|
Mieszkanie Ophelii | Ophelia
| Temat: Mieszkanie Ophelii Wto Lip 09, 2024 11:48 pm | |
| Zadbane mieszkanie o bardzo minimalistycznym wystroju - jedna sypialnia, salon z otwartą kuchnią, balkon oraz łazienka. - Spoiler:
|
|
| Ophelia
| Temat: Re: Mieszkanie Ophelii Pon Lip 29, 2024 4:54 pm | |
| Czy obraz miał być pretekstem? Czy po prostu... Okazją? Wcale nie odsuwała się od Alexa, kiedy kelnerka przyniosła im ciasta na wynos. Zastanawiała się czy posiadała jakiś alkohol w domu - nie piła, nie miewała gości, nie otrzymywała prezentów. Nie miała żadnego. Kawa i herbata, możliwe że sok w lodówce. Mogła sięgnąć po telefon i zamówić szybkie zakupy na dowóz - o tej porze coś jeszcze dowoziło, coś oprócz sklepów na rogach? Taksówka, nawet nie pamiętała do końca drogi. Znała ją, ale nie zapamiętywała tej konkretnej - tego jak jasno czy już ciemno robiło się za oknem. W końcu słońce coraz dłużej znajdywało się na nieboskłonie, może już uliczne latarnie były zapalane? Nie zastanawiała się nad tym, idąc pod rękę z Alexem. Żadne z nich nie pytało - ale i żadne zdawało się nie zastanawiać nad tym, czy powinni. Może to wciąż zasługa uspokajającej magii? Choć wcale jej nie używał w tej chwili, dostrzegłaby przecież. Tak jak było oczywistym, że ona używa magii, kiedy drzwi na klatkę schodową po prostu się otworzyły - a chwilę po tym i te do jej mieszkania. Klucze nie były wcale potrzebne, właściwie czarodzieje mogli być w pełni przystosowani do ludzie wśród ludzi, tak samo jak w pełni oderwani od nich. Posiłki, cała magia która po prostu im towarzyszyła każdego dnia - nie musieli gotować jeśli nie chcieli. Nie musieli sprzątać czy odkurzać, wszystko wykonywało się samo. Trudno było więc dziwić się ilości książek, które Ophelia była w stanie przeczytać jednego dnia. I mogło być zaskoczeniem, że jej mieszkanie w nich nie tonęło. Niewielkie, zadbane, choć możliwe że nawet w podobnej manierze puste co dom poza miastem. Było po prostu mniejsze. Może posiadało kilka więcej ozdobników, do których Ophelia już przyszła, kiedy rada zaproponowała jej pracę. Weszła do mieszkania, a światła zapaliły się same. Żadna technologia podpięta pod elektronikę - żadne smarty i inne wirtualne asystentki, a prosta magia. - Rozgość się, choć z pewnością jest tutaj dużo mniej miejsca niż w twoim domu - powiedziała, w końcu puszczając również jego ramię - aby zdjąć buty przed wejściem do salonu, aby odłożyć ciasta do kuchni, aby odłożyć notes który był pretekstem dla dzisiejszego wieczoru. Powinna przebrać się z sukienki? Prysznic... Mogłoby to również jej kupić odrobinę czasu na przywołanie ubrania dla Alexa, czym już się właściwie zajęła. Nawet jeśli miało być to uznawane za kradzież - przecież nie pierwszą w jej życiu. Może nawet wartość kradzionego przedmiotu była mniejsza niż zazwyczaj. - Napijesz się czegoś? Herbaty, soku? - zaproponowała, kiedy na blacie w kuchni rzeczywiście pojawiły się opcje, z których mógłby się poczęstować - w końcu po co samemu się wysilać, kiedy istniała magia? |
|
| Alex
| Temat: Re: Mieszkanie Ophelii Pon Lip 29, 2024 9:26 pm | |
| Zgodziła się zapozować - to było najważniejsze. Było pretekstem i okazją, wysuniętą pod wpływem chwili propozycją. Może księżycowe światło nadal wirowało mu w żyłach, że tak łatwo dał się podejść samemu sobie i tak po prostu to powiedział? Może to po prostu sama jej bliskość poruszyła tę delikatniejszą stronę w jego duszy? Może była jego prywatnym księżycem w pełni, tylko jeszcze o tym nie wiedział? Może. Przypuszczalnie. Mniej lub bardziej prawdopodobne. Nie zwracał uwagi na to, jaką drogą jechali, co mijali po drodze. Nawet okolicy za oknem nie poznał, gdy już zbliżyli się do budynku, gdy taksówkarz się przy nim zatrzymał. Nie zwracał na to uwagi - ta była skupiona na jednym punkcie, dookoła powinien zbierać się wszechświat. Na tej małej i niepozornej czarodziejce na siedzeniu obok. Weszli do budynku, wspięli się po schodach, drzwi magicznie otworzyły się przed nimi otworem i mogli znaleźć się w jej bezpiecznej przystani. Skromnie, schludnie, pusto. Dom dla lalek dziewczynki z autyzmem, wszystko poukładane i poustawiana w odpowiednim miejscu. I porcelanowa laleczka, która teraz strojem odcinała się od tego wnętrza. - Minimalistyczny gust mamy podobny - odpowiedział, zsuwając ze stóp buty zaraz po wejściu. Ale on sam - tak z przyzwyczajenia - zamknął za sobą drzwi i przekręcił zamek. Tak jak zrobiłby w swoim własnym domu. Po prostu, kompletnie się nad tym nie zastanawiając, myślami był bardzo daleko i w zupełnie innym wymiarze, w którym najważniejsze było płótno i to, w jaki sposób je upiększyć, jak wykadrować. Powoli podszedł do blatu, na którym zaczęły pojawiać się napoje. Co za wygodnictwo. Magiczni byli naznaczonymi przez piętno magii ludźmi, magia uczestniczyła w ich życiu na każdym kroku. Jakie to musiało być uczucie, gdy po magię sięgała nie myśl, a instynkt? Zapalanie świateł, podnoszenie rzeczy - normalni ludzie musieli robić to ręcznie, inne istoty też musiały tak robić. Moc nie przepływała przez ich żyły wymieszana z krwi, gotowa w każdej chwili do użytku. Na chwilę wrócił na ziemię i zaczął się zastanawiać, czy to może przypominać przemianę. I jeśli tak, to w jakim stopniu? - Sok, bardzo proszę - odpowiedział. - Przypuszczam, że nie masz ukrytego pod ladą koniaku? Rzucił to pytanie, ale chyba i tak znał odpowiedź. W końcu nie wypił tego drugiego gorzkiego kieliszka, a naprawdę miał na niego ochotę. - Jak myślisz, jak bardzo lody się rozpuściły? - spytał, stawiając na blacie trzymaną mleczną reklamówkę z dwoma pudełeczkami. Jedno z szarlotką, drugie z tym sernikiem. Z lodami. Oczywiście. |
|
| Ophelia
| Temat: Re: Mieszkanie Ophelii Pon Lip 29, 2024 9:57 pm | |
| - Na to wychodzi - przyznała, choć... Czy tak by urządziła mieszkanie? Sam pałac myśli był urządzony przez nią. Tak prawdziwie, tak rzeczywiście jak była przyzwyczajona - co wielu, którzy pierwszy raz wizytowali, dziwiło. W końcu całość była... Surowa. Niczym opuszczona stara chata, leżąca gdzieś pośrodku niczego i z dala od ludzi. Może to było jej spokojnym miejscem? Miejscem, w którym wiedziała co dokładnie i gdzie przynależało. Pokręciła delikatnie głową, choć telefon również pojawił się w jej dłoni. Jej torebka sama odleciała na miejsce, buty same poprawiły się przy drzwiach, a te Alexa znalazły miejsce dla siebie. Dużo rzeczy musiało znaleźć miejsce dla siebie w ostatnim czasie. Na blacie pojawiła się szklanka, a sok sam zaczął się nalewać. Ciche szmery, jakby bojące się zagłuszyć wieczorną porę. Magia była... Po prostu intuicyjna. Ta podstawowa, ta która ją wyręczała. Niewiele nawet nad tym myślała - choć może była to kwestia wieku? Życia przez dwieście lat niemalże jako czarodziejka, z dala od ludzi którzy nawet nie wiedzieli o istnieniu magii. Wyciągnęła telefon w jego stronę z aplikacją. - Nie mam, ale nie mieszkanie na obrzeżu miasta daje dostęp do zakupów na dowóz... Choć wątpię, aby mieli jakieś droższe i lepsze alkohole - powiedziała, ruszając do salonu. Okno samo się otworzyło, choć nie było jakoś wyjątkowo ciepło w mieszkaniu - była to raczej kwestia, aby ubranie ze sklepu mogło się zjawić w mieszkaniu. Zamieszanie w samym sklepie... Cóż, na pewno będzie miało miejsce. Na pewno nie powinna sięgać po swoją magię w tak nieodpowiedzialny sposób, w sposób który mógł budzić wątpliwości wśród zwykłych ludzi! Ale... Kto by miał zarzucić jej podobny występek? Kto miałby wiedzieć, że potrzebne były jej męskie ubrania na zmianę, czego nie przewidziała wcześniej? Tak samo koniak. Nie myszkowała po jego domu, nie szukała barku z alkoholami. A mogłaby z łatwością przywołać jego rzeczy tutaj... Mała deseczka sama podsunęła się pod reklamówkę. Jakby w obawie, że lody mogłyby przeciec przez opakowanie. - Prawdopodobnie bardzo... Ale możemy zamówić nowe? - zaproponowała z lekkim uśmiechem. Spinka powoli również odpięła się z jej włosów, kierując się do dedykowanego miejsca w łazience, na jednej z półek, do niewielkiej szkatułki w której nie znajdywała się żadna inna biżuteria. A sukienka... Wydawała się jeszcze bardziej nie pasować do wnętrza. - Zamów, na co masz ochotę. Pójdę się przebrać - powiedziała, kiedy również komplet zza drzwi jej sypialni przeleciał do łazienki, a ona sama za nim ruszyła. Choć niedługo po tym jak woda pod prysznicem zaczęła lecieć, komplet męskich ubrań - koszuli nocnej i spodni do kompletu, wylądowały przez okno na stole jadalnym, wciąż posiadając przy sobie metki. Okno po tym samo się zamknęło, jakby Ophelia doskonale wiedziała o tym przedmiocie. W końcu kto inny miałby być sprawcą jego pojawienia się? |
|
| Alex
| Temat: Re: Mieszkanie Ophelii Pon Lip 29, 2024 10:18 pm | |
| Jedzenie na dowóz, zakupy na dowóz, wszystko na dowóz. Mieszkanie w centrum z całą pewnością miało te przewagę, że teraz wszystko można było zamówić w dowolnym momencie dnia i wiedzieć, że bardzo szybko będzie na miejscu. Był to luksus. Alex - choć uważał siebie za dostatecznie skomputeryzowanego - nadal pamiętał czasy, gdy zwykli ludzie robili sobie sami buty, ubrania. Pamiętał, ze zanim Czarna Śmierć zebrała swoje żniwo, jego ojciec sam robił buty, głównie dla możnych. Pięknie wyszywane, porządne. On sam zresztą wiele rzeczy musiał zrobić własnoręcznie bez pomocy technologii czy magii. Czasem nadal zdążało mu się dziwić, jak bardzo technologia poszła naprzód i jak fantastycznie ludzie radzili sobie bez magii - cała ta nowoczesna technologia zaczynała powoli przypominać najbardziej mistyczną energię tego świata. Niesamowite. - Też wątpię. Dlatego chyba sobie jednak odmówię tej przyjemności - powiedział z uśmiechem, choć i tak wziął telefon w dłoń. Żeby tak czy inaczej chociaż zerknąć, czy sklepy w aplikacji będą miały coś dla niego odpowiedniego. Odsunął się blatu, tymczasowo jakby zapominając o deserze. Przeglądał aplikację i podniósł głowę dopiero wtedy, gdy zobaczył ruch kątem oka - to świetlista próbka płynęła niesiona tchnieniem magii. - To musi być bardzo wygodne - oznajmił, śledząc lot spinki. Magia na każdym kroku, używana czasem bez namysłu. Do wszystkiego, do czynności prostych i skomplikowanych, magiczną łyżeczka na każde zło. - A czy nie przyjadą już rozpuszczone? - spytał, trochę powątpiewając, by kurierzy przewozili jedzenie w lodówkach. Raczej w termoodpornych torbach, a te przecież nie trzymały temperatury wiecznie ani szczególnie dobrze. Skinął z uśmiechem głową, gdy Ophelia oznajmiła, że idzie się przebrać. Śledził jej kroki w stronę łazienki, patrzył na alabastrowe ramiona i ciemne włosy. Delikatnie odznaczającą się kość kręgu szyjnego, delikatna wypustka na odsłoniętych plecach. Westchnął ciężko, gdy drzwi już się za nią zamknęły i został w pomieszczeniu sam. Nie rozglądał się przesadnie, nie próbował myszkować. Po prostu usiadł na kanapie, wciąż z telefonem i próbował skupić się na aplikacji. Ale to nie było łatwe. Patrzył w ekran, ale cały czas nasłuchiwał zdecydowanie zbyt uważnie. Słyszał rozpinany zamek sukienki, słyszał szelest materiału i zaraz po tym odgłos cichych kroków. Szum wody. Skupiał się kompletnie na tych dźwiękach, więc wlatująca przez okno piżama najzwyczajniej w świecie go przestraszyła - aż niemal podskoczył na tej swojej kanapie. Wpatrywał się z niezeozumieniem i w ciszy w te złożone w kupkę ubrania, wciąż z metkami. Nie bardzo chyba wiedział, co o tym myśleć. |
|
| Ophelia
| Temat: Re: Mieszkanie Ophelii Pon Lip 29, 2024 10:43 pm | |
| - Możliwe. Jest więcej czasu na czytanie - powiedziała, jakby... było to oczywiste. Nie musząc sprzątać czy gotować posiadała dużo więcej czasu właśnie na tę dokładną czynność, którą się zajmowała. Czytanie, zapamiętywanie, pochłanianie całej wiedzy jakiej tylko potrzebowała. Lub niepotrzebowała. Zapamiętywanie przychodziło jej z taką łatwością jak nalanie szklanki wody przy użyciu magii - to po prostu się działo. - Możemy włożyć miski do zamrażarki. Raczej dojadą mniej rozpuszczone niż te z restauracji, tylko weź po prostu duże pudełko. Większej objętości dłużej zejdzie na rozpuszczeniu się, prawda? - powiedziała spokojnie, jakby sama kwestia zakupów miała być ich nową codziennością. Jak bardzo... zwykle to brzmiało? Dyskusja o zamówieniu lodów w aplikacji, i możliwe że jakiegoś alkoholu. Dyskusja o tym, co mogli zjeść na śniadanie - chociaż może bardziej ta pasowała do poranku? Kiedy będą jeszcze zastanawiać się nad wstaniem z pościeli, leniwie przeglądając jaka kawiarnia mogł być otwarta i o której - które zdjęcia jedzenia wyglądały apetyczniej? Która była w okolicy? Uciekło nawet jej uwadze, że wcześniejsze rozważanie o tym, gdzie powinien spać Alex w jej mieszkaniu, zupełnie straciło na znaczeniu. Przestało być istotne w jakikolwiek sposób - jakby po ponownym zaproszeniu, stało się to bardziej niż jasne. Zresztą, czy prawie nie zasnęła w restauracji? Prawie, może odrobinę... Prysznic wcale nie zabrał jej wiele czasu, tak samo jak wysuszenie się, przebranie w ciemno brązową piżamę. Zwykła koszulka z długim rękawem oraz dresowe spodnie - gdyby spojrzeć do jej szafy, prędko można byłoby uznać, że nowa sukienka była najbardziej odkrywającym ubraniem, w jakiego była posiadaniu. A może nie chciała, żeby zajmowało jej to dużo czasu? Może chciała po prostu usiąść obok, tak jak siedzieli w restauracji? Tak jak siedzieli w samej taksówce? Nie myślała nawet, że Alex za drzwiami mógłby nasłuchiwać tego, co działo się w łazience. Czego mógłby chcieć nasłuchiwać? Przebrania się, prysznicu? Mógł wiedzieć, kiedy znów się ubierała - kiedy powoli była gotowa do wyjścia, ubierając jeszcze kapcie. Wyszła w końcu z łazienki, a rzeczy znów gdzieś naturalnie poleciały, układając się na swoich miejscach. Przesunęła przelotnie spojrzeniem na stół, a po tym skierowała się na kanapę, siadając przy zmiennokształtnym. Zupełnie, jakby latająca kupka ubrań była bardziej niż na miejscu - nawet jeśli niekoniecznie była. - Wybrałeś coś? - zapytała spokojnie. Mogli zawsze podgrzać ciasta przed zjedzeniem, kiedy lody zostaną dowiezione - nawet jeśli za samą dostawę wyłącznie lodów prawdopodobnie przepłacą trzykrotnie więcej niż było to warte, ale żadne z nich nie odczułoby tego przecież jakoś bardziej. |
|
| Alex
| Temat: Re: Mieszkanie Ophelii Pon Lip 29, 2024 11:14 pm | |
| Mógł tylko przytaknąć. Większa obojętność, więcej czasu na rozmrożenie i zamrożenie. Brzmiało logicznie. Chociaż sposób w jaki to powiedziała, jakby to było coś kompletnie zwykłego - zajmowali się zamawianiem zakupów do mieszkania co kilka dni. Było w tym coś absolutnie rozbrajającego, aż Alex zatęsknił za taką normalnością, codziennością. Życiem poza pracą, życiem domowym. Przez ostatnich kilka lat… a może dekad? Utonął w pracy. Medycyna była bardzo absorbująca w XXI wieku, bo ciągle coś się zmieniało. Powstały innowacyjne metody leczenia, nowe techniki operacji, wykonywania zabiegów, pojawiały się nowatorskie i innowacyjne maszyny. Chciał za tym nadążać, chciał wiedzieć, jak może być lepszy. Przez to brakowało mu czasu. Ciągle w szpitalu, w bezpłatnej klinice jako wolontariusz - to była zaś jego prywatna pokuta za odprawianie tego jednego obrzydliwego rytuału - później jeszcze, jeśli była taka potrzeba, zajmowanie się magicznymi pacjentami. Ciągle w biegu, w domu zasadniczo sypiał i przeczekiwał pełnie. A teraz, gdy tak trzymał ten telefon z otwartą absurdalną aplikacją, to zatęsknił do tego, na co brakowało mu kilku godzin w ciągu doby. Jak miłe byłoby to uczucie, budzić się z kimś u boku? Wypić wspólnie kawę, zjeść śniadanie? Później, już po pracy, usiąść do obiadu, rozmawiać i wymieniać się opowieściami. Żyć wspólnie. Dla kogoś, z kimś. Nie spędził przecież całego swojego życia samotnie, już kiedyś nawiązywał i takie relacje - zawsze z kimś absolutnie w jego mniemaniu wyjątkowym. Czasem trupy wyskakujące z szafy rujnowały wszystko, a niekiedy był to o prostu czas - zwłaszcza gdy miał do czynienia ze śmiertelniczkami. Nie potrafił żadnej z nich skazać na życie jako zmiennokształtną, musiał więc odejść. Odchodził i odchodził za każdym razem. Myślał o tym. A przynajmniej się starał, bo mimowolnie nasłuchiwał wszystkich tych dźwięków. Jakby miały mu w czymś pomóc, albo jakby miały jakiekolwiek większe znaczenie. Siedział wciąż z tym telefonem, ekran zgasł i się zablokował, a Alex podniósł wzrok na wychodzącą z łazienki Ophelie. Nie spodziewałby się po niej niczego innego niż taki właśnie strój do snu. Skromny, prosty, w stonowanych kolorach. Tak żeby się nie wyróżniać, żeby nie rzucać w oczy. Chociaż, musiał to przyznać, wyglądała znacznie lepiej w jego koszuli. Było coś wyjątkowo pociągającego w kobietach, które zakładały męskie białe koszule. Za duże, za luźne, opływające miękko po krągłościach ciała. Może to był ten psychologiczny aspekt? Coś w rodzaju trofeum? Nie miał pojęcia. Patrzył przez chwilę na Ophelia, a potem spojrzał na jej telefon w swojej dłoni. Na czarny ekran. - Chyba nie zdążyłem - odpowiedział, gdy usiadła już obok niego. Zapach żelu do kąpieli mieszał się z tymi odurzającymi kwiatami. A może przez to właśnie odpływał myślami tak szybko i tak daleko? Wszystko tutaj było przesiąknięte jej zapachem, każda powierzchnia, każdy kąt. Stwierdził, że to dobrze, że po odwidzeniu jej pojechał po domu. Że nie został na żadnej herbacie, nie wszedł na górę, by wypić z nią kawę czy po prostu porozmawiać. W takiej ograniczonej przestrzeni pełnej jej prezencji i zapachu, chyba do szczętu już straciłby resztkę zdrowego rozsądku i przepadł na dobre. A o ona razem z nim. Podsunął Ophelii telefon, głównie po to, by go odblokowała. Nie wiedział, czy ma pin, hasło, czytnik linii papilarnych czy cokolwiek innego. - Jaki smak lodów lubisz? - spytał o coś tak banalnego. Tak na dobry początek. Albo żeby może zająć się czymkolwiek, a nie myśleniem o muzie tuż obok? |
|
| Ophelia
| Temat: Re: Mieszkanie Ophelii Pon Lip 29, 2024 11:39 pm | |
| Wyciągnęła dłoń w stronę swojego telefonu, wstukując kod - bez ukrywania, bez zabierania telefonu z jego dłoni, bo i po co? Nie miała przecież niczego do ukrycia w nim - gdyby było inaczej, nie zostawiłaby go sam na sam ze swoim telefonem, samej udając się do łazienki. Oparła się lekko o jego ramię, podobnie jak zrobiła to w restauracji - choć w tej chwili trudno było powiedzieć, aby było to sprawką magii uspokajającej. Przecież sama wybrała miejsce obok niego, aby usiąść. Sama wybrała nie zabranie swojego telefonu z jego dłoni, a raczej przesuwaniem własnymi palcami po ekranie w celu jego odblokowania, a później odnalezieniu się w aplikacji. Nie wydawała się aż tak senna, a może bardziej uspokojona, jakby miała odpłynąć w chwili. Mogła zachować dystans, gdyby tylko chciała - siedzieć w bezruchu, starając się zajmować jak najmniej przestrzeni, tak jak robiła to na kanapie w jego domu podczas pełni. Mogła starać nie zajmować się wcale miejsca, ale może nie czuła takiej potrzeby we własnym mieszkaniu? Może było to różnicą, że znajdywali się teraz właśnie w jej miejscu, a nie takim wybranym przez zmiennokształtnego? Choć z drugiej strony, przecież nie krępowała się w najmniejszym stopniu w użytkowaniu magii w domu Alexa - w przygotowaniu śniadania, w nastawieniu prania. Czuła się swobodnie na tyle, aby korzystać z magii na każdym kroku, nawet jeśli nie znała do końca rozłożenia jego domu. - Zazwyczaj wybieram waniliowe - przyznała i trudno było się spodziewać czegoś innego, bardziej zaskakującego po niej. Lody waniliowe w końcu były dostępne niemalże zawsze - tak jak czekoladowe. Jedne z kilku podstawowych, kolejna stała rzecz. Choć jej palce wcale nie zatrzymały się właśnie na opcji waniliowej. Przesunęła dalej, patrząc na opcję. - Może... karmelowe? Mamy szarlotkę i sernik, więc mogą pasować. Chyba, że wolisz inne? - dopytała, przesuwając powoli po innych opcjach, przeglądając je. Jakby wybór lodów był zajmujący - a nawet jeśli nie... dlaczego mieliby się nim nie zająć? - W łazience zostawiłam przy umywalce dla ciebie świeże ręczniki. I... nie jestem pewna czy będą pasowały, ale również i ubrania na stole są dla ciebie - powiedziała, zerkając wciąż w aplikacji, dodając kilka innych rzeczy, podczas przeglądania. Maliny, borówki - zaraz po tym dostrzegła cukier czy herbatę. Skoro już składała zamówienie, mogła uzupełnić to co wiedziała, że się przyda - lub co prędzej czy później się skończy. No i jeśli mieliby rano zgłodnieć... - Wyjdziemy na śniadanie na miasto czy powinniśmy coś domówić, żeby zjeść w domu? |
|
| Alex
| Temat: Re: Mieszkanie Ophelii Sro Lip 31, 2024 10:42 pm | |
| To było jej miejsce, jej leże i bezpieczna przystań - tutaj żadne pełnie nie mogły być jej straszne, tutaj żadne potwory nie patrzyły na nią jak na przekąskę, striptizerkę na scenie oraz małego kotka w tym samym czasie. Teraz te potwory miały spiłowane pazury i wyrwane zębiska, mogły tylko skomleć ledwo słyszalnie na obrzeżu myśli. Jego myśli. Ale i te skowyty cichły, im bliżej było nowiu. Już kilka godzin po pełni zapadały na zapalenie krtani, które odbierało im stopniowo głos. Teraz Ophelia mogła usiąść obok tych monstrów, oprzeć im się o ramię bez obawy o własne bezpieczeństwo. Może zresztą żadne zagrożenie tak naprawdę dla niej nie istniało, bo doskonale by sobie poradziła? Może bez najmniejszego problemy wygrałaby z bestią, zmiażdżyła ją pod obcasikiem swoich prostych bucików? Alex pokiwał głową, patrząc na nią ponownie z góry. Tak jak w restauracji. Przysunął delikatnie bliżej niej telefon, by w spokoju mogła manewrować palcem po ekranie, ale on sam na urządzenie nie patrzył. Wybierała waniliowe lody. Nie był zaskoczony. Taki waniliowy smak do niej pasował, był bardzo uniwersalny, apetyczny. Całą ta chwila była waniliowa - taka delikatna, gładząca podniebienie. Słodka. - Ten sernik chyba utonął w tym pojemniku. Chyba musimy pozwolić mu odejść - powiedział. Ale spojrzał tym razem na aplikację, na te migające przed oczami opcje smakowe, na których i tak nie potrafił się skupić. Mózg nawet nie przetwarzał liter, nie składał ich w żadne sensowne słowo - istniała tylko waniliowa nuta tego momentu. Nie był pewien, czy powinien zostawać w jej mieszkaniu. Może jeszcze nie teraz. Obudziła się w nim przekorna i szczurza chęć ucieczki przed zagrożeniem. Tutaj nie miał gdzie się przed nią schować, nie mógł wejść za cuchnącą papierosami żelazną kurtynę - była po prostu wszędzie, wdzierała mu się do nozdrzy, ust, oczu, chłonął ją przez skórę. Co za obłęd. - Bardzo dziękuję - tyle tylko potrafił powiedzieć. Ręcznik, ubrania, wszystko. Wszystko za moment. I wszystko za ten jeden moment, w którym Ophelia dodała cukier do listy zamawianych zakupów. Powinien teraz grzecznie skorzystać z jej gościnności i zamknąć się w tej łazience. Wylać na siebie całe kubły lodowatej wody, żeby ochłonąć i zamarznąć niczym gałka rozpuszczonych lodów. Dla sernika żadnego ratunku już nie było, ale może dla niego istniał? Tylko że... wcale nie chciał się podnosić. Nie chciał jej od siebie odsuwać, nie chciał też odsuwać się sam - a do tego musiałaby sprowadzić się ta cała wycieczka. - Możemy się przejść. I wybrać się potem na spacer - powiedział, podejmując w końcu jakąś akcję. Taką pozornie niepozorną - przełożył telefon do drugiej dłoni, by nie przeszkadzać Ophelii w wybieraniu produktów spożywczych i delikatnie się odsunął, by zabrać jej poduszkę w postaci swojego ramienia. Tylko na chwilę, bo nonszalancko zarzucił rękę na oparciu kanapy. - I do sklepu, w drodze powrotnej - nie precyzował, dokąd ta droga powrotna miała w rzeczywistości prowadzić. |
|
| Ophelia
| Temat: Re: Mieszkanie Ophelii Sro Lip 31, 2024 11:22 pm | |
| Nie podejmowałaby się nawet próby walki podczas pełni - podjęłaby się odwrotu i ucieczki, na który przecież była gotowa w momencie napotkania zmiennokształnego. Miała świadomość, że stowreniom żyjącym setki lat, nie powinno się ufać. Nie mogła mieć pewności, czy Alex wtedy żył kilkadziesiąt czy jeszcze więcej lat. Nie mogła mieć pewności, że nie groziła jej krzywda. Podjęła decyzję, żeby zaufać nieznjomem. Może błędną? Może nie powinna? Choć z drugiej strony, co złego mogłoby się wydarzyć? Tym bardziej, kiedy te trapiące podszepty, które mogłyby mieć tysiąc tragicznych scenariuszy, na razie się nie wychylały. Nie podpowiadały, co mogłoby pójść nie tak - jak cały wieczór mógłby się obrócić w koszmar, i to nie wyłącznie przez to, że mogłaby źle zinterpretować zaproszenie do restauracji. Ale czy miała świadomość, jakie dokładnie zagrożenie mogło na nią czekać przy kolejnej pełni? Bo rozumiała je w teorii - ale czy do niej docierało? Że mogło wyjść poza tę toerię? Kiedy jej poduszka zmieniła pozycję, po prostu usiadła - jakby był to sygnał dla niej, aby się nie opierała. Zamiast tego jej plecy spoczeły właśnie na oparciu. Nie potrzeba było wcale głośnych słów czy gwałtowniejsych ruchów, aby zmienić to w jaki sposób siedziała czy gdzie siedziała - sama dość prędko interpretowała podobne sygnały, chociaż bardziej po swojemu. Tak, jak potrafiła. W końcu jak wiele miała do czynienia z innymi ludźmi? I jak często? Zazwyczaj sama wybierała odsuwanie się na uboczę, bo to znała. A tego jednego potrzebowała niczym tlenu. Porządku, stabilności, ładu i organizacji. Kiedy coś już raz miało gdzieś miejsce, trudno było jej się przestawić - szukanie miejsca na nowe rzeczy było stresujące. Co jeśli... podjęłaby złą decyzję? Wybrała złe miejsce? Nawet zakup sukienki wiązał się ze stresem. Co jeśli to było za dużo? Nieodpowiednie? Tak wiele pytań przetoczyło się przez jej głowę od momentu wyjścia z przymierzalni do kasy - tak bardzo nieznaczączych. - Zawsze możemy kupiś inny sernik na deser jutro, w jakiejś cukierni... lub spróbować jakiś upiec - powiedziała, jakby było to naturalną koleją rzeczy, że nie mieli się rozstać po śniadaniu, ani po obiedzie - że mogli spędzić czas jeszcze dłużej, jeszcze później. Kolacja przedłużała się w ich planie przynajmniej do następnej. Ale jeśli i do kolejnej, to możliwe, że i na cały weekend? W zależności, dokąd wrócą. W końcu już ustalili, że transport z obrzeży miasta wcale nie był taki łatwy i bezproblemowy. Chociaż były taksówki, chociaż z pewnością gdzieś byłby jakiś przystanek autobusowy, i może nawet autobus jeździłby częściej niż raz na godzinę. W końcu przeszła w aplikacji dalej do zapłaty, do złożenia zamówienia i ostatecznie do zabrania ręki z telefonu. Chociaż samego urządzenia wcale nie zabierała z jego dłoni - bo i po co by miała? - Trudno było ci się przyzwyczaić do zmian? Tylu przeprowadzek, ale.. i technologii? - zapytała, wygodnie się opierając plecami, nie robiąc sobie wiele z jego ramienia gdzieś na kanapie za jej głową. Dłonie nawet bez większego zastanowienia ułożyła na własnych kolanach - siedząc niemalże identycznie do tego jak siedziała na kanapie w jego domu, jakby to były jej stałe ustawienia. - Chociaż chyba przeprowadzki powinny być czymś oczywistym dla długowiecznych... |
|
| Alex
| Temat: Re: Mieszkanie Ophelii Nie Sie 04, 2024 12:17 am | |
| Żadne z nich tak na dobrą sprawę nie należało do plemienia walecznych wojowników - byli do siebie bardzo podobni na tym gruncie, w razie zagrożenia wybierali ucieczkę zamiast walki. Alex tę formę radzenia sobie z niebezpieczeństwem podniósł do rangi sztuki. Potrafił uciec tak głęboko do swojego wnętrza, że władzę nad jego ciałem przejmował ktoś kompletnie inny. Nie lubił przemocy. Nie znał się na praktyce, mimo że posiadał w swojej głowie niezliczone wspomnienia z przeróżnych bitew, morderstw, bójek. Nie były to jednak jego własne wspomnienia, mimo że mieszały się niczym w kotle. Może dlatego nie potrafił przekuć ich w prawdziwe umiejętności? Może przez fakt, jak niektóre spośród tych dokonanych zbrodni było po prostu niepotrzebnym i bezlitosnym okrucieństwem? Może właśnie to sprawiało, że przemoc rodziła w nim szczere obrzydzenie? Może. - Na podstawie przepisu wyczytanego z książki czy praktyki piekarniczej? - spytał z lekkim rozbawieniem. Rękę położoną na oparciu zgiął w łokciu i wsparł głowę o swoją dłoń. Nie chciało mu się ruszać. Wstawać. Obawiał się, że jeśli to zrobi, to Ophelia wdzięcznie ucieknie na drugi koniec mieszkania i zostawi go tam samego. Z drugiej strony ten lodowaty prysznic mógłby bardzo mu pomóc przetrwać w jej towarzystwie więcej i dłużej, zanim kompletnie by go już otumaniła. Była malutką i rozkoszną porcelanową lalką, która skradła mu duszę i uwięziła pod swoją kruchą skorupką. Ktoś musiałby ją rozbić, żeby go uwolnić. Nacisnął guzik z prawej strony komórki, by zaraz po urządzenie położyć delikatnie na udzie Ophelii. Była to w końcu jej własność. - Na początku tak. Bardzo trudno było mi opuścić Paryż po raz pierwszy, z tego co pamiętam - oznajmił na dobry początek. Starał się wygrzebać coś więcej z tych wspomnień, wyłuskać więcej. - Z czasem zmiana otoczenia staje się naturalna, człowiek stara się nie przywiązywać do miejsc czy ludzi - zamyślił się na dwie czy trzy długie sekundy. Jak wiele takich żyć miał już za sobą? Czasem zaszywał się na całe dekady na uboczu cywilizacji i zajmował się sztuką, ogrodnictwem, czymkolwiek innym. Gdy miał dosyć, albo gdy rozstanie z poprzednią tożsamością było trudniejsze. - Technologia na początku mnie przerażała, ale jest tak wygodna... - Pokręcił powoli głową. - Nie każdy może sobie magią zrobić herbatę, wiesz? Była tak blisko. Gdyby pochylił się trochę bardziej, mógłby twarz zanurzyć w jej ciemnych włosach niczym w jeziorze. Dać się pochłonąć tej czerni i jej, bez żadnego pomyślunku czy planu. - Teraz miewam problemy z przesiedzeniem w jednym miejscu choćby dekadę. - Czymże było dziesięć lat w obliczu całej wieczności? Nauczył się, jak przedłużać sobie życie. Wykradł tajemnicę, która nie była dla niego przeznaczona, która zasadniczo nie powinna być dla kogokolwiek. - Podziwiam, że nie ruszałaś się poza wyspy. To bardzo lojalne. |
|
| Ophelia
| Temat: Re: Mieszkanie Ophelii Nie Sie 04, 2024 4:10 am | |
| Ucieczka wydawała się być oczywistym wyborem w momencie zagrożenia. Nie podjęcie walki, a skupienie się na własnym bezpieczeństwie - na ucieczce gdzieś, gdzie miało ono nie być już zagrożone. Wycofaniu się, zniknięciu. W końcu dlaczego ryzykować? Gdzie był powód ku temu? Nawet jeśli wiedziała, że niektórzy długowieczni wręcz rozkoszowali się przemocą i zadawaniem bólu, przeprowadzaniem dziwacznych i jeszcze boleśniejszych eksperymentów. Ale ona jedynie chciała... Spokoju? Stabilności? Nawet jeśli w tej chwili cała stabilność była wyrzucona gdzieś przez okno. W końcu nie spotykała się wcześniej z kimś - czy powinna podobne spotkania wpisać jako stałe do kalendarza? Czy to była tylko dzisiejsza kolacja, która miałaby się już nie powtórzyć? - Jeśli nie byłeś nigdy piekarzem, obawiam się że musimy zaufać przepisowi. I może magii, chociaż mogę ten jeden raz spróbować coś upiec bez jej użycia, jeśli jesteś gotowy na chaos w kuchni - powiedziała z uśmiechem, bo w końcu gdzie byłoby miejsce na wspólne gotowanie, gdyby wyręczyła się w pełni magią? Kiedy ostatni raz gotowała bez jej użycia? Czy kiedykolwiek? Sięganie po nią było tak naturalne i oczywiste... Przywiązanie do miejsc. Czy z tym się zmagała? Przywiązanie do codzienności, do tego co znała - nie miało to znaczenia czy w Birmingham tak dokładnie, czy w innym miejscu. Potrzebowała... Codzienności. Czegoś co znała. Zmiana miejsca mogła na to wpłynąć, na przymusowe nauczenie się nowych nawyków. - Czasem można zapomnieć, że nie każdy to potrafi, wiesz? To wręcz odruch, nie zastanawiam się nad tym. Zamiast wstawać po serwetkę czy cukier w kawiarni, odruchem jest przywołanie tego magią... Chyba nawet kilka razy mi się to zdarzyło, jeszcze zanim się tutaj przeprowadziłam - przyznała z lekkim uśmiechem. Chociaż wtedy nawet nie myślała o tym, że ktoś by to dostrzegł - że ktoś wzniósłby raban, że ktoś by ją mógł nagrać! Tyle lat temu przecież nie było odruchem sięgnie po kamerę leżącą w kieszeni każdego. A co dopiero teraz... Dekada. Dziesięć lat. Jak długo mieszkał już tutaj? Jak długo planował zostawać w jednym miejscu? Jak Rada zareagowałaby, gdyby ona sama chciała się gdzieś przenieść, jeszcze przed czasem który graniczyłby z bezpiecznym przesiadywaniem w jednym miejscu? - Wiesz już, co dalej? Gdzie zamieszkasz, za kilka lat? - zapytała, unosząc głowę do góry, żeby na niego spojrzeć. Palce mimowolnie ułożyły się na telefonie wcześniej odłożonym na jej udach, jakby szukała dla nich zajęcia w nerwowym geście. Jakby jednocześnie próbowała dowiedzieć się, ile mieli czasu - ale nie chciała też tego wiedzieć. Ile lat już tutaj mieszkał - kilka? Może prawie dziesięć? Może już miał kupioną posiadłość gdzieś w innym kraju, może już miał kupiony bilet w jedną stronę? - Nie wiem czy jest w tym dużo lojalności. Chyba... Nawet o tym nie pomyślałam, wiesz? O tym, że powinnam się gdzieś przenieść... - przyznała, opierając plecy i głowę wygodnie, tym bardziej kiedy zadzierała spojrzenie do góry. Był wyższy od niej, znacznie. Nawet kiedy siedzieli. - Prawie... Czterdzieści lat byłam w jednym miejscu. Nie wiem czy nie zostałabym miejską legendą o duchu z latarni, gdyby nie Rada i archiwum. Możesz sobie wyobrazić te plotki wśród mieszkańców małej miejscowości. Pojawiła się znikąd, do tego sama i jeszcze nie pracowała nigdzie lokalnie - powiedziała, wciąż łagodnie się uśmiechając - tym bardziej na wspomnienie które wydawało się teraz tak błahe, nawet jeśli nierozsądne i niebezpieczne. Ale wizja przeprowadzki nawet na moment nie pojawiła się w jej umyśle wtedy. Zapomniała, że powinna - to nie było odruchem, że powinna decydować za siebie i to, gdzie chciałaby się udać. |
|
| Alex
| Temat: Re: Mieszkanie Ophelii Nie Sie 04, 2024 8:00 pm | |
| - Kiedyś piekłem. Ale chleb i zupełnie inaczej niż teraz się to robi - zaśmiał się krótko i cicho po tych słowach. Kiedyś, lata temu, gdy świat był znacznie, ale to znacznie prostszy. Gdy wciąż był tajemniczy, miał swoje sekrety, gdy tak łatwo było zgubić się w tłumie i zatrzeć po sobie ślad. Teraz nie było aż tak łatwo. W dobie cyfryzacji i wszędobylskiego zbierania danych osobowych anonimowość była skarbem, którym mogli pochwalić się nieliczni. - Możemy spróbować bez magii. W końcu on sam raczej nie używał magii na co dzień, żeby ułatwić sobie dzień. Mógłby pewnie nakładać iluzję na światła drogowe na swojej drodze, żeby zawsze były zielone. Mógłby utwardzonymi nićmi światła przywoływać rzeczy, mógłby pewnie przy pomocy konkretnego rytuału przywołać obiad albo ciasto. Ale nie miał tego w nawyku, nawet jeśli magię znał i żył z jej oddechem na plecach od bardzo już wielu lat. Magiczni zaś mieli ten luksus, że magia była dla nich rzeczą naturalną. Krążyła im w żyłach i manifestowała swoją potęgę na każdym kroku, ulegała ich nawet najbanalniejszym kaprysom - jak zrobienie herbaty właśnie. - Nie dziwię się, to bardzo wygodne - odparł. Bo i tak uważał. Absolutnie się temu nie mógł dziwić, bo najprawdopodobniej sam by tak robił, gdyby nie wymagało to od niego żadnego wysiłku. - Dobrze że nikt tego nie zobaczył. Albo wziął za omam, jeśli widział - pokręcił powoli głową po tych słowach. Maskarada dyktowała warunki życia. Ale za takie głupstwa Conventus nie ucinał głów. A ludzie zaś posiadali bardzo piękną tarczę w postaci racjonalizmu - jeśli nawet widzieli coś dziwnego, większa część z nich po prostu zrzucała to na omamy, kąt padania światła, przewidzenie, cokolwiek innego. W końcu który racjonalny dorosły człowiek potrafiłby bez cienia zawahania oznajmić, że widział na własne oczy, jak cukierniczka pofrunęła niczym zaczarowana w dłonie ciemnowłosego dziewczęcia siedzącego w kawiarni. - Myślałem o powrocie do Francji - przyznał, patrząc jej prosto w oczy, gdy tak zadarła głowę, by na niego spojrzeć. Ciepły odcień złotego brązu naprzeciw tego chłodnego, pełnego popiołu. - Od wielu lat ciągle pracuję, gdzie bym nie był. Może pora na chwilę odpoczynku. - Może pora spędzić przy płótnie kolejne dwa lata. Albo freskiem na ścianie w rezydencji na południe od Pau, w górach. Może mógłby wówczas zaprosić tam pewną archiwistkę. Rankiem na tarasie z widokiem na przepiękne Pireneje podać jej omelette au fromage i espresso, słodkie spieczone hiszpańskim słońcem truskawki i soczyste winogrona z Burgundii. Z wielu jednak względów wydawało mu się wysoce niewłaściwe i niestosowne, by o tym mówić. Bo zbyt szybko. Zbyt łapczywie podobne myśli wsiąkały w jego mózg niby woda w gąbkę. Powrót do ojczyzny nie wydawał się złym pomysłem. Zwłaszcza że Francja leżała tylko morze dalej od Wysp Brytyjskich. Wcale nie tak daleko ponurego Birmingham. Dwie godzinki w samolocie? Może krócej? - Oh łał - skwitował na samym początku. - Myślę, że i tak już mogłaś zostać taką legendą. Dama z latarni morskiej, patrząca na fale. Duch utraconej w morzu miłości, zwiastunka tęsknoty i straty - dodał zaraz po tym. Bardzo romantyczna wizja. Bardzo poetycka. Kolejna scena zasługująca na obraz. Kolejna zbłąkana mała tęskna myśl - że chciałby zobaczyć jej oczy na tle fal. - Dobrze, że nie zarzucili Ci z marszu łamania Maskarady. Kto wtedy odwiózłby mnie pełnią do domu? Jakby to był największy problem. Patrzył teraz jednak nie na jej oczy - a na usta. Na ten delikatny i łagodny uśmiech. |
|
| Ophelia
| Temat: Re: Mieszkanie Ophelii Nie Sie 04, 2024 8:39 pm | |
| - Próba może być dobrym określeniem - stwierdziła z uśmiechem, chociaż czy nie wystarczyło podążać za przepisem? A jeśli zdecydują się na pieczenie bez magii, mogli spędzić więcej czasu razem. Jakby pieczenie również miało oscylować na granicy wymówki. Choć mniej... Tak oczywistej. W końcu po obiedzie mogliby się rozejść - ale po obiedzie była również pora na deser. A jeśli wspólnie coś upieką, zanim doczekają się, aby podobne dzieło ostygło... A i całe sprzątanie! A i odpoczynek. A czy noc by ich nie zastała do tego czasu? Może było warto zostać wtedy na kolejną noc? - Kiedyś sporo ludzi uznawało to z omam, latające przedmioty... - stwierdziła, choć może było to po prostu jej doświadczenie? Ludzie w końcu wierzyli w to co zechcieli, nic więcej. Jeśli coś sobie ubzdurali, trudno było zmienić ich zdanie. Francja. To nie tak daleko - to Europa, a do tego tak bliska wyspom. Nie spodziewała się ulgi, jaką odczuła - jakby wstrzymywała oddech czekając na odpowiedź, na jego decyzję gdzie chciałby się zaszyć po mieszkanki w Birmingham i po pracy w szpitalu. Zaszyć. To było dobre słowo, jeśli chciał odpocząć od pracy. Kilka lat? Zmienić profesję? Kolejną dekadę, a może i dłużej? - Alpy? Pireneje? - zapytała, obracając się nieco bardziej bokiem do do niego. Nie uciekała spojrzeniem, nie peszyła się - może nawet im dłużej tak znajdywali się obok siebie, zdawała się być bardziej zrelaksowana? Jakby nie było potrzeby w jej odruchu, w tym aby siedziała zajmując jak najmniej przestrzeni. Jakby mogła sobie pozwolić na to, aby zajmować więcej miejsca... - Albo gdzieś na wybrzeżu? Lazurowe... Może byłoby zbyt dużo ludzi tam, ale Francja ma ogrom plaż, prawda? - zapytała, jakby to było jej zagadką wieczoru - jakby miało to być wskazówką, gdzie miałaby go szukać, gdyby nagle dom pod Birmingham stanął pusty. Udałby się tam? Nie mówiąc jej nawet słowem? Chociaż... Czy to nie znaczyłoby, że nie życzył sobie jej towarzystwa..? Zaśmiała się miękko, tak łagodnie że można by było uznać że nawet jej śmiech nie chciał zajmować zbyt wiele miejsca. A może i bardziej swobodnie niż w samej restauracji? W końcu tutaj nikt na nich nie spoglądał. - Może do dzisiaj opowiadają o mnie legendy, kto wie? - powiedziała, będąc pewną, że rada wybrała mniejsze zło. A może większą korzyść? W końcu mogliby ją zabić ze zwykłego kaprysu, a jednak tego nie zrobili... - Szczury nie są dobre w ukrywaniu się? Jestem pewna, że byś sobie poradził - powiedziała, policzkiem układając się na materiale kanapy. Nie była jeszcze zmęczona, nie czuła senności... Ale mogłaby tak przesiedzieć godzinami. W miejscu, na tej kanapie, nie czując nawet potrzeby po sięgnięcie po lekturę. - A w wypadku kolejnej przemiany, znasz adres w mieście, gdzie możesz się udać. I wiesz, że drzwi są otwarte. Chociaż sąsiedzi mogą się nieco wystraszyć, gdyby zobaczyli cię na klatce schodowej... |
|
| Alex
| Temat: Re: Mieszkanie Ophelii Nie Sie 04, 2024 10:00 pm | |
| - Kto nie próbuje, ten nie pije szampana - oznajmił dosadnie. Jakby planowali właśnie wielkie finansowe przedsięwzięcie. - Albo, jak w naszym przypadku, po prostu nie je sernika - dodał po krótkiej chwili. Jakby to było normalne. Zwykłe. Oboje mieli przed sobą wieczność - a tak im było śpieszno. Tak żal było odejść i pozbawić się możliwości spędzenia ze sobą dłuższej chwili. Równie dobrze mogli pójść na ten sernik, zahaczyć o kawiarnię w czasie spaceru, zamiast kupować składniki, a potem rozpętać prawdziwy Armagedon kuchenny. Wszystko dla kawałka ciasta, wszystko żeby potem posprzątać i... co dalej? Sernik musiał ostygnąć. Alex pomyślał przelotnie, że doskonale się złożyło, że nie miał dyżuru w ten weekend. Jakby podświadomie o tyle wcześniej zaplanował albo spodziewał się, że coś takiego może się wydarzyć. Ten weekend... a po nim nadejdzie już roboczy tydzień, a z nim ponownie brak czasu. Całe dnie w szpitalu, wieczory w klinice, dodatkowe wypadki natury mniej lub bardziej magiczne. I weekend pełen pracy. Kiedy ponownie będą mieli czas, żeby tak usiąść? Siedzieć do późnej nocy na kanapie - tutaj czy poza miastem - planować wspólnie całe dnie? Zatęsknił ponownie do tych spokojnych okresów w swoim życiu, gdy postanawiał zrobić sobie wakacje. Wtedy żaden szpital nie wisiałby mu nad głową, żadne zmartwienia o dodatkowe dyżury, nadgodziny, wypadki przedłużające czas pracy. Nie musieliby upychać wszystkiego w ten jeden weekend. - Pireneje - powiedział z uśmiechem. Lubił ciszę. Spokój. Wielkie miasta były pełne życia i zapachów, dźwięków. Przez to umiłował te domki ukryte za wielkimi ogrodami lub pośród niczego. Głusza, cisza. Natura nie cuchnęła spalinami, śmieciami, nieczystością. - Mam dom zaraz przy rezerwacie Neouvielle. - Jeden z wielu. Jeden z wielu rozrzuconych niedbale po świecie, do których wracał co jakiś czas. Które w czasie jego nieobecności były wynajmowane turystom, nigdy nikomu na stałe i na dłużej, bo skąd miałby wiedzieć, kiedy zechciałby któreś z tych miejsc odwiedzić? - Wolę góry. Na tych wszystkich plażach roi się od ludzi, turystów, zwłaszcza w sezonie letnim. A on był przecież samotnikiem. Tak jak i ona zresztą. Może to było to, co go tak pociągało? To pokrewieństwo dusz na tej płaszczyźnie? Powinien przecież przejąć cechę swojego zwierzęcego ego, znaleźć swoje stado i z nim współistnieć. Przypuszczał, że była to wynikowa tego, że tak wiele lat spędził samotnie. Jako podnóżek dla niewydarzonego maga, jako jego własność. Nie miał sposobności ani czasu zawierać znajomości przez dobre dwa wieki, zanim wydarzył się ten jeden incydent, który zmienił jego życie doszczętnie. Ale być samotnikiem w jej towarzystwie było komfortowe. Tak jak zwykle męczyli go ludzie po dłuższym czasie, tak u jej boku mógł spędzać kolejne godziny, wciąż wyglądając tylko kolejnych. Ten śmiech niczym melodia, tak delikatny - pasował do niej. Wszystko doskonale skomponowane, ułożone. Jej aparycja, spokojny ton głos, jej ruchy. Wszystko było skromne, wyważone. I żadna to była próżna skromność, taka łaknąca pochwały i względów, a miękka niczym puch i szczera. Bo wolała, żeby ludzie na nią nie patrzyli. Omijali wzrokiem i nie zwracali uwagi, a Alex nie potrafił oderwać od niej spojrzenia. Spoglądał na nią niczym dziecko w blask, tak samo skupiony nieustannie. Tylko ona, szmer jej oddechu, odległe bicie serca. - Wcale bym się nie zdziwił - przyznał z uśmiechem. Romantyczna ballada, taka jakich było pełno. Taka, jakie uwielbiano na całym świecie. - Są. Ale nie takie półmetrowe - teraz to on się zaśmiał. - Z pewnością trudno byłoby zrzucić na omam widok szczura idącego beztrosko poi klatce schodowej i otwierającego sobie drzwi do mieszkania, jakby było to normalne. - Powróciły wspomnienia z czasu pełni. Myśli. Ten żar wewnątrz, ta chęć posiadania jej, namiętna i okrutna żądza w tym samym czasie. Uśmiech powoli zmazał mu się z twarzy do wtóru własnych myśli. - Chociaż chyba nie byłoby to zbyt dobre rozwiązanie, nie w czasie pełni. |
|
| Ophelia
| Temat: Re: Mieszkanie Ophelii Nie Sie 04, 2024 10:45 pm | |
| Mogli spędzić wieczność, na czym zechcieli, nawet jeśli w głowie rodziło się życzenie dość kapryśne, aby spędzić ją wspólnie. Nawet jeśli mogła zerknąć do jego myśli, czy przypadkiem nie dzielili tego kaprysu - wybierała po prostu nie. Tak jak wybierała mu ufać, zawierzyć nawet jeśli nie powinna. A w głowie cały czas ponawiał się ten sam argument. Gdyby chciał jej coś zrobić, już by ty zrobił. Miał ku temu okazję, więcej niż jedną. Dom niedaleko rezerwatu Neouvielle. Wiedział, że zapamięta - nie mówiłby tego tak nieostrożnie czy tak pochopnie. Francja, Pireneje, gdzie znajdywał się sam dom. Nawet jeśli nie był to sam adres, taki dokładny, jak trudno byłoby odnaleźć jego dom? Szukając czegoś na odludziu, czegoś może ukrytego roślinnością? Z ogrodem? Jak bardzo podobny był dom, w którym mieszkał tutaj, do tego który znajdywał się we Francji? Mogła mieć pewność, że byłby równie minimalistyczny... - Lazurowe Wybrzeże brzmi jakby mogło przyciągać tłumy, więc wcale się nie dziwię, że może nie być to najcichsze miejsce. Chociaż brytyjskie wybrzeża, szczególnie kiedy lato mija, są bardzo przyjemne - stwierdziła, co mogło wyjaśniać, choć po części, dlaczego przez tyle lat nie ruszyła się z niewielkiej wysepki. Burza, obserwowanie sztormu, a do tego nie tak wielu turystów. Nie chciała przyciągać spojrzenia - a może nawet robiła to podświadomie? To, że chowała się pod ubraniem, to że starała zajmować się jak najmniej miejsca. Była tego nauczona, była przecież złodziejką. Nie było jej zadaniem wyróżnianie się, a wręcz przeciwnie. Miała się wtapiać w tłum... I bycie w centrum uwagi zazwyczaj ją peszyło. Cudze spojrzenia, cudze szepty. Tylko, że Alex nie szeptał o niej, nawet jeśli jego myśli dowolnie płynęły. A spojrzenie zdawało się nie mieć większego znaczenia w tej chwili. Był jedną osobą, nie kilkoma czy kilkonastoma. - Może nikt by nie wychodził akurat wtedy... A ciemno czasem jest na klatce to nikt by nie odróżnił takiego szczura od psa - stwierdziła z uśmiechem, bo nawet jeśli nie posiadała psa, ludzie wciąż sami sobie odpowiadali. Pies mamy koleżanki kuzynki czy czyjś jeszcze inny. Duże zwierzę. No bo co innego? I to jeszcze tak w środku miasta? Przemiana w środku miasta miała jeszcze jedno zagrożenie. To, które już raz zajęło jej myśli. Wtedy, ostatnim razem, Łowcy na niego nie trafili. Nawet jeśli był ostrożny, zdążały się wyjątki i scenariusze, w których trafił kontrolę. W końcu żadne z nich nie miało kontroli nad tym, że trafili na siebie. Widziała jak jego uśmiech znikał powoli. Wcale nie odrywała wzroku od niego, i wcale nie zgadzała się o tym jakie było to rozwiązanie, z nim. W końcu patrząc na potencjalne inne... - Nie chcę... - zaczęła cicho, wpatrując się w niego. Tego słyszeć? Rozmawiać o tym? Kłócić się? Sama nie była pewna, co powinna powiedzieć - co chciała powiedzieć. A może właśnie wiedziała, kiedy odwróciła w końcu wzrok w bok, żeby wbić gdzieś w stolik, na którym nic nawet nie leżało. - Gorszym rozwiązaniem byłoby przypadkowe trafienie na Łowców podczas pełni, gdzie jestem pewna że szukają nierozważnych zmiennokształtnych, odłączonych od stada, szczególnie że jaki był twój plan wejścia do samochodu? Próba uderzaniem pilotem do samochodu aż odpowiedni przycisk się nie naciśnie? Czy próbowałbyś w pysku włożyć klucz i przekręcić? - skarciła go niemalże, może bardziej niż miała w zamiarze - może dlatego, że nie chciała właśnie tego? Żeby Łowcy go znaleźli? Nawet jeśli... Mogłaby mieć przypuszczenie, gdzie mogła go znaleźć, gdyby przed nimi uciekł. |
|
| Alex
| Temat: Re: Mieszkanie Ophelii Nie Sie 04, 2024 11:24 pm | |
| Mieli ten luksus - czas w czystej formie i bez zmian. Wiecznie młodzi, wiecznie w tym samym zamrożonym ciele, wiecznie mniej lub bardziej sprawni. Ludzie byli obdarci z takiego bogactwa i przekleństwa jednocześnie. Mieli jedno krótkie życie i musieli zmieścić w nim wszystko, co tylko mogli. Na szybko, z pośpiechem. Tak jak oni upychali wszystko w ten weekend. Przez życie trudno szło się samemu, bez wsparcia i partnera w doli i niedoli - a co dopiero przez wszystkie eony tego świata? - Prawdę mówiąc, to większość plaż robi się znacznie bardziej przyjemna jesienią czy zimą - przytaknął. Wtedy się wyludniały, a wody mórz i oceanu nabierały ciemniejszego koloru. Wtedy nad falami pokrzykiwały tylko mewy, nie było słychać ludzi. Wiatr szarpał ubrania, niósł ze sobą słoną i zimną bryzę, otulał wilgocią niczym koc. Czasem zdarzał się przypadkowy spacerowicz, który również ukochał ciszę lub wyprowadzał psa na spacer. Burzą zaś czy w czasie sztormu te piękne turystyczne plaże były jeszcze bardziej opustoszały, tańczyły na nich tylko duchy uwięzione w latarniach. Może nikt by nie wchodził. - Może. Ale jak znam swoje szczęście, akurat wyszedłby sąsiad z włączoną kamerą w telefonie - takie tylko powiedzenie. Alex przecież nie uważał się za szczególnego pechowca. Za szczęściarza też nie. Po prostu sobie żartował, droczył się z Ophelią, jakby byli dwójką starych i dobrych znajomych. Jakby nie zbliżyła ich do siebie jedna przypadkowa pełnia i jeden przypadkowy spacer. Chociaż nie - tutaj nie mogło być przypadków. Te nie chadzały po wielkich i ważnych istotach tego magicznego świata, ich losem rządziły siły potężniejsze niż wszystko co było znane. Najwyraźniej Ophelia miała go spotkać. Może miał jej w czymś pomóc, może miał ją czegoś nauczyć? Może miał wyleczyć jej niedowład, leczniczą magią wycisnąć z niej narkolepsję? Może miał wyciągnąć ją ze skorupy Archiwum i pokazać jej świat, by miała coś w nim zmienić? Ale teraz przypatrywał jej się już trochę zaskoczony. Jej głos był zabarwiony tak naturalną reprymendą. Zupełnie jakby uciszała uczniaka w swojej bibliotece. A Alex nawet nie pamiętał, jaki miał wówczas plan. Czy zasadniczo miał jakikolwiek. - Nacisnąć guzik na pilocie można i bez przeciwstawnych kciuków. Trochę gorzej byłoby otworzyć drzwi - zaczął najpierw. Nadal zaskoczony. - Łowcy nie byliby dla mnie dużym problemem. Ale ja dla ciebie w czasie pełni już tak. Zwłaszcza w twoim własnym mieszkaniu, gdzie jest ciebie... pełno. Wszędzie. Wolał sobie nie wyobrażać. Wolał o tym nawet nie myśleć, bo czuł w podświadomości wszystkie te myśli. Teraz jednak nie barwiły się tak krwawo, teraz nawet w czasie pełni nie chciałby sprawdzić, czy porcelanową laleczkę można rozbić. |
|
| Ophelia
| Temat: Re: Mieszkanie Ophelii Pon Sie 05, 2024 12:03 am | |
| Nie zastanawiała się nad przypadkami, nad tym czy to kogo spotykała nie było przypadkiem cudzym planem. W końcu mogła posądzać go o plan - o próbę zbliżenia się do niej, bo zdawał się słyszeć o jej umiejętności, zdawał się mieć pojęcie, że była własnością Rady. Po prostu ich zabawką, która nawet nie myślała o sprzeciwie. Jak często starała się sprzeciwić komuś lub czemuś? Czy kiedykolwiek, jeśli nie liczyć ofiar które okradała? Rzadko kiedy nawet podnosiła to, czego by chciała. Nawet się nad tym nie zastanawiała. Więc skąd ta nagła myśl? O tym, czego nie chciała? Jakiego scenariusza? Skąd ta pewność w jej głowie? Przecież... Jeśli natrafiłby na Łowców, nie wątpiła że by sobie poradził. Zaatakował, wywiązałaby się walka. Człowiek nie miałby szans, nie że zmiennokształtnym czy z wampirem - mieliby problem, nawet gdyby łowca sam podjął się polowania na jego, a jednak... - Sam to powiedziałeś. Wilkołakowi udało się uciec, ale jak długo da radę? Nie jesteś wcale w innej sytuacji, musiałbyś uciekać z wysp, to samo co mówiłeś że powinien zrobić tamten chłopak podczas pełni. Nie wątpię, że nie zrobiliby ci wiele, ale co ty byś zrobił? Uciekł? Podjęliby trop. Zabił ich? Podjęliby trop, również - podała rozwiązania, które były jasne i oczywiste, naturalne. Więc skąd chęć, aby był ostrożny? Żeby nie musiał zabijać, ani się ukrywać - ani gubić ich ich ogona. Nie interesowały ją życia łowców, nie martwiła się czy Alex kogoś kiedyś zabił, czy nie. To były trupy w szafie, które należały do niego - trupy, które z czasem pojawiały się, kiedy żyło się setki lat. Najbardziej kuł ją fakt, że musiałby uciec z wysp. Nie dlatego, że chciał - dlatego, że musiał. W pośpiechu, bez zastanowienia, bez szansy zostawienia informacji... - Potrafię o siebie zadbać. A w czasie pełni, problem łowców jest istotniejszy. Sam przyznałeś, że trudniej byłoby ci się gdzieś ukryć, prawda? - powiedziała, nawet jeśli to był żart - nawet jeśli żartowali cały czas, to sama wizja... Nie chciała tego, żeby się sprawdziła. Nie chciała obudzić się do wiadomości, na które nie dostałaby odpowiedzi. Nie chciałaby spróbować pojechać do domu, żeby znaleźć brak domownika w nim... - Nie chcę, żebyś wyjeżdżał z wysp - mogłaby postawić tutaj kropkę. Nawet jeśli wciąż wpatrywała się w stolik, a nie w niego. Jakby było to mniej krępujące - jakby ten argument był najważniejszy z tych, które wymieniła. - bo masz na głowie Watykan. Kto wie czy nie znaleźliby cię i we Francji, i gdziekolwiek indziej byś się udał? |
|
| Alex
| Temat: Re: Mieszkanie Ophelii Pon Sie 05, 2024 1:51 am | |
| Wilkołakowi udało się uciec. Sam przyznał, że powinien opuścić Wyspy i to najlepiej z całym swoim klanem. Ale dzieciak ile miał lat? Ze dwadzieścia? Pięćdziesiąt? Był młody, mało doświadczony. Nie znał się na zwyczajach łowieckich Watykańskich, nie znał ich metodyki polowania. I nade wszystko - nie dysponował mocą, która mogłaby pozwolić mu się na dobrą sprawę obronić. Dzieciak miał znacznie więcej szczęścia niż rozumu. A Alex miał Armina. Kolejnego trupa w swojej szafie, asa w rękawie, którego mógł wyciągnąć w dowolnej chwili. On potrafił ich obronić. Potrafił mordować, wiedział jak tropić i jak nie być śledzonym. Zabijał już przecież Łowców, jakiż to byłby dla niego problem zabić kolejnego? Rozwiązania oczywiste i logiczne - a i tak z pewnością wolałby po stokroć zmierzyć się z konsekwencjami narażenia Maskarady, niż narazić ją na swoje towarzystwo po raz kolejny. Wtedy, tamtej nocy, było mu wszystko jedno. Nie znał jej. Widział porcelanową lalkę, którą Bóg zesłał mu ku pomocy i nic więcej. Łut szczęścia, niespodziewany uśmiech losu. Tak jak i on się uśmiechnął na jej słowa, bo przesiąknięte były... troską? To chyba było dobre słowo. Równie dobre co każde inne. Bardziej niż o swoje bezpieczeństwo przejmowała się potencjalnym widmem Łowców wiszącym nad jego głową. - Tamten chłopak, to tylko dziecko. Dla niego najbezpieczniejszym wyjściem jest ucieczka - powiedział miękko. Wyprostował się na kanapie, przestał wspierać głowę o swoją rękę leżącą na oparciu. Trupy w szafie mogły zająć się Łowcami, wystarczyło tylko im o tym powiedzieć, a same rwałyby się do tego. Bo to byłoby wyzwanie. Bo zabijanie Łowców było naprawdę trudne. Obrócił się do Ophelii bardziej przodem, podwijając nogę. Nie wątpił, że całkiem możliwe, że byłaby w stanie położyć go na łopatki. Na pewno miała ku temu odpowiednie środki, ale... ale nie chciał mieć nad sobą takiej groźby, że mógłby chociaż spróbować zrobić cokolwiek wbrew jej woli. W takich chwilach mógłby zazdrościć Arminowi, tej swojej zapomnianej cząstce duszy - on zawsze nad sobą panował. Nie przemieniał się niekontrolowanie w czasie pełni, nie ulegał emocjom, bo tracił nad sobą kontrolę. On to po prostu wybierał. Przeważnie, bo przecież i nie zawsze. Milczał przez chwilę po jej całej argumentacji, patrząc na nią uważnie. Wciąż z lekkim uśmiechem. Mogłaby postawić tam kropkę. Nie miałby nic przeciwko kropce w tamtym miejscu. - Jeśli masz ochotę, możemy umówić się tak, że będziesz strażnikiem mojej pełni. Za każdym razem przypomnisz mi, żebym po prostu został w domu, choćby świat się walił i palił. Co ty na to? - spytał, wyciągając do niej dłoń. Do jej twarzy. By delikatnie palcami dotknąć jej policzka i miękko obrócić jej twarz w swoją stronę. To była taka iskierka. Impuls, kaprys - żeby jej dotknąć. I żeby patrzyła na niego, nie na żaden stolik. |
|
| Ophelia
| Temat: Re: Mieszkanie Ophelii Pon Sie 05, 2024 9:44 am | |
| Łowcy byli zagrożeniem w jej oczach głównie przez fakt ich zaparcia. Była pewna, że gdyby Watykan dowiedział się o śmierci jednego z nich, posłałby kolejnych - i kolejnych, i kolejnych... A przecież w takich warunkach trudno byłoby o spokój, który się lubiło? Który Alex wspomniał, że lubił? Bo nawet, gdyby to polowanie odbywało się gdzieś nad jej głową, gdzieś obok niej, samo zagrożenie mogłoby jej nawet nie dotknąć. Magiczni mieli to szczęście, że nie wyróżniali się od ludzi - ktoś mógłby uznać, że zmiennokształtny po prostu trzyma się blisko człowieka, zwykłej dziewczyny pracującej gdzieś w sklepie z antykami. Czy kogoś by to zaskoczyło? Pełnia była średnio co miesiąc - co dwadzieścia osiem dni, raz w miesiącu. Czy mówił... Że będą kolejne miesiące? Kolejne spotkania? Nawet jeśli rozmawiali o wspólnym wyjeździe, wspólnej wycieczce do Europy, nie były to tylko słowa? Nie odsunęła się od jego dłoni, powoli wracając spojrzeniem do niego. I jeszcze bardziej było po niej widać zmartwienie potencjalnym zagrożeniem, potencjalnym przymusem ucieczki. Nie chciała widzieć podobnego scenariusza. Nie chciała zastać pustego domu na obrzeżach. - A jeśli będziesz potrzebny w szpitalu? - zapytała, nie rozmawiali wcześniej w końcu o lecznicy. Ani tym w jaki sposób właściwie młody wilkołak potrzebował jego pomocy. A jednak mogła sobie wyobrazić, że przecież jako lekarza, mogły budzić go często telefony w środku nocy, niezależnie czy byłaby to pełnia, czy nie. - Ale przypomnę ci o tym... Żebyś został w domu - zgodziła się, choć jak wiele będą mieli ku temu szans i okazji? Kilkanaście, kilkadziesiąt... Kilkaset? Nie wiedziała, a próba zastanowienia się... Nie była pewna czy chciała się nad tym zastanawiać. Nie w tej chwili. W końcu dopiero jedna pełnia się skończyła. Kolejna będzie miała miejsce za kilka tygodni. - Ale sam wiesz, że przypadki się zdarzają. Zawsze mogę spędzić noc w archiwum, jeśli znów utkniesz w mieście. Jeśli nie będzie mnie w pobliżu, nie będzie to dla ciebie problem, prawda? - zapytała, bo przecież o tym mówił - że mogłoby to być zagrożenie dla niej w jej własnym mieszkaniu. Ale jeśli jej nie będzie w tym mieszkaniu? |
|
| Alex
| Temat: Re: Mieszkanie Ophelii Wto Sie 06, 2024 12:04 am | |
| Łowcy znacznie bardziej przypominali zmiennokształtnych czy wampiry pod względem szybkości czy siły. Potrafili im niemal dorównać na tym polu - Alex nie znał się aż tak na ich technologii czy sposobie szkolenia, ale Łowcy... Łowcy zdawali się być mało ludzcy. Mordowali bez mrugnięcia okiem, trudno było zejść z ich radaru. Coraz trudniej z biegiem lat. Magiczni byli najmniej narażeni na potencjalny atak, bo tak naprawdę tylko ten słodki i magiczny zapach odróżniał ich od ludzi. Watykańscy nie mieli zresztą problemów, żeby czasami skorzystać z pomocy prawdziwych medium - ci mniej radyklani Łowcy. Maszyny ulepione z dziwacznej i bardzo twardej gliny, naczynia wypełnione bzdurami o niebezpieczeństwie płynącym z samego istnienia magicznych istot i magii, czyste sanktuarium wiary w Boga oraz słuszność swojej sprawy. Na Boga, Alex tak bardzo ich unikał przez całe życie. Teraz jednak spotkanie z nimi wydawało się znacznie lepszym rozwiązaniem niż narażanie Opheli na... właściwie trudno było powiedzieć, na co tak naprawdę byłaby narażona. On po prostu... jej chciał. Nawet teraz, gdy siedziała obok w swojej prostej piżamie, gdy patrzyła na niego wielkimi ciemnymi oczami. Teraz, po raz pierwszy, była tak blisko. Złote plamki migotały w tęczówkach, jakby słodką i gorącą mleczną czekoladę ktoś posypał jadalnym złotem. - Bez przeciwstawnych kciuków trudno jest odebrać telefon - powiedział cicho, ciszej niż wcześniej. Jakby ta bliskość odbierała po części głos, prowokowała do ciszy. Nie zabrał dłoni z policzka. Nadal. Przesunął po nim kciukiem jakby badał jego fakturę, sprawdzał, czy jej skóra będzie miękka, ciepła, czy może naprawdę zrobiona jest z czystego szkliwa. - Mógłbym wtedy pójść i cię szukać - oznajmił szczerze. Przeczuwał, że mogłoby się to skończyć w ten sposób. Poszedłby jej śladem, rozemocjowany i wściekły jednocześnie, a potem... cóż, na świeżym powietrzu odzyskałby rozum. Może nawet nie dotarłby go antykwariatu, tylko jeszcze w drodze by oprzytomniał. Nie był tylko pewien, czy powinien to powiedzieć jej tak po prostu. Patrząc w te przepastne oczy, prosto z mostu. Tak niedawno skończyła się pełnia, może to przez to? - A nie jestem pewien, co mógłbym zrobić. Pozostawało to nawet dla niego zagadką - chociaż miał wskazówki. Wiedział, że porcelanowa lalka nie zostałby roztrzaskana o bruk. Przynajmniej tyle. |
|
| Ophelia
| Temat: Re: Mieszkanie Ophelii Wto Sie 06, 2024 9:56 am | |
| Wiedziała, że nie musiała się nimi zamartwiać - wiedziała, że jeśli nie popełni głupiego błędu, nie zdradzi się w zbyt oczywisty sposób ze swoją magią, nie zostanie nawet potencjalnym celem Łowców. I wiedziała, że najlepiej było ich unikać - tak jak się dało. Byli niczym naturalną konsekwencją za łamanie maskarady, bo jeśli nie Rada to oni mogli znaleźć się na miejscu i pozbyć osobnika, który miał o sobie zbyt wysokie mniemanie że zapominał o ostrożności. Gorzej, kiedy sprawa dotyczyła zbieżności losu... Błędu. Przypadku. Nagłego utracenia kontroli. Choć czy to wciąż nie leżało po stronie osoby, która łamała maskaradę? Ściągnięcie sobie na głowę Watykanu. Obróciła się do niego całym ciałem, wciągając na kanapę nogę, na której przysiadła. I wcale nie odsuwała się od jego dłoni, nie wyrywała. Lekko, ledwo dostrzegalnie, przechyliła głowę jakby starając się ułożyć lepiej w tej dłoni. - A jednak podczas ostatniej pełni odebrałeś, prawda? - powiedziała równie cicho - bo jak inaczej znalazł się tam, pojechał? Pomóc komuś, kto naraził sam siebie. Wilkołak, pełnia... Może rozumiał to po prostu zbyt bardzo? Może dlatego tam się udał? - Co mógłbyś, czy co chciałbyś? - zapytała, jakby to było różnicą. Po części... Było. Bo zakres tego, co mógłby zrobić zmiennokształtny magicznemu, gdyby ten nie zdołał się obronić, był dość duży. A jednocześnie... Nie wydawało jej się, aby miał szansę. Nie brała nawet pod uwagę, że podczas ostatniej pełni ona sama wybrała ufanie jego słowom - że nic jej nie zrobi, że nic jej nie groziło... Mogłaby podejrzewać, że rzucał słowa na wiatr wtedy. Mogła to rozważyć, ale w jakiś sposób... Nie chciała. - Pełnia to doskonały moment na rytuały. Mogę też przygotować pułapkę... Framuga to dobry materiał do zapisywania run, które mogłyby cię spacyfikować do świtu. Jednocześnie zminimalizowałbyś ryzyko natknięcia się na łowców - powiedziała, jakby szukając rozwiązania. Nawet gdyby po prostu zasnął do świtu - to byłoby wystarczające. A moc zaklęcia? Łatwa do ustalenia, łatwa do regulacji, łatwa do wycelowania nawet nie w każdego intruza, a jednego i konkretnego szczurołaka. Wypisanie warunków, dobranie odpowiednich znaczeń i symboli. Uniosła dłoń, układając ją na tej która znajdywała się na jej policzku. Uśmiechnęła się łagodnie do niego. Mówiła mu, że potrafi zadbać o siebie - że choć nie korzysta z potęgi, którą gromadzi, to przecież ją posiada... Zawsze może po nią sięgnąć, gdyby kiedykolwiek zechciała... Magia runiczna, magia rytualna - wiedział o nich, a były tak obszerne, że nie zdradzała pełni swoich sztuczek. Nie zdradzała również, że mogłaby uwięzić go we własnym pałacu myśli, ani tego jakie szkody mógłby tam wyrządzić gdyby spróbował go niszczyć. Trzymała to, może też dlatego że mógłby to wykorzystać? W tym szale, o którym wspominał?
|
|
| Alex
| Temat: Re: Mieszkanie Ophelii Czw Sie 15, 2024 4:27 am | |
| Odebrał telefon. Mimo że nie powinien, mimo że podczas pełni sam zarzekał się, że powinien zostać bezwzględnie w domu. Bo czuł tę wewnętrzną potrzebę, żeby po prostu pomagać - wypadki chadzały po ludziach, czemu więc miałaby nie spacerować równie beztrosko po magicznych? Choć tak bardzo nie lubił ryzyka i starał się trzymać od niego jak najdalej tylko się dało, tak czasem idiotycznie się pakował do walizki kłopotów niczym papierowy statek popychany wichrem altruizmu. Nie odpowiedział więc, tylko na chwilę odwrócił wzrok. Przestał patrzeć w te ciemne oczy pełne gwiazd, a na krótki moment zawiesił spojrzenie na podłodze. Jakby ze skruchą, że tak się stało? Chociaż czemu miałby żałować tego telefonu? Tego wyjścia? Gdyby nie ten szczeniak to Alex prawdopodobnie nie spotkałby Ophelii. Jeszcze przez wiele lat, zanim udałby się do archiwum. Może wpadłby do jej antykwariatu, przypadkiem i tylko na chwilę, tak błogo nieświadom w pełni jej istnienia. - Jedno splecione jest z drugim. W czasie pełni możliwości i chęci często spajają się ze sobą, czasem nie da się odróżnić - powiedział to nadal cicho, wracając w końcu do jej oczu. W jego tęczówkach nadal pozostawał ten sam żar, ta wewnętrzna furia i żądza, ale osadzone były głęboko. To ognisko nadal się tliło, jakby czekało tylko na przypływ świeżego paliwa, by znowu wybuchnąć niczym wulkan - tak jak wtedy, podczas pełni. Gdy cały aż się palił, by porcelanową laleczkę posiąść. Zatrzymać u siebie na stałe, na wieczność. Roztrzaskać ją, wielbić, zniszczyć i pieprzyć się z nią przez wszystkie pełnie tego świata. To były pierwotne żądze, zwierzęce i brutalne. Teraz był sobą. Drobne palce nie wzburzyły wulkanu, gdy dotknęły jego dłoni - ta została otulona czystą i słodką porcelaną. Była ciepła, żywa. Nawet jej oczy były coraz cieplejsze, im dłużej im się przyglądał. A ten uśmiech... ach, tym uśmiechem mogłaby topić lodowce. Musiał ją namalować. Alex czuł, że po prostu powinien. Jej delikatna uroda była idealna do wymyślnych portretów czy obrazów, była doskonałą muzą. Wcielenie Euterpe, boginka i nimfa - aż serce wybiło szybszy rytm, zgubiło po drodze trzecie uderzenie i musiało nadrobić tę zaległość. - Następnym razem zadbam o to, nie musisz się martwić. Będziesz z całą pewnością bezpieczna - oznajmił cicho, niemal uroczyście. Jakby właśnie obiecywał jej cały świat, składał przysięgę wieczystą. Chciał ją zapewnić, że będzie bezpieczna. Cała. Zdrowa. Że nie znajdzie się w żadnej niebezpiecznej sytuacji, nie z jego powodu. - Ale nie powinnaś spacerować sama w czasie pełni. Zwłaszcza nocą. Pachniała tak słodko... jak ogród rozkoszy ziemskich. Aż dziw, że żaden wampir jej nie dopadł i nie postanowił spróbować. Alex aż kontrolnie przesunął szybkim spojrzeniem po jej szyi, jakby doszukiwał się śladów po kłach. Nie znalazł. I dobrze. Żadna brudna pijawka nie powinna kłaść na niej cuchnących zgnilizną i trupem rąk. Ponownie pogładził kciukiem jej ciepły policzek. Aż żal było myśleć o podniesieniu się z tej kanapy. Alex wpatrywał się tylko w oczy Ophelii, jakby cisnęła w niego otumaniającym zaklęciem. A to była po prostu ona sama. Jej dotyk, bliskość, zapach, ciepło jej ciała, łagodny uśmiech - to było tak urzekające. |
|
| Ophelia
| Temat: Re: Mieszkanie Ophelii Sob Wrz 21, 2024 10:32 pm | |
| Nie była zła, nie ganiła go, choć... Może robiła to podświadomie? Zmartwienie samo się wysuwało - nawet jeśli przecież również była winna stawianiu dobra innych nad to swoje. Czy sama w pierwszej chwili nie pomyślała o tym, że zagrożenie podczas pełni Alex stanowił dla innych, a nie dla niej samej? Czy nawet w jednej chwili, podczas pełni, nie zmartwiła się o własne bezpieczeństwo? Myślała głównie o zmiennokształtnym, który znalazł się w potrzebie przez właśnie ten telefon - w chwili, kiedy mógł narazić zarówno siebie jak i maskaradę. Choć przecież naruszenie maskarady mogło stanowić zagrożenie dla niej, jak i dla innych istot, które jej przestrzegały. Nie bała się potencjalnym atakiem z jego strony, będąc pewną swojej ewentualnej ucieczki. Do tego sama wybrała, aby mu zaufać. Nawet jeśli nie powinna - nawet jeśli nie miała ku temu najmniejszych podstaw, oprócz jego, potencjalnie, fałszywego zapewnienia. W jakiś sposób nawet nie martwiły ją te zmiany w jego spojrzeniu. Jakby do nich przywykła w tej chwili - skoro się powtarzały, nie były niczym niepokojącym. Gdyby miał wyrządzić jej krzywdę, już dawno by to zrobił. Było ku temu wystarczająco szans i okazji. Wystarczająco, aby tak naiwnie po prostu siedziała obok niego bez myśli w głowie o tym, że mógłby jej wyrządzić krzywdę. Nawet jeśli sam przyznał się do tego, że mógłby stanowić zagrożenie dla niej. Mógłby, ale przecież potrafiła się bronić... Również magią. A jednak nie przypomniała mu o tym, słysząc jego słowa. Obietnicę? Miało to znaczenie? Chciał sam nałożyć zabezpieczenia, pułapki na samego siebie? Może i tak powinna o czymś pomyśleć, w jakiś sposób zabezpieczyć mieszkanie. Bardziej niż o swoim bezpieczeństwu, pojawiła się znów zupełnie inna myśl - o tym jakby się czuł Alex, gdyby rzeczywiście wyrządził jej krzywdę przez pełnię. Sam w końcu mówił, że nie był pewny co byłby zdolny jej zrobić. Obawiał się... Zaśmiała się krótko, i cicho, choć nie dlatego że wyśmiewała go. Był to przyjemny i ciepły śmiech, podobnie do jej uśmiechu. Brzmiał jakby rzeczywiście próbował jej obiecać ochronę - co było w jej oczach absurdalne. W końcu jej nie potrzebowała. Była przyzwyczajona do radzenia sobie z niebezpieczeństwem, nawet jeśli teraz... przecież wcale nie narażała się tak bardzo. Zazwyczaj. Pełnia była małym wyjątkiem. - Postaram się, choć bliżej zimy będzie to coraz trudniejsze - mówiła równie cicho. Miał bardziej na myśli pełnię, czy właśnie noc? W nocy zawsze istniało ryzyko napadu choćby ze strony wampira. Pełnie... teoeretycznie powinny być bezpieczniejsze. Większe zagrożenie mogli stanowić zagubieni podczas pełni zmiennokształtni, i to dla samych siebie raczej niż dla innych. - Więc nie mogę niczego obiecać... ale postaram się ograniczyć wieczorne spacery tylko do powrotów do domu z archiwum.
|
|
| Alex
| Temat: Re: Mieszkanie Ophelii Nie Lis 03, 2024 11:22 pm | |
| Zaufania w czasie pełni nie powinien zaskarbiać sobie żaden zmiennokształtny. Każdy jeden - choćby i najbardziej przyjazny - powinien trafić do wielkiego obszernego worka z napisem "potencjalne niebezpieczeństwo". Nawet on. Mimo że przecież, tak teoretycznie, ta jego zła część została z niego wyrwana. Wszystkie lęki, całe okrucieństwo, nienawiść do całego świata - wszystkie te przymioty zostały uformowane na jego modłę i podobieństwo, zlepiły się w coś niepojętego, jednostkę bardzo od niego samego zależną. Ale w czasie pełni to nie miało znaczenia. Nic z reguły nie miało, gdy w grę wchodziły dowolne większe emocje. Całkiem możliwe, że Ophelia mogłaby się obronić. Rozłożyć go na łopatki w pół sekundy, gdyby tylko zdążyła. Problemem pozostawało to, że wcale nie chciał naciągać tej struny bardziej. Próbować raz jeszcze swoich sił i mierzyć się z nią w czasie pełni. Lepiej nie ryzykować. A Ophelia się śmiała. Tak jakby wcale nie potrzebowała tych jego pompatycznych obietnic, jak to on zapewni jej bezpieczeństwo. Mógł jedynie częściowo zagwarantować jej ochronę przed sobą samym, odsuwając się przy tym bardzo drastycznie na bok, gdy tylko zbliżała się ta konkretna pora miesiąca. Pewnie miała rację. Pewnie wcale nie potrzebowała specjalnej opieki, tyle lat radziła sobie świetnie na własną rękę, czemu teraz miałaby zawierzać swoje bezpieczeństwo w jego ręce? Kogoś, kto sam nie potrafił zadbać o siebie na tyle, by w czasie pełni znaleźć się we właściwym miejscu, z dala od innych? Kogoś, kto mógłby tak łatwo narazić Maskaradę? Przez chwilę jeszcze tylko trzymał dłoń na jej policzku. Jej śmiech był równie ciepły, co barwa jej oczu. Nie niósł ze sobą kpiny, był... bardziej rozbawiony? Oderwał palce od jej skóry w końcu i odwrócił głowę w stronę kuchni. Jakby na chwilę wrócił mu rozum i jakby zdał sobie sprawę, że palnął coś, no właśnie, absurdalnego. Bo przecież palnął. Zasłonił wolną już dłonią usta i odkaszlnął cicho, jakby zadrapało go nagle w gardle. - Tak, to brzmi rozsądnie - oznajmił, nie zagłębiając się już w zbędne szczegóły. Nabrał ochoty, by odetchnąć głębiej. Ale może bardziej... rześkim powietrzem? Albo przynajmniej takim, które nie nosiło w sobie śladów tych diabelnych dzwonków i innych habazi, które tak strasznie wybijały go z rytmu. Co rusz, na każdym kroku. Może jednak się przeliczył? Może jeszcze było zbyt wcześnie, zbyt mało czasu minęło od pełni, by uwolnił się od tych natarczywych i upierdliwych myśli? Westchnął ciężko, trochę ciężej. - Jeśli pozwolisz...? - zadał to pytanie, wskazując dłonią ubrania na stoliku. I wciąż postanowił unikać jej wzroku przez chwilę. Może zimny prysznic wybije mu ze łba głupotę. Nawet jeśli tylko na chwilę, to i tak byłaby dobra wymówka, by na moment się otrząsnąć i zebrać siły na dalsze godziny. W końcu spędzili ze sobą cały już wieczór. Czy nie powinien wobec tego jakoś... się uodpornić? Przyzwyczaić? |
|
| Sponsored content
| Temat: Re: Mieszkanie Ophelii | |
| |
|
| |
Similar topics | |
|
| |
|