lis 18, 2023 2:20 am

Ile raz było tak, że w przeszłości Andrei chodził zaćpany po mieście i kończył gdzieś półprzytomny, pisząc SMS'a na jednym z pierwszych telefonów komórkowych. Na skraju utraty świadomości, zawsze zdążał napisać wiadomość do Savy z prośbą o pomoc. I potem go odcinało, a jednooki musiał po niego iść i go zwlekać do domu. Czasem wpadał do niego, już porobiony i też padał niedługo po wejściu. Sava też nie raz odwalił podobną akcje w odwecie. Miliony rozmów. Jeden drugiemu obiecywał zaprzestanie ćpania na wszystko najcenniejsze, co posiadali w życiu. Ale zawsze były to puste słowa. Każdy wracał do swoich nawyków. Rozmowy nigdy nie pomagały. Do niczego nie prowadziły. Prowadziły tylko do destrukcji.
Prędzej czy później któregoś dragi zabierały. Chociaż za tym stało coś więcej. Kumpel nie załatwił się złotym strzałem, tylko rzucił się na linę, nie mogąc unieść rzeczywistości na trzeźwo. Przeciążenie emocjonalne. Później przyszedł czas na Savę. Młody dorosły człowiek rzucił się na linę w starym, rozpadającym się pustostanie, przywiązując ją do rury na suficie.
Ale sufit zawalił się pod wpływem ciężaru.

Wiedział, czym mogła pachnieć znajomość z Rose, jeśli tylko wszedłby w nią głębiej. A może już w niej siedział za głęboko. Może sam fakt, że jej pomógł, był już skokiem w głębokie jezioro. Ale jakże znane mu było to jezioro...
A nadzieja była matką głupich. Czarnowłosa dawała Savie dziwny spokój. Nie pytała. Nie mówiła za dużo. Jej spojrzenie wyraźnie dawało mu do zrozumienia, że łączyło ich sporo. Nawet jeśli nie wiedzieli o sobie sporo, to i tak rozumieli się w pewnym sensie bez słów. Ich relacja jednak była obustronnie wykorzystująca. Przecież ćpali oboje, on chciał do ćpania towarzystwa, a ona mu je dawała. Kiedy pojawiał się towar, Sava się odzywał. Nigdy nie napisał do niej poza tym tematem. Nie zapytał, jak się czuła. Nie pytał, jakie miała zainteresowania. Gdyby wejść w historię ich rozmów, można łatwo było wywnioskować, czym była ta relacja. Po prostu dwóch nieznanych sobie ludzi.
- Nie chcesz mówić, czy nie pamiętasz? - Dopytywał. Nie miał tym razem litości. To też nie tak, że oczekiwał, że Rose będzie się motywować wdzięcznością za "uratowanie" jej. Dobrze wiedział, jak zareagowałaby, gdyby wykorzystał ten argument w próbie wyłudzenia odpowiedzi.
Westchnął ciężko na protest o jedzeniu.
- To, czy chcesz jeść, akurat mało mnie obchodzi. - Odpowiedział beznamiętnie. - Na ten moment tego potrzebujesz. Ale nie będę cię zmuszać. A bynajmniej nie będę cię zmuszać do zjadania dużych ilości. Zaczniesz od małych kroków, jak już będziesz się czuć na siłach. - Dodał, nie przestając sunąć kciukiem po jej dłoni. Nigdy nie pytał się o jej blizny i nie zamierzał, na razie. Na niektóre rzeczy trzeba było czasu.
Na pytanie czarnowłosej przechylił nieznacznie głowę. Nie tylko teraz? Sava zaczął się zastanawiać, czy poza obecną sytuacją i tą z zepsutym samochodem, było coś jeszcze. Przez chwilę wodził wzrokiem po pomieszczeniu, nie mogąc sobie nic konkretnego przypomnieć. Nie chciał jednak pytać, to nie był czas na to. Tak czy siak, rzeczywiście, nie miał raczej konkretnego motywu, by pomóc Rose. Albo miał ich bardzo wiele, ale ostatecznie wszystko można było podpiąć pod jedną odpowiedź - bo czuł, że trzeba pomóc.
- Bo po prostu cię lubię. - Powiedział całkiem szczerze. - I nie chciałem, żebyś skończyła jeszcze gorzej. Jakby cię zawinęli suką na dołek, nie byłoby za ciekawie, nie? Albo gdybyś się przekręciła na tamten świat. Co ja bym zrobił bez takiego doborowego towarzystwa do ćpania? - Rozwinął bardziej myśl, puszczając swój pato-język w ruch. Nawet nie dbał o to, żeby brzmieć jak rycerz na białym koniu. Rose, uratowałem cię, gdyż uwielbiam, kiedy oboje wciągamy biały proszek w swoje nosy i nie chciałem, żeby panowie w niebieskich mundurach zmusili cię do pójścia do policyjnego przybytku na tymczasowe zatrzymanie.
- Bałem się o ciebie. Też. - Dodał, kiedy się zreflektował, że jednak nie chodziło tutaj tylko o ćpanie.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 2 EmptySob Lis 18, 2023 4:39 am

Zamrugała nerwowo, napełniona jakimś dziwnym lękiem, kiedy Sava zaczął trącać podejrzliwością. Brak wiary w słowa, które opuszczały usta Rose, wynikał najpewniej z jej częstego mijania się z prawdą. O’Brien nie spostrzegła w porę sygnałów ostrzegawczych. Tak to już było: człowiek, który oszukiwał innych, zwykle oszukiwał również siebie. Jak każdy nałogowy kłamca była przekonana, że zdoła wykiwać cały świat, a tak naprawdę to ona sama częściej dawała się nabrać.
Nie ufał jej za cholerę. Słusznie zresztą. Nigdy jednak nie dał po sobie tego poznać, a przynajmniej do tego momentu. Zdolność kobiety do łączenia faktów była na niskim poziomie. To prawda. Ale ewidentnie zrobiła mały krok ku wyższemu. Wciąż jednak nie była pewna, w którym momencie złapał ją za rękę. Jeśli by wiedziała, mogłaby zawsze powiedzieć, że to cudza. Był sprytny. Trzeba mu to oddać.
— Od kiedy wątpisz w to, co mówię? — odbiła, chcąc wymusić na nim wyjście z ukrycia. Ludzie uciekali się do naprawdę głupich i nielogicznych rozwiązań ze strachu, by ich niesmaczne sekreciki nie wyszły na jaw. Teraz, jak na tacy, nieświadomie podała mu diagnozę brzmiącą: masz mnie, karmię cię fałszem częściej, niż prawdą i wiem, że i ty wiesz. W jednej chwili zrobiło jej się duszno. Duszno, ciemno, straszno i niepokojąco blisko obłędu. Dobrze, że chociaż tym razem nie musiała łatać historii na poczekaniu, bo i tak pierwotna odpowiedź była niczym innym niż prawdą. — …Nie pamiętam — sprecyzowała, cicho wydychając nadmiar powietrza.
— Najwidoczniej nie był wart zapamiętania — stwierdziła obojętnie po przerwie na przełknięcie lepkiej śliny, chcąc przekonać bardziej siebie, niż jego. Choć wciąż nie była w stanie odpowiedzieć na najważniejsze z pytań, to czuła, że rozmyślanie nad tym w najlepszym przypadku zaprowadzi ją do strasznej, lodowatej otchłani śmiertelnego zimna.
Dlatego przerzuciła się na słuchanie admonicji o słuszności wpychania w siebie posiłku. Wszystko, byle zagłuszyć wycie przerażonego serca. Sava wyglądał na zmęczonego i nieco poirytowanego, jak cierpliwy ojciec, gdy spotyka się z buntem pierworodnego. Zrozumiała, że ten ćpun, menel czy maruda, rozświetlony jest jakimś wewnętrznym, nęcącym światłem, którego wcześniej nie zauważała.
— Mało to degeneratów w Birmingham… — odezwała się tym samym, zobojętniałym tonem, co wcześniej i zabrała rękę, nim zdołał wysunąć ostatni powód, dla którego wciąż się nad nią litował. Cofnęła dłoń, bo mrowienie, które wywoływał swoim palcem, zaczęło odbijać się od opuszków z taką siłą, że trafiało przez rękę aż do karku, stawiając niewidoczne, maluczkie włoski na sztorc. Po prostu mieszanka powyższego z zaburzonym przez zrosty i jednostajnym błądzeniem po czymś tak osobistym, jak blizny, stała się zwyczajnie nieprzyjemna. Nie przez jego słowa. Chociaż też nie działały jak balsam.
Rose westchnęła przeciągle, jakby szykowała się co najmniej do wyprawy Mojżeszowej i sięgnęła koszulki, która leżała obok jej nóg. Ukrywanie nagiego ciała jedynie kołdrą robiło się kłopotliwe, bo przy każdym ruchu usuwała się nieznacznie, a to groziło widokiem, którym najpewniej nie chciała go w tym momencie uraczać. Chyba że też byłby w przebraniu Adama. Wtedy ich sytuacja przynajmniej byłaby wyrównana. A O’Brien jak nie lubiła być dłużna, tak i nie lubiła, jak ktoś miał dług wobec niej. Przynajmniej w tym wąskim zakresie; jeśli ktoś tu miał być wdzięczny, to nie kto inny jak ona.
— Ile doby hotelowej mi zostało, panie portierze? — rzuciła z typowym dla siebie żartem i zaczęła przeciskać zesztywniały tułów przez koszulkę. Pytała poważnie. Jeśli chciał ją wykopać, to wręcz się o to prosiła. Jeszcze nie wiedziała jak miałaby się stąd wydostać, ale potrzeba matką nauki. Wydawała się odzyskiwać swój naturalny, nieco wyostrzony, język. A to by znaczyło, że stan pacjenta się poprawia. Tego przynajmniej nie dobił. Nie było śmierci na miejscu.

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 2 EmptySob Lis 18, 2023 5:04 am

Dostrzegł te burzliwe emocje, jakie pojawiły się na twarzy kobiety. A pytanie było co najmniej zaskakujące.
- Skąd założenie, że kiedykolwiek wierzyłem? - Odpowiedział pytaniem na pytanie. Za maską tragicznego komika, który odwracał większość w żart, a na mniejszość milczał, kryło się stworzenie zdolnego czytania między wierszami. Sam był manipulantem. Sam stosował niektóre sztuczki. Problem w tym, że Rose nie zdawała sobie sprawy z tego, jak słabo udawała. Zresztą, cokolwiek nie mówiła, dopóki mówiła, że takie życie jej odpowiadało mając jednocześnie limo pod okiem - wniosek nasuwał się sam. Chyba tylko idiota z mniejszym IQ od buta by tego nie dostrzegł.
- Mhmmm. - Mruknął kompletnie nieprzekonany tą odpowiedzią. - Ale był wart przedawkowania i balansowania na krawędzi życia i śmierci. - Skomentował dalej tym samym tonem. Na język sunęło mu się więcej słów, ale ostatecznie się powstrzymał. Wiedział, że czarnowłosa była dalej na zjeździe. Słaba, rozdrażniona i obolała. Nie zwątpiłby w to, że Rose mogła mieć problemy z pamięcią, ale... Jeśli istniały problemy, które pchały do ćpania, ćpanie ich nie wymazywało. Żaden stan w trakcie, czy po. W trakcie jedynie stawały się do zniesienia, a po wracały ze zdwojoną siłą.
- Okej, milczenie oznacza zgodę. - Wzruszył ramionami na fakt, że czarnowłosa po prostu przemilczała tyradę o jedzeniu. - Nie, sporo. Ale ty to co innego. - Powiedział otwarcie i nie kłamał. Przecież nie chodził zawierać relacji z każdym napotkanym żulem na drodze. Rose zresztą nie porównałby do aż tak niskiego sortu.
Czarnowłosa zabrała dłoń. Tym razem Sava uznał, że ten gest był zmotywowany tym, że znowu najpierw zasygnalizowała mu, że potrzebowała bliskości, a teraz - kompletna zmiana taktyki. Jak po akcji w kościele. Kącik jego ust drgnął lekko, jakby jego mina chciała się ułożyć w skrzywiony grymas. Był to jednak tik, ledwo zauważalny. Wstał i odsunął się o krok od łóżka.
- Tyle, ile potrzebujesz. - Odpowiedział chłodno. - A raczej nie uwierzę w to, że jesteś gotowa do wyjścia tylko dlatego, że czujesz się na siłach na żarty. - Stwierdził.


Ostatnio zmieniony przez Sava dnia Sob Lis 18, 2023 12:31 pm, w całości zmieniany 1 raz

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 2 EmptySob Lis 18, 2023 7:11 am

— Racja — ucięła szybko, nie chcąc utknąć na prośbie o wskazanie, co spowodowało narodziny tak śmiałej teorii. Choć najpewniej był świadomy, że wcale nie chodziło o „nie chcesz mówić, czy nie pamiętasz”, a o „Ten facet ze wczoraj. Kto to był? Twój klient?”, to nie zamierzała sprzedawać skóry po aż tak zaniżonej cenie. Obdarowywanie Róży zaufaniem było równie mądre, co wsadzanie ręki do paszczy głodnego lwa albo głaskanie po ogonie skorpiona, licząc na zrozumienie. Nie ułatwił jej zadania. Znów, punkt za spryt. Przeciągali linę w dotyku, ale również intelektualnych potyczkach. W których, jak można się domyślić, O’Brien była widocznie słabsza niż Odobescu. Czas na ruch czarnych. Byle przemyślany. Szachownica nie lubiła taktyki pozbawionej konsekwencji.
— Balansowania… — powtórzyła po nim, wchodząc w tę teorię głębiej, niż pierwotnie zamierzała. Zamilkła na ułamek sekundy, rozważając nad tym, co powiedział. Rzeczywiście, tym, co zrobiła, mogła zapewnić sobie niekończącą się wycieczkę objazdową po czyśćcu, a następnie piekle. Szczerze wątpiła, by kiedykolwiek zainteresowała się wspomnianymi kierunkami. Zdecydowanie preferowała ciepłe, spokojne rzeki od płonących jezior diabelskich. Z drugiej jednak strony, choć „przesadzić” z używkami zdarzało jej się wyjątkowo często, to nigdy nie przestrzeliła dawki. Nie aż tak. Nie pozbawiłaby się możliwości samostanowienia bez wyraźnego, mocnego powodu. Na razie, musiała zostawić te rozważania na później. I tak nie była w stanie zmusić swojego mózgu do wydania zakładnika. Naciski Savy też nie pomagały, bo tylko odciągały ją w kierunku złości napędzanej bezradnością wobec całej tej dziwacznej sytuacji. Balansowania akurat nie — przyznała z ironią w głosie, zupełnie nie zdając sobie sprawy, że rzucona, jedynie z poirytowania, sugestia mogła zostać odebrana inaczej, niż próba powstrzymania go od dalszego dopytywania. Gdyby wiedziała, czego doświadczył w przeszłości, nigdy by się na to nie zdecydowała. Może nie była najbardziej taktowną osobą, ale j a k ą ś ogładę jednak miała. Kiedy syndrom oblężonej twierdzy zelżał, a stało się to relatywnie szybko, chciała wystosować bardziej oficjalną prośbę zamknięcia tego tematu. Niemniej, mężczyzna, jak zwykle, był o krok do przodu i sam urwał dyskusję, przechodząc na przyziemniejsze zagadnienia. A one, cóż, dobrze koiły nerwy. Znów zignorowała wspomnienie jedzenia. Najwidoczniej deser zostawiała na samiuśki koniec listy priorytetów.
— Inny rodzaj degenerata mówisz… A stoję w tej hierarchii wyżej czy niżej? — Tym razem to Rose ciągnęła rozmówcę za język. Bynajmniej z potrzeby głaskania własnego ego, bo zdawała się kompletnie odcinać od jakichkolwiek „pozytywów”, które wplatał w dialog, a raczej z chęci odpłacenia pięknym za nadobne. Bez kąśliwości, ot, chęci spojrzenia na świat jego oczyma. Czuła się zresztą niepewnie, kiedy równowaga sił została zachwiana. Chciała wiedzieć o nim więcej, znaczy się.
— Śmiała deklaracja — przyznała, bo tylko na tyle starczyło jej tchu po walce z koszulką. Złapała kilka krótkich oddechów i powiodła za nim analizującym wzrokiem, gdy odszedł. Przez chłodny ton, po nie zdradzający kompletnie niczego wyraz twarzy doszła do wniosku, że się waha. Nie była dobra w takie gierki. W wyłapywaniu negatywnych emocji – a i owszem, tego nauczyło ją mieszkanie z matką. Ale wątpliwości z natury nie były ani złe, ani dobre. Dlatego tak trudno było jej określić, co tak właściwie siedzi mu w głowie. — Poradzę sobie. Jakoś. Jeśli to cię martwi — oświadczyła krótko. Wciąż nakryta była dwoma kołdrami, a planowany posiłek wydawał się propozycją, na którą Sava nie przyjmował odmów. Wróciła więc wzrokiem na dolną część odzienia, które, tak jak wcześniej koszulka, wciąż leżało obok nóg. Próbowała obiektywnie ocenić możliwość powodzenia tej misji, niespecjalnie przekonana do tego, czy będzie w stanie choćby się unieść się, a co dopiero wsunąć w materiał. Potrzebowała większej zachęty niż stanowczość jego głosu.
— A co do zgody… Zjem — powiedziała spokojnie, by zaraz potem dodać: — Ale tylko wtedy, jeśli i ty zjesz. — Była gotowa w każdej chwili cofnąć swoje słowa, jeśli Odobescu będzie próbował się wykręcić. Normalnie nie bawiłaby się w negocjację, ale skoro tak zabiegał o to, by się posiliła, to najwidoczniej musiało mu na tym w jakiś sposób zależeć.

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 2 EmptySob Lis 18, 2023 1:02 pm

Znowu przechylił lekko głowę w bok. Nie wiedział, o co jej chodziło. Gdyby otwarcie się spytała o to pytanie, jakie jej wtedy zadał o gościa w czerwonej koszuli, być może bez oporów by się przyznał. Że udało mu się czegoś dowiedzieć. Ale na pewno nie zamierzał jej wyjawić, że nie poprzestał tylko na tym. I nie poprzestanie.
- Nie? - Mruknął dalej z tym samym powątpiewaniem. - Więc co to było? Ucieczka? Próba nieistnienia? - Kolejne pytanie. Sam przez chwilę się zaczął zastanawiać, dlaczego w sumie tak na to naciskał. Dlaczego się tak przejmował.
- Inny rodzaj degenerata. - Prychnął, powtarzając za nią. Jej obojętny ton zaczynał przyprawiać go o lekki dyskomfort. A mógł mieć po prostu wyjebane. Dawno nikt nie wzbudzał w nim takich emocji. - Jak dobrze, że wiesz, co o tobie myślę. Potrzebujesz mnie do tej konwersacji? Bo widzę, że lepiej znasz odpowiedzi na pytania. - Zauważył zgryźliwie z krzywym uśmiechem na twarzy. Dawno nie był taki zagotowany. Nie pierwszy raz kobieta robiła jeden krok do przodu, żeby zrobić dwa kroki w tył. Była trudna w obyciu. Sava, mogło się zdawać, łatwo nadziewał się na sztuczki polegające na chwilowym okazywaniu pozytywnych emocji, żeby potem zostać zdzielonym po łapie za chęć czerpania z nich.
Przemilczał jej komentarz o śmiałej deklaracji. Przez chwilę obserwował, jak męczyła się z ubraniem koszulki, ale szybko zrozumiał, żeby odwrócić głowę w bok. Ciało było tylko ciałem. Nie mógł jednak stwierdzić, czy czarnowłosej takie wpatrywanie się przeszkadzało, czy nie. Wnioskując po jej reakcji na ideę, że istniało ryzyko, iż mogli się ze sobą przespać, wolał po prostu nie patrzeć na nią.
- Jasne. - Mruknął z udawaną obojętnością w głosie. Już chciał jej oszczędzić dłuższego słuchania jego wywodów i zgryźliwych uwag. Rozmawianie z ćpunem i tak nie miało sensu.
Sava poderwał głowę do góry, kiedy usłyszał zgodę ze strony Rose. A potem odwrócił się w jej stronę, kiedy już miała na sobie koszulkę. Był zaskoczony, że się zgodziła. A jeszcze bardziej tym dziwnym żądaniem. Jego jedna brew drgnęła, zdradzając, że zastanawiał się nad jej intencjami, ale otrząsnął się.
- W porządku. Zjemy razem. - Powiedział w końcu po dość krótkiej chwili zastanowienia. Zjadanie ludzkiej żywności u wampira miało swoje konsekwencje, ale były i tak dość litościwe w przeciwieństwie do współcześnie panujących kanonów traktujące o wampirach. Był w stanie zjeść cokolwiek, jeśli robił to raz na bardzo długi czas. Po szybkim przekalkulowaniu sytuacji doszedł do wniosku, że była to mała cena do zapłaty. - Tylko dlaczego? - Spytał mimo wszystko, bo po prostu zastanawiał się, dlaczego kobieta chciała, by on też zjadł.
Wampir nie pomagał Rose w ubieraniu się. Na wszystko zresztą było czas i jeśli potrzebowała go trochę więcej, nic nie stało na przeszkodzie.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 2 EmptySob Lis 18, 2023 10:11 pm

Na niepewnym gruncie ciężko było jej zachować równowagę, a Sava, zdaje się, nie zamierzał zmieniać tego stanu rzeczy i ciągle wprawiał ją w drażniące zmysły drgania. Zupełnie tak, jakby w całym tym jego śledztwie nie chodziło o dotarcie do prawdy, a wyciągnięcie z Rose jakichkolwiek emocji poza obojętnością. Jakby karmił się bezradnym drganiem jej powiek, każdym, nawet najmniejszym dreszczem i dziwnymi, zagadkowymi gestami. Jak myśliwy, który nim dobije postrzelone zwierzę, patrzy triumfalnie jak wije się w niemożliwych do opanowania konwulsjach.
— Mówiłam już. Nie pamiętam — syknęła stanowczo. Była zmęczona, wkurzona i przestraszona. A to wybuchowa mieszanka. Miała dość osobliwego przesłuchania, które nie prowadziło ich w żadnym konkretnym kierunku. Ta rozrywka ma to do siebie, że szybko się nudzi. Chociaż domyślała się, że ilość złota, które wpompowała w swoje ciało tamtego dnia, nie była najpewniej wynikiem nierozwagi, a skrzętnie przemyślaną taktyką na uniknięcie jakiegoś trudnego tematu, to nie zamierzała się dzielić się tym spostrzeżeniem. To jak przyznanie się do porażki, a bardzo nie chciała, by widział w niej słabość. Głupotę mógł, ale nie słabość. — A nawet jeśli bym pamiętała, to co? Co byś zrobił z tą informacją? — wytknęła bez grama złośliwości, licząc, że Sava dostrzeże bezzasadność drążenia tematu, który zgodnie z tym, jak zachowywał się wobec niej na co dzień, powinien leżeć daleko od granic jego kręgu zainteresowania. Póki nie znalazła się przed jego oczami, zraniona i poturbowana, naćpana aż miło, nie wykazywał żadnych chęci podtrzymywania kontaktu. Dlatego zabiegała o przedstawienie powodu, dla którego zmienił front – od obojętności, po przesadne zainteresowanie. Owa zmiana była zbyt gwałtowna, by mogła znaleźć dla niej jakieś uzasadnienie.
Zastygła w milczeniu, bojąc się poruszyć, bo cisza, która nastała po słowach Savy, wydawała się cienka i krucha jak szkło. Niebezpiecznie krucha. Jakby miała pęknąć i poranić wszystkich dookoła. Wbić odłamek ostry jak kryształowy sztylet wprost w czyjeś serce. Spróbowała się uśmiechnąć, ale ten uśmiech wyglądał jak strup. Jej poza wydawała się swobodna, ale spojrzenie już nie. Cyniczność, której dał jej posmakować, ukuła ją boleśnie. Nie robiła przecież nic, czego i on by nie zrobił. Pytała, kiedy odpowiedź nie była wystarczająco satysfakcjonująca. On też pytał. Byli więc sobie równi. Co pozwoliło mu sądzić, że ma do tego większe prawo? Teraz naprawdę go nie rozumiała.
— Nie chciałam cię rozzłościć — westchnęła w końcu i spróbowała znaleźć właściwsze słowa, które, być może, pomogą im się lepiej zrozumieć. — Nie wiem, dlatego pytam. Bo męczy mnie brak konkretów. Znamy się ponad rok, od pięciu dni doprowadzasz mnie do porządku, a ja cały czas czuję, że jesteśmy sobie kompletnie obcy, że nic o tobie nie wiem — wyjaśniła, patrząc na niego pojednawczo. Z całej siły próbowała powściągnąć napływające emocje, ale były jak wstrząśnięta butelka szampana, a ona właśnie wystrzeliła korek. To był pierwszy raz, kiedy tak bardzo się otworzyła. I nie do końca wiedziała, co ma z tym zrobić. Płakać, śmiać się nerwowo, złościć? Miała ochotę uderzyć głową o coś twardego, najlepiej jakiś słup.
— Nikt nie lubi jeść w samotności — odparła gorzko, jakby właśnie przypomniała sobie o setkach przejedzonych w ciszy posiłków. Może dlatego była tak przeraźliwie chuda. Nie mogła jeść, i to nie z obawy przed utyciem, ale dlatego, że dusił ją widok pustego krzesła. Wypełniał i nie pozostawiał miejsca na jedzenie. —… Więc, co dziś mamy w menu? — Wciągnęła spodnie dresowe pod kołdrę i z grymasem bólu zaczęła naciągać je na siebie. Dobrze, że były o co najmniej kilka rozmiarów za duże, to ułatwiało zadanie. Wpierw próbowała znaleźć dogodną pozycję, która nie obciążałaby znikomych mięśni, potem, wygięła się z jękiem, a właściwie paroma jękami, sycząc raz po razie. Mocowała się z odzieżą i własnym ciałem dobre kilka minut. — Zaproponowałabym, że coś ci ugotuję. Wiesz, żeby wyrównać rachunki. Ale nie sądzę, żebym była teraz w stanie ustać przy kuchence. — Znów nadużywała gościnności. Tak czy tak, nie miała innego wyboru. Musiała schować dumę za ciężką firaną, która zdobiła okna.

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 2 EmptySob Lis 18, 2023 10:56 pm

W końcu pojawiła się pierwsza emocja ze strony Rose, która dotychczas brzmiała obojętnie i bezradnie. Dopiero teraz był w stanie uwierzyć w prawdziwość tych słów. Wypuścił powietrze nosem, jakby poirytowany, ale postanowił przemilczeć. Przynajmniej dopóki nie usłyszał jej pytania.
- Jeśli bym znał, to byłbym w stanie ci pomóc. - Odpowiedział otwarcie. - Lepiej niż samym zbieraniem cię naćpaną z monopolowego. Bo to tylko odwlekanie w czasie czegoś, co cię niszczy. - Dodał, przenosząc na nią z powrotem spojrzenie. Sam już nie wiedział, czy czarnowłosa była mu obojętna czy nie. Czy jeśli była wcześniej, to kiedy przestała być? Czy może nigdy nie była, ale próbował sobie tłumaczyć, że powinna być obojętna? Czy to, czym teraz się motywował była pomoc jej, czy próba odkupienia swoich dawnych błędów? Gdy teraz tak się zastanawiał, dochodził do wniosku, że wszystko zaczęło się wtedy, kiedy zobaczył ją z sińcem pod okiem. A później, gdy napisała do niego o pomoc z autem, a na nocnej wyprawie do kościoła kończąc. Tylko co się zaczęło? I czy jeśli coś się zaczęło, to czy coś się skończyło? W trakcie tych rozmyślań wzrok utkwił na zasłoniętą ciemną firanką oknie.
Szczerość. To kolejna rzecz, jaka teraz usłyszał. Znowu przeniósł na nią spojrzenie, nie potrafiąc ukryć zdziwienia. Zaraz poczuł się głupio, że może niepotrzebnie wystosował taką gorzką odpowiedź. Westchnął cicho.
- Nie obchodzi mnie to, kim jesteś. - Odpowiedział, z pozoru szorstko. Szybko się zreflektował, że słowa nie zostały dobrze dobrane. - W moich oczach nie jesteś degeneratką. Ani nie patrzę też na ciebie tak, jak na dziwkę. - Sprecyzował, podchodząc z powrotem do łóżka i przykucnął, spoglądając w jej ciemne oczy. - Ten brak konkretów nie byłby problemem, gdybyś nie znikała po naszych spotkaniach. - Zauważył, przewiercając ją wręcz swoim spojrzeniem. - Tak, jak chociażby ostatnio. A to nie był pierwszy raz. - Dodał, nawiązując do "randki" w kościele. Skoro już się otworzyła, jej otwartość zadziałała na niego w ten sam sposób. Bynajmniej nie robił tego, żeby świadomie się "odpłacić". Był to też pierwszy raz od bardzo dawna, kiedy był w stanie wypowiedzieć takie słowa do kogokolwiek.
Wstał, zastanawiając się nad kolejnym stwierdzeniem czarnowłosej. Jedzenie. Gdyby tylko wiedziała, że posiłki Savy zawsze odbywały się w towarzystwie przynajmniej jeszcze jednej osoby... Tylko, że nie mogła tego wiedzieć. Jednooki nie byłby w stanie towarzyszyć jej przy posiłkach na dłuższą metę. To go spłoszyło. Nagle poczuł się, jakby poleciał z tym wszystkim za daleko. Sam fakt, że ją tu przyprowadził i miał w domu. Jak ptak, który dotychczas żył w klatce, został wypuszczony i za bardzo zachłysnął się tą wolnością i musiał wrócić z powrotem do klatki. Sava nie mógł być dla Rose towarzyszem w typowych, ludzkich codziennościach.
- Rzeczywiście, nikt. - Przytaknął jej z ledwo wyczuwalnym wycofaniem w głosie. - Kupiłem, eee... - Zaciął się nagle, nie mogąc znieść natłoku pewnych myśli w głowie. - Myślałem, że nie będziesz chciała jeść za dużo, więc wziąłem kilka jogurtów. Ale jeśli chcesz, to ja mogę ci zrobić coś ciepłego. - Zaproponował. - To znaczy, nam. - Doprecyzował i podszedł jeszcze bliżej łóżka, wyciągając w jej stronę rękę, jak już się ubrała.
- Chodź. Pomogę ci wstać i pójdziemy do salonu. - Powiedział miękko, kiedy już zebrał myśli do kupy i pomógł kobiecie wstać. Zaprowadził ją do salonu, który był połączony z kuchnią i posadził ją na kanapie, na której kilka dni temu siedziała, kiedy pomagał jej ściągać buty. Sam podszedł do lodówki. - Jogurt, jajka, mleko, płatki, chleb. - Wymienił, zaglądając czasem do szafek obok. Potem przekierował wyczekujące spojrzenie na czarnowłosą. - Tylko, jak coś, to nie gotuję najlepiej, tak na wszelki wypadek, gdybyś chciała jajecznicę.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 2 EmptyNie Lis 19, 2023 2:01 am

Takim ludziom, jak Rose, nie dało się pomóc. Nieważne czy użyłoby się w tym celu magii, kwiecistych słów albo siły, po prostu: nie istniała taka możliwość. Tę pustkę, którą w sobie miała, można było co najwyżej zalepić. Naczytała się pewnie o sztuce Kintsugi, a jej zasady przeniosła odpowiednio do realiów. Dlatego łączyła potłuczone elementy sproszkowanym złotem. Rzecz tak typowa w uzależnieniu. Wszystko się wali przez narkotyki, więc sięgasz szprycy, żeby zagłuszyć myśli. Potem pojawiają się większe, bardziej nieznośne. Powtórka. Znów łapiesz za strzykawkę, zwiększasz dawkę i napotykasz kolejne, jeszcze większe i jeszcze bardziej nieznośne. Aż w końcu przedobrzysz. Celowo bądź nie. Zamknięty obieg wywołujący chorobę duszy. Nieuleczalną, w dodatku. Z tego powodu należało użyć słowa „zniszczyło”, w trybie dokonanym, bo los O’Brien był przesądzony. Tak, jakby jej historię napisano tylko po to, by narrator świata mógł się wyżyć. Co za przypadek.
— Więc jak to w końcu jest. Patrzysz na mnie jak na doborowe towarzystwo do ćpania, nie-degeneratkę, inną czy nie-dziwkę? — zapytała, a na czole pojawiły jej się dwie, poprzeczne zmarszczki. Potrzebowała punktu odniesienia, wtedy mogłaby wcielić się w odpowiednią rolę, a nie, prezentować marny skecz na ślepo. Scenariusz. Tak. Łatwiej było się poruszać w określonych ramach. Najpewniej ciągnęłaby dochodzenie dalej, aż do uzyskania jednolitej, łatwej w przełknięciu i zrozumieniu odpowiedzi, ale słowa utknęły jej w przełyku, gdy przeszył ją już nie tylko wzrokiem, ale również trafnym spostrzeżeniem.
— To prawda, nie był — przyznała, a plama wstydu spadła na jej czyste dotąd sumienie. Czyste, bo nieużywane. Zwykle nie zastanawiała się nad tym, co czują osoby, które „porzucała”. Nie była przecież, we własnym mniemaniu, osobą, której zniknięcia się odnotowuje. Nigdy zresztą nie utrzymywała zażyłych relacji, przy trybie życia, jakie prowadziła, ciężko było nawet o takie zabiegać. Przywykła do bycia traktowaną jako jedna z wielu opcji. Dlatego nie kuł ją brak SMSów od Savy. A tu proszę. Niespodzianka.
Teraz i Rose skierowała na niego uważne, acz pełne zdziwienia, spojrzenie. Powiedzieć, że się tego nie spodziewała, to tak, jakby nie powiedzieć nic. Zwątpienie w umiejętność do pojmowania cudzych słów wryło się w twarz kobiety. Wyglądała doprawdy komicznie – trzepotała rzęsami, wykrzywiała usta to w jedną, to w drugą stronę. Pełen przekrój mimiczny. Gdyby była bardziej przytomna, najpewniej naciągnęłaby skórę na nadgarstku. Może nadinterpretowała. Ale nie. Przeanalizowała wypowiedź Savy jeszcze raz i doszła do tego samego wniosku. Kompletnie nie wiedziała, co ma zrobić z tą wiedzą. Zrodziła się w niej nowa porcja pytań, których nie zadała tylko dlatego, że nie chciała go spłoszyć. Mieli jeszcze trochę czasu, żeby wzajemnie „poznać”. Chyba że Polly właśnie stała za drzwiami i zamierzała wyciągnąć ją za włosy. Na szczęście nic na to nie wskazywało. Jeszcze.
— Mhm, brzmi dobrze — podsumowała, z trudem wyczołgując się spod sterty kołder. Była zadowolona. Bynajmniej z propozycji, jakimi ją raczył, bo starała się unikać nabiału, a tym bardziej jogurtów, które przez samą swoją formę były trudne w przełknięciu. Ot, wizja wspólnego posiłku, pierwszego od tak długiego czasu, sama pchała jej na usta uśmiech. Nieco wyciszany przez tę gorszą część projekcji – mianowicie, ruch.
— Ciekawe czy tak wygląda starość… — rzuciła obojętnie i uciekła wzrokiem gdzieś daleko, hen, w odległy, zamglony horyzont przyszłości. Mogła ją sobie tylko wyobrazić, a i tak napawała ją lękiem. Już teraz ciężko było jej się pogodzić z brakiem samodzielności, co dopiero, jak przyjdzie jej przekroczyć sześćdziesiątkę i nawet nie będzie w stanie pocieszyć się myślą, że to tylko chwilowy stan.
Rozejrzała się trzeźwo po pomieszczeniu. Było puste, a mimo to nieuporządkowane. Jak u rozwodnika.
— Byłeś kiedyś żonaty? — Głupawe pytanie wydawało się uciec niepostrzeżenie, niewidoczne dla półprzytomnego umysłu Rose, gdy mężczyzna nurkował w półkach lodówki. Był w kwiecie wieku, niebrzydki, niegłupi. Najpewniej lata temu pozbył się statusu kawalera. Dopiero po sekundzie, gdy zaczął wyliczać posiadane produkty, zdała sobie sprawę, o co tak właściwie go pytała. I jak mogło to zabrzmieć. — Nie musisz odpowiadać, jeśli nie chcesz. A… A Chleb będzie w porządku. Nigdy nie byłam wymagającym klientem — stwierdziła, zarzucając ramionami nie tyle w obojętności, ile chęci zrzucenia z siebie niewygodnej etykiety wścibskości. Wciąż nie była głodna, a pieczywo wydawało się najlepszym wyborem: łatwo je dozować i mielić w palcach celem przedłużenia „rezerwacji” stolika.

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 2 EmptyNie Lis 19, 2023 3:07 am

Wampir zmarszczył brwi. Nie dlatego, że był zły z powodu tego pytania, tylko dlatego, że po prostu musiał się nad tym zastanowić. Nad tym, jak to w końcu jest. Nie wierzył, że aż tak musiał się wysilić, pozbyć się swojej własnej maski powierzchownego chama. Robił to z trudem, ale jednak jakoś.
- Ćpasz, ale nie musisz być degeneratką. Jesteś dziwką, ale to nie znaczy, że nie masz do zaoferowania czegoś innego niż ciało. I, tym samym, nie jesteś randomową menelicą z przystanku. Nie pomógłbym ci wtedy. - Wytłumaczył i skrzywił się odruchowo na swoją szczerość. - Po prostu, każda z tych odpowiedzi jest prawidłowa. - Sprecyzował ponownie, kiedy kucał przy łóżku i uważnie przyglądał się, jak na jej zmęczoną twarz wpływały emocje. Zdawkowa odpowiedź z jej strony nie była satysfakcjonująca. Bynajmniej nie wskazywała na jakąkolwiek autorefleksje. Jednakże nie powinien był tego od niej oczekiwać.
- Hm? - Mruknął, zerkając na nią ukradkiem. - Co to za przemyślenia? - Spytał, uśmiechając się kącikiem ust, odpychając niesmak z poprzedniej rozmowy w niepamięć. Albo chociaż na później. Na szczęście lub nie, jemu nie groziła starość.
Kiedy przegrzebywał szafki, doszło do niego śmiałe pytanie Rose. Od razu parsknął szczerym, długim śmiechem, rzucając kobiecie zerknięcie znad ramienia.
- Nieee, w porządku. - Machnął ręką w reakcji na jej zmieszanie. - Nie byłem, skoro już o to pytasz. Po czym w ogóle wywnioskowałaś, że mógłbym być kiedykolwiek żonaty? - Spytał z czystej ciekawości, kiedy smarował kanapki masłem. Zastanawiał się nad tym pytaniem. Coś musiało sprawić, że kobieta takie zadała. Tylko, że jak miał niby kiedykolwiek się ożenić? To nie tak, że dosłownie nigdy nie marzył o pięknej miłości i stabilnym życiu, ale... Wydawało się być to abstrakcją w jego przypadku. Zamieszkanie z Savą pod jednym dachem byłoby za bardzo wyzywające. Dochodził jeszcze fakt, że był wampirem i dochodziły dodatkowe komplikacje.
Rozmyślał i przygotowywał kanapki, jak... Jak totalne beztalencie i miał nadzieję, że czarnowłosa tego nie widziała. Całe szczęście, że stał do niej tyłem, kiedy ona siedziała na kanapie. Robienie kromek chleba było wymagające dla kogoś, kto zapominał o podstawach typu; kanapka potrzebuje masła inaczej będzie sucha. Tyle lat nie robienia jedzenia... A jeszcze najgorsze przed nim. Już sobie wyobrażał trudność w mieleniu jedzenia, posiadając takie długie kły. Przerabiał to raz. Okropnie męczące, jedzenie nie przemieszczało się w paszczy tak swobodnie, jak się było człowiekiem.
Kanapki z masłem, szynką i serem przyniósł na talerzu i wyłożył na stół.
- Smacznego, czy coś. - Mruknął i załapał jedną kanapkę. Zastanawiał się, czy jak nie otworzy ust za szeroko, to czy nie pochwali się kłami. Przez chwilę patrzył na kromkę chleba w zamyśleniu i z pewną niechęcią. Ale w końcu skusił się na pierwszy kęs. I już za chwilę okazało się, że miał słuszne obawy. Mielenie ludzkiego jedzenia było po prostu uciążliwe. Plus, dawno nie musiał aż tak bardzo udawać człowieka, jak teraz.
Zerknął na czarnowłosą. Zastanawiał się... Nad wieloma rzeczami. Chciałby spytać ją o kilka rzeczy, ale wszystkie tyczyły się niewygodnych tematów. Nie wiedział, czy było w ogóle rozsądne wyciągać którekolwiek z pytań na wierzch.
- Zrobiłem coś wtedy nie tak? - Spytał nagle. Wciąż nawiązywał do sytuacji z kościołem. Może pytanie było samo w sobie trochę absurdalne, w końcu namówił kobietę do złamania prawa, ale - nie wyraziła niechęci ani nie zaprotestowała. Zdawało się na początku, że pomysł, mimo że głupi, to jej się spodobał.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 2 EmptyNie Lis 19, 2023 4:49 am

Przemyślenia, naturalne dla kogoś, kto był śmiertelny. Z młodością było jak z wódką. Niby każdy wiedział, że kiedyś się skończy, a i tak zawsze było to jakieś zaskoczenie. Rose wyjątkowo nie lubiła być zmian. Dlatego reagowała na nie w nie do końca zrozumiały sposób, którego – jeśli mogła – wolała unikać.
— Nie jestem pierwszej młodości. Może powinnam zacząć się nad tym zastanawiać. Sam mówiłeś, że nie chciałbyś, żebym podzieliła los Crystal — uśmiechnęła się filuternie. Nie fałszywie, nie krzywo, nie z grymasem. Tylko szczerze i radośnie, wspominając rozmowę o dziwce z wąsem. Wyglądało na to, że do pamięci Rose wracało coraz więcej szczegółów. Najwidoczniej była tego świadoma i, w obawie przed rychłym powrotem „powodu”, postanowiła skorzystać z okazji i być nieco rozwiązła. W mowie przynajmniej; tak, jakby jutra miało nie być. Czego zresztą nie wykluczała.
Odetchnęła z ulgą, gdy nieopatrzne pytanie spotkało się z niczym więcej, niż zrozumieniem. A następnie oparła podbródek o wygiętą nienaturalnie dłoń. Miała nieco obycia z mężczyznami w jego wieku. Zwykle albo byli po rozwodzie, albo o krok od niego. Małżeństwo na papierze, lubili powtarzać, jakby zaraz mieli złożyć jej propozycję romansu. O ile, rzecz oczywista, poczuli przedtem ból w kręgosłupie, tym moralnym. Pytanie, które zadała, wynikało zatem z – co by nie mówić – całkiem logicznego związku przyczynowo skutkowego.
— A jak myślisz? — posłała w jego kierunku sugestywnie spojrzenie. I nagle wniosek przestał być tak zagadkowy. Może Sava spodziewał się czegoś ambitniejszego, niż odwołanie do profesji, jaką pełniła. Trudno. Musiał się obejść smakiem. Jak przystało na wampira z nie-wampirzym kompasem.
Czekała cierpliwie aż Sava poda jej talerz. Przez cały ten czas w głowie miała tylko proste, sielankowe myśli. Powinna zwrócić się do niego per kucharzu, choć jak sam deklarował, nie miał żadnych umiejętności kulinarnych, czy jednak kelnerze? Rozmyślała nad tym rzewnie. Tak, jakby dopisywanie mu zawodu, przy każdej możliwej okazji, było niezwykle ważną sprawą. Przez tę całą enigmę na jej twarzy zagościł nielotny wyraz.
— Dziękuję — Najwidoczniej, mimo długiej debaty z samą sobą, nie potrafiła się zdecydować na żadną z łatek. Prychnęła jedynie, ni cicho, ni głośno, orientując się jak irracjonalny był ten wewnętrzny monolog. — Nawzajem — dodała żywo, czerpiąc z tej podręcznikowej wymiany grzeczności niezrozumiałą przyjemność. Od razu rozłożyła kanapkę na części pierwsze, zamieniając „danie” w abominację. Dobrze, że jednak nie był „kucharzem”, bo jeszcze by się obraził, że deptała jego dziedzictwo.
Chleb i masło. Tyle potrzebowała. Od nabiału spadała odporność, a szynka, cóż, od niej świeci się w nocy. Masło natomiast dostarczało zdrowych tłuszczów. W pewnym wieku człowiek zaczynał pochylać się nad tak drobniutkimi sprawami. Oczywiście, o ile miał czas, a głowę wolną i pustą jak bęben pralki. Teraz myśli rozbijały się po głowie Rose podobne wolnym elektronom. Mogła pozwolić sobie na odrobinę luksusu i pomyśleć o głupotach, nim nadejdzie dzień sądu.
— Kiedy? — Spojrzała na niego nieobecnym, mętnym wzrokiem, nie przerywając rwania kromki na czterocentymetrowe kawałki. — Ah… Nie. Wręcz przeciwnie i w tym problem — odpowiedziała lekko, bez uprzedniego namysłu. Niemal natychmiast, gdy tylko zdała sobie sprawę z tego, co właśnie powiedziała, zacisnęła ciasno usta. Nie do końca o tak dramatyczną rozwiązłość jej chodziło. Ale trudno, stało się. Gdyby mogła, zakleiłaby wysuszone wargi taśmą. Tyle że akurat jej przy sobie nie miała. Spojrzała na nietkniętą połowę skiby i, niewiele myśląc, wpakowała ją do buzi, chcąc zablokować drogę dla nieproszonych słów.

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 2 EmptyNie Lis 19, 2023 5:42 am

- A, no. Powinnaś. - Przytaknął jej zupełnie szczerze. - Poza tym, powinnaś zastanowić się nad OnlyFansem. Dużo lepsza kasa i to jeszcze za same fotki. Dzisiaj faceci są w stanie płacić duże pieniądze za kawałek cycka w digitalu, pomimo darmowego dostępu do porno. - Stwierdził. A właściwie to wyprawił jej morały. W swoim stylu. To był jeden z tych wielu momentów, kiedy znowu powiedział to, co naniosło mu na język i nie uważał w tym nic dziwnego, czy nie na miejscu. Kiedyś to samo zaproponował Cece, tylko że Cece jednak była tylko barmanką w Old Dreams. Rose, mając obecną profesję, mogłaby poważniej zastanowić się nad takim przebranżowieniem.
- Co? - Spytał w reakcji na to jej "sugestywne" spojrzenie. Wiedział, że musiała nawiązywać do swojej profesji, ale po czym miałaby stwierdzać, że Sava był rozwodnikiem. - Serio, nie rozumiem. Wyglądam jak rozwodnik? - Dodał, żeby rozwiać jej wszelkie nadzieje, że może jednak kropki w głowie się połączyły, ale nie. Przecież jednooki nie był kurwą i nie miał takich doświadczeń z klientami.
Wampir teraz siedział i spoglądał, co Rose wyczyniała z kanapką. A konkretniej, obdzierała ją z szynki i sera, w które w położenie na chleb włożył tyle starań i serca. Wzrok przeskakiwał z kromki na twarz kobiety i na odwrót. Otworzył nawet usta, ale zatrzymał się. Potem podniósł rękę i wskazał palcem na nią, jakby w jego głowie dalej wisiała niewycofana komenda "powiedz zdanie" i znowu otworzył usta.
- Rose, ale wystarczyło powiedzieć, że chcesz kanapkę tylko z masłem. - Zauważył z niezwykłą cierpliwością w głosie, bo wkrótce zaakceptował ten objaw dziwoty u czarnowłosej. Tak, jakby to powiedział wyjątkowo troskliwy i cierpliwy ojciec do córeczki, która właśnie robiła coś nielogicznego.
- ...Nie rozumiem. Rozwiń to. - Powiedział stanowczo na jej omyłkowe podzielenie się szczerością, co oczywiście doceniał, ale nie zamierzał nie wykorzystać tej chwilowej słabości. Dojadł ostatni kęs kanapki i przetarł odruchowo dłonie, pozbywając się paru drobnych okruchów chleba. I tak mu poszło całkiem sprawnie z jedzeniem. Tylko teraz nie czuł się za dobrze. Ludzkie jedzenie mu po prostu nie smakowało.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 2 EmptyNie Lis 19, 2023 9:39 pm

Rose nie była biegła w nowych mediach. Miała starą duszę, stary samochód i słuchała starej muzyki. Wciąż jeszcze nie przestała tęsknić za telefonami na korbkę, a już musiała uczyć się jakiejś nowo-mowy, którą Sava raz na jakiś czas wplatał w swoje wypowiedzi. O ile po samym copy i writing mogła się, chociaż częściowo, domyślić znaczenia, tak po only i fans – tym bardziej w zestawieniu „powinnaś się zastanowić nad…” – już nie. Przecież nie miała fanów. Chyba.
— Co to? …Ten onlyfans — wtrąciła niecierpliwie, kompletnie nieświadoma tego, czym był ów serwis. A przynajmniej do momentu, w którym zaczął go wyróżniać na tle porno stronek i zdradzać więcej szczegółów. W głowie rozrysował jej się portal aukcyjny z możliwymi do zakupu zdjęciami erotycznymi. Tyle że w pierwszym odruchu pomyślała o czymś na kształt pocztówki z odręcznym podpisem dla „onlyfansów”. Potem jednak przeanalizowała słowa Savy nieco wnikliwiej, zwłaszcza „digital”, i jej teoria straciła jakikolwiek sens. Po co ktokolwiek miałby za to płacić? Jeszcze zrozumiałaby, jakby ci faceci rzeczywiście dostawali coś materialnego, coś, co można kolekcjonować z uwagi na personalizację prezentu. Ale nie. Zwykłe zdjęcie, które mogli zapisać i posłać w świat, robiąc z „autorki” fotografii zlepek pikseli. Dobra mi rada. Gdyby chciała, by jej ciało straciło – i tak już wątpliwą – „wyjątkowość”, zaczęłaby grać w porno. Ale nie grała, więc wciąż miała jakąś decyzyjność w tym, kto widział ją nago. Bardzo nie chciała stracić tej pozornej i złudnej władzy.
— Wolę by moje, jak to ująłeś, cycki można było co najwyżej odtworzyć w pamięci, a nie na dysku. Nie jestem rzeczą, z którą można robić, co się chce… — powiedziała gniewnie i skrzywiła się paskudnie, bo dostrzegła w jego słowach hipokryzję. Nie widział w niej dziwki. No na pewno. — …Bez mojego pozwolenia — sprecyzowała sekundę później, już spokojniej, by i sama nie wpadła w podobną pułapkę. Zgoda, której udzielała klientom była… Negocjowalna. Wciąż jednak mogła odmówić, a to, że zwykle godziła się na niemalże każdą dewiację, to już inna sprawa, niewarta poruszania.
Zdusiła w sobie niesmak, który spowodowała sugestia mężczyzny. Widział czy nie. Nie miało to większego znaczenia. Była nią, dziwką, nie mogła się o to złościć. Grymas na twarzy Rose ustąpił miejsca błogiemu wyrazowi lekceważeniu własnych emocji. Spokój, który trwał, mógł skruszyć się w każdym momencie. Chciała z niego korzystać najdłużej jak to tylko możliwe.
— Nie widziałam obrączki, a w naszym wieku ludzie je noszą, o ile nie mają paskudnej mordy i dodatkowych kończyn. Więc tak, wyglądasz — stwierdziła prostolinijnie, by zaraz potem uśmiechnąć się, gdy wypełniła ją pokusa wytknięcia Savie niechlujstwa. Nie w złośliwości, ale wyraźnym przejęciu tym, co powodowało wszechobecny nieład. — Poza tym, całe twoje mieszkanie wygląda jak jakiś nieuporządkowany bagaż. — Może taki po prostu był. Albo właśnie stał na rozdrożu i przepuszczał czas, który mógłby poświęcić na ogarnięcie pokojów, na batalię sądową. Nie była w stanie określić.
— Nie pytałeś — wytknęła i wzruszyła ramionami w przerwie między jednym a drugim kawałkiem chleba. W jego ustach „Rose” nie brzmiało aż tak drażliwie. Nigdy nie mogła dojść, czy imię kształtowane jest przez człowieka, czy też człowiek przeobraża się tak, żeby pasować do imienia. Ale jednego można było być pewnym: gdyby miała wybór, nazwałaby się inaczej. Róża za bardzo kojarzyła jej się z ulubionymi perfumami matki. Goutal Rose Absolute. Na samą myśl robiło jej się mdło, jakby najadła się mydlin.
— Co konkretnie? — zapytała z lekkością. Udawaną i wymuszoną. I jakoś tak… Zaczęła namiętnie mielić miąższ pieczywa w ustach, ospale i przeciągle. Musiała wygospodarować odpowiednią ilość czasu na obmyślenie następnych, kluczowych ruchów. Przełknęła coś, co kiedyś było chlebem, dopiero wtedy, gdy papka zaczęła przelewać się przez zęby. Zastygła w bezruchu, gdy wbiła w niego lodowate, puste źrenice. — Jesteś pewien, że chcesz znać odpowiedź? Zastanów się dobrze— powiedziała, kładąc nacisk na każde, pojedyncze słowo. Jakby to, co miał usłyszeć, mogło spowodować wybuch wszechświata, jakby ważył się los i ich, i ludzkości. Napięcie sięgnęło zenitu.

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 2 EmptyNie Lis 19, 2023 10:32 pm

Sava obdarzył ją krótkim spojrzeniem, w którym czaił się błysk zdziwienia. Nie chciał jej jednak oceniać.
- No, OnlyFans. Początkowo to miała być strona chyba dla youtuberów. Mieli zakładać tam konta, które mogłyby być wspierane przez swoich fanów. Z jakiegoś powodu zrobiła się z tego strona dobra dla szczucia mężczyzn cycem. Nie wiem, jak to się stało, mnie nie pytaj. W każdym razie, kobiety zakładają tam konta i wrzucają swoje nagie zdjęcia za pieniądze. - Wyjaśnił jej pokrótce, bo nawet on wiedział o tym dziwnym fenomenie tego serwisu. Nie, żeby korzystał... Nie był aktywny seksualnie jakoś bardzo, w dodatku nie miał tak nasrane we łbie, żeby desperacko szukać nagich fotek i jeszcze za nie płacić, kiedy mógł je znaleźć za darmo. Albo po prostu, mógłby kogoś zbajerować i dać upust swoim wzrastającym potrzebom... Choć ta druga opcja wydawała się być bardziej skomplikowana.
- Słyszysz, jak bardzo absurdalnie to brzmi? - Spytał zdziwiony na jej rozgniewany ton. Nie mógł wyjść z podziwu, jak bardzo jej logika była pokrętna. - Zresztą, to nie jest tak, że ktoś coś robi bez twojego pozwolenia. Tam, to ty zakładasz konto. Nie masz żadnego alfonsa, cały zysk idzie dla ciebie. Ty dostajesz kasę za to, że ktoś chce twoje fotki. Nie zgadzasz się, to ich nie wysyłasz, proste. Wydaje mi się, że to jest lepsza opcja niż użeranie się ze śmierdzielami albo starymi dziadami. Na OnlyFans robisz zdjęcie, wysyłasz jakiemuś napalonemu spermiarzowi, a ty dostajesz kasę. A na koniec masz dniówkę w wysokości przeciętnej, miesięcznej wypłaty. - Wyjaśnił beznamiętnie. Nie miał bynajmniej złych intencji z tą radą. Naprawdę uważał, że jeśli Rose chciała już zarabiać ciałem, mogła robić to na totalnie swoich warunkach. Czystych warunkach. Bez potrzeby znoszenia seksu z oblechami i ciągłych prób zaćpania się.
- Wiesz. - Zaczął, uśmiechając się krzywo i posyłając jej nieodgadnione spojrzenie. - Nawet brzydcy ludzie wchodzą w związki, o ile nie mają nasrane we łbie. Więc, możesz wyciągnąć wnioski. - Zainsynuował z lekkością w głosie, jakoby był osobą psychicznie spierdoloną. I nawet nie kłamał. Szczerość za szczerość. Na jej stwierdzenie o nieporządku wzruszył ramieniem. To takie normalne, że osoby, które miały burdel w głowie, nie miały nawet najmniejszych chęci na doprowadzenie do porządku rzeczy dookoła. - Dobrze mi w tym chaosie. - Odpowiedział tak po prostu, odwracając wzrok od czarnowłosej.
- Jasne, mój błąd. - Przewrócił okiem, ale uśmiechnął się mimowolnie. Zastanawiał się, dlaczego Rose nie była w stanie zakomunikować swojej prostej potrzeby. Czy często tak miała? Nie znał jej... A może za bardzo teraz nadinterpretował?
Oczekiwał odpowiedzi. I nie zamierzał odpuścić, więc nie zraził go jej lodowate spojrzenie. Obserwował ją cały czas, zastanawiając się nad tym, co miało nadejść. Jej zmiany nastrojów miały tutaj kluczową rolę. Bardziej jednak spodziewał się jakiejś głupiej odpowiedzi albo obrócenia czegoś w żart.
- Po prostu powiedz. - Powiedział, opierając się wygodniej o oparcie kanapy.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 2 EmptyPon Lis 20, 2023 1:46 am

Kiwała głową w (nie)pełnym zrozumieniu założeń serwisu do szczucia cycem. Jednego nie potrafiła jednak objąć rozumem: skąd brał się tak duży popyt na, koniec końców, zdjęcia. A przede wszystkim, co było z nim nie tak, skoro miał na ten temat – zdaje się – sporą wiedzę. Zmrużyła oczy. Czyżby sam korzystał z tego „onlyfans’a” celem pooglądania panienek? Fakt, był nieco dziwny, ale żeby aż tak… Odłożyła tę myśl na później. (Dosłownie)
— Co jest dla ciebie takie absurdalne, hm? To, że wolę wiedzieć kogo szczuję i kto szczuje mnie? — Znowu wtrąciła się w połowie zdania, mniej gniewnie niż przedtem, bez nawet cienia zwątpienia w to, co wcześniej powiedziała. W swoim małym rozumku naprawdę widziała w tym j a k i ś sens. Był on bardzo, bardzo, baaardzo głęboko zakopany podobny świętemu Graalowi. Nie istniał, znaczy się.
— Wszystko brzmi pięknie, sielankowo wręcz. Pieniądze, blichtr, miliony na koncie — wyliczyła na palcach. — Tylko jest jeden, malutki problem… Polly jest cholernie dobrym komornikiem, sama kasa nie wystarczy na pokrycie mojego długu, a, no i nie jestem sławna, to też komplikuje sprawę. — Niespecjalnie miała ochotę wyjaśniać mu naturę relacji z Polly; jej tła i powodu. Przyzwyczaiła się, że pucołowata karlica zawsze dyszy jej obrzydliwie w kark. Może Rose kiedyś żywiła do niej ciepłe uczucie, po tym, jak wyrwała ją z ulic, ale dawno o nim zapomniała. Liczył się biznes. A wspominany trolli pomiot był bardzo wyrozumiały, jeśli mowa o wyskokach O’Brien. Kontakty Białorusinki też się czasem przydawały; jak trzeba było coś załatwić. Niekoniecznie legalnego.
I właśnie teraz, tuż wyznaniu Savu, nastąpiło owo „później”.
— Rozumiem — przyznała ciepło, w akcie pełnej akceptacji „wniosku”, do którego wysnucia tak ją zachęcał. — Wolisz te, których nie możesz dotknąć — Nie drgnęła jej nawet powieka. Zero oznak żartu. Ona naprawdę uważała, że Sava korzysta z dobrodziejstw internetu i po nocach przelewa funty na digitalowe wdzięki kobiet. Tak, właśnie tak było. Nic innego zresztą nie przyszłoby jej do głowy, bo uważała mężczyznę za normalnego gościa. I to nie był komplement. Nie dlatego, że normalność była zła. Ale dlatego, że jej „norma” sporo odbiegała od tej społecznej. Więc nawet ktoś tak podziurawiony psychicznie, jak mężczyzna, nie wykazywał oznak nietypowości.
— Oczywiście… — Przewróciła oczyma, kompletnie nieprzekonana do jego wypowiedzi i jak gdyby nigdy nic wróciła do znęcania się nad pieczywem. Nacisk i tak by nic nie zmienił. Jak będzie chciał powiedzieć, to powie. Takim, chyba, był człowiekiem. Każdy zakręt brał driftem, omijając bezpiecznie niewygodne tematy. Pewnie za każdym razem, gdy to robił, gdzieś na świecie ktoś słuchał muzyki z Fast & Furious. I wonder if you know. How they live in Tokyo – jakoś tak to szło.
— Dobrze— zaczęła, nabierając powietrza w płuca, bo czuła, że będzie jej bardzo potrzebne i, podobnie do Savy, oparła się plecami o tył kanapy, nie przerywając oplatania go jedwabnym, przydymionym i lodowatym spojrzeniem, które najwidoczniej tylko to, co zamierzała powiedzieć, mogło rozgrzać. Prawda dobrze rozpalała płomienie. Tylko zawsze istniało ryzyko poparzenia. W tym wypadku, dotkliwego. — Bo, jakby to ująć… Po prostu nie wiem, co jest między nami. Że już nie wspomnę o tym, czego bym chciała. — Prawda. Marzyła o tym, żeby zrzucić z siebie ciężar i z lekkością oraz niczym niezmąconą radością w sercu pobiec przed siebie, nie zważając na nic i na nikogo, może nawet się zakochać. Ale nie mogła. W swoim całym życiu kochała tylko jedną osobę, która nawet nie wiedziała o jej istnieniu, więc nic dziwnego (jeśli było się Rose), że z rosnącej obawy przed powtórzenie błędu, postanowiła uczynić z zauroczenia Savą dowcip. Na tyle paskudny, by móc utrwalić sobie jego zniesmaczony nią wyraz twarzy. Tego się spodziewała i tego potrzebowała, by pozbyć się złudzeń. — Żartuję, oczywiście — Fałsz. Mówiła lekko, bezczelnie się do niego uśmiechając. W środku jednak…— Przez ciebie zdałam sobie sprawę, że wyjścia z Hangover nie są takie złe. Moglibyśmy powtórzyć nasz wypad. Może niekoniecznie do kościoła, ale zwykły koleżeński drink, raz na jakiś czas, też będzie w porządku. — Chciała stracić przytomność. Przeminąć. Już więcej nie być. I tylko myśl, że robi to w imię wyższego dobra, nie odebrała jej zdrowych zmysłów i zacięcia do wyciskania z siebie niekoniecznie chcianych słów i uśmiechów.

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 2 EmptyPon Lis 20, 2023 2:32 am

- Absurdalne jest, że mówisz, że nie lubisz, kiedy ktoś traktuje cię, jak rzecz bez twojego pozwolenia. A "działalność" na OnlyFans to to samo, co teraz robisz. Tylko w o wiele lepszych warunkach. - Wyjaśnił dość dyplomatycznie, po krótkim namyśle, bo na początku chciał palnąć coś, co czarnowłosa mogłaby odebrać jako niepotrzebny atak. Potem wysłuchał jej odpowiedzi do końca, mrużąc delikatnie oko, jakby analizując dokładnie, co właśnie powiedziała.
- Popularność nie jest problemem. Zawsze możesz uderzać w niszę fetyszystów i na tym też trzepać dobre pieniądze, pojebów sporo na tym świecie, ale... - Urwał i przechylił głowę w bok. - Kim jest, kurwa, Polly, skoro mówisz o niej, że sama kasa nie wystarcza na pokrycie długów? Nie ma żadnego długu, którego nie można spłacić kasą. - Stwierdził otwarcie, mając nadzieję, że kobieta dalej będzie mu odpowiadać z taką samą chęcią, jak wcześniej.
Natomiast na jej stwierdzenie, poparte absolutnym przekonaniem do swoich racji malującym się na twarzy, Sava po prostu parsknął śmiechem. Dawno go ktoś tak nie rozbawił. No, może jedynie ostatnio pewien zmiennokształtny w klubie.
- Zastanawiasz się, jakie kobiety lubię? - Spytał z krzywym uśmiechem na twarzy. - Muszę cię zaskoczyć, akurat nie lubię płacić za coś, co mogę dostać za darmo. Nie mam kasy na takie rzeczy. Już nie wspominając o tym, że jednak wolę kobiety na żywo. - Dodał z pewnością w głosie, ale uśmiech nie znikał. Zastanawiał się tylko, dlaczego Rose zaczęła wykazywała zainteresowanie w tym temacie.
Pewnych rzeczy lepiej było po prostu nie wiedzieć. Błoga nieświadomość czasem była błogosławieństwem. Wolał nie myśleć, jak Rose by zareagowała, gdyby się dowiedziała nie tylko o mrocznej przeszłości Savy, ale również o jego naturze. W głębi duszy wiedział, że już nawet nie jego wampiryzm byłby przytłaczający, ale świadomość istnienia czegoś poza zwykłymi mogła być po prostu trudna do uniesienia. Sam to przechodził. Tylko, że on dodatkowo został postawiony przed faktem dokonanym. Ktoś za niego wybrał, żeby stał się pijawką. I musiał nauczyć się z tym żyć.
Z początku, czarnowłosy poczuł silniejsze uderzenie serca, nawet jeśli spodziewał się żartu. Nie dał po sobie poznać żadnych emocji. Otworzył niepewnie usta, kiedy pytanie samo pchało się, żeby się wydostać, ale czarnowłosa uprzedziła. Żart, no tak. Niczego innego nie powinien był się spodziewać. Przecież, jak sama zauważyła wcześniej, nie znali się na tyle dobrze. Mimo wszystko, poczuł się... Dziwnie. I równie dziwnie poczuł się, kiedy czarnowłosa mówiła o wspólnych wyjściach z Hangover. Poczuł dziwny strach. Przed angażowaniem się. W cokolwiek. Zresztą, to było nietypowe dla niego, że ktoś chciał jego towarzystwa i nie potrafił się w tym odnaleźć. W jednej chwili trzydziestoparoletni (na pozór, bo miał więcej lat) mężczyzna stał się małym chłopcem, który nie potrafił w relacje. Przecież teraz był trzeźwy. Nie był pod wpływem niczego. Rose miała okazję właśnie z nim przebywać, jak znajdował się w stanie trzeźwości, a ona dalej chciała brnąć w tę relację.
- Rzeczywiście, kościół to jednak była przesada. - Stwierdził na głos z krzywym uśmiechem. - Ale... W sumie, ten drink, to czemu nie. Myślałem, że po tamtym wypadzie stwierdziłaś, że jestem za bardzo stuknięty, więc po prostu nie naciskałem więcej na żadne spotkanie. - Dodał ostrożnie. Przecież wtedy pod kościołem powiedział jej, że następny wypad nie będzie niósł aż tak dużych wrażeń. Dostał odpowiedź zimną i oczywistą.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 2 EmptyWto Lis 21, 2023 3:40 am

Sava ewidentnie nie rozumiał toku myślenia kobiety. I nie można było go za to winić. Przecież nie przeszedł życia w butach Rose. Miał zupełnie inną perspektywę, niż ktoś, kto wzrastał w przeświadczeniu, iż tak właśnie wygląda „normalność”. Oczywiście, na to jej kurczowe trzymanie się brzytwy (burdelu) wpływało nie tylko wychowanie, ale i patologiczna zachowawczość, widoczna w niemal każdym aspekcie jestestwa. Nie lubiła nowinek technicznych, ogólnie rzecz biorąc: zmian, które – bądź co bądź – wprowadzały jeszcze większy zamęt, a tego, który miała na co dzień, wciąż nie potrafiła objąć rozumem. Najpewniej, nieważne ile by dywagowali nad słusznością (lub nie) przeniesienia usług do web’u, mężczyzna nie zdołałby jej do tego nakłonić. A to groziło frustracją – obustronną. Właśnie dlatego, O’Brien, zamiast próbować udowodnić swoje racje, pokiwała nieenergicznie głową i zbyła go rzuconym naprędce „zastanowię się”. Czego, rzecz jasna, nawet nie miała w planach robić. Jak zresztą zawsze.
— Polly jest… — urwała, szukając w głowie odpowiednich słów, którymi mogłaby nakreślić Savie sylwetkę nieznanej mu zwierzchniczki. Zmarszczyła brwi, bo streszczenie „kim” była Polly, wydawało się niemal niemożliwe. Na usta, co prawda, pchało jej się wiele określeń – kobieta czynu o szerokim horyzoncie, pomnikowa postać, posągowy profil, natchniona liderka, poliglotka i filozofka, uczona w mowie i piśmie, absolwentka największych domów uciech na świecie czy też matriarcha dziwek we własnej osobie. Żadne, zdaje się, nie pasowało na tyle, by uciec spomiędzy mięsistych warg. Zdecydowała się na prostą, acz trafną, metaforę: — …Jak pies, który, kiedy już chwyci za nogawkę, to nie puści. Nieważne jak mocno będziesz wymachiwać nogą. — Skłamałaby, gdyby powiedziała, że ma „panującej” jej miłościwie starowince cokolwiek za złe. Niepisana umowa, którą zawarły tamtego dnia, była dość jasna. Żadnych kruczków. Coś za coś. Nie mniej, nie więcej. Rose wychodziła z założenia, że skoro pucołowata kobieta wyciągnęła do niej dłoń, gdy wszyscy inni odeszli, to nie miała prawa się buntować przeciw rozkazom.
— Oh Sava — jęknęła przeciągle, patrząc na niego z politowaniem, bo wydał jej się kompletnie niezaznajomiony z jej rzeczywistością. Pieniądze były niczym wobec długu wdzięczności, który spłacała codziennie poprzez udział w budowaniu burdelowego imperium Pani Polly. Nigdy nie przeszły zresztą na „ty”. — Skończmy ten temat — Krótko i na temat. Dobitnie. Tak, by zrozumiał, że nie ma nad czym dywagować. A przede wszystkim, że O’Brien nie ma najmniejszej ochoty po raz kolejny wchodzić z nim w szranki i dostawać obuchem. Gdyby chociaż próbował jej słuchać, zamiast tylko mówić, byłoby łatwiej. A tak? Nie było sensu, żeby się wysilać. Zły ruch szachisto.
— No, teraz to brzmisz jak rasowy bawidamek — przyznała, śmiejąc się perliście. Rose nie mogła odmówić mu jakiejś tam atrakcyjności, ale żeby od razu musiał, jak to odebrała, opędzać się kijem od każdej kobiety? No nie. Chyba że sugerował coś zupełnie innego, ale w tym akurat momencie była za bardzo zajęta duszeniem się, gdy zakuło ją w płucach, a ściśnięta przepona wpompowała kolejną porcję bólu, żeby poddać wypowiedź głębszej analizie. — Pewnie dobijają się do ciebie drzwiami i oknami, co? — dodała radośnie, gdy zdołała złapać spokojny oddech.
Rose powoli gubiła się we własnych kłamstwach i wpadała w pułapkę nielogicznych słów, wykluczających się odpowiedzi. Zaczęła czuć się zbyt swobodnie w towarzystwie mężczyzny – i to był kurewsko wielki błąd. Właśnie tak wyglądało łatanie prawdy fałszem. Przeszedł ją zimny dreszcz, gdy zorientowała się, jak bardzo potyka się o własne nogi. Nigdy przedtem nie była tak rozdygotana emocjonalnie, by celowo utrudniać sobie zadanie. Umysł stracił łączność z sercem i zdaje się, przestała nad tym panować. Najchętniej uderzyłaby głową o posadzkę, rozbiła czoło i padła trupem, byleby już nic nie mówić. Ale klamka zapadła. Powiedziała to, co powiedziała. Teraz trzeba było tylko wybrnąć z klasą. Prawda?
Spojrzała ukradkiem na Savę, by zorientować się, czy wyłapał nieścisłości w narracji, którą prowadziła, ale to, co powiedział, dało jej złudne wrażenie, że jest ślepy i jeszcze nie wszystko było stracone. Wciąż miała szansę odpiąć niepotrzebny wagon emocji, które powołała do życia, a pociąg skierować na odpowiednie tory. Będą tylko znajomymi od ćpania jak niegdyś. Potrzebowała tylko kliknąć prawidłowe przyciski, znaleźć inny sposób na odłączenie dopływu krwi do pikawy, niż zerwanie kontaktu, które w niczym nie pomogło.
Kolejne spotkanie było jej w tym celu bardziej niż potrzebne. A właściwie czas – czas, w którym mogłaby się zdystansować, na chłodno obmyślić strategię i osiągnąć zamierzony efekt. A nie coś, co tylko pogarszało sprawę. Za bardzo przy nim miękła.
— Nie, nie. Musiałam po prostu złapać, wiesz, perspektywę — zaprzeczyła, uśmiechnęła się nerwowo i schowała ręce między kolana. Bała się, że trzęsące dłonie zdradzą więcej, niż byłaby w stanie rozpłaszczyć potokiem słów, który teraz uskuteczniała. — Czasami człowiek tak ma, że coś wydaje mu się złe, a potem jednak zauważa pozytywy. Na pewno kiedyś tak miałeś, nie? Stąd moja propozycja... W każdym razie jesteśmy umówieni — mówiła szybko, niemal na jednym wdechu. Co więcej, nawet nie poczekała, aż Sava odpowie na zadane pytanie, od razu podsumowała rozmowę, chcąc od niej uciec. — Która jest w ogóle godzina? Nie masz jakichś planów? — Milion pytań, byle zajął się nimi i nie myślał za dużo. Szkoda, że nie mogła stanąć obok i zobaczyć, jak podejrzanie to wyglądało w wydaniu kogoś, kto zwykle mówił krótko, spokojnie, zwięźle.

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 2 EmptyWto Lis 21, 2023 1:16 pm

Zmrużył oko w reakcji na metaforę o psie chwytającym za nogawkę. Sunęło mu się na język wiele rzeczy, ale nie wiedział, czy w ogóle było warto je wypowiedzieć.
- A powiedz, Polly jest... Bardziej wilczurem czy mopsem? - Spytał z wkradającym się na usta uśmiechem, jakby próbował zdusić w sobie śmiech. Zamiast wziąć temat jakkolwiek na poważnie, Sava skojarzył imię "Polly" z mopsem właśnie i nie mógł się od tej wizji odpędzić. Patrzył się na Rose wzrokiem w stylu tych tęskniących za rozumem i zastygł, czekając na jej reakcję. Miał nieodparte wrażenie, że robienie teraz żartów byłoby mocno nie na miejscu, ale jednak, może istniała szansa, że Rose nie zareaguje źle. - Dobra, jak chcesz. - Odpowiedział, dalej walcząc z uczuciem rozbawienia.
Mina mu zrzedła, kiedy Rose zaczęła się z niego nabijać. A tak naprawdę to nie do końca, bo w sumie... Trochę o to chodziło, żeby ją rozbawić. Ale przez moment zachował pozory lekkiego zniesmaczenia. Mimo wszystko, jego słowa były szczere. Po prostu typowo - jak na niego - nie zastanowił się nad swoimi słowami i w pierwszym odruchu nie zdał sobie sprawy z tego, jak one zabrzmiały. Rzeczywiście, zabrzmiał jak jakiś bawidamek.
- Pierdol się. - Powiedział i wyszczerzył się od ucha do ucha, zapominając o fakcie posiadania długich kłów. - Akurat nie. Czasem zbieram kobiety z ulicy, jak grzybki do koszyczka, i prowadzę je do siebie do domu. Taką mam taktykę. Same się do mnie nie pchają, nie wiem czemu.- Sprecyzował już z mniejszym uśmiechem.
Być może wampir widział skrępowanie w jej postawie, ale na pewno nie zorientował się dokładnie, co było jego rzeczywistą przyczyną. Dla niego zwykłe kontakty z ludźmi były nieco denerwujące. A przynajmniej poza sceną. Bycie komikiem ułatwiało sprawę, ale nie niwelowało problemu całkowicie.
- Rose... - Zaczął, czując, że czarnowłosa nie dała mu pola do odniesienia się się do kilku kwestii. Mówiła szybko. - N-nie, nie mam... - Wydusił, próbując nadążyć za jej nagłym słowotokiem. - Możesz tu zostać dłużej. Jeśli chcesz, jeśli potrzebujesz. - Przełknął głośno ślinę. Nie chciał na pewno, żeby czarnowłosa wyszła z jego domu w takim stanie. Chyba całkiem go pogrzało, jeśli brnął dalej w trzymanie człowieka u siebie w mieszkaniu. Kobieta była tutaj piąty dzień, a czas nieubłaganie płynął między jednym posiłkiem a drugim. To znaczy, że im dłużej ona tutaj była, tym bardziej zwiększało się ryzyko, że Sava mógłby zrobić coś absolutnie głupiego. Że mógłby stracić kontrolę. Cokolwiek. - ...O ile nie przeszkadza ci ten nieuporządkowany bagaż. - Dodał i wymusił na sobie krzywy uśmiech. Uśmiechem najłatwiej zakrywało się niektóre emocje. Stres, uczucie niezręczności, wstyd.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 2 EmptySro Lis 22, 2023 2:50 am

Polly, jak każda kobieta, bywała zmienna i zwykle korzystała z osobistego poczucia tego, co jest dobre, a co złe. Żyła w świecie mocno zakorzenionych przekonań. To właśnie ta pewność wiedzy sprawiała, że nawet w obliczu silnych przeciwności trzymała się swoich zasad i niczym niezmąconej wizji, malując tym samym autoportret osoby nieelastycznej oraz arbitralnie upartej. Przeciętnemu człowiekowi zajmowało pół sekundy stwierdzenie, iż nie chce mieć z tym ponurym istnieniem nic wspólnego. Tyle że Rose niespecjalnie miała wybór, jeśli chodzi o kontynuowanie relacji opartej o kaprys, zachcianki i aktualny humor zwierzchniczki.
— To zależy od dnia. — I to był fakt. Z doświadczeń O’Brien wynikało, że pani P. potrafiła zrobić dynamiczny manewr i z fajtłapowatego mopsa z syndromem brachycefalicznym, który ledwo łapie kolejny oddech, stać się uosobieniem potwornego ścisku ostrych jak brzytwa zębów, zdolnych do brutalnego rozdarcia powłok brzusznych i wywleczenia na wierz trzewi. Sęk w tym, że najsilniejszy wilk to nie ten, który ujada wściekle, prezentując swoją wściekłość, ale ten, który, choć może użyć przemocy, to tego nie robi. Ta niepewność potrafiła zepchnąć człowieka w przeświadczenie, że jej wpływy są większe, niż były w rzeczywistości. Pewnie dlatego rozbijała się po kasynach bez trwonienia pieniędzy; nawet przy najgorszej talii potrafiła obrócić stół na swoją korzyść.
— To rozkaz czy sugestia? — wtrąciła rozbawiona, między jedną a drugą salwą histerycznego śmiechu, bujając się przy tym na boki. Pierdolić się w tym stanie, teraz, byłoby ciężkim zadaniem; nawet z tak zacnym zaprawieniem w boju i wyeksploatowanym, zużytym ciałem. A i tak, zanim mogłaby spełnić jego „prośbę”, musiałaby wrócić do Hangover Mole. Co, z racji nikłej władzy w kończynach, było niemal niemożliwe.
— Niegłupie — przyznała z rozbrajającym, acz udawanym, podziwem i pokiwała głową. Wzrok miała tak skupiony, jakby Sava właśnie wyjaśniał największe tajemnice świata; czy kosmici istnieją, kto zbudował piramidy i jak działają fale radiowe. To ostatnie było raczej osobistą zagadką, niekoniecznie dręczącą ludzkość, nad której rozwikłaniem Rose nie raz traciła długie godziny. No bo jak to tak, mówić do telefonu i przekazywać informacje za ocean. Toż to zaprzeczenie prawom fizyki (wcale nie). Może, gdyby ze szkoły wynosiła coś więcej, niż ołówki i długopisy, nie miałaby tego problemu. — Hm… — Z ust O’Brien wydobył się krótki pomruk, a ona sama przymknęła prawo oko. Przyglądała mu się teraz wnikliwie, centymetr po centymetrze badając twarz. Szukała powodu tego stanu rzeczy, ale nic nie przychodziło jej do głowy. Poza tym, co powiedział wcześniej. — Przecież sam wystawiłeś sobie diagnozę — zauważyła, uśmiechając się przy tym figlarnie. Może rzeczywiście miał „nasrane” w głowie, ale nie czuła się kompetentną osobą, by to oceniać.
Misja zakończona powodzeniem. Teraz tylko pozostawało tego nie spieprzyć.
— Nie przeszkadza, ale zostanę tylko tyle, ile muszę żeby móc wyjść stąd o własnych siłach. Inaczej Polly skróci mnie o głowę, a to wyklucza jakiekolwiek pierdolenie[ — Ostatnie słowo zaakcentowała cynicznie i odbiła się od tyłu kanapy, ściągnęła łopatki, a następnie naciągnęła skórę na plecach poprzez wyciągnięcie rąk i splecenie smukłych palców przed sobą. Cały ten ciąg ruchów pozwolił Rose oczyścić ciało z ciężaru, jaki niosły za sobą emocje. Pozostało tylko ziewnąć, co – rzecz jasna – zrobiła, ówcześnie zasłaniając usta dłonią. — Dziękuję za posiłek. Chleb z masłem… Wracają wspomnienia — stwierdziła, powracając do wcześniejszej, rozluźnionej pozy. Z tym jednak wyjątkiem, że w czasie mówienia podłożyła prawicę pod kolana i wciągnęła nogi na mebel. Oczy Róży momentalnie zmętniały, gdy tylko ułożyła się w wygodnej pozycji. Nie ze smutku czy, jak mogło się wydawać, żalu powodowanego nieuchronnie zbliżającym się końcem „spotkania”. Ot, zrobiła się zmęczona. Dokładnie tak, jak można było się spodziewać po człowieku, który chwilę wcześniej zalegał bezbronnie w łóżku. Sen stał się niemożliwym do pokonania przeciwnikiem, któremu uległa, opierając głowę i dłonie na zgiętych kolanach. Błogi uścisk Morfeusza. O ile Sava, oczywiście, nie postanowił tegoż toczącego się procesu zasypiania przerywać.[/color]

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 2 EmptySro Lis 22, 2023 11:22 am

Sava mruknął krótkie "mhm" na bliższe zarysowanie osoby Polly. Zmienny pies. Takich o takim charakterze rzeczywiście można było się bać. Czarnowłosy nie pojmował jednak tok myślenia Rose w kwestii długu. Raz, że nie wiedział, iż mogło być coś więcej poza długiem pieniężnym, dwa - nie miał takiego doświadczenia. W sensie takim, że nikt nigdy nie pomógł mu się z niczego wygrzebać.
Widzieć kobietę tak rozbawioną przyprawiało go o pozytywne emocje. No i o dumę z samego siebie, taki miał przecież zawód, by rozbawiać ludzi. Niemniej, gdzieś w środku po prostu się tym cieszył. Śmiejącą się Rose, rzecz jasna. Cieszył się, że mógł choć na chwilę odciągnąć jej od melancholii, która niemal ciągle od niej biła. Nawet jeśli był to stan mocno nietrwały. W tej cichej fascynacji zauważył jeszcze jedną rzecz. Ciężko było mu to przyznać nawet przed samym sobą, ale czarnowłosa miała piękny uśmiech.
- Interpretuj jak chcesz. - Odpowiedział, utrzymując ten krzywy uśmiech od ucha do ucha, aż w końcu się przypomniał i spoważniał. Nieładnie tak świecić zębami.
Machnął ręką w odpowiedzi na wzmiankę o diagnozie, jakby chciał przekazać jej "no widzisz". Czarnowłosy miał nasrane w głowie i było to faktem. Gdyby jednak miał być bawidamkiem, poryty łeb w takich krótkotrwałych znajomościach nie powinien był być problemem. Po części, miał w tym doświadczenie. Nie w byciu psem na kobiety, po prostu, dłuższe relacje nie wychodziły nigdy. Chyba tak działały takie osoby, jak Sava. Z pozoru i z początku normalne. Choroba nie chce dawać o sobie znać, żeby nie przepłoszyć drugiego człowieka. A później zaczyna powoli ją atakować, po kolei pokazując swoje najgorsze cechy. Taci ludzie, jak on, byli najgorsi.
- Jasne. - Mruknął krótko. Był głupi. Ciekawe, ile znaczyło "zostać, ile musi". Ile jeszcze posiłków miałby z nią zjeść, ile nocy miałaby być świadkiem jego koszmarów, ile dni musiałoby zlecieć za zakrytymi, ciemnymi zasłonami? O ile w ogóle... Przecież Rose była człowiekiem, stworzeniem dziennym. On wręcz przeciwnie. Przełknął głośno ślinę. - Tylko mam prośbę. Nie odsłaniaj okien. - Powiedział, aż poczuł, jak wyschło mu gardło. Nawet nie wiedział, jak mogłaby zostać odebrana taka nietypowa prośba.
- Wspomnienia? - Powtórzył za nią z lekkim zainteresowaniem. Zauważył jednak, że Rose zaczęła się układać w wygodniejszą pozycję. Przyglądał się wchodzącemu na jej twarz zmęczeniu i wciągnął powietrze nosem. Nieznacznie. Nie zamierzał jej więcej męczyć. O tyle dobrze, że się obudziła i zdążyła zjeść cokolwiek. Podniósł się ostrożnie z kanapy, jakby nie chciał zmącić jej pogłębiającego się snu. Wyszedł na chwilę z pokoju i wrócił z kocem, żeby okryć czarnowłosą bez słowa. Jej organizm po przedawkowaniu był słaby, a serce biło dość wolno. Sava słyszał jej puls.

Wampir zgasił wszędzie światła, żeby nie przeszkadzały Rose we śnie. Jemu one były zbędne. Noc jeszcze przed nim długa. Dlatego najpierw usiadł na biurku, żeby dokończyć zlecenie na laptopie, czasem przeglądając jakieś głupie filmy na necie. Tak czas zleciał, powoli. W końcu zaczynał zbliżać się poranek, więc Sava przetarł oko i skierował się do łóżka. Ściągnął opaskę z niewidzącego oka, przebrał tylko koszulę w luźny, biały t-shirt i ściągnął spodnie, a potem runął plackiem na łóżko.
Niedługo sam odleciał w sen. Chociaż w jego przypadku były to koszmary. Zapomniał ostrzec Rose, że przy nim ciężko się wyspać i to nie dlatego, że - znowu - był on rasowym bawidamkiem, tylko przez krzyki i długie, rumuńskie dialogi, jakie wypowiadał przez sen. Czasami wplatał w nie angielski, ale i tak, koniec końców, nie miało to zbyt wielkiego znaczenia. Głównie kazał komuś "spierdalać" albo życzył komuś, żeby się "pierdolił". W rumuńskich dialogach nie było różnicy.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 2 EmptyCzw Lis 23, 2023 12:51 am

Spokojny odpoczynek na miękkiej kanapie, która nie ma powyłamywanych szczebelek, nie gniecie i nie wbija nagle w pośladki kawałków sprężyny. Tego potrzebowała. Pewnie nawet przeszło jej przez myśl, by zostać tu dłużej, wyspać się na amen, zniknąć z radaru Polly na jakiś czas. Sęk w tym, że wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Im dłużej zwlekać, tym trudniej wrócić, a i konsekwencje niesubordynacji większe.
— Dlaczego? — powiedziała ospale, ostatnie litery wypowiadając niemal bezdźwięcznie. Prośba była osobliwa, fakt, ale nawet jeśli Sava uargumentowałby ją należycie, Rose miałaby trudność, żeby zrozumieć tak głęboką nienawiść do dziennego światła. Witamina D była potrzebna, żeby człowiek mógł żyć w przynajmniej pozornym szczęściu. Szybko jednak zreflektowała, orientując się, że sama miewała momenty, w których promienie słoneczne powodowały dokuczliwe impulsy. Migreny. Tak. Mógł przecież je mieć. Wtedy to miało sens.
Z marzycielskiego „taaak” postawionego w kontrze do pytania uczyniła mowę końcową. Wspomnienia pełne biedy, kradzieży i doprawdy niehonorowych czynów, które kontrastowały ze słodyczą cukru na kanapce, lepkością waty z festynu i zapętlonych w głowie radosnych, dziecięcych piosenek. Nic, o czym warto byłoby opowiadać, a i tak, z jakiegoś powodu tamte gorzkie, złowieszcze czasy wydawały się mniej wrogie, niż życie, które prowadziła teraz. Może dlatego, iż wtedy jeszcze nie była tak bardzo świadoma, w jakim bagnie tkwi.
Na ustach kobiety zawitał niemrawy uśmiech. Jej twarz momentalnie zelżała, odmłodniała, a przez lekko rozwarte, miękkie usta wydobyło się cichutkie mruknięcie. Wszystko to było wstępem do przyjęcia ostatecznej postawy – ręce, które spoczywały na zgiętych i złączonych kolanach, opadły bezwładnie obok bosych stóp. A to z kolei spowodowało, że głowa, wcześniej zwrócona przeciwnym do Savy kierunku, teraz wpadła płytko w przerwę między stawami, ukrywając znaczną część twarzy O’Brien. Czym innym była jednak łabędzia szyja, kawałek prawego obojczyka i skóra na karku. Nikt normalny nie powiedziałby, że przyjęła pomnikową pozę, bo wyglądała jak połamana, ale dla wampira. Cóż. Mogła być uwodzicielska, pełna melancholijnej, przejmującej i eterycznej pokusy.
W podświadomości Rose działy się rzeczy abstrakcyjne, których nie w sposób wyjaśnić. Pierwsze momenty w uściskach Morfeusza były, bądź co bądź, przyjemne; kojące uczucie spokoju zalewało każdy centymetr ciała i umysłu łagodząc ból rzeczywistości. Nicość, gdzie jedyną materią był otulający woal utkany z mgły ciepłych wspomnień. Nie istniał już Bóg, ziemskie życie, doczesne troski, niebo czy piekło. Potem jednak im bliżej poranka, tym było gorzej. Zamiast czułych ramion, pojawiły się obślizgłe macki, srebrne kły i ciężkie kajdany. Sen to taka śmierć, tylko mniej zobowiązująca.
Utknąwszy na wąskim pasie między nicością a jawą, poderwała gwałtownie głowę, jakby obudziła się z potwornego koszmaru. Była mokra od potu, nie mogła złapać tchu, a na rękach pojawiła jej się gęsia skórka. Nic nie bolało tak mocno, jak pobudka. Rozczarowanie z powrotu do rzeczywistości uderzyło ją szybciej, niż świadomość tego, gdzie jest, ile minęło czasu i dlaczego tak bardzo bolały ją plecy.
Rozejrzała się po pomieszczeniu. Od wczorajszej nocy niewiele się zmieniło. Następnie rozpostarła ręce, a kręgosłup zawył na strunach kręgów. Szumiało jej w uszach. Najchętniej uległaby rosnącej potrzebie ułożenia ciała na kanapie, ale dobiegające z sypialni dźwięki zaalarmowały niepokojąco. Z trudem postawiła ciężkie nogi na podłodze i z jeszcze większym wstała, niepewnie stawiając kolejne kroki. W wędrówce pomagały meble, ściany i wszystko, co odejmowało nieco siły potrzebnej do wędrówki. Całe ciało Rose wydawało się buntować przeciw wysiłkowi.
Ale udało się, choć po pierwszym metrze była przekonana, że prędzej przejdzie na klęczkach, jak zwierzę, niż w ludzkiej postawie. Pozostało jeszcze przedostać się do sprawcy całego zamieszania. Sava właśnie wpadł w tok wypowiadania jakiś niezrozumiałych inkantacji. Przez chwilę, gdy była oparta o framugę, próbowała zrozumieć ich sens, ale odpuściła, gdy tylko zorientowała się, że mężczyzna bełkocze w nieznanym jej języku. Podeszła bliżej, górując teraz nad nim na podobieństwo kostuchy. To, co mówił, brzmiało tak, jakby właśnie obrażał komuś matkę i pięć pokoleń wstecz. Zawahała się, nie wiedząc, czy właściwie powinna przerywać te radosne, kwieciste dywagacje. Niemniej, wpatrywanie się na niego w ciszy i bezruchu też nie należało do najlepszych opcji. Jeszcze zostałaby posądzona o podglądactwo, które, summa summarum, uskuteczniała, gapiąc się na jego twarz jak cielę w malowane wrota. Wyglądał naprawdę łagodnie, gdy spał.
Usiadła naprzeciw niego, na szafce nocnej, obserwując z troską i przejęciem. Lewą dłonią pochwyciła lodowate palce Savy i pulsacyjnym zaciskiem starała się wyciągnąć go z niekoniecznie miłego snu. Nawet nie przyszło jej do głowy, że ktoś, kto pluje jadem w błogiej nieświadomości, w pierwszym odruchu po wybudzeniu, niekoniecznie musi być pacyfistą.
— Hej… — wyszeptała, tak, by nie drażnić go od samego początku nadwyżką decybeli.

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 2 EmptyCzw Lis 23, 2023 1:38 am

Sava spojrzał na jej nowo przybraną pozycję. Na wyeksponowaną szyję, od której bił cichy szum krążącej krwi. Zacisnął usta w cienką linię.
- Bo... - Urwał, zastanawiając się nad odpowiedzią. - ...Światło dzienne jest drażniące. - Wyjaśnił. Na nic więcej nie było go stać. Był przecież ćpunem, a jak to rasowych ćpunów, światło drażniło. Każda wymówka była lepsza niż powiedzenie, że był wampirem. Chociaż w tę drugą opcję czarnowłosa by nawet nie uwierzyła.

Jednooki walczył w snach ze swoimi demonami przeszłości. W tym koszmarze śniła mu się matka, jedna z burzliwych kłótni, kiedy po raz pierwszy, jako trzynastolatek, postawił się jej przemocy fizycznej. W życiu chłopca z nieciekawej rodziny pojawiał się taki moment, że pierwszy raz musiał uderzyć kobietę, żeby ta zrozumiała, że różnic biologicznych nie dało się oszukać. Chłopiec dorastał i stawał się silniejszy. Tylko niewielu z takich rodzin poprzestawało na jednym razie.
Poczuł ciepły dotyk na swojej dłoni. Akurat rzucał kolejnym soczystym "spierdalaj" w języku angielskim i złapał sprawcę tego subtelnego dotyku za nadgarstek i przyciągając do siebie. Problem w tym, że w jednej sekundzie była to jego matka, a w drugiej, jak już wybudził się całkowicie ze snu, widział Rose. Ściskał ją zdecydowanie za mocno. Jak tylko zrozumiał, co zrobił, od razu ją puścił.
- Rose... - Wymamrotał i zamrugał kilka razy. - Ja pierdole... Przepraszam. - Dodał szybko przerażony tym, co zrobił. On, w przeciwieństwie do kobiety, widział wszystko wyraźnie w ciemnościach. Tak samo widział ten strach spowodowany jego reakcją. To była... Nieprzyjemna sytuacja. Róża przecież była delikatnym kwiatem. Podniósł się do pozycji siedzącej, wygrzebując się z kołdry. Czuł się bardzo senny.
- Jeśli coś mówiłem, to na pewno nie do ciebie. Jak coś. - Wyjaśnił i przetarł zaspane oko. - Która jest godzina? - Mruknął, bardziej do siebie i sięgnął po telefon. Powoli dochodziła 16:00, a więc jeszcze było za wcześnie dla wampira, nawet dla takiego, co cierpiał na problemy ze snem. - Za wcześnie... - Dodał zrezygnowany i przeniósł wzrok na Różyczkę. - Jak się dzisiaj czujesz? W ogóle, możesz zapalić światło, jak chcesz. - Zaproponował zaraz.

Sava
Sava
Mieszkanie Savy - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 2 EmptyCzw Lis 23, 2023 3:50 am

W pierwszym odruchu, kiedy doszedł do siebie, nawet nie dotarło do niego, co zrobił. Znaczy, był świadomy, że ją złapał i pociągnął do siebie, ale... Nie wiedział, jaką do tego przyłożył siłę. Będąc we śnie ciężko kontrolowało się ruchy, a szczególnie ciężej kontrolowało się wampirzą siłę.
Jak już się obudził bardziej, słyszał ten charakterystyczny szum krwi w jej żyłach. Jej serce biło bardzo szybko, a on był skazany tego słuchać, jakby był jakimś zwierzęciem, który szukał ofiary. Tylko, że rzeczywiście tak było. Zreflektował się, kiedy jego myśli zaczęły za bardzo koncentrować się wokół krwi.
- Rose? - Spytał, wyciągając rękę naprzeciwko niej, widząc, że opierała się o szafkę nocną. Chciał zobaczyć, czy nie zrobił jej żadnej krzywdy tym zaciśnięciem dłoni na jej przedramieniu. - N-nie chciałem ci nic zrobić. - Aż zająknął się, kiedy zrozumiał, że kobieta doznała szoku pod wpływem tej sytuacji, ale czy powinien był się dziwić? Cały czas coś się działo z nim. Cały czas tracił kontrolę. Był niekwestionowalnym niebezpieczeństwem dla czarnowłosej. - Miewam koszmary. - Dodał, brnąć w te tłumaczenia z nadzieją, że cokolwiek zmienią.
Lepiej. Słyszał, że nie było, nie tylko po tonie głosu, ale po tym, że serce dalej jej biło w bardzo szybkim tempie. Zacisnął usta w cienką linię. A potem zmarszczył brwi, słysząc, że chciała iść do Hangover Mole.
- Co? - Wyrwało mu się z ust. Ale szybko się uspokoił. Przecież nie mógł być zły. Nie mógł jej zatrzymać. Nie mógł za nią decydować. A zatrzymanie jej na siłę sprawiłoby, że już w ogóle pomyślałaby, że był absolutnym creepem. - ...Jesteś pewna, że jesteś już na siłach? - Spytał markotnie i wstał z łóżka. Po prostu podszedł do ściany, gdzie znajdował się włącznik światła i kliknął. Światłość się zadziała, a on zmrużył oko w pierwszy odruchu. Spojrzał na kobietę dopiero wtedy, gdy wzrok oswoił się z jasnością, choć i tak było ono bardzo drażniące. - Wolałbym, żebyś tam nie szła. Jeszcze. Nie wyglądasz najlepiej. - Dodał zaraz, odwracając wzrok i krzyżując ręce na klatce piersiowej.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Mieszkanie Savy - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 2 EmptyCzw Lis 23, 2023 11:35 pm

Upadek z metra nie bolał. Upadek z samego szczytu już tak. Klęła się teraz na własną głupotę, naiwność i wiarę w ludzi. Pozwoliła sobie na śmiałość, otworzyła serce, podarowała mu resztki nadziei. Po co? Po co to wszystko było; te kuszące niedopowiedzenia, kojący dotyk, czułe słowa, które teraz okazały się niczym innym jak wymierzonym w nią ostrzem z ładną rękojeścią. W jednej chwili zrozumiała, co miała na myśli Polly, mówiąc, że ktoś taki jak „Rose O’Brien”, musi pozbyć się złudzeń, odrzucić własne, nieuzasadnione potrzeby, stać się pustą skorupą, bo szczęście to luksus, na który nigdy nie będzie jej stać.
— Nie przejmuj się tym, jest w porządku — odparła szorstko, werbalnie odrzucając „zaproszenie” do podania mu dłoni. Nie chciała, by jej dotykał. By znów, za pośrednictwem chłodu palców, wystukiwał w na niej rytm nadchodzących tortur. To właśnie teraz robił. Tak się czuła. Jak zbity pies, który, gdy zaskomla żałośnie, porusza resztki wrażliwości w oprawcy. Nie chciała być przedmiotem do głaskania sumienia. Bo, jak się można domyślać, była głucha na skruchę w jego słowach. Umysł Rose naturalnie podsuwał wspomnienia ze spotkań z wysuszonym starcem. Sava nie uronił jednak żadnej łzy, to jedyna różnica, jaką dostrzegała. Nieświadomie postawiła między nimi znak równości, dając pole wyobraźni do uczynienia z czegoś, co powinni zbyć machnięciem dłoni, prawdziwego dramatu. Pokutował za grzechy innych.
— Przykro mi — I było, to fakt. Naprawdę współczuła mu dręczących koszmarów, monstrów wychodzących z najciemniejszych zakamarków umysłu, kajdan, które dźwięcznie oznajmiały, że to nigdy się nie skończy. Znała to uczucie aż za dobrze. Ją również nawiedzały senne mary i wytrącały ze spokojnych, elizejskich pól pełnych szczęścia. Mimo wszystko nigdy nikogo nie zaatakowała. Głęboko w sobie wierzyła, że prawdziwość tkwiła w podświadomości pozbawionej filtra, a naturalne, nieprzemyślane ruchy były surową wykładnią serca. Z tego powodu tak ciężko było jej zignorować obolały nadgarstek. Nie dlatego, że palił zaciekle od niedawnego ucisku, ale dlatego, że był (wedle Rose) świadectwem zgnilizny Savy. Czegoś, na co zwyczajnie nie była gotowa. Czegoś, co najwidoczniej ignorowała, naiwnie wierząc, że ten jeden raz otrzyma od losu coś więcej, niż kolejne uderzenie w policzek. Pomyliła się potwornie. Zauroczył ją człowiek, którego chciała w nim widzieć, choć w rzeczywistości był jedynie fatamorganą: nęcącą wizją tego, czego tak bardzo pragnęła, zakrzywionym obrazem nieistniejącej sylwetki wybawcy. Zdała sobie sprawę, że koszmary wcale nie były tak potworne. Z nich, chociaż można było się wybudzić.
Teraz jednak musiała znieść rzeczywistość. Pogodzić się z nią, przyzwyczaić. Przemoc nie była jej obca. Poradzi sobie. Jedna dawka heroiny załatwi sprawę. Gorycz spotkania ustąpi pod naporem miodowego posmaku narkotyku. Jedyne, o czym teraz myślała, to o jak najszybszym przedostaniu się do ‘Mole i ponownym popełnieniu tego samego błędu. Nigdy zresztą nie była dobra w wyciąganie wniosków. Jakby to było niewystarczająco oczywiste.
— Tak — stwierdziła, wzdrygając się gwałtownie, gdy tylko przeszedł obok. Naprawdę się go bała. Przekreśliła te wszystkie dobre momenty jedną, grubą kreską, jakby nic nie znaczyły. Może to przezorność, choć bardziej niż pewne, że wgrany w podświadomość system samoobrony. Krew wpadała do serca Rose w szaleńczym tempie, adrenalina toczyła się przez żyły, a przez to wszystko trzęsły jej się dłonie. Zasadniczo trzęsła się od stóp do głów i nawet nie próbowała tego ukryć.
— Mógłbyś zamówić mi taksówkę? — Cały ten czas nie zrobiła nawet kierunku w stronę drzwi, a panicznym wzrokiem wodziła po żłobieniach w drewnianych deskach, chcąc, choć na moment skupić umysł na czymś innym, niż strach i nagląca potrzeba schowania się w bezpiecznym miejscu (o ile takie istniało), gdzie mogłaby stworzyć jezioro łez, a następnie w nim utonąć. — I zapisz mi numer swojego konta bankowego, poproszę Polly, żeby zrobiła ci przelew. — Chciała uciec, możliwe najszybciej. Nieświadomie zostawiając Savę w przeświadczeniu, że wszystkie ich sploty dłoni znaczyły tyle, co nic. A przecież w salonie, poprzedniej nocy, powiedziała coś, co temu kompletnie zaprzeczało.

Sponsored content
Mieszkanie Savy - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie Savy   Mieszkanie Savy - Page 2 Empty


 
Mieszkanie Savy
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 10Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next
 Similar topics
-
» Messenger Savy
» Telefon Savy
» Mieszkanie Ce
» Mieszkanie Lori
» Mieszkanie Dimy

Skocz do: