Chatka fae
Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5  Next
Daylin
Daylin
Chatka fae Empty

PisanieTemat: Chatka fae   Chatka fae EmptySob Sty 27, 2024 9:12 pm

Chatka fae TLJ3KaI
Wiejski dom z cegły, zmieszkały przez fae, posiadający dość skromny choć powoli i coraz bardziej zadbany ogród. Salon i kuchnia jest jednym pomieszczeniem, kolejnym łazienka, a ostatnim sypialnia, której niemalże całość zajmuje łóżko i donice z roślinami.
Salon wraz z kuchnią są pełne różnych łapaczy snów, roślin i barwnych kryształów, choć najbardziej w oczy rzuca się ściana, na której nie tylko znajdują się trzy stacjonarne telefony podpisane imionami, ale i pod nimi znajduje się niewielki laptop wraz ze wszystkimi kablami, które są potrzebne. Ciężko doświadczyć u fae telewizora, gdzieś co najwyżej radio. Drewniane meble, kurzołapy w postaci figurek i kryształów i innych losowych, ale i pięknych przedmiotów.
Sama kuchnia również jest niezwykle dobrze wyposażona - jakby wprowadził się do niej cukiernik i piekarz w jednym, choć domownik wyjątkowo nie biegły w tej sztuce. A jednak próbuje.

Dimitri
Dimitri
Chatka fae Empty

PisanieTemat: Re: Chatka fae   Chatka fae EmptyNie Sty 28, 2024 1:36 am

Natychmiast zaprzeczył, jakoby próbował ją przestraszyć. Dowodził, że było przecież wręcz przeciwnie – dał jej swoje słowo, że jej nie skrzywdzi, zaprowadził do pijalni czekolady... Nie dał jej przecież w żaden sposób odczuć, że powinna się go bać. I bardzo mocno bronił swojego zdania w tym temacie, mimo że sam dobrze wiedział, że gdyby tylko podszedł do niego ktoś, kogo podejrzewałby o konszachty z jego dawną mistrzynią, to sam miałby się bardzo na baczności.
Jeszcze bardziej nie spodobała mu się kwestia o odwdzięczaniu się.
Fakt, chciał się jakoś odwdzięczyć – ale na swoich warunkach. Może zdobyć się na jakąś przysługę, jeśli byłby w stanie. Ale na pewno nie było mowy o żadnym spłacaniu długu. Dimitri dobrze pamiętał, że nigdy nie dziękował za nic Daylin, nie dosłownie, wiec nie mogła, zwyczajem faerie, uznać, że jest jej coś winny. Wziął jednak od niej siatki z zakupami, bo dla niego ważyły tyle co nic, nawet w połączeniu z jego własnymi sprawunkami. Może i od tego byłby się wymigał, ale... bardzo chciał wiedzieć, gdzie sidhe mieszka, a zdawało się, że właśnie nadarza się świetna okazja. Poruszył ten temat dopiero, kiedy byli przed domem.
– Wiesz, jeśli będę mógł ci w czymś pomóc, to chętnie to zrobię – przerwał milczenie, rozglądając się po ogrodzie. Niemal bezwiednie dotknął jednej z roślin. Jedna z jej gałęzi zamierzała się już nie obudzić po śnie zimowym, więc posłał w jej głąb odrobinę magii ziemi, by na pewno odżyła wiosną. – Ale nie w ramach spłaty długu. Bo żadnego długu nie ma – powiedział z pewnością w głosie. Nie zamierzał być niczyją własnością. Nie ponownie. Nawet na chwilę. I dla nikogo. Choćby nie wiadomo jak bardzo wdzięczny tej osobie nie był. Kiedy weszli do środka, rozglądał się ciekawie. Wszystko go interesowało – ale jego wzrok przykuły przede wszystkim trzy różne telefony. Już pomijając fakt, że były stacjonarne – co samo w sobie było w obecnych czasach dość niespotykane – to dlaczego aż tyle? I dlaczego były podpisane imionami...?
Dimitri nieświadomie rozchylił usta ze zdziwienia, kiedy przyszło mu na myśl, że może Daylin pracuje przez nie. Tyle tylko, ze wcale nie skojarzył telefonów z byciem wróżbitą, a z... seks telefonem.
Na bladych policzkach wampira pojawił się nieznaczny rumieniec.
– Eee... Bardzo ładnie tutaj. Tak urokliwie – próbował zagadać własne myśli, kiedy ostrożnie kładł zakupy na blacie.

Daylin
Daylin
Chatka fae Empty

PisanieTemat: Re: Chatka fae   Chatka fae EmptyNie Sty 28, 2024 1:58 am

Droga z miasta nie dłużyła się zbyt silnie, a fae wyraźnie nieco bardziej się uspokoiła przy wampirze. Skoro jej nie zaatakował do tej pory... możliwe, że rzeczywiście tego nie zrobi, prawda? Chociaż musiał się jeszcze upewnić co do tej kwestii. A do tego był jej potrzebny nie podejrzewający zbyt wiele...
I musiał się zastanowić, przypomnieć sobie. Jak wyglądała ich interakcja? Był spanikowany, odmówił... Skrzywiła się w myślach na wspomnienie picia krwi. Okropność, obrzydlistwo. Wstręt do wampirów był w niej wciąż równie silny.
Jej dom nie był nawet zamknięty pod klucz - a może użył magii, aby wejść do środka? Krótko było określić, kiedy drzwi po prostu się otworzyły, a fae weszła do środka, nie martwiąc się zostawionym w ogrodzie gościem. Cóż, mógł w końcu wejść, kiedy tylko zechciał, prawda?
- Nie powiedziałeś, że dzięki mnie jesteś teraz wolny? - powiedziała z łagodnym uśmiechem, przechylając delikatnie głowę. W pokoju dość prędko rozświetliło się kilka lamp - małych, rozstawionych po kątach, ale i łańcuchów z lampkami. Do tego gdzieś na półkach zakołysały się płomienie świec.
- Ujdzie. Wciąż to wymaga... wszystkiego. Nawet nie więcej miejsca... chociaż może trochę go tutaj brakuje? - stwierdził spokojnie wbijając wzrok w wampira, kiedy ten odkładał zakupy. Zawstydziło go coś? Rozejrzał się kontrolnie, ale nie natrafił na nic podejrzanego...
Ruszyła do niego, aby pochować wszystko do lodówki. W końcu nie mogła pozwolić, aby dobre słodycze i czekolada się zmarnowały.
Czajnik po chwili sam podleciał do kranu, a później już pełny wody, znalazł się na palniku gazowym, a ogień pod nim się rozpalił. Przygotowaniem porcelany jednak fae zajął się już sam, z ogromną gracją i pieczołowitością.
- Nie mam dla ciebie poczęstunku. Mam nadzieję, że nie odmawiasz sobie posiłków? Nie wiem co ile wampiry muszą się pożywiać - powiedział, co mogło wskazać, że pamiętał... coś. Kojarzyła przynajmniej w jakich warunkach się spotkali. Na pewno pamiętała, że odmówił dwa razy jej krwi. Niektóre ukucia na dumie potrafiły pozostać długo...
Z jednej z półek zdjęła również pudełko, a z niego wyciągnął talię. Chciał w końcu zajrzeć dokładniej w przyszłość. - Co zrobiłeś w ogrodzie? - zapytała zupełnie spokojnie, czując przypływ magii, będąc wrażliwą na jej zmiany w otoczeniu. Nie musiała nawet utrzymywać wzroku na wampirze - choć w jej tonie nie było oskarżenia, a bardziej ciekawość, kiedy w dłoniach powoli tasowała karty.

Dimitri
Dimitri
Chatka fae Empty

PisanieTemat: Re: Chatka fae   Chatka fae EmptyNie Sty 28, 2024 2:28 am

Najpierw spojrzał na nią zmrużonymi oczami, a potem pogroził jej palcem.
– Nie, nie, nie ze mną te numery – powiedział odrobinę ponuro. – Nie podziękowałem ci, tylko przyznałem, że to twoja zasługa. Nie wrobisz mnie w służbę tobie. Poza tym... Jeśli ty będziesz chciał się czepiać szczegółów, to wiedz, że ja też mogę, choć wolałbym tego nie robić – zapowiedział bardzo poważnie. Bo przecież... Daylin obiecała, że go odwiedzi, jeśli będzie miała czas, jeśli nie będzie zajęta wojną. Nie była. Zapewne już od jakiegoś czasu.
To była ważna kwestia dla niego. Pewnie nawet ważniejsza niż dla kogokolwiek innego w obliczu takiego zagrożenia. Dimitri zawdzięczał Daylin wiele, ale nie aż tyle, by rzeczywiście oddać jej swoją wolność, nawet jeśli tylko na pięć minut. Podczas ostatnich dwustu lat Dimitri nauczył się też jednego: jeśli trzeba było wybrać między sobą a kimś innym... Należało wybrać siebie. Nie musiał to być wybór łatwy i przyjemny, ale teraz był już dla wampira dość oczywisty.
Dima rozejrzał się jeszcze raz po skrzyżowaniu salonu z kuchnią. Lekko wzruszył ramionami. Był to ruch tak pełen gracji, na jaki stać było tylko długowieczne istoty.
– Nie jest źle. Ja mam u siebie jeszcze mniej miejsca – odpowiedział bez zastanowienia. – Chociaż ja to akurat niedługo będę się przeprowadzał. Może nawet też... – Dimitri ugryzł się w język. Zerknął na Daylin kątem oka. Rozważali z Franklinem Hodge Hill, oczywiście, że tak. Ale teraz, kiedy wampir wiedział, że mieszkała tu sidhe, był prawie pewien, że nie chce jej nigdzie w pobliżu Franklina. Była zbyt przebiegła dla jego własnego dobra. Podszedł do jednej z półek z bibelotami, starannie unikając przechodzenia obok wiszących na ścianie telefonów. Podobnie jak w mieszkaniu białowłosego – tak i tutaj oglądał każdą jedną rzecz z osobna, próbując się w ten sposób dowiedzieć czegoś o mieszkającej tu osobie.
– Ostatnio nie – mruknął cicho, a policzki znów mu się zaróżowiły. Nie zamierzał opowiadać Daylin o swojej żenującej klątwie. Ani o tym, że przez nią dorobił się podlotka. Zresztą, w ogóle o Franklinie nie zamierzał się zająknąć nawet słowem. Nie znał fae. Chciał ją poznać, ale przecież miał kiedyś przebłysk tego, jakie emocje potrafiły nią rządzić. I o ile sam był gotów zaryzykować kontaktami z nią, tak dobrze wiedział, że białowłosego zjadłaby na śniadanie. Był zbyt naiwny, by stanąć przed sidhe jak równy z równym. Nawet on pewnie nie był w stanie tego zrobić, a co dopiero nieopierzone wampirze pisklę. – Wiesz, jeśli naprawdę chcesz mnie poczęstować, to nie miałbym nic przeciwko odrobinie twojej krwi – powiedział za to z uśmiechem, starając się tym droczeniem oderwać swoje myśli od martwienia się o Franklina.
W końcu zerknął na Daylin.
– A, wyczułaś to? – zapytał z lekkim zakłopotaniem i wrócił spojrzeniem do łapaczy kurzu. – Kazałem jednej z gałązek obudzić się na wiosnę, bo szykowała się do uschnięcia.

Daylin
Daylin
Chatka fae Empty

PisanieTemat: Re: Chatka fae   Chatka fae EmptyNie Sty 28, 2024 10:13 am

- Och? A coś złego byłoby w służbie mi? Podanie mi herbaty czy pomoc w kąpieli? - zapytała łagodnie, w środku prawie nie wybuchając śmiechem. Chciał próbować się z nim mierzyć? Chciał starać się na własnych warunkach stawać w szranki z fae w ich ulubionych grach? Czy po prostu chciał, żeby fae niemalże przestało oddychać, broniąc mu czepiania się słówek? Po cóż więc chciałby z własnej woli za nią podążać?
- Jeszcze mniej? Ach, więc bycie wolnym jest dla ciebie jeszcze nowe? - stwierdził, samemu w końcu znajdując ten domek, jak i pieniądze na utrzymanie w dość szybkim czasie. To jak mógł szybko zarobić na własnych talentach było zaskakujące i dla niego samego. Podejrzewał, że taka była kwestia również u innych nadprzyrodzonych.
Podszedł do niego, choć w gruncie rzeczy nie przeszkadzało jej grzebanie w rzeczach, które nie były niczym sentymentalnym. W większości był to zbiór pięknych przedmiotów, czasem interesujących, a czasem nawet nie należących bezpośrednio do fae, a może raczej poprzedniego domownika chatki.
Oparł się bokiem o półkę, kiedy jego jedna dłoń przesunęła się do włosów wampira, odgarniając je delikatnym ruchem, muskając przy tym ledwo zauważalnie jego kark. Pochyliła się łagodnie.
- Możesz śnić - szepnął cicho, zerkając i na jego policzki ze spokojem, choć w duszy był zainteresowany, czym zimnokrwisty tak się... Zawstydzał? - Nie stać by cię było na moją krew. Musiałbyś się bardziej postarać prosząc o nią, skoro nią wzgardzałeś - stwierdziła, chociaż nie miała najmniejszego zamiaru dzielić się swoją krwią. Dlaczego by miał? Jaki miałby w tym zysk?
Choć zaraz spojrzał na wampira bardziej zainteresowana jego słowami. Magia ziemi? Zabrała już dłoń z jego karku, wracając do spokojnego tasowania kart w dłoni.
Zaraz jednak zaśmiał się dźwięcznie, wyraźnie rozbawiona.
- Czy twój pan wysłał cię do królestwa, wiedząc o twojej magii ziemi? Wysłał cię do fae chcąc się ciebie pozbyć na uciechy sidhe, abyś nas zabawiał? - zapytała choć nie oczekiwał nawet odpowiedzi.
W końcu wyciągnęła z talii trzy karty, jedną po drugiej, spoglądając na nie w ciszy i dość prędko chowając - tak jak i całe pudełko. Czyli był rzeczywiście wolny? Względnie...
- Więc, co jeszcze potrafisz oprócz magii ziemi? - zapytał, kierując się na kanapę. Porcelana, w której zaparzył herbatę, prędko przyleciała do niewielkiego stolika, kiedy Daylin pozbywała się swojego płaszcza, odkładając go gdzieś na bok. Usiadł w końcu i na miękkiej kanapie, pozbywając się również butów, aby podkulić nogi na siedzisku. Kanapy i miękkie poduszki były czymś co bardzo mu odpowiadało w tym świecie, prócz oczywiście rozkochanie w dostępności do słodyczy. Wystarczyło zarobić, co było jeszcze łatwiejsze, i można było cieszyć się wszystkim w sklepach.
Choć i tym razem, fae wolało trzymać rękę na pulsie w kwestii zajmowanego miejsca przez wampira, prędko wyciągając swoje nogi na pełną długość kanapy. Nie było dla niego miejsca obok. Tak na wszelki wypadek.

Dimitri
Dimitri
Chatka fae Empty

PisanieTemat: Re: Chatka fae   Chatka fae EmptyPon Sty 29, 2024 2:35 am

Tylko spojrzał na nią ponuro. Widać po nim było, że to sam koncept bycia pozbawionym własnej woli mu nie leży, bez znaczenia, kto miałby być jego panem lub panią.
– Nie mam nic przeciwko takim rzeczom, o ile wychodzą z mojej inicjatywy, a nie dlatego, że ktoś mi tak każe. – Odparł bardzo poważnie i przejechał dłonią po włosach, od skroni w tył. – Nawet jeśli rozkazywałby ktoś tak czarujący, jak ty.
Kolejne słowa sprawiły, że ponownie się zarumienił. Wychodziło na to, że w kontaktach z tą fae picie krwi każdego dnia przynosiło więcej minusów – gdyby nie był syty, jego policzki nie różowiłyby się tak łatwo. Już zdążył zapomnieć o tym, jak łatwo było z niego czytać, kiedy nie mógł liczyć na spowodowaną niedosytem krwi bladość.
– Uhm. Powiedzmy, że coś w tym stylu – odpowiedział, za cholerę nie chcąc wdawać się w bardziej szczegółowe wyjaśnienia. Wystarczyło, że już Franklin nie dawał mu żyć z powodu nieporadności finansowej, z której dopiero teraz zaczynał wychodzić. Trudno było komukolwiek wyjaśnić, że kiedy przez czterysta lat nie można było decydować o sobie samym – w tym także w kwestii finansów – i kiedy tak naprawdę nie znało się własnych talentów, to zarabianie wcale nie należało do najłatwiejszych, zwłaszcza, kiedy denna praca zabierała większą część nocy. Nie traktował tego jako wymówki, wręcz przeciwnie – był tym faktem chyba nawet jeszcze bardziej zawstydzony, niż powinien.
Powędrował wzrokiem do Daylin, kiedy stanęła tak blisko niego. Poczuł ciepły, przyjemny dreszcz promieniujący od złożonej na jego policzku dłoni, ale nie dał po sobie znać, że w jakikolwiek sposób sprawia mu przyjemność ten dotyk.
– Wzgardziłem...? – powtórzył za nim z lekkim zdziwieniem. Nawet nie pamiętał, że dawno temu faktycznie odmówił pożywienia się na nim. Wszystko, co stało się bezpośrednio po tym, jak jego życie strzaskało się na jeszcze mniejsze fragmenty, było dla niego jak za mgłą. – Co masz na myśli? – dopytał.
Na wzmiankę o Isobel znieruchomiał. Tak krótko, jak i perfekcyjnie, że gdyby ktoś nie patrzył na niego uważnie, mógłby dojść do wniosku, że ów absolutny bezruch mu się przywidział. Napomniał samego siebie, że jego dawnej mistrzyni tu nie ma. Nie mogła go skrzywdzić. Przynajmniej nie w ten sam sposób, co dawniej.
– Moja była mistrzyni była świadoma, że posługuję się magią ziemi. Nawet zakazała mi robienia pewnych rzeczy – wyjaśnił powoli, ze wzrokiem utkwionym w jakimś krysztale. Mimo że to nie kamień miał w tej chwili przed oczami, a obrazy z przeszłości. – Które udało mi się obejść z twoją pomocą – dodał po chwili ciszej, a na jego ustach pojawił się niewielki uśmiech. Znów spojrzał na Daylin, potem na karty, które trzymała w dłoni. Zupełnie nic mu nie mówiły. Może powinien podpytać o nie Damiena...?
Odwrócił się i odprowadził fae wzrokiem, patrząc z uwagą, jak mości się na kanapie. Wyglądało na to, że sidhe, przynajmniej na razie, wcale nie zamierza wykopywać go ze swojego domu, więc wziął z niej przykład i zdjął płaszcz, przewieszając go przez jedno z krzeseł, a potem zostawił pod drzwiami glany. Przez cały ten czas starannie milczał na temat swoich innych możliwości.
– Potrafię... – powiedział miękko, kiedy już stanął nad Daylin. – ...wiele rzeczy. Ale gdzie byłaby zabawa, gdybym ci o wszystkich powiedział od razu? – zapytał, uśmiechając się ledwie jednym kącikiem ust. To, że faerie rozsiadło się wygodnie, zajmując całą kanapę, nie stanowiło dla niego żadnego problemu. Może gdyby zdawał sobie sprawę z jej obaw, zachowałby się inaczej, ale przecież Daylin dobrze maskowała swoje emocje. W tej chwili nie sprzedawało jej nawet bicie serca. Dlatego wampir po prostu podszedł do drugiego końca sofy i bez słowa podniósł nogi Daylin. Usiadł wygodnie, kładąc je sobie na własnych udach. – Ty przecież też nie zdradzasz od razu wszystkich swoich talentów...?

Daylin
Daylin
Chatka fae Empty

PisanieTemat: Re: Chatka fae   Chatka fae EmptyPon Sty 29, 2024 3:16 am

Trudno było wyjaśnić niektóre kwestie fae, która przecież po prostu nie pojmował jak działał świat. Nie każdy przecież powinien przewidzieć wydarzenia, ale i nie każdy potrafił po prostu podejść i o coś poprosić, często oczarowując na tyle ludzi, aby po prostu to otrzymać. Jeśli nie kogoś z pracowników, to kogoś z odpowiednią gotówką, kiedy nie było momentu na zarobienie czy dorobienie.
Zresztą, klienci fae wyczekujący na wróżby byli całkiem hojni, powierzając jej, tak jak zresztą powinni, swoje losy i wszystkie modły i niezwykłości.
- Dwa razy wzgardziłeś moją krwią - powtórzyła spokojnie, bez większych uczuć, choć można było powiedzieć po doborze słów, że nie odpowiadało mu to. Odrzucenie, wzgardzenie, nie docenienie. Nie było prostszych sposobów na wytrącenie fae z równowagi.
- Chociaż starym obyczajem po przyjęciu poczęstunku od naszego ludu nie można nas opuścić bez naszego pozwolenia... - powiedziała, uśmiechając się szerzej, posługując się niedopowiedzeniami. W końcu poczęstunek dotyczył ich słodkości i kwiatowego wina w królestwie - i to królestwa zagubiona dusza nie mogłaby opuścić. Choć po części, Daylin testował również wiedzę wampira na tematy sidhe. Wątpiła, aby wiedział dużo... Ale chciał się upewnić, ile.
Miękko się roześmiał znów, wyraźnie zadowolony z siebie.
- Ach... Zrobienie komuś na złości... I to na kilka różnych sposób, kiedy ktoś nawet nie wie, że to ty - rzucił z wyraźnym zadowoleniem na podobną wieść, niewzruszona zbytnio faktem, że wampir również zaczął się rozgaszczać w domu. Właściwie to ten nie był niczym wyjątkowym w jej odczuciu. Ot, zwykła chatka. Nie umywała się nawet do jego komnat, do których był przyzwyczajony...
Przesunęła na niego uważnie spojrzenie, kiedy znalazł się przy kanapie.
- Och? Chcesz się bawić? - zapytała, przechylając delikatnie głowę, spoglądając kiedy ten ruszył bardziej do jego nóg. - Znów skulisz się, nie mogąc znieść moich przepowiedni? Będziesz mnie prosił, aby przestać? - zapytała, choć może też dlatego, aby ukryć swoje chwilowe zawahanie i niepewność w duchu. Co robił? Dlaczego się zbliżał? Prędko jednak się uspokoił, widząc że ten po prostu zajął miejsce na kanapie. Nie zabierał nawet z niego nóg. Dlaczego by miał? W końcu wampir siadając doskonale widział, przez kogo cała kanapa była zajęta.
Choć mógł również zobaczyć, że sidhe przestał utrzymywać iluzje na sobie. Oczy na powrót były dwóch kolorów, a uszy spiczaste.
- Dlaczego mam zdradzać je niewolnikowi? - zapytał, podnosząc się powoli do siadu, zbliżając do wampira. Na jego twarzy był zupełny spokój i łagodny uśmiech, choć wewnętrznie się stresował. W końcu igrał w tej chwili z drapieżnikiem.
- Raz niewolnik zawsze niewolnik. Ale nie mogę cię winić, w końcu służba dla fae to coś wyjątkowego, a mając do wyboru to, lub wampirzycę broniącą używać magii... Cóż, wybór jest prosty - powiedział, a po chwili przy nich znalazła się doniczka z niewielkim, dopiero kiełkującym nasionkiem w środku. Przedmiot przyleciał, a Daylin złapał go zaledwie jedną dłonią, podsuwając zaraz wampirowi. Oparł doniczkę o własne nogi, wciąż nie zdejmując ich z ud swojego gościa, po tym nachylając jeszcze bardziej. Dłoń skierował do czerwonych włosów, odgarniając je delikatnie, jakby chciał mieć lepszy podgląd na jego twarz. Wpatrywał się jednak w ciszy, przytrzymując donicę... Zupełnie jakby całą postawą nakazywał w tej chwili siebie zabawić. W końcu nie miał zamiaru prosić się o cokolwiek. - Do tego ładniej pachniemy, nie uważasz? Mamy bardzo dużo zalet, aby chcieć przy nas przebywać..., - kontynuowała z łagodnym uśmiechem, choć nieco zwiększone tętno go zdradzało. Bał się? A może ekscytował po prostu na myśl o grach? O ciągnięciu kogoś za nos? Trudno było to odczytać w połączeniu z jej łagodnym wyrazem twarzy.

Dimitri
Dimitri
Chatka fae Empty

PisanieTemat: Re: Chatka fae   Chatka fae EmptyPon Sty 29, 2024 3:59 am

Był autentycznie zaskoczony. Do tej pory nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że coś takiego miało miejsce – ale najwyraźniej miało, i jeszcze wyraźniej wciąż bodło dumę sidhe. Akurat to nie było zaskoczeniem. Fae były niesamowicie dumne i bardzo łatwo było je czymś urazić, a "wzgardzenie" ich krwią rzeczywiście mogło być jakiś większym kalibrem obrazy. Swoją drogą, wyglądało na to, że Daylin dokładnie sobie przypomniał, z kim ma do czynienia, a to po trosze ucieszyło Dimę.
– Wybacz – powiedział ze skruchą, nawet przy tym odrobinę pochylając głowę. – To... nie było nic osobistego. Szczerze mówiąc, nawet tego nie pamiętam. Byłem... – zawahał się, nie wiedząc, jakich słów użyć. – Nawet nie myślałem wtedy o czymkolwiek, byłem tak zrozpaczony. Gdybym był bardziej świadom, nigdy bym tego nie zrobił.
Nie sądził, by to wyjaśnienie udobruchało fae choć trochę, ale przecież od czegoś musiał zacząć. Jakoś przeprosić – bo przecież jego to nic nie kosztowało, a wcale nie chciał, żeby sidhe była na niego zła. A już na pewno nie o coś, co zrobił będąc nie w pełni władz umysłowych i dawno temu.
Za to słowa o poczęstunku sprawiły, że jego wargi również rozciągnął szeroki uśmiech, tak szeroki, że ukazujący wampirze kły. Dimitri wziął sobie wówczas bardzo do serca wszystkie rady, jakie usłyszał od elfa. Rzeczywiście chłonął wiedzę o wszystkim i z każdego dostępnego źródła. A przecież... nikt mu nie zabronił rozmawiania z czarownikiem. Domingo bardzo chętnie opowiedział mu o tym, jak dał się złapać na poczęstunek fae. A że, w przeciwieństwie do Dimitriego, nie był niewolnikiem, tylko gościem wbrew własnej woli, traktowano go nieco inaczej. Jedno z sidhe, najwyraźniej próbując z niego zadrwić jeszcze bardziej, w bardzo prześmiewczej formie wyjaśniło mu, na czym polega poczęstunek faerie i jak głupi był, że dał się na to nabrać. Sidhe, naturalnie, zostało później surowo ukarane za swoje gadulstwo, ale szkoda już się stała: nekromanta doskonale wiedział, gdzie popełnił błąd i jak go uniknąć na przyszłość. I chętnie się tą wiedzą podzielił ze swoim towarzyszem niedoli, za jakiego miał wampira pod swoimi rozkazami.
– W takim razie całe szczęście, że nie przyjąłem żadnego poczęstunku. I całe szczęście, że krew się do niego nie wlicza – powiedział gładko, wciąż się uśmiechając, choć już nie aż tak szeroko. Zaraz zresztą uśmiech zbladł jeszcze bardziej. Dla niego ominięcie rozkazów Isobel było czymś bardzo ważnym i bardzo osobistym, ale słowa fae potwierdzały tylko to, co zobaczył w jej wspomnieniach całe lata temu: jakąś taką niepokorną chęć siania chaosu. Zdawał sobie sprawę, że Daylin nie jest ideałem, choć przez lata tęsknoty może trochę do tego ideału w jego głowie urósł, ale nadal nie wiedział, jak ugryźć fakt, że kogoś mogą tak po prostu cieszyć różnego rodzaju manipulacyjne gierki.
Cholera, przecież Isobel takie gierki bardzo cieszyły.
Potrząsnął lekko głową. Wcale nie chciał o tym myśleć. Może później. Może jak już się nacieszy tym spotkaniem, uda mu się przekonać samego siebie, by więcej nie szukać kontaktu z Daylin.
– Nie jestem już tą samą osobą – powiedział neutralnie, przechylając lekko głowę na bok. – I nie chcę słyszeć przepowiedni, bez urazy. Nie jestem pewien, czy cokolwiek dobrego by wynikło z takiej wiedzy. – Przecież wiedział z doświadczenia, jak druzgocząca może ona być. Nie miał żadnej pewności, że sidhe powie mu całą prawdę, wskazując wszystkie możliwe ścieżki, które mogą się w jego przyszłości rozwinąć. Mogłaby chcieć się nim zabawić i podać mu tylko tę, która doprowadziłaby do jego upadku.
A do tego przecież sam miał talent, nie potrzebował niczyjej pomocy.
Dimitri uniósł lekko brwi, jakby w wyrazie zdziwionej dezaprobaty. Wcale nie podobał mu się ten dobór słów.
– Mylisz się – powiedział powoli. Położył dłoń na nodze Daylin, zaciskając na niej palce. To był solidny uścisk, ale jeszcze nie bolesny. – Nie jestem niewolnikiem. Może kiedyś nim byłem, ale to się zmieniło. – Zamilkł na chwilę. – Na zawsze. – Podkreślił i rozluźnił palce, ale dłoni już nie zabrał. Spokojnie przyglądał się podlatującej doniczce i zmianie zachodzącej w wyglądzie faerie. Nie skomentował porzucenia iluzji, ale w duchu cieszył się, że Daylin z niej zrezygnował. Wolał jego prawdziwą wersję.
Zakładając, że taki właśnie był jego prawdziwy wygląd.
Przymknął na chwilę oczy i wciągnął w nozdrza zapach, jakby chcąc się przekonać, czy ten zapach, o jakim sidhe mówiła, rzeczywiście był tak wspaniały. Dzięki temu natychmiast też zwrócił uwagę na zmianę w rytmie serca, nie wiedział tylko, z czego ta zmiana wynikała. Powodów mogło być co najmniej kilka, ale jakoś nie był przekonany, że tym razem miał być to strach. Powoli rozchylił powieki i oparł się policzkiem o oparcie kanapy. Uśmiechnął się leniwie.
– Czy ja wiem – powiedział z powątpiewaniem, starannie unikając zerkania na doniczkę. Miał wrażenie, że Daylin oczekuje od niego jakiegoś magicznego mambo dżambo, ale wcale nie zamierzał spełniać jej zachcianek. Nie, kiedy traktowała go tak... z góry. On też miał swoją dumę. Nie wtedy, kiedy się poznali – wtedy od dawna już o jej istnieniu nie pamiętał – ale teraz owszem, jak najbardziej. – Anioły mają dopiero wspaniały zapach – rzucił przekornie.

Daylin
Daylin
Chatka fae Empty

PisanieTemat: Re: Chatka fae   Chatka fae EmptyPon Sty 29, 2024 9:29 am

Słysząc przeprosiny, nawet się nie poruszył, jakby oczekiwał i oceniał. Choć wyraźnym było, że nie były wystarczające - ale z drugiej strony wampir mógł pierwszy raz dostrzec tak prawdziwe i dziecięce zachowanie u Daylin, kiedy po wysłuchaniu jego słów, fae wyłącznie prychnął, dając tym jednocześnie znać, że przeprosiny były żałosne i niewystarczająco dobre. Nie były. Musiałby przynajmniej przez trzy wieki klęczeć i błagać o przebaczenia, a mogłoby to również być niewystarczająco dobre przy kolejnej zniewadze.
Zaśmiał się aksamitnie i radośnie, słysząc jego odpowiedź. Nie skomentowała, nie wyraziła aprobaty lub dezaprobaty, jakby nie chcąc potwierdzać prawdziwości jego słów. Ludzie mieli plotki, swoje baśnie i legendy... Można było im coś podsuwać, ale nie dawać dokładnych wytycznych kiedy te podania były lub nie były prawdziwe.
Nie poruszyła nogą. Nie próbowała się wyrwać, nie spojrzała nawet na ten uścisk, jakby podobne rzeczy były ponad nim. Trochę były - dlaczego w końcu zniżać się do użycia siły czy agresji, dlaczego odpowiadać na podobne zaczepki? Dlaczego próbować się wyrwać z szamotaniny, którą wiedziało się, że się przegra.
Zamiast tego można było zobaczyć jak jej oczy zamieniły się kolorami, mogłoby się wydawać że próbował zajrzeć teraz w przyszłość wampira, kiedy w jego dłoniach znalazła się filiżanka. Upił nieco herbaty.
- Mylę się w ramach przyszłości? - zapytał, jakby chcąc uświadomić wampira, co właśnie zarzucił jej osobie. Jakby dawała mu szansę na wycofanie się z własnych słów. - Łatwo jest zostać niewolnikiem... Chodzić wolnym, ale nie być panem własnego losu... - mówiła, zaraz przechylając głowę delikatnie w bok. Czarująco się uśmiechnęła. Sprawdzała jedynie krótką przyszłość wampira, bo jeśli jego mistrzyni wciąż by przy nim była, pojawiłaby się w niej. Ale był ktoś inny, ktoś kogo śladów nie pamiętała - karty nie pokazywały tej, która miała trzymać go niczym roślinkę przez setki jak nie tysiące lat, tamta osoba miała zupełnie inną prezencję. On jej względem miał zupełnie inną prezencję. - Pełnienie roli dla innych również jest formą uwięzienia... - powiedział, nie będąc w stanie dokładnie odczytać z szybkiej wróżby kartami, kim był dokładnie. Może, gdyby spędziła czas nad szklaną kulą, może gdyby zapytała się...
Przesunęła jednak nie chłodne, a zastygniętę spojrzenie na wampira, jakby sprawdzał co usłyszał. Jego dłoń podtrzymująca doniczkę odsunęła się, pozwalając jej opaść na ziemię i roztłuc się. Przesunęła leniwe spojrzenie na kupkę ziemi na podłodze, a później na wampira, jakby wyczekiwała od niego użycia magii w ramach ratunku roślinie.
Choć przede wszystkim dało się wyczuć na nowo chłód w jego osobie, szczególnie gdy nogę, na której nie znajdywała się dłoń wampira, powoli zaczął zabierać. Przyciągnął ją do siebie, uginając i przytulając, zwiększając tym samym dystans.
Trzymana w dłoni filiżanka z herbatą, znalazła się też i nad dłonią, która znajdywała się na jej nodze. Przechylając przedmiot, Daylin wylał herbatę, jakby chcąc tym samym dać sygnał o odsunięciu się od niego. Zdawał się nie martwić w najmniejszym stopniu robionym przez siebie bałaganem. W końcu mógł to jednym gestem posprzątać - nie przyjmował wagi do przedmiotów ani porządku. Dlaczego by miał?
- Trzy razy - powiedział, a choć łagodnie się uśmiechał, jego głos był niemalże lodowaty.
Nawet pomimo próby zdystansowania się, zdawało się, że fae albo szybko zmienił zdanie, albo wpadł na inny sposób ukarania podobnego zachowania, kiedy prędko znalazł się całkiem na jego kolanach okrakiem. Jak gdyby nigdy nic, rozsiadł się na nich, zaraz pochylając do wampira, a jej dłoń znalazła się na czerwonych włosach, przeczesując spokojnie ich kosmyki. Druga oparła się na ramieniu wampira, a przedramię wygodnie opadło na jego klatkę piersiową. Trudno było ocenić, co Daylin miał na celu - poza może osaczeniem go własną osobą. I zapachem. - Chyba, że chcesz mi powiedzieć, że jednak wciąż jesteś w niewoli i to w rozpaczy dopuszczasz się takich słów?

Dimitri
Dimitri
Chatka fae Empty

PisanieTemat: Re: Chatka fae   Chatka fae EmptyPon Sty 29, 2024 10:21 am

Nie uganiał się za obiektami swoich zadurzeń czy choćby zwykłego zaciekawienia. Z zasady – po prostu nie i już. Miał tego w nadmiarze jeszcze za rządów Isobel, kiedy na jej rozkaz musiał się uganiać za wieloma osobami, z którymi nie miał najmniejszej ochoty się zadawać. Wyjątek stanowił Daylin. Kiedy tylko go ponownie zobaczył, po prostu m u s i a ł się z nim skontaktować. Ale tutaj przymus się kończył. Dimitri lekko uniósł brwi w reakcji na prychnięcie. Ani myślał się kajać jakoś bardziej, bo ani wtedy nie zamierzał zranić jego dumy, ani dzisiaj nawet tego nie pamiętał. Jeśli fae wolało się na niego gniewać, to już jego sprawa.
Za chwilę jednak stało się coś... niepokojącego.
Przypatrywał się oczom sidhe, zastanawiając się, z czego wynikła kolejna zmiana w jej wyglądzie. Kolejna iluzja? A może Daylin właśnie uskuteczniała jakąś magię? Z zewnątrz nie dał po sobie nic poznać, przywdziewając maskę pustej uprzejmości, ale wewnątrz cały gotował się na przyjęcie magicznego ciosu, gotów w każdej chwili odpowiedzieć atakiem. Kiedy jednak nic takiego się nie stało, rozluźnił się odrobinę, a na jego twarz wrócił wyraz życia.
– Nigdy nie mówiłem, że się mylisz – zaprzeczył delikatnie. Zaczynało go powoli męczyć to... lawirowanie między nastrojami fae. Bardzo łatwo zmieniała stany, a on nie do końca potrafił za nimi nadążyć. Miał wrażenie, że znajomość z Daylin mogła być jednocześnie bardzo interesująca i bardzo męcząca. – Ale teraz powiem. Pełnienie roli nie jest formą zniewolenia, jeśli sami się na jakąś rolę decydujemy i tego zdania nie zmieniamy – kontynuował. Któż mógł wiedzieć o tym lepiej, niż on sam? Podążył za swoją mistrzynią z miłości, ale bardzo szybko się z niej wyleczył. Było już jednak za późno – mimo zmiany zdania został ni mniej, ni więcej, jak właśnie niewolnikiem. Z kolei przemiany drugiego swojego potomka wcale nie planował i jej nie pragnął, ale wcale nie czuł się przez nią zniewolony. Już raczej jakby zyskał towarzysza. Może trochę zbyt wścibskiego i pyskatego... Ale bliskiego, coraz bliższego.
Śledził wzrokiem, jak doniczka spada, a jego brwi momentalnie ściągnęły się. Nie rozumiał takiego marnotrawstwa. Jak na istotę, która powinna czuć bliskość z naturą, Daylin chyba jednak nie bardzo ją szanowała. A może oczekiwała, że w ten sposób zmusi Dimitriego do jakiejś reakcji? Do tego, by sięgnął po swoją moc?
Nie użył jej. Tym bardziej, że roślina wcale nie była zniszczona. Spokojnie dało się ją odratować bardziej konwencjonalnymi metodami.
– To ją bolało, wiesz? – powiedział tylko odrobinę smutno i przeniósł spojrzenie na odsuwającą się nogę, a następnie na filiżankę. Widział, co się święci. Mógłby temu zapobiec – złapać filiżankę albo w mgnieniu oka zabrać rękę, czasu miałby aż nadto, ale nie zrobił nic, odrobinę ciekaw, czy fae rzeczywiście zrobi jeszcze większy bałagan.
Zrobiła.
Uniósł rękę do góry, a potem przesunął ją w bok, jakby gotów wytrzeć ją w spodnie, ale ostatecznie tego nie zrobił, tylko zamarł w bezruchu, słysząc ten lodowaty ton. Mrugnął przeciągle. Trzy razy...? Nie miał pojęcia, o co chodzi sidhe i zupełnie tego nie skojarzył z trzykrotnym odrzuceniem krwi. Bo przecież teraz nawet jej nie odrzucił – Daylin nawet jej nie proponowała. Nie zdążył jednak zapytać od razu. Najpierw poczuł szybki ruch, a potem odczuł na sobie ciężar fae, choć znacznie mniejszy, niż mógłby się spodziewać po kimś jego wzrostu. Tam, gdzie faerie go dotknęła, poczuł przyjemne mrowienie, które niemal natychmiast sprawiło, że jego policzki odrobinę się zaróżowiły. Dimitri odchylił głowę na oparcie kanapy, a dłonie automatycznie położył na talii elfa, jednakże ledwo go dotykając.
– Nie rozumiem, o co ci chodzi – powiedział cicho. Miękko. Jakby inaczej się nie dało, kiedy Daylin była tak blisko. – O co właściwie mnie oskarżasz?

Daylin
Daylin
Chatka fae Empty

PisanieTemat: Re: Chatka fae   Chatka fae EmptyPon Sty 29, 2024 4:17 pm

Z zadowoleniem dostrzegł tę zmianę. Nie był pewny? Nie znał umiejętności? Miał przewagę, znając choć odrobinę lepiej umiejętności wampira niż on jego. Och, jakże doskonale mógł na tym grać...
- A jeśli zechcesz zmienić? Ale ktoś nie zechce puścić? - dopytała znów, zupełnie bez większego przejęcia, choć trudno było określić czy jego słowa nie miały na zamiarze zasiać ziarnka chaosu, jak to uwielbiał robić.
Nie dbała w tej chwili o roślinę, której przecież nic nie było. Jedno zaklęcie i wróci do pierwotnego stanu. Ale jednak chciał go sprowokować. W końcu magia ziemi była fascynująca, nie raz mieli na dworze istoty potrafiące się nią posługiwać. Z własnej czy przymuszonej woli, nie było to istotne. Niektórzy nawet starali się zaimponować im podobną magią, licząc na porwanie - choć może była to niezdrowa fascynacja sidhe jakim pięknymi istotami? Niektórzy myśleli, że mogliby posiadać podobne stworzenie na własność, nie wiedząc że przecież działało to zupełnie na odwrót. To fae posiadały, nie na odwrót.
Tak jak teraz za każdym razem, kiedy czuła choć odrobinę kontroli, napawała się tym. Zapamiętywał poszczególne reakcje na swoje ruchy na później, aby wiedzieć gdzie ukąsić, aby wzbudzić odpowiednią reakcję. Gotowość do ataku przy użyciu magii? Uważał, że posunąłby się do ataku magii? Choć niektóre fae z pewnością byłyby zdolne po to sięgnąć. Po przemoc nie tylko tę słowną, ale i fizyczną. Nie tylko manipulacje, ale i prawdziwy atak, który mógłby się wiązać z jeszcze prawdziwszą krzywdą...
Nie będąc w żaden sposób zganiany, rozsiadł się wygodnie na kolanach wampira. Uśmiechnęła się łagodnie, słysząc jego słowa. Nie rozumiał? Choć zaraz dostrzegł coś jeszcze innego, jego rumieniec, i w jej głowie już pojawił się dalszy plan.
Ułożył się nieco bokiem, niemalże wtulając czerwonowłosego pod sobą, opierając się na dłoni, która i tak już leżała na jego klatce piersiowej. Zdawała się nagle posmutnieć znacznie, być znacznie bardziej kruchą i delikatną. Trudno było określić czy było to kolejne zagranie, czy jednak rzeczywiście coś sprawiło mu przykrość.
- Nie podobam ci się... - odezwał się w końcu, choć nie oskarżycielsko, a smutno, jakby miał się zaraz rozpłakać. Druga dłoń bawiła się czerwonymi kosmykami, wpatrując w nie znacznie smutniejsze spojrzenie, które z łatwością mogło stopić najbardziej zlodowaciałe serca. Smutek tak pięknej istoty przecież był niedopuszczalny.
- Jak mam porównywać się z aniołami? Nie pachnę jak one, nie jestem tak piękny jak one... Są nieskazitelne jak niektóre sidhe - mówił cicho, ostrożnie wysuwając dłoń spod policzka, opierając się całkiem już o jego ramię. Druga dłoń dołączyła do kosmyka, który zaraz Daylin zaczęła zaplatać. Słowa płynęły cicho, bez energii, bez zawiści czy złości, a z najczystszym smutkiem, na jaki fae mogło się tylko zdobyć. Jakbyś uraza nie była jedynym, co jej zadał. - Odrzucasz mnie trzeci raz... - dodał jeszcze ciszej, w podobnej manierze jak próbował wypowiedzieć swoje imię w kawiarni. Chociaż podobno wampiry miały wyczulone zmysły - a skoro znajdywał się tak blisko niego, nie było opcji aby nie dosłyszał. - Kłamałeś, że moja krew ci smakowała... Anielska jest o tyle lepsza? - zapytał znów cicho, jakby bez energii, pogrążając się w pewnego rodzaju otępieniu i rozpaczy, przynajmniej wyglądał w ten sposób, w rzeczywistości chcąc zagarnąć dla siebie współczucie ale i słowa komplementów. Chciała sprawdzić powód, dla którego wampir nie tylko zaczepił ją na ulicy. Chodziło o imię? Przecież je dostał... Więc czego jeszcze chciał, podążając za nim? W końcu proponowała mu sposoby na odwdzięczęnie się, którymi nie był zainteresowany.

Dimitri
Dimitri
Chatka fae Empty

PisanieTemat: Re: Chatka fae   Chatka fae EmptyPon Sty 29, 2024 7:48 pm

Zastanowił się chwilę nad pytaniem, nie będąc pewnym, czy aby nie było podchwytliwe. Bo przecież dopiero co na nie odpowiedział z wyprzedzeniem. Po chwili milczenia przygryzł wargę, a potem odezwał się.
– Wtedy tak – przytaknął. Dokładnie tak było z jego stwórczynią. Chciał z nią być, a później nie, ale nie miał w tej kwestii nic do powiedzenia przez długie lata. Bezwolna marionetka w dłoniach zręcznego, potężnego marionetkarza. Nie chciał jednak o tym myśleć. Nie zamierzał już nigdy oddać się komuś w ten sposób – całkowicie i bez sprawdzenia, czy w ogóle może tej osobie ufać.
Nic też dziwnego, że na nietypowe zachowanie faerie reagował podejrzliwością, mimo że pod nią, pod samą powierzchnią, cieszył się zainteresowaniem, którym go obdarzała. Otoczył sidhe ramionami, to było znacznie naturalniejsze, niż takie ostrożne trzymanie jej talii w dłoniach. Widział jednak wyraźnie, że cały ten smutek był udawany, zresztą – jak ktoś tak piękny i pewny siebie mógłby wątpić we własny urok i urodę? I to przez kilka słów wypowiedzianych przez obcego? Daylin nawet nie wiedziała, jak wampir miał na imię. Bezimienni nie byli w stanie dotknąć w ten sposób fae.
– Tak sądzisz? – zapytał ostrożnie, choć dalej się trochę z Daylinem droczył. – Myślisz, że gdybyś mi się nie podobał, to poszedłbym za tobą? Albo... – Dimitri przesunął jedną z rąk niżej, na zagłębienie w dole kręgosłupa wróżki. – Albo pozwoliłbym ci się tak zbliżyć? – odpowiadał pytaniami na pytanie.
Na moment przymknął oczy, czując dotyk na swoich włosach. Był dokładnie taki, jak go zapamiętał: łagodny, wręcz czuły.
– Nie porównuj się z aniołami – powiedział znów tym miękkim tonem, otwierając oczy i wpatrując się tę twarz o nieskazitelnej skórze, tak jasnej i delikatnej. – Jesteście niesamowicie piękni, choć w zupełnie różny sposób – dodał jeszcze zgodnie z prawdą, choć może nie był to komplement, na który Daylin liczyła. Miał wrażenie, że to właśnie zapewnień o własnej wyjątkowości i pięknie szukała, jakby przyzwyczajona do tego, że każdy ją nimi raczy. Dimitri nie był każdym. Nie był przewrotny i nie lubował się w manipulacyjnych gierkach, ale zdawał sobie sprawę, że jeśli chce się w jakikolwiek sposób wyróżnić na tle innych osób otaczających fae, musiał być odpowiednio ciekawy, odpowiednio... niepodatny na uroki wróżki. Choć nie było to łatwe, bo tak naprawdę był sidhe zachwycony. Już od tamtego dnia, w którym odmieniła całe jego życie.
Uniósł nieco głowę, tak, by ustami dosięgnąć szyi Daylin. Musnął ją wargami, lekko, prawie jej nie dotykając.
– Odrzucam...? – zapytał cicho, przymykając oczy. Zapach wróżki był przytłaczający, zwłaszcza teraz, kiedy jego uwagę znów zwrócono na tę słodką, najsłodszą na świecie krew krążącą pod nieskazitelną skórą. Cała ta nagła bliskość faerie oszałamiała. Czuł, jak wzbiera w nim głód, ale powściągnął go. Utrzymywał w ryzach, mimo że krążył gdzieś pod powierzchnią, w każdej chwili gotów wychynąć i wystawić swoje ostre kły i pazury. – Musiałabyś chyba najpierw się zaoferować, żebym w ogóle mógł cię odrzucić, a przecież nie zrobiłaś tego – wytknął jej cichym mruknięciem. Rozchylił wargi i zębami delikatnie przejechał w dół jej szyi, aż do zagłębienia przy obojczykach. Lekko skubnął skórę w tym miejscu. – I, wiesz... To było bardzo dawno temu. Może już nie pamiętam, jak smakowałeś? – zapytał łagodnie i trącił ją nosem, delikatnie i pieszczotliwie, zanim odsunął się odrobinę i znów wpatrzył w jej niesamowite oczy. W jego samych dominowała teraz czerń, kiedy źrenice niemal całkowicie wypełniły tęczówki.
Wampira może i nie zdradzało szybsze bicie serca, ale przecież były inne oznaki ożywienia.

Daylin
Daylin
Chatka fae Empty

PisanieTemat: Re: Chatka fae   Chatka fae EmptyPon Sty 29, 2024 10:32 pm

Trudno było określić czy Daylin kiedykolwiek czuła smutek - raczej jego emocje, te prawdziwe oscylowały pomiędzy radością, a złością, zawiścią czy zmęczeniem i znużeniem. Nie była tak naprawdę smutna, bo kiedy ktoś starałby się go zranić, reagował złością. Nie był przecież słaby - nie mentalnie, nie w sposób w który byłby łatwy do wywołania w nim smutku.
- Myślisz, że czytam w myślach, aby to wiedzieć? - zapytała równie smutno, nieco naokoło, w końcu nie mogąc otwarcie zaprzeczyć, ze nie potrafi tego robić. Ale niektórym rzeczom łatwiej było po prostu nie zaprzeczać, ani im nie potwierdzać.
- Może miałeś w tym głębszy cel? Może chciałeś zostać zaprowadzony do przejścia... Nie mogę wiedzieć takich rzeczy, nie uważasz? Byłeś niewolnikiem na naszym dworze... Kto wie, które fae co robiły, abyś chciał tam wrócić po zemstę... - mówił spokojnie i niespiesznie, ze słyszalnym smutkiem i rezygnacją w głosie, jakby w ogóle nie docierały do niej niektóre z zapewnień. A może raczej nawet nie zwracał na nie większej uwagi, kiedy wygodnie mościł się w ramionach wampira. Głos i mowa ciała były niemalże doskonałe, bo jakim cudem ktoś pogrążony w podobno tak ogromnym smutku, mógłby czuć się tak na miejscu, otrzymując podobny dotyk i niemalże się o niego dopraszając.
- To ty mnie porównałeś... - zauważył, powoli przesuwając wzrok bardziej na jego twarz, trochę po to, aby mieć na uwadze jego ruchy. W końcu to nie dłonie mu zagrażały w tej chwili, to kły do których był niebezpiecznie blisko... -Na przykład? - zapytał, choć można było poczuć jak w tej krótkiej chwili na moment serce fae zabiło mocniej w stresie, prędko się jednak uspokajając, kiedy atak na jej szyję nie nastąpił. Nie z kłami. Wtedy na nowo znów się zrelaksowała, nie odmawiając podobnej bliskości.
Choć w kolejnej chwili znów fae zdradził się - nawet nie z samym tętnem, a można było usłyszeć krótki świst powietrza, kiedy wstrzymał oddech. Przyglądając się mu po chwili, nie można było określić czy rzeczywiście zadrżał, czy nie, na uczucie kłów na swojej szyi. Zachowywał kamienną minę, nie wychodząc ze swojej roli - nawet jeśli zdradzało go dudnienie, które była pewna że słyszała nawet we własnych uszach.
Dłoń fae, kiedy wampir w końcu delikatnie się odsunął od jej szyi, znalazła się na jego ustach, jakby w ten sposób miała uratować się przed zostaniem posiłkiem. Chociaż jak zwykle, w samej dłoni zdawało się nie być jakiejkolwiek mocy, która sprawiałaby większy opór - Daylin nie musiał nigdy z niego korzystać. Przecież przy zwykłych ludziach, kiedyś, jeszcze wieki temu, zwykłe słowo czy prośba wystarczały...
- Doskonale. Tak mówiłeś... - szepnęła cicho, wiedząc doskonale że igrała w tej chwili z dzikim drapieżnikiem, ale widząc że jeszcze go nie ugryzł... Trudno jej było sobie odmówić wodzenia go za nos. Ciekawa natura fae brała górę, sprawdzając gdzie leżały granice, a kiedy się je przekroczy to co się wydarzy...
- Ugryzienie boli... I zostaje po nim ślad. Chcesz mnie oszpecić? - zapytał cicho, tuż przy jego uchu. - Dlatego nie mogę ci się oferować. Co jeśli ktoś zobaczy taki ślad na moim ciele? Co jeśli przez to będę brzydki? - dodał, przymykając na moment oczy, może nieco zbyt komfortowo czując się w tym, do czego wampir był zdolny się posunąć.

Dimitri
Dimitri
Chatka fae Empty

PisanieTemat: Re: Chatka fae   Chatka fae EmptyPon Sty 29, 2024 11:44 pm

Wszystko zaprzeczało temu, jakoby fae odczuwała smutek, ale przede wszystkim mowa ciała – to nie było kurczowe wtulenie się kogoś, kto szuka pocieszenia, tylko iście kocie zachowanie kogoś, kto bardzo dobrze czuje się tam, gdzie jest. A mimo to Dimitri zawahał się – przecież nie znał Daylin, nie wiedział, jaką przeszłość miała za sobą i co rzeczywiście mogło wywoływać w niej smutek. Tym razem to on sięgnął do jej włosów, zaczesując za spiczaste ucho niesforny pukiel.
– Myślę, że jest to możliwe – roześmiał się cicho, ale odczuł ukłucie niepokoju. Tak naprawdę nawet się nad tym nie zastanawiał. Jeśli sidhe rzeczywiście czytał mu w myślach, to wszystkie taktyki i strategie zainteresowania go sobą można było o kant dupy potłuc. Zmarszczył brwi. Natychmiast celowo pomyślał o najbardziej niedorzecznej rzeczy, o jakiej był w stanie: o władczyni Unseelie, Królowej Powietrza i Ciemności, w dziecinnej piżamie typu onesie, białej w czarne plamki; przebranej za dalmatyńczyka, wymachującej rzepą w jednej ręce i grającej jednocześnie na okarynie. Kiedy ani bezpośrednio po tym, ani przez kilka następnych chwil nie doczekał się żadnej reakcji ze strony faerie – ani zdziwienia, ani oburzenia, ani nawet śladu rozbawienia – uspokoił się. Daylin nie czytał mu w myślach. Po takiej wizji jakoś by się z tym sprzedał.
Objął fae mocniej. Słodki, odurzający zapach wróżki sprawiał, że powoli przestawał się pilnować. Opadały osłony, zostawiając tylko wampira i jego pragnienia. A w tej chwili naprawdę pragnął bliskości tego sidhe. Albo może jego krew naprawdę do niego śpiewała, kusiła go, by tak po prostu się pożywił...?
– Nie chciałem żadnej z tych rzeczy – odparł cicho, zniżając głos. Rękę, którą trzymał wyżej, nie w zakrzywieniu kręgosłupa Daylin, przesunął wyżej, na jej kark. – Chciałem ciebie. – Głęboki głos Dimitriego zabrzmiał jeszcze niżej, choć nie zrobił tego celowo. Przytulił bok twarzy do zagłębienia między ramieniem a szyją faerie i wciągnął głęboko powietrze przez nos. Już sam ten zapach go upajał. Nie wiedział już, kto tu naprawdę jest drapieżnikiem – czy on ze swoimi ostrymi kłami i instynktami mordercy, czy wodząca go na pokuszenie sidhe, zastawiająca sidła jak jakaś tropikalna, mięsożerna roślina, wabiąca do siebie zapachem i kolorem. – To nie było porównanie. – Powiedział cicho z ustami tak blisko przy skórze, że poruszanie nimi do słów sprawiało, że ledwo wyczuwalnie muskał ją wargami. – To jak porównać moc drzemiącą w magii ziemi z, nie wiem, przepowiadaniem przyszłości. Takiego porównania nie da się przeprowadzić – mruknął przymykając oczy.
Nawet ten cichy świst wciąganego powietrza kusił, ale tym razem już po prostu do tego, by rzeczywiście zagłębić kły w tej pięknej szyi, zwłaszcza w połączeniu z delikatnym drżeniem i silniejszym biciem serca. Dimitri powstrzymywał się, by nie zrobić czegoś głupiego. Nie odmówiłby, gdyby Daylin zaproponowała mu swoją krew, ale z całą pewnością nie chciał robić czegoś takiego na siłę. Nie jej. Choćby nie wiadomo jak kusiło. Dlatego starał się skupić na innych doznaniach. Kiedy jego ust dotknęła delikatna dłoń, natychmiast przesunął po jej wnętrzu wargami, powoli, wręcz zmysłowo, nie zrobił jednak nic ponad to.
– Doprawdy? – wymruczał prosto we wnętrze dłoni. Zanim się zorientował, co w ogóle robi, już delikatnie przygryzał jeden z jej palców. Trwało to raptem chwilę, a kiedy przestał, nawet miał odrobinę skruszony wyraz twarzy.
Ale tylko odrobinę.
Wplótł w złote włosy dłoń, która do tej pory grzecznie leżała na karku sidhe.
– Nie musi boleć – powiedział z takim niezachwianiem w głosie, że albo musiała to być prawda, albo Dimitri musiałby być naprawdę mistrzem kłamstwa. – Mogę sprawić, że nie będzie bolało. A nawet wręcz przeciwnie – obiecał miękko, wpatrując się w różnokolorowe oczy z taką intensywnością, jakby samym spojrzeniem chciał przekonać Daylin o prawdziwości swoich słów. – I jak to: oszpecić? Ciebie nie da się oszpecić, jesteś na to zbyt piękny. Poza tym takie rany znikają szybko. Nie jesteś jakimś słabym człowiekiem, by miało się to na tobie goić dniami – kusił i obiecywał. Teraz to on wodził na pokuszenie mową swego ciała, tonem głosu. Choć zdawał sobie sprawę, że czymś takim trudno jest skusić kogokolwiek, chyba tylko poza fanatykami wampirzego tropu w popkulturze.
Ale przynajmniej nie kłamał.

Daylin
Daylin
Chatka fae Empty

PisanieTemat: Re: Chatka fae   Chatka fae EmptyWto Sty 30, 2024 12:57 am

- Tak uważasz? - zapytała, nie mając zamiaru dawać mu odpowiedzi. Była w stanie zajrzeć do cudzego umysłu, potrafił to zrobić nawet jeśli na krótką chwilę, ale nie musiał uskuteczniać tego zawsze. Czasem po prostu... Chciał mieć niespodziankę. Gdzie byłaby zabawa, gdyby podejrzewał cudze myśli na każdym kroku? Gdzie element zaskoczenia? Gdzie cały sens zabaw i gier, które były relaksem w kontakcie z innymi nadnaturalnymi, w przeciwieństwie do jej gatunku, kiedy podobne gierki stanowiły walkę o przetrwanie?
- Dlaczego? - zapytał spokojnie, bawiąc się doskonale w tym momencie. Powoli porzucała maskę smutku, bardzo powoli, jakby miało to pomóc w utrzymaniu pozorów. Nawet jeśli trudno powiedzieć, aby ktoś smutny tak chętnie się łasił - Daylin po prostu chciał ciągnąć wampira za język, chciał słyszeć miłych rzeczy na swój temat. Skoro już ktoś sam zechciał się napatoczyć... Dlaczego miałby nie skorzystać?
Nawet, możliwe że nierozważnie gdyby spojrzeć na to, że miał pod sobą nocnego drapieżnika, nieco wyciągnął szyję, jakby się podstawiał wampirowi. Tak długo jak ten nie zaczepiał go kłami, zdawał się nie mieć problemu z żadnym dotykiem. W końcu ten zapewniał mu całą uwagę na nim - a co bardziej fae uwielbiały niż bycie w centrum uwagi? Kiedy całe reflektory, wzrok każdego był skierowany właśnie na niego. Może dlatego tak bardzo nie chciała przestawać droczyć się z wampirem? Kusić go i osaczać? Nawet gdyby miało się to zemścić... Teraz bawiła się doskonale, będąc w centrum uwagi i w centrum pożądania. Co mogłoby być lepsze od obserwacji jak czerwonowłosy na moment się zapomina, aby po tym odzyskał świadomość w kolejnej chwili?
A Daylin po prostu obserwował, jak jego palec został przygryziony - ale niby przez kotka, który tylko zaczepia do zabawy, nie chcąc tak naprawdę wyrządzić krzywdy. Bawiło ją to, podobne chwile, jakby nie stanowiły większego zagrożenia; jakby mógł zaczepiać wampira w nieskończoność niczym najcierpliwsze zwierzątko pod słońcem.
Przechyliła lekko głowę na bok, uśmiechając się łagodnie na kolejną falę zapewnień, wyraźnie porzucając maskę udawania smutnego. Po co miał ją utrzymywać, kiedy dostawał znacznie ciekawsze reakcje? Zabieganie o jego uwagę, zabieganie o jego krew...
Jej dłoń delikatnie zsunęła się z ust wampira, choć palec jeszcze nieco zaczepił o kieł, jakby się nad czymś zastanawiał. Po prawdzie - właśnie to robił, kiedy w jej głowie powoli pojawiała się nowa myśl, która wcale nie była daleka od natury fae.
- Wręcz przeciwnie? - zapytała odwzajemniając spojrzenie bez nawet chwili zawahania. Widział to podekscytowanie, to proszenie i tę desperację. Nie gryzł do tej pory... Czekał na pozwolenie? Potrzebował pozwolenia? Co by zrobił, gdyby go nie dostał do rana? Sam wbiłby kły, nie czekając już więcej..?
Choć może to miała być ta różnica. Może powinien spróbować go uzależnić? Uczuć powoli, jakir zachowania byłyby nagradzane. Gdyby mógł tylko dawkować mu swoją krew...
Uśmiechnął się chytrze - może bardziej do siebie, choć nawet nie ukrywając w tym momencie, że mogłoby się to nie skończyć najlepiej dla wampira. Jakby podjęła już decyzję...
- Przestaniesz, kiedy powiem że wystarczy? - zapytał z uśmiechem, zaraz po tym przesuwając dłoń z okolicy jego warg na włosy. Poprawił łagodnie jego grzywkę, jeden z kosmyków...
- Mmm... Jeśli jesteś w stanie mi zagwarantować, że nie zaboli mnie... Ani nie będę oszpecony... Nie mam chyba powodów, żeby cię nie poczęstować... - stwierdził powoli, opierając się znów wygodniej na nim. Choć czuł stres po własnych słowach. Nie ufał do końca bezbolesnemu piciu krwi, bo i nigdy go nie doświadczył. A teraz, a tutaj...
- Ale nie chcę, żeby nagle mi się urwał film... To nie wyjście... - upomniał, marszcząc brwi. Co jeśli to element to miałoby się wiązać z całym byciem "bezbolesnym".

Dimitri
Dimitri
Chatka fae Empty

PisanieTemat: Re: Chatka fae   Chatka fae EmptyWto Sty 30, 2024 1:57 am

Fae nie dała mu jasnej odpowiedzi, a to mogło oznaczać dwie rzeczy – albo nie mogła powiedzieć, że umie czytać w myślach, bo by skłamała, albo... bawiła się nim. Chciała, żeby zastanawiał się, czy ta pierwsza opcja była tą prawdziwą, czy może coś innego wchodziło w grę. Wampir miał skłonności do roztrząsania takich rzeczy, ale w normalnych warunkach, kiedy był sam na sam ze swoim umysłem, kiedy nic go nie rozpraszało od nadmiernego analizowania wszystkiego.
Czyli nie teraz.
Bo teraz osoba Daylin zaprzątała jego myśli. Do tego stopnia, że właściwie nie zależało mu w tej chwili jakoś mocno na tym, by sidhe rzeczywiście nie zaglądał w jego myśli. Gdyby to robił, nie byłoby to może najlepsze uczucie na świecie, ale też jakiejś tragedii strasznej by z tego nie było. Z rzeczy krępujących dowiedziałby się co najwyżej, że Dimie zależało na tym, by faerie też się nim zainteresowało. Chociaż trochę. Chociaż na trochę. A z rzeczy niekrępujących... I tak nie dowiedziałby się niczego, czego wampir już by mu nie powiedział czy nie okazał.
– Sama zgadnij – odpowiedział więc z czarującym uśmiechem, dając jej spróbować jej własnego lekarstwa. I była to odpowiedź na oba pytania. Jedyna, na jaką Daylin mogła w tej chwili liczyć, jeśli nie chciała bardziej natarczywie ciągnąć wampira za język.
Jego wzrok co chwila wędrował w stronę tak kusząco wyciągniętej szyi. Nie był pewien, czy sidhe robiła to celowo, czy po prostu to on był teraz tak świadom ruchów jej ciała, że przypisywał im znaczenie, którego pragnął. Jednak cała ta rozmowa o krwi i możliwości jej skosztowania, cała ta oszałamiająca bliskość i obłędny zapach, jakie już kompletnie wampira otoczyły, sprawiały, że coraz mniej sobie ufał, dlatego starał się już tak nie zbliżać kłami w okolice ważniejszych żył. Najtrudniejsze było jednak zmuszenie się, by nie ugryźć aż do pierwszej krwi tego palca, którym fae zahaczył o jego kieł. I znów nie wiedział, czy było to celowe działanie, czy raczej kwestia przypadku, choć niejasno kołatało mu się w głowie, że istota tak stworzona do manipulacji jak sidhe raczej niczego nie robiła przypadkowo.
– Mhm – mruknął przymykając oczy. Ale zaraz znów je otworzył, bo kiedy odcinał się od zmysłu wzroku, pozostałe się wzmacniały, zwłaszcza węch, a to było już wystarczająco problematyczne. – To może być bardzo przyjemne. Jeśli cię zahipnotyzuję i powiem, żeby cię nie bolało – wyjaśnił miękko, spokojnie. Z jakiegoś powodu wolał, żeby było jasne, w jaki sposób to działa. Nie chciał być później oskarżony o oszustwo czy celowe wprowadzanie w błąd. Daylin i bez tego wyśmienicie radził sobie z wyszukiwaniem różnego rodzaju wymówek. – Nie urwie ci się od tego film, jeśli tego nie chcesz. Ale... – zawiesił głos odrobinę, czując, jak po kręgosłupie biegnie mu dreszcz ekscytacji. – Musiałbyś mi zaufać, że cię nie skrzywdzę. Że nie wykorzystam. – Zamilkł na chwilę, przechylając odrobinę głowę i patrząc jakby powątpiewająco. – Jesteś pewien, że będziesz umiał to zrobić?

Daylin
Daylin
Chatka fae Empty

PisanieTemat: Re: Chatka fae   Chatka fae EmptyWto Sty 30, 2024 10:11 am

- Dlaczego mam zgadywać, skoro możesz mi opowiedzieć..? - zapytała zaczepnie, nie mając zamiaru sprawdzać jego myśli. Nie teraz, nie w chwili gdy nie czuła takiego zagrożenia, bo nawet mając momenty lęku, że wampir by się jednak w jej ciało wgryzł, to znajdywał to nadwyraz zabawne. Jego próby powstrzymania się, nie zbliżania. Im bardziej próbował, tym fae bardziej chciała mu w nich przeszkadzać.
Powoli poprawił się w jego ramionach, znacznie wygodniej moszcząc. Jedna z dłoni, która dopiero co przesuwała się po jego kle, przesunęła się łagodnie po jego policzku, dalej na szyję i skradając dalej za kark. Nie chciał mu ułatwiać próby ucieczki od siebie. Miał zamiar ciasno go osaczyć, nie pozwolić uciec. Droczyć się z nim dalej, doprowadzać na skraj szału.
Dostrzegł jak prędko otworzył oczy po ich przymknięciu. Nie chciał całkiem odpłynąć, zrelaksować się? Bał się?
Przechylił głowę tak, aby opadła na jego własne ramię - to, którym otaczał kark wampira. Tak, aby zbliżyć się nieco bardziej do jego ucha. Druga dłoń powoli krążyła między ramieniem, a szyją czerwonowłosego, ledwo wyczuwalnie muskając go.
- Lubię czuć przyjemność - wyszeptał cicho, wprost do jego ucha, aby jego wargi miękko odbiły się na skórze krwiopijcy. Łagodnie, niemalże czule. A dłoń specjalnie przesunęła się na jego wzrok, szczególnie przy tym powątpiewającym spojrzeniu w jego stronę, nawet jeśli całkiem słusznym. W końcu nie ufał innym, nie miała ku temu podstaw. Dlaczego komuś miałaby zawierzać? Na słowo, na czyny? Nawet jeśli wszystkie czyny wampira wskazywały na to, że nie chciał jej wyrządzić krzywdy... Fae nie ufała, zbyt długo przebywając wśród własnego gatunku.
Zamiast tego wykorzystał pytanie, które wampir sam mu zadał.
- Gdybym nie ufał, pozwoliłbym ci być tak bliskie siebie? - zapytał, przechylając głowę na drugi bok zaraz osaczając mężczyznę pod sobą z drugiej strony. - A pozwalam... - szepnęła do jego drugiego ucha, po tym zdejmując dłoń z jego oczu i tylko minimalnie się odsuwając. Dłoń powędrowała do aksamitnej koszuli, która i tak nie stała bardzo na drodze do szyi fae. A jednak Daylin rozpięła kolejny guzik, ciągnąć rękaw delikatnie bardziej do odsłonięcia i ramienia, jakby w zaoferowaniu, aby wampir miał lepszy wybór, gdzie chciałby się wgryźć. Przechylił do tego nieco głowę, bardziej eksponując jasną szyję, bardziej wciąż drocząc się z wampirem, nawet jeśli kosztem własnego stresu, bo serce znów zaczęło jej dudnić, w uszach. Ale przecież sam się oferował w tej chwili...

Dimitri
Dimitri
Chatka fae Empty

PisanieTemat: Re: Chatka fae   Chatka fae EmptyWto Sty 30, 2024 11:49 am

Uśmiechnął się kącikiem ust. Dwoje mogło grać w tę grę niedopowiedzeń i zgadywanek, droczenia się – przynajmniej tak długo, jak było to w gruncie rzeczy niewinne i nie zahaczało o paskudną manipulację czy nie zataczało koła wokół kwestii niewolnictwa i służby.
– Czyż tak nie jest zabawniej? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Zaraz jednak obdarzył Daylin nieco zamglonym spojrzeniem, kiedy poczuł na swojej skórze dotyk jej palców, a potem jeszcze większą bliskość, kiedy fae postanowiła zmniejszyć dzielący ich dystans. Miał ochotę zapytać, co właściwie robiła, ale tego nie zrobił. Nie na tego rodzaju pytaniach polegała ta gra. Bo że dla sidhe była to gra – nie miał żadnych wątpliwości. Nie wiedział tylko jeszcze, co właściwie było w niej stawką, ale w tej chwili, kiedy ta cała bliskość i zapach tak go oszałamiały, nie do końca dbał o to.
Prawie zadrżał pod wpływem miękkiego szeptu, który znalazł drogę w dół jego kręgosłupa. Zaraz też stracił zmysł wzroku, tak miękko, delikatnie, że nawet zgasło mu w gardle niewypowiedziane warknięcie, by Daylin zabrała rękę z jego oczu. Znów zalała go fala pobudzających bodźców: zapach, dotyk, dudniące bicie serca. Jego palce zacisnęły się mocniej na ciele faerie, jakby kurczowo, kiedy kolejny szept dobiegł go z drugiej strony. Wiedział, że sidhe się nim bawi. Widział to wyraźnie, nawet wtedy, kiedy jego oczy były zasłonięte. Ale nie chciał tego przerwać, mimo że jeszcze byłby w stanie tak po prostu to wszystko porzucić i wyjść. Tak po prostu nie chciał. Pragnął zostać, przekonać się, co się jeszcze wydarzy.
A wydarzyła się dłoń sięgająca do guzików gładkiej koszuli, odpinająca je jeden po drugim, by rozchylić kołnierzyk ukazujący jeszcze większy kawałek nieskazitelnej skóry, tylko czekającej, by zatopić w niej zęby. Dimitri nie miał w tej chwili wątpliwości, że było to zaproszenie. Śledził ten gest z rozchylonymi ustami, nie mogąc oderwać wzroku.
Przesunął dłoń z karku Daylin niżej na jej plecy, w okolicach łopatek, a drugim ramieniem otoczył go pod pośladkami, po czym uniósł go i z wampirzą szybkością przerzucił na kanapę, tak, że teraz sidhe leżała pod nim, a on zawisł nad nią. Odnalazł spojrzeniem te niesamowite, różnokolorowe oczy, w których tłoczyło się tyle tajemnic. Pochwycił jej wolę własnym umysłem, delikatnie, subtelnie, jakby kusząc, zamiast naginając do własnych pragnień.
– W takim razie ból ugryzienia będzie dla ciebie przyjemnością – zapowiedział z mocą. – Im silniejszy ból, tym większą przyjemność odczujesz. Nie odpłyniesz, nie zapomnisz, będziesz świadoma przez cały czas – zapewnił miękko, ale nadal słychać było w tym stanowczość. Kiedy zerwał kontakt wzrokowy, zbliżył się, na chwilę zawisł ustami nad pełnymi wargami sidhe, ale nawet ich nie dotknął. Zamiast tego przesunął nimi przez jej policzek, powoli, jakby z namaszczeniem, aż dotarł do linii żuchwy. Nie zatrzymał się, lecz wędrował dalej, aż odnalazł bijący w arterii puls, który hipnotyzował go przez cały ten czas. Najpierw ucałował to miejsce, jakby nie ufał samemu sobie, że nie zrobi fae krzywdy. Skubnął jasną, lekko zaróżowioną skórę zębami i westchnął cicho.
Przez chwilę trwał w absolutnym bezruchu, jedynie napawając się tym odurzającym zapachem. Czy smak jej krwi był rzeczywiście tak cudowny, jak go zapamiętał, jak obiecywał to jej zapach...? A może tylko to sobie wmówił?
Pewnym ruchem wbił się kłami w szumiącą pod skórą arterię i kiedy w dół jego gardła spłynęła pierwsza fala obezwładniającej słodyczy, jęknął cicho, natychmiast zamykając oczy. Ramiona zacisnęły swój uścisk wokół Daylin, a on pił, i pił, i pił, oddając się cały odczuwaniu. Dopiero teraz bliskość z fae była naprawdę obezwładniająca.

Hipnoza – 1/2 posty działania.
Standardowo, poproszę jakieś wspomnienia. c:

Daylin
Daylin
Chatka fae Empty

PisanieTemat: Re: Chatka fae   Chatka fae EmptyWto Sty 30, 2024 1:41 pm

Gra Daylin była najgorszym rodzajem - dla samej gry, dla samego sprawdzenia granic, dla samej przyjemności z grania, tym bardziej kiedy nie było konsekwencji angażowania się w podobne gry, kiedy przeciwnikami nie były inne sidhe, bo kto mógłby im dorównać w chaosie i zagrywkach? Nawet teraz był pewny swego - bo gdyby wampir chciał, mógłby w końcu wgryźć się w niego już w mieście, albo poddać hipnozie i wtedy przejść do posiłku. Nie ufała mu, sprawdzając i będąc w gotowości na wezwanie bogini Danu, aby zabrała ją z tego miejsca, bliżej kręgu... Nawet, gdyby fae nie zechciało przejść do królestwa, przecież zawsze była to pomoc.
Napawał się reakcjami jakie dostawała. Oczywiście, że to ją cieszyło. Uwielbiał być w centrum uwagi, nawet jeśli głównie wyznawał zasadę, aby go jedynie podziwiać i nie dotykać. W końcu trzeba było sobie zasłużyć w jakiś sposób na ten zaszczyt...
W pierwszej chwili nie zanotował, że leżał na kanapie - zajęło mu moment, aby zorientować się, co właśnie miało miejsce. Uśmiechnął się jedynie wtedy, układając nieco wygodniej - jakby dopasowując swoją pozycję do nagle zmienionego miejsca, tak aby wciąż się dobrze prezentować. Trudno było mówić, aby ruchy fae były przypadkowe - którekolwiek, które wykonywał jeszcze przed chwilą lub teraz.
Kierowała nim ciekawość. Wpatrywał się wyczekująco w wampira, choć miał swoje obawy - co do krwiopijców, co do hipnozy, która przecież nigdy nie była przyjemna. A może to zwykła przezorność fae, że wolał wiedzieć co miało miejsce..? Wyczekiwała, nawet już po hipnozie, kiedy czuł się... zwyczajnie? Bez większych zmian? Nawet zaczął podejrzewać, że ta była średnio udana, choć w tej chwili nie przeszkadzało mu to, póki jeszcze nie został ugryziony.
Przymknął powieki, zezwalając na podobny dotyk - dotyk, który przecież zawsze był przyjemny, i który stawiał fae w centrum uwagi. Przesunął własną dłoń na jego kark, muskając łagodnie skórę wampira, nieco wyczekując. Stresował się tak odrobinę, nie przepadając za bólem - w końcu ból nie był niczym przyjemnym w jego odczuciu. Wolał go unikać, nie wystawiać się na niego, jeśli nie musiał albo zyski nie były wystarczająco większe...
Choć ból rzeczywiście nie nastąpił. Silniejszy impuls, kiedy poczuł że wampir się w niego wgryzł, nie miał nic wspólnego z bólem. Przymknął powieki, drugą rękę wsuwając bardziej pod jego ramię, na pas, jakby chciał go do siebie mocniej przyciągnąć, ale nie wykonał żadnego wysiłku w tej kwestii. Nie używała siły, zdawało się że nawet do niesienia ciężkich zakupów czy podniesienia cięższego słoika, Daylin zastosowałby po prostu magię.

Tańczące dookoła pixie, cieszące się i radujące, niektóre siedzące u nóg Daylin, spoglądając z zachwytem, inne grzecznie przygotowujące jego herbatę i poczęstunek, kiedy sam sidhe zajmował się grą na harfie dla nich. Zgrabnie potrącał odpowiednie struny, wprawiając je w ruch i wypełniając oranżerię melodią. Do obrazku dość prędko dotarli jeszcze inni sidhe, jedno dołączyło się z grą na flecie, kiedy inne zaczęły tańczyć rozbawione. Pixie dość prędko zamiast cieszyć się obecnością i muzyką, przystąpiły do serwowania herbaty i słodyczy, jakby miał to być dla nich znak o przerwaniu odpoczynku dla nich, na który łaskawa fae przyzwoliła.

- Więc... jak się dzwoni? Po prostu dotykasz? - zapytał fae, siedząc przy stole, na którym leżała plansza do gry, ale i jej telefon. Pomieszczenie wskazywało na sklep - wypełniony figurkami do malowania, pudełkami gier, farbami i jeszcze większą ilością podobnych rzeczy.
- Wow... twoi starzy naprawdę musieli byc rygorystyczni... Ale tak, tak. To po prostu... taki ruch. Co widzisz tutaj to możesz dotknąć. Ta słuchawka, nie? To dzwonienie. Tutaj to po prostu wiadomości... O, tutaj masz przeglądarkę. A tutaj możesz pobrać aplikacje - wyjaśniał mężczyzna, wyraźnie oczarowany fae, które po pełni to wykorzystywało.
- Discorda ci założymy zaraz to ogarniemy sesje online! Chociaż.. masz internet w domu? - dopytała dziewczyna, wychylając się do telefonu również poprzez stół. Daylin wyraźnie nieco bardziej ożywił się na nazwę aplikacji - nie wiedząc czym była, ale brzmiała jak coś, co mu się miało spodobać.
- Och... wydaje mi się, że tak? Mam laptopa i działa - wyjaśnił, na co wybuchły lekkie, choć przyjazne śmiechy dookoła.

Lekkość w głowie, przyjemność, która zagłuszała rozsądek. Otworzyła ponownie oczy, powoli rozglądając się dookoła, czując że obraz się delikatnie rozmazywał, kiedy dłonią sięgał do policzka wampira. - Wystarczy - powiedział cicho, choć jego głos mówił, że nie chciał aby to się kończyło. Nie był pewny czy jego wija była rozmyta przez utratę krwi, a może przyjemność, ale nie miał zamiaru ryzykować. A nawet jeśli dla wampira miałoby to być niewystarczające... cóż, tylko wróci po więcej, prawda?
- Już dość... - powtórzył z cichym pomrukiem, samemu nawet nie próbując odepchnąć od siebie krwiopijcy - choć czy kiedykolwiek starał się to zrobić? Lub wyrwać?

Dimitri
Dimitri
Chatka fae Empty

PisanieTemat: Re: Chatka fae   Chatka fae EmptyWto Sty 30, 2024 8:43 pm

Podczas swojego przymusowego pobytu w krainie faerie nie miał okazji, by widzieć równie sielski widok, jaki prezentowały sobą cieszące się muzyką sidhe. A właściwie to pozornie sielski widok – bo tylko sidhe były na tym obrazku naprawdę szczęśliwe. I choć ciesząca się tymi wszystkimi przyjemnościami Daylin wyglądała po prostu wspaniale, nie potrafił przejść do porządku dziennego nad losem pixiech, które zasadniczo były niewolnikami elfów. Zresztą, to właśnie one karmiły sobą Dimitriego, kiedy sprawił się wyjątkowo dobrze danego dnia i miał zostać nagrodzony – oczywiście, było to już po spotkaniu z Daylin, bo wcześniej nigdy nie sprawiał się wyjątkowo dobrze. Wtedy nie zwracał na to specjalnej uwagi, bo sam był w zasadzie w tym samym miejscu, co zielono- i brązowoskóre stworzenia, ale teraz, po latach, patrzył na ich los zupełnie inaczej. W ogóle kraina faerie i ich hierarchia były dość smutne, jeśli nie było się sidhe. Każda z ras w mniejszym lub większym stopniu była im podporządkowana. Nawet maleńkie krwawe motyle musiały ich słuchać, mimo że same w sobie stanowiły esencję magii i powiadało się, że tam, gdzie one przebywają, tam podąża za nimi cała kraina.
Gwałtowny przeskok do zupełnie innych czasów nie dał mu jednak czasu, by się nad tym dokładniej pochylił, by jego serce faktycznie napełniło się smutkiem nad dolą pomniejszych istot magicznych. W jednej chwili obserwował zachwycone pixie, a w następnej siedział w jakiejś nerdowni. Sam też się uważał za nerda, ale raczej jego inny rodzaj, nie ten, który przesiadywał w piwnicy razem z mistrzem lochów, dyktującym, co się właśnie przydarza jego graczom, często reprezentowanym przez figurki. Pewnie nawet dałby się wciągnąć w to hobby, ale problem polegał na tym, że nie znał nikogo, kto by go z nim zapoznał. Obserwował więc z ciekawością wszystkie te niecodzienne przedmioty i sam na moment poczuł rozbawienie kompletną nieznajomością technologii Daylin. Otoczenie mogło sugerować dowolny czas od lat osiemdziesiątych aż do teraz, ale smartfony, laptopy i dobrze mu znany Discord przenosiły już konkretnie do bardzo współczesnych czasów. Pomyślał, ze to nawet urocze, że fae gra w gry wyobraźni często oscylujące wokół istot nadprzyrodzonych, także faerie. Czy Daylin, przewrotnie jak na sidhe przystało, grała wówczas postaciami wróżek...?
Zamrugał kilka razy, kiedy jakby z oddali dotarł do niego słaby głos, wzywający go do zaprzestania. Tylko czego było dość...? Szumiało mu w głowie i miał wrażenie, że wszystko wokół się kołysze. Upił jeszcze kilka łyków, kiedy w końcu wyczuł na policzku dotyk dłoni Daylin. Przestał przełykać tę kwintesencję słodyczy, jaką była jego krew, i ostrożnie wyciągnął kły z rany. Uniósł się trochę ponad sidhe, zawisając twarzą tuż nad nim. Próbował zogniskować wzrok na jego oczach, ale było to trudne.
– Wszystko... – zaczął nieco ochrypłym głosem. – ...w porządku?


Ostatnio zmieniony przez Dimitri dnia Sro Sty 31, 2024 6:18 pm, w całości zmieniany 1 raz

Daylin
Daylin
Chatka fae Empty

PisanieTemat: Re: Chatka fae   Chatka fae EmptyWto Sty 30, 2024 10:40 pm

Obserwował go uważanie, jego reakcje, jak powoli wracał do przytomności. Powoli, jakby odpływał zupełnie gdzieś indziej, jakby nie do końca był obecny tu i teraz. Czy istniało ryzyko, że jednak mógłby...
Przełknął na moment głośniej ślinę. Nie mógł tego wiedzieć, nie wiedział... Nie miał pojęcia czy wampir naprawdę nie pozwoliłby sobie na więcej niż powinien - musiał trzymać rękę na pulsie, kiedy krwiopijca dosłownie trzymał swoje kły w tym samym miejscu. Obserwował go, kiedy się odsuwał, nie czując ani przez moment bólu, kiedy ugryzienie miało miejsce.
Chociaż krótko zaśmiała się w chwili, kiedy padło pytanie - zagubione, niepewne. Milczał przez moment, uśmiechając się. Nie miał nawet pojęcia, że mógł wyglądać nieco bladziej niż jeszcze chwilę wcześniej. Jak długo wampir pił..? Nie miał do końca pojęcia. Może pił łapczywie? Nawet nie zauważył, nie zwrócił na to uwagi, wciąż czując tylko przyjemne mrowienie w okolicy blizn. Zacznie boleć później? Nie był pewny...
- Masz się mną smakować, a nie połykać na raz... - odpowiedział mu, uśmiechając się, jak gdyby nigdy nic. Odsunął dłoń od jego policzka na moment, opierając ją na kanapie i próbując się nieco bardziej na niej unieść, kiedy poczuł zawroty głowy. Świat nagle mu zawirował, więc zrezygnował z tego pomysłu. Powinien odpocząć, zregenerować się trochę...
- I piłeś już za dużo - stwierdziła, nie kłamiąc do końca - w końcu w jej uznaniu było to za dużo. Myślał, że był dla niego darmowym bufetem? Nie był, nie mógł pić ile tylko chciał.. odrobina krwi na raz, tak aby się nie znudził - tak, aby chciał więcej i było mu trudno się powstrzymywać. Może chciał go uzależnić tak odrobinę od siebie... od krwi, od swojego zapachu, od swojej osoby. Może, nawet jeśli wampir tak silnie nie chciał być niczyim niewolnikiem, sam się zgodzi na... usługiwanie?
W końcu mógł być użyteczny, nawet jeśli tylko nocą. Nie musiałby się martwić o niektóre kwestie, nawet jak zaczepki na ulicy. Nawet jeśli Daylin byłaby w stanie sobie z nimi poradzić... dlaczego się nie wyręczyć?
Wychylił się do niego nieco, czując że wymagało to od niej więcej sił, niż chciałby przyznać.
- Jak ci smakowało? - szepnął do jego ucha, zapisując gdzieś z tyłu pamięci, że musiał wyznać mu granicę w przyszłości. Tak, aby nie czuł, się aż tak osłabiony po tym wszystkim w przyszłości, jeśli miałoby się to pojawić.
Przesunął wargami po jego policzku, delikatnie, ledwo go muskając.
- Nic nie bolało... wszystko w porządku... - szepnęła kolejne zapewnienie, choć zmarszczył na moment brwi. Jeśli teraz nie bolało... mogło zacząć później? Choć po części też nie chciał, żeby ten delikatny cień przyjemności znikał, który towarzyszył powstałej ranie - prawdopodobnie wciaż bólowi po ugryzieniu.

Dimitri
Dimitri
Chatka fae Empty

PisanieTemat: Re: Chatka fae   Chatka fae EmptySro Sty 31, 2024 6:57 pm

Uniósł się jeszcze odrobinę wyżej, bo dzięki zwiększeniu odległości łatwiej było mu skupić wzrok na twarzy Daylin. Sam wciąż miał trochę zamglone spojrzenie.
– O, wierz mi – zaczął miękko, a na jego ustach zagościł mały uśmiech. – Delektowałem się, nie piłem szybko – dokończył zgodnie z prawdą. Może i stracił poczucie czasu, zatapiając się w niezwykłym smaku wróżkowej krwi i dając się ponieść spływającym na niego wspomnieniom Daylin, ale na pewno nie pił łapczywie czy szybko, jakby posilał się człowiekiem w opuszczonej alejce. Inaczej się jadło chleb, byleby tylko zapełnić brzuch, a inaczej się spożywało najpyszniejszy deser w najlepszej restauracji: Dimitri starał się to jak najbardziej przedłużyć, rozkoszując się każdym łykiem. – Ale może faktycznie trochę za dużo, wybacz – przyznał się, choć w jego głosie nie dało się doszukać choćby cienia skruchy. Przecież nie zrobił fae żadnej trwałej krzywdy. Może tylko zafundował jej chwilowe zawroty głowy, ale to przecież przejdzie. No i najważniejsze – nie osuszył jej do końca!
Choć może nie był to najlepszy argument, jeśli chciało się kiedyś poprosić sidhe o powtórkę.
Dima zresztą nie sądził, by powtórka miała kiedykolwiek nastąpić – nie znał planów tworzonych przez Daylin, a zdrowy rozsądek podpowiadał, że faerie drugi raz nie da się podejść w ten sposób, nie da się sprowokować. Było to dość przykre założenie, bo fae była n a p r a w d ę pyszna, już nie mówiąc o tym, że jej krew wypełniła Dimitirego niespożytą mocą. No i dochodził jeszcze do tego fakt, że upajała, choć to akurat można śmiało było uznać bardziej za skutek uboczny niż cel sam w sobie.
Otarł się policzkiem o policzek sidhe, trochę jak kot znakujący własnym zapachem swoją własność. A trochę tak, jakby po prostu niemal natychmiast zatęsknił za dotykiem Daylin. Zaraz też przesunął wargami aż do jego ucha.
– Jesteś tak pyszna, że aż brakuje mi słów – powiedział miękko i zaśmiał się cicho. Czuł się tak lekki, jak już dawno nie miał okazji. Nawet kiedy żywił się Neilem, nie bywał w takim stanie, bo przy koniołaku znacznie bardziej się pilnował. Dopiero przy wróżce pozwolił sobie na więcej: więcej krwi, więcej swobody.
Znacznie więcej swobody.
Przygryzł lekko koniuszek spiczastego ucha i znów wymknął mu się cichy śmiech. Upojenie krwią faerie przypominało do złudzenia nawet nie tyle bycie pijanym, co po prostu bycie na haju. Odsunął się trochę, niemal przysiadając, a potem objął Daylin mocniej i przyciągnął ją do siebie, znów sadzając ją sobie na kolanach. Kiedy już to zrobił, jedna z dłoni zaczęła błądzić po plecach sidhe, delikatnie wodząc palcami wzdłuż jej kręgosłupa.
– To się świetnie składa – odparł z uśmiechem, patrząc na śliczną fae spod na wpółprzymkniętych powiek.

Daylin
Daylin
Chatka fae Empty

PisanieTemat: Re: Chatka fae   Chatka fae EmptySro Sty 31, 2024 10:06 pm

- Będziesz mi to musiał zadośćuczynić, bo słyszę, że ani trochę nie jest ci przykro... - stwierdził łagodnie, choć gdyby zajrzeć do jej głowy, można by było szybko się zorientować jak złowrogi i przewrotny plan powoli formował się w jego głowie. Mógłby wykorzystać stan upojenie wampira tu i teraz, wyciągnąć jego imię, ale im dłużej go obserwował tym bardziej dostrzegał inną opcję... Bardziej ryzykowną, bardziej zabawną. Tak, aby sam się pięknie poddawał, nawet nie dostrzegając że to robił. Nic dziwnego, że zadowolony uśmiech fae cały czas widniał na jej wargach. Sytuacją, własnym planem? Okazją, którą miał sobie stworzyć pod własną gierkę i zabawę?
Czując zaraz gest, zaśmiał się lekko i dźwięcznie. Ułożył dłoń na jego karku, gładząc go po nim, delikatnie przechodząc na policzek. Czy to było tak łatwe? Oczarowanie wampira? Chociaż nie mógł się dziwić, przecież trudno było odmówić sidhe uroku... A skoro już od początku był tak podatny, że sam za nim podążył, dlaczego Daylin miałby nie skorzystać z okazji?
Przymknął oczy, czując kolejną wędrówkę jego ust, choć dłoń przesunął nieco do nich. - Tylko bez ząbków... - ostrzegł miękko, przejeżdżając kciukiem bliżej kącika jego ust. Musiał go nauczyć podążania za gestami, tymi łagodnymi i delikatnymi, aby słuchał się bez użycia siły - przecież fae nie dysponował fizyczną siłą mogącą równać się tej wampirzej. - W innym razie jak mógłbym ci ufać i dawać się znów napić..? Jeśli mnie ugryziesz bez pozwolenia... - powiedział cicho, niewinnie, tuż przy jego uchu, jak gdyby te słowa wyszły naturalnie, a nie dążyły do jego własnego planu - jakby miały odciągnąć uwagę od jego wspomnienia o byciu winnym przysługę...
Nie protestowała, kiedy krwiopijca pociągnął go do siadu. Uśmiechnął się do niego, opierając luźno przedramionami na jego ramionach. Dłonie luźno wisiały w powietrzu, co jakiś czas jakby od niechcenia ciągnąć łagodnie za czerwony kosmyk włosów. Dla zabawy, dla zaczepienia...
Przechylił głowę łagodnie, słysząc jego słowa. Dobrze się składało?
- Tak? - zapytał zaciekawiony, zainteresowany, aby zaraz pochylić się do niego z łagodnym uśmiechem i musnąć jego policzek ustami. Nieco bardziej oparł się o niego, czując przyjemne dreszcze na plecach. Mógł odrobinę się zabawić, pociągnąć za sznurki wyraźnie odurzonego wampira, dając mu dokładnie tego co chciał, wyraźnej bliskości smacznego posiłku.
- Chociaż nie jest do końca w porządku... Kręci mi się w głowie wiesz? - poskarżył się, opierając policzkiem o własne ramię, które było zarzucone na tym wampira. Łagodnie wyciągnęła dłoń zza jego głowy, kierując do czerwonej grzywki i łagodnie odgarniając, jakby chciał aby ten poświęcił mu więcej uwagi. - Nie mam tutaj Pixie... Wszystkie zostały w królestwie... - poskarżyła się smutnym tonem, zaraz znów zbliżając do jego rzuchwy. Kolejne, delikatne i krótkie muśnięcie. - Nie chciałbyś... Pomóc mi dzisiaj? Aby nic mi się nie stało? Pomóc abym nie poślizgnął się podczas kąpieli... Nie lubię, kiedy boli. Nawet jeśli tylko chwilowo... - znów się poskarżyła, cicho, zerkając na niego smutnym spojrzeniem, jakby to miało na niego zadziałać, dobierając słowa których wampir sam używał na początku - którymi się zapierał, pokazując własne poglądy. Przecież taka pomoc mogła być teraz jego wyborem.[/b]


Ostatnio zmieniony przez Daylin dnia Czw Lut 01, 2024 12:24 am, w całości zmieniany 1 raz

Dimitri
Dimitri
Chatka fae Empty

PisanieTemat: Re: Chatka fae   Chatka fae EmptySro Sty 31, 2024 11:55 pm

Zareagował kolejną porcją miękkiego śmiechu, a kiedy ten ucichł, trącił nosem jego policzek.
– Po czym wnosisz? – zapytał bezczelnie, doskonale świadom, że w najmniejszym stopniu niczego nie żałował i nawet nie bardzo starał się to ukrywać. Przecież to nie było tak, że Daylin cokolwiek na tym stracił poza samą krwią. Nie stała mu się żadna krzywda, nie był ranny czy chory. A z tendencją do jedzenia tylu słodyczy, że zwykłego człowieka przyprawiłoby to o cukrzycę albo próchnicę nie groziło mu, by ubytek w osoczu miał się wolno uzupełnić. W żadnym też razie nie uznawał, by był faerie winien jakąkolwiek przysługę w zamian za ten posiłek, przecież na nic się nie umawiali.
Przymknął oczy, kiedy tylko poczuł dłoń na swoim karku, powoli przesuwającą się w stronę policzka. Gdyby potrafił, zamruczałby jak kot, w którego się okazjonalnie zmieniał. To było przyjemne, nawet bardziej, niż mógłby się spodziewać, zwłaszcza w połączeniu z tym pięknym dźwiękiem, jakim był śmiech sidhe. Dimitri był oczarowany Daylin na długo przed tym dniem, tylko po prostu przez wiele lat o tym nie myślał. Ale to ciągle było w nim, zwłaszcza po tym, jak w końcu uwolnił się od swojej mistrzyni i po raz pierwszy zdał sobie sprawę z tego, że rzeczywiście jest wolny. Fae musiałaby być znacznie bardziej arogancka, niemiła czy nieprzystępna, żeby się z tego oczarowania otrząsnął przy tym spotkaniu.
Albo dać wyraźnie do zrozumienia, że właśnie tresuje sobie wampira na posyłki.
– Mam nie gryźć? – zapytał z udawanym smutkiem. Przecież gdyby chciał, żadne słowa nie byłyby w stanie go przed tym powstrzymać. – Ale to może być bardzo przyjemne. I wcale nie mówię o wampirzym ugryzieniu – droczył się z Daylin, ale nie kłamał. Dimitri lubił taki delikatne przygryzienia, jakie przed chwilą zaprezentował na spiczastym uchu – zarówno jako ich wykonawca, jak i odbiorca. Zdawał sobie sprawę, że nie każdy musiał, ale pewnie później bardzo by żałował, gdyby nie spróbował chociaż lekko podpytać.
Oparł się tyłem głowy o kanapę i wpatrywał się w twarz fae, spoczywającą teraz na jej własnym ramieniu. Miał ochotę zapytać, czy naprawdę źle się czuje, czy tylko dramatyzuje, ale przypomniał sobie, że przecież sidhe nie mogą kłamać, a to by już było wyraźne i niezaprzeczalne kłamstwo. Zabrał gładzącą ją po plecach rękę i otoczył nią policzek, znacznie bledszy i mniej zaróżowiony, niż był wcześniej.
– Przejdzie ci – powiedział łagodnie i pogładził skórę kciukiem. – Jasne, chętnie ci pomogę, ale jakąś godzinę przed świtem będę musiał stąd iść – powiedział zgodnie, choć w stanie, w jakim się znajdował, pewnie nie byłby najlepszą pomocą w wielu rzeczach, zwłaszcza takich wymagających precyzji. W żadnym razie nie traktował też tego jako pułapki, bo przecież Daylin prosił, nie żądała, dając mu wyraźny wybór w tej kwestii. A że faktycznie kręciło mu się w głowie z powodu utraty krwi... – Ale... jesteś pewien, że mam ci pomóc akurat w kąpieli? – zapytał jeszcze po chwili milczenia. Nie miał nic przeciwko obcowaniu z nagą fae. Cholera, może w końcu zaspokoiłby też swoją ciekawość odnośnie tego, z kim ma do czynienia. Ale oglądanie sidhe bez ubrań nie wydawało się w porządku, kiedy nie mógł się odwdzięczyć tym samym. A on przecież nie zamierzał się tu kąpać.

Daylin
Daylin
Chatka fae Empty

PisanieTemat: Re: Chatka fae   Chatka fae EmptyCzw Lut 01, 2024 1:15 am

- Po twoim głosie... po uśmiechu... Dumny z siebie jesteś - stwierdził, marszcząc nos, niby to niezadowolony z podobnego faktu. Oburzony, obrażony niemalże - choć przecież wszystko było powoli tworzącym i układającym się planem. Z kilkoma lukami, które było potrzeba załatać...
Miała pełną świadomość tego, jak bardzo był na przegranej pozycji w starciu z wampirem, gdyby ten zechciał wypić krew siłą. Może dlatego ostrożne wodzenie go za nos, tak aby nie dostrzegł, było tak ekscytujące? Niemalże jak gry hazardowe, kiedy Daylin przestawał sięgać po swoje umiejętności wróżbiarstwa. Och, były ekscytujące, kiedy wpatrywał się w automat czekając na odpowiedni rezultat... a zakłady? Obstawiania wyścigów? Nawet sam nigdy nie wiedział, ku czemu powinna skierować swój wzrok w takich sytuacjach!
Wzdrygnęła się, czując przygryzienie. Nie bolesne, zaczepne, ale... wciąż jeszcze nie ufał jego kłom. Do czego nie mógł się przecież przyznać. Nie na głos, nie otwarcie. Nie mogła pokazywać lęku czy strachu podczas tresury drapieżnika - nie tego niekontrolowanego.
- Pierw musi być przyjemnie, może później pozwolę... - stwierdził z uśmiechem zamiast tego, zamiast przyznania się do prawdziwego powodu, chęci aby czerwonowłosy trzymał kły na razie z daleka od niego.
Daylin wtuliła się w zaoferowaną mu dłoń. Cóż, dramatyzowanie nie musiało mijać się z mówieniem prawdy - w końcu było prawdą, że czuł osłabienie przy utracie krwi. Nawet, kiedy było małe prawdopodobieństwo na to, aby wyrządził sobie krzywdę podczas kąpieli... zawsze istniało to ryzyko. Nawet jeśli ta krzywda byłaby krótkotrwała, nawet gdyby miała minąć w kilka chwil...
- Będziesz musiał..? - zapytał, zaraz spoglądając na niego posmutniałym wzrokiem. Jedna z dłoni znalazła się na tej wampira, zaraz delikatnie bardziej się łasząc do niej, jakby w geście, aby nigdzie nie wychodził... Cóż, nie był to idealny scenariusz, aby wampir gdzieś nad świtem uciekał. Mógł słusznie próbować ukryć się przed świtem, a jednak...
- Nie pozwolisz mi się odwdzięczyć przypilnowaniem, abyś za dnia był bezpieczny? - dopytała, choć w jego głowie pojawiały się raczej pytania o to, dlaczego by musiał gdzieś wyjść? Gdzieś iść... dokąd? Do kogo? Nie mógł pozwolić, aby po prostu wyszedł...
Choć zaraz pojawiła się ważniejsza kwestia, samej kąpieli. Nie chciał pomagać w podobny sposób? Fae nawet chwili nie zawahał się, kiedy jego palce z dłoni wampira, skierowały się na jego kołnierz, delikatnie muskając skórę szyi. Zbliżył zaraz i wargi do niej.
- A to jakiś problem? - szepnął cicho, zaraz po tym korzystając z tego, o czym wampir sam jeszcze chwilę wcześniej wspominał, kiedy łagodnie drapnął zębami po jego skórze, choć trudno byłoby powiedzieć, aby Daylin nawet próbując, była w stanie wyrządzić mu jakąkolwiek krzywdę w podobny sposób.
Do tego, to przecież wampir miał zakaz gryzienia. Nie na odwrót.

Sponsored content
Chatka fae Empty

PisanieTemat: Re: Chatka fae   Chatka fae Empty


 
Chatka fae
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 5Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5  Next

Skocz do: