|
Hangover Mole | |
Sava
| Temat: Re: Hangover Mole Sro Gru 20, 2023 1:10 am | |
| Odkąd przekroczył próg domku Rodneya, nie był w stanie powstrzymać wirujących myśli. One mnożyły się bez ustanku, pozbawiając go ostatków zdrowego rozsądku. Zanim stracił je całkowicie, zdążył wrócić do swojego zatęchłego mieszkania. Wraz z zamknięciem drzwi i przekręcenia zamka na klucz, opadł na kanapę. Drżące dłonie przyłożył do skroni, powoli wplatając je we włosy, a potem zakrył nimi oczy. Ból psychiczny był nie do zniesienia. Otworzył usta, zmuszając zaciśniętą szczękę do rozluźnienia, żeby pozwolić stłumionemu krzyku przecisnąć się przez gardło. Dźwięk, który był zaledwie wydmuchem powietrza. Przecież, mężczyźni nie płakali. A emocje to wstyd. Napad jego epizodów był schematyczny. Czasem się różnił, ale, koniec końców, prowadził do jednego. Z ujawniania skrytych emocji szybko przechodził w czyny. Samookaleczanie nie było groźne dla kogoś, kto miał nieludzką regenerację ran. Chwilowy ból fizyczny pozwalał na chwilę odciągnąć od wodospadu myśli, który wciąż przelewał się w jego głowie. Na dłuższą metę było to słabe rozwiązanie, dlatego później sięgnął po swój zapas heroiny i bez wahania przygotował sobie odpowiednią dawkę. Zaraz po wstrzyknięciu substancji, przeszła go błogość. Myśli ustały. Widok jej przerażonych oczu nie był już tak wyraźny. Podobnie, jak smak jej ust i zapach włosów. Ale najchętniej wymazałby wszystko z pamięci. Rose znowu się go bała. To była idealna okazja, by zakończyć tę znajomość. Choć myliła się w swoich domysłach, w jednym miała na pewno rację - jego trzeba się bać. Czuł to w kościach, że powinien sobie odpuścić. Pocierpmy razem. Rozbrzmiewały mu własne słowa w głowie. Prychnął w reakcji na to wydarzenie, będą już wspomnieniem. Wtedy łudził się, że ktokolwiek był w stanie znieść ciężar jego doświadczeń. Że Róża byłaby w stanie tego dokonać. Ale, zapewne, gdyby Róża dowiedziała się, kim naprawdę jest Sava, jej reakcja nie odbiegałaby od tej rzeczywistej w domku Rodneya. Ewentualnie byłaby jeszcze gorsza. Sen, wstawanie, dawka heroiny, leżenie w łóżku do rana. Zacznij od nowa. Tak minął mu tydzień, aż do wyczerpania zapasów. Narkotyk był skuteczny w uśmierzaniu bólu egzystencjalnego. Jednocześnie... Myślał sporo. O sobie, o swoim życiu. Coraz bliżej znajdował się realizacji swojego pierwotnego celu, jeszcze zanim z Rose nie zaczęło go tyle łączyć. Zanim jednak zdecyduje się na ten krok, będzie musiał być pewny, że skreślił wszystkie punkty ze swojej listy. Na razie została mu pusta egzystencja. Oraz próba zdobycia towaru.
Sava zwlekł się z łóżka. Powędrował do Mole z myślą o herze. Na pewno nie po to, by ją zobaczyć, wmawiał sobie całą drogę. Wyglądał inaczej. Z powrotem niezdrowo pobladły, z podkrążonym okiem, sinymi ustami. Ubiór ponownie - to, co z brzegu, byleby mieć coś na sobie założone. Włosy w nieładzie. Pełen zestaw introwertycznego, antypatycznego wampira. Przekroczył próg i rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu znajomej twarzy. Nie Rose. Maxa. Ale, nawet gdy go odszukał, wzrok jednookiego wędrował gdzieś za niego, na boki, upewniając się, czy aby na pewno nie siedziała teraz z jakimś klientem, albo czy nie paliła samotnie papierosa, spoglądając w okno. - Max. - Zwrócił się do niego ze skinięciem głowy i wyciągnął rękę w jego stronę. - Dzięki. - Dodał, przybierając na twarzy wymuszony, krzywy uśmiech i zgrabnie schował woreczek do kieszeni spodni. Zrobił to w taki naturalny i niewinny sposób, że bez problemu można było stwierdzić, że Sava musiał mieć doświadczenie i zwinność w rękach. Jednooki bez żadnych oporów poszedł za mężczyzną. Nie miał, co prawda, najmniejszej ochoty przebywać teraz w towarzystwie, ale relacja z dilerem na dłuższą metę była po prostu opłacalna. - To samo. - Odpowiedział od razu. Dawno nie pił wódki. Ostatnio główną rolę w jego życiu grały narkotyki, ale czasem trzeba powrócić na stare śmieci. - Huh? - Mruknął odruchowo, kiedy wyciągał z kieszeni banknoty i podawał je pod spodem dilerowi. Zapłata za dragi. Potem złapał za kieliszek i przechylił wspólnie z Maxem. - Na boleści najlepsza jest zero-siódemka wypita duszkiem. Potem odcina tak, że wszystkie boleści idą w las. Jak masz szczęście, to na zawsze. - Parsknął z krzywym uśmiechem na twarzy. - Klasycznie. Trzeba się zresetować. - Odpowiedział beznamiętnie, choć wymownie nawiązując do nabytej substancji. - A co u ciebie? Jak interes? - Gadka szmatka. Dla znajomości z Maxem był w stanie się poświęcić. Skinął znowu głową, kiedy usłyszał słowa bruneta i posłusznie sięgnął po drugi następny kieliszek. Spośród całego panującego wewnątrz gwaru rozbrzmiał huk, który wyróżniał się na tle wszystkich dźwięków. Sava poderwał głowę, rozglądając się po otoczeniu. On, w przeciwieństwie do Maxa, nie bywał tutaj często i nie był przyzwyczajony do takich dźwięków. - Co to było? - Spytał, zerkając na dilera. |
|
| Rose O'Brien
| Temat: Re: Hangover Mole Sro Gru 20, 2023 2:20 am | |
|
Ostatnio zmieniony przez Rose O'Brien dnia Nie Sty 28, 2024 11:43 pm, w całości zmieniany 1 raz |
|
| Sava
| Temat: Re: Hangover Mole Sro Gru 20, 2023 3:01 am | |
| Sava ubierał uśmiech zgrabnie i nie wzbudzał podejrzeń, że w głowie staczała się coraz większa i coraz bardziej rozpędzona lawina. Wszystko czekało na osiągnięcie swojego punktu kulminacyjnego. Max miał rację. Jednooki był diabłem. I to takim skazanym na pielęgnację ognia we własnym piekle na ziemi. Słuchał go, na pół gwizdka, bo zdawał się mówić jakieś bzdury. Spojrzał na niego spod uniesionej brwi na wzmiankę o cipkach. Tego typu ludzie tylko przypominali o tej paskudnej naturze ludzkości. Max był, najwyraźniej, pogodzony z tym, jak funkcjonował ten świat. Mało tego, dokładał do niego swoją cegiełkę. Jednooki uśmiechnął się i przytaknął, jednak w głębi zachował do niego dystans. Najgorsze, że miał rzeczywiście rację. To, jak działało Mole, można było porównać do tej relacji - drzewa i grzyby. Symbioza. Jeden biznes napędzał drugi, a oba korzystały ze zwierzęcych potrzeb człowieka. - Proszę, proszę. Nic, tylko pozazdrościć. - Odpowiedział tylko tyle i klepnął go w ramię. Podniósł głowę na łysego barmana. A potem obejrzał, jak rozlewa im kolejkę na długość baru. I, znowu, przeniósł wzrok na rozgadanego bruneta. Mężczyzna był odrealniony, ale domyślał się, że tak było najprościej - odciąć się. Zapewne nie zastanawiał się nawet, czy te dziewczyny, które się prostytuują w Mole, rzeczywiście tego chcą, czy jednak, przykrym zrządzeniem losu, zostały do tego zmuszone przez życie. Niemniej, diler nie był absolutnie odpowiednią osobą do tego rodzaju dywagacji. Być może tutaj pojawiała się ta przewaga wieku Savy, łącznie z ilością doświadczenia. Jednooki obracał się w Rumunii w takich miejscach i widział tyle rzeczy, że Max, w porównaniu do niego, był zaledwie małym, poszczekującym pieskiem. - Spróbować? Masz na myśli, ruchać tak, żeby tynk odpadał? - Parsknął krótkim, przygaszonym śmiechem, sięgając ręką po kolejny kieliszek. Po wypiciu, odstawił go po wypiciu, hamując krzywienie się spowodowane ostrym smakiem alkoholu. - Ja nie z tych, co chodzą na dziwki, Maksiu. A ty? Jeśli tak, to trochę kiepsko. Nie wychodzi ci z laskami? - Powiedział z szelmowskim uśmiechem na twarzy. "Koleżeńskie" przekomarzanie się. Wszystko, by sprowadzić jego słowa do żartu, żeby przypadkiem się na niego nie zdenerwować za to biadolenie. Wampir powiódł wzrokiem za skinięciem dilera. Zlustrował młodą dziewczynę, siedzącą w rogu. - Największy ogr z Birmingham? Kto to. - Spytał, nie akcentując tego jako pytanie. - I co on robi, że mają takiego pecha? - Drążył dalej. Na wzmiankę o Polly skrzywił się już z odruchu. Rose wspominała o niej non stop. A właśnie... Rose. Rose gdzieś tutaj była. - Na pewno... - Urwał i zreflektował się, zanim powiedział za dużo. - ...Chodzi o pieniądze. Jak zawsze. - Ułożył zdanie w dyplomatyczną odpowiedź. Jeśli Max nie wiedział, musiał być kiepski, mimo wszystko, w rozdawaniu kart. |
|
| Rose O'Brien
| Temat: Re: Hangover Mole Sro Gru 20, 2023 9:19 pm | |
| Sava… Sava był dla niego jedynie odbiorcą towaru, małoznaczącą personą w życiu, imieniem, które musiał sobie przypominać i wyławiać z setek, które miał w pamięci. Istniała jednak drobna różnica między nim a resztą klienteli: nie miał spranego łba, a dzięki temu niekiedy zabawił go rozmową. Powiedzieć, że go lubił, to za dużo, ale na pewno go nie wkurwiał. Max kiwnął jednoznacznie głową. — Wszystko jest dla ludzi, a z mordą taką jak twoja czy moja pozostaje niewiele opcji — odparł bez namysłu, wpierw zręcznie odbijając żart Savy, a następnie, już na poważniej dodał: — Spróbowałem kiedyś z ciekawości, raz czy dwa, bo nie miały jak zapłacić za towar. Ale to nie moje klimaty. Kiedyś – w ‘Mole czy gdzieś indziej? Spróbowałem – z kim i jak? Tak dużo pytań, tak mało odpowiedzi i szansy, by je zdobyć, bez narażania się na kolejne, dość wymowne spojrzenia łysego barmana. Oh, tak, przypatrywał mu się uważnie z lekką przerwą na dyskretne prychnięcie, gdy Odobescu stwierdził, że nie chodzi na dziwki. Dealera mógł oszukiwać, ale nie jego. — Dla takiej warto być jednym z tych— odbił z czystej przekorności Max, dodając po chwili, jakby na zachętę: — Jeszcze pachnie świeżością. — Te słowa były brutalne, nie na miejscu i podobne zwyrodnieniu, bo mówił o dziewczynach pracujących w ‘Mole w naprawdę obrzydliwy sposób: jakby były przedmiotem. I chociaż nie myślał o nich w ten sposób, serio, to pozwalało zachować zdrowy dla ducha dystans. Spędzał tu na tyle dużo czasu, by niekiedy porozmawiać z jedną czy drugą i odkryć, że ten świat, który miały w sobie, mimo całego upokorzenia i zezwierzęcenia serwowanego codziennie niby śniadanie, był bardziej skomplikowany i złożony, niźli mogło się wydawać. A stąd krótka droga do nadmiernego przejmowania się ich losem. Przytknął palec do obolałego ucha i zakręcił nim parę razy w otworze. Przeziębienie i zatkane ucho. Nie ma nic bardziej irytującego. Chociaż… Muzyka, która grała w głośnikach, aż się prosiła o zagłuszenie. Sam nie wiedział, czy było to techno, wycie, czy jednak zepsuty przetwornik. — Wielki troglodyta, staje mu tylko wtedy, gdy zrobi z panny worek treningowy — wyjaśnił prosto i łagodnie Max, choć na jego twarzy zagościł osobliwy grymas obrzydzenia. Nie był potworem, by opowiadać o podobnych sprawach z posągową mimiką. Nieczuły, zobojętniały – tak, ale na pewno nie potwór. Czerpał zysk z cudzych uzależnień i słabości, to też prawda, ale w kontrze do większości ludzi korzystających z usług prostytutek, przynajmniej nie odbierał nikomu człowieczeństwa. To zupełnie inna sprawa, inny wymiar. — W każdym razie, młodą ominął prawdziwy chrzest bojowy — podsumował z ulgą i odwrócił głowę w stronę różnokolorowych flaszek za barem. Czerwone, niebieskie, jasne, ciemne lub kompletnie przeźroczyste. Utknął na nich wzrokiem. Kochał pieniądze, a one kochały go z wzajemnością, te cholerne brudne monety. Zawsze w końcu człowiekowi staną w gardle, kiedy pojmie, co składa się na rosnącą w zatrważającym tempie sakwę. — Gdyby chodziło tylko o pieniądze, kurwiłyby się gdzieś indziej, a nie w ‘Mole zarabiając przy tym psi chuj — ciągnął dalej, orientując się końcowo, że pod wpływem alkoholu za bardzo zacietrzewił się na losie ładnej, wciąż samotnie siedzącej w kącie, blondyny. Tak to już było: dramaty brzydkich kobiet mało kogo obchodziły. — Ale nie jestem żadnym pierdolonym Mesjaszem, żeby rozwiązywać problem zła i grzechu na świecie. Samo życie. Ktoś traci, ktoś zysk… — uciął, gdy tok myśli przerwało ponowne tąpnięcie. — Ja pierdole — wyrwało się widocznie rozbawionemu Maxowi. — Nieźle się bawią. Nie wtrącał się między wódkę a zakąskę. Zrobił to tylko dwa razy w całej swojej karierze: raz, rok wcześniej, gdy jeden z klientów przesadził i dziś, kiedy wykonał telefon do Polly, która ponownie wpisała na listę blondyny powód numer jeden. Był chujem, zobojętniałym na cudze krzywdy, ale nawet on miał swój limit. Gdyby wiedział, że czarnowłosy gigant wcale nie został przez znienawidzoną sutenerkę spuszczony na drzewo, jak zapewniała, pewnie nie siedziałby obojętnie. W jego świadomości dźwięki, które dochodziły z wnętrza Hangover, naprawdę wynikały z rżnięcia. |
|
| Sava
| Temat: Re: Hangover Mole Sro Gru 20, 2023 9:47 pm | |
| - A spierdalaj. - Odparł do razu na wzmiankę o jego niezbyt urodziwej twarzy. Bynajmniej nie poczuł się urażony, była to tylko kolejna "koleżeńska" zaczepka. Jedno musiał przyznać - rozmowa z Maxem pozwalała odciągnąć myśli od problemów. - Mhmmm. - Potaknął tylko, wbijając spojrzenie w kieliszek. - Ta? To do niej podejdź i zaproponuj jej... Transakcję. Może się skusi. - Machnął ręką, zerkając kątem oka w stronę młodej dziewczyny. Sava też potrafił się zdystansować. Słowa, koniec końców, były tylko słowami. Max może i brzmiał jak zwyrol, ale brzmieć, a robić to duża różnica. Jednooki dotychczas nie był zainteresowany zbytnio tym, co mówił brunet. Niemniej, kiedy wyjaśnił, że ów wielki troglodyta lubił sobie robić z kurew worki treningowe, wyprostował się delikatnie i spojrzał na dilera. Zdarzało mu się widzieć poobijaną Rose nie raz. Nigdy nie mówiła, kto to. Sam też wcześniej nie słyszał żadnych plotek o tym człowieku. - Ominął? - Powtórzył i zerknął, tym razem z większą uwagą na twarz blondyny. Rzeczywiście, nie miała na sobie żadnych siniaków ani obrażeń. Spojrzał z powrotem na dilera. - Ten, jak to ująłeś, wielki troglodyta jest tutaj dzisiaj? - Spytał, zawieszając na nim uważne spojrzenie. Myśli Savy zaczęły tworzyć bardzo nieprzyjemne scenariusze. Miał nadzieję, że usłyszy przeczącą odpowiedź od Maxa i nie będzie musiał zadręczać się, czy aby nie padło na Rose. - Sam nie wiem. - Odpowiedział, nie chcąc dzielić się swoimi domysłami. Polly, jak każdy człowiek z osobowością dowódcy, brała ofiary z ulicy i wykorzystywała ich słabą sytuację życiową do swoich celów. Trochę jak sekta. Tąpnięcie sprawiło, że Sava odchylił odruchowo głowę, żeby spojrzeć w sufit. - Taaa... - Mruknął sceptycznie. Jego szósty zmysł od kłopotów aż wariował. Do trzech razy sztuka. A może nawet nie będzie czekać i wstanie lada moment. |
|
| Rose O'Brien
| Temat: Re: Hangover Mole Sro Gru 20, 2023 10:42 pm | |
| Zaśmiał się głośno na niesiony przez głos Savy przykaz do opuszczenia przybytku. Uniósł się na krześle, ot tylko dla pociągnięcia żartu, ale zaraz potem opadł na siedzisko. Złapał za kant baru i odchylił się, rozciągając obolałe z braku oparcia plecy. — Przestań, mógłbym być jej ojcem — odbił zniesmaczony, o ironio, również machając ręką, jakby co najmniej odganiał muchy. Wcale nie byłoby to dziwne, bo ‘Mole i tak niosło zapach trupa i pieprzonego syfu. Koniec końców, rzeczywiście, wizualna przepaść między nim a blondyną, wskazywała, że różniło ich co najmniej dwadzieścia lat. Dla niektórych nie stanowiło to problemu, ale Max, najwyraźniej, miał całkiem sporo wewnętrznych zasad, których niezmącenie się trzymał. No cud chłopak. Kiwnął głową ze wpisaną na licu dumą i wyglądał na ukontentowanego własnymi dokonaniami w starciu z mopsicą. Szybko jednak uśmiech zastąpił grymas, gdy Odobescu zadał pytanie. — Z chujem się na łby pozamieniałeś? — odpowiedział natychmiast, bynajmniej nie gniewnie, ale jednak w taki sposób, jakby sprawa (nie)obecności „troglodyty” była mu co najmniej kołkiem w gardle. W sumie – była. Potrafił przymknąć oko na pewne sprawy, ale nie wtedy, kiedy przyszło mu zawozić do szpitala ledwie żywą kobietę zalaną krwią. Widział wiele, przemoc w takich miejscach była równie naturalna co słońce zawieszone na horyzoncie w letnie popołudnie, ale ten obraz ugrzązł mu w głowie na tyle mocno, by nigdy więcej nie chciał go sobie przypominać. — Oczywiście, że nie. Jak tylko dowiedziałem się, że ta stara idiotka znowu chce go tu sprowadzić, wybiłem jej ten pomysł z głowy. Kasa kasą, ale zasady też trzeba mieć — wyjaśnił z przekonaniem i sięgnął kieliszka, żeby zmyć z siebie pozostałości wspomnień tamtego dnia. W tym całym utkwieniu we własnych bolączkach nad stanem świata, w którym tak potworna przemoc przechodziła bez echa, nie spostrzegł, iż narkoman ożywiał się w dość konkretnych momentach. Zresztą, nawet gdyby pochwycił dziwne zainteresowanie, to nic by z tym nie zrobił. Nie jego cyrk, nie jego małpy. — Na e… piątą… szóstą nogę? — zaproponował i tym razem wzniósł kielich w stronę rozmówcy. Tymczasem Hangover, przynajmniej dla Savy, przestało pachnieć stęchlizną i trupem. Zapach zmienił swe brzmienie. Krew. Nie dało się tego z niczym pomylić. |
|
| Sava
| Temat: Re: Hangover Mole Sro Gru 20, 2023 11:10 pm | |
| - Teraz nagle masz skrupuły? - Spytał z tym samym krzywym uśmiechem i pokręcił głową z dezaprobatą. Każdy zakładał różne maski na różne okazje. Brunet szybko dawał się zdekonspirować. Lubił sobie pogadać, po "samczemu" i tylko na tym się kończyło. - Ta, nie od dziś. - Odparł od razu. A to, że był absolutnie zielony w temacie troglodyty, to swoją drogą. Savie szybko zniknął uśmiech z twarzy. Zakodował przy okazji, że Max najwyraźniej nie darzył Polly sympatią. Znaczy, podejrzewał to wcześniej, czasami coś mu wspominał, ale nie brzmiał jakoś szczególnie negatywnie nastawiony. Albo może po prostu wcześniej nie zwracał na nią uwagi. Ani też specjalnie nie obchodziła go ta mopsiara, odkąd nie poznał bliżej Rose. - To się dopiero nazywa prawdziwy rycerz na białym koniu. - Powiedział nieco sceptycznie, ale, w pewnym sensie, popierał jego działania. Może nawet pozytywnie się zaskoczył, że jednak brunet w jakiś sposób próbował ingerować w to, co się działo, jeśli działo się naprawdę źle. - Jasne. - Mruknął tylko, złapał za kieliszek i stuknął o szkło wzniesione w jego stronę. Kiedy przyłożył alkohol do ust, zastygł. Woń krwi uderzyła do jego nosa. Dopiero po tej chwilowej przerwie dopił kieliszek wódki. - Coś jest nie tak. Zaraz wracam. - Mruknął i oderwał się od siedzenia. Nie miał potrzeby tłumaczyć dilerowi, co go zaalarmowało, ani co było powodem jego nagłego odejścia od baru. Po prostu skierował się za wonią krwi. Ktokolwiek to był, cokolwiek się nie działo, nie był aż taki obojętny na cudzą krzywdę. No i krew. Ona zawsze kusiła. Skierował się korytarzem w miejsce, gdzie znajdywały się pokoje i wkrótce stanął przed drzwiami, zza których dochodził zapach. |
|
| Rose O'Brien
| Temat: Re: Hangover Mole Sro Gru 20, 2023 11:48 pm | |
| Blondyna była w jego typie; ładna buzia, niewinne, jeszcze niezbrukane ciało. Gdyby poznali się w innych okolicznościach, a ona sama była co najmniej pięć lat starsza, może i zastanowiłby się nad ugoszczeniem jej we własnym łóżku. Niby lubił mówić, że baby to same kłopoty, ale z nimi zawsze była ta sama śpiewka: żyć ciężko, a zabić szkoda. — Patrzę, ale nie dotykam — uściślił, wznosząc ręce w akcie niewinności, o ile jakkolwiek go to tłumaczyło. Wbrew rysowi, jaki pokazywał męskiej części ludzkości, w towarzystwie kobiet był prawdziwym, nieco wyświechtanym, dżentelmenem. A nawet rycerzem na białym koniu, jak później stwierdził towarzysz, czym niewątpliwie podbudował jego ego. Max jeszcze mocniej uniósł kąciki ust, wciąż zwiedziony krzywą pochwałą i dobił kieliszka kontrahenta. Nie czekając na zaproszenie, przyłożył kryształ do ust i upił zawartość. Nawet się nie skrzywił, gdy poprosił barmana o kolejnego, bo polana wcześniej kolejka opustoszała. — Co? — odparł zmieszany, a widząc, jak Sava nagle podniósł się z siedzenia, rzucił krótko i, co dziwne, trzeźwo: — Daj spokój, nie szukaj problemów na sił... — Tyle że Odobescu zniknął, nim dealer zdołał dokończyć i poznać istotę wspomnianego „czegoś”. Sam jednak nie czuł, by działo się cokolwiek złego. Ot, rżną się aż miło. Machnął sam do siebie ręką, uznając, że najwyraźniej Łysy nie był daleki od prawdy, gdy opowiadał mu o dziwnych spotkaniach rumuńskiego chłopaczka z jedną z prostytutek. Pod wpływem alkoholu i nęcących dźwięków wielu mężczyzn czuło potrzebę, czemu by się nie dziwił, skorzystania z usług „dziwek”. Nawet jeśli wcześniej mówili, że absolutnie nie leży to w ich kręgu zainteresowań. Ludzie bywali hipokrytami – co za zaskoczenie. Tymczasem, wiedziony wampirzymi zdolnościami Odobescu bez większych trudności odnalazł źródło namiętnie wdzierającej się w nozdrza nuty. W ciągu pokojów i pokoików tylko ten jeden, z ładnymi drzwiami, aż tak mocno trącał zapachem świeżo upuszczonej krwi. Cisza Zza podwojów, bynajmniej nie pomieszczenia, w którym bywał niegdyś całkiem często, nie dobiegał żaden dźwięk, prócz rytmicznego, męskiego charczenia i obijającego się metalu, najpewniej sprzączki, śpiesznie zapinanego paska. Ten, kto jeszcze chwilę temu z pasją i oddaniem łuszczył ścianę, skończył zabawę i właśnie wyrównywał zmęczony seksualnymi podbojami oddech. Przerwał nagle, zaciągając z gardła flegmę i splunął. Normalny człowiek w życiu by tego nie usłyszał, ale krwiopijca – owszem. Klamka zapadła się pod naciskiem z wnętrza, a chwilę później w korytarzu zawtórował pisk nienaoliwionych zawiasów drzwi. Z wnętrza wytoczył się kolos, tak to dobre słowo, mimowolnie natrafiając wzrokiem na mężczyznę, który stał mu na drodze. — Czego? — mruknął obojętnie wielki jak koń pociągowy mężczyzna i począł łypać na znacznie niższego Savę ukojonym i, jeszcze, zrelaksowanym spojrzeniem. Na podwiniętych mankietach śnieżnobiałej koszuli znajdowały się pojedyncze karmazynowe plamy, które mogły znaczyć dosłownie wszystko. Dobrą zabawę dla niego albo dla niego i prostytutki w środku. Obie wersje równie możliwe. O ile jakaś tam była, bo poza rozchodzącą się ciemnią, paroma meblami Sava nie widział nikogo, prócz troglodyty, o którym najpewniej wspominał Max. Pasował do opisu. |
|
| Sava
| Temat: Re: Hangover Mole Czw Gru 21, 2023 12:48 am | |
| Uwagę ze strony bruneta puścił mimo uszu, wiedziony zapachem krwi. Kiedy stał za drzwiami, odetchnął w duchu, że woń nie dochodziła zza drzwi pokoju, w którym mieszkała Rose. Tylko, że wizja, że troglodyta przychodził w to miejsce i szczuł tutejsze kobiety nie była przyjemna. Czarnowłosa już zdążyła się natknąć na kolosa. Najprawdopodobniej musiała z przynajmniej raz. Nie wykluczał, że takich klientów, jak on, mogło być więcej. Z powodu istnienia tego prawdopodobieństwa, że Różyczka znowu kiedyś będzie musiała na niego trafić, nie potrafił odpuścić. Dlatego stał, dopóki drzwi się nie uchyliły. Tak, ogr to było odpowiednie określenie na tego mężczyznę. Potężny jak szafa i znacznie wyższy od jednookiego. Uniósł podbródek, żeby spojrzeć mu w twarz. Wraz z otwartymi drzwiami woń krwi się nasiliła. A biorąc pod uwagę to, że chłop pasował do opisu, jaki podał mu wcześniej Max, nie było wątpliwości, co właśnie przed chwilą. - To ty jesteś ten troglodyta, co robi z panienek worek treningowy? - Spytał bez ogródek, lustrując go od dołu do góry. Zrobił ze dwa kroki, żeby stanąć centralnie naprzeciwko niego, kiedy ten stał jeszcze w progu. Nim gość zdążył coś szczególnego odszczeknąć albo się zdenerwować, Sava zwyczajnie kopnął go do środka, celując butem na wysokości brzucha. Ktoś taki wielki, jak ten ogr, zapewne się zdziwił, skąd w takim niższym i niezbyt umięśnionym facecie było siły i szybkości, zdolnej do odepchnięcia go z takim impetem. Jednooki nie czekał i wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. Obejrzał się za kobietą, która tutaj musiała leżeć. W końcu, jak to wampir, w ciemnościach widział dobrze. |
|
| Rose O'Brien
| Temat: Re: Hangover Mole Czw Gru 21, 2023 1:48 am | |
| Trigger warning: przemoc Kolos na glinianych, jak się wkrótce okaże, nogach przewiercał obcego mu mężczyznę wzrokiem. Następny klient? Będzie musiał się obejść (nie)smakiem. Panna, którą obracał była jakby to ująć… Niedysponowana. Nieobecna. Może martwa. Kto wie? W każdym razie niezależnie od stanu nieważkości, w jakim prostytutka utkwiła po owocnym spotkaniu, była powodem spokoju i relaksu widocznego na czerwonej, napuchniętej od alkoholu twarzy. Wielkolud nie był urodziwy; na licu miał wyżłobienia po przebytych najpewniej w wieku młodzieńczym problemach skórnych, włosy jakby przetłuszczone, a nos znowu garbaty, przywodzący na myśl dziób orła. Uniósł krzaczastą brew. — Tak o mnie mówią? — powiedział z parszywym, drwiący uśmiechem, kierując lewe, wielkie jak głowa Savy, łapsko w kierunku wampira. Był wielki, widocznie silny, a nasunięta na ramiona koszula była bliska pęknięcia pod naporem nadmuchanych mięśni, które spięły się w gotowości do celowania niższym w bliżej nieokreślone miejsce. I gdyby zamiast Savy, stał tu Max, najpewniej skończyłby marnie. Znaczy się: odepchnięty, trafiłby plecami drzwi, które były naprzeciw. Stamtąd, jeśli się wsłuchać, poczęły dochodzić rozkoszne dźwięki. Może, ale to jedynie przypuszczenie, ten odpadający tynk był ich sprawką? Na to wyglądało, bo rytmiczne, nienaturalne, acz typowe dla kurew okrzyki zdawały się wzmagać. Wzmogło się również powietrze, które świsnęło do wnętrza ciemnego pomieszczenia. Powietrze i troglodyta z szokiem wstępującym w mordę na chwilę przed zetknięciem się nogi wampira z jego cielskiem, dla większej jasności. O dziwo, wymierzony cios wbił wyższego z impetem do środka. Co więcej, z racji nadludzkiej (wow!) siły Odobescu, zatrzymał się dopiero na przeciwległej ścianie, uderzając w nią tyłem głowy. Zdobył się na głuchy jęk, co znaczyło, że ukatrupienie jegomościa nie będzie takie proste. Cóż, karaluchy są ciężkie do wytępienia, a ten potwór w ludzkiej, dosłownie, skórze bardzo przypominał insekta. Takiego, którego chce się wdeptać w ziemię albo… Torturować w ramach zadośćuczynienia. Moc zadawania bólu była jedyną, która miała w tym świecie jakiekolwiek znaczenie. Moc ranienia i niszczenia. Płonne ideały o sile miłości i wiary lepiej zostawić w bezpiecznym kościele, a jeśli bardzo się uprzeć – pozostaje opcja z biblijnym nadstawianiem drugiego policzka i niemą zgodą na to, by przeciwnik wybił kilka zębów. Ci, którzy nie potrafili odpłacić pięknym za nadobne, jak Sava, byli zatem we władzy tych, którzy taką umiejętność mieli; zdani na łaskę lub niełaskę swego oprawcy, okuwali swe serca w nadziei, że uda im się opuścić pobojowisko w całości. W przybytku dowodzonym przez jednego z „przyjaciół” Polly bardzo rzadko bowiem zdarzało się, by ktokolwiek ingerował w podobne wydarzenia. Przemoc słowa i fizyczna były niemalże wpisane w historię tego miejsca. Obojętność, strach, zapach alkoholu i okrzyki prostytutek. Do tego jeszcze krew. Wszystko mieszało się w żeliwnym kotle i tworzyło doprawdy paskudną mieszankę, w skrócie: Hangover Mole at its finest. Podsumowując wszystko powyższe, ofiara brutala miała zatem dokonać smutnego, psiego żywota. Umrzeć lub, mało prawdopodobne, przetrwać, jeśli organizm był wystarczająco silny. Szanse wzrosły diametralnie, bo nikt, a najbardziej sam kolos, nie spodziewał się wampira (i hiszpańskiej inkwizycji), który, wyczuwszy upuszczoną krew, przybędzie z odsieczą. Ewidentnie miał spaczony jak na swój rodzaj kompas moralny. Z przedsionka nie miałby szans jej, chyba, dostrzec. Ale kiedy wszedł przez próg, wszystko stało się jasne, choć w środku panowała kompletna ciemność. W oko Savy szybko „wpadła” nieruchoma postać zastygła w pozycji półsiedzącej, plecami oparta o mebel tuż obok drzwi, który za obrębem głowy tworzył krwistą i potworną aureolę. Jucha ślizgała się po akrylowej, białej farbie pozostawiając za sobą bladoróżowe ślady. Zawieszona bezwładnie głowa ofiary, ukryta za kępą rozczapierzonych, ciemnych włosów, nie ujawniała twarzy. Jeszcze. To, co jednak mógł dostrzec, to skrzep gęstej krwi toczący się najpewniej z nosa. Parę kropel zdołało zresztą dobyć satynowej halki w beżowym odcieniu, tuż obok zawiesistej mazi. Ślina, którą wypluł oblech? Nasienie? Oba w podobnym wariancie kolorystycznym. Więc jednak kobieta. Żyła, bo ledwie słyszalny puls rozbił się w uszach Odobescu. Tylko, sądząc po stanie pomieszczenia, jej żywot przez ostatni czas musiał być obarczony potężną ilością przemocy; napoczętej w zastygłym w nieładzie łóżku, później przeniesionej na podłogę, którą zdobił futrzany, zmięty dywan. Brutal znów wydał z siebie jęk, tym razem gardłowy i, będąc w odległości paru kroków od wampira, uniósł się na nogi, plecami sunąc po odklejającej się tapecie w brzydkie, niewyraźne zwierzątka. Jego błędnik wciąż nie wrócił do normalnego funkcjonowania, gdyż kończyny, nabite jak dwa karabiny, poruszały się na boki, z trudem utrzymując pustą głowę oprawcy. Prychnął, wypluwając wezbraną w gardle krew. Karaluch jak w mordę strzelił. Deptasz, kopiesz, nawet łeb upierdolisz przy samej szyi (tak, karaluchy nie mają szyi), a i tak będzie wkurwiać. — Znamy się? — zapytał, unosząc wzrok na Odobescu. Był wściekły, to pewne, ale dziwnie spokojny. Jakby cios, mimo bolesnych konsekwencji i wyłamanych najpewniej żeber, nie robił na nim już absolutnie żadnego wrażenia. — Czy znasz ją?
Ostatnio zmieniony przez Rose O'Brien dnia Sob Gru 23, 2023 4:49 am, w całości zmieniany 1 raz |
|
| Sava
| Temat: Re: Hangover Mole Czw Gru 21, 2023 2:31 am | |
| Wampir odbił się głową od przeciwległych drzwi, ale to nie problem. Nie dla nie-człowieka, dla który miał ponadprzeciętne możliwości i regenerację. Bardziej przejąłby się stanem samych drzwi niż swojej głowy, dlatego, jak tylko ogr wleciał do środka, jednooki odbił się rękami od drewna i wkroczył do środka. Wiedziony teraz bardziej pierwotnymi instynktami, nie zwrócił uwagi na jęki, które rozległy się z innego pokoju. Dostrzegł kobietę, która nieruchomo opierała się o mebel. Chyba nieprzytomna, ale żyjąca. Nie rozpatrywał jej stanu długo, bo zaraz usłyszał dźwięk uginającej się podłogi. Kolos podniósł się na nogi. Sava przekrzywił głowę w reakcji na te pytania. Spojrzał ogrowi we wściekłe oczy. Ten rodzaj spojrzenia mówił, że miał styczność z prawdziwym ludzkim potworem. Jegomościa jarała przemoc, to nietrudno było wywnioskować. I po plotkach i po tym, co widział właśnie teraz w tym pokoju. - Dwa razy pudło. - Odpowiedział spokojnie, uważnie lustrując stan kolosa. Przemoc dla takich to tylko zapalnik. Z takimi do czynienia miał wiele razy, jak jeszcze był człowiekiem. Wtedy, jasnym było dla niego, żeby takim nie wchodzić w drogę. Szczególnie, kiedy nie miało się szczególnego umięśnienia. - Po prostu nie pasuje mi to, że tutaj przychodzisz. Albo mam po prostu gorszy dzień, a akurat się napatoczyłeś. Albo oba na raz. - Dodał równie beznamiętnie i wzruszył ramieniem. Odszedł kilka kroków w bok, nie szykując się jeszcze do ataku. Zwiększył dystans, bo nie chciał też, żeby delikwent od razu się na niego rzucił. - Powiedz. Jesteś taki nabity, bo walisz teścia, nie? - Spytał, ściągając kurtkę i rzucając ją na bok. - Mam nadzieję, że nie stanie ci znowu, jak będziesz mnie napierdalać. - Mówił ze spokojem, choć czuł wyraźną satysfakcję z tych szczeniackich prowokacji w typowym dla faceta akcencie. Nic tak nie budowało ego mężczyzny, jak pokazywanie swojej pozycji w walce, ale nastrój przed był równie ważny. Psychika w bójce, to bardzo ważny punkt. Pierwotny, męski instynkt. I dodatkowo piękne odwrócenie swojej uwagi od Rose i nieprzyjemnych myśli. Teraz skumulował je na facecie, który stanie się zaraz ofiarą jego nieudanego życia. Agresja musiała mieć gdzieś ujście. Zdawać się mogło, że Sava dotychczas unikał bójek. Ale, ale. W tej sytuacji ciężko było mu w tym wszystkim odnaleźć prawdziwego siebie. Oddanie się prądowi rzeki wydawało się teraz najbardziej atrakcyjne. |
|
| Rose O'Brien
| Temat: Re: Hangover Mole Czw Gru 21, 2023 3:14 am | |
| Osiłek stał jak słup, kompletnie niewzruszony kolejnymi wyszczekiwanymi słowami Odobescu. Był również mocno niezainteresowany wdawaniem się w rozmowę czy głupawe wycieczki. Zresztą, jakby to ująć gładko; mężczyźni go nie jarali, natomiast wizja rychłej śmierci w błyszczących od łez oczach, słodkich niczym miód i tanich jak zboże kobiet już tak. Najwyraźniej dostał dokładnie to, co chciał. Sądząc po stanie właśnie odkrztuszającej skrzepy krwi i coś, co przypominało jej własne porozdzierane na kawałki flaki, prostytutki – nawet z nawiązką. Gasła. Sava mógł to dostrzec kątem oka, poczuć każdym zmysłem. Dosłownie, poczuć, bo mieszanka wyrzucanej krwi i treści żołądka cuchnęła. Wielkolud ponownie splunął, a pozostałości jak gdyby nigdy nic otarł dłonią. Gdy się uśmiechnął, a zrobił to, możliwe było dostrzeżenie ukruszonej jedynki. Nie przyszedł do ‘Mole lać się z facetami, tylko spełniać własne, może mało urokliwe, ale jednak żądze. W każdym razie, na pewno nie były one mniej brutalne niż to, co właśnie zrobił z nim wampir. Istniała jednak mała, maluczka różnica w moralności obojgu panów: inaczej sprawa ma się przy starciu dwóch, podobnie silnych mężczyznach (z przewagą dla wampira, bo jednak pewnych okoliczności przeskoczyć się nie da), a inaczej, gdy jeden z nich staje naprzeciw kompletnie bezbronnej panienki. Jeśli coś w życiu jest haniebne, to właśnie to, co chwilę wcześniej robił Karaluch. Poruszył szyją, a kręgi trzasnęły głucho, nastawiając się w odpowiednie miejsca. To samo uczynił zresztą z palcami, które wyłamał, jak gdyby szykując się do kontrataku. — Nie będę cię napierdalał — odparł chłodno, choć nawet mówiąc spokojnie, brzmiał, jakby składał groźby albo przesyłał wieniec pogrzebowy. Ten basowy głos i niemożliwy do powstrzymania ton napełniony z samej tylko zasady złem. Tak. Wzruszył ramionami. — Nic mnie nie obchodzisz — dodał po chwili, robiąc strudzony krok ku drzwiom. Cały czas z uśmiechem i błogim wyrazem twarzy. Może był naćpany. Może tak podziałała na niego wizyta w ‘Mole. Przy takiej osobliwej abominacji człowieczeństwa nawet krwiopijca mógł poczuć się lepiej. — Weź ją sobie — rzucił obślizgle, a wraz ze słowami zmniejszył dystans. — Tylko nie zapomnij zlizać tego, co w niej zostawiłem... I, uwaga, po ewidentnej niesmacznej zaczepce, ruszył do drzwi, ignorując zapędy bojowe, w jego oczach, gówniarza. Cenił swój czas. Cenił Hangover za spełnianie jego najskrytszych pragnień. Nie cenił natomiast białorycerzyków, szukających zwady. Skoro niższy tu był, to prawdopodobnie w podobnych do niego celach. A w związku z tym i groźbą utracenia dostępu do prostytutek, niespecjalnie miał ochotę tracić choćby chwilę więcej na zbędne pogaduchy. |
|
| Sava
| Temat: Re: Hangover Mole Czw Gru 21, 2023 3:49 am | |
| Początkowo, był zaskoczony jego postawą. Przysłuchując się jednak temu, co wychodziło z jego parszywych ust, zrozumiał, co chciał tym uzyskać. Jednooki też nie zwykł łatwo prowokować się na słowa. Dodatkowo, nawet jeśli przez chwilę ogr wyglądał tak, jakby szykował się do kontrataku, nie przestraszył się. Zwyczajnie nie miał czego. - Mhm. Za to ty mnie bardzo. - Mruknął i sam skierował się w stronę drzwi, torując mu wyjście. Skoro chód sprawiał mu taką trudność, nie miał oporów - kiedy ten był już wystarczająco blisko - żeby tym razem ugiąć lekko kolana, zniżyć się lekko i wycelować lewą ręką pod żebro kolosa. Cios w wątrobę. Nieważne, jaki był nabity, uderzenie we wrażliwe miejsce prędzej czy później na moment paraliżowało. Chciał się rozprawić z nim szybko, dlatego, gdy ten padł, nie mogąc nic poradzić na naturalną reakcję organizmu, po prostu złapał go za włosy i pociągnął nim po ziemi, jak szmacianą lalką. Uderzył jego głową o ścianę. Z bólem na takich ogrów było jak z dawką leków. Im większa masa ciała, tym większa musiała zostać podana dawka bólu. A potem jeszcze raz, i jeszcze raz, kończąc ostatnie uderzenie z taką siłą, że w ścianie zrobiło się wgniecenie. Potem upewnił się, czy chłopa odcięło i puścił go, podchodząc do prostytutki. Przykucnął przy niej, ale już wcześniej słysząc słabnący puls.
idk, żyje jeszcze? |
|
| Rose O'Brien
| Temat: Re: Hangover Mole Czw Gru 21, 2023 4:27 am | |
| Osiłek jak olewał, tak olewał dalsze zaczepki Savy. Był prostym człowiekiem i postępował zgodnie z zasadą trzy razy „z” głoszącą proste przykazy: zaruchać, zbić, zniknąć. W krótkiej liście nie było miejsca na „zaczepki”. Przychodził do ‘Mole po zaspokojenie własnych potrzeb, a nie czyiś. W tym przypadku: rozbuchanego wampirzymi hormonami Odobescu. Niewzruszenie, choć utykając, kroczył ku drzwiom, gotów jedynie w swej wyobraźni je staranować, jeśli zajdzie taka potrzeba. Sęk w tym, że gdy sprawnie wymierzony cios dosięgnął swojego celu, jaźń golema zalał tępy ból w obszarze wątroby. Zgiął się odruchowo i świstem nabrał porcję powietrza, dławiąc się własnym oddechem. Jego twarz już nie była taka pogodna, a wkrótce właściwie nie była wcale, bo uderzenia zniekształciły to, co i tak było już szpetne. Wielki i silny czy nie, człowiek nie miał szans w starciu z wampirem. Taki był świat i już. Nie ma co się szczypać, wystarczyło mu tylko wetknąć trąbkę do pyska, żeby posoka lepiej rozbryzgiwała się po pokoju. Ostatnią tylko siłą odrzucił głowę do tyłu, a ciało wygiął w agonalnym łuku na podobieństwo jakiejś mrocznej figury gimnastycznej. Krew tryskająca z głowy olbrzyma zapaskudziła wszystko, co znalazło się w zasięgu wzroku – ściana, podłoga, meble. Pomieszczenie, choć już wcześniej wyglądało marnie, teraz skąpało się w karmazynowej cieczy. Ah, oczywiście, jeszcze dziura w ścianie. Utknął w niej twarzą, pozbawiony świadomości. Zwycięstwo. Słodycz wygranej i wszelkie laury wędrują jako niezmierzona nagroda wprost do umysłu Savy. Tyle że… Nie. A przynajmniej nie do końca. Zależy jak na to spojrzeć i czy ta wielka potrzeba zapomnienia, o której wspominał w barze, była tak wielka, jak to przedstawiał. Bowiem źródło trosk Odobescu, całej tej szarpaniny celem odsunięcia myśli, właśnie znalazło się w jego rękach. Wystarczyło się przyjrzeć, nawet tak napuchniętej od ciosów twarzy prostytutki, by szybko zrozumiał, kim była. Rose. Wampirzy węch, choćby najlepszy, nie miał szans przyrównać zapachu juchy do konkretnej osoby. Gdyby miała na sobie perfumy, tak dobrze przez niego pamiętane, a nie treść żołądka, gdyby jej włosy były pokryte czymś innym niż ślina poległego przeciwnika – może dostrzegłby to wcześniej. Stało się jednak inaczej. Pech, tak to nazwijmy. Jeśli wchodzić w konkrety i silić się na wystawianie obdukcji, cóż, rokowania były średnie; krew skapywała Róży z dziwnie przekręconego nosa, oczy zastąpiły fioletowe baniaki, które uniemożliwiały ich otworzenie, górna warga pęknięta, to samo zresztą brew. Tył głowy płytko rozcięty przez wyżłobienie w komodzie. Idąc dalej, uda: całe posiniaczone, obdrapane i pokryte rozrzedzoną przez krew mazią. Nie wyglądało jednak na to, by miała zemrzeć. Zemdlała, przygasła, tak, ale do śmierci było jej, mimo wszystko, daleko. Puls, choć ledwie wyczuwalny, wynikał najpewniej ze stracenia świadomości. Walczyła, choć bardziej niż ona sama, to zebrana w jej ustach, łykana przy każdej próbie nieświadomego oddechu, jucha, próbująca się wydostać spomiędzy zaciśniętych w grymasie potwornego bólu ust. |
|
| Sava
| Temat: Re: Hangover Mole Czw Gru 21, 2023 11:51 am | |
| To zawsze było miłe. Patrzeć, jak ktoś, kto uważał się za najsilniejszego wilka, miał obijaną mordę. Zero możliwości ucieczki, zero możliwości obrony. Krew tryskała, brudząc również Savę. I o ile czerwona ciecz nijak zostawiała swój ślad na czarnym materiale, tak na jego bladej skórze twarzy już tak. Gdy skończył, otarł krople krwi. Chłop przestał oddychać, a serce przestało bić. Jednak nie pora była teraz na żałowanie swoich czynów. Całą swoją uwagę przeniósł na kobietę. Siadając przed nią, zastygł na moment w bezruchu. Oko, teraz szeroko otwarte, nie mogło uwierzyć w widok, który miał przed sobą. Rose. To była Rose. Cała opuchnięta na twarzy, posiniaczona, ze złamanym nosem, rozciętą wargą. Oddech miała ciężki i charczący. - Boże, Róża... - Wymamrotał i złapał ją za ramiona, przechylając do przodu. Dłoń zacisnął na zawiasach jej szczęki, zmuszając ją do otworzenia ust i wyplucia treści, która się tam gromadziła. - Róża, słyszysz mnie? - Mówił, mając nadzieję na jakąkolwiek reakcję, ale nie czekał na nią. Czuł, jak wypełnia go złość, którą - póki co - sukcesywnie odpierał. Ktoś zawinił i ktoś poniesie karę. Rzucić się jeszcze raz na troglodytę? Nie, już i tak nie żył. Maxa? Mówił przecież, że ogra tutaj dzisiaj nie będzie. Polly? Ta suka bez skrupułów pozwalała na pomiatanie swoimi podwładnymi. To jej najbardziej się należało. Tak, to wina Polly. Jednooki wstał i sięgnął po jakiś materiał z pobliskiego mebla. Czy to była koszulka, czy spodnie, nie miało to większego znaczenia. Otarł delikatnie usta czarnowłosej, przetarł z wierzchu to, co się dało; krew i maź, i inne, których na pierwszy rzut oka nie dostrzegł. Potem po prostu owinął ją w koc i wziął na ręce. Drzwi otworzył kopnięciem. Powędrował z Rose na rękach przez cały korytarz, aż nie pojawił się w barze. Rzeczywistość nie docierała do niego. Był jedynie obserwatorem swojego ciała, które niosło czarnowłosą. Wystawiwszy się na widok publiczny, szybko zwrócił swoją uwagę tutejszego zgromadzenia, nawet jeśli nie było ono zbyt duże. - Mówiłeś, kurwa, że go dzisiaj nie ma. - Rzucił nieobecnym tonem w stronę Maxa, który, kiedy już się zorientował, że Sava trzymał na rękach nieprzytomną i poobijaną kobietę, pobladł. W jednooki z kolei tliła się ledwo powstrzymywana furia. Zaledwie resztki opanowania trzymały emocje w ryzach. Rose go potrzebowała. Musiał się upewnić, że dostanie odpowiednią opiekę medyczną. Sam, niestety, nie wiedział, jakie miała obrażenia - może jakieś wewnętrzne i wymagały pilnej ingerencji lekarza? Chłop, tak wielki jak szafa, zdawał się nie powstrzymywać swojej siły względem słabszej od niego kobiety. - Jadę z nią do szpitala. - Dodał zaraz ciszej. Nie myślał logicznie. Albo bynajmniej nie pod każdym względem. To, że sam miał juchę na sobie, a zamierzał pojawić się w szpitalu, będzie budzić wiele pytań. To, że zabił przed chwilą człowieka również będzie w przyszłości problematyczne. Nie wiedział, czy Max byłby w stanie posprzątać tę rzeź, jaką dokonał na tamtym ogrze. I czy w ogóle ktokolwiek to posprząta. Czy Polly, jak się już dowie, co się stało, odpuści Savie. Zostawił to na razie. Nie potrafił nic sensownego wymyślić. |
|
| Rose O'Brien
| Temat: Re: Hangover Mole Czw Gru 21, 2023 11:00 pm | |
| Nie była nikim ważnym, a mimo wszystko to, czego doświadczyła, wydało jej się gigantycznie niesprawiedliwe. Nie mogła nawet postawić pytania; dlaczego było tak, a nie inaczej, dlaczego musiała dokonać żywota, nigdy nie zaznawszy prawdziwej, romantycznej miłości, nie zdążywszy odzyskać tego, co stanowiło jedyne zaprzeczenie bezkresnym porażkom. Mogła przecież zrobić tak wiele, a wybrała uległe podporządkowywanie się okrutnemu losowi. Rose ogarnęła ponura (nie)świadomość, bo doszła do tych rozważań, dopiero w końcowym, jak jej się wydawało, etapie swojego życia. Zsunęła się w ciemną i kuszącą nicość, gdzie nie było już niczego: ani strachu, ani bólu. Szumiało jej w uszach, a pisk, wywołany najpewniej przez uderzenie głową o twarde drewno, drażnił upadający we władzy umysł. Przestała być sobą. Przestała być. Widziała już tylko te nęcące promienie gdzieś w oddali, które wytwarzały wokoło pustkę, by błysnąć niczym supernova. Odniosła wrażenie, że i ona sama istniała już tylko dzięki zawieszeniu w tej właśnie czarnej dziurze. Patrzyła na jasność, a jasność patrzyła na nią. Jakby znalazły się na dwóch szalach wagi i ciężar żadnej z nich — o ile może być mowa o ciężarze — nie przeważał w którąkolwiek stronę. Trwało to i trwało, sama nie wiedziała, jak długo; dwie odrębne jednostki pozbawione uczuć i myśli. Przestało istnieć piękno, moralność, boskość, wiedza; jedynym doznaniem była obecność ciemni i jasności. I… Dźwięk jakby formujący się w znane, choć paradoksalnie również obce, słowa. Słyszała je, ale nie potrafiła ująć znaczenia. Natomiast w ‘Mole życie toczyło się normalnym, acz wciąż typowym dla tego miejsca, tempem. Niektórzy klienci baru siedzieli w towarzystwie bliżej nieokreślonych person płci piękniejszej, inni zaś radosnymi (lub nie) okrzykami i jeszcze radośniejszymi stuknięciami kufli rozprawiali się nad rozgrywającym się w telewizorze meczem. Tylko Max, jako jedyny, utknął w całkiem trzeźwej i logicznej rozmowie z łysym barmanem. Gestykulowali żywo, opowiadając durne i szczeniackie żarty dotyczące najbardziej trywialnych spraw. Tak, jakby nad głową, ponad sufitem, wcale nie mieli trupa. — Co? — rzucił obojętnie Max, przekręcając następnie łeb w kierunku, z którego dochodził znajomy mu głos. — O czym ty… — zaczął i urwał nagle, kiedy tylko zetknął się oczyma z sylwetką Odobescu. Zamrugał nerwowo. Sava był zalany krwią, bynajmniej nie własną, a w jego ramionach zwisała bezwładnie kobieta. Chyba. Ciężko stwierdzić, bo jej twarz była tak spuchnięta, jakby właśnie została zaatakowana przez stado os. Albo szerszeni. Albo innych insektów. W pierwszym odruchu pomyślał, że ćpunowi coś strzeliło do łba i słowo „rżnąć” pomylił z „zarżnąć”, a dopiero trzeźwiejąc, zrozumiał, czego się dopuścił. Wtedy, w przypływie ludzkich postanowił naprawić to, co zepsuł i pomóc, teraz już miał pewność, prostytutce. Zaraz jednak połączył kropki. „Coś jest nie tak” plus „Mówiłeś, kurwa, że go dzisiaj nie ma”. Rozwarł usta, zastygając w bezruchu. — O kurwa… — wydusił w końcu, zaciskając obie ręce na blacie baru. Radosny nastrój opuścił bruneta jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Na jego twarzy nie było już nic prócz wściekłości wymieszanej z potężnym szokiem. Cisnął kieliszkiem o stół i podniósł się gwałtownie. Jeśli Max, spokojny, wiecznie rozbawiony nie wiadomo czym, mężczyzna zachowywał się w ten sposób, to nietrudno domyślić się, że sprawa była w jego oczach bardziej niźli poważna. — Do jakiego kurwa szpitala? Na łeb ci padło? …Ona w ogóle żyje? — sarknął przez zaciśnięte zęby, równie cicho, co rozmówca, a następnie nerwowo rozejrzał się po przybytku. Ściany miały uszy, a klientela i tak zdążyła już uchwycić osobliwą scenerię i począć namiętne wlepianie. Jeszcze tego mu brakowało: kłopotów. Prawda, nie wiedział, co wydarzyło się w okresie następującym po zniknięciu Savy z jego pola widzenia, ale mógł się domyślić, że nic dobrego. Nic dobrego i z prostytutką, i z tym, kto doprowadził ją do tego stanu. W przeciwnym wypadku już uciekałby ze spuszczonymi spodniami. A tak nie było. — Znam kogoś, kto pomoże — poinformował Odobescu. Propozycja nie do odrzucenia. To albo ryzyko bycia posądzonym o napaść. Zresztą, jak zamierzał wytłumaczyć przywleczenie do punktu hospitalizacji półprzytomnej już kobiety, której jedynymi oznakami trwającego żywota była unosząca się klatka piersiowa? — Pojadę z wami, to… Moja wina — wyjęczała nagle drobna blondynka, która pojawiła się obok nie wiadomo kiedy i skąd, łapiąc Maxa za skrawek koszulki. Wydawała się przejęta, smutna, widocznie przerażona tym, k o g o Sava trzymał w ramionach. — Nie, Eva — uciął twardo Max. — Zostaniesz tutaj i dopilnujesz, żeby każda z tych szumowin zapomniała o tym, co miało miejsce. Resztę zostaw mi. Jasne? Dziewczyna kiwnęła posłusznie głową. — Chodź. |
|
| Sava
| Temat: Re: Hangover Mole Czw Gru 21, 2023 11:26 pm | |
| Patrzył, jak Max do niego podchodzi. Odkąd zrozumiał, że w tamtym pokoju była Rose, stracił rozeznanie. We wszystkim. Pierwszy odruch, to pomóc jej. Jakoś. Cokolwiek. Również przez szok wyszedł zalany krwią na widok reszty ludzi. Wpatrywał się tępo w bruneta, który zbliżał się w bojowym nastroju. "Do jakiego kurwa szpitala?" Jednooki zamrugał. Słowa podziałały na niego otrzeźwiająco. Zaraz wygiął usta w dziwny grymas. Ciężko było stwierdzić, czy była to oznaka smutku, wściekłości czy żalu. Może wszystko na raz. - W chuju to mam. - Warknął zaraz. Co on sobie wyobrażał, że będzie tak stać z Rose na rękach i czekać na cudowne ozdrowienie? - Nie będę czekać, aż mi na rękach padnie. - Dodał wściekle i już miał iść dalej, ale brunet coś napomniał o kimś, "kto pomoże". Przystanął i odwrócił głowę ponownie w jego stronę. Dalej łypał tym pełnym furii spojrzeniem, jakby miał rozszarpać dilera za to, że chce pomóc. Albo za to że istnieje. Wszystko i nic jednocześnie. - Prowadź. Nie ma czasu. - Ponaglił, a zaraz przerzucił wzrok na drobną blondynkę, która ni stąd, ni zowąd się wtrąciła. Powstrzymał się, żeby nie pocisnąć młodej. Przez całą tę sytuację miał ochotę na nią warknąć i kazać jej spierdalać. Zamiast tego, spojrzał wymownie na Maxa, żeby się po prostu pospieszył. A potem posłusznie ruszył za nim, trzymając czarnowłosą w rękach. Kiedy dotarli do samochodu, ułożył ją na tylnych siedzeniach, a potem przeszedł na miejsce pasażera z przodu. Oparł łokieć o drzwi i wplótł dłoń we włosy, wbijając wzrok w kolana. - Gdzie jedziemy? Kto to jest? - Spytał w końcu, kiedy już był czas na zadawanie pytań. Podróży, niestety, nie dało się przeskoczyć.
[z/t x 2] |
|
| Sponsored content
| Temat: Re: Hangover Mole | |
| |
|
| |
| |
|