|
Garaże | |
Dimitri
| Temat: Re: Garaże Pon Sty 22, 2024 9:35 pm | |
| Nie poznał samochodu, którym przyjechali, bo nigdy nie widział auta babci Franklina. Samochód Neila za to poznałby od razu, i to nie tylko dlatego, że jako jedyny pasował do Northfield jak, nie przymierzając, pięść do nosa – było drogie, zadbane auto. Tutaj takimi jeździło tylko kilka osób, i to takich, od których lepiej było się trzymać z daleka, a i też raczej się tu nie zatrzymywali – często drzwi wciąż jeszcze jadącego samochodu się uchylały na chwilę i wytaczał się zza nich ktoś ciężko pobity. O ile miał szczęście. Samochód, którym przyjechali, znacznie lepiej wpisywał się w krajobraz tej psiej okolicy. Ale i tak wiedział, że to oni – bo już z daleka widać było białą czuprynę siedzącą na miejscu pasażera tuż obok kierowcy. Miał ochotę podbiec do Franklina, przytulić go mocno do siebie, a potem odsunąć za ramiona jak małego chłopca i zapytać, czy wszystko w porządku. Zamiast tego po prostu wcisnął zwinięte w pięści dłonie głębiej w kieszenie skórzanej kurtki i ruszył w stronę białowłosego normalnym krokiem. Jedynym sygnałem, że się martwił, było to, jak na ledwie ułamek sekundy przygryzł dolną wargę, nie do końca w stanie zapanować nad tym gestem. – Co się s... – zaczął artykułować pytanie, kiedy usłyszał swoje imię zawołane głośno, z bliska, ale to nie Franklin go nawoływał. Neil był szybki i bił mocno, ale Dimitri miał dziesiątki – nie, setki – lat wprawy w walce, praktycznie w każdym jej rodzaju, do tego sam też był przecież nieprzeciętnie szybki. Zadziałał instynktownie i odchylił się w bok i do tyłu, tak, że wściekły cios zadany pięścią tylko prześlizgnął się po jego szczęce ze znacznie mniejszą siłą, niż jak gdyby walnął w niego bezpośrednio, prosto w twarz. Co, oczywiście, nadal cholernie bolało, ale Dima przynajmniej uniknął złamanego nosa czy plucia własnymi zębami. Gdyby był człowiekiem, ten cios by go po prostu zabił. Nic też dziwnego, że lekko skośne oczy Rosjanina zwęziły się w wąskie szparki. Automatycznie wyciągnął ręce z kieszeni i zamachnął się, żeby oddać cios, ale nagle coś mu śmignęło przed oczami. Zawahał się i niemal w ostatniej chwili powstrzymał przed uderzeniem. Wpatrywał się we Franklina nieco osłupiały. W pierwszej chwili nie zrozumiał, co mamrotał z zębami wbitymi w rękę zmiennokształtnego, ale po kilku sekundach mózg przefiltrował zasłyszane dźwięki i przetłumaczył je na przeproś go, bo się wkurzę. Dima na chwilę całkowicie znieruchomiał, z szeroko otwartymi oczami wpatrując się w białowłosego. Czy on go właśnie... bronił? Sześćsetletniego wampira, który przez większość swojego życia po prostu walczył w różnych – przede wszystkim, nie swoich – wojnach? Zacisnął usta w wąską kreskę i stał tak przez sekundę, zanim zza zaciśniętych ust wydobył się stłumiony chichot. W końcu Dimitri nie wytrzymał i roześmiał się na głos, aż odchylając głowę w tył i przymykając oczy. Kiedy wreszcie się uspokoił, w kącikach oczu zebrała się odrobina czerwieni, którą natychmiast otarł wierzchem dłoni. – Franklin, puść go – powiedział z resztkami wesołości w głosie. – Umiem się bronić. A potem spojrzał już znacznie mniej przyjaźnie na Neila. – A ty. – Powiedział z takim chłodem w głosie, że dzięki tonowi sprawczemu temperatura w promieniu kilku kroków od Dimy faktycznie spadła o kilka stopni. – Po prostu spierdalaj. To nie jest twój interes. |
|
| Neil Gia
| Temat: Re: Garaże Pon Sty 22, 2024 10:19 pm | |
| Trafił, ale niestety wampir uchylił się trochę w ostatniej chwili, ale i tak oberwał. Na tym miał skończyć, ale uczepiła się go zaraz druga pijawka. Syknął i krzyknął krótkie ,,Ał" czując zęby na ręce i spojrzał zdziwiony na Franklina i patrzył się tylko na niego, nawet kiedy Dima się śmiał, jak mówił. Jego małe zaczepienie w rzeczywistości na ten moment dopóki Dima nie zaczął mówić dalej. -Miałeś tyle możliwości, a zniszczyłeś mu życie Dima, sam wiesz po sobie, jak bardzo.-spojrzał w końcu na starszego wampira mówiąc matowym głosem. Nie patrzył na niego długo zanim zwrócił się do chłopaka. -Fran albo mnie puszczasz i idę albo mnie trzymasz i wracasz ze mną do domu.-zaśmiał się lekko pod nosem widząc jego walkę. Chciałby, żeby Dima wtedy tak o niego walczył, chuj walczył, żeby zwyczajnie go zawołał, wyszedł z jebanej klatki z bloku. |
|
| Null.
| Temat: Re: Garaże Pon Sty 22, 2024 10:36 pm | |
| Jego denerwowane spojrzenie zaraz skierowało się na Dimę - zupełnie jakby nie tylko Neil miał mieć w tej chwili problemy ze strony dwudziestolatka, ale oni oboje. Chociaż początkowo mogło się zdawać, że jego problemem był śmiech, którym zaszczycił ich oboje starszy wampij. Zresztą, czy Dima potrafił się bronić? Słabo było to widać. A przynajmniej Franklin uznawał, że słabo mu to wychodziło, skoro do dzisiaj obawiał się swojej mistrzyni. - Fofnij fo! - warknął, zaraz poprawiając chwyt na ramieniu Neila własnych kłów, jakby chciał się upewnić, że ten nigdzie nie odejdzie. Nie miał zamiaru puszczać - ani odpuszczać. Nie uderzą się, nie będą się bili. Mieli rozmawiać, ale nie o nim zresztą! Przesunął zaraz równie zdenerwowane spojrzenie na Neila. Nie miał zamiaru go puszczać - ani wracać z nim do domu. Widział tylko jedno rozwiązanie. Nic dziwnego, że zaraz wyciągnął rękę, ale tym razem do Dimy. Złapał jego rękę, tym razem nie martwiąc się użytą siłą. Nie interesowały go protesty. Albo zostają tutaj we trójkę, albo idą we trójkę. - Nifie sie fihę! Ffać ftu! - warknął znów, a jego zdenerwowane spojrzenie przesuwało się od jednego do drugiego. Mówił przecież, że powinni ze sobą porozmawiać i miał zamiar tego dopilnować. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Garaże Pon Sty 22, 2024 10:51 pm | |
| W mgnieniu oka zniknęły z niego wszystkie resztki rozbawienia wywołanego terytorialnym zachowaniem Franklina i cała wściekłość spowodowana zachowaniem Neila. Twarz Dimy zmieniła się w obojętną, uprzejmie pustą maskę, jaką przywdziewał zawsze, gdy chodziło o Isobel – zawsze, jeśli nie czuł się na tyle komfortowo, by okazać swój smutek lub strach, jakie go wówczas ogarniały. A przecież właśnie o Isobel napomknął Neil, mimo że może nawet sobie nie zdawał z tego sprawy. Właśnie zrównał Dimitriego, jego wyrzuty sumienia i starania z kompletnie nieludzkim zachowaniem jego własnej mistrzyni. – Powtarzam: to nie twój interes. – Powiedział po chwili równie wypranym z emocji głosem. Bardzo grzecznie jak na zaistniałą sytuację. Może nawet powiedziałby coś więcej, ale za bardzo zaskoczyło go to, jak Franklin złapał go za rękę, nie dał jednak tego po sobie poznać. Kiedy raz przywdział maskę uprzejmości, trudno było ją zdjąć, nawet kiedy się starał. Przecież przez tyle lat była jego jedyną ochroną. – Przestań go gryźć, ciężko zrozumieć, co mówisz, jak masz pełne usta – zauważył. Nie wyrwał ręki z silnego uścisku białowłosego, mimo że to bolało. Nie był to jednak ból tak silny, by w jakikolwiek sposób mógł się odmalować na twarzy starego wampira. – Chodźmy do domu, nie ma sensu robić tu żadnej sceny. |
|
| Neil Gia
| Temat: Re: Garaże Pon Sty 22, 2024 11:10 pm | |
| Miał cierpliwość do Franklina, oj miał i to wiele, pewnie dlatego dawał mu się dalej gryźć. Wbrew pozorom, to nie tak, że chodzi i bije ludzi na lewo i prawo. Bił tego kto na to zasłużył. A Dima zasłużył. Skazał chłopaka na patrzenie jak jego bliscy umierają, jak wszyscy których kocha odchodzą, a on zostaje sam, bo nic i nikt nie trwa wiecznie. Skazał go na szukanie krwi w podejrzanych miejscach, na świadomość że gdzieś tam na świecie jest ktoś kto może ci wydać polecenie, a ty się masz słuchać. Skazał go na brak słońca do końca świata. Neil nie miał zamiaru nic cofać, ani za nic przepraszać. Po raz kolejny zignorował Dimę. No tak, najłatwiej mówić w kółko jedno i to samo, co? Bez przyznania się do winy, bez zrozumienia, że może nie jest się idealnym i odjebało się manianę jakich mało. -Sceny? To ty przed chwilą śmiałeś się tu jak psychol z taniego filmu.-wytknął mu. Jak ktoś miał obudzić sąsiadów, do nie rozmowa między nimi, ale jego śmiech na całe gardło. I kto tu sceny robi? Wrócił wzrokiem do Nulla. Nie był na niego zły, po prostu czekał aż go puści. Nie chciał się nawet szarpać, bo by jeszcze młodzikowi zęby uszkodził. |
|
| Null.
| Temat: Re: Garaże Pon Sty 22, 2024 11:27 pm | |
| Sceny? Oni oboje robili wystarczające sceny, nawet jeśli to on jednego z nich ugryzł, a drugiego trzymał mocno za rękę. Nie miał zamiaru odpuszczać ani jednemu, ani drugiemu. Obydwoje w tym momencie byli na jego celowniku. Ale jednak mogło się wydawać początkowo, że Franklin odpuszczał, kiedy jego głowa i kły cofnęły się z przedramienia Neila, tylko po to żeby złapać go za nadgarstek - może nie tak silnie jak Dimę, przy którym wiedział że przecież mógł sobie pozwolić na więcej, ale nie miał również zamiaru pozwalać mu na ucieczkę. - Do domu? Dobrze, to idziemy do domu - warknął podburzony, zdenerwowany, a może jeszcze nieco oszołomiony krwią zmiennego, której choć starał się nie pić to trudno było uniknąć kosztowania, skoro wgryzał się w niego, ciągnąc zaraz ich dwójkę rzeczywiście w kierunku mieszkania na Northfield. Skoro mistrz tak sobie życzył to nie zamierzał go zawodzić w końcu. - Przeprosić się, już. Chcecie się zachowywać jak w przedszkolu czy jeszcze gorzej? - powiedział, marszcząc brwi. Oczywiście, że był groźny tyle co nastroszony biały kot - ale nie miał najmniejszego zamiaru odpuszczać w tej chwili. Ani jednemu, ani drugiemu. - Stare pryki, nauczę was zaraz rozmawiać... - powiedział, pierw wbijając spojrzenie w Dimitriego. - Ani słowa sprzeciwu, skazałeś nas na siebie nawzajem, więc teraz dostaniesz naukę mojej mamy. Jest problem to się o nim mówi - mówił, widząc dobrze tę nagłą zmianę w starszym. Coś... coś to sprowokowało? Obojętność, znów. Odcinał się. Widział to przecież! To nie był pierwszy raz. - A ty... - powiedział, zaraz zwracając wzrok do Neila. - Mówiłem ci, że jest w porządku! Macie rozmawiać nie o mnie, a o sobie! Powiedz mi to, co jemu powiedziałeś, już! Co ci nie odpowiadało! - powiedział, w końcu stając między dwójką i puszczając ich obu - chociaż było widać, że był gotowy albo do ugryzienia, albo do ponownego łapania ich, gdyby mieli albo się na siebie rzucić, albo rozejść. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Garaże Pon Sty 22, 2024 11:44 pm | |
| Przez chwilę dawał się ciągnąć za Franklinem, nie wiedział tylko, dlaczego ten ciągnął jeszcze za sobą Neila. Z pozoru wydawało się, że wyciągnięcie kłów ze zmiennokształtnego stanowi poprawę, ale właśnie: tylko z pozoru. Dimitri nieznacznie zmarszczył brwi na pierwsze słowa białowłosego. Czyli co, koniołak miał iść z nimi? No chyba nie. Dimitri przystanął gwałtownie i ani myślał się ruszać, dopóki niebezpieczeństwo nie zostanie zażegnane. Ani nie potrzebował przeprosin, ani sam za nic nie zamierzał przepraszać. Bo też niby za co? I kogo? Bo jeśli już, to tylko Franklina za to, że go przemienił. Tłumaczyć się Neilowi z tego nie musiał. I nie zamierzał. A przepraszać koniołaka po prostu nie miał za co. To nie on uciekł bez wyjaśnienia wszystkiego. To nie on nagadał czegoś Savie o tym drugim. I, wreszcie, to nie on dał komuś w pysk na dzień dobry. – Przestań się wtrącać – powiedział tylko do Franklina. Jemu też nie zamierzał się z niczego tłumaczyć. Już raz mu mówił, że nie miał prawa ingerować w jego relacje z innymi. A już zwłaszcza w takie, które praktycznie nie istniały. |
|
| Neil Gia
| Temat: Re: Garaże Pon Sty 22, 2024 11:55 pm | |
| Od razu się zaparł kiedy go Franklin pociągnął. Oj oj oj, on nigdzie nie idzie, szczególnie do mieszkania Dimy, nie było opcji. Jak ostatnio z niego wyszedł, nie miał zamiaru wracać tam już nigdy więcej. Ale chłopak się upierał, jak osioł. Nie rozumiał? To się nazywa ta młodzieńcza naiwność. Pełen życia, kłótnia, rzucenie talerzem, rozmowa, a później spanie na łyżeczkę w ramach zgody i wspólne śniadanie jakby się nic nie stało. Uśmiechnął się pobłażliwie do chłopaka. Ręka niby bolała, ale bardziej ucierpi ubranie niż koń. Westchnął ciężko, dla opanowania nerwów, które i tak były spokojne. -Już raz mi pokazał, że nic dla niego nie znaczę. Zrozumiałem przekaz.-powiedział, znów patrząc tylko na młodzika, bo Dima dla niego nie istniał.-A teraz, możesz mnie puścić. Nie wiem na co masz nadzieje, ale nie mam zamiaru go przepraszać, ani tłumaczyć się. Nie wierzył mi wtedy, jak mówiłem mu szczerze co do niego czuję, to nie uwierzy mi i teraz. Ale pamiętaj, masz mój numer, w razie czego śmiało dzwoń.-dodał ostatnie zdanie z uśmiechem, robiąc krok w tył. Chciał iść do domu się zajebać czy coś, nie wiadomo, konie to dzikie i nieprzewidywalne zwierzęta, widział kiedyś w telewizji Mustanga z Dzikiej Doliny. |
|
| Null.
| Temat: Re: Garaże Wto Sty 23, 2024 12:13 am | |
| - Nie - odpowiedział prędko Dimie. Nie miał najmniejszego zamiaru przestawać się wtrącać, skoro mieli funkcjonować razem. Nie miał zamiaru mu odpuszczać. Oczywiście, że w nim samym się gotowało, kiedy chciał ich zmusić do rozmowy, ale problemem stawał się jeden wielki milczący wiecznie wampir, który zaczynał to robić, kiedy tylko czuł zagrożenie. Zmrużył oczy, wpatrując się w czerwonowłosego wyzywająco. Miał zamiar go zmusić do gadania. Miał na to całą wieczność w końcu. Jak nie dzisiaj, jak nie za rok to za tysiąc lat, ale będzie gadał. - ... Zadzwonię - powiedział w końcu zrezygnowany, przesuwając wzrok na Neila, chociaż to spojrzenie nie było już tak wyzywające jakie rzucał w stosunku do wampira. - Dzięki za dzisiaj... i przepraszam. I za to w samochodzie... i no... za to.. - rzucił, wskazując przedramię. Cóż, ugryzienie nie było planowane - było rzeczywiście odruchem, którego do końca nie przewidział, może też dlatego, że nie przewidział, żeby ktokolwiek spróbował uderzyć Dimę. Tak, trudno było wyobrazić sobie, żeby ktoś zamachnął się na wampira. Choć kiedy jego myśli wróciły do najstarszego z ich trójki, również jego wzrok - równie groźny, jakby ich role się odwracały i to Franklin próbował powiedzieć "masz przekichane młody człowieku". Chociaż prędko złapał za ręke wampira, co przecież nie było wcale dziwnym odruchem z jego strony - poza faktem, że zrobił to tylko po to, żeby krótko go ugryźć. Czysto złośliwie, czysto w ramach kary. Neil nie miał prawa Dimitriego uderzyć - nikt nie miał prawa tego zrobić, oprócz samego Nulla. Choć na pewno ten obrazek mógł świadczyć, że zapewnienia Franklina o tym, że było w porządku, nie były tylko wynikiem paniki. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Garaże Wto Sty 23, 2024 12:31 am | |
| Kiedy Neil wyrzucał z siebie żale, kierując je do Franklina, Dima tylko patrzył na zmiennokształtnego bez wyrazu, mimo że w środku, w wampirze, wcale nie było spokoju. Nie zgadzał się ze słowami zmiennokształtnego, nie tak to wszystko wtedy wyglądało, przynajmniej nie z jego perspektywy. Zanim zdołał w ogóle Neilowi uwierzyć lub właśnie nie uwierzyć, ten w ogóle uciął temat, a potem po prostu poszedł spać. A następnego ranka zachowywał się tak, jakby nic się nie wydarzyło. Jeszcze swoimi późniejszymi czynami tylko poświadczył, że tego całego "nic" między nim a Savą nie było. Bo było ewidentnie c o ś, choć co – tego już Dimitri nie wiedział. I wolał nie wiedzieć. Dlaczego więc Franklin tak strasznie naciskał, żeby porozmawiali? Po co? Wampir nie chciał mieć już nic do czynienia z mężczyzną, który bardziej niż jak mężczyzna zachowywał się jak impulsywny, niedojrzały nastolatek. Nie, żeby Dima zachowywał się lepiej – ale kontaktu z samym sobą nie mógł przecież uciąć. Pół biedy, że Franklin wreszcie dał za wygraną. Wampir był prawie pewien jednak, że tylko na dzisiaj. Że znowu spróbuje się wtrącać. Mógłby mu tego zakazać... Kusiło. Ale nigdy nie odważyłby się wydać jakiegoś zakazu czy nakazu tylko dlatego, że mógł. Albo dlatego, że tak było łatwiej, wygodniej. Że przez to nie musiałby się już tak strasznie denerwować. Odpowiedział na groźne spojrzenie białowłosego spojrzeniem kompletnie pozbawionym wyrazu, które nie zmieniło się nawet wtedy, gdy chłopak wbił zęby w jego rękę. Bolało. Oczywiście, że bolało. Ale co miał niby zrobić – syknąć? Poprosić, żeby przestał? Kazać mu przestać? Żadna z tych rzeczy nie miała dla niego większego sensu. W ogóle mało co miało w tej chwili dla niego sens. Po prostu szarpnął ręką, żeby ją w końcu wyswobodzić, mimo że to sprawiło, że ostre, wampirze kły rozorały mu tkanki, aż gęsta, ciemna krew zaczęła mu skapywać spod rękawa. Natychmiast wsadził dłoń w kieszeń. Miał dość bycia zmuszanym do różnych rzeczy, także tych z pozoru niewinnych i w wykonaniu Franklina, robionych – chyba – w dobrej wierze. Kiedy się uwolnił z uścisku, po prostu ruszył przed siebie, ani się nie żegnając z Neilem, ani nie mówiąc już więcej ani jednego słowa do swojego podopiecznego. Mógł ruszyć za nim albo zostać, żeby jeszcze pogadać z łakiem – tak czy siak, drogę do domu znał. |
|
| Neil Gia
| Temat: Re: Garaże Wto Sty 23, 2024 12:39 am | |
| Dima, jak zawsze milczał, jak zawsze nie zrobił nic, a Franklin w końcu się poddał. -Nie ma za co, zdarza się.-uśmiechnął się do niego. Zaraz się wyleczy i nie będzie nawet śladu po ugryzieniu. Później, zmienny, po prostu skinął chłopakowi jeszcze raz głową, z nędznym uśmiechem, odwrócił się i ruszył chodnikiem w stronę głównej ulicy. Zaraz zamówi sobie taksówkę, trochę zapłaci za przejazd do domu, szczególnie przez takie wyboje. Normalnie przemieniłby się w konia już za miastem, ale dzisiaj nie miał na to najmniejszej ochoty. W głowie siedział mu dom, kanapa i koc, nic więcej.
Z/T |
|
| Null.
| Temat: Re: Garaże Wto Sty 23, 2024 1:33 am | |
| Chciał wiedzieć o wszystkim, chciał wtrącać się we wszystko, we wszystkim mieć udział. Szczególnie, kiedy miało to mieć na niego wpływ - a nawet podobne humory Dimy miały. Pojawiając się i znikając. Chciał znać pełną listę ich powodów, chciał wiedzieć nie tyle jak ich unikać, co po prostu je przeskakiwać i sprawdzać, co się za nimi znajdywało. Nie stawiał oporów, kiedy wampir się wyrwał. Nie zająknął się nawet, chociaż chciał! Obserwował go z tą samą miną, chcąc mu dać smak podobnego traktowania. Ale był w tym wszystkim dużo słabszy od Dimitriego. Nie potrafił tak unikać złości i wszystkiego, co się w nim burzyło - nie potrafił unikać smutku, ale też radości. Wszystko dało się z niego wyczytać, kiedy tylko potrafiło się. Skinął jeszcze głową do Neila, po tym jednak patrząc jak Dima po prostu rusza. W ciszy. Wiedział, w jakim kierunku szedł doskonale - nie musiał pytać czy się domyślać. Prędko do niego dołączył. - Milczenie niczego nie załatwia, wiesz? Widzę to - żachnął się na niego, nie musząc wcale mówić głośno - w końcu wiedział, że Dima go słyszał. Nawet jeśli nie odpowiadał, nawet jeśli chciał udawać głuchego i niewzruszonego - przecież taki nie był, nie miał problemów ze słuchem. Nie był posągiem, którego nic nie ruszało, a za który chciał się podawać. Gdyby nie to, nie pokazywałby kiedy był zaskoczony, albo kiedy się śmiał. Nie miałby żadnych emocji, a miał je przecież! Tak samo jak potrafił się złościć i być smutnym. - Tylko pokazujesz, że muszę się wtrącać, bo jest o co się martwić. Gdyby nie było nic to byś tak nie reagował - stwierdził pewny swego jak nigdy - to mogło być bardziej niż frustrujące w nim, pewność z jaką o tym mówił. Choć po części, przecież spędzał ostatnie kilka tygodni razem z Dimą. Jeśli ktoś mógł nauczyć się jego reakcji to kto jak nie on? Chociaż nie miał zamiaru zachowywać się jak Dimitri. Miał wręcz zamiar dać mu przykład. - ... Przepraszam za rękę. Nie powinienem cię gryźć w złości. Nawet jeśli uważam, że zasłużyłeś to wciąż... I że ugryzłem Neila jak cię uderzył. Chyba... to był odruch... - mówił, cały czas dorównując kroku wampirowi, nie mając zamiaru go odpuszczać. Ani przestawać mówić. - A to... co było podczas jazdy... Neil pytał o przemianę i... no... tematy... same wyszedł jakoś. Ale nic nie zrobiłem. Po prostu... rozproszyłem się. I musiałem próbować się uspokoić... - dodał, mając na uwadze nie tylko własne doświadczenie z Dimą, ale i słowa Neila. Powoli widział, gdzie leżały te punkty, które były tak newralgiczne - te, które nagle włączały u niego taką postawę. Włożył ręce do kieszeni bluzy. - Też umiem milczeć, wiesz? |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Garaże Wto Sty 23, 2024 1:48 am | |
| Nawet nie musiał na niego patrzeć, by wiedzieć, że go dogonił – przecież wyraźnie słyszał jego kroki. I późniejsze słowa. Nie musiał, ale i tak na niego zerknął. Wysłuchał bez słowa wszystkiego, co Franklin chciał mu powiedzieć. Właściwie nawet nie milczał celowo. Po prostu w ślad za pustą, uprzejmą maską zawsze, nieodmiennie szło pewnego rodzaju odrętwienie, z którego trudno było się od tak wyrwać. Musiał odtajać jak ziemia na wiosnę, wciąż zmarznięta po śniegach zimy, a to wcale nie było takie proste. – Jak bym nie reagował? – zapytał powoli, nieznacznie ściągając brwi. Choć lepszym pytaniem byłoby właściwie "na co", a nie "jak". W tej całej sytuacji najgorszą rzeczą dla Dimy było praktycznie zrównanie go z Isobel. Sama kwestia tego, że dostał w pysk albo tego, co wygadywał o ich relacji Neil, niespecjalnie go ruszała, ale zdawało się, że Franklina wręcz przeciwnie, najbardziej interesowało właśnie to. – I nie przejmuj się tym – mruknął cicho, tym samym przyjmując przeprosiny. – Tylko tak właściwie to czemu uważasz, że zasłużyłem? – zmarszczył brwi jeszcze bardziej, obdarzając go nawet na chwilę spojrzeniem. – Przecież nic nie zrobiłem. Nawet mu nie oddałem. Zamilkł na chwilę, znów wpatrując się w ziemię. Nie trwało to jednak długo. – I rozumiem, że przemiana to drażliwy temat. Przepraszam, że nie mogłem znaleźć innego sposobu na rozwiązanie tej sytuacji – dodał jeszcze ciszej. |
|
| Null.
| Temat: Re: Garaże Wto Sty 23, 2024 2:06 am | |
| - Milczeniem. Nagle... robisz się... taki... bez wyrazu? - powiedział, marszcząc brwi. Przez drażliwy temat? Nie był do końca pewny. Przez słowa Neila? To na pewno, ale nie był pewny przez które. Skupił się na czymś zupełnie innym przecież. I nie był tak wyczulony na porównania go do jego mistrzyni. - Jak nie ty. To dziwne. To znak, że coś jest nie tak. Nie zauważyłeś? - stwierdził, kręcąc głową lekko. - Będę. A zasłużyłeś, bo jesteś uparty - stwierdził, nawet jeśli to on się okazywał przynajmniej na równi uparty, nawet mając do czynienia z dużo starszymi od siebie osobami. W gruncie rzeczy to może szczególnie przez tę różnicę wieku był tylko bardziej uparty - w końcu miał jeszcze siły na niektóre działania i pokłady złości w sobie, ale i ambicji, żeby coś zmieniać. Zerknął na niego, słysząc przeprosiny. Nieco zaskoczony, ale prędko wcisnął się pod jego ramię, przytulając, uznając że tym razem to on tego potrzebował. - W porządku... wiem - powiedział równie cicho. W końcu sam bronił tej decyzji przed zmiennym, choć trudno nawet było mu podać ku temu powód. Może potrzebował wierzyć we własną wersję wydarzeń? Może w ten sposób łatwiej było mu pilnować porządku w życiu, który dopiero co został wywrócony? - Po prostu... nie miałem na czym się skupić. Za dużo myśli było na raz, więc zacząłem panikować. Jak to się dzieje to skupiam się na tobie i łatwiej mi się opanować... no ale tam nie mogłem. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Garaże Wto Sty 23, 2024 2:25 am | |
| Znów milczał przez dłuższą chwilę, zanim odpowiedział, ale tym razem z innego powodu. Zastanawiał się, czy powiedzieć Franklinowi, dlaczego "robił się bez wyrazu". To była ważna informacja, zwłaszcza, że mieli spędzić ze sobą jeszcze sporo czasu, ale wcale nie miał ochoty o tym mówić, bo wtedy musiałby wrócić wspomnieniami choć na chwilę do czasów, które – gdyby tylko mógł – najchętniej wyparłby z pamięci. Wreszcie uznał, że skoro i tak prędzej czy później będzie musiał mu to wyjaśnić, to równie dobrze mógł teraz, skoro temat i tak wyszedł, a do tego jeszcze tak zbijał białowłosego z tropu. Dimitri zmusił się, by podczas mówienia nie wpaść odruchowo w to samo odrętwienie. – To mechanizm obronny – powiedział ledwo słyszalnie dla ludzkiego ucha, ale dobrze wiedział, że akurat Franklin go usłyszy. – Przez wiele lat musiałem ukrywać wszystkie emocje, bo tak było bezpieczniej. Jeśli moja mistrzyni nie widziała, co mnie bolało albo na czym mi zależało, to nie mogła mnie tym ukarać. Teraz to jest... – zawahał się. – To jest właściwie odruch. Tego, czy zasłużył albo czy był uparty bądź nie, nie skomentował. Miał wrażenie, że nijak nie doszliby w tym momencie do porozumienia w tej kwestii. Po kolejnych jednak słowach spojrzał na Franklina niepewnie i mało nie skrzywił się, kiedy został złapany pod ramię. Problem z porzucaniem maski obojętności polegał na tym, że razem z nią odrzucało się też brak widocznej reakcji na ból, a zadane wampirzymi kłami rany na ręce wcale nie chciały się tak po prostu zamknąć w ekspresowym trybie. Nie wiedział też, czy białowłosy faktycznie myślał to co mówił, albo czy rzeczywiście nie żywił do niego urazy za to, że Dimitri go przemienił, ale tak naprawdę bał się drążyć ten temat, bo jeśli istniała szansa, że chłopak po prostu wypierał swoje prawdziwe odczucia albo mu kłamał, to Dima chyba i tak nie chciał o tym wiedzieć. Nie, inaczej: wolał o tym nie wiedzieć. – To chyba musimy wypracować inną metodę – mruknął w odpowiedzi na wyjaśnienie. – Coś innego, na czym mógłbyś się skupić. Nie jestem w stanie być przy tobie cały czas, zwłaszcza, że sam tego nie chcesz. |
|
| Null.
| Temat: Re: Garaże Wto Sty 23, 2024 12:07 pm | |
| Zawahał się, słysząc podobne wyjaśnienie, które tłumaczyło... wiele. Zmarszczył brwi, widząc nieco lepiej w czym leżał problem. Chociaż nie do końca wiedział, jak sobie z nim poradzić w tej chwili. W końcu trudno było odmienić coś, co trwało czterysta lat. I wciąż był zdania, że całe bycie wampirów samotnikami ani trochę nie wychodziło z samej natury wampirów - a przynajmniej nie tych, które znał, a znał aż dwa, nie licząc samego siebie. Choć może ten drugi dużo bardziej pasował do podobnego opisu. - Czyli miałem racje... - stwierdził, choć dużo lżej i mniej oskarżycielskim tonem, chociaż wpatrywał się cały czas w ziemię. - Gdyby wszystko było w porządku, nie reagowałbyś tak na niego... - dodał, wzdychając. W końcu wszystko było łatwiejsze - złość i krzyczenie, płacz i smutek. Cokolwiek byle nie cisza, bo cisza nie wskazywała na problem w żaden sposób - oprócz tego, że ten istniał. Prędko przytulił się do jego boku, pozwalając zranionemu ramieniu opaść na nim. Wtulił w niego policzek, nie mając zamiaru tym razem puszczać. Zerknął na niego, zaraz uśmiechając się przyjaźnie, jakby kilka chwil wcześniej wcale nie wyglądał jak nastroszony kot, gotowy do ataku na każdego dookoła. - Nie, że nie chcę... Po prostu mam się usamodzielnić, pamiętasz? - stwierdził, jakby było to oczywistym. Nawet jeśli Franklinowi się do tego wyraźnie śpieszyło, trudno było określić dokładnie dlaczego. Jakby sama idea, że nie mógł być samodzielny była poniżej jego osoby. Starał się na każdym kroku robić na przekór, po swojemu. - I nie jest to praktyczne, żebyś cały czas był przy mnie. Nawet jeśli tak by było łatwiej... ale prywatność też jest istotna, wiesz? Szczególnie jak się mieszka razem w klitce dwa na dwa... - powiedział, chociaż znacznie częściej to właśnie on wtrącał się w rzeczy, które nie powinny go dotyczyć. A jednak rozumiał koncept prywatności, co tylko bardziej potwierdzało, że nie postępował ze złą myślą, żeby zrobić tylko na złość wampirowi.
|
|
| Dimitri
| Temat: Re: Garaże Wto Sty 23, 2024 7:46 pm | |
| Spojrzał na Franklina z ukosa. Nie reagowałby tak na niego...? Co niedorzecznego się roiło w tej białowłosej głowie? Dimitri zmarszczył brwi. Nie wiedział, o czym myślał Franklin ani do jakich wniosków doszedł na podstawie tych skąpych informacji, jakie miał, ale był pewien jednego: że te wnioski najpewniej wcale nie były zgodne z rzeczywistością. Nie miał ochoty o tym rozmawiać, ale wiedział, że jeśli teraz tego nie naprostuje, to dalej będzie jeszcze gorzej i jeszcze bardziej niezręcznie. Cholera, był pewien, że po tym, jak się wkurzył i po prostu wyszedł z mieszkania, kiedy chłopak się wtrącił w jego sprawy, coś do niego dotarło. Jak choćby to, że Dimitri wcale nie miał ochoty na odnawianie kontaktów z Neilem czy naprostowywanie czegokolwiek. Najwyraźniej się mylił. – Nie, Franklinie, nie miałeś – zaczął ostrożnie, choć nie był w stu procentach pewien, z czym właściwie chłopak miał mieć rację. – To nie była reakcja na niego. Tylko na to, że zasadniczo zrównał mnie z Isobel – powiedział cicho, ale bardzo poważnie, wpatrując się intensywnie w niebieskie oczy. Chciał, żeby chłopak zrozumiał, tak naprawdę zrozumiał. – Nie wiem, co ty sobie wyobrażasz, że niby zaszło między mną a Neilem, i chyba nawet nie chcę wiedzieć, ale musisz zrozumieć jedno: nic nas nie łączy i nie będzie łączyć. Miał nadzieję, że po tym, jak już powiedział to jasno i wyraźnie, Franklin przestanie mącić i bawić się w swatkę, bo nic dobrego nie mogło z tego wyniknąć. Co zresztą widzieli dosłownie przed chwilą – lewa strona szczęki Dimitriego była lekko napuchnięta i powoli zaczynała zmieniać kolor. Do następnego wieczora na pewno nie będzie już śladu, ale teraz był. Był i bolał, choć Dima nawet się na tym nie skupiał jakoś szczególnie. Można powiedzieć, że miał wysoką tolerancję na ból. Potrafił go potraktować jak inne niechciane bodźce, sprawić, że był raczej lekko irytującym szumem tła, niż czymś, o czym faktycznie się myślało. Tym bardziej, że za chwilę miał coś innego do skupiania się, coś, co pochłonęło jego uwagę w znacznym stopniu. Przez chwilę patrzył na białowłosego z zaskoczeniem, ale w końcu objął go ramieniem i na moment nawet uścisnął. Te wszystkie drobne gesty czułości, jakich czasem od niego doświadczał, były zaskakujące. Sprawiały, że coś w środku wampira powoli, ale nieustępliwie topniało, odzywała się w nim jakaś odwieczna tęsknota. Nie był nauczony takich rzeczy. Ani przez matkę, ani przez ojca, ani tym bardziej przez swoją mistrzynię. Z Alice też mieli raczej inną relację, bardziej kumpelską i biznesową jednocześnie. To, czym raczył go czasami Franklin, było dla niego zupełną nowością i tak naprawdę nawet nie wiedział, jak reagować na takie naturalne cieszenie się bliskością. Był jak dziecko we mgle. Dziecko, które miało sześćset lat, wiedziało, jak się bić i jak zabić, dysponowało potężną magią, a o przemocy – i jako odbiorca, i jako oprawca – wiedziało niemal wszystko, ale nie miało pojęcia, jak kogoś tak po prostu przytulić, żeby go pocieszyć. Albo po prostu dlatego, że czuło się taką potrzebę – bezinteresownie i całkowicie niewinnie. Pod tym względem był całkowicie okaleczony. – Mhm – mruknął lekko zakłopotany. – Ale to usamodzielnianie się trochę potrwa, wiesz? Nie stanie się z dnia na dzień, choćbyś nie wiem jak bardzo chciał. Niestety – powiedział cicho i dało się słyszeć w jego głosie nutę smutku. Zaraz jednak Dimitri spojrzał na Franklina bystro, a kącik ust mu lekko zadrżał. – A, właśnie. Prywatność. – Powiedział z przekąsem. – Jest nawet, powiedziałbym, zajebiście ważna. Ja ci nie zaglądam w telefon, to może ty mojego też nie wykorzystuj już, co? Proszę, nie wtrącaj się w moje relacje z przeszłości. Gdyby były ważne albo do naprawienia, to nie zostawałyby w przeszłości. |
|
| Null.
| Temat: Re: Garaże Wto Sty 23, 2024 8:27 pm | |
| Zmarszczył brwi przez moment, słysząc coś podobnego - coś, czego sam nie wyłapał też. Cóż, w końcu nie był na tym punkcie wyczulony... - Nie jesteś jak ona. Tak, żebyś pamiętał o tym... Po prostu nie. Nawet jak ktoś mówi inaczej to mi to tylko oceniać, a nie innym - stwierdził, zaraz kręcąc głową na jego dalsze słowa. Cóż... Zapierał się, że nic ich nie łączyło. Ale jednocześnie to wszystko nie brzmiało jak nic - brzmiało jak paranoja, a to z pewnością pasowało do Dimitriego. - Dobra, dobra, nic was nie łączy, przyjmuję... Ale tak, żebyś tylko wiedział... Też nie wyglądali z Savą jakby coś ich łączyło - panie zazdrosny, ugryzł się w język, nie musząc też jednak za bardzo zdradzać, skąd w ogóle pomysł o wspomnieniu Savy. W końcu albo jeden, albo drugi mogliby mu wspomnieć. Bardziej Neil niż wampir co prawda, ale było to stanowczo prawdopodobne. Franklin był tym zupełnie nie zakłopotany. W końcu chłopakowi wystarczyło wystawić coś na dłoni, a on był gotowy zabrać całą rękę. Możliwe, że była to kwestia jego wychowania, że zaoferowanie oznaczało pełną zgodę na wzięcie czegoś - a może przyzwyczajenie, że raczej częściej niż rzadziej dostawał to czego chciał. - ... Wiem. Chyba? Nie próbuję uciec z domu ani nic przecież... W sensie od ciebie - powiedział, marszcząc na moment brwi. Cóż, wciąż myśl o tym, że jego dom rzeczywiście zmienił miejsce położenia, była... Dziwna. Nie przyzwyczaił się, jeszcze nie przywykł, że dom miał znaczyć Northfield. W gruncie rzeczy nawet nie Northfield - bo puste mieszkanie beż Dimitriego czy kotów nie będzie domem w tej chwili. A może po prostu łapał się jedynej rzeczy, która była? Zerknął na niego niechętnie, słysząc o telefonie... - Tylko raz to zrobiłem... - zauważył, choć stanowczo było to słabą linią obrony. - Ale... Dobrze... Już nie będę. Chociaż jesteś chujowy w relacje i potrzebujesz pomocy, wiesz? Dlatego trochę słabo wierzę w twoje nieważne i nie do naprawienia relacje. Jak coś się psuje to się próbuje to naprawić, po prostu - stwierdził, nie odsuwając się jednak ani trochę od wampira, jakby przytulenie miało działać na niego uspokajająco. Może to też było jego celem? Przyzwyczaić go, że można było rozmawiać o czymś nieprzyjemnym, bez poczucia zagrożenia? |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Garaże Wto Sty 23, 2024 9:02 pm | |
| Milczał. Niby wiedział, że nie jest taki jak ona, nigdy w życiu nie dopuściłby się czynów, jakie ona popełniała wręcz od niechcenia, ale w pragnieniu niebycia niczym jak ona nie było absolutnie nic racjonalnego. Jeśli rzeczywiście był paranoikiem, to na pewno przynajmniej w tej jednej rzeczy. – Dzięki – wymamrotał w końcu ledwo słyszalnie, prawie nie poruszając ustami. Nie wiedział, co innego mógłby na to odpowiedzieć. Staram się nie brzmiało odpowiednio. Zresztą, Franklin sam nic praktycznie nie wiedział o blondwłosej wampirzej mistrzyni, więc też nie bardzo miał punkt od niesienia – może poza tymi drobnymi wskazówkami, jakie stanowiły stany, w które wpadał Dimitri, kiedy tylko jej temat wychodził na wierzch. A może właśnie już samo to wiele mówiło, Dima nie był w stanie tego ocenić. Zerknął na Franklina z odrobiną zaskoczenia. – Eee... okej? – odpowiedział niepewnie. Tak naprawdę to właśnie po Savie wampir się zbierał. Teraz już praktycznie o nim nie myślał, ale kiedy w jego życiu zjawił się Neil, to właśnie jednooki wampir wciąż zaprzątał mu myśli i stanowił skuteczne przypomnienie, by nie wskakiwać w każdą relację na główkę. I chyba tylko to sprawiło, że między nim a zmiennokształtnym faktycznie do niczego nie doszło. Może gdyby nie tamto nieporozumienie, dziś rzeczy wyglądałyby inaczej, ale Dimitri wcale tego nie żałował. Może na początku, przez chwilę, bo jednak jakaś więź z łakiem zaczęła się wytwarzać, ale tak naprawdę nie zdążyła się przekuć w coś mocniejszego. Wampir znów uścisnął mocniej białowłosego. Powoli uczył się od niego takich gestów. Sam z siebie ich nie inicjował, na to było stanowczo za wcześnie – o ile w ogóle miało do tego kiedyś dojść – ale kiedy Franklin już był tak blisko, było mu jakoś łatwiej. – Taaa... Wiem – odpowiedział krótko i uśmiechnął się pod nosem. Tak tylko trochę. – No, jestem. Ale wiem, czego chcę. Albo raczej, czego nie chcę – poprawił się niemal od razu i wpatrzył gdzieś w przestrzeń przed nimi. – Wiesz, to trochę jak z naprawianiem przedmiotów. Jeśli mają dla ciebie duże znaczenie i są niepowtarzalne, to je naprawiasz. Ale jeśli nie jesteś z nimi emocjonalnie związany, a koszt naprawy przekracza kupno nowego przedmiotu... – powiedział z namysłem, choć nie była to idealna analogia. Przecież ludzie nie byli przedmiotami. – ...to go po prostu nie naprawiasz. Szkoda na niego czasu i wysiłku. – Wzruszył ramionami. |
|
| Null.
| Temat: Re: Garaże Wto Sty 23, 2024 10:07 pm | |
| Wystarczyło mu, że przecież się nie bał. Wystarczyło, że nie miał podobnych odruchów, co Dimitri - nie dostrzegając, że nabawiał się zupełnie innych. A może tych samych, których wampir nabawił się przy początku przemiany? Franklin, nawet jeśli był pierwszy do testowania czy czerwonowłosy go nie oszukuje, tak również był pierwszy do obrony go. Nawet w sytuacjach, które nie były dla niego zagrożeniem - choć mogło to stanowić tylko zagwozdkę na przyszłość, jak Null. zareagowałby w przyszłości, gdyby zagrożenie było realne. - Chociaż dziwny macie trójkąt... czy tam mieliście - stwierdził z westchnieniem. Cóż, niektórzy wyraźnie nie potrafili w relacje - może to rzeczywiście była wina wieku? I świadomości niektórych spraw, która nie była rozwinięta... dawniej? W końcu nawet dzisiaj ludzie nie mieli iedalnych reakcji, a Franklin był tego świadomy. Może nie od zawsze, może ta świadomość przyszła bardziej z czasem, ale jednak przyszła. Nawet jeśli dla wielu znajomych z początku był... stanowczo za dużą odmianą. Jakby nie posiadał trosk - bo przez dużą część swojego życia właśnie ich nie posiadał. Może też dlatego nagłe wycofanie się ze swojego normalnego życia sprawiło dość spore poruszenie u jego znajomych, zasypujących go wiadomościami. Słysząc jednak jego alegorii, wyciągnął telefon. Wiedział czego szukał, po chwili już podsuwając starszemu pod nos ekran telefonu, na którym pojawiły się wyniki dla kintsugi - ceramiki zdającej się posiadać malunki złotych pęknięć. - To też jest filozofia, wiesz? Naprawić, a nie wyrzucić, nawet jeśli coś jest bez większego znaczenia. Nawet jak wszyscy potłuczone talerze też wyrzucają... nie wszystko da się naprawić, to fakt. Ale... no czasem warto... - powiedział, chowając telefon i nieco bardziej wtulając się w niego policzkiem. - Poza tym... ludzie nie są przedmiotami, wiesz? Można z kimś przestać rozmawiać, ale na... dobrych warunkach. I dla ciebie to łatwiej, i dla innych... - stwierdził, cicho wzdychając. Ile sam musiał się tego uczyć? Ile razy sam na siebie przyjął to wszystko... - Chyba, że mówisz o sobie. Nie szkoda czasu czy wysiłku. Nie wydaje mi się - stwierdził zupełnie naturalnie, marszcząc brwi. Nie mógł powiedzieć w pełni - trudno było wiedzieć o kimś, kto żył sześćset lat, wszystko. I wątpił, żeby nie minęły lata zanim dowie się wszystkiego. Ale może po prostu intuicyjnie czuł, tak jak zresztą zawsze przy takich rozmowach przy innych, że musiał pocieszyć drugą osobę? |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Garaże Wto Sty 23, 2024 10:49 pm | |
| Nie myślał o tym wiele – przynajmniej jeszcze nie – ale ta próba obrony Dimitriego, jakiej się białowłosy podjął, mogła być problematyczna w przyszłości. Starszy wampir wychodził z założenia, że skoro chłopak w obliczu zagrożenia zastyga w niezdecydowaniu albo wypluwa z siebie potok słów, to nie będzie szukał aktywnej walki i miał nadzieję, że może chociaż uda mu się wyrobić we Franklinie przynajmniej odruch ucieczki. Ale to, jak dzisiaj "zaatakował" Neila trochę zmieniało sytuację. Dimitri jeszcze nie miał czasu tego przemyśleć i dojść do trwożących wniosków, że gdyby pojawiła się Isobel albo ktoś od niej, to białowłosy mógłby chcieć szukać zaczepki, ale to była tylko kwestia czasu, zanim Dima to sobie poukłada w głowie. Teraz była to jedynie zabawna ciekawostka. Mniej zabawne było natomiast jego dążenie do szukania odpowiedzi na własną rękę – a przynajmniej to dotyczące szukania odpowiedzi na temat samego Dimy, bo chęć zweryfikowania informacji o tym nowym świecie, w którym się białowłosy znalazł, Dimitri był w stanie zrozumieć. Po wzmiance o trójkącie zesztywniał. Czyli o Savie też wiedział? Wampir spojrzał na niego nie do końca przyjaźnie. – Widzę, że wiesz sporo na mój temat. I to z dość stronniczych źródeł – powiedział w końcu trochę cierpko. – Wiesz, jeśli chcesz coś o mnie wiedzieć, możesz śmiało pytać. Chyba wolę opowiadać o sobie, niż dowiadywać się, że coś rzekomo zrobiłem lub nie. Miał dość nieporozumień wynikających z tego, że ktoś komuś powiedział coś. Nie lubił zabawy w głuchy telefon. Nawet przedszkolaki wiedziały, że w takiej sytuacji informacja początkowa na samym końcu ulegała takiemu wypaczeniu, że często była nie do poznania i kompletnie różniła się od faktów. Pochylił się odrobinę, by zerknąć w podstawiony telefon. Widział już coś takiego, te wypełnione złotem, spękane naczynia. Nie do końca przemawiała do niego ta filozofia – z doświadczenia wiedział, że nie wszystko i wszystkich dało się tak poskładać do kupy. Czasem zostawało więcej kleju niż oryginalnego naczynia. Czy można było mówić jeszcze o porcelanie, kiedy owa porcelana składała się w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach z pokrytego złotem kleju? To już było coś zupełnie innego. Nie zawsze lepszego. – Ta, wiem – odmruknął na te przedmioty. – Może to nie najlepsza analogia, ale chyba wiesz, o co mi chodzi. Po prostu czasem nie warto czegoś naprawiać. – Na ostatnie słowa uniósł lekko brwi, nieco zaskoczony. Co prawda, niezupełnie to miał na myśli w tej chwili... Ale ogólnie rzecz biorąc, jako całokształt, samego siebie rzeczywiście nie uważał za kogoś wartego wysiłku. Ludzie w jego życiu – a raczej: nieludzie – już się o to postarali. Zastanowił się przelotnie, czy faktycznie aż tak to po nim widać, to przeświadczenie, że jest niewystarczający, czy może to białowłosy był aż tak przenikliwy. Albo może po prostu strzelał? – Um. Dzięki – wymamrotał cicho z wyraźnie słyszalnym zakłopotaniem. |
|
| Null.
| Temat: Re: Garaże Sro Sty 24, 2024 12:57 am | |
| Uśmiechnął się szeroko, jakby był dumny z siebie, do jakich dokopał się informacji, zupełnie niezrażony spojrzeniem starszego wampira. Cóż, wystarczyło, aby rozmawiał z innymi, aby dowiedzieć się nieco więcej na temat Dimitriego. - Wypytywanie ciebie o ciebie też jest stronniczym źródłem, nie uważasz? - rzucił, choć na pewno nie zrażało go to, co słyszał, nawet zderzane z własnym obrazem, który mu się malował. - Więc... czemu Sava tak, a Neil nie? - rzucił w końcu, tym bardziej skoro dostał pozwolenie. - Sava jest... interesowny mocno. Neil wydaje się w porządku. Ma momenty, że... jest dziwny. Ale jest w porządku - stwierdził dość krótko, choć trudno było powiedzieć, aby wszystkie informacje, które posiadał na temat tej dwójki, były wystarczające do wydania odpowiedniego i ostatecznego osądu. To była tylko krótka znajomość przecież, tak z jednym jak i z drugim, ale miał po ich dwójce zupełnie inne wrażenia. Chociaż może właśnie te różnice między nimi wpływały na decyzję? Na to jak się wszystko między nimi ułożyło..? Chciał wiedzieć, chciał rozmawiać. Właściwie to nie wydawał się być wzruszony głuchymi telefonami, uznając że wszystkie rumory, jakie się pojawiały, były przecież łatwe do zażegnania kryzysu. Wystarczyło porozmawiać - a jeśli ktoś nie chciał rozmawiać, wystarczyło mu pozwolić. Nie zmieniać cudzego zdania na siłę, nie ingerować... choć w wypadku Dimitriego trudno mu było ignorować podobne sprawy. Może też dlatego, że chciał wiedzieć? Że wciąż niemożność odpowiedzenia sobie samemu na niektóre pytania dotyczące czerwonowłosego była irytująca i drażniąca, nawet jeśli miał furtkę na zapytanie go wprost. - Wiem, wiem... jak skarpetki. Chociaż pamiętam, że prababcia jeszcze cerowała skarpetki, póki mogła... - stwierdził, wzruszając lekko ramionami. - To chyba znaczy, że innym łatwiej tą samą rzecz wyrzucić niż naprawić, bo wyrzucenie wydaje się być łatwiejsze - stwierdził, a słysząc ciche dzięki znów uśmiechnął się szeroko. Był wyraźnie zbyt zadowolony z samego siebie, jakby zapomniał że jeszcze kilka chwil wcześniej ugryzł dwie osoby i próbował obie zmusić do rozmowy ze sobą. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Garaże Sro Sty 24, 2024 1:53 am | |
| Już otworzył usta, żeby coś odpowiedzieć, kiedy nagle, zupełnie skonsternowany, zdał sobie sprawę z tego, że absolutnie nie wiedział, co odpowiedzieć Franklinowi. Z jednej strony ta jego pokrętna logika miała w sobie jakąś rację, bo rzeczywiście, Dimitri byłby dość stronniczym źródłem wiedzy o Dimitrim, ale... Co? Przecież kto miał lepiej wiedzieć, co dotyczyło Dimtriego, jeśli nie właśnie on?! Patrzył przez chwilę na Franklina, marszcząc brwi. Ot, trafił mu się mądrala na podlotka. – Ale ty wiesz, że ja najlepiej znam swoją historię, prawda? – wydusił z siebie w końcu, nie będąc w stanie znaleźć odpowiednich słów na to, co pomyślał. Wiedział tylko, że poczuł się odrobinę oburzony. Franklin jednak nie zamierzał się niczym przejmować i postanowił kuć żelazo, póki gorące. I z miejsca zabił Dimie kolejnego ćwieka, pytając, tak po prostu, jak gdyby nigdy nic, o Savę. Wampir zamilkł na jeszcze dłuższą chwilę, a wzrok utkwił gdzieś przed sobą. W końcu lekko wzruszył ramionami. – Nie wiem. – Odpowiedział bardzo szczerze. – Po prostu zaiskrzyło. To właściwie była jednonocna znajomość, ale wydawało mi się, że może coś z tego urosnąć. Później okazało się, że jednak nie może. – Powiedział to bez smutku. Już odżałował tę znajomość, która nigdy nie doszła do skutku, ale wcale nie było to łatwe. Chyba skupienie się na opiece nad swoim potomkiem znacząco w tym pomogło. Dimitri zwyczajnie nie miał głowy do jakichkolwiek spraw sercowych. Czasu zresztą też nie. – Zbierałem się po nim, kiedy poznałem Neila, więc pilnowałem się, żeby się zbyt szybko do niego nie przywiązać. I chyba słusznie. Poza tym – zawiesił na chwilę głos, namyślając się. Spojrzał na Franklina. – Nie jestem pewien, czy byłbym w stanie z nim być. Rzeczywiście wydaje się być w porządku, ale... No wiesz... – Dimitri zmarszczył lekko nos. – Nie pachnie najlepiej. I tego nie da się przeskoczyć. Bo o ile zapach konia w przyjaźni mógł nie stanowić problemu, tak już w związku – jak najbardziej. Dimitri westchnął. – Więc, sam widzisz. Nie wszystkie skarpetki warto cerować. |
|
| Null.
| Temat: Re: Garaże Sro Sty 24, 2024 3:28 pm | |
| Nie wydawał się ani odrobinę przejęty podobnym spojrzeniem. Zupełnie, jakby są czuł jak u siebie, co mogło być jednocześnie irytujące, ale i pocieszające. W końcu... Rzeczywiście mogło znaczyć, że się nie bał. Przynajmniej nie tego, że Dimitri mógłby zrobić mu krzywdę celowo. - Och, to nie dlatego pytam innych... - powiedział prędko, kręcąc lekko głową. - To jak inni cię odbierają... Również mówi o tobie, wiesz? - odpowiedział szczerze. W końcu zazwyczaj łatwo było wyczytać jak otoczenie reagowało na kogoś. Gorzej, kiedy ktoś... Nie miał tego otoczenia. Koty to jedno - ale zamknięty w pokoju Dimitri nie był najłatwiejszą osobą do zadawania pytań, kiedy nie wiedziało się, o co dokładnie powinno się pytać. Ogólne pytanie "to co robiłeś przez sześćset ostatnich lat" nie wchodziło nawet w grę. W końcu... Brzmiałoby to przynajmniej jak spowiedź. Dodatkowo mogło się wiele zmienić przez te sześćset lat - ludzie się zmieniali w swoich przekonaniach z czasem, a co dopiero istoty długowieczne musiały. Słysząc jednak o Savie, skinął lekko głową. - Czyli ze skrajności w skrajność - stwierdził z westchnieniem, jakby był to kłopot do rozwiązania. W jakiś sposób zupełnie to pasowało mu do całokształtu wampira. Pierw uderzyło go zbyt mocno, aby później bronić się, żeby się nie powtórzyło. Chociaż nie był pewny co do tego wszystkiego... Z jednej strony chciał mu to wytknąć, ale z drugiej, jeśli był sam w stanie określić, że coś po prostu zaiskrzyło przy Savie, a przy Neilu już niekoniecznie... - Nie pachnie, to fakt... I nie wiem. Nie musisz z kimś być, żeby być na dobrych warunkach... - stwierdził, choć z drugiej strony gorzej byłoby zwodzić też i Neila, gdyby miał żywić sobie na coś większego nadzieję. - Po prostu... Pogadaj z nim, co? Odezwij się i... Wyjaśnij? On sam nie wie, o co poszło i... Chyba to go boli też. Nie mówię skacz na główkę, ale znajomości można chyba utrzymywać - powiedział, zerkając na niego z ciekawością wyczekując reakcji. Nauczy go cerować relacje - i funkcjonować z innymi. Nawet jeśli starszy nie chciał o tym słyszeć, mało go to obchodziło. Nie chciał, żeby tylko robił sobie na złość niszcząc własne relacje... |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Garaże Sro Sty 24, 2024 6:56 pm | |
| To, jak go inni odbierają...? Nigdy nie myślał o tym w ten sposób. Sam był aż nadto przejęty tym, jak jest odbierany, ale nie sądził, że dla kogoś jeszcze może to mieć jakiekolwiek znaczenie. Właściwie miało to sens, choć on sam raczej nie przykładał jakoś dużo uwagi do tego, jak inni postrzegają kogoś, z kim się zadawał. Może z takimi wyjątkami, jak choćby Neil i jego odbiór Savy, ale to była zupełnie inna sprawa, znacznie bardziej... zagmatwana. Dimitri przechylił lekko głowę, żeby lepiej widzieć białowłosego. – I czego się dowiedziałeś? – zapytał nieco zaciekawiony. Ale też, tak szczerze mówiąc, trochę obawiał się odpowiedzi. Dostanie w pysk dość jasno sugerowało, czego Franklin mógł się dowiedzieć od innych. I Dimitri nie był pewien, czy jest gotów to usłyszeć, ale też nie bardzo był w stanie się powstrzymać przed zadaniem tego pytania. Jako ktoś nadmiernie wręcz świadomy własnych wad jednocześnie chciał skonfrontować swoje obawy z tym, jak świat faktycznie go postrzegał, i nie chciał. Sprzeczność, bardzo niewygodna i uwierająca gdzieś z tyłu głowy, której nie potrafił zaradzić. Skinął głową na te skrajności. Sam też to dostrzegał, ale... To wydawało się wtedy dobrym rozwiązaniem. Nie sądził, by mógł dwa razy w tak krótkim czasie uporać się ze sponiewieranym sercem, mocno by się to na nim odbiło. Czasem jedyne, co można było zrobić, to chronienie samego siebie, nawet jeśli kosztem innych. – Wiesz, Neil może i jest w porządku, ale jest jak dla mnie zbyt impulsywny. Nawet jak na przyjaciela – powiedział w końcu. Wciąż miał w pamięci to, że nagadał coś wampirowi, i to cholera wie czemu i po co. A Dimitri nie lubił, kiedy ktoś, komu powiedział coś w zaufaniu, chodził po całym mieście i paplał o jego sekretach. To bolało. Dima miał niską tolerancję na tego typu rzeczy, pewnie dlatego, że Isobel miała przykry zwyczaj wykorzystywania wszystkich ważnych i nieważnych informacji przeciwko niemu. Może nie było to sprawiedliwe, by skreślać kogoś po jednej takiej akcji, ale jeśli wiedziało się cokolwiek o Dimitrim, to raczej wydawało się to dość zrozumiałe. – Zaraz po tym, jak doszło do pewnego nieporozumienia, on... Wygadał Savie coś, czego nie powinien. Naruszył moje zaufanie – powiedział z trudem. Rozmawianie o uczuciach zawsze przychodziło mu z trudem, ale nie chciał mieć przed Franklinem sekretów, zwłaszcza, jeśli obiektywnie rzecz biorąc wcale nie były duże. – Poza tym... – Wykonał wolną ręką nieokreślony ruch w powietrzu. – Jeszcze to dzisiaj. Nie, dzięki. Nie mam ochoty utrzymywać z nim kontaktu. |
|
| Sponsored content
| Temat: Re: Garaże | |
| |
|
| |
| |
|