|
Chatka fae | |
Dimitri
| Temat: Re: Chatka fae Czw Lut 01, 2024 2:00 am | |
| Znów się roześmiał, tym razem już po prostu rozbawiony na widok tego zmarszczonego w niezadowoleniu noska. Nie był pewien, jak wiele z tego oburzenia było grą pozorów, a do jakiego stopnia fae rzeczywiście była nieszczęśliwa z powodu jego absolutnego braku skruchy. Gdyby to był ktokolwiek inny, to zaryzykowałby twierdzenie, że to tylko udawanie, ale w przypadku sidhe trudno było stwierdzić jednoznacznie, zazwyczaj były tak aroganckie i nastawione na bycie w centrum uwagi, że rzeczywiście brak kajania się mogły odebrać jako obrazę. Nie chciał jednak drążyć tego tematu. Chciał przynajmniej jeszcze przez chwilę wierzyć, że Daylin nie była typowym elfem. Może później pozwolę. To go zaskoczyło. Głównie dlatego, że zakładało jakieś "później", a był pewien, że fae będzie chciała się go jak najszybciej pozbyć, skoro nie wyrażał zainteresowania oddaniem się jej w służbę. Może gdyby był bardziej trzeźwy, zauważyłby jednak, że nie jest to żadna obietnica, a jedynie łaskawe przyznanie, że może coś, czyli w zasadzie najbezpieczniejszy dla fae sposób nieskłamania, że jednak nic. Przesunął kciukiem po wargach faerie, nie mogąc się powstrzymać przed tym drobnym gestem, kiedy tak się wtulała w jego dłoń. – Aha – przytaknął trochę poważniej, bo smutek na twarzy sidhe, mimo że Dimitri był boleśnie wręcz świadom jego udawania, sprawiał, że robiło mu się znacznie ciężej na sercu, nawet mimo stanu upojenia. Nie tłumaczył jednak, dlaczego musiał wracać. Już na samym początku postanowił, że nawet nie wspomni o Franklinie, i danego samemu sobie słowa zamierzał dotrzymać. Musiałby być pijany niemal do nieprzytomności, by cokolwiek mu się wymknęło o białowłosym, a może i nawet wtedy nie. Już prędzej zgoniłby winę na konieczność nakarmienia trzech kotów, co, technicznie rzecz biorąc, nawet nie byłoby kłamstwem. Dimitri wyprostował się odrobinę, zabierając dłoń z policzka wróżki i kładąc ją na jego nodze. – Odwdzięczyć? Za to, że właśnie dałaś mi się tobą pożywić? – zapytał powątpiewająco. Niby wiedział, że sidhe nie wolno było ufać. A jednak dopiero te słowa tak naprawdę wzmogły jego czujność, przebijającą się nawet przez oszołomienie krwią. Wyglądało to tak, jakby fae coś kombinowała, choć nie miał pojęcia co i dlaczego. Może tak naprawdę chciała, żeby tu został, żeby się go pozbyć raz na zawsze...? Nie zdążył przeanalizować tego bardziej, bo zaraz zadrżał pod wpływem dotyku na własnym karku, kompletnie nim rozproszony. Obdarzył elfa lekko zamglonym spojrzeniem. Chciał odpowiedzieć, że to dla niego żaden problem, ale wtedy Daylin skubnął go w szyję. Dimitri na moment lekko przygryzł wargę. – Myślałem, że to ja tu jestem od gryzienia – spróbował obrócić to w żart.
|
|
| Daylin
| Temat: Re: Chatka fae Czw Lut 01, 2024 2:53 am | |
| Zamiast odpowiedzieć, uśmiechnął się łagodnie. Może nie powinien? Może powinien skupić się na tym, co właśnie robił? Na rozproszeniu jego uwagi, na zupełnym skupieniu go na sobie... na tym, żeby zapomniał, że miał wyraźnie gdzieś się znaleźć przed świtem. Jeśli zatrzyma go wystarczająco długo, nie będzie mógł opuścić chatki w końcu. Może będzie bardziej skory do zaufania, kiedy zobaczy że przecież przetrwał dzień, że... Zerknął na niego, łagodnie się uśmiechając. Nie spodziewał się tego? Może to wciąż upojenie na niego działało? Nawet jeśli, tym łatwiejsze było to dla fae, bo słysząc jego próbę obrócenia w żart sytuacji, Daylin zaraz kąsnął go po raz kolejny nieco niżej, aby to samo miejsce ucałować już ułamek sekundy później. Tak, aby nie wydawało mu się - a może, żeby właśnie mu się wydawało? Tak, żeby nie wiedział do końca, co miało miejsce. Tak, żeby skupiał się na tu i teraz, aby nie mógł sobie pozwolić na odejście od fae. - Och... myślałem, że uznajesz to za przyjemne... mam przestać? - szepnął cicho, nawiązując do jego własnych słów, aby chwilę później, wciąż nie czekając na odpowiedź, powtórzyć to delikatne kąśnięcie. Nowy fragment skóry wampira, nowe miejsce, wysuwając się bardziej na jego żuchwę. - Może chcę się odwdzięczyć za przyjemność..? Lubię się odwdzięczać.. - dodał cicho tuż przy jego uchu, zupełnie pomijając fakt, że najczęściej było to pięknym za nadobne. Nie musiał już o tym wiedzieć, nie musiał zawracać sobie głowy w najmniejszym stopniu. Wampir przecież mógł żyć w nieświadomości odnośnie niektórych spraw tak długo, jak tylko było to na korzyść fae. Przesunął dłoń na jego ramię, powoli zsuwając się po jego klatce piersiowej. Nie odsuwał warg od skóry krwiopijcy, chcąc go na nowo osaczyć sobą, uznając że ten za bardzo myślał o tym, co było poza tą chatką - z jakiego innego powodu chciałby uciekać przed świtem z niej? A im więcej czasu Daylin miała dla niego, tym łatwiej mogła go zagarnąć dla siebie. Nauczyć się, gdzie uderzać i za jakie sznurki ciągnąć. Drugą rękę skierował na tę wampira znajdującą się na jego udzie. Lekki ruch, łagodny i ledwo wyczuwalny, kierujący ją jakby chciał, żeby znalazła się wyżej na jego ciele. Miał przecież go trenować, aby odpowiadał... nie mógł tego zupełnie ignorować, ani też pozwolić, żeby się czerwonowłosy się zorientował. - Więc jak..? A może wstydzisz się, żeby zobaczyć mnie nago..? - szepnął mu zaraz do ucha, za czym powędrowały na pół smutniejsze, na pół nieco oburzone: - Może nie chcesz..? |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Chatka fae Czw Lut 01, 2024 8:55 pm | |
| Nagle stał się bardzo świadom tego, jak blisko fae się znajdowała. Nadal czuł jej oszałamiający zapach, choć teraz kusił do innych rzeczy niż wbicia kłów w jej szyję. A przynajmniej nie tylko do tego. Sapnął cicho, kiedy poczuł kolejne drobne ugryzienie. Wpatrywał się w Daylin z lekko rozchylonymi ustami, a dłoń, położona wcześniej na udzie, zacisnęła trochę palce na znajdującym się pod nią ciele – ledwie na moment, ale był to dość wyraźny sygnał, że wampirowi podoba się ta nowa sytuacja, w jakiej się znalazł. Przymknął oczy, kiedy usta sidhe przesunęły się wyżej, a jego uszu doszedł cichy szept. Jasne, że uznawał to za przyjemne – zresztą, cała mowa jego ciała to sugerowała, nie chciał jednak przyznawać się do własnej porażki tak szybko, do tego, że chyba właśnie do reszty stracił głowę dla faerie, którego praktycznie wcale nie znał, mimo że wiele mu zawdzięczał. A może po prostu był pijany, zarówno jej krwią, jak i jej bliskością? Tak, to musiało być to. Tej wersji Dimitri zamierzał się trzymać. – Kimże jestem, by czegokolwiek ci zabraniać – powiedział w końcu dyplomatycznie, cicho, półgłosem, i przełknął głośno ślinę. To całe odwdzięczanie się przyjemnością za przyjemność brzmiało niebezpiecznie – przede wszystkim, niebezpiecznie kusząco, dlatego w żaden sposób się do tego nie odniósł, licząc, że brak odpowiedzi zostanie szybko zapomniany. Otworzył oczy, gdy tylko poczuł przesuwającą się po jego torsie dłoń. Miał wrażenie, że poddawanie się temu wszystkiemu z zamkniętymi oczami tylko niepotrzebnie potęgowało wrażenia, jakich właśnie doświadczał, a wcale tego nie chciał... A raczej: chciał, ale wiedział, że nie powinien. Nie sądził, by Daylin n a p r a w d ę była nim zainteresowana w ten sposób; to, jak się wyrażała o sidhe i innych rasach, sugerując, że powinny być elfom podporządkowane, dość wyraźnie świadczyło, że fae nie patrzy na przedstawicieli innych ras w ten sposób. A może tylko nie patrzyła na, dajmy na to, wampiry, w sposób długofalowy, jak na potencjalnego partnera, ale już na zabawę na jedną noc owszem...? Miał w głowie mętlik. Racjonalna, zdająca sobie sprawę z przywar faerie część walczyła z odczuciami. I uczuciami. I wszystko wskazywało na to, że powoli przegrywała. Podążył wzrokiem za subtelnym gestem. Daylin chciała, żeby przesunął dłoń wyżej...? Nawet nie zdążył się nad tym głębiej zastanowić, a ręka już sama – bez udziału woli Dimy! – przesuwała się wyżej, powolnym gestem, który pobudzał zakończenia nerwowe na całej jego dłoni. Zatrzymał się dopiero przy tym miejscu, w którym biodro łączyło się z udem i spojrzał w różnokolorowe oczy, ale nie napatrzył się w nie długo, bo fae znów przywarł do niego z tym cichym szeptem stawiającym Dimitriemu wszystkie włoski na karku. Tego było już za dużo. Po prostu za dużo, by dalej siedzieć grzecznie i udawać, że nic się nie dzieje. – A jak myślisz? – odpowiedział pytaniem na pytania, ale nie dał Daylin czasu na odpowiedź. Przywarł ustami do jej ust w pocałunku, który już od samego początku wcale nie był grzeczny. Próbował rozchylić jej wargi, a w tym samym czasie dłoń leżąca tuż przy pachwinie zacisnęła się mocniej na ciele sidhe. Drugim ramieniem, otaczającym fae w pasie, przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie. Kuszenie wychodziło Daylin znakomicie – tylko czy aby fae nie przeliczyła swoich sił na zamiary...? |
|
| Daylin
| Temat: Re: Chatka fae Czw Lut 01, 2024 11:14 pm | |
| Zerkał na niego niewinnie, jakby chciał powiedzieć, że przecież nie planował, ani nie robił niczego niegodziwego, kiedy muskał jego szyję, badając powoli teren, na którym coraz bardziej się rozgaszczała. Łagodny uśmiech, ruchy pełne gracji, ale i tej delikatności, która graniczyła z czułością. Fae były przecież doskonałymi kłamcami, ukazując pełne wachlarze emocji, kiedy chciały - wszystko, aby manipulować nie tylko ludźmi, ale i innymi nadnaturalnymi. Obserwowała z zadowoleniem, czując że jego dłoń bezwiednie wędrowała tam, gdzie nie wampir nawet chciał. A może chciał, ale nie dopuszczał do siebie tej świadomości? Był gotowy do łagodnego droczenie się - do droczenia, w którym nawet mógłby nieco zdawać się przegrywać, choć nienawidził porażek w żadnym stopniu, nawet kiedy miały prowadzić do wygranych wojen. Niektóre poświęcenia w końcu były potrzebne, aby móc osiągnąć większy sukces w przyszłości... Nic dziwnego, że początkowo przyszło zaskoczenie, kiedy zupełnie nie spodziewała się kolejnego ruchu wampira. Słowa utknęły w gardle, z którego wyrwało się tylko chwilowe zaskoczenie - krótkie, niezrozumiałe, bo i sama potrzebowała sekundy na to, żeby dotarło do niego to, co właśnie miało miejsce. Nie stawiał nawet najmniejszych oporów przy pocałunku. Oparł się bardziej o ciało czerwonowłosego, przyjmując i odwzajemniając pocałunki, choć zdawał się to robić znacznie bardziej osowiale, jakby nigdzie się nie spieszył - a może jakby wciąż stawiał na droczenie się. Choć musiała wypomnieć z pewnością, że traciła na śnie tej nocy... Kiedyś będzie musiał to wszystko nadrobić, choć miała nadzieję, że nie kosztem słońca, w którym jednak uwielbiała się wygrzewać. Dłoń powoli przesunęła się wzwyż z jego klatki piersiowej na kark. Smukłe palce wsunęły się między czerwone kosmyki, łagodnie i delikatnie ciągnąc go za nie co pewien czas. Nie martwił się rumieńcem, który wychodził na jego policzkach - ani tym bardziej, że zadowolenie na twarzy zdradzało to, jak przyjemnie się czuł, będąc w pełni uwagi i otrzymując podobny dotyk. Chociaż czy sam o tym nie wspominał? Że rzeczywiście to lubił? Że nie miał nic przeciwko? Westchnął z zadowoleniem, nie pozwalając jednak sobie zbytnio odpłynąć. Musiał zachować świadomość, musiał trzymać dłoń na pulsie - choć jego druga dłoń raczej niż na pulsie, przesunęła się powoli na bok wampira. Palce prędko odnalazły drogę pod materiał jego koszulki, ledwo muskając jego nagą skórę na boku, powoli i nieśpiesznie rozgaszczając się pod ubraniem i drocząc z nim. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Chatka fae Pią Lut 02, 2024 7:13 pm | |
| Daylin oddawała pocałunki, ale w zupełnie inny sposób, jakby kompletnie mijający się z zachłannością, z jaką robił to Dimitri. Całowała powoli, spokojnie, i wampir mógł się albo dostosować, albo bardzo prędko całe to obściskiwanie się mogło stać się mało komfortowe dla obu stron. Zwolnił więc, ale pocałunek wcale przy tym nie stracił na intensywności. Mężczyzna napierał na wargi fae jakby chciał ją zjeść, jednocześnie wsuwając własny język w jej usta i tańcząc nim wewnątrz. Zdawał sobie jednak sprawę, że może nie doczekać się odwzajemnienia tego – całowanie się po francusku z wampirem nie należało do najłatwiejszych, bardzo łatwo było się zaciąć o ostre kły. To wymagało zarówno wprawy, jak i odwagi, a gdzieś na podświadomym poziomie Dima wiedział, że sidhe może wcale tego nie chcieć. Nie zrażał się jednak. Tak długo czekał na to, by w końcu spotkać się z Daylin. By porozmawiać z nim, by ponownie go skosztować, by... Do tej pory nie dopuszczał tej myśli do siebie, ale teraz już musiał: by trzymać ją w swoich objęciach. Tęsknił do tej bliskości, mimo że nigdy jej nawet nie zaznał, chyba że jedynie jej wersję demonstracyjną w postaci delikatnego zaplatania włosów w warkocz, łagodnego tonu głosu, subtelnego dotyku smukłych palców gładzących jego skroń czy policzki. Najpierw był zbyt zajęty szukaniem wolności. Później – zbyt zajęty składaniem siebie do kupy. A jeszcze później po prostu spychał na bok niewygodną myśl, że nadal ma nadzieję spotkać jeszcze fae, która zasiała w nim ziarenko buntu, które tak pięknie przyjęło się w żyznej ziemi jego duszy i wykiełkowało z pełną mocą. Udawało mu się unikać tej myśli aż do tego cholernego wieczora. Aż do dwóch pijaczków, którzy zaczepili piękną Daylin. Pięknego Daylin. To nie miało znaczenia. Chyba nadal nie był w stanie uwierzyć, że to naprawdę się dzieje. Z tego, co pamiętał z bycia prawie człowiekiem, tak wyglądały sny. Ale też samo bycie na haju przypominało sen... Może to przez to całe upojenie czuł się taki odrealniony? Na tak wiele sobie pozwalał? Nie wiedział, jak długo obdarzali się czułymi, to zwalniającymi, to pogłębiającymi się pocałunkami. Mogło to trwać pięć minut, a mogło trwać godzinę, kompletnie stracił poczucie czasu. Odczuwał wszystko znacznie intensywniej niż normalnie, pewnie za pomocą elfiej krwi krążącej teraz w jego żyłach – chyba nawet jeszcze intensywniej, niż kiedy był pod wpływem molly. W pewnym momencie oderwał się od tych kuszących ust, tak rozkosznie teraz obrzmiałych i zaczerwienionych, i przesunął wargami w delikatnych prawie-pocałunkach po policzku fae aż do linii szczęki, a kiedy już tam dotarł, przywarł nimi do ucha sidhe. Gdzieś w międzyczasie sam wsunął jedną z dłoni pod aksamitną koszulę, którą musiał najpierw wyłuskać z jego spodni. Gdzieś po drodze drugą dłonią uwolnił jasne włosy z wysokiego upięcia, tak, że teraz spływały na nich obu cudowną kurtyną. – To co z tą kąpielą? – wyszeptał cicho, zaraz przesuwając ustami niżej, wzdłuż tej pulsującej linii, która roztaczała oszałamiający zapach. Zamiast jednak wgryźć się, jak poprzednio, delikatnie i powoli wycałowywał sobie drogę aż do obojczyka. |
|
| Daylin
| Temat: Re: Chatka fae Pią Lut 02, 2024 8:07 pm | |
| Nie mogła ulegać wampirowi - nie mógł pozwalać mu na wszystko, czego tylko ten zechciał, musząc przecież trzymać nad nim kontrolę i nie rozpieszczać, nie tak do końca. Musiała mu wydzielać wszystko, tak aby wciąż doceniał to co dostawał i pielęgnował w sobie apetyt na więcej. Daylin w końcu przez ten cały czas konstruował cel, szczerze chcąc pilnować, aby wszystko szło po jego myśli, nawet jeśli nie tak prędko jakby chciał, nawet jeśli... Nie dostrzegła, że kiedy usta wampira odsunęły się, mimowolnie za nimi powędrował swoimi, niezadowolony że ten w ogóle mógłby na coś podobnego pozwolić. Dopiero w chwili później zorientowała się, że przecież to wampir, a nie ona sama miał podążać w ten sposób za najmniejszymi gestami, domagając się ich. Zamiast tego odchylił głowę, ułatwiając tym samym dostęp do swojej szyi, nawet jeśli myśl o tym, że mógłby zostać ugryziony, gdzieś w tle tliła się niespokojna. Choć to nie dlatego jego serce biło szybciej, w rzeczywistości domagając się po prostu więcej. W końcu nie znała umiaru - nigdy nikt nie odmawiał zbytnio niczego fae. Wystarczyło ładnie poprosić, jeśli mowa była o istotami poza sidhe - a wśród własnego rodzaju przecież długo zajmował dość wygodną pozycję i status, była ceniona i chwalona, do momentu aż nie wpadła w pułapkę własnej wizji. Mimo, że przecież kto jak nie on wiedział lepiej o tym, że przyszłość bywała przewrotną? Może dlatego nie chciała zaglądać w tę wampirzą? Nie tę, w której on sam mógłby się znaleźć, jeśli podobna by istniała... Słysząc pytanie, uśmiechnął się, zabierając dłoń z karku wampira, sięgając nią do własnej koszuli. Nieśpiesznie odpiął jeden guzik, po tym kolejny. No tak, nie śpieszyło się im przecież - mieli do dyspozycji przynajmniej całą noc, przynajmniej czas do świtu. W końcu Daylin nie przypuszczała w najmniejszym stopniu, że wampir naprawdę planowałby ucieczkę przed świtem... gdzie, po co, do kogo? Dlaczego nie miałby zostać po prostu w tej chatce? Tym bardziej, że sam przyznał, że fae miało w domu więcej miejsca od niego. - Ktoś mnie nie chciał puścić... - szepnął, przymykając oczy, choć może powinna bardziej pilnować wampira? Nie pozwalać mu się zbliżać tak do siebie - nie do szyi, z której tylko w jednej sekundzie mógł mieć dostęp do krwi. Choć czy nie tyczyło się to całego ciała fae? Po części ten niepokój, również jej odpowiadał - niepewność czy ugryzienie mogło nastąpić, czy jednak nie. - Zaniesiesz mnie do łazienki? - szepnął w cichej prośbie, zerkając na czerwonowłosego wzrokiem, który bardziej od prośby sugerował niemalże wydanie polecenia - a może i pewnego rodzaju obietnicę, tym bardziej kiedy mógł poczuć jak dłoń fae, znajdująca się wciąż pod jego koszulką, przesuwa się niżej po skórze brzucha nie samymi opuszkami palców, ale paznokciami, zatrzymując się dopiero na brzegu jego spodni. Pociągnęła za nie delikatnie, jakby od niechcenia - jakby był to zwykły przypadek, choć wystarczyło spojrzeć na jego twarz, aby wiedzieć, że przecież każdy ruch był doskonale zamierzony. Oczy Daylin znów ukazały nieco więcej koloru, a wampir mógł dosłyszeć, w którym pomieszczeniu w niewielkiej chatce, wanna zaczęła wypełniać się wodą. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Chatka fae Pią Lut 02, 2024 9:47 pm | |
| Choć wciąż miał gdzieś z tyłu głowy przestrogę nekromanty, by nigdy nie ufać żadnej fae, nie potrafił przyznać przed sobą, że reakcje Daylin mogłyby kłamać. Czy sidhe mogła być aż tak przewrotna, by oszukiwać go swoją mową ciała? Tym, jak nie chciała oderwać się od pocałunku, jak reagowała na jego dotyk, na zupełnie niewinne jeszcze pieszczoty... Sama też chętnie go dotykała przecież. Nie potrafił doszukać się w niej fałszu, tym bardziej, że nawet nie wyobrażał sobie żadnego ukrytego motywu, jakim Daylin mógł się kierować. W to, że odgrywałby jakąś niestworzoną szopkę tylko dla samego grania, ciężko mu było uwierzyć, choć z drugiej strony – czy jakiekolwiek nie-sidhe kiedykolwiek zrozumiało sidhe...? Roześmiał się miękko na ten szept i obdarzył jego obojczyk kolejnym pocałunkiem. Ktoś, czyli on. Tak, zdecydowanie nie chciał go puścić. Co więcej, coraz bardziej korciło go, by tak po prostu przesunąć dłonią wyżej, aż na klatkę piersiową Daylin, i może w ten sposób odkryć jakąś wskazówkę, z kim tak naprawdę ma do czynienia. Choć, ogólnie rzecz biorąc, nie miało to większego znaczenia, jedynie zaspokojenie ciekawości. Dimitri jeszcze będąc półdemonem odkrył, że pociągają go zarówno mężczyźni, jak i kobiety, i kiedy się w kimś zakochiwał, nawet niekoniecznie miało to znaczenie – a przynajmniej tak długo, jak owa osoba była dla niego po prostu interesująca. A Daylin potrafiła być cholernie interesująca. Dimitri odsunął się trochę, poprzedzając ten czyn lekkim dmuchnięciem w miejsce, które przed chwilą obdarzał taką uwagą. Spojrzał sidhe w oczy i zawisł tuż nad jego ustami, tak, że kiedy odpowiedział, prawie muskał wargami jego własne. – Wedle rozkazu – powiedział miękko, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że takie stwierdzenie musiało mu dać przynajmniej ze sto punktów. Fae już wcześniej poruszała temat ewentualnej służby, było więc dla niego jasne, że oczekuje traktowania godnego Pani. Zaraz też zadrżał pod dotykiem na jego brzuchu, przymykając mimowolnie oczy, które otworzył dopiero na dźwięk nalewanej gdzieś w innym pomieszczeniu wody. Zdołał jeszcze uchwycić wzrokiem ten pobłysk magii w oczach sidhe, ten trójkolorowy magiczny krąg, który fascynował tak wielu na przestrzeni dziejów. Chwilę jeszcze wpatrywał się z niemym zachwytem w te oczy, ale magia już ich nie roziskrzyła na nowo, więc pochylił się i musnął wargi faerie w przelotnym pocałunku. Jednym ramieniem znów otoczył jej plecy, a drugie wsunął pod jej kolana, po czym, wpatrując się w Daylin intensywnie, wstał jednym zgrabnym ruchem, jakby był kukiełką, którą zdolny marionetkarz podciągnął do góry. Był to ruch tak pełen gracji, na jaki nie mógłby sobie pozwolić żaden śmiertelnik; jedynie długowieczna istota, która miała naprawdę dużo czasu, by takie rzeczy sobie przyswoić. Podążył za szmerem wody, do następnego pomieszczenia. – Możesz...? – zapytał cicho, wskazując fae na klamkę od łazienki. |
|
| Daylin
| Temat: Re: Chatka fae Pią Lut 02, 2024 10:46 pm | |
| Nie spodziewał się - i nie był pewny czy był to sukces jego planu, upojenie wampira czy po prostu jego próba przypodobania się jego osobie, ale w tej chwili nie bardzo miało to znaczenie. Tym bardziej, że zadowolenie wcale nie znikało z jego twarzy - to mniej przyjaźniejsze, to nie tak przesłodzone i przyjemne, a znacznie bardziej sugerujące na to, że mógłby czegoś chcieć. Po części przecież właśnie czegoś chciał i powoli to dostawał, wyciągając po to swoje dłonie. Oparł głowę na jego ramieniu, rękę bliższą ciału wampira kierując na jego bok - pod jego ubranie, bez większego skrępowania wodził palcami gdzieś na przestrzeni jego boku, kiedy druga dłoń znajdywała się bliżej karku czerwonowłosego. Daylin nie dawała mu nawet chwili na wytchnienie, wciąż chętnie go osaczając swoją osobą - bo i usta fae znalazły się niedaleko jego szyi, bez ani odrobiny zawahania muskając jego skórę. Słysząc jednak ciche pytanie, początkowo nie skojarzył kwestii otwarcia drzwi. Nie przerwał jednak tego czym się zajmowała - ani nie odrywała dłoni od wampira, kiedy oczy fae znów rozbłysły kolorami, a drzwi same się otworzyły. Zdawało się, że gdyby nagle Daylin ktoś miałby odebrać dostęp do magii osobistej, straciłaby możliwość nawet na przygotowanie herbaty. W końcu korzystała z mocy niemalże na każdym kroku. Łazienka nie była wcale duża - a przynajmniej nie było w niej zbyt wiele wolnego miejsca, głównie przez stanowczo za dużą wannę pod ścianą. Kwiaty w donicach znajdywały się nawet tutaj - a na ścianach było pełno półek nie tylko z kosmetykami pielęgnacyjnymi, częścią ledwo otwartą, kiedy inne nawet jeszcze nie zdążyły uzyskać uwagi fae, ale i tymi które miały dbać jedynie o czystość czy relaks. Bomby do kąpieli, sole, płyny, perfumy i inne mgiełki. Wszystko sprawiało, że przestrzeń wydawała się być jeszcze bardziej przytłaczająca. Na umywalką nie tylko znajdywało się ogromne lustro, ale dookoła i równie wielka kolekcja nie tylko wszystkich potrzebnych przedmiotów do dbania o włosy, ale i ich ozdabiania - zamknięta toaleta miała na sobie narzucone jakieś ręczniki, bo wyraźnie na wieszaku znajdującym się na drzwiach nie było na nie miejsca, skoro znajdywały się tam szlafroki. Dało się dostrzec w wodzie kreującą się pianę, a nawet zdawało się że Daylin świadomie zadbała o to, aby zapach był łagodny i kwiatowy, a nie wyjątkowo drażliwy i chemiczny. Fae uśmiechnął się, zaraz z szyi wampira, wychylając się do jego ust, muskając je zaczepnie, w tym samym czasie wyjątkowo z własnej inicjatywy, zsuwając nogi z jego ręki, jakby chciał stanąć samemu na podłodze. Kiedy tylko na niej się znalazł, druga dłoń ponownie znalazł się bliżej brzegu spodni czerwonowłosego, wsuwając za nie palce po to, aby pociągnąć go na pół kroku za sobą, kiedy sam przysiadł na brzegu wciąż wypełniającej się wodą wanny. Choć nawet wtedy, kiedy zdawało się, że odsunie się od ust wampira, przygryzł na krótki moment jego wargę, chcąc mu dać sygnał, aby zniżył się za nim i nigdzie nie odsuwał. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Chatka fae Pią Lut 02, 2024 11:41 pm | |
| Usłużność okazała się strzałem w dziesiątkę, fae wyglądał na bardziej zadowolonego niż dotychczas, co w sumie było trochę niepokojące. Dimitri miał nieprzyjemne wrażenie, że coś mu umyka, ale w tej chwili nie był w stanie złapać ulatującej myśli i skojarzyć, że ten wyraz zadowolenia był wywołany jego bezpośrednim zachowaniem. Pewnie w trzeźwej głowie myśl pojawi się na nowo, obwarowana całą masą domysłów, możliwe nawet, że zahaczających o prawdę, teraz jednak Dimitri poddał się i skupił na zupełnie innych rzeczach. Tym bardziej, że warunki nie sprzyjały namysłowi. Daylin otaczał go z każdej strony. Na jego rękach, pod jego ubraniem, na jego karku i szyi. Otaczał go swoim zapachem jak ochronnym kokonem i nic innego nie miało szans się przez tę słodką woń przedrzeć, żaden impuls rozsądku, żaden czynnik ze świata zewnętrznego. Gdyby nie to, że Dimitri pod wpływem własnej historii stał się maniakiem kontroli, pewnie już do reszty straciłby zdolność logicznego myślenia, poddając się całkowicie tym wszystkim odczuciom. Ale problem polegał na tym, że Dima nigdy nie oddawał całkowicie kontroli, nigdy nie dawał się do końca ponieść upojeniu czy pasji. Zawsze jakaś część jego umysłu analizowała, czy nie będzie żałował danej decyzji. Czy dookoła jest bezpiecznie. Czy nie zasiedział się gdzieś, podczas gdy nad głową powoli wstawało znienawidzone i jednocześnie ukochane słońce. Po wiekach bycia bezwolną, pozbawioną jakiejkolwiek kontroli zabawką zwyczajnie nie chciał oddawać nikomu pełnej władzy nad sobą. – Przydatne – mruknął cicho, kiedy oczy Daylin zalśniły w ten cudowny, wypełniony magią sposób i drzwi do łazienki się otworzyły. Było tu tak wiele szpargałów, że w pierwszej chwili nie wiedział, gdzie podziać oczy. W następnej zaś rozglądał się za pralką, by posadzić na niej sidhe, a potem – co jak najbardziej logiczne – pomóc biednej fae wydostać się z więzienia ubrań. Daylin miała jednak własne plany, wyraźnie dając wampirowi znać, by postawił ją na ziemi. Kiedy tylko to zrobił, natychmiast został pociągnięty za nią. Czuł przyjemne mrowienie w całym ciele, mające początek w tym maleńkim skrawku skóry, którego dotykał sidhe, gdy go ciągnął za sobą. Przez chwilę opierał się, pozwalając, by fae przygryzał mu wargę, naciągając ją odrobinę. Poczuł na kręgosłupie przyjemny dreszcz wywołany tym małym gestem i dopiero wtedy posłusznie się pochylił, opierając się dłońmi o wannę po obu stronach elfa. – Jak mam ci pomóc w kąpieli, skoro mi na to nie pozwalasz? – zapytał nisko, kiedy na chwilę uwolniono jego usta. Wcale jednak nie zamierzał grzecznie czekać na odpowiedź. Pochylił się jeszcze niżej, pieszcząc wargami szyję Daylin i zanurzając twarz w jej włosach. W jakiś sposób sprawiło to, że słodki zapach wróżki stał się jeszcze wyraźniejszy, jeszcze bardziej osaczający. Dimitri delikatnie przygryzł tę wrażliwą skórę na boku szyi, a potem jeszcze raz, kawałek dalej – na karku – i wycofał się. Jednym ruchem zabrał dłonie z wanny i oparł się nimi wysoko na udach sidhe, które rozsunął kolanem, wciskając się między nie. Dopiero teraz docenił, że fae był od niego wyższy, bo dzięki temu ta pozycja nie była niewygodna. Przybliżył twarz do tej pięknej, przepięknej twarzy faerie, wpatrując się w nią przez chwilę intensywnie, jakby dając w końcu Daylin czas na odpowiedź. |
|
| Daylin
| Temat: Re: Chatka fae Sob Lut 03, 2024 12:28 am | |
| To było jej planem - otoczyć, otumanić, sprawić aby stracił poczucie czasu, ale i chęci odchodzenia gdzieś. Przecież mógł tutaj zostać, przecież mogło być dobrze. Powoli, małymi krokami pokazywać, że nie miał się czego bać - gotując go bez pośpiechu w tej przyjemnej wizji, tak aby nie zorientował się, że coś się nie zgadzało do momentu aż nie mógłby się wycofać. Rozsiadł się wygodnie na wannie, obserwując krwiopijcę, kiedy ten wspomniał o nie pozwoleniu do pomocy przy kąpieli. Nie odpowiadał jednak, uśmiechając się łagodnie i przechylając głowę w boku, jakby obserwując wampira z zainteresowaniem, kiedy ten znajdywał się nad nim, a później tak zbliżył - dając mu zrobić co zechciał. Dlaczego miałaby go rozpraszać? Przerywać? Jakkolwiek protestować? Choć uczucie stresu wzrosło u fae, czując zęby na swojej skórze - nawet jeśli nie wyraził protestu, nawet jeśli poczuł dreszcze, których nie mogła nazwać nieprzyjemnymi to wciąż ogromną część miał w tym lęk przed utratą kontroli nad wampirem. Co jeśli jednak by ugryzł? Jeśli jednak by nie posłuchał, jeśli chciałby zabrać wszystko tu i teraz - całą krew, którą przecież był tak odurzony... - A nie pozwalam? - zapytał z uśmiechem, powoli przesuwając dłoń na tę wampirzą i tylko łagodnie ponaglając, aby ruszyła za nim - do guzików jego koszuli, dopiero na nich pozostawiając ją. Zostało w niej już zaledwie kilka ostatnich - a już po odpięciu jednego więcej dało się dostrzec bardziej męską klatkę piersiową. Powoli przechylił głowę na drugą stronę, nie odrywając spojrzenia od oczu wampira. Uśmiech nie znikał ani na moment, kiedy też druga jego dłoń skierowała się nieśpiesznie do tyłu do wanny, a chwilę po tym oblała wampira nawet nie dużą ilością wody. Dłoń po tym skierowała się na mokrą koszulkę, która równie dobrze za kilkanaście minut mogłaby wyschnąć. - Och nie... chyba też musisz się tego pozbyć. Co jak bardziej się zmoczysz? - zapytał bardziej pretekstowo niż martwiąc się o podobny scenariusz, co było od razu po nim widoczne. - A tak to do rana wyschnie... - rzucił, choć zanim wampir zdążyłby zareagować na jej słowa odnośnie zostawania do rana, dopiero co zmoczona dłoń znalazła się na jego karku, a on sam nieco bardziej się uniósł, układając głowę bliżej ucha swojej nowej zabawki. - Chyba nie pozwolisz mi samemu się kąpać..? Nie powiesz mi, że do mnie nie dołączysz..? - szepnął cicho znów wprost do jego ucha, nie pozwalając mu się od siebie odsunąć. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Chatka fae Sob Lut 03, 2024 7:56 pm | |
| Czasami dawał się ponieść podczas picia krwi, ale raz, że miało to miejsce wyłącznie wtedy, kiedy od dawna się nie pożywiał, a dwa – nigdy na kimś, na kim mu zależało. To zawsze byli obcy, nieznajomi, czy – tak jak ostatnio – po prostu diabelski pomiot Berith, którego Dimitri nie traktował w ten sam sposób, w jaki traktował choćby ludzkie życie. Może po prostu za dużo czasu spędził w Piekle, jeszcze jako małe dziecko, kiedy jego matka wciąż miała nadzieję, że wychowa sobie własnego antychrysta. Widział wtedy zbyt wiele demonów, których jedynym sensem istnienia było czynienie zła, by mieć do nich szacunek, choć nie wykluczał, że może gdzieś tam istniały jakieś istoty piekielne, które wyłamywały się z tego stereotypu. Nigdy jednak nie dałby się ponieść nawet najsmaczniejszej krwi, jeśli należała do kogoś takiego jak Daylin. Do kogoś, z kim Dimitri chciał robić też inne rzeczy niż tylko posilać się na nim. Jakby z automatu podążył dłońmi w stronę guzików, dopiero po chwili odrywając wzrok od oczu faerie i zdając sobie sprawę, że właśnie pomógł mu odpiąć kolejny guzik. Klatka piersiowa wyglądała na raczej męską, ale to jeszcze absolutnie o niczym nie świadczyło. Powoli przejechał palcem wskazującym prawej ręki przez środek torsu aż do następnego guzika, zanim i jego odpiął. – Rozpraszasz mnie – powiedział z uśmiechem, odpinając koszulę do końca w niespiesznym tempie, a kiedy już mieli to za sobą, rozsunął jej poły. I, jakby na potwierdzenie jego słów, Daylin zaraz oblała go wodą, czego kompletnie się nie spodziewał. Zamrugał kilka razy, jakby przetwarzając, co się właśnie stało, i dopiero po tym udawanym zmartwieniu o stan jego ubrań wybuchnął śmiechem. – Do rana to ja nie mogę zostać – przypomniał, odruchowo zerkając na zegarek na lewym nadgarstku. Całe szczęście, że chociaż on był wodoodporny. Dimitri chwilę naciskał jakieś guziczki, nastawiając sobie alarm na odpowiednią godzinę, a następnie spojrzał na Daylin. – Ale zobaczymy, co da się zrobić z tym suszeniem – rzucił nisko, a w jego oczach zalśniła jakaś wygłodniała iskra, choć nie miała nic wspólnego z głodem krwi. Obrócił twarz tak, że teraz to on miał pod ustami spiczaste ucho, i przygryzł mocno jego koniuszek, by rozproszyć sidhe i uwolnić się z jej objęć. Wampir wyprostował się powoli, ale jego ruchy wyglądały teraz zupełnie inaczej, bardziej zmysłowo, jakby kliknął w jakiś przełącznik z trybu zwykły Dimitri do trybu drapieżnik na polowaniu; drapieżnik, który zdawał się mieć mięśnie w miejscach, w których zwykli ludzie ich nie posiadają. Skrzyżował ramiona, łapiąc za skrawek swojej bluzki po obu stronach, po czym niespiesznie zadarł ją do góry razem ze znajdującą się pod spodem białą koszulką, ukazując najpierw nieskazitelną linię brzucha wraz z ciemniejszym pasemkiem włosów niknących gdzieś w spodniach, a potem niemal idealny tors. Niemal, gdyż prawą stronę klatki piersiowej, raptem centymetr lub dwa nad sutkiem, szpeciła blizna w kształcie krzyża. Blizna wyglądała jak po wypalonym piętnie, więc najprawdopodobniej powstała jeszcze przed przemianą w wampira. Dimitri przełożył sweter przez głowę i kiedy już go zdjął, potrząsnął głową, by uwolnić spod niego sięgające pasa włosy, rozlewające się dookoła niego szkarłatną kaskadą. Uśmiechnął się do Daylin kącikiem ust i odłożył ubranie na najbliższą szafkę, półkę czy cokolwiek miał pod ręką. Znów podszedł do fae. Tym razem to on wsunął palce pod linię jej spodni, choć niezbyt głęboko. – A powinienem dołączyć? – odpowiedział w końcu, przesuwając delikatnie po skórze palcami. |
|
| Daylin
| Temat: Re: Chatka fae Sob Lut 03, 2024 8:40 pm | |
| Traktowała ludzi jak swoje zabawki - takie, na których testował sztuczki i zagrywki, na których się uczył nie tylko podstępów, ale i tych bardziej skomplikowanych podchodów, które były pułapką w pułapce za i przed pułapką. Gry i manipulacje, które były jej potrzebne do wyróżnienia się na dworze Unseelie - ale i czynnego udziału w wojnie przeciwko Seelie. Miała świadomość, że niektóre sidhe podczas otwartego konfliktu spędziły więcej czasu w świecie ludzkim - dla niej była to zaleta o tyle, że ci niezdolni do tego, nie pałętali się wtedy pod jej nogami. Ale nadprzyrodzeni często byli po środku - pomiędzy ludźmi a sidhe, kiedy spotykało się tych długowiecznych. - Może odrobinę... - przyznał z uśmiechem, który miałby wskazywać na jego niewinność w tym zakresie, a może nawet i pewnego rodzaju zadowolenie z samego siebie. Powędrował wzrokiem za tym wampirzym na zegarek. Spojrzał na urządzenie bez wyrazu, bez emocji, wiedząc już, że będzie musiał się go pozbyć. Jak i kiedy? Pomartwi się tym później, nawet jeśli dało się dostrzec jego zupełnie niezadowolenie, kiedy wampir wrócił do niej wzrokiem - jakby chciał wyrzucić mu pretensje o zwracanie większej uwagi na zegarek niż na niego. - Mówisz to jakbyś miał jakiś ważne spotkanie w ciągu dnia... a wiem, że śpicie wtedy. Zawahał się na moment, czując kolejne ugryzienie i puszczając na moment wampira, choć bardziej dlatego, że dostrzegła gdzie też jego dłonie zmierzały. Usiadła nieco wygodniej na krawędzi wanny, nachylając się nieco do przodu i wyczekując. Obserwował go bez większego skrępowania, z zadowoleniem, jakby cały czas na to wyczekiwał. W tym samym czasie sam również pozbył się już do końca swojej koszuli, niedbale rzucając ją gdzieś w kąt na ziemię. W końcu mógł posprzątać za pomogą magii w dowolnej chwili - nie musiał dbać o tak trywialne rzeczy tu i teraz, kiedy miał znacznie ciekawsze sprawy na głowie. Kiedy ręka czerwonowłosego zbliżyła się do niego, fae luźno objął ją swoimi rękami. Pochylił się, opierając luźno na niej, spoglądając w oczy wampira z zadowoleniem. Zdawało się, że przyciągnął tę rękę do siebie nieco bardziej, jakby rzeczywiście ciągnął pokazując na to, czego dokładnie od niego chciał. - Tak - powiedziała, przymilając się policzkiem do jego ramienia, kiedy jednak z dłoni bez większych oporów skierowała się na zapięcie nadprzyrodzonego, rozpinając je ani bez pytania, ani bez wahania. Dlaczego miałby się pytać o zgodę lub cokolwiek takiego? Skoro oboje grali w tę grę za zgodą. Ledwo wyczuwalne szarpnięcie ręki, jakby chciał dać znać choć jeszcze bliżej, wygodnie moszcząc się i wtulając w ten skrawek ciała wampira, do którego miał dostęp. Nie odrywał nawet na chwilę wzroku od jego oczu, samemu prezentując się kusząco i łagodnie, jakby jednocześnie zgrywał niewiniątko, ale w tym samym czasie do wszystkiego doprowadzał celowo. Trudno byłoby uwierzyć, żeby fae było w stanie bardziej szczerze ukazać naturę swojego ludu niż w tej chwili - że były w stanie pokazywać skrajne emocje, jednocześnie tuszować cały czas w znakomity sposób te inne. - Więc..? Chyba mi nie odmówisz? Zawsze mogę się na tobie położyć w wannie jakbyśmy mieli się nie zmieścić... - stwierdził znów z jeszcze szerszym uśmiechem niż przed chwilą. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Chatka fae Sob Lut 03, 2024 9:11 pm | |
| Spojrzał na Daylin z odrobiną rozbawienia. Tak, spali w dzień – z tym, że niektórzy krócej niż inni, a Dimitri żył na tyle długo i zdołał zgromadzić wystarczająco mocy, by w ciągu dnia przesypiać ledwie kilka godzin. Pozostały czas pożytkował w inny sposób – zazwyczaj graniem w Valoranta albo Overwatcha, chociaż ostatnio do tego repertuaru dołączyło jeszcze zajmowanie się nowoutworzoną firmą. – Może mam ważne spotkanie tuż przed świtem? – zapytał zmysłowym tonem, jakby celowo się droczył z faerie, mimo że w zasadzie mówił prawdę: koniecznie musiał się spotkać z własnym podlotkiem, bo przecież obiecał, że wróci, mimo że późno. Nie mógł sobie pozwolić na luksus nocowania u kogoś, kiedy doskonale wiedział, że jego potomek obudzi się wygłodniały i, nie zastając swojego mistrza w mieszkaniu, zapewne również zdezorientowany, a to nigdy nie było dobre połączenie. Mimo wszystko, Daylin odwalała doskonałą robotę w odrywaniu myśli wampira od obowiązków. Znów się roześmiał, teraz już bardziej miękko, nie z rozbawieniem, kiedy sidhe bezceremonialnie rozpiął mu rozporek. Dał się przyciągnąć bliżej, sam przy tym wplótł dłonie w gęste, jasne pukle poprzetykane ozdobami i gdzieniegdzie splecione w warkoczyki. Pomyślał, że to była doskonała pozycja do pewnych rzeczy i jakby w reakcji na tę myśl zniknęły z jego twarzy resztki uśmiechu, pozostawiając na niej zupełnie inny wyraz, poważniejszy i pełen swego rodzaju potrzeby. Nie odrywał spojrzenia od oczu fae. I ani na moment nie kupił tej całej pozy przepełnionej niewinnością. Niewinne osoby nie rozpinały ci rozporka w dwie sekundy. Dimitri pochylił się trochę i wsunął ręce pod pośladki faerie, po czym uniósł ją, zmuszając, by stanęła na własnych nogach. Jedną rękę pozostawił na jej tyłku, a drugą wcisnął między nich i rozpiął zaprasowane w kant spodnie, na tym jednak nie poprzestał. Wsunął w nie dłoń, otaczając całym tym pożyczonym od Daylin ciepłem to, co skrywało się pod bielizną, tym nawet chętniej, że mogło to w końcu rozwiać jego wątpliwości. |
|
| Daylin
| Temat: Re: Chatka fae Sob Lut 03, 2024 10:19 pm | |
| - A ja? - zapytała bezceremonialnie, nie mając zamiaru odpuszczać. Chciał mieć spotkania? Mógł pójść za nim przecież - mógł go zaprosić, a nie uciekać o świcie, a raczej przed nim - właściwie to wystarczyło przytrzymać go przed świtem, tak aby trudno było mu na czas wrócić do domu, może do miasta? Wysoko prawdopodobne, że mieszkał w nim... Przecież fae nie robiła ani jednej złej rzeczy - bo kto miałby oceniać to, co było dobre a co złe, jeśli nie oni sami? Tym bardziej, że nawet jeśli wampir nieco pod wpływem, to oboje wyrażali zgodę na sytuację, w której się znaleźli. Wystarczyło zająć po prostu wampira do rana - a z tym nie powinno być najmniejszego problemu, bo w końcu mieli wspólne zajęcie, na którym mogliby się skupić nawet i do rana. Czując, gdzie wampir skierował swoje dłonie nie trzeba było czekać długo na to, aby rzeczywiście się podniosła bliżej niego - aby rzeczywiście znalazł się się blisko, obejmując go ramieniem na karku, wsuwając ją pod czerwone włosy. Oparł się policzkiem na własnym ramieniu, wciąż na niego spoglądając niewinnie - nawet kiedy jej własna dłoń powoli radziła sobie ze spodniami krwiopijcy, ale też kiedy i dłoń tego krwiopijcy znajdywała się w jego własnej bieliźnie. Chociaż wtedy zbliżył się jeszcze bardziej do jego szyi i żuchwy, muskając ją łagodnie wargami. - Jeśli wolisz inne widoki, mogę się dostosować... - szepnął cicho, kusząco, choć szczerze wątpił, że wampir wciąż by się znajdywał w jego domu, gdyby preferował kobiety - albo, gdyby bliskość z jego strony mu przeszkadzała. Albo wspomniałby o tym wcześniej. Jednak nawet podobne słowa ze strony Daylin były podszyte kolejnym podstępem, jakby chciał pokazać, że przecież dbał o komfort wampira w tej sytuacji - jakby chciał pokazać, że traktował go mniej czy bardziej na równi; jakby chciał pokazać, że jego zdanie również miało znaczenie. Nawet jeśli tak naprawdę go nie miało. Przecież wcześniej nie stawiał większych oporów w tej kwestii. Chociaż stanowczo fae cieszyło się jeszcze bardziej, widząc jak spotkania w sklepie z figurkami przynosiły swoje owoce. Dowiadywała się nie tylko na tematy związane z ludzką technologią - ale i jak gusta ludzi, a możliwe że w tym i nadprzyrodzonych - się zmieniały, co ci znajdywali atrakcyjne i pociągające, choć dochodził do wniosku, że jak zawsze nie zmieniało się aż tak wiele. Rozmowa, pozory troski... Wszystko to był w stanie przecież zapewniać. Przesunął w końcu dłoń z jego ramienia na spodnie, przesuwając dłonią po jego brzegu w nieśpieszny sposób, jakby chciał znaleźć lepszy chwyt - ale i namierzyć jego telefon. Jeśli chciał go zatrzymać, musiał się pozbyć zarówno telefonu jak i zegarka, prawda? Zaczął w końcu zsuwać z niego spodnie, wargami kierując się do jego ust. - Woda nam ostygnie w końcu... - szepnął przed pocałunkiem. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Chatka fae Pon Lut 05, 2024 9:49 pm | |
| Oho, i odzywała się albo zazdrość, albo typowe dla sidhe pragnienie bycia w samiusieńkim centrum uwagi. Dimitri uśmiechnął się szeroko, wyjątkowo z siebie zadowolony. Tą wymijającą odpowiedzią prawdopodobnie sprawił, że Daylin wyobrażał sobie teraz nie wiadomo co, może układając w głowie bardziej rozbudowane scenariusze, niż na to zasługiwała rzeczywistość. Czy mógł być lepszy sposób, by załatwić sobie trochę elfiej uwagi na najbliższy czas? – A ty jesteś ważnym spotkaniem teraz – powiedział z prostotą, muskając wybrzuszenie pod dłonią ułożoną na bieliźnie elfa. Powoli przeciągnął dłonią w górę, wyciągając ją ze spodni. Już wiedział, co chciał wiedzieć, i był zadowolony. Choć, szczerze mówiąc, gdyby okazało się coś zupełnie przeciwnego, też byłby zadowolony, choć zdecydowanie bardziej zaskoczony. Obrócił głowę, tak, by wargi Daylina przejechały mu po policzku i prawie spotkały się z jego własnymi ustami. – Co masz na myśli? – zapytał cicho z zainteresowaniem. Czy sidhe mógł tak po prostu zmienić swoją płeć? A może w grę wchodziła jakaś iluzja? Był ciekaw odpowiedzi, choć niekoniecznie dlatego, że faktycznie chciałby coś zmieniać. To nie wydawałoby się właściwe – by zmieniać cokolwiek tylko dlatego, że jemu byłoby z tym wygodniej. Kiedy poczuł dłonie fae przesuwające się po jego spodniach, nawet nie przyszło mu na myśl, że Daylin mógłby szukać jego telefonu. Bo też dlaczego miałby? Zamiast tego cieszył się zainteresowaniem, jakie elf mu okazywał. Przymknął oczy, by niespiesznie oddać się pocałunkowi, który teraz był znacznie subtelniejszy, niż wcześniej, jeszcze w pokoju. Dopiero po dłuższej chwili Dimitri odsunął się trochę z lekko zamglonym spojrzeniem. – Coś mi mówi, że bez problemu byś tę wodę podgrzał – powiedział miękko i uśmiechnął się. – Ale twoje życzenie jest dla mnie rozkazem – dodał jeszcze z tą tylko w połowie usłużną nutą, która świadczyła o tym, że wcale nie mówi tego poważnie i prosto z serca. Wsunął kciuki pod jego spodnie i bieliznę, w okolicy bioder, i zaczął je powoli zsuwać, opadając na jedno kolano w trakcie tego procesu i nie odrywając wzroku od oczu Daylin. Kiedy już się pozbył tej części ubrania, wskazał sidhe gestem, by usiadł na brzegu wanny, a wówczas pomógł mu jeszcze pozbyć się skarpetek. I dopiero wtedy wstał z ziemi i zdjął resztę własnych ubrań, choć to akurat zrobił z iście wampirzą szybkością: w jednej chwili stał w połowie ubrany, w następnej nie. Nie wyglądał też, jakby nagość krępowała go w jakikolwiek sposób. |
|
| Daylin
| Temat: Re: Chatka fae Pon Lut 05, 2024 10:32 pm | |
| Widać było po Daylin, że nie był zachwycony podobną odpowiedzią - choć nie z powodu zazdrości, może odrobinę przez wzgląd na niechęć dzielenia uwagi wampira, ale na pewno w pełni przez fakt, że obca osoba mogłaby pokrzyżować jego własne plany. Jak najmniej zmiennych w planie, tym łatwiejszy ten był do zrealizowania, a skoro chciała uzależnić od siebie wampira, nie chciał aby ktoś inny miał priorytet w jego spotkaniach. Tym bardziej ktoś zupełnie nieznany będącą zupełnie białą kartą w jego oczach. Praca? Kochanek? Ktoś jeszcze inny, może jakiś posiłek? Uśmiechnął się na pytanie, bo skoro je zadał, to może był zainteresowany? A może po prostu ciekawy. Chociaż skoro zdradziła się już wprost w czekoladziarni... - Iluzja- powiedziała zaskakująco wprost. Trudno byłoby się doszukiwać innych znaczeń czy zakrętów, choć z drugiej strony był to również proces próby wykaszania się, że nie szukał sposób na oszukiwanie wampira - że mógł zaufać, że nie musiał szukać we wszystkim podwójnego dna. Nawet jeśli umiejętność iluzji nie była do końca sekretem... To równie dobrze mogła nie dawać tak bezpośredniej odpowiedzi, prawda? Dodał to do listy, która wymagała wciąż pracy - ton, którym się do niego zwracał, ale i gesty których używał. Z czasem doprowadzi czerwonowłosego, żeby wielbił ziemię, po której chodził i to z własnej woli. Potrzebowała tylko odrobiny czasu, którego przecież było im obojgu pod dostatkiem jako długowiecznym istotom. Pogłaskał go, delikatnie podrapał po głowie, wsuwając dłoń w jego włosy, kiedy klęknął przy nim. Cóż, powinna to być jego domyślna pozycja, ale nad tym też popracuje przecież... Uśmiechała się cały czas, spoglądając na niego z góry, choć może wywoływało to nawet zbyt duże zadowolenie u sidhe. Może też przez wzgląd, że minęła odrobina czasu jak ostatni raz ktoś się tak posłusznie słuchał? W końcu ludzi było łatwo oczarować, kiedy nie byli świadomi z kim mają do czynienia... Inni nadprzyrodzeni z kolei... Cóż, oni bywali znacznie ostrożniejsi. Siedząc na oparciu wanny, wyczekiwał wciąż, ani odrobinę nie skrępowana nagością - swoją czy wampira, nie miało to znaczenia. Może była to przywara długowiecznych istot, a może po prostu istot, które widziały już dużo w swoim życiu. Wyciągnął rękę, zaraz łapiąc tę wampirzą za nadgarstek - choć specjalnie ramię z zegarkiem - pociągając go do siebie. Smukłe palce bez większej krępacji zaczęły odpinać urządzenie. - Nie chcesz chyba ryzykować zamoczeniem tego? Jeszcze byś nie usłyszał alarmu... - powiedziała, chcąc starannie odłożyć zegarek na półkę, jakby w trosce o przedmioty wampira. W końcu było widać już wcześniej, że te własne traktuje bez najmniejszego przejęcia, rozbijając czy rzucając coś na ziemię, albo chociażby wylewając herbatę. Co zresztą już po chwili znów się pokazało, kiedy przesunął się bokiem, żeby wręcz wsunąć się do wanny wypełnioną wodą i pianą. Nikt nie zakręcał przecież kurka, więc wody było więcej niż wystarczająco - i od razu ta rozprysła się na boki, wylatując i na podłogę, i na ściany, choć nie na półkę, na której Daylin odłożył zegarek - jakby zrobiła to celowo i świadomie. Po tym leniwie wyciągnął rękę, a jej oczy znów rozbłysły kolorami, kiedy czerwone kosmyki wampira znalazły się w tej dłoni, a fae pociągnęło mocniej, chcąc żeby przyszedł za nim. Do wanny, przy wannie? Trudno było określić, kiedy wygodnie opierała głowę o brzeg, spoglądając na krwiopijcę z zadowoleniem. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Chatka fae Pon Lut 05, 2024 11:08 pm | |
| Gdyby nie to, że już się uśmiechał bardzo szeroko, zachwycony własną odpowiedzią, to z pewnością na widok miny Daylin uśmiechnąłby się szerzej. Och, jakże nie w smak musiało jej pójść, że wampir miał czelność mieć jakieś inne sprawy poza nią! Dimitri powoli uczył się rozszyfrowywać tę konkretną sidhe. Choć nie znał motywów jej postępowania, to jednak pewne rzeczy już wyłapywał – i niewątpliwie pomocą tu było podpatrzenie kilku jej wspomnień, które dość solidnie malowały zarys jej portretu. Pokiwał głową. A więc jednak. Byłoby ciekawie, gdyby Daylin miał jakąś moc sprawiającą, że mógłby manipulować własnym ciałem. Może nawet byłby skłonny to wypróbować, o ile sidhe sam wyrażałby taką chęć, ale korzystanie z iluzji było... W pewien sposób oszukiwaniem. Dimitri zastanowił się przelotnie, czy często się zdarzało, że fae musiał uciekać się do iluzji w kontaktach z innymi, bo ktoś wyrobił sobie taki a nie inny pogląd na to, z kim ma do czynienia, i później był rozczarowany. Jeśli coś takiego się zdarzało, to musiało to być niesamowicie przykre. – Nie trzeba – odparł z małym uśmiechem. – Jesteś idealny taki, jaki jesteś. Nie musisz się przede mną zasłaniać iluzją – dodał już poważniej. Kilka chwil później już przyglądał się z zaskoczeniem, jak Daylin odpina mu zegarek. Sprzęt był wodoodporny, Dimitri nawet to przetestował, ale rzeczywiście lepiej było nie przesadzać. Uważnym spojrzeniem śledził gest odkładania urządzenia na półkę, jakby obawiał się, że kiedy tylko odwróci wzrok, zegarek po prostu zniknie. Czy faerie mogło sprawić, że jakiś przedmiot tak po prostu wyparuje...? Zamrugał kilka razy i wrócił spojrzeniem do sidhe. – Skąd wiesz, że ustawiłem alarm? Może sprawdzałem powiadomienia – odpowiedział po chwili z neutralną miną. Zaraz jednak wampir skrzywił się trochę, przymykając oczy, kiedy wpadła do nich odrobina rozchlapanej wody. Szczypało. Nie mocno, ale wciąż było to szczypanie. Przetarł oczy przedramieniem. Ponownie rozwarł powieki akurat na czas, by zobaczyć, jak tęczówki sidhe ponownie mienią się tymi wspaniałymi kolorami, które wzbudzały w nim taki zachwyt. Pochylił się, przyciągany do fae za włosy, i usiadł bokiem na krawędzi wanny, przodem do Daylin. – I co teraz? – zapytał przechylając głowę w bok. – Mam po prostu pilnować, żebyś się nie utopił...? |
|
| Daylin
| Temat: Re: Chatka fae Pon Lut 05, 2024 11:48 pm | |
| Nawet nie dostrzegał niczego złego w dostosowywaniu się do cudzych oczekiwań - bo w końcu robiła to tylko w momencie, w którym potrzebowała kogoś do czegoś nakłonić. Dlaczego oszukiwani kogoś miałoby być czymś przykrym? Zaśmiała się wdzięcznie na jego słowa. Chętnie przyjmował komplementy, choć kusiło go, aby odpowiedzieć, że przecież jego miejsce było na dworze Unseelie, a nie Seelie - było mu blisko do perfekcji, ale wciąż daleko. Był wciąż niewystarczający... Zaraz jednak spojrzał z mieszaniną zaskoczenia i niezrozumienia na wampira, może odrobiny niepewności złości. - Co innego miałbyś robić jak nie ustawiać alarm? - stwierdził, kiedy rozsiadł się już wygodnie w wannie, pomijając już fakt, że przecież wampir sięgnął do zegarka, kiedy pojawił się temat porannego powrotu. Uśmiechnął się w miły i słodki sposób, mocniej ciągnąc za jego włosy. Wydawało się, że używał do tego siły, choć prawdą było, że to magia ciągnęła, co zdradzały jego oczy. - Nie rób ze mnie kretyna, bo nie będziemy się tak bawić. To zegarek. Jakie powiadomienia? - rzucił, marszcząc brwi, bo w końcu nie widział tak małych telefonów. Choć dla niego koncept bluetooth był równie niezrozumiały - widział bezprzewodowe myszki i słuchawki, ale nie koniecznie rozumiał ich sposobu działania. Nawet po rekomendacji kolegi sam zakupił słuchawki, które miały działać bez kabla, ale po włączeniu ich i położeniu na laptopie, nie chciało się nic połączyć! Koncept smartwatcha go przerastał już całkiem. Choć równie mocno dziwiło go, po co ludziom zegarki, kiedy telefony pokazywały czas, a każdy człowiek zdawał się go posiadać! Choć po tym podciągnął się bardziej do siadu, wyciągając nieco i cmokając wampir w usta, jakby łaskawie zapomniał o jego słowach sprzed chwili. - Możesz mnie umyć. A ja później umyję ciebie - stwierdził, choć jego dłoń zsunęła się na bok wampira, gładząc go po nim i przesuwając się nieśpiesznie na jego brzuch. Gdyby fae było bardziej przyzwyczajone do stosowania siły, możliwe, że spróbowałoby wciągnąć wampira do wanny. - Albo możesz mnie po prostu podziwiać... Chociaż chcę później zapleść ci włosy. W końcu ci to obiecałam, prawda?
|
|
| Dimitri
| Temat: Re: Chatka fae Wto Lut 06, 2024 8:19 pm | |
| Kompletnie nie znał się na zasadach rządzących poszczególnymi dworami seelie – dla niego wszystko to było jedno i to samo. To, że od zarania dziejów toczyły ze sobą wojny, było dla niego kompletnie niezrozumiałe. A gdyby jeszcze ktoś mu powiedział, że sidhe urodzone na dworze Seelie mogło zostać wygnane tylko przez nieodpowiedni kolor włosów czy oczu albo przez brak paru centymetrów wzrostu czy inne tego typu głupoty, to już w ogóle uznałby to za całkowitą abstrakcję. Choć może nie powinien się wtedy dziwić – świat ludzi czy Piekło wcale nie były jakoś bardziej wyrozumiałe dla inności. Mrugnął na to pytanie. Powiedzieć, że się takiego obrotu spraw nie spodziewał, to jak nie powiedzieć nic. W pierwszej chwili nie był zresztą pewien, czy fae czasem nie stroi sobie z niego żartów, dlatego przez chwilę patrzył na Daylin podejrzliwie. Ale w zasadzie przecież nie wiedział, jak bardzo sidhe mógł być na bakier z technologią. Nie wszyscy nieśmiertelni czy długowieczni adaptowali się do niej tak szybko i dobrze jak Dimitri. Właściwie, jakby się tak zastanowić, to chyba był nielicznym wyjątkiem w tej kwestii. Do tego zaraz przypomniał sobie scenę z telefonem podpatrzoną we wspomnieniach faerie i jakoś nabrał pewności, że Daylin mówi całkowicie poważnie. – To nie jest... po prostu zegarek – zaczął powoli, z początku trochę niepewnie. – To smartwatch. Działa trochę jak skrzyżowanie telefonu z zegarkiem i paroma innymi użytecznymi urządzeniami. Kiedy jest sparowany z telefonem, może odbierać powiadomienia. Wiesz, czy ktoś dzwonił albo pisał, tego typu rzeczy – wyjaśnił najlepiej jak potrafił, a w jego oczach widać było ten błysk świadczący o tym, że mówił o czymś, co go po prostu interesowało. Dimitri zastanowił się przelotnie, za jaką abominację Daylin musiałby uznać technomagię, którą uskuteczniał jego przyjaciel Damien. Czarowanie przy pomocy komend wpisywanych w tablet, no po prostu obłęd... – Tak w skrócie. Szybki pocałunek prędko jednak wywiał mu z głowy te technologiczne rozważania. Dimitri prawie zadrżał pod dotykiem sidhe na swoim boku i brzuchu, ale ostatecznie udało mu się przed tym powstrzymać. W zamian po prostu uśmiechnął się i łagodnym, płynnym ruchem zsunął się bokiem do wanny, zasadniczo lądując Daylinowi na kolanach, choć nogi wampira leżały teraz oparte w kolanach na jej krawędzi. Położył dłonie na barkach fae i przesunął je dalej, splatając je na jego karku. Przekrzywił głowę w bok. – Mówisz o obietnicy... tej sprzed lat? – zapytał neutralnie. – Dziwię się, że o niej pamiętasz.
|
|
| Daylin
| Temat: Re: Chatka fae Wto Lut 06, 2024 9:39 pm | |
| Żadne sidhe nie dzieliłoby się podobnymi nowinami z własnej woli - dowiedzenie się co było prawdą, a co fałszem na dworach graniczyło z cudem. Nieliczni mogli pochwalić się relatywnie prawdziwą wiedzą, szczególnie przy podobnym podejściu elfów. Fae w końcu ceniło sobie własne zabawy, a wydanie zasad śmiertelnym i nadprzyrodzonym mogłoby sprawić, że te gry i zabawy mogłyby być utrudnione w przyszłości... Obserwowała go uważnie, wciąż utrzymując dość obrażoną minę, choć odnotował w głowie to dziwne zainteresowanie wampira. Znał się na technologii i tych wszystkich dziwnych urządzeniach? Kolejna przydatna zaleta... W końcu ktoś, kto mógłby zajmować się tym w jego imieniu mógł być przydatny. I to taki ktoś, kto robiłby to z własnej woli. - Po co coś takiego jeśli masz już telefon? To też robi pranie czy coś..? - zapytał, niekoniecznie rozumiejąc jakie inne urządzenia mógł w sobie zawierać dodatkowo zegarek, czy tam smartwatch. Kiedy wampir znalazł się już w wodzie, druga dłoń fae znalazła się bardziej na jego plecach, puszczając jego włosy. Łagodnie, niespiesznie wodziła po jego skórze, choć co jakiś czas mógł poczuć zaczepienie jego paznokci. Nie bolesne czy ostrzegawcze - bardziej zrelaksowane, zupełnie jakby fae rozgościła się w podobnej sytuacji, co było po części prawdę. Druga dłoń za to łagodnie błądziła po brzuchu, bardziej po jego boku, dalej na udo. Nie spieszył się nigdzie, nie odrywając w tym samym czasie wzroku od jego twarzy, jakby wyczekując na coś. - Dlaczego miałbym nie pamiętać? - zapytała, a choć początkowo nie był sobie w stanie nawet przypomnieć kim był krwiopijca, to z łatwością szło mu wywoływanie wspomnień, szczególnie tych łączących się z pół kłamstwami i obietnicami. Jako istota oddana w pełni sztuce manipulacji, musiał dbać o to, aby pamiętać o słowach, które dawał innym, aby nie obróciły się przeciwko niemu. Zaraz uśmiechnęła się promiennie, jakby czymś bardziej podekscytowany w chwili. Radosny i lekki, przypominająca w chwili fae, które na łąkach tak pięknie przyciągały do siebie ludzi. - Uwielbiam pleść włosy. Dlaczego miałbym o tym nie pamiętać, że obiecałem któreś zapleść? Mój lud jest słowny, nie pamiętasz? - dodał zupełnie jakby była to ich dobra cecha. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Chatka fae Wto Lut 06, 2024 10:05 pm | |
| Najpierw mrugnął długo, przeciągle, a potem przez chwilę po prostu patrzył na sidhe, jakby nie mogąc się zdecydować, czy taki poziom technologicznej ignorancji go obrażał, śmieszył czy jeszcze cokolwiek innego. Wreszcie roześmiał się miękko, decydując, że było to w zasadzie urocze. – Ten, niestety, nie robi. Chociaż, jak znam Japończyków, to pewnie są już takie, które mogą programować pralki – mruknął z rozbawieniem. – Opcja powiadomień przydaje się głównie wtedy, kiedy nie można odbierać telefonu czy odpisywać na wiadomości, bo się, na przykład, ma telefon schowany głęboko w plecaku. Albo prowadzi się samochód – to ostatnie powiedział z lekkim skrzywieniem, jakby sama myśl o prowadzeniu auta była dla niego nieprzyjemna. Bo była. – Albo jak ktoś uprawia jogging. Zastosowań jest dużo, każdemu według potrzeb. Czy coś. Ułożył się wygodniej na Daylinie, przysuwając się do niego górną połową ciała. Z cichym pluskiem wciągnął nogi pod wodę i teraz w zasadzie cały również był w kąpieli. Prawym ramieniem wciąż otaczał kark sidhe, ale lewą rękę zabrał i na chwilę zanurzył w pianie. Nabrał jej trochę i położył ją na torsie fae, pozwalając, by powoli spłynęła łaskoczącą ścieżką pękających bąbelków. Zaraz jej śladem podążył palec wskazujący wampira, śledzony przez jego spojrzenie. Jeśli zamierzał w ten sposób myć Daylin, to rzeczywiście mógł się nie wyrobić przed świtem. Na odpowiedź sidhe drgnął, wyraźnie zaskoczony, i utkwił wzrok w jego oczach. Miał lekko zdezorientowaną minę. Nie spodziewał się, by perspektywa spełnienia obietnicy sprzed wielu lat, złożonej wówczas niewolnikowi, mogła wzbudzić w faerie taki entuzjazm. Wyglądało na to, że Daylin nie przesadzał i rzeczywiście po prostu lubił to robić. – Dlatego, że nawet mnie nie poznałeś – odpowiedział w końcu po przeciągającym się milczeniu z jego strony. – Byłem pewien, że o tej obietnicy pewnie też zapomniałeś. Policzki wampira delikatnie się zaróżowiły, kiedy przed oczami mimowolnie stanęły mu obrazy z przeszłości. Delikatny, czuły dotyk smukłych palców na jego włosach, na skroni, na policzku. Ta czułość, która znaczyła wtedy dla niego więcej, niż prawdopodobnie powinna. Która po trosze go ocaliła. Dimitri zaczął zaczesywać niesforny kosmyk włosów faerie za jej spiczaste ucho. – A, właśnie – powiedział szybko, jakby chcąc odwrócić uwagę Daylin od własnej osoby. – Jak to z wami jest? Wy dosłownie nie możecie złamać obietnicy czy po prostu nie lubicie tego robić?
|
|
| Daylin
| Temat: Re: Chatka fae Wto Lut 06, 2024 11:06 pm | |
| - Czyli nic przydatnego - stwierdził zgodnie z własnym odczuciem. W końcu... Kiedy miałby nie mieć czasu na sprawdzenie telefonu? Nie prowadził, nie biegał, nie miewał sytuacji, w których nie mógłby sprawdzić urządzenia mimo chęci - choć rzadko ogółem je sprawdzał. Ilość nieodczytanych powiadomień na telefonie mogła być zgrozą niejednego człowieka i istoty, które nie tolerowały jakichkolwiek migających na czerwono cyferek nad ikonkami. Możliwe, że nawet nie chodziło o spełnienie obietnicy - tej jednej rzeczy, oprócz słodyczy, Daylin nie lubił sobie odmawiać. Plecenia włosów, niezależnie czy własnych, czy cudzych. Zresztą, kto nie lubił aby piękne fae zajęło się jego włosami? Może odrobina piękna spłynęłaby i na szczęśliwca, który skupiłby na sobie uwagę sidhe. Wpatrywał się w niego, w głowie znów dopisując kolejny raz, kiedy policzki wampira stały się rumiane. Wstydził się? Może tak reagował na miłe gesty, na zadowolenie... - Czasem trzeba mi lekko... odświeżyć pamięć. Nie mógłbym pamiętać tysiąca lat wydarzeń doskonale, nie uważasz? - stwierdził, wzruszając ramionami, chociaż na kolejne pytanie spojrzał zaskoczony na niego, zanim zaśmiał się miękko. Wychylił się bardziej do niego, cmokając znów jego wargi. Dłoń z pleców przesunęła się na jego kark - muskając go delikatnie palcami, przesuwając się po jego skórze, drażniąc się z nim w ten uciążliwy sposób. Czy naprawdę myślał, że tak łatwo byłoby sprowokować sidhe do zdradzenia czegoś o rasie? - Nie możemy kłamać - powiedział dość mechanicznie - jakby słowa były wyuczoną reakcją. Mógł się sam domyślić, mógł sam zakładać, ale nie miał zamiaru dawać mu odpowiedzi. Nie takiej wprost. - Gdzie byłaby zabawa w kłamstwach? Potrafimy zaakceptować swoją przegraną, kiedy ktoś nas przechytrzy, wiesz? Chociaż... trudno powiedzieć, żeby to miało miejsce często wśród ludzi. Znajdują się tacy... ale rzadko. Raczej ludzie są ostrożni, kiedy z nami obcują, bo się boją - odpowiedział, nie dbając nawet o to, jak dalekie były jego słowa wyjaśnień od zadanego pytania. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Chatka fae Wto Lut 06, 2024 11:41 pm | |
| Dimitri nie mógł się nie zgodzić – dla niego te wszystkie funkcje też zazwyczaj były do niczego potrzebne. Ale wielu ludziom – i chyba właśnie głównie ludziom – smartwatche się przydawały. Dla wampira zaś był to tylko kolejny gadżet elektroniczny, który po prostu chciał mieć po setkach lat nieposiadania niczego. Przydawał mu się głównie jako zegarek, z wielu funkcji nigdy nawet nie korzystał. Zresztą – na co umarłemu choćby pulsometr...? Kiedy znów zerknął w różnokolorowe oczy, z odrobiną zażenowania zauważył, że bacznie mu się przyglądają. Daylin nie pytał, czemu wampir właśnie spalił buraka, i Dima w zasadzie był mu za to wdzięczny, ale przenikliwe spojrzenie w tej sytuacji i tak było krępujące. Dimitri bardzo nie lubił tej części bycia sytym – można było w nim czytać jeszcze łatwiej, niż zwykle. Jakoś nie umiał znaleźć złotego środka między całkowitą transparentnością a kompletnym brakiem czegokolwiek. – Nie no, jasne – przytaknął praktycznie od razu, nawet lekko kiwając głową. – To nie jest żaden wyrzut. Po prostu myślałem, że... Że w ogóle mnie nie pamiętasz. Nawet bym się nie zdziwił – powiedział spokojnie. Nie było w tym stwierdzeniu ani obrażania się, że nie zapadł fae w pamięć, ani smutku z tego powodu. Był doskonale świadom, że pamiętać dokładnie kogoś, kto był tylko jeńcem, w dodatku jednym z wielu, i którego widziało się jeden raz w życiu, jest zupełnie niepodobna. Właściwie był bardziej zaskoczony tym, że sidhe w ogóle zaczęło go sobie przypominać. Gdyby role były odwrócone, niewykluczone, że Dimitri zapomniałby o wszystkim. Ale Dimitri zapominał o wielu rzeczach. Przez chwilę patrzył na Daylin w milczeniu, a następnie pochylił się. Przymykając powieki wtulił twarz w zagłębienie szyi sidhe. Rozkoszował się jego zapachem, do którego chyba powoli zaczynał się przyzwyczajać. A może po prostu szybko trzeźwiał? W każdym razie, sprawiał wrażenie, jakby temat w ogóle przestał go interesować. Musnął wargami wrażliwą skórę kilka centymetrów powyżej ugryzienia, a potem, zupełnie nagle, po prostu zrobił fae malinkę. Kiedy skończył, przesunął ustami do ucha Daylina. – Nie o to pytałem – szepnął bardzo z siebie zadowolony. |
|
| Daylin
| Temat: Re: Chatka fae Sro Lut 07, 2024 12:09 am | |
| Nie musiał pytać - właściwie to nawet wolała nie pytać w podobnych sytuacjach, wiedząc doskonale jak zabawa w podchody mogła być zabawniejsza. Droczenie się, testowanie, to wszystko... - Pamiętam swoje wróżby - stwierdził zgodnie z prawdą, bo choć mógł nie pamiętać wampira w sobie, z łatwością przepowiednia jego przyszłości była jedną z tragiczniejszych wizji. Cóż, przynajmniej tej przyszłości, od której próbowała go wtedy odciągnąć dla własnych korzyści. Przecież jedyne, czego chciał to wygrać wojnę za wszelką cenę. Znaleźć się z powrotem na dworze, który go odtrącił - zemścić się i wskazać im, że popełnili błąd, za który powinni zapłacić. Nie współczuł wtedy wampirowi, uznając podobną wizję za żałosną. Nawet nie zakładała, że ten byłby w stanie doprowadzić do własnej wolności - a na pewno już nie zakładał, że utrzymałby tę wolność na długo. Przesunęła dłonią łagodnie po jego głowie, możliwe że na moment zapominając nawet o fakcie, że miał przy swojej szyi właśnie krwiopijcę, pozwalając mu się wtulić w podobny sposób. Może na moment sam starał się bardziej skupić na wspomnieniu żałosnego widoku niewolnika, który nie potrafił zrozumieć czegokolwiek? Który był zbyt ospały, zbyt zrezygnowany, zbyt... Momentalnie poczuła jak serce staje mu w gardle a po ciele przeszły dreszcze, czując nagłe ugryzienie. Ugryzienie? Nie, wampir nie zaczynał się pożywiać, bo ona nie poczuła bólu... Ale może mogła to być wina wcześniejszej hipnozy? Chociaż gdyby tak było to nie usłyszałby jego głosu przy uchu... Odetchnął wtedy, nagle puszczając wampira, tylko po to aby wyciągnąć się bardziej w wannie. Ułożyła głowę na krawędzi, ręką sięgając po jakąś pudernicę z lusterkiem - a może samo niewielkie lusterko, odchylając głowę i bardziej uwydatniając dzieło wampira na swojej szyi. Zmarszczył brwi na podobny widok... Już nie tylko rany szpeciły jej szyję, ale i jakieś znaczenia! Naprawdę, co wampir myślał, że robił? Oczy fae rozbłysły, a szyja w chwili zdawała się być nieskazitelnie jasna. Odrobina iluzji, przynajmniej do momentu aż wszystko nie wróci do normy... - Jak chcesz więcej krwi to musisz ładnie poprosić, a nie gryźć znienacka - obruszył się, odkładając lusterko z powrotem na półkę, wygodniej się układając, jakby siedzący na nim wampir mu zupełnie nie przeszkadzał. - Mogę ci odpowiedzieć pytaniem za pytanie... albo o wybranej przeze mnie porze - powiedział, choć wyraźnie wciąż jeszcze zła o malinkę na swojej skórze. I ugryzienie bez ostrzeżenia! |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Chatka fae Sro Lut 07, 2024 4:24 pm | |
| Skinął tylko głową w odpowiedzi. To miało dla niego sens – że tak potężne medium, za jakie miał Daylin, pamiętało akurat własne wróżby i może jakieś szczegóły z nimi związane. Dzięki temu fae faktycznie mogła kojarzyć Dimitriego, choć on sam nadal nie wiedział, co dokładnie zobaczyła w jego przyszłości. Obie wróżby obu potencjalnych ścieżek jego przyszłości przedstawiła w sposób dość ogólny, ale może to i dobrze? Może gdyby wiedział dokładnie, co się ma stać, to by próbował uniknąć swojego losu w zgubny sposób, prowadzący do niego jeszcze rychlej – jak samospełniająca się przepowiednia rodem z antycznych tragedii...? Obserwował rozbłysk magii w oczach sidhe i już chwilę później po jego z n a k u nie było ani śladu. Wyraz zadowolenia zniknął z twarzy wampira. W zasadzie mógł się tego spodziewać po tym, jak nerwowo faerie sięgnął po lusterko. Po tym, jak w trakcie oznaczania tej nieskazitelnej skóry serce fae pominęło uderzenie czy dwa. A mimo to wcale mu się to nie podobało. Dimitri ułożył się wygodniej na znajdującym się pod nim ciele, które leżało teraz w zupełnie innej pozycji. Właściwie położył się na wróżce, wychodząc z założenia, że jeśli jest dla niej zbyt ciężki, to Daylin da mu o tym znać. Położył przedramiona na jego piersi, opierając na nich ciężar górnej połowy ciała i górując nad sidhe, pozwalając jednocześnie, by gęste, szkarłatne pasma opadały swobodnie po obu ich stronach. – To nie było ugryzienie – zauważył wampir rzeczowo. – Tylko malinka. Spójrz, wcale nie używam zębów. – Po tym obwieszczeniu po prostu pochylił się, układając głowę bokiem, by Daylin miał lepszy widok, po czym bezczelnie zassał skórę na jego klatce piersiowej, oznaczając faerie raz jeszcze. Kiedy się odsunął, znów miał bardzo zadowolony wyraz twarzy. Może nawet... Tryumfalny. Dimitri spojrzał na sidhe. – Widzisz? Ani jednego kła. Kolejne słowa fae sprawiły, że wampir na moment wyglądał na zamyślonego. Żadna z tych opcji mu się nie podobała. Pytanie za pytanie prawie nigdy nie dostarczało odpowiedzi, natomiast druga opcja sugerowała, że Daylin będzie mógł się migać od odpowiedzi choćby i setki lat. Absolutnie nie do przyjęcia. – A dlaczego akurat tak? – zapytał marszcząc lekko brwi. – Czemu nie teraz i bez pytań? |
|
| Sponsored content
| Temat: Re: Chatka fae | |
| |
|
| |
| |
|