|
Only you can decide what is right | |
Dimitri
| Temat: Re: Only you can decide what is right Pią Sty 26, 2024 11:14 pm | |
| Zamrugał na to pytanie. Minęło wiele, wiele czasu, odkąd ktokolwiek pytał go o to czego chciał, nawet jeśli tylko w tak małej, z pozoru nic nieznaczącej rzeczy, jak imię, którym chciałby kogoś nazywać. Nie wiedziałby, jak na to pytanie odpowiedzieć nawet w normalnym stanie umysłu, a co dopiero teraz, kiedy był tak sponiewierany dręczącymi go wizjami przyszłości. Na szczęście, sidhe zaraz zaczęło opowiadać o kwiatach, które lubi, a to momentalnie przeniosło Dimitriego w znacznie lepsze miejsce, miejsce, do którego sam automatycznie uciekał, kiedy nie potrafił już dłużej mierzyć się z otaczającą go rzeczywistością: na ukwiecone łąki, na których tliło się życie. W ucieczkach tych zawsze rozciągało się nad nim lazurowe niebo upstrzone białymi, poszarpanymi obłoczkami, a cały świat zalewało przyjemne ciepło stojącej na samym szczycie jasnej kuli, która wcale nie zamierzała spalić go w mgnieniu oka. Wspomnienie, które mimo tylu lat w niewoli objęć nocy wciąż się jeszcze nie zatarło. – Primula... – powiedział cicho w swoim śpiewnym, ojczystym języku i westchnął. Obraz pierwiosnka pasował do sidhe bardziej niż cokolwiek innego, a i też samemu wampirowi bardzo dobrze się kojarzył. Dima uwielbiał kwiaty. Uwielbiał rośliny – w każdej ich formie. Nawet kiedy jeszcze był półdemonem, zawsze szukał ich towarzystwa, jeszcze raczkując na drodze do zdobycia władzy nad magią ziemi, a co dopiero teraz, kiedy jedynym jego towarzyszem były przebijające się przez grube mury kiełki upartych roślin. Kiedy całymi nocami leżał w swoim pokoju, który bardziej przypominał celę, próbując zapomnieć o dotyku bladych, obrzydliwie zimnych dłoni, które w ciągu kilku chwil zmieniały swój stan skupienia, zmuszał uklepaną ziemię pod policzkiem, by rodziła dla niego róże. Tylko ich zapach potrafił odgonić widmo unoszącej się w powietrzu zgnilizny. Tylko ich widok potrafił odciągnąć udręczone myśli od tego, czego doświadczał. Tutaj nie mógł tego robić. Isobel mu zabroniła. Nie chciała, żeby faerie wiedziały, że to potrafi. Pił z fae i myślał, że tak właśnie powinny smakować kwiaty: jak płynna słodycz. Obserwował obrazy jej wspomnień, które pojawiały mu się pod zamkniętymi powiekami, ale nie rozumiał ich. Nie wiedział, skąd się brały tak silne – i przede wszystkim negatywne – emocje, wzbierające w niej z każdą chwilą. Nijak nie łączyły się z urywkami wizji – chyba wizji – jakich chwilę później doświadczył poprzez krew Primuli. Za to idealnie skomponowały się z najprawdziwszym pragnieniem chaosu, jakie pojawiło się w ostatnim wspomnieniu. Rzuciło zupełnie inne światło na wysokie sidhe, na którym się właśnie pożywiał, ale niespecjalnie zmieniło opinię Dimy o nim. Wiedział, że faerie nie wolno ufać i to tylko potwierdziło jego domysły, że Pierwiosnek, będąc tak miłym dla wampira, kieruje się jakimś własnym interesem. Nadal nie miało to dla niego żadnego znaczenia. Jeśli Pierwiosnek chciał go wykorzystywać, mógł to robić do woli. Dimitri zamrugał kilka razy na dźwięk jego głosu. Wypił jeszcze kilka łyków, zanim udało mu się zmusić samego siebie do zaprzestania pożywiania się. Ostrożnie wysunął kły z przegubu ręki i delikatnie ucałował miejsce, z którego jeszcze przed chwilą pił, po czym spojrzał w różnokolorowe oczy. – Jesteś doskonała – wyszeptał cicho. Może gdyby to była zwykła krew, nie odważyłby się na to, ale pierwszy raz od przemiany w wampira rzeczywiście miał w czubie. To ośmielało nawet kogoś tak połamanego, jak on. – Doskonały? – zapytał z wahaniem. |
|
| Daylin
| Temat: Re: Only you can decide what is right Pią Sty 26, 2024 11:54 pm | |
| Nie miało to dla niego najmniejszego znaczenia, w jaki sposób wampir zechciałby go wołać - był niewolnikiem, który nigdy więcej się do niego nie zbliży. Był czymś, co nie miałoby prawa się nawet znaleźć w jego okolicy sam na sam, gdyby nie wymagała tego sytuacja; gdyby nie był bronią potrzebującą naprawy, aby upewnić się, że nie zachwieje ich przewagi i swoja kruchością nie doprowadzi do większych strat niż już przyjęli na siebie. W końcu akceptowali fakt, że na wojnie jakieś się ponosiło - ale Daylin skutecznie dbała o to, aby je minimalizować. Tak jak teraz... Czując jak wampir nie przerywał, jego wzrok przesunął się w zawieszeniu na drzwi. Wezwanie pomocy? Powinien krzyknąć? Upokorzenie jakie by go spotkało - głos na moment zatrzymał się zupełnie w gardle, nie byłby w stanie krzyknąć nawet, gdyby potrzebował. Panika. Pozwolić mu zrobić co zechciał czy to przerwać? Spróbować się wyrwać... Choć poczuła kolejne nieprzyjemne uczucie, kiedy kły wysunęły się z jego ciała. Chociaż w duszy poczuł ulgę, wciąż obserwując jednak zachowanie wampira. Ostrożnie, w końcu miał do czynienia z dzikim drapieżnikiem, ze stworzeniem, które powinno być trzymane pod kluczem - jako broń, jako narzędzie, a nie puszczane wokół siebie jak gdyby nigdy nie. Jak gdyby... Uniósł lekko brew w zdziwieniu, już dzisiaj kolejnym, aby po chwili wyrwał się jej łagodny i lekki śmiech, melodyjny i delikatny, nie wskazujący na wyśmiewanie, a raczej zadowolenie. Nie wyszarpywał swojej dłoni od wampira. - Och, oczywiście, że jestem - powiedziała, zupełnie nie zrażony zagubieniem wampira w tym, jak powinien się do niego zwracać. Jaką robiło to różnicę? Dla kogokolwiek? Mógł być kim i czym zechciał, przecież wystarczyło jedno zaklęcie... Nie odwracała od niego wzroku, nie będąc speszoną z pozoru - choć jego tętno dopiero kiedy wampir wyjął swoje kły, zaczęło się uspokajać. Zagrożenie zostało zażegnane, przynajmniej tymczasowo. - Ale nie będziesz mojej krwi dostawać codziennie. Ani innych fae - powiedziała nie precyzując również, że był to pierwszy i ostatni raz, kiedy kosztował jego krwi. Nie musiał tego wiedzieć - mógł żyć w nadziei, że kiedyś jeszcze otrzyma szansę na podobny posiłek... Tak było wygodniej. A było to przecież niegroźnym niedopowiedzeniem! Przesunął w końcu dłoń do filiżanki z herbatą, aby elegancko ją ująć i zaraz upić nieco zawartości. W końcu szkoda było marnować słodką herbatę, a tym bardziej łakocie, które wciąż znajdywały się na tacce. A herbata powoli stygła. - Jesteś jeszcze głodny? - zapytał kontrolnie, chcąc wysłać rozkaz przyniesienia mu kogoś do pożywienia się w pełni. Musi tego przypilnować. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Only you can decide what is right Sob Sty 27, 2024 12:43 am | |
| Teraz, kiedy świeża, potężna krew krążyła mu w żyłach z nową mocą, myślało mu się odrobinę łatwiej. Inaczej – bo przecież czuł jej upajający wpływ – ale łatwiej, niż jeszcze przed paroma minutami. Czuł się też... potężniejszy? Jakby faktycznie był w stanie zmienić koleje własnego losu. Nie od razu, nie w tej chwili – ale może kiedyś... Nie wiedział, skąd się brało w nim to przeświadczenie, że może jednak nie wszystko jest jeszcze dla niego stracone, może to potęga krwi sidhe w nim śpiewała kuszące melodie o wolności? A może po prostu potrzebował usłyszeć od kogoś, że jeśli się postara, jeśli będzie walczył wystarczająco mocno, to wszystko się kiedyś ułoży...? Jakkolwiek by nie było, wiedział, że to wszystko była zasługa Pierwiosnka. Na dobre czy na złe, fae w jakiś sposób go odmieniła, bo nie sądził, że byłby w stanie wrócić do potulnego, niestawiającego pytań egzystowania w świecie horroru na jawie. Nie bez słowa protestu. Nie, kiedy przypomniano mu na nowo, czym jest nadzieja. Albo choćby jej okruch. I to wszystko dało się dojrzeć w jego spojrzeniu, które nie było już tak puste i martwe, tak pełne bezsilności. Tliła się w nim jakaś iskra życia, której rozpaczliwie próbował się złapać. Nie dać jej zgasnąć. Nie pozwolić jej zapomnieć. Dimitri skinął głową. Nie oczekiwał, że mógłby dostawać krew fae codziennie, nawet mu taka myśl przez chwilę w głowie nie postała. Przecież był tym, czym był – więźniem. Rzeczą, którą się wykorzystywało w wojnie, a potem zamykało z powrotem w schowku. Nawet ze spowolnionymi procesami myślowymi zdawał sobie niejasno sprawę, że posilanie się bezpośrednio na sidhe było czymś wyjątkowym i z całą pewnością jednorazowym, mającym posłużyć wróżce temu tajemniczemu celowi, z którym tu przyszła. Bardziej przejęty był wizją tego, że prawdopodobnie już nie zobaczy Primuli. Wyglądała na tak zadowoloną, że najwyraźniej osiągnęła swój cel, a skoro tak – po co miałaby odwiedzać wampira w jego pustej celi? – Rozumiem – przytaknął i przysunął się odrobinę bliżej, jakby jego świat skurczył się do tej pięknej obecności przed nim. – Ale... – zaczął z wahaniem, po czym lekko przygryzł dolną wargę, patrząc przy tym gdzieś w ziemię. Dopiero po dłuższej chwili, kiedy się przemógł, spojrzał znów na Pierwiosnek. – Przyjdziesz tu jeszcze? – zapytał przez ściśnięte gardło. Potrzebował jej. Czuł, że jeśli tak po prostu się stąd zabierze i nigdy więcej go nie odwiedzi, ta wątła nadzieja, jaką w nim rozpaliła, może zgasnąć bezpowrotnie. A potrzebował, żeby się umocniła. Musiała się w nim zakorzenić jak ten uparty kiełek rosnący pod sufitem, by brnąć mimo trudności, by nie dać się stłamsić okrutnej rzeczywistości. I już teraz wiedział, że aby tak się stało, będzie potrzebował spotkać Primulę jeszcze parę razy. Wysłuchać jej głosu, spojrzeć w te niesamowite oczy. Może nawet dałaby się ubłagać, by znowu pobawić się jego włosami. Pragnął tego. Zastanowił się chwilę nad odpowiedzią, czy jest jeszcze głodny. Możliwe, że był. Trudno mu było to stwierdzić. Ale coś innego wiedział z całą pewnością i nie omieszkał się tym podzielić z sidhe. – Nawet jeśli jestem, to by było jak... – rozejrzał się po pomieszczeniu, ale nie bardzo było na czym zawiesić wzrok, chyba tylko na tacce ze słodyczami. – ...to by było jak zjeść kawałek suchego, czerstwego chleba po tym, jak się zjadło najpyszniejsze ciastko. |
|
| Daylin
| Temat: Re: Only you can decide what is right Sob Sty 27, 2024 1:23 am | |
| Nie przerywała mu ciszy, kiedy wyraźnie zbierał swoje myśli - może rzeczywiście potrzebował więcej jedzenia? Był osłabiony po walkach, a Daylin miał już na myśli kilka zbędnych pionków, które można byłoby mu rzucić. Chociaż uważnie na niego spojrzała słysząc podobną... prośbę? Nie brzmiało to jak samo pytanie - jakby dopytywał z ciekawości. Uśmiechnął się do niego łagodnie, nieśpiesznie upijając herbaty. Przymknął na moment powieki, również dlatego, że musiał się zastanowić nad odpowiedzią. Może powinien postawić warunki? Może obiecać zjawienie się tutaj? W końcu nie musiała się z nim widzieć - wystarczyło jedynie tutaj przyjść tak jak poprosił. - Jeśli... znajdę czas - powiedział, jakby jako długowieczna istota miała mieć tej waluty niedobór. Po części miała. Czas płynął nieubłaganie, można było zatracić się na dworze na setki lat, nie dostrzegając nawet ich upływu... - Muszę skupiać się na wojnie... aby wszystko szło zgodnie z naszym planem. Jeśli będę musiał się martwić o to czy damy radę przedrzeć się przez kolejną obronę, odeprzeć kolejny atak... nie będę miała czasu - powiedział, odkładając filiżankę. Czy wampir rozumiał słowa, czy docierały do niego w tej chwili? Czy taka obietnica była dla niego akceptowalna? Układ, który mu proponował, pochylając się do niego łagodnie. Znów odgarnęła jego grzywkę z twarzy, jakby miało pomóc mu to w widokowi. Nie miał nic przeciwko, aby wampir go podziwiał - w końcu po to istniał, ku uciesze wzroku i dla samego piękna własnej egzystencji. Mógł pozwolić, aby inni się nim cieszyli - aby podziwiali z oddali i wzdychali do niego. - Następnym razem wpleciemy ci kwiaty we włosy. Będziesz mógł nosić je, ile zechcesz - bardziej niż informując, dało się słyszeć propozycję - jakby stwierdzenie było otwartym, jakby wampir miał wybór w podobnej czynności mogąc się zgodzić lub nie. Odsunęła powoli dłoń z jego głowy, prostując się z powrotem. Znów uśmiechnęła się miękko i ciepło. Nawet jeśli delektowała się byciem wynoszoną na piedestale i czczonym, tak odwdzięczała się gestami delikatnymi i uprzejmymi - jakby chciała wyłącznie zachęcić do podziwiania siebie i przekonać, że przecież na to zasługiwała. - Mmmm... żadne zaskoczenie, że wyraźnie smakuję dobrze - stwierdził, choć nieco przeszły go ciarki na podobną myśl - czy rzeczywiście powinien wracać do tego miejsca, ryzykując że wampir zechce skosztować go po raz kolejny? Że będzie chciał wziąć sobie samemu to najpyszniejsze ciastko, nie będąc usatysfakcjonowanym dostawanymi ochłapami? Była to niepokojąca myśl... ale właśnie dlatego będzie w potrzebie, aby zabezpieczyć się w straż przy kolejnych wizytach. Większą jej ilość... Choć może nie będą nawet potrzebne? Może dotrze do niego, że musi się wykazać na wojnie, aby go odwiedziła? Może wojna zakończy się prędzej niż będzie musiał zjawić się tutaj po raz kolejny... - Ale jeśli dowiem się, że odmawiasz posiłków, nie zjawię się tutaj - ostrzegł, powoli sięgając do ostatniego na tacce deseru, ułożonym na niewielkim talerzyku. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Only you can decide what is right Sob Sty 27, 2024 1:57 am | |
| Czekał na odpowiedź w napięciu, a każda pojedyncza sekunda zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Zabawne, jak czas potrafił się dłużyć w chwilach zniecierpliwienia, albo mknąć z niesamowitą prędkością, kiedy chciało się, by coś trwało jak najdłużej. Kiedy Dimitri w końcu doczekał się, zrobiło mu się jakby lżej, bo był pewien, że sidhe albo roześmieje mu się w twarz, albo odpowie kategoryczne nie. Upomniał samego siebie, by nie dawać się ponieść i nie trzymać się kurczowo temu niewiele dającemu zapewnieniu, bo przecież parające się widzeniem przyszłości fae musiało być bardzo zajęte i to, że rzeczywiście przyjdzie go odwiedzić, było bardzo mało prawdopodobne. A jednak już teraz wiedział, że każdej chwili każdej nocy będzie wyczekiwał odwiedzin właściciela złotych, sięgających pasa włosów. – Rozumiem – powiedział bardzo cicho. Trudno było się w jego głosie doszukać radości albo rozczarowania, bo tak naprawdę żadna z emocji w nim nie dominowała z tego właśnie względu, że starał się nie pokładać zbyt wielkiej nadziei w tej niezobowiązującej obietnicy. Po usłyszeniu kwiatowej propozycji zaś przechylił głowę odrobinę w bok. Nie zależało mu na ozdabianiu się w ten sposób – bo też i w jakim celu miałby to robić? Komu miałby się tu podobać? Pierwiosnek i tak nigdy nie spojrzałby na niego inaczej niż jak na bydło, które może się przydać jego ludowi, dobrze o tym wiedział. Ale sam fakt posiadania na własność kwiatu już bardzo do niego przemawiał. Isobel zabroniła mu zmuszania ziemi swoją magią do wydawania na świat nowych roślin – ale przecież nigdy nie powiedziała, że nie może podtrzymywać nią życia roślin, które mu dano w prezencie. Myśl ta, tak bluźniercza i buntownicza, była dla niego tak nowa, że aż otworzył szerzej oczy. Zdarzało mu się wykorzystywać wcześniej luki w poleceniach swojej mistrzyni, ale nigdy w taki sposób: ignorując i n t e n c j e swojej mistrzyni, które nie zostały odpowiednio ubrane w słowa. Bo przecież dobrze wiedział, że jeśli faerie dostrzegą, że cięty kwiat żyje i przyjął się w ziemi, na pewno zorientują się, że działa tu jakaś magia, a tego Isobel chciała uniknąć. Bezwiednie przesunął dłonią po włosach w miejscu, którego jeszcze przed chwilą dotykały szczupłe, długie palce Pierwiosnka. – Byłoby cudownie – szepnął, bojąc się o tym mówić głośniej. Jakby sam fakt, że ktoś mógłby usłyszeć jego zgodę na to, miał sprawić, że Isobel się o wszystkim dowie. O wszystkim, co się działo w jego głowie. O wszystkich, nieśmiałych jeszcze i nie do końca uświadomionych perspektywach, jakie się przed nim uchylały – na razie ledwie na milimetr. Dimitri mimowolnie sam się wyprostował. – Nie będę – obiecał w sprawie nieodmawiania posiłków. Zresztą, do tej pory też przecież nie odmawiał – po prostu było mu wszystko jedno, czy mu dają coś do jedzenia, czy nie. Nie upominał się, kiedy o nim zapominano. Teraz tym bardziej nie zamierzał czegoś takiego robić, miał... aż d w a powody. |
|
| Daylin
| Temat: Re: Only you can decide what is right Sob Sty 27, 2024 11:34 am | |
| Nic nie działało na fae tak jak reakcje, których nie rozumiał - spodziewał się uratowania lub odmowy, a może nawet prośby o to, aby przyszła z kwiatami i ozdobiła jego włosy. Ale jednak wampir zdawał się... Być zainteresowany w inny sposób? Chciał coś planować? Przeciwko nim? Zastanowił się przez moment, starając się zajrzeć w przyszłość, choć czując jak i ubytek w krwi sprawia, że trudniej sięga mu się po magię, która była dla niego tak naturalna. Był fae, stworzeniem którego przeznaczeniem było piękne istnienie, a największą formą wysiłku było oddawanie się tańcom na polanach. Nie oddawania swojej krwi czy inne próby walki i szarpanin, był delikatnym bytem, które nawet teraz czuło jak lżej mu było bez krwi. Może dlatego jeszcze nie wstał? Może obawiał się, że jeśli to zrobi, odkryje że nie miał do końca sił? A może było to tylko jego przerażone myślenie, przekonanie że mógłby się zachwiać gdyby wstał, a nie chciał przecież pokazywać jakiegokolwiek osłabienia ze swojej strony... Chociaż jednego był pewny. Musiała zadbać, aby wampir otrzymał swoje kwiaty, widząc jego odruchy. Był ciekawy, co mogło się wydarzyć - co one oznaczały. Nie zagrażało to przecież ich wojnie, nie nie, słabe ogniwo powoli się wzmacniało... Nie musiała się aż tak o nie martwić. Choć wizyty tutaj musiał przemyśleć. Nie tylko ze względu na czas, ale i ostrożność. Jeśli wampir stanie się śmielszy i pewniejszy, mógłby spróbować w końcu go ugryźć ponownie... - Dostaniesz je więc. Nie musisz być taki nieśmiały, kiedy oferuję, wiesz? - powiedział z łagodnym uśmiechem. - Może nie tylko do włosów? Może cały pokój powinniśmy nimi wypełnić? - zaśmiała się znów łagodnie i przyjaźnie, powoli jednak już zabierając się do zjedzenia rzeczywiście ostatniego deseru. Delektując się słodkim środkiem. Cudownym, rozpływającym się, tak przyjemnie słodkim. Od razu dało się dostrzec, kiedy fae cieszyło się niczym dziecko, mimo że z pewnością podobne poczęstunki jadła na co dzień. A jednak wciąż uwielbiał słodycz, tak jak każdy inny fae... Po skończeniu, sięgnęła jednak i po filiżankę, dopijając ledwo ciepłą herbatę. Przesunęła wzrok na wampira, znów posyłając mu piękny uśmiech. Niemalże można było uwierzyć, że Daylin wszystko dzisiaj robił bezinteresownie, kiedy dostrzegało się w jaki sposób się uśmiechał. Jak ten uśmiech mógłby kłamać? Zaczął się w końcu podnosić, kiedy odłożył filiżankę, już pustą, jakby miało to oznaczać koniec spotkania. Po części właśnie to oznaczało. Choć zanim zdecydował się ruszyć do drzwi, kucnął jeszcze przed wampirem, ujmując jego twarz w swoje dłonie w łagodnym geście, niemalże czułym choć podobnego uczucia trudno było szukać w dumnym fae, teraz głównie zadowolonym z faktu naprawienia przyszłości pod swoją wizję i swoje potrzeby. - Już idę. Herbata ostygła - poinformował go, jakby miało to być formą pożegnania z jego strony, na moment lub dłuższy czas, a może na zawsze? Choć w końcu miał tutaj wrócić... Choć jeśli sam nie wróci, może wyśle inne fae do zaplecenia wampirowi włosów wraz z kwiatami? Och, przecież byłaby to również forma pamiętania o nim, prawda? Po tym jednak wstał już powoli, rzeczywiście opuszczając celę. Niespiesznie, z pełną gracją, będąc zadowolonym z własnej pracy wykonanej w tym pokoju. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Only you can decide what is right Sob Sty 27, 2024 4:57 pm | |
| Zielone oczy otworzyły się szerzej. Cały pokój pełen kwiatów. Czy fae mówiła poważnie? Naprawdę zamierzała to zrobić? Może tak tylko rzuciła? Ale przecież... to by chyba było kłamstwo, a sidhe nie mogły kłamać... Tylko że niby nie mogły, a potem się okazywało, że ich słowa należało jednak zrozumieć zupełnie inaczej. Bał się uwierzyć nawet w coś tak niewinnego, jak obietnica zasypania go kwiatami, ale w jego wnętrzu budziła się już ten typowy dla każdej istoty żywej rodzaj chciwości: kiedy raz się czegoś zapragnęło, chciało się też innych rzeczy, innych doświadczeń. – Tak, proszę, to by wiele dla mnie znaczyło – powiedział cicho z taką potrzebą zawartą w głosie, jakby obdarowanie go roślinami naprawdę było dla niego niesamowicie ważne. Bo tak też było. Do tej pory jedynie flora dawała mu jakiekolwiek pocieszenie, a zdawało się, że bardzo go potrzebował, by faktycznie być w stanie dojść do siebie; by dalej funkcjonować. By być użytecznym narzędziem. Wpatrywał się w zachwycone poczęstunkiem fae i chłonął jej widok. Istota była piękna sama z siebie, zupełnie jakby spłynęła na nią cała łaska tej bogini, która rzekomo stworzyła wszystkie faerie, ale kiedy delektowała się słodyczami, jej oblicze jakby jeszcze łagodniało, dawało przebłysk tego, jak mogło wyglądać szczęście. Dimitri czuł się trochę nie na miejscu, jakby zakradł się do jej ogródka i, schowany w krzakach, podglądał ją przez okno w jej własnym domu. Wcale jednak nie miał z tego tytułu poczucia winy. Chłonął ten widok na zapas, próbując zapamiętać ten wyraz twarzy, by przypominał mu, jak może wyglądać życie. Nie tylko ból i cierpienie, jeszcze więcej cierpienia, ale autentyczna radość płynąca z tak drobnych rzeczy. Kiedy Pierwiosnek wstał, niechybnie kierując się wreszcie w stronę wyjścia, nie miał nawet czasu posmutnieć. Zamknął oczy, gdy poczuł na swojej twarzy czuły dotyk jego dłoni. Spojrzał na sidhe dopiero wtedy, gdy się odezwał. No tak. Herbata wystygła. Nie poprosił go drugi raz, żeby wrócił. Przecież obiecał, że jeśli będzie miał czas, to to zrobi. Nie chciał być natarczywy, nie chciał sprawiać kłopotu. Nie jemu. Za to uważnym spojrzeniem odprowadził fae do wyjścia, jeszcze długo potem wpatrując się w drzwi i rozmyślając.
[2x z/t] |
|
| Sponsored content
| Temat: Re: Only you can decide what is right | |
| |
|
| |
| |
|