Przychodnia
Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5  Next
Deus Ex Machina
Deus Ex Machina
Przychodnia Empty

PisanieTemat: Przychodnia   Przychodnia EmptyPon Sie 07, 2023 2:06 am

Przychodnia QYmdaZ0

Prywatna praktyka lekarska ukryta głęboko nieopodal samego niechlubnego Highcroft, w której przyjmuje się nie tylko ziemskich pacjentów, ale również istoty nadnaturalne. Z przewagą tych mistycznych i pokrytych zgnilizną moralną przestępców.

To niepozorny przybytek, skryty wśród zwyczajnych budynków. Przejście przez drzwi wymaga wprowadzenia specjalnego kodu, a pacjenci, którzy go znają, zostaną przywitani przyjemnymi odcieniami ciepłego beżu na ścianach. Korytarz jest pusty i schludny, a jedynym elementem „wystroju” są wygodne ławeczki dla tych, których będą czekać długie godziny w nadziei na mniej lub bardziej wesołe wieści.

Malutkie laboratorium znajduje się w lewej części przybytku. Metalowe stoły, na których leży starannie poukładany sprzęt medyczny, sąsiadują z regałami pełnymi archiwów i lodówką. W centrum zaś stoi biurko z komputerem, przed nim zaś leżanka do poboru krwi.

Sale dla pacjentów, a są ledwie dwie, wyposażone są w nowoczesne udogodnienia. Ekran komputera umożliwia doktor Yvonne prezentację wyników badań czy omawianie planów leczenia w jasny i zrozumiały sposób: na „monitorze” przewierconym do ściany. Można też na nim oglądać filmy czy grać w gry – do wyboru, do koloru.

Całe miejsce jest zabezpieczone w każdy możliwy sposób, jakby strzeżone przed nieproszonymi gośćmi. Działalność doktor Yvonne pozostaje niewidoczna dla tych, którzy nie są częścią wąskiego grona klientów „vip”. Całe to miejsce jest przesiąknięte atmosferą tajemnicy, wiedzie swoją własną niespisaną historię, stanowiąc łącznik między światem realnym a tym, co wykracza poza zwykłe zmysły śmiertelników.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Przychodnia Empty

PisanieTemat: Testowetest   Przychodnia EmptyPią Gru 22, 2023 12:25 am

"Nie jestem małostkowa"


Ostatnio zmieniony przez Rose O'Brien dnia Nie Sty 28, 2024 11:44 pm, w całości zmieniany 1 raz

Sava
Sava
Przychodnia Empty

PisanieTemat: Re: Przychodnia   Przychodnia EmptyPią Gru 22, 2023 12:53 am

Temat do ogarnięcia. Adrenalina miała to do siebie, że na wampira działała tak, że podsycała chęć robienia niż słuchania. Gdyby nie był ogarnięty szałem i rosnącym zmartwieniem o stan Rose, może by przeszłoby mu nawet myśl, że Max właśnie załatwiał problem martwego ciała w pokoju prostytutki. Sava myślami dalej bił się z gościem, którego i tak zabił. Wygarniał tej suce, Polly, co o niej myśli, holował Rose na swój kwadrat, a na końcu wzniecał płomień w Mole, żeby się upewnić, że Róża już nigdy tam nie wróci. O ile przeżyje.
- Polly... - Zaczął zachrypniętym głosem. Uwaga o tym, że czarnowłosa nigdy wcześniej nie była w takim złym stanie rozlała się po jego ciele w postaci spięcia mięśni. - ...Zajebię kurwę. - Wydusił, absolutnie nie na temat. Ciąg myślowy był prosty. Wszystko prowadziło do mopsiary. To ona była odpowiedzialna za to, co się działo. Nie dbała o swoje kobiety. Albo musiała trzepać taką kasę, że pokrywało to potencjalną śmierć pracownicy. Tylko, że Max wspominał, że same prostytutki dostawały za to psie pieniądze. Polly musiała być chujowym szefem, jeśli nic nie odpalała z samej tej "dodatkowej usługi". Zresztą, jebać. Myśleć o Rose, jak o przedmiocie, kiedy nim nie była... Ciemnooka to inna bajka. Dla Savy nie była prostytutką.
Podniósł głowę, odrywając wzrok od kolan. Spojrzał na Maxa, który zadał pytanie. Potem jednooki spojrzał w swoje odbicie w bocznym lustrze, spostrzegając, że miał na twarzy sporo odprysków krwi. Zacisnął szczękę, ale nic z tym nie zrobił. Była już zaschnięta i niewiele by zdało przecierać nienawilżoną dłonią, czy materiałem bluzy.
- Poniosło mnie. - Powiedział cicho. - Kurwa... - Mruknął, jakby dopiero teraz rzeczywistość stopniowo do niego uderzała. Miał na sobie cudzą krew. Zabił. - Chłop chyba nie żyje. - Jęknął i dłońmi złapał się za skronie, wplatając drżące palce we włosy. Tłumaczenia Maxa brzmiały dla Savy mgliście i niewyraźnie. Zarejestrował jedynie imię mopsiary. Potem padło pytanie
- Huh? - Wypuścił z ust powietrze i opuścił w końcu ręce. - Nie ratuję pobite prostytutki. - Odpowiedział cicho. - Jak go zobaczyłem, pomyślałem, że wybiję mu z głowy przychodzenie do Mole. - Dodał, choć dość nieskładnie, jakby po drodze zgubił jedno albo dwa dopełniające zdania. Psychika siadała. Ale jedno trzeba było mu przyznać - wybijanie troglodycie przychodzenie do Mole z głowy przyszło bardzo skutecznie. Co można było dostrzec po śladach krwi na ciele jednookiego.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Przychodnia Empty

PisanieTemat: Re: Przychodnia   Przychodnia EmptyPią Gru 22, 2023 2:31 am

    Max uniósł obie krzaczaste brwi. Wzburzenie Savy było dla niego zrozumiałe. Raczej nikt normalny nie jest obojętny wobec krzywdy drugiej, słabszej osoby. Nawet jeśli jest mu obca. Natomiast… Tak żarliwa wściekłość kierowana w stronę Polly już nie była tak oczywista.
    — Nie szalej tygrysie — uspokoił ostrożnie rozbuchanego towarzysza i położył ciężką rękę na jego bark. Trwało to ledwie chwilę, bo po krótkim potrząśnięciu wrócił prawicą na obszar kierownicy. — Nie ty jeden czekasz, aż nakryją ją mogiłą. Chociaż ciekawi mnie… Jaki ty masz w tym interes? — Jasne, też nie pochwalał tego, co robiła Polly, natomiast żeby od razu ją zabijać… Nie widział w tym wszystkim logicznego ciągu, motywu. Głównie dlatego, że nie był do końca świadom, jaka relacja łączy „klienta” z Rose, a tym samym sutenerką. Sam natknął się na staruchę ledwie parę razy, ciężko mu było uwierzyć, że Odobescu doświadczałby tej wątpliwej przyjemności częściej niż on. Fakt. Słyszał od łysego, że jednooki bywa w komnatach ‘Mole, ale, jak sam powiedział, nie chodził na dziwki.
    Prawda była jednak taka, że prawdziwy winny tej nerwówki leżał gdzieś w przybytku rozpusty, najwyraźniej mocno poobijany. A to, że Polly na to przyzwoliła, to sprawa drugorzędna. Dziwnym byłoby oczekiwać od sutenera, że przepuści okazję do zarobienia paru monet. Czyżby Sava miał wysoko rozwiniętą empatię? Nie, akurat w to nawet on by nie uwierzył.
    — Nie żyje? Chyba? — dopytał, jakby nie wierząc, że Sava mógłby mieć tyle siły, by powalić kolosa. Bo… Nie wierzył. Ani trochę. Zamilkł na moment, dywagując nad możliwościami bojowymi ćpuna. No, nie kalkulowało mu się to. Dawid z Goliatem. Jasne. Pewnie troglodyta padł od testosteronu wbijanego prosto w prawy pośladek czy innych, równie ciekawych, specyfików, a Odobescu się teraz zadręcza. Zupełnie bez sensu. Olbrzym i tak był śmieciem ludzkim. — Nawet jeśli, to dobrze się stało. — westchnął, próbując uspokoić sumienie pasażera. Swoje w sumie też. Rachował teraz nad szansą na ucięcie sprawie łba. Poczynił ku temu słuszne kroki, wytestowane w różnych okolicznościach. Niemniej… Zawsze istniało ryzyko, że ktoś, komu Karaluch był przychylny i pochylny, upomni się o truchło. A raczej, zgodnie z prawem Hammurabiego, truchło tego, kto zabił popychle.
    — A kto leży teraz na tyle mojego samochodu, jeśli nie pobita prostytutka? — rzucił z przekąsem. — Jeśli jesteś taki dobroduszny, to przyjdzie ci „wybić” pół klienteli.
    Max, mimo wszystko, czuł, że coś wisi w powietrzu. Z jednej strony niespecjalnie zależało mu na poznanie istoty sprawy, bo miał wystarczająco własnych problemów, by brać sobie na garb troski innych. Z drugiej jednak był w samym centrum wydarzeń. Wolał wiedzieć, czy ma szykować się na kolejne widowisko, czy jednak po dostarczeniu Rose do lekarza, jego życie wróci do normy. Ot. Strzeżonego Pan Bóg Strzeże.
    — Zaraz będziemy na miejscu… W stacyjce masz nawilżane chusteczki, weź się wytrzyj, bo jeszcze pomyśli, że to twoja sprawka — oznajmił, skręcając w wąską, jednokierunkową uliczkę. W stacyjce zaś, oprócz zapowiadanych chusteczek, były dokumenty i obrócona frontem do dołu fotografia ze wpisaną na niej dedykacją.
Nie minęło parę minut, a znaleźli się pod czymś na wzór przychodni lekarskiej. Nie był to szpital ani wielka placówka, to pewne. Idąc dalej w rozważaniach; sprzętu, koniecznego w tej sytuacji, też mogli nie mieć. Ale, no właśnie, ale – Sava nie miał pola do manewru. Albo ryzykowanie życiem Rose, albo ryzykowanie życiem i Rose, i swoim. A skoro Max mówił, że lekarz jest tym z gatunku obeznanych, to pewnie wiedział, co robi, jadąc właśnie tutaj.
    Kiedy już wywlekli się z pojazdu, Dealer ruszył przodem. Na domofonie, znajdującym się tuż obok drzwi, wstukał kod. Dziwnie radosny dzwoneczek oznajmił, że mogą wchodzić. Co zresztą po krótkim, ledwie parosekundowym, namyśle, uczynił. Następnie, logiczne, przytrzymał podwoje dla Savy.
    Najwyraźniej przychodnia miała jakiś system powiadamiania, bo choć w środku panował półmrok i wyglądało na to, że w środku nie ma żywej duszy, to po chwili od ścian poczęły rozbijać się śpieszne kroki. A wraz z nimi – zapalały się kolejne halogeny.
    — Mówiłam, że masz mi się więcej nie pokazywać na oczy — sarknęła długonoga blondynka w rozpiętym fartuchu i zmierzwionymi włosami. Była ładna, choć urodę miała jakby trupią, bladą, z wybijającymi się na tle poczerwieniałymi ustami. W każdym razie, intrygującą.
    — Yv… — odchrząknął.
    Gdy wyłoniła się zza ściany i dostrzegła powód wizyty Maxa… Zastygła. A pobladła jeszcze mocniej, gdy skierowała wzrok na Savę. Usta, wcześniej utkwione w drwiącym uśmiechu, wykrzywiły się podobne podkowie. Jednak zamiast tyrady i bezsensownej gadki, od razu przeszła do konkretów.
    — Ty, zanieś ją tam i na łóżko — wskazała palcem odpowiednie pomieszczenie i ruszyła wartko. Najwidoczniej już samym wzrokiem oceniła stan Róży na bardziej niż kiepski. — Co się stało? Przyjmuje jakieś leki? Ćpa? Jeśli tak, to co. Gadać wszystko, co wiecie, wszystko, co jest istotne.

Sava
Sava
Przychodnia Empty

PisanieTemat: Re: Przychodnia   Przychodnia EmptyPią Gru 22, 2023 3:13 am

Łypnął krótko w stronę Maxa. Nieważne, jak bardzo by nie chciał zachować zimną krew w obliczu tej sytuacji, Sava dalej miał problemy z trzeźwym myśleniem.
- Duży. - Odpowiedział chłodno i zdawkowo, zapominając, że brunet właśnie nadstawiał dla niego kark, bo - koniec końców - pomagał mu i jej. Cokolwiek znaczyło ogarnięcie "tematu", o którym wspomniał Max w rozmowie z kimś przez telefon. Póki co, Sava nie łączył tych kropek. Na razie.
- No. Chyba. - Powtórzył tonem wskazującym na to, że sam nie wierzył w to, co się stało. Zapędził się. Nie zamierzał zabić kolosa. Najwyraźniej źle obliczył swoje siły. Nawet taki potwór, jak tamten delikwent, nie potrafił wytrzymać uderzeń głową o ścianę z taką intensywnością, jaką potraktował go wampir. Niedobrze. Kolejny trup na sumieniu. - Co? - Spojrzał jeszcze raz na niego. - Chcesz mi powiedzieć, że trup w Mole to jest dobrze? Zaraz wszyscy będą wiedzieć... - Dodał, ale urwał, zanim całkowicie dał rozrosnąć się panice. Ta tylko czekała, aż eskaluje, żeby mógł stracić kontrolę. A przecież jednooki wyszedł przed klientelę, cały zakrwawiony i z ledwo dychającą Rose na rękach. Może i zdarzały się, czasem, takie sytuacje w takich ruderach, ale wciąż to przyciągało uwagę.
- Z tyłu leży Rose. Nie prostytutka. - Wyjaśnił oschle, spoglądając na niego wymownie, dopóki brunet nie złapał z nim chwilowego kontaktu wzrokowego, kiedy prowadził. Wszystko, po tym jednym, krótkim zdaniu powinno było być dla niego jasne. Sava darzył Rose jakąś sympatią. Zapewne, w oczach Maxa niestosowną, bo co to miało być? Miłość do prostytutki? Jednookiego nie obchodziło, co tamten sobie pomyśli. Miał teraz na głowie większy problem niż zastanawianie się nad słusznością wyboru własnego serca.
Wampir skinął głową na sugestię dilera i sięgnął do stacyjki po chusteczki. Obmył nimi twarz i ręce z krwi. Zanim jednak je wyciągnął, zwiesił dłuższe spojrzenie na fotografii. Potem odłożył paczkę i zamknął stacyjkę. Wkrótce i tak zajechali na miejsce. Rzucił szybko okiem po okolicy, a potem wysiadł, kierując się na tył pojazdu. Otworzył drzwi i wygrzebał Rose ostrożnie z tylnego siedzenia, żeby znowu unieść ją w swoich objęciach.
Szedł za brunetem. Kiedy byli już w środku, do jego nosa uderzył zapach charakterystyczny dla punktu medycznego. Światła zapalały się po kolei. Usłyszał głos kobiety. Jej właścicielka wkrótce ukazała się im na oczy. Zmierzył ją wzrokiem, podobnie jak ona. Ach tak... Jednakże, to nie było teraz istotne. Posłusznie skierował się we wskazane przez blondynkę miejsce i położył Rose na łóżko. Mina Savy była gorzka... Spojrzał na, chyba, lekarkę błagalnym spojrzeniem.
- Pije alkohol. Ćpać, też ćpa... - Odpowiedział cierpko. - Heroinę, przeważnie. Nie wiem, czy teraz jest pod wpływem czegoś. Całkiem możliwe. Jest prostytutką. Klient ją... - Urwał. - Potraktował ją, jak worek treningowy. - Dokończył słabo, zaciskając ręce na swoich przedramionach. Odwrócił na chwilę wzrok, żeby spojrzeć na obitą twarz Róży. Ten widok wryje mu się w głowie na zawsze. - Co jej jest? Czy ona z tego w ogóle wyjdzie? - Spytał, spoglądając z powrotem na blondynkę.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Przychodnia Empty

PisanieTemat: Re: Przychodnia   Przychodnia EmptyPią Gru 22, 2023 4:33 am

    Brunet nie ciągnął tematu. Lakoniczne stwierdzenie Odobescu spowodowało, że odpuścił maglowanie. Choć, sprawa oczywista, wolałby wiedzieć, co kryło się pod słowem „duży”. Im więcej informacji, tym większe pole manewru. A skoro miał mu pomóc, sobie zresztą również, to współpraca będzie konieczna. Czy to się Savie podobało, czy nie. Potrzebowali się nawzajem. O ironio. Przyjaciół poznaje się w biedzie.
    — To twój pierwszy raz? — rzucił. Miał wrażenie, że nie, ale te pierwsze, zwłaszcza w emocjach, bywają złudne. Lepiej dopytać i mieć pewność. Dobrze się stało, że zdechł. Źle, że paradowałeś upierdolony we krwi od stóp do samego czubka głowy po barze… Chuj wie, ile osób to widziało i jakie — uściślił, zaciskając ręce na kierownicy. — Na twoje i moje nieszczęście, ja mam trochę więcej oleju w głowie niż ty i już działam. — I choć mówił to z przekorą, może nawet trącając o złośliwość, to za fasadą kryła się niepewność. Sava miał bowiem rację. A przynajmniej z tym że wieść rozniesie się po mieście i może, choć nie musi, rozpętać się wojna między podzielonym na pół, zwaśnionym półświatkiem. Na samą myśl o potencjalnej rozróbie i niekończących się odwetach robiło mu się niedobrze.
    — Nie myśl o tym, mleko się rozlało. Najwyżej wylecimy na wczasy do jakiejś Ugandy — zażartował, chociaż wcale nie było mu do śmiechu. To ta część ryzyka „pracy”, którego zawsze udawało mu się uniknąć. Tymczasem… Cóż, teraz stał w środku cyklonu i tylko czekał, aż wszystko jebnie. Albo nie, jeśli zaufany mu człowiek dobrze rozegra całość: kolejka na koszt firmy, jakiś tajny specyfik z zakazanego przepisu. Opcji na rozpłaszczenie tej sytuacji było wiele, a jeszcze więcej na to, że coś po drodze się spieprzy. Nawet nie chciał dopuszczać takiej możliwości do swojej świadomości.
    — Aha — rzucił od niechcenia Max i, czując wwiercający się wzrok pasażera, spojrzał na niego krótko. Bezpieczeństwo przede wszystkim, a i tak potrzebował jedynie momentu, by połapać się w tym wszystkim. Wcześniej miał tylko podejrzenia, parę plotek i własne, niekoniecznie trafne, spostrzeżenia. Znał to uczucie utkwione w oczach aż za dobrze. Może nie do prostytutki, ale do kogoś, kto był równie trudny w „kochaniu”. Uśmiechnął się gorzko, bo sam nie potrafił, nie chciał i nie mógł wyrzucić Yv z głowy. Chociaż powinien. — Co zamierzasz? Nie będę ci prawił morałów, ale wszedłeś na bardzo grząskie bagno bracie.

    — Czyli pełen komplet — podsumowała dziwnie spokojnie, zupełnie tak, jakby nie robiło to na niej już żadnego wrażenia. Bo, cóż, nie robiło. Widziała bardziej obtłuczonych i posiniaczonych ludzi. Często żywe trupy. Zobojętniała na cudze krzywdy, a to pozwalało na stanie się skutecznym specjalistą od dosłownie wszystkiego. Taki paradoks.
    — Yv, heroiny już nie, tylko metadon... A przynajmniej z tego, co wiem, bo ode mnie nic nie brała — wyjaśnił, zaraz potem dodając: — Sava, żłopała przy tobie syrop? Taki w ciemnej butelce.
    W tym czasie blondynka poczęła pierwsze, wstępne i bardzo powierzchowne oględziny.
    — No, niezłą ekipę żeście zmontowali. Prostytutka, diler i… co? Czego jesteś umorusany, jakbyś zarżnął kilka świń? — mruknęła, świecąc nieprzytomnej kobiecie po oczach. Trzeba przyznać, była bezpośrednia, ale przynajmniej konkretna, bo nawet śląc jadowite uwagi, nie przestawała krążyć wokół Róży z kolejnymi, dziwacznymi narzędziami. Minę miała cały czas taką samą: skupioną. Ciężko było ją rozczytać.
    — Weź spuść z tonu.
    — Źrenice reagują, to dobry znak — wtrąciła nagle, prawie ciepło i podniosła się na moment, lustrując Odobescu z dziwną manierą. — Nic nie obiecuję… Max, weź swojego kolegę i wyjdźcie. Muszę ją zbadać, a to… nie będzie miłe.
    Diler westchnął cierpko.
    — Jest w dobrych rękach, chodź. Tutaj na niewiele się przydasz — powiedział spokojnie, najbardziej przekonywująco jak potrafił i złapał Savę za ramię. Przeszło mu przez myśl, że jednooki może niechętnie opuścić gabinet, zwłaszcza że kobieta poruszyła ciałem w jakiejś ponurej konwulsji, dlatego zacisnął palce jeszcze mocniej i wręcz wyciągnął go z wnętrza.

Sava
Sava
Przychodnia Empty

PisanieTemat: Re: Przychodnia   Przychodnia EmptyPią Gru 22, 2023 12:17 pm

Rzucił zdziwione spojrzenie w reakcji na pytanie. Miał parę istnień na sumieniu, to fakt. Począwszy od zwyrodniałego sąsiada, póki co na troglodycie kończąc. Co się stało po drodze? Coś na pewno. Ale nigdy nie przychodziło mu zabijanie z zimną krwią. To tak bardzo nie pasowało do niego, że na usta cisnęły mu się słowa "nie jestem zabójcą", ale byłoby to kłamstwo. Dlatego, uznał, że lekkość w tym pytaniu była co najmniej dziwna. Nie znał Maxa, to też kolejny fakt, ale nie spodziewałby się, że diler aż tak byłby zaznajomiony w nielegalnych kręgach, że jest w stanie, dzięki swoim kontaktom, pozbyć się truchła.
- Działasz? Co masz na myśli? - Spytał, puszczając wszystko mimo uszu. Zbyt dużo pytań zaczęło się kłębić w głowie jednookiego. Ostatecznie, wybrał takie, które tyczyło się ostatniej części wypowiedzianych słów ze strony Maxa. Już pal licho te jego morały. Co miał wtedy zrobić, kiedy zrozumiał, że miał Rose w stanie krytycznym w pokoju? Pójść wesoło pod prysznic i umyć się z beztroskim pogwizdywaniem?
- Ta. - Mruknął krótko w odpowiedzi na wzmiankę o Ugandzie. Tragedia. I tak musiał zmieniać miejsce zamieszkania co jakiś czas, ale... Byłby przypał, gdyby musiał wynosić się z miasta szybciej niż planował.
- Co masz na myśli? Co mam zamierzać? - Spytał z dziwnym grymasem na twarzy. To, że wdepnął w bagno to jasne. Ale, dalej, nie było to większe bagno niż pozbawienie życia człowieka. Ale - mimo wszystko - zdawał sobie sprawę z trudności z tej relacji. Max nie wiedział też o tym, że jednooki był wampirem i to jeszcze bardziej komplikowało niektóre rzeczy.

- Możliwe. Nie pamiętam dokładnie. - Powiedział, próbując rozjaśnić swoje chaotyczne myśli i sięgnąć do wspomnień, w których widział przez chwilę Rose pijącą jakiś syrop. Nic sobie nie przypominał. - Ale nie ćpaliśmy wspólnie od jakiegoś czasu. - Dodał, jakby chcąc potwierdzić teorię o rzekomym zerwaniu z uzależnieniem. Tak naprawdę czarnowłosa nigdy nie wspominała o tym. Nigdy nie mówiła o tym głośno. Nigdy nie rozmawiali o tym, w kontekście uzależnienia. W pewnym momencie, jak się zaczęło wydawać, wzajemna fascynacja zaczęła pokonywać chęć ćpania. Sava nie czuł potrzeby brania tak długo, jak mógł z nią być. Tylko... Wszystko się pochrzaniło.
Podniósł głowę, na słowa blondyny. Tutaj byłoby duże pole do popisu z chamskimi odzywkami, ale nie dość, że nie miał do tego głowy i wcale nie było mu do śmiechu, to jeszcze miał z tyłu głowy, że kobieta właśnie im pomagała.
- To nie jej krew. - Zdobył się tylko na to, kiedy w jego głowie powstał dziwny ciąg logiczny. Przez chwilę miał wrażenie, że kobieta mogła uznać jego za głównego sprawcę. O tym nawet wspominał Max jeszcze w samochodzie. Obserwował za to, jak poddaje Rose kolejnym badaniom. - Co z nią? - Spytał niecierpliwie, bo nie doczekał się jeszcze żadnej odpowiedzi. Zamiast tego, dostał odpowiedź o źrenicach. Na tyle, na ile on znał się na medycynie, stwierdził, że rzeczywiście to dobry znak. - A coś więcej? - Dopytał z krzywym grymasem na twarzy. Mimo wszystko, ta jedna informacja nie była wystarczająca.
- Co to, kurwa, znaczy, że nic nie obiecujesz. - Wystrzelił nagle, odnosząc nieprzyjemne wrażenie, że kobieta sobie pogrywała. A to, że puściły mu hamulce i pozwolił sobie na niekulturalną odzywkę... Cóż, zdarzało się każdemu. Słowa Maxa brzmiały jak za mgłą, ale Sava doszedł do wniosku, że będzie tylko przeszkadzać. Wyrwał się z uścisku bruneta, ale posłusznie wyszedł. W kolejnym pomieszczeniu, ledwie wychodząc za próg, oparł się o ścianę niedaleko drzwi. Chciał nasłuchiwać, co tam się działo. Przyłożył rękę do twarzy, zasłaniając nią usta, a tępe spojrzenie wbił w posadzkę. Za bardzo martwił się Rose, żeby teraz czuć skruchę w związku ze swoim zachowaniem. Nerwy, schodząca adrenalina i te sprawy.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Przychodnia Empty

PisanieTemat: Re: Przychodnia   Przychodnia EmptyPią Gru 22, 2023 11:52 pm

    Więc pierwszy, pomyślał Max, widząc osobliwą reakcję towarzysza. Nie był w całości przekonany do tej wersji, bo choć nigdy nie widział troglodyty w akcji, to sama jego sylwetka wystarczyła, by stwierdzić, że powalenie go wymaga albo nadludzkiej siły, czego Sava wydawał się nie posiadać, albo doświadczenia. Niemniej, uznał, że ta informacja nie jest niezbędna. Przynajmniej na ten moment.
    — Zamówiłem ekipę sprzątającą — odparł bez zająknięcia. — Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, nasz przyjaciel zniknie bez śladu. Nie sądzę, żeby ktokolwiek za nim tęsknił.
    Był dealerem, ot, zwykłym mniej lub bardziej zdolnym, handlarzem. Jednakże… Macki przestępczej ośmiornicy, do której przynależał, wnikały głęboko w struktury władzy, polityki, policji, mediów i systemu finansowego; przekupywali, uzależniali, grozili, a opornych i nieposłusznych „usuwali”. Sęk w tym, że coraz rzadziej silili się na morderstwa. W dobie technologii i coraz wydajniejszych procesów wykrywania niegodziwych czynów należało je ograniczyć. Tym bardziej że większości wystarczył układ powiązań, wzajemnych interesów i obecność „przychylnych” ludzi na odpowiednich stanowiskach. Zdarzały się jednak sytuacje nagłe, niemożliwe do przewidzenia – takie jak ta, w której oboje utkwili. Wtedy przydawały się kontakty, które, jako osoba będąca na pierwszym froncie, miał. Naturalnie, Max nie mógł mieć pewności, że uda się wyciszyć aferę. Trwał jednak przy nadziei, iż spadnie tak jak zawsze, na cztery łapy. Nie bez powodu nadano mu pseudonim „Cat”.
    — Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nadstawiam karku tylko po to, żeby tam wróciła? — zapytał ponuro brunet, wykrzywiając usta w niby-uśmiech.
    Nie był zadowolony z bycia uwikłanym w sprawę zabójstwa (chyba) i pobicia, to pewne. Mimo wszystko, jeśli już nie miał wyboru, chciał, by cały ten wysiłek nie poszedł na marne. Pragnął wierzyć, że to, co teraz robi, wynika z egoistycznych pobudek, a nie przejęcia się losem jakiejś tam dziwki. Nieważne, że było inaczej i wszystkie dziewczyny z ‘Mole poruszały w nim resztkę człowieczeństwa, którą tak usilnie próbował ukatrupić. To nieistotne.

    Dla Yvonne, wszystko, co mówili mężczyźni, było jedynie strzępkiem niespójnych informacji na temat życia prowadzonego przez nieprzytomną kobietę. Skrzywiła się i delikatnie wcisnęła dwa, okryte nitrylem palce w obszar tętnicy szyjnej. Zatrzymała się, wsłuchując tym samym w nieregularną pulsację. Następnie przymknęła oczy i odchyliła głowę, gdy jej jaskrawe, pokryte szminką usta zaczęły ruszać się pod wpływem niewypowiedzianych słów. Tego rodzaju medykowi nie umykało nic lub prawie nic. Nic poza uczuciami, emocjami, myślami, okolicznościami, których nie mógł wytypować z samego tylko badania ciała. Potrzebowała szerszego pola widzenia, czegoś, dzięki czemu mogłaby lepiej opracować plan leczenia.
    Raz, dwa. Raz, dwa. Raz… Dwa... Dwa.
    — Każda informacja jest na wagę złota… Choruje na coś przewlekle? HIV? — dopytała, łypiąc śmiertelnie poważnym wzrokiem. — Jeśli podam jej coś, czego z jakiegoś powodu nie powinnam, skończy w czarnym worku.
    — Była z nową na badaniach, ale czy sama się badała… — odparł gorzko Diler.
    — Czyli nic nie wiemy — podsumowała Yv.
    Max czysto przezornie odwrócił głowę, gdy blondynka sięgnęła dłonią za materiał satynowej halki i podwinęła go aż pod samą szyję ciemnowłosej kobiety. Nasadka stetoskopu błądziła w określonych miejscach. Klatka piersiowa: bez alarmujących szmerów, rytm, jak na ten stan, całkiem normalny. Płuca: ciężki oddech, ale nie świszczał. Brzuch: ruchy perystaltyczne jelit w normie.
    — Domyśliłam się — stwierdziła obojętnie, wyciągając „słuchawki” z uszu.
    Yvonne cierpliwie znosiła naglące pytania obcego, jednookiego mężczyzny. Znosiła i ignorowała, całą swoją uwagę przekierowując, zresztą słusznie, na pacjentkę, której stan nie należał do najlepszych. Światło skierowane na źrenice spowodowało ich zwężenie, więc do najgorszych też nie, chociaż mając niewprawione oczy, jak Sava czy Max, można było dać się zwieść. Ludziom często wystarczyła obecność krwi, by rozpocząć donośny spektakl panicznego kręcenia się wokół własnej osi i biadolenia, że nieszczęśnik umrze. Punkt widzenia lekarza i tych, którzy są związani z pacjentami, zwykle nie miał ze sobą nic wspólnego.
    — To, kurwa, znaczy, że nie jestem Bogiem. Wody w wino nie zamienię— odbiła równie agresywnie, choć wzrok, który w niego wbiła, miała przepełniony absolutnym, potwornym wręcz, spokojem i opanowaniem. Jak człowiek, którego wnętrze obumarło, jakby nie miała duszy czy sumienia. Błękitne tęczówki, kolorem przypominające najpiękniejsze, letnie sklepienia, musiały widzieć naprawdę wiele tragedii. Śmierć i życie siedziały na ramionach blondynki i wyrokowały, kłócąc się zaciekle o to, które z niego zejdzie.
    — Nie powinna być tak długo nieprzytomna — rzuciła pod nosem, sama do siebie, siadając na fotelu bez oparcia. Musiała zebrać myśli, zajrzeć do „środka” kobiety. Dawanie nadziei… To dobre dla duchownych czy innych lekarzy dusz. Potrafiła pomóc, a nawet przedłużyć życie, ale nie umiała uzdrawiać i łączyć w całość tak potłuczonych przez los ludzi. To coś zupełnie innego. Empatia? Obcy dla kobiety frazes. Gdyby miała jakąkolwiek, dawno popadłaby w marazm. I bez obsługi „przypadków szczególnych” łatwo o depresję w tej branży.
    — Dasz radę Yv — pokrzepił ją Max, zatrzaskując za sobą drzwi z nietęgą miną.

    Max, Po przekroczeniu progu, odszukał wzrokiem Odobescu. Przełknął głośno ślinę. Już to kiedyś przerabiał, to… To ciało zastygnięte z niemocy. Naprawdę parszywe uczucie, które wróciło do niego po tylu latach właśnie w tym momencie.
Niewiele myśląc, stanął naprzeciwko i położył rękę na ramieniu kolegi.
    — Sava… — zaczął cicho. — Wyliże się... Nerwy w niczym ci nie pomogą, a Yvonne jest naprawdę dobra w tym, co robi. Już raz jej pomogła, zrobi to i drugi.
    Co niby miał mu powiedzieć poza tym, co sam niegdyś usłyszał. Nie był dobry w pocieszanie, za długo tkwił w prostolinijnych i dosadnych słowach, oddzielających go od przeszłości, by teraz umieć ułożyć myśli w jakieś poetyckie, kojące zdanie.
    — Jakoś to będzie — westchnął, siadając na fotelu naprzeciw. „Jakoś to będzie”. Ta. W jego osobistym przypadku jakoś oznaczało gniewny, przewiercający go wzrok Yvonne, kiedy pojawiał się obok niej, drwiący, wściekły głos, gdy po dwudziestu połączeniach w końcu podniosła słuchawkę. Przejebane.

Sava
Sava
Przychodnia Empty

PisanieTemat: Re: Przychodnia   Przychodnia EmptySob Gru 23, 2023 12:50 am

Spojrzał na Maxa z jeszcze większym zaskoczeniem. Czyli, jednak. Chłop miał dziwne kontakty i najwyraźniej był też od jakichś zadań specjalnych.
- Nie wiem, kim on był. - Mruknął osowiale, nie precyzując swoich myśli. Zmierzał jednak do tego, że zwyczajnie nie wiedział, czy zabity troglodyta nie należał do jakiejś organizacji, która będzie chciała się zemścić na Mole za zabicie ich człowieka. - Zostawiłem tam kurtkę. - Powiedział nieobecnym tonem, przypominając sobie o tym drobnym szczególe.
Jednooki wbił jeszcze raz w niego spojrzenie. Słowa Maxa uderzyły w niego, jak żadne. Ostatnim razem tylko Gabrielowi udało się trafić do wampira. Później rozmyślał nad jego słowami długo. Teraz brunet zadał pytanie, na które odpowiedź była oczywista. A jednak, zadziałało ono tak, że coś znowu przestawiło się w głowie Savy. Obudziło do życia uczucia. Motywację.
- Nie chcę, żeby tam wracała. - Odpowiedział cicho, odwracając głowę i wbijając rozżalony wzrok na obraz zza okna. - Ale chyba musiałbym ją zamknąć i ubezwłasnowolnić, żeby tego nie zrobiła. - Mruknął. - Aż taki pojebany nie jestem. - Dokończył, zaciskając szczękę. Bał się obiecać sobie, jemu, czy jej, na głos, że już więcej nie dopuści do tego, by tam wróciła. Robił, co mógł. To, przede wszystkim, zależało od Rose, czy chciała być uratowana, czy dalej brnąć w destrukcję. Nie chciał tłumaczyć tego Maxowi. Nie był to nawet odpowiedni moment.

Sava przysłuchiwał się kolejnym pytaniom, na które pokręcił głową i rozłożył ręce w geście bezradności. Rzeczywiście, nie wiedział o Rose nic. Nie wiedział, w jakim stanie zdrowotnym była. Czy się badała. Patrząc na jej chude ciało mógł jedynie stwierdzić, że nie dbała o swoje zdrowie. Patrzył, jak jasnowłosa bada Różyczkę, nie mogąc doczekać się jakichś sensownych informacji, ale te nie przychodziły.
Agresywna odzywka ze strony medyczki zagotowała jednookiego. Wykrzywił usta w grymas, a jego kąciki drgnęły, jakby zaraz miała polecieć riposta, ale powstrzymał się. Odwrócił głowę i przymknął powieki na dłużej. Powtarzał sobie w głowie, żeby zachować spokój, że przecież wszyscy tutaj próbowali pomóc Rose.
- Co masz na myśli? - Spytał, bo byłby głupi, gdyby nie tego nie zrobił. Nawet jeśli kobieta dywagowała sama do siebie, Sava wciąż był w stanie usłyszeć te słowa. Wyłapać cokolwiek, co tyczyło się stanu zdrowia Rose.

Jednooki poczuł dotyk na swoim ramieniu. Był za bardzo pogrążony w myślach, żeby zwracać uwagę na otoczenie. A, jak to z niespodziewanym dotykiem, Sava złapał za przedramię kolegi i spojrzał na niego wściekle. Szybko jednak się ogarnął i puścił.
- Sory. - Powiedział, odwracając głowę. - Wiem, wiem. Racja. Ja naprawdę... To wszystko jest pojebane. - Plątał się w wyjaśnieniach. Westchnął na koniec, a w pomieszczeniu zapadła chwilowa cisza. Podniósł wzrok z podłogi, żeby przenieść go z powrotem na bruneta, który usilnie starał się go pocieszyć.
- Ta, jakoś. - Powtórzył sceptycznie, oglądając, jak tamten siada na fotelu naprzeciw. Sava nie mógłby teraz usiedzieć. Przechodził z nogi na nogę, łapał się za przedramiona, przytykał dłoń do czoła. Nerwowość z niego wychodziła bokami i nie dawał rady tego zatuszować. - Kim ona jest, tak właściwie? - Spytał nagle, kiedy cisza zaczęła mu wyjątkowo przeszkadzać.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Przychodnia Empty

PisanieTemat: Re: Przychodnia   Przychodnia EmptySob Gru 23, 2023 2:25 am

    Max westchnął z rezerwą, bo też, tak jak Sava, nie wiedział, kim był troglodyta. Mógł się jedynie domyślać, że Karaluch najpewniej nabijał swoje mięśnie nie po to, by ledwo mieścić się w drzwiach, a by do czegoś, lub dla kogoś, ich używać; ci, którzy nie mieli mózgu i tak, koniec końców, musieli mieć jakąś użyteczność dla swojej grupy. Choćby jako mięso armatnie czy żywy taran. O dziwo, miał nadzieję, że tak rzeczywiście było, bo to gwarantowałoby im względny spokój – byle karków łatwo zastąpić, a przez to nikt nie sili się na Vendettę. Zemsty brunet obawiał się najbardziej. Widział już kiedyś rzeź, straszną i odbijającą piętno w pamięci, dlatego przestał brać czynny udział w mafijnych porachunkach, zelżał i zajął się dilerką. Gdyby wiedział, że i to sprowadzi na niego kłopoty, jednak zgodziłby się na prowadzenie pralni, w której nikt nigdy nic nie prał. Poza pieniędzmi oczywiście.
    Na wzmiankę o kurtce machnął obojętnie ręką. Odzież była najmniejszym zmartwieniem. Wystarczy, że sprzątacz wrzuci ją do jakiegoś kotła. Co innego cielsko poległego; wynieść je, poćwiartować, zmieścić do beczki… To już nieco trudniejsze w zatuszowaniu. Max liczył jednak, że tak jak ostatnim razem, ekipa również nie zawiedzie. Nie byli byle chłystkami, a jedną z większych grup w Birmingham. Rodziną, przeszło mu krótko przez myśl. Rodzina trzyma się razem, tak mówili, trzyma się razem i trzyma w szafie wzajemne, brudne sekrety.
    Aż taki pojebany nie jestem.
    Brunet prychnął i jeszcze mocniej zakodował, że jednooki ma naprawdę pokręcone patrzenie na świat. Nie był pojebany, jasne. Zabić jakiegoś faceta – tak. Zamknąć i ubezwłasnowolnić Rose – nie. Gdyby wybór należał do niego, a Yvonne dałoby się porwać bez obrywania łomem, zrobiłby to bez mrugnięcia okiem. Blondynka także tkwiła w dziwnej zależności względem przełożonych. Max, w przeciwieństwie do Savy żył w przeświadczeniu, że niektórym ludziom, jeśli ci zależy, trzeba często siłą uświadomić co dla nich dobre. Sęk w tym, że kiedy odniósł słowa mężczyzny do własnego życiorysu, przekalkulował własne, wewnętrze myśli, złapał się na tym, że sam miał związane ręce. Od… Bardzo długiego czasu. Zmarniał i znów przyjrzał się pasażerowi. Wcale nie różnili się tak znacząco, jak początkowo zakładał. Westchnął ostatni raz, nim wysiedli.

    Niby ludzie wiedzą, że to koniecznie, niby ufają lekarzom, ale póki nie dostaną zrozumiałej, pewnej diagnozy, pełni są podszytych fantazją złych przeczuć. Problem w tym, że by taką wystawić, potrzeba czasu i szeregu badań.
    — Chcesz żebym jej pomogła czy będziesz odwracać moją uwagę pytaniami, na które nie znam jeszcze odpowiedzi? — ucięła chłodno Yvonne, wskazując jeszcze kierunek, jakby na zachętę, w którym powinni się udać.
    Blondynka miała za zadanie ustabilizować pacjentkę, a nie emocje kogoś, kto żył z nią w jakiejś niezrozumiałej relacji. Jeszcze niezrozumiałej, bo pewnie kwestią czasu było poznanie motywów jednookiego, wciąż uciapanego w karmazynie, mężczyzny. Na ten moment jedyne co ją obchodziło, to dlaczego Max bierze w tym wszystkim udział. Uznała jednak, w swej światłej nienawiści względem bruneta, że tę sprawę załatwi później. Jako lekarz, najpewniej ledwie wywiązujący się ze złożonej przysięgi, stawiała dobro obtłuczonej kobiety ponad kłótnię z kimś, kogo i tak wolałaby złapać za fraki i stąd wyrzucić. W najlepszym scenariuszu – i Maxa, i tego drugiego. Działali jej na nerwy w równie intensywny sposób. Chociaż tego drugiego akurat potrafiła zrozumieć.
    Kiedy wyszli, zakluczyła drzwi. Elektronicznie. Jedynie głuchy trzask zapadek, normalnie niemożliwy do usłyszenia, mógł sugerować, że blondynka nie żartowała, wspominając o „niemiłych” badaniach.

    Max spojrzał na niego w zakłopotaniu, gdy poczuł nagły bunt, wobec złożonego daru kojącego, tak mu się wydawało, dotyku, materializujący się w postaci ucisku na jego przedramieniu. Opuścił rękę, jednak nie wynikało to ze strachu przed Savą, absolutnie nie. Najwydajniej w świecie zrozumiał niewerbalny przekaz, który ten podświadomie mu wysłał.
    — Nie przepraszaj. Wiem jak jest — uspokoił go.
    Przychodzi bowiem taki czas w życiu, a Max wiedział to najlepiej, kiedy człowiek przestaje mieć pewność. Nabyta latami wiedza staje się błędna i niezrozumiała. Wszystko się wali, kruszy, rozpada i nie można pozbierać kawałków. Śmierć to czysta, destrukcyjna siła, jak kula do burzenia murów. Uderza, niszczy życie, ale daje szanse na szybkie podniesienie głowy. Bo przecież i tak nic więcej nie można zrobić. Natomiast niewiedza i bezsilność, podbijana przeświadczeniem o własnej sprawczości… To cień wątpliwości, który zżera od środka. A tego nie można powstrzymać. Nie powinno się. Emocje muszą spłynąć podobne strumieniowi. Tak już po prostu było.
    Obserwował ruszającego się nerwowo Savę w milczeniu. Trochę tak, jakby patrzył na siebie sprzed kilku lat. Tyle że jego tragedia już minęła. Była pewna i niepodważalna. Musiał tylko w końcu zacząć podnosić głowę, zapomnieć o wszystkim, co się wydarzyło, iść dalej. Ale czy to w ogóle możliwe?
    — Yvonne? — zapytał. — Jest lekarzem.
    I to nie tak, że nie zrozumiał pytania. Rozumiał je doskonale. Tylko niespecjalnie chciał odpowiadać i tłumaczyć, kim dokładnie „jest” blondynka. Dla niego, dla świata. Po prostu. Nie był to żaden sekret, który musiał chronić własną piersią, uznał jednak, że w obecnej sytuacji nie miał prawa zrzucać tego na kogoś, kto przeżywał własny dramat.
    — Polly wie, że istniejesz? A jeśli tak, to co dokładnie wie o tobie i o… Waszej relacji? — odbił. To też należało zbadać. Pal sześć troglodytę, ale „piekielna komorniczka” raczej nie ucieszyłaby się na wieść, że to właśnie Yv leczy jej podwładną. Podskórnie czuł, że z Matką Kurew będą znacznie większe problemy.

Sava
Sava
Przychodnia Empty

PisanieTemat: Re: Przychodnia   Przychodnia EmptySob Gru 23, 2023 2:57 am

Opuszczenie pomieszczenia było po prostu jedynym rozwiązaniem. Usłyszał tylko jeszcze kliknięcie zamka, co jeszcze bardziej wzbudziło w nim niepokój.
Westchnął w odpowiedzi na słowa Maxa. Wiedział, jak jest. Tak lubili powtarzać wszyscy, kiedy chcieli kogoś pocieszyć. Tylko, że Sava wyłapał tę nutę w tonie głosu bruneta. Coś było na rzeczy. Za tym krótkim zdaniem stała jakaś historia. Dlatego zawiesił na nim dłuższe spojrzenie i po prostu skinął głową, żeby zaraz uciec od niego wzrokiem.
- To wiem. - Odpowiedział, znowu przewiercając wzrokiem Maxa. - A raczej, mam nadzieję, że nim rzeczywiście jest i jej pomoże. - Dodał, po czym zrozumiał, skąd ta zdawkowa odpowiedź ze strony bruneta. Przymknął oko i westchnął. Mruknął pod nosem ciche "nieważne". Jego myśli powoli zaczynały krążyć wokół czegoś innego niż stan Rose, ale to nie znaczy, że całkowicie o tym zapominał. Niemniej, rozmowa to był dobry pomysł. Zaciekawiło go, jaka relacja łączy bruneta z tą lekarką.
Na pytanie bruneta ożywił się. Polly. Jezus, ilekroć słyszał to imię, chciało mu się wymiotować.
- Wie. - Odpowiedział od razu. - Powiedzmy, że zostawiła mi wiadomość, kiedyś. - Wyjaśnił, póki co, zdawkowo. - Na pewno wie i o naszej relacji. Rose wspominała, że ma teraz warunki jak we wojsku. Wyjścia tylko autoryzowane. - Urwał na chwilę, spoglądając na Maxa. Nie miał powodu, żeby mu nie mówić. Właśnie rozmawiał z kimś, kto bez słowa, nadstawił za niego kark, ogarnął medyka dla Rose i jeszcze posprząta jego syf, który urządził w Mole. Max to nie wróg, tak.
- Pewnie uważała mnie za wrzód na dupie. Teraz, jak dojdą do niej plotki, nie wiem, co będzie. - Podzielił się swoim wnioskiem, znowu przysłaniając dłonią usta. Tak naprawdę to zakrył uśmiech, który pojawił się na myśl, o zabiciu mopsiary. Widać, sytuacja za mocno się nad nim odbijała, ale resztki świadomości kazały mu zatuszować to zachowanie, które podchodziło po psychopatię. Jeszcze diler by się dowiedział, że Sava rzeczywiście był pojebany. - Co o niej wiesz? - Spytał prosto z mostu, kiedy odsłonił już usta.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Przychodnia Empty

PisanieTemat: Re: Przychodnia   Przychodnia EmptySob Gru 23, 2023 4:12 am

    Yvonne była daleka od wzoru lekarza, oczywista oczywistość. Natomiast umiejętności nie można było jej odmówić. W porównaniu do kolegów po fachu wiedzą sięgała daleko poza podręczniki. Całe swoje czterdziestoletnie życie taplała się w krwi bandziorów, wyciągała placami utkwione naboje i szyła rany na kolanie w jakiś obskurnych, mało sterylnych miejscach. Obrażenia Rose były prawie niczym przy wszystkim, czego miała okazję doświadczyć.
    Max zaśmiał się pod nosem.
    — Pomoże — zapewnił z przekonaniem.
    Bo jeśli nie Yvonne, to nikt inny, dodał już myślach, a na jego twarzy, jedynie na krótki moment, zagościła niepewność. Wierzył w umiejętności blondynki, bo nie znał w tym mieście nikogo, kto mocniej niż ona zjadłby zęby na przypadkach beznadziejnych. Sprawy niemożliwe załatwiała od ręki, ale na cuda trzeba było jednak poczekać. Właśnie, cuda. Czym innym, niż cudem, nazwać odratowanie tak pokiereszowanej prostytutki? Nie znał się na medycynie, nigdy zresztą nie musiał, ale w jego oczach Rose była bardziej niż bliska śmierci. Nie mówił tego na głos, bo podobnie jak z pozytywną diagnozą, z negatywną też nie należy się spieszyć.
    Mruknął z niezadowoleniem. Skoro Polly wiedziała, kim był Sava, to bardziej niż pewne, że właśnie o jego udział w całej tej sprawie będzie rozpytywać. Do głowy nasunęło mu się po chwili pytanie, dość logiczne: czy diablica w ogóle była świadoma, że klient, o którego usunięciu tak bardzo go zapewniała, ostatecznie zjawił się w ‘Mole? W normalnych okolicznościach pewnie zapytałby ją prosto z mostu, ale teraz… Teraz to jak stanąć na drodze szybkiego ruchu i liczyć, że nic cię nie rozjedzie.
    — Jaką wiadomość? — wtrącił. — Nie mów, że posłała ci świński łeb, bo padnę.
    I o ile wspomnienie „świńskiego łeba” mogło się Savie wydać co najmniej dziwne, o tyle w świecie Maxa podobne zagrywki były na porządku dziennym. Jednak ciężko mu było sobie wyobrazić, że Orka pokusiłaby się o tego typu „wiadomość”. Niemniej, nie zdziwiłby się znacząco, jeśli jednooki potwierdziłby jego przypuszczenia. Polly była zagadką, nawet dla niego.
    — Prawie tak jakby sprzedały duszę, a nie dupę — zauważył z rozbawieniem. Po chwili poprawił się nerwowo na krześle, odchrząknął, a potem spojrzał na Savę z pewnego rodzaju zrozumieniem i z już zdecydowanie poważniejszą miną dodał: — Nazywajmy rzeczy po imieniu, Rose jest prostytutką. Nie zaprzeczysz temu, nieważne co cię z nią łączy.
    Max bynajmniej nie miał w zamiarze obrażać ciemnowłosej. W ogóle nie o to chodziło. Nic mu nie zrobiła, żeby chciał jej tym urągać. Po prostu, jeśli rzeczywiście była dla Odobescu na tyle ważna, by wchodził w szranki z kolosem i plamił ręce krwią, to lepiej, żeby zawsze miał z tyłu głowy, na co właściwie się pisze. Mniej lub bardziej świadomie. Diler nie do końca to rozumiał, ale też nie musiał. Nie chciał nawet. Każdy miał swój świat, swoje zasady. Nie czuł się odpowiednią osobą, by kogokolwiek oceniać. Sam nie prowadził najbardziej cnotliwego życia.
    — W ‘Mole bywa rzadko, bo dziewczyny chodzą jak w zegarku. Może nie dojdą… W każdym razie lepiej, żeby nie doszły.
    Brunet podrapał się po karku i odgiął na krześle, wlepiając wzrok w czysty jak łza sufit placówki.
    — Zadaj konkretne pytanie, wtedy zastanowię się, czy powinienem odpowiedzieć — powiedział. — Nie dlatego, że nie chcę, bo sam to bym ją najchętniej dusił. Ale… business is business.

Sava
Sava
Przychodnia Empty

PisanieTemat: Re: Przychodnia   Przychodnia EmptySob Gru 23, 2023 4:45 am

Nic nie odpowiedział na to zapewnienie. Wampirowi pozostało tylko czekać na zbawienie, a jak to bywało w takich sytuacjach, kiedy chodziło o czyjeś życie - czas dłużył się nieubłaganie. Niepewność i bezradność trawiła go od środka. Również dla niego Rose wyglądała tragicznie w zadanych obrażeniach. Nigdy wcześniej jej takiej nie widział. Obitą - tak. Czy kiedykolwiek wcześniej została tak pobita? Ciężko stwierdzić, nie znali się od początku jej kariery jako prostytutki. Ale wątpił w to, bez żadnego szczególnego powodu.
- Nawet nie wiem, że wysyłacie sobie świńskie łby w Anglii. - Mruknął, chcąc ostudzić tę tendencje do żartów u bruneta. - Polly fatygowała oddać się pieniądze na moje konto bankowe. Sama do niego dotarła. Tyle mi wystarczy. - Wyjaśnił.
Jednookiemu nieznacznie drgnęły usta. Zupełnie tak, jakby miał na niego warknąć. Prawdziwy, porzucony pies z rumuńskiej ulicy. Zmieszanie bruneta nijak pomogło w ugaszeniu nagle wznieconego gniewu. Sava był u kresu załamania - jeszcze przed chwilą zabił chłopa, a potem niósł skatowaną Rose na rękach. A ten wyskakuje z czymś takim.
- Nazywać rzeczy po imieniu. Owszem. - Powtórzył powoli. - Ale lepiej nie mów nic więcej. - Ostrzegł, przewiercając go spojrzeniem na wskroś. Pomoc, pomocą, ale takimi odzywkami brunet pchał się tylko w gips. A zapomniał, że jednooki niedawno położył prawie dwumetrowego chłopa. Sprzedaż ciała. Kto był głupszy - ten, kto dawał tę usługę, czy ten, co z niej korzystał? W Rumunii już się napatrzył na prostytutki. Znał historie niektórych i nie zwykł oceniać tak łatwo. Chyba najłatwiej przychodziła mu empatia wobec skrzywdzonych.
- Na pewno dojdą. Jeśli nie, znaczy, że bardzo słabo dba o swój biznes. - Stwierdził z dziwną pewnością w głosie. - A jak dojdą, to co? - Dopytywał, na pozór głupio, ale chciał usłyszeć potencjalny czarny scenariusz oczami Maxa. To on znał środowisko Mole, w końcu tam sprzedawał towar.
- Ach tak... - Sceptyczny pomruk wymknął się z jego ust. - Chcę wiedzieć, jak daleko jej macki mogą sięgać. Czy jest tylko zwykłą sutenerką, czy zajmuje się czymś innym. Czy ma jakiś swoich karków, którymi będzie mnie szczuć po tej akcji. Zakładając, że będzie.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Przychodnia Empty

PisanieTemat: Re: Przychodnia   Przychodnia EmptySob Gru 23, 2023 6:32 am

    Świński łeb był symbolem rychłej śmierci opakowanej w pstrokaty kawałek papieru i teksturę. Czasami, niezwykle rzadko, jedynie groźbą. Bardzo poważną. Jeśli zwrot „zapierdolę cię” materializowałby się w jakiś przedmiot, byłby właśnie odciętą głową prosiaka. Stary mafijny numer. Max nie był pewien, czy wciąż się go wykorzystuje, ale skoro za jego czasów dokazywania na mieście sam otrzymał taki podarunek, to bardziej niż pewne, że i Polly (niech się pierdolly) byłaby zaznajomiona z podobną praktyką wystrzelania strzałów ostrzegawczych. W tym kontekście, ciągłego obracania się w chlewie, żargon, którego użyła Yvonne, wskazywałby, że i ona siedziała po uszy w mało legalnych interesach. A nawet bez tego można było rachować, iż przykładnym obywatelem nie była. Zadawała się z Maxem, a to mówi samo przez siebie.
    — Musiała cię bardzo polubić — stwierdził przekornie i westchnął z ciężkością.
    To, co powiedział Sava, nie wróżyło nic dobrego. Ani dla jednookiego, ani dla niego. Nie był, co prawda, pod jurysdykcją Polly, natomiast jego przełożony współpracował z nią bardzo blisko. Z rodziną najlepiej wychodziło się na zdjęciach, jak mówi stare porzekadło. Ośmiornica nie była wolna od tej zasady. Póki było dobrze, to było dobrze. Ale kiedy zaczynały się problemy… Nie było miejsca na sentymenty i sympatie. Zdążył się o tym przekonać. Co więcej, sam wyrokował w podobnych sprawach. Los bywa przewrotny, co?
    — Fatyga takich ludzi nigdy nie oznacza nic dobrego — wypowiedział na głos obawy kolegi z rosnącą coraz żwawiej obawą. — Skoro tak, to miejmy nadzieję, że troglodyta nie był jej troglodytą.
    Cóż, już samo to, że Odobescu nie chodził z wiecznie latającą szczęką i potrafił w logiczny sposób złożyć zdania, a nawet czasem powiedział coś mądrego, skłaniało Maxa do myśli, że Sava nie był zwykłym ćpunem. Nie sądził jednak, że jako człowiek z zewnątrz wpakował się w to bagno aż tak mocno, by zwrócić na siebie uwagę poważnych ludzi.
    Max nie obawiał się Savy, a przynajmniej tak to wyglądało, bo utrzymał spojrzenie bez większego skrępowania.
    — Nie szukaj we mnie wroga, bo nim nie jestem — upomniał go, na razie, spokojnie.
    Rozumiał, mimo wszystko, wartką reakcję jednookiego. A przynajmniej w jakimś stopniu. Koniec końców, żaden normalny facet nie zareagowałby pozytywnie na dosłowne przedłożenie informacji, że jego miłość jest obracana przez zatrważającą ilość kutasów. Maxowi podobne stwierdzenia przychodziły z łatwością, bo ostatecznie nie widział w tym nic zdrożnego: w sprzedawaniu się. Podobnie jak Rose, uznawał, że każdy człowiek na robi to w ten czy inny sposób. Z tym że, w przeciwieństwie do niej, on miał to zakodowane głęboko w głowie i naprawdę w to wierzył. W to, że ludzie stanowią tylko jakąś mniejszą lub większą wartość w zależności od urody, umiejętności, inteligencji czy przydatności per se. Myślał tak o innych, ale głównie o sobie. Pionek na planszy rozgrywanej przez zegarmistrza świata purpurowego. Całkiem zabawne. Trochę groteskowe.
    Max wyprostował się nagle. Nie to, że nie był tego świadomy. Ale w świetle poprzednich informacji pytanie Savy jeszcze mocniej zaznaczyło ryzyko.
    — Lepiej, żeby nie doszły — powtórzył i zaplótł palce, opierając o nie brodę.
    Zamyślił się na moment. Krew, posoka, wystrzały. Nic przyjemnego, nic, czego by już nie przerobił, a i tak… Z jakiegoś powodu wydało mu się to poważniejsze niż wtedy. Miał tylko sprzedawać ćpunom cukierki, co zresztą udawało mu się bardzo długo, wychodzi jednak na to, że śmierć ciągle deptała mu po piętach, nieważne jak bardzo próbował od niej uciec. Cholera by to.
    — Daleko — stwierdził krótko, opierając łokciami o kolana. — A Karki… Karki będą twoim najmniejszym zmartwieniem. Moim też zresztą, bo jakbyś jeszcze nie zauważył, siedzimy w tym gównie razem. Polly jest wyrafinowana w swoich sztuczkach, dlatego tyle żyje. Nie będzie rzezi, ale... — to mówiąc, spojrzał na niego śmiertelnie poważnie i dodał powoli, akcentując każde słowo w osobliwy sposób: — Uderzy tam, gdzie zaboli najbardziej.
    I choć początkowo słowa Maxa mogły brzmieć enigmatycznie, bo unikał podawania szczegółów, to przełożony na drzwi, za którymi znajdowała się Yvonne i Rose, wzrok zdawał się sugerować owo „tam”. Fakt, Max nie wiedział, co kryło się w głowie Savy, wiedział natomiast, co kryło się w jego własnej. I nawet nie próbował udawać, że życie blondynki i Róży, w takim rozdaniu, nie stałoby pod znakiem zapytania.
    Tymczasem, zza podwojów, wciąż zresztą zamkniętych, zaczęły wydostawać się tępe dźwięki opadających na posadzkę przedmiotów, szarpaniny i powtarzanego jak mantra „nie”. Głos wskazywałby na Różę, ale wygłuszone pomieszczenie zniekształcało dźwięki. Wygłuszone, zatem Max, będący człowiekiem z krwi i kości, nawet nie wszczął alarmu.
    Nie trwało to dłużej niż pół minuty, jak blondynka wyślizgnęła się z pomieszczenia i przywarła plecami do ściany, dysząc przy tym, jak koń po Westernie. Biodrem zamknęła drzwi, których zapadka ponownie zablokowała dostęp do środka.
    — Yv! — zawołał z przejęciem Max, dostrzegłszy blondynkę z podłużnym zadrapaniem na policzku.
    Momentalnie wstał i znalazł się tuż obok niej, co zresztą ona sama skwitowała wściekłym, niewerbalnym przekazem do odsunięcia się. I gdy tylko to uczynił, westchnęła ciężko, odgarniając potargane włosy.
    — Jest silna, wyjdzie z tego. Chcesz znać szczegóły czy tyle ci wystarczy? — zapytała, kierując ostrzegawcze spojrzenie na Odobescu.

Sava
Sava
Przychodnia Empty

PisanieTemat: Re: Przychodnia   Przychodnia EmptySob Gru 23, 2023 7:04 am

- Ano, musiała. - Przytaknął z niesmakiem na twarzy. Kiedy myśli nie krążyły wokół Rose, krążyły wokół Polly. A kiedy krążyły wokół Polly, strach był zastępowany przez chęć zemsty. - Dobrze to wiem, Max. - Wtrącił, kiedy ten się podzielił tą oczywistą uwagą. Jednooki nie był głupi. Sytuacja w Mole to wpadka, a wyjście w całości zakrwawionym z Rose na rękach to nic innego, jak zachowanie pod wpływem emocji. Czasem nie dało się uniknąć niektórych rzeczy. Ostatnią wzmiankę ze strony bruneta przemilczał. Czas pokaże, kogo sprzątnął. Jeśli to był troglodyta Polly, prawdopodobnie ma ich więcej. I oni nie będą problemem. Jednooki nie wykluczał, że z jakiegoś powodu, również nadprzyrodzeni mogą być w to wplątani. Przecież, nigdy nie wiadomo.
Prychnął, ale nie odezwał się. Nawet Sava miał w sobie odrobinę ogłady, żeby rozumieć, żeby nie pluć się do kogoś, kto właśnie mu pomagał. Pokręcił tylko głową, jakby z dezaprobatą, wyraźnie pokazując, żeby zostawić ten temat. Niepotrzebnie tylko podnosił mu ciśnienie.
- Co masz na myśli...? - Ożywił się wyraźnie, odwracając głowę w stronę bruneta i jeszcze raz mu się przyglądając. Potem powiódł wzrokiem za spojrzeniem bruneta. - A... Rzeczywiście. - Powiedział bardziej do samego siebie niż do dilera. No tak. To logiczne. Savie zaczęło na kimś zależeć. To zawsze była słabość. Posiadanie uczuć, relacji. Ludzie z takich środowisk uderzali zawsze w ten najsłabszy punkt - rodzina, bliscy, miłość. Były to zarazem najtańsze i najbardziej skuteczne "wyrafinowane" sztuczki.
W pewnym momencie usłyszał dźwięki dobiegające za drzwi. Wyprostował się.
- Rose... - Wyszeptał, wyłapując jej głos i odruchowo złapał za klamkę. Jednak drzwi nie drgnęły. Ni stąd, ni zowąd, z jego ust posypała się fala rumuńskich przekleństw, wyklinających martwy przedmiot, który właśnie stanął mu na drodze.
W momencie, kiedy w głowie zaświtała mu chęć wyważenia drzwi, te zostały otworzone. Odsunął się, spoglądając na blondynę, która wparowała do środka pomieszczenia z zadrapaniem na twarzy. Poczuł ulgę. A przynajmniej częściową, bo to nie usunęło wszystkich zmartwień. No, ale to najważniejsze - Rose wyjdzie z tego. Tylko te krzyki... Myśl o tym, że czarnowłosa została tak skatowana, że jak tylko się przebudziła, to wciąż żyła tym doświadczeniem jeszcze sprzed momentu stracenia przytomności... Poczuł ścisk. I silną potrzebę bycia przy niej.
- Dziękuję. - Odpowiedział z mieszanką ulgi i żalu do samego siebie. - Ona... Ona dostała coś na uspokojenie? - Spytał, mimo tego ostrzegawczego spojrzenia. Tak naprawdę pytań miał wiele. I nie potrafił się powstrzymać przed ich zdawaniem. Był też za bardzo pochłonięty tym, żeby dostrzec uważnie to, co działo się między blondyną a Maxem. - I co teraz? Jak długo będzie do siebie dochodzić?

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Przychodnia Empty

PisanieTemat: Re: Przychodnia   Przychodnia EmptySob Gru 23, 2023 3:19 pm

    Max ponownie odgiął się na krześle i wlepił ślepia w sufit. Nie chciał dręczyć, i tak już udręczonego Savy dalszą konwersacją. Wystarczyło, że ostatnie słowa, które powiedział, zostawiły po sobie grobową atmosferę. Dosłownie, grobową, bo jeśli wszystko to, o czym rozmawiali, się potwierdzi, przyjdzie im kopać grób nie tylko dla samych siebie, ale i dla kobiet za drzwiami. Diler nie mógł mówić za jednookiego, ale sądząc po tym, do czego Odobescu był zdolny, by pomóc Rose, uznał, iż dzielą ten sam cel: za wszelką cenę chronić tych, których życie cenili bardziej, niźli własne. Ta niewidzialna, nawiązana między nimi nić porozumienia stawała się coraz bardziej wyraźna. Intrygujące, jak los potrafi w jednym momencie spleść życia dwóch, dotąd obojętnych sobie osób. Brunet w ciszy rozważał każdy możliwy scenariusz. Błądził po tych negatywnych, neutralnych i pozytywnych. Spieranie się ze zmartwieniami było czymś dobrym, bo sprawiało, że czuł się silniejszy. A gdy tylko czuł się silniejszy, zmartwienia słabły, przybierały inny wymiar zajmujący nieco mniej miejsca w głowie. I pewnie udałoby mu się to wszystko ułożyć, rozwikłać, tyle że…
    Szarpiący się z niewiadomego mu powodów Sava, wyciągnął go z letargu. W pierwszym odruchu Max powędrował za nim wzrokiem, a potem, już widocznie poirytowany kwiecistą wiązanką w obcym mu języku, rzucił reprymendę, brzmiącą mniej więcej – „co ty kurwa robisz?!”. Nim jednak zdołali wejść w słowne szranki, przy takich emocjach bardzo łatwo ulec pokusie mordobicia, uwaga obojga przeszła w kompletnie inne obszary.
    Yvonne pokiwała głową w odpowiedzi. Nie żywiła do jednookiego żadnego żalu za wcześniejsze występki, ale nie czuła też, by miał za co jej dziękować. Życie ludzkie stanowiło dla niej wartość samą w sobie. Kształtowanie rzeczywistości tak, by zostało zachowane: do tego została stworzona.
    — Tak — odpowiedziała zwięźle. — Dawkę jak dla konia, pierwsza nic nie dała.
    — Yv, co ci się stało? — spytał w końcu Max, widząc, że Yvonne w pewien typowy dla niej sposób rozluźniła ramiona. Nie uzyskał odpowiedzi. Nic, prócz przelotnego, wściekłego spojrzenia.
    Odpuścił.
    — Teraz będzie spać. A dochodzić… Sprecyzuj dochodzić. Kiedy wstanie, coś powie czy kiedy będziesz mógł ją zobaczyć? Domyślam się, że to trudne, ale musisz zadawać konkretne pytania. Takie, na które jesteś gotowy uzyskać odpowiedź. — mruknęła, maskując wciąż toczącą się w głowie wojnę z tym, co ujrzała, badając ciało Róży, pozorną obojętnością. Niby apatia powoduje zaniedbanie zewnętrzne, ale w jej przypadku tak nie było. Była raczej wewnętrznie zdziczała albo dumna z samotności, albo obca samej sobie. Ani radosna, ani smutna, z niezmiennym wyrazem twarzy. Szklanka wody miała w sobie więcej życia niż ona. Przypominała bandaż, gdy owijała głowę Rose, stetoskop, kiedy doszukiwała się funkcji życiowych, ścianę jak stała.
    — Idę do laboratorium, chodź… Jak ci na imię? — powiedziała. — Max, ty zostań.
    — W porządku.
    Yvonne odbiła się od ściany, stawiając żwawe kroki. Pewne rzeczy trzeba było, a niekiedy należało, rozchodzić, a już zwłaszcza wtedy, gdy miało się ku temu dobry powód. Pierwszy: przemycie rany na policzku, wciąż nie wiedziała, czy kobieta jest nosicielką. Drugi wynikał, sprawa oczywista, z pierwszego. Dlatego nikogo nie powinny dziwić trzymane w rękach fiolki z krwią.
    — Chcesz się przebadać? — zaproponowała neutralnie, bazując pytanie na wspomnianym wcześniej przez Savę „wspólnym ćpaniu”.

Sava
Sava
Przychodnia Empty

PisanieTemat: Re: Przychodnia   Przychodnia EmptySob Gru 23, 2023 3:48 pm

Niektórych sytuacji nie potrafił przewidzieć. Kompletnie zapomniał o tym, że Max nie miał tak dobrego słuchu, więc jego zachowanie wzbudziło jeszcze bardziej mieszane uczucia. W oczach bruneta, Sava zupełnie bez powodu zaczął szarpać za drzwi. Jednooki tylko odwrócił głowę, żeby spojrzeć na zbliżającego się Maxa. A później wkroczyła Yv.
Skinął głową w reakcji na odpowiedź blondyny. Rose przynajmniej nie musiała żyć z tymi paskudnymi wspomnieniami. Na razie. Przynajmniej do momentu zejścia środków uspokajających.
- Kiedy będę mógł ją zobaczyć. I kiedy wstanie. - Sprecyzował swoje opcje ze wszystkich wymienionych. Niby powinien czuć się spokojnie, ale bał się. Pojawiły się kolejne obawy.
- Co...? - Mruknął nieobecnym tonem. - Sava. - Dodał szybko, kiedy zrozumiał, co blondyna do niego powiedziała, kiedy on myślami błądził gdzieś daleko. Bez zastanowienia ruszył za medyczką. Spojrzał na fiolki z krwią, które trzymała Yv.
- Chcę. - Odpowiedział nieobecnym tonem. Zaczął się zastanawiać, co mogłoby wyjść z badań z krwi wampira. Krótka, szybka myśl, której poddał się impulsywnie.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Przychodnia Empty

PisanieTemat: Re: Przychodnia   Przychodnia EmptySob Gru 23, 2023 5:37 pm

    Atmosfera była napięta. A Yvonne wcale nie sprawiała wrażenia, jakby chciała, by stan ten ustał. Wręcz przeciwnie; swoją tajemniczością, małomównością i rozszalałym wzrokiem potęgowała ją raz za razem. Znać diagnozę a pogodzić się, zrozumieć i przystosować do nowej rzeczywistości to dwie zupełnie różne sprawy. Sądząc po wściekłości, z jaką jednooki targał klamką, wywnioskowała, iż los prostytutki nie był mu obcy. Nie, żeby nie zauważyła tego wcześniej, teraz jednak miała tę pewność, że to nie kaprys, a wewnętrzne, ciążące mężczyźnie uczucie, z którym należało obchodzić się ostrożnie.
    — Porozmawiamy w cztery oczy — odparła wymijająco i odlepiła wzrok od Savy, uciekając nim gdzieś w bliżej nieokreślony punkt. Już od samego początku coś w jej mimice nie grało.
    Propozycja nie do odrzucenia, po której zasugerowanie wspólnej przechadzki do laboratorium wydawało się dość oczywiste. Żaden lekarz nie obwieszcza tak potwornych diagnoz przy postronnych świadkach. Max, to prawda, był zaufanym człowiekiem, zdecydowała jednak, że jego udział w tej sprawie jest więcej niż tylko zbędny. Doskonale znała stosunek bruneta do prostytutek, a przede wszystkim to, że był mało delikatny w mowie. Wolała oszczędzić obcemu znoszenia tępych uwag dilera. I tak pewnie nie miał lekko.
    — Yvonne — przedstawiła się w „biegu”.
    Kiedy już dotarli do czegoś na wzór bardzo prymitywnego laboratorium, które przywitało swych gości jasnym światłem o zimnej barwie. Tak jasnym, iż drażniło oczy przyzwyczajone dotąd do półmroku panującego w „poczekalni”. Zapewne kwestia oszczędności. Yvonne podpisała, a następnie włożyła trzymane fiolki do otworów w specjalistycznej tacce. Kliknęła również w przycisk uruchamiający komputer. Później zaś podeszła do umywalki z malutkim, rozbitym lustrem i poczęła przemywać zarówno twarz, jak i ręce. Dokładnie, powoli i bez pośpiechu. Trwało to dłuższą chwilę – mniej więcej parę minut, po których skierowała się do wózka z niezbędnym sprzętem, które pozwoliłyby pobrać krew: igła, strzykawka, fiolka, alkohol, gaziki i rękawiczki. Te ostatnie nasunęła na obie dłonie.
    — Usiądź, podciągnij rękaw i zaciśnij parę razy dłoń — poleciła, układając trzymane w rękach przedmioty na blacie roboczym tuż obok siedziska z dwoma, wygodnymi podłokietnikami. — Lewa? — rzuciła retorycznie, dostrzegając spuchnięte żyły.
    Dobrze, łatwy pacjent. Z tymi starszymi było trudniej, ich były wręcz niewidoczne. Złapała za krzesełko i przysunęła je do odpowiedniej strony. Sprawnie zacisnęła granatową opaskę w obszarze przedramienia jednookiego, a następnie sięgnęła po gazę i środek antyseptyczny. Namoczyła materiał i przyłożyła do miejsca, w które planowała się wkłuć, ciągnąc nim od środka do zewnątrz.
    — Jesteś kimś z rodziny czy…?
    Wszystko, czym się posługiwała, było jałowe, na co wskazały leżące, rozerwane opakowania. Bez ostrzeżenia wbiła igłę w żyłę. Sava był dużym chłopiec, poradzi sobie. Musi. Podłączyła probówkę, która momentalnie poczęła napełniać się krwią.
    — Zaprowadzę cię do niej, kiedy skończymy — powiedziała. — Wybudzi się parę godzin, ale wtedy lepiej, żeby nie było cię obok. Nie wiem jak zareaguje. Może się rzucić, może się bać: jest w szoku. Fizycznie nie jest tak źle, bo dobrze ochroniła narządy wewnętrzne. Sęk w tym, że mogę wyleczyć rany i złamania, ale z głową niestety nie pomogę.
    Ciało Róży, choć poturbowane, w kontrze do ran na duszy wydawało się w pełni zdrowia. A to dopiero początek tego, z czym przyjdzie jej się mierzyć. Yvonne westchnęła ciężko, ze zdumieniem obserwując momentalnie zasklepiającą się tkankę.
    — Nie jesteś człowiekiem — stwierdziła, patrząc na niego z absolutnym, typowym dla kogoś, który doskonale wiedział, z kim (albo czym) ma styczność, spokojem i opanowaniem.


Ostatnio zmieniony przez Rose O'Brien dnia Sob Gru 23, 2023 7:38 pm, w całości zmieniany 1 raz

Sava
Sava
Przychodnia Empty

PisanieTemat: Re: Przychodnia   Przychodnia EmptySob Gru 23, 2023 6:06 pm

Porozmawiamy w cztery oczy. To, czy wcześniej nie grało coś w mimice blondyny, nie było dla niego alarmujące. Trącała raczej sceptycznością i wściekłością wobec niego, a to nie wzbudziło u niego żadnych podejrzeniem. Dopiero to zdanie. Przełknął głośno ślinę, idąc za kobietą.
- Co z nią? - Spytał mimowolnie, nie spodziewając się, co właściwie usłyszy. Na pewno tyczyło to stanu Rose. Cokolwiek nie usłyszy... Będzie to raczej do wylizania. Jeśli nie zrobi tego zwykły, niemagiczny medyk, jak Yvonne, uda się do takiego, który poradzi sobie ze wszelkimi urazami bez jakiegokolwiek trudu. Chyba że...
- Ta. - Mruknął tylko, posłusznie podciągając rękaw lewej ręki. - Nie, nie jestem z rodziny. - Odpowiedział beznamiętnie. Wzrok miał zupełnie martwy. Sava co chwilę przechodził różne stany, które zmieniały się w swoim kole. Na zmianę, zaaferowany, wkurwiony, obojętny. Powtórz.
Kiedy igła się wkuła w jego rękę, nie poczuł dosłownie nic. Znaczy, poczuł, jasne. Zmysł dotyku nie miał spaczonego. Po prostu psychicznie był zahartowany na czucie bólu. Ten fizyczny miał swoisty urok, że Sava lepiej go znosił niż ten natury mentalnej. Ukryty masochista. Lata praktyk sprawdzania możliwości wampirzego ciała i przekierowywania na nie swojej nienawiści.
Podniósł zobojętniały wzrok na Yv, kiedy zaczęła mówić.
- Zdaję sobie z tego sprawę. - Poinformował ją zmęczonym tonem głosu. Dobrze chroniła narządy wewnętrzne. Sava poruszył się, kiedy blondyna podzieliła się swoim wnioskiem. Wampir zerknął na miejsce ukłucia, które nie zdobił żaden zaczerwieniony punkt świadczący o jakimkolwiek działaniu. A potem przeniósł na nią wzrok. Nic nie zmieniło się w jego mimice twarzy. Skoro wiedziała o istnieniu nadprzyrodzonych, zgrywanie głupiego nie było zbędne.
- Nie jestem. - Przytaknął krótko. - Powiedz, o czym chciałaś mi powiedzieć w cztery oczy. - Powiedział w końcu, gdyż dotychczas lekarka skutecznie zdawała się omijać temat albo znaleźć dogodną okazję do jego wyjawienia. Wątpił jednak, że usłyszy coś, co miałoby go zaskoczyć. Rose była prostytutką. Wszystko więc było możliwe.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Przychodnia Empty

PisanieTemat: Re: Przychodnia   Przychodnia EmptySob Gru 23, 2023 8:22 pm

    Yvonne nie odpowiedziała na pytanie jednookiego, mimo świadomości, że skazuje go tym samym na trawiącą niepewność szukającą ujścia.
    Musiała to pewne, jako lekarz przerobić sporo rozmów z bliskimi ofiar, które do niej trafiały. Pewnie nie raz ani nie dwa, stawała się powiernikiem niedających się zapomnieć potworności i najboleśniejszych życiowych doświadczeniami kompletnie obcych jej ludzi. Gdyby brała to wszystko do siebie, przeżywała, pewnie już dawno wylądowałaby w jakimś wariatkowie. Dlatego się uodporniła, choć było cholernie trudno. W każdym razie, na pewno była też trochę nienormalna, skoro odmówiła bezpiecznej, ciepłej posadki w szpitalu i zajęła się sprawami, które nie należały do bezpiecznych.
    — Partner? — dopytała z dziwnym niezadowoleniem.
    Uzyskawszy odpowiedź, pokiwała głową z gorzkim, ledwie widocznym uśmiechem. W przeciwieństwie do Maxa nie siliła się na słowne reprymendy czy próby odwiedzenia Savy od pomysłu nawiązywania relacji z prostytutką. Na to już było za późno. Poza krótkim, bezbarwnym „mhm” nie skomentowała tego w żaden inny sposób. Uważała bowiem, że każdy jest kowalem własnego losu, odpowiedzialnym za to, czego się podejmuje. Ona podjęła się leczenia Rose, a nie rozwiązywania problemów, czy mędrkowania. Nie ulegało wątpliwości, pytania, które zadawała blondynka, nie wynikały z ciekawości czy chęci wpełźnięcia w ich życie, a właśnie pomocy medycznej i około medycznej.
    — To dobrze, unikniesz zawodu.
    Potwierdzenie braku człowieczeństwa Savy było tylko formalnością, natomiast ustalenie, jak należy się z tym obchodzić to sprawa drugorzędna.
    — Potrzebujesz krwi? — zapytała obojętnie.
    Nie była zadowolona z obecności nieznanego wampira w miejscu, gdzie przebywali sami ludzie, to jasne. Jednak robiła dokładnie to, co należy, nawet wtedy, gdy nie było jej to na rękę. Rzetelność, martwa, zdaje się, wśród ludzi cecha. A tu proszę.
    Chwilę siłowała się z utkniętą w ciele wampira igłą. Ostatecznie odpuściła i wzrokiem zasygnalizowała, że z tym będzie musiał poradzić sobie we własnym zakresie.
    — Nie będę się z tobą szczypać — uprzedziła, licząc na coś w rodzaju potwierdzenia, zgody na rozszerzoną, powoli dawkowaną diagnozę niepozostawiającą miejsca na domysły i obróciła się na krześle, by móc obserwować reakcje jednookiego. — Nie wiem kiedy i czy wstanie. A nawet jeśli, to na pewno nie o własnych siłach. W najlepszym możliwym scenariuszu do końca życia będzie się poruszać o kulach… Jak się domyślasz, te kości, które już raz zostały naruszone, pękają od byle upadku. To, co jej zrobiono, byle upadkiem nie było. Jej nogi wyglądają tak, jakby ktoś po nich skakał. Czekam jeszcze na opinię specjalisty w tej dziedzinie, wtedy będę mogła powiedzieć coś więcej. Poza tym rana z tyłu głowy była płytka, choć wyglądała na poważną. Zszyłam. Mózg nie ucierpiał. Żebra… Żebra same się zrosną, podobnie palce i nos, który nastawiłam na tyle, na ile mogłam. Opuchlizna będzie utrzymywać się jakiś czas.
    Ktoś mógłby powiedzieć, że musiała cierpieć na znieczulicę, skoro tak chłodno, niemal na jednym wdechu, wypowiedziała wszystko, co udało jej się ustalić. Tylko jak miałaby nie chorować na tą paskudną przypadłość, gdy cały czas, nieustannie, taplała się krwi, nastawiała kości i piła dziesiątą kawę w towarzystwie kostuchy, jak, kiedy codziennie wchodziła do ringu i podejmowała się walki ze śmiercią; często z góry przegranej, ale nigdy oddaną walkowerem? To niemożliwe, by przy tym wszystkim zachować rezon i być jeszcze wrażliwym.
    — To, że wziął ją siłą, pewnie jest dla ciebie jasne, ale jest jeszcze coś… Powiedz, sypialiście ze sobą? Nie pytam o szczegóły, interesuje mnie czy się zabezpieczaliście.


Ostatnio zmieniony przez Rose O'Brien dnia Sob Gru 23, 2023 10:29 pm, w całości zmieniany 1 raz

Sava
Sava
Przychodnia Empty

PisanieTemat: Re: Przychodnia   Przychodnia EmptySob Gru 23, 2023 8:53 pm

Sava zawahał się. Musiał pomyśleć. Przekalkulować. I doszedł do wniosku, że jeśli wybierze odpowiedź twierdzącą, lekarka będzie wobec niego szczera w stu procentach.
- Tak. - Odpowiedział po chwili, absolutnie nie wyłapując jej niezadowolonego tonu, bowiem nigdy go nie obchodziło to, co ktoś inny myśli. - Jakiego znowu zawodu...? - Mruknął osowiale, wbijając w nią oczekujące spojrzenie. Na pytanie o krew nieznacznie się skrzywił. Już i tak niedobrze było mu od tej, którą miał cały czas na sobie. - Jasne. - Odpowiedział, nie chcąc doprowadzić się do gorszego stanu niż już był. Znowu miał cel i nie mógł tego spierdolić. Musiał naprawić życie Róży. Musiał przy niej być w pełni poczytalny - a przynajmniej bardziej poczytalny na miarę swoich możliwości.
Po chwili opuścił wzrok i złapał za strzykawkę, która się wbiła w skórę i nie chciała wyjść. No cóż. Nawet nie podejrzewał, że tak się stanie. Chyba nigdy nie był badany jako wampir. Złapał więc za szprycę i wyciągnął bez problemu i odłożył niedbale na szafkę obok. Przeniósł wzrok z powrotem na Yv, która zdążyła zacząć tłumaczyć stan Róży. I tak spoglądał na nią, jakby coraz bardziej myślami oddalał się od rzeczywistości. Poczuł ścisk w żołądku. Zrobiło mu się jeszcze bardziej niedobrze, jakby był bliski puszczenia pawia. Emocje. Albo krew, którą dostał. Cholera to wie.
- Nie. - Odpowiedział równie beznamiętnie, co od samego początku, odkąd się pojawili. I jednocześnie nie wiadomo, na które pytanie była to odpowiedź. Czy na sypianie ze sobą, czy na zabezpieczanie, co pewnie jeszcze bardziej komplikowało, a Sava myślami był gdzieś indziej. - Miałaś się nie szczypać. Jest w ciąży, tak? - Spytał w końcu, zawieszając na niej bardziej przytomny wzrok.
Realna groźba kalectwa Rose wzbudziła w Savie niewyobrażalną niemoc. Gdyby nie to, że jednak te szare komórki gdzieś tam jeszcze pracowały w jego głowie, zapewne tkwiłby w tym dalej. Wyciągnął telefon i spojrzał na swoje kontakty. Zaczął przewijać niedużą listę.
- Spróbuję coś zrobić z jej stanem. Może ktoś będzie w stanie pomóc. - Odezwał się po chwili. - Ty wiesz o tym, że po świecie chodzą tacy, jak ja. Powiedz, czy Max też? - Spytał ostrożnie, odlepiając na chwilę wzrok od telefonu.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Przychodnia Empty

PisanieTemat: Re: Przychodnia   Przychodnia EmptySob Gru 23, 2023 10:40 pm

    — Skoro, cytuję, zdajesz sobie sprawę z tego, że może nie być przyjaźnie nastawiona po wybudzeniu, to najgorszy etap towarzyszenia w szpitalu masz za sobą — wyjaśniła spokojnie, słowo po słowie, bo Odobescu był najwyraźniej w takich emocjach, że przetwarzanie informacji ze zrozumieniem stanowiło dla niego niebywały problem. Co zresztą wcale nie było dziwne. Miała okazję tego doświadczyć. — Złudzenia są tną głębiej niż ostrza.
    Odłożyła próbki krwi wampira i przeczłapała w kierunku małej, niepozornej lodówki. Bez większego zastanowienia podała pakunek wraz z dziwacznie wielką słomką Savie.
    — Nie jest pierwszej nowości, ale lepsze to, niż jakbyś miał chodzić po ścianach z głodu — stwierdziła beznamiętnie, zasiadając przy komputerze i, tworzonej od początku ich przybycia, notatce. Wyrecytowana, w pół z pamięci, w pół z tekstu, diagnoza przeszła sprawnie. Z małą przerwą na nerwy.
    W Yvonne zawrzało, a cała jej wściekłość, dotychczas kierowana głównie w Maxa, wzmogła się do tego stopnia, że nie była w stanie jej powstrzymać. Skrzywiła się paskudnie, marszcząc naszpikowane botoksem czoło: a to samo w sobie oznaczało, że musiała być ponadprzeciętnie w k u r w i o n a. Nic jej tak nie wyprowadzało z równowagi, jak półsłówka w sytuacji, której nigdy nie przerabiała. Naturalnie, poronienie wśród ludzkich par to coś, co miała w jednym palcu. Jak jednak miała się sprawa w przypadku mixu gatunków? Tu już piętrzyły się problemy.
    — Co „nie”? — wycedziła gniewnie. — Nie spaliście czy się nie zabezpieczaliście?
    Kiedy nadeszło wyjaśnienie, na które po cichu liczyła, odetchnęła z wyraźną ulgą. Co prawda, nigdy nie słyszała o tym, by człowiek począł potomka z wampirem, natomiast o nieudanych próbach założenia rodziny wśród krwiopijców – już tak, chociaż były to ledwie plotki. Dziecko zjadające wnętrzności matki; mało miało to wspólnego z błogosławionym, pięknym i radosnym stanem. Już nawet pomijając szereg innych, nieciekawych konsekwencji igrania z naturą, o których najpewniej nie wiedziała, ta opcja była w opinii Yvonne bardzo ryzykowna. Szczęście w nieszczęściu, problem sam się rozwiązał. Była pewna, że ‘Mole przez wgląd na tego, kto przybytek prowadził, trzymało się z daleka od wróżek, zmiennokształtnych i innych dziwadeł. Z małymi wyjątkami. Maluczkimi.
    — Była. Musiałaby mieć brzuch z tytanu, żeby przy tych obrażeniach ją utrzymać — wyjaśniła lakonicznie, po chwili namysłu dodając: — Ale nie sądzę, żeby o niej wiedziała, za wcześnie na jednoznaczne objawy. Nieplanowane ciąże w tej profesji są nieodłączne, tym bardziej że narkotyki i mało zdrowy tryb życia tylko zwiększają ryzyko, że antykoncepcja nie zadziała tak, jak powinna. Mało to pocieszające, ale lepiej tak, niż...
    Odwróciła się do komputera, dopisując kolejne zdania w notatce już z czystej chęci ucieknięcia od pchających się na usta słów. Była nieczuła, ale nie aż tak, by snuć bez namysłu mało przyjemne opowieści o tym, że ktoś mu kobietę zapłodnił. Dajta spokój.
    No tak. Samo życie powiedziałby Max, gdyby słyszał wykład Yvonne. Pewnie właśnie dlatego blondynka wolała porozmawiać z Savą na osobności. Ryzyko paraliżu Rose było już wystarczająco ciężkie w przełknięciu, żeby jeszcze na dokładkę wysłuchiwał idiotycznego „a nie mówiłem?”. Znała go, dilera, zbyt długo, by wiedzieć, że miałby z tego prędzej czy później użytek. Wszystko składało się w całość, miarowo logiczną, ale całość.
    — Co masz na myśli? — zapytała, jak na nią, dość żywo.
    Yvonne pokręciła głową.
    — Nie. Mogłaby mu przelecieć Pixie przed nosem i stwierdziłby, że to przerośnięty komar. A będąc przy tym… Rose, ona wie?

Sava
Sava
Przychodnia Empty

PisanieTemat: Re: Przychodnia   Przychodnia EmptySob Gru 23, 2023 11:41 pm

- Tak, racja. - Przytaknął jej zdawkowo. No cóż, ciężko było się nie zgodzić z jej słowami. Sava akurat nie żył złudzeniami. Albo rzadko kiedy nimi żył. Zaczął dopiero wtedy, kiedy uczucie do Rose wykiełkowało na tyle, że sam zdał sobie sprawę z jego istnienia. A z kolei ono potęgowało empatię, która siedziała w wampirze głęboko schowana pod maską obojętności. I złudzenie, że kiedyś mogliby stanowić pewne... Połączenie, jedność, partnerstwo - jak zwał, tak zwał - wzrastało w nim coraz mocniej. Dawno tak nie miał. Dlatego, kiedy ją zobaczył w takim stanie, coś w nim pękło. Pluł na siebie za to, że znikł z jej życia. Nie obronił jej przed tym. Ale wciąż istniała szansa, że może to naprawić.
Jednooki przyjął pakunek i zmrużył oko. Picie krwi na widoku zawsze było krępujące, szczególnie wtedy, kiedy był trzeźwy. Niemniej, przystawił słomkę do ust. Minę miał trochę, jak dziecko, które zostało zmuszone do jedzenia. Robienie rzeczy wbrew własnej woli wprawiało go w dyskomfort. No, ale nie mógł. Obrzydzenie do krwi minęło, jak tylko poczuł jej smak gardle. Widać, był naprawdę głodny, skoro mieszane uczucia wobec zimnej cieczy się ulotniły z taką łatwością. Nawet, jeśli nie była ciepła i nie pochodziła bezpośrednio z żyły żywej istoty, w takim stanie wszystko smakowało. Potem odłożył pusty pakunek również z pewną niedbałością na szafkę obok.
- Nie spaliśmy. - Wyjaśnił krótko, zerkając na nią obojętnie. Trudno było mówić o sypianiu ze sobą, kiedy było się wampirem w relacji - nawet nie wiadomo jakiej - z człowiekiem. Ciężko było kochać ze skrytym pragnieniem zjedzenia. A co dopiero uprawiać seks, który zawsze doprowadzał do takich uniesień, że jeszcze łatwiej można o stracenie kontroli. Ale w życiu nie zastanawiał się nad potencjalnymi zagrożeniami ciąży z mieszanej pary. Nigdy nic nie słyszał. Podejrzewał, że raczej akurat z takiego połączenia nie mogłoby wyjść nic dobrego.
- Skoro nie wiedziała... To dobrze. - Skwitował równie lakonicznie. Z Savy powoli schodziła adrenalina, a umysł się rozjaśniał. Dla wampira, jeśli mowa o tak wczesnej ciąży, śmierć płodu pozostawała tylko śmiercią płodu. Poronienia na wczesnym etapie zdarzały się często i bez prowadzenia niezdrowego trybu życia. Ano właśnie, samo życie. - Nie musisz mi mówić. Przecież o tym wiem. - Dodał, odwracając głowę. To nie tak, że łatwo było mu o tym słuchać. Po prostu utrata ciąży była najmniejszym problemem, a lekarka zaczęła dziwnie owijać w bawełnę i skupiła się na tym temacie.
- Znam kogoś, kto może mógłby pomóc. Przecież nie pozwolę na to, żeby skończyła przykuta do łóżka. - Odpowiedział z goryczą w głosie i wstał z krzesła. - Wiem, że proszę o zbyt wiele, ale on musi tutaj przyjść. - Dodał, trzymając w dłoni telefon, palcem uniesionym, jakby przygotowanym, żeby wycelować w tą jedną ikonę. Zawiesił na niej wzrok na dłużej, wyczekując odpowiedzi. - To czarownik. Może będzie wiedział, co zdziałać... Albo chociaż kogoś zna, kto mógłby... - Tłumaczył dalej. Gdy Yv spytała nerwowo, kogo dokładniej miał na myśli, bez wahania odpowiedział - Domingo Salvador.
Sava poczuł ulgę, gdy blondyna skinęła głową potwierdzająco. Wybrał zieloną słuchawkę na telefonie.
- Domingo? Powiedz, że znasz kogoś, kto pomógłby poskładać kości do kupy. To pilne. Potrzebuję pomocy.... Cokolwiek tylko chcesz. Po prostu przyjdź i poskładaj ją. - Dodał na koniec adres przybytku i rozłączył się. Usiadł z powrotem na krześle i spojrzał na Yv.
- Rose nie wie. - Odpowiedział w końcu na pytanie, na które nie zdążył odpowiedzieć, kiedy był pochłonięty wyjaśnianiem, kogo chciał sprowadzić do przybytku.

Domingo Salvador
Domingo Salvador
Przychodnia Empty

PisanieTemat: Re: Przychodnia   Przychodnia EmptyNie Gru 24, 2023 12:21 am

Dawno nie słyszał tego adresu, ale poznał go od razu. Nawet uśmiechnął się półgębkiem. Czyli wszechwiedząca Yvonne jednak czegoś nie umiała i miała limity swojej cudotwórczej medycyny? Domingo nie był małostkowy, ale dobrze było czasem dostać od losu przypomnienie, że jest się – przynajmniej w niektórych sprawach – wyjątkowym. Odłożył telefon do kieszeni, a filiżankę z kawą na biurko. Telepatycznie przekazał Alejandrowi – świeży nabytek zombie, kamerdyner tygodnia – niezbędne dyspozycje, jak choćby taką, że dzisiaj już nikogo nie przyjmuje. W trybie pospiesznym zapakował czarną, sportową torbę przedmiotami, które mogły się przydać i po pospiesznym wyjściu na zewnątrz wsiadł do równie czarnego Mercedesa.
Jechał tak, jakby sam Święty Piotr miał go w opiece.
To znaczy: szybko, ryzykownie i mając czerwone światła co najwyżej za sugestie. Najwyraźniej kapłani voodoo i dilerzy mieli ze sobą przynajmniej jedną wspólną cechę – doskonale znali miasto i świetnie orientowali się, w których miejscach mogą czekać psy. Zaparkował najbliżej przychodni, jak się dało, bo skoro celem miało być zrośnięcie połamanych kości, to były marne szanse na to, że w drodze powrotnej będzie rześki i pełen sił. Po ostatnim razie, kiedy musiał składać swojego połamanego podopiecznego, ledwo się trzymał na nogach. Ale, z drugiej strony, był wystarczająco "zużyty" już kiedy zaczynał procedurę leczenia Damiena.
Kiedy niedorzecznie radosna melodyjka domofonu wpuściła go do środka, krótkim spojrzeniem obrzucił znajdującego się w poczekalni jegomościa. Pierwsza rzecz, jaka go uderzyła: nie był Savą. Druga: stał o własnych siłach, więc nie mógł być też pacjentem. Z Yv, naturalną koleją rzeczy, też nie dało się go pomylić. Nie miał ani blond czupryny, ani nóg do samego nieba.
Ani bystrego spojrzenia, tak ostrego czasami, że mogło ciąć lepiej niż maczeta, którą Domingo miał robionymi na zamówienie pasami przypiętą pod garniturem wzdłuż kręgosłupa.
– Gdzie Yv? – zapytał krótko, nawet się nie przedstawiając. Uznał, że pytanie o Savę i pacjentkę może zostawić na później. To Yv była arcykapłanką tego przybytku. Bez jej błogosławieństwa i tak nie dało się niczego zrobić.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Przychodnia Empty

PisanieTemat: Re: Przychodnia   Przychodnia EmptyNie Gru 24, 2023 1:19 am

    Domingo Salvador.
    No tak. Niby taki wielki świat, a i tak wszyscy się znają. Nigdy nie przestanie jej „prześladować” i przypominać, że człowiek, nawet tak światły, jak ona sama, niewiele znaczy wobec ludzi, którzy potrafią i chcą wykorzystywać magię. Pieprzone sztuczki.
    — Lepiej, żeby tak pozostało — stwierdziła bez namysłu. — Ale zrobisz jak zechcesz.
    Rozpisywaną notatkę zastąpiło powiadomienie, które natychmiast potwierdziła jednym tylko kliknięciem. Ot, cuda techniki. Jeśli prowadziło się przybytek dla wykolejeńców, nadnaturalnych czy nie, zabezpieczenia były konieczne: domofon z kamerą, możliwość zdalnego zamykania wszystkich drzwi i… Długo by wymieniać.
    — Już jest — poinformowała Yvonne, gwałtownie wstając od biurka. Ten pośpiech, oczywista oczywistość, nie wynikał z dziwacznej, sentymentalnej tęsknoty za Domingiem. Absolutnie nie. W żadnym wypadku. — Chodź.
    Max zasnął. Całe to „pilnowanie”, Bóg jeden wie czego, cholernie go zmęczyło. Gdyby nie dźwięk dzwonka, którego nawet on nie potrafił przespać, pewnie dalej chrapałby i ślinił się jak pies.
    — A ty to? — mruknął ospale Max.
    Wyprostował ciało i wymięte od przyjętej, mało apetycznej pozy, ubranie – biała koszula w kobaltowe, hawajskie kwiatuszki. Męsko i bosko. Prawą dłonią utkwił na karku, poruszył głową na boki, a nastawione w odpowiednie miejsce kręgi trzasnęły doniośle. To, że wyglądał jak w pół udany student po ostro zakrapianej imprezie, nie przeszkadzało, by powoli i ostentacyjnie zmierzył obcą postać wzrokiem. Żaden z niego gangus – już nie – ale pewne nawyki ciężko było wyplenić. Nawet wtedy, gdy jego „pani” oznajmiała swoje nadejście stukającymi o kafle obcasami.
    — Nie uczą was na polach mówić dzień dobry?
    — Zamknij się — warknęła Yvonne, wyłaniając się zza ściany.
    Max miał zbyt rozwiązły język, zero taktu i jakieś niezrozumiałe, archaiczne ciągoty do rasizmu. Blondynka każdego dnia żałowała, że niegdyś nie pozwoliła ojcu uciąć mu tego jakże potrzebnego mięśnia. Gdyby zrobiła inaczej, przynajmniej byłby spokój, a tak…
    — Domingo… Kupę lat — przeszła od razu do konkretów, dalej łypiąc kątem oka na kajającego się pokornie, acz grymaśnie, Maxa.
    Gdy już uznała, że przewierciła bruneta wzrokiem wystarczająco mocno, by zamilkł na wieki i pozwolił dorosłym rozmawiać, wyciągnęła rękę w kierunku Salvador’a. Ściskając ją, jak zresztą zawsze, z pewną władczością. Jeśli rywalizacja byłaby osobą – materializowałaby się w Yvonne. Niczego bardziej na świecie nie cierpiała niż braku samodzielności. Na szczęście, prośba o pomoc wyniknęła ze strony Savy, co znacząco zmniejszało ubytek w dumie.
    — Potrzebujesz jakichś informacji czy działamy na żywym organizmie?


Ostatnio zmieniony przez Rose O'Brien dnia Nie Gru 24, 2023 2:44 am, w całości zmieniany 1 raz

Sponsored content
Przychodnia Empty

PisanieTemat: Re: Przychodnia   Przychodnia Empty


 
Przychodnia
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 5Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5  Next

Skocz do: