|
Poczekalnia Negromanty | Damien C. Allen
| Temat: Poczekalnia Negromanty Sro Lis 22, 2023 11:35 pm | |
| Przyszłość była splotem niefortunnych i fortunnych wydarzeń. Wiązała ze sobą wielu ludzi, wiele miejsc, czasami potrafiła pokazać odpowiednią drogę lub poprawny wzorzec postępowania, który miał doprowadzić swoją ofiarę do świętego sacrum. Wskazać właściwy kierunek, by dostąpić zaszczytu stworzenia swojego Opus Magnum, największego i najbardziej pamiętnego dzieła. Damien zobaczył swoją ścieżkę ku wielkości właśnie w tej smużce dymu, która prowadziła bezpośrednio do czarownika o zaszczytnym imieniu Domingo Salvador. Ich historia miała przynieść wielką fortunę - może niekoniecznie w perspektywie pieniężnej, w końcu koło fortuny mogło znaczyć dosłownie cokolwiek. Szczęście, dostatek, lepszą przyszłość pełną pomyślności. To spotkanie w Starbucksie było im zapisane w gwiazdach i sami mieli podjąć decyzję, jak dalej potoczy się to istne fatum. Nie znosił jednak tam dojeżdżać. Dojazd na to cholerne zadupie był męczarnią, zwłaszcza gdy było się osobą, która wszędzie dostawała się przy pomocy własnych mięśni. Porzucił jednak deskę, a wybrał finalnie rower, lepiej się sprawdzał na te leśne tereny niż deska na kółkach. Zastanawiał się przed wyjściem, czy aby nie zabrać ze sobą psa - miałby dobrą przebieżkę, a później całą masę frajdy w wielkim ogrodzie. Podkopałby rabatki, ukradł jakiemuś zombie rękę i ją wymemlał na wszystkie strony. Finalnie odpuścił. Nie wiedział, ile im zejdzie, a pewnie w drodze powrotnej musiałby tego bydlaka nieść, bo wymęczyłby się niemiłosiernie w czasie tych harców na zewnątrz. Rower zostawił na zewnątrz - byli zresztą dzisiaj umówieni na lekcję - zerknął tylko, czy aby nie będzie padało. Chyba nie. Oby nie. Nie zabrał ze sobą kurtki, mógł zresztą wcześniej przeczytać sobie pogodę z babeczki czy nawet ciastka. Ale nie. Po co? Pogoda w google zapowiadała jasno, że przez cały dzień będzie utrzymywało się zachmurzenie, więc jej zaufał. Jeśli istniała jakaś technologia, to niechybnie jej by właśnie użył - ale gdy zerkał teraz na kłębiące się ponad dachem chmury, to zaczynał wątpił, czy aby na pewno ślepe zaufanie było dobrym rozwiązaniem tym razem. Westchnął. Już za progiem czekało na niego dostojne zombie, które poprowadziło go w głąb domu, prosto pod gabinet. Nawet otworzyło drzwi. Damien nie wiedział do końca, jak się przy nich zachowywać. Niby byli trupami, ale kiedyś byli chyba ludźmi. Nie miał pojęcia, czy rozumieją, w jakiej sytuacji się znaleźli, czy czuli, czy były to tylko naczynia wypełnione po brzegi rozkazami i magią. Nie dotarli do tego. Skinął więc krótko głową żywemu trupowi, nim wszedł do kolejnego pomieszczenia. - Ee... cześć - rzucił zdawkowo do ciemnowłosej kobiety, którą tam zastał. Która z całą pewnością nie była Domingiem, za to na pewno była Lorelai. Niekoniecznie miał chyba na to ochotę. Najpierw cała ta awantura, gdy przerwała mu tak idiotycznie rytuał, później cała ta idiotyczna sytuacja na równie kretyńskim balu Conventusu. Wiedział, żeby tam nie iść. Czuł całym sobą, że nie warto. Dopiero po powrocie do domu wizje mu wróciły, finalnie uświadomił sobie, co takiego zostało mu odebrane. Zastanowił się przelotnie, czy i Lori powróciła do swojego normalnego stanu, ale przecież nie zamierzał o to pytać. Czemu niby miałby się tym przejmować? - Domingo jest? - zapytał powoli, by od razu nakreślić powód swojego pojawienia się. |
|
| Lorelai Aumerle
| Temat: Re: Poczekalnia Negromanty Czw Lis 23, 2023 2:15 pm | |
| Dzień zaczynał się spokojnie. Po zakończeniu pełni, Lori mogła odetchnąć i wrócić do pracy bez obaw o ewentualne "nieodpowiednie" sytuacje, jakie miały szansę wyniknąć. Osobiście nie lubiła stanu w jakim się wtedy znajdowała, ponieważ nie mogła go zbyt długo kontrolować. Całe szczęście mimo ryzykownych momentów, nic większego nie miało miejsca, więc mogła uznać, że tym razem wszystko poszło gładko. Przynajmniej w teorii. W dalszym ciągu czuła pewne spięcie między nią a szefem, którego poniekąd sama była powodem. Ta jedna chwila w jej mieszkaniu namieszała bardziej, niż by chciała przyznać i powiedzieć, że jest jej wstyd to, jak nie powiedzieć nic. Całe szczęście dalej miała pracę, a nawet udawało się im czasem zamienić parę słów. Chociaż mimo zapewnień przez smsy o nie wniesieniu żadnego pisma przeciwko swojemu pracodawcy, pan Salvador dalej ograniczał ich rozmowy do absolutnego minimum. Nie, żeby chciała tworzyć jakichś niesamowitych relacji, ale miała nadzieję na wyjaśnienie sytuacji na tyle, aby mogli choć częściowo wrócić do tego, co było wcześniej. Najwyraźniej potrzebowali więcej czasu.
Przekładając papiery, usłyszała nagle znajomy głos. Odwróciła się w jego stronę i dostrzegła Damiena. Nie wydawał się szczęśliwy na jej widok, ale z drugiej strony chyba ani razu nie widziała go uśmiechniętego, więc nie potrafiła stwierdzić, czy to jego normalne podejście do życia, czy może faktycznie miał coś przeciwko niej. Spoglądając na niego wróciły również wspomnienia z balu, których nie mogła nazwać w pełni pozytywnymi. Wydarzyło się tam wiele dziwnych rzeczy. Nawet zbyt wiele, by miała ochotę je na powrót rozgrzebywać. Odrzucając jednak niewygodne myśli z głowy, uśmiechnęła się do mężczyzny. W końcu była w pracy. Prywatę trzeba odłożyć na później.
-Pan Salvador obecnie jest zajęty - odpowiedziała zgodnie z prawdą. - Jeżeli byłeś umówiony, proszę usiądź i poczekaj - wskazała miejsce siedzące, bo co innego mogła mu powiedzieć. Po chwili jednak dodała: - Napijesz się czegoś? |
|
| Damien C. Allen
| Temat: Re: Poczekalnia Negromanty Pią Lis 24, 2023 2:42 pm | |
| Damien miał nade wszystko bardzo wiele przeciwko innym ludziom - po prostu niekoniecznie ich lubił. Inni ludzie byli problematyczni, hałaśliwi, przerzucali człowieka własnymi kłopotami i oczekiwali atencji, wyrazów przejmowania się tym całym miałkim bajzlem, który zostawiali. Lorelai jak dotąd kojarzyła mu się z niczym więcej niźli chaosem i bałaganem. Rozdarcie zasłony między światami, porachowane kości, całe późniejsze bagno na samym Conventusowym zamku również zrzucał na jej barki - bo sam nigdzie by się nie wybierał. Postałby w centralnej sali przez jakiś czas, wątpliwe by zamienił chociaż kilka słów z kimkolwiek obecnym i wyszedłby szczerze po angielsku. Nikt nawet nie zwróciłby uwagi, że już go nie ma czy że w ogóle tam się pojawił choćby i na krótką chwilę. Tymczasem jego plan legł w gruzach - nie było spokojnego sterczenia w kącie i pobieżnej informacji, złapania czegoś do jedzenia. Było drżenie o własne życie, magiczne kreatury, teleportacja do wymiaru obok, który przepełniony był dziką magią, a finalnie podpuszczanie prastarej raszpli, by został pożarty przez wampira i zmiennokształtną. Nie, dzięki. To nie były jego klimaty. Dlatego teraz patrzył na Lorelai trochę krzywo, z ukosa. Była synonimem tarapatów, nawet jeśli na to wcale nie wyglądała z tym mięciutkim przyjaznym uśmiechem na twarzy. Ktokolwiek inny z pewnością dałby się nabrać. - A, okej - mruknął tylko. No oczywiście, że był zajęty. Nie, żeby Damien był pewien, czy przyjechał dobrą godzinę. Często się spóźniał lub był gdzieś za wcześnie z obawy, że się spóźni na coś ważnego. Praca na rzecz magii zaś leżała dosyć wysoko w jego piramidzie priorytetów. - Nie, spoko. - Usiał jednak na jednym z foteli. Milczał przez chwilę, a ta cisza wydawała się ciężka i wymuszona. Nie, żeby mu przeszkadzała szczególnie, tylko takie sytuacja napędzały u niego mówienie rzeczy, których mówić nie powinien - objawem niepewności była nieuprzejmość. Oczywiście. - To jak, już cię nauczył, że się nie przerywa rytuałów? - spytał z taką mało mierzoną zjadliwą nutką. Chyba jej tego nie wytknął. A ta zadra tkwiła pod paznokciem niczym cierń nie do wyjęcia. |
|
| Lorelai Aumerle
| Temat: Re: Poczekalnia Negromanty Pią Lis 24, 2023 5:35 pm | |
| Całe szczęście Lori nie miała wstępu do prywatnych myśli Damiena, inaczej z pewnością poczułaby się urażona wiedząc, że ten uznaje ją za chodzące tarapaty. Najbardziej mógłby ją uderzyć fakt oskarżenia o namawianie napotkanej na balu istoty do zjedzenia mężczyzny, gdzie kobieta była temu wyraźnie przeciwna, wręcz starając się go chronić. Była to jednak kwestia, która pozostawała w ich własnych myślach i odczuciach. Prawdopodobnie dlatego dalej się uśmiechała, zamiast skrzywić.
Kiedy Damien usiadł, ciemnowłosa wróciła do swojej pracy. W innym wypadku poszłaby zrobić mu czegoś do picia, ale skoro nie chciał, nie miała zamiaru go do niczego zmuszać. Wydawało się, że ten czas spędzą w milczeniu. Niestety, tylko wydawało się, ponieważ jej towarzysz zdecydowanie szukał zaczepki. Podniosła na niego wzrok, jednak mimika twarzy kobiety nie zmieniła się nawet odrobinę. Być może nie odebrała tego tak negatywnie, jak ciemnowłosy mógłby tego spodziewać.
-Oczywiście, mieliśmy małą rozmowę w tym temacie. Mam nadzieję, że ty również nauczyłeś się, by uświadamiać tych, którzy mogą nie znać się na rytuałach, żeby pewnych rzeczy nie robili - powiedziała to dość pogodnie, zupełnie, jakby faktycznie nie miała nic złego na myśli. I tak faktycznie było. Na ten moment uznała słowa Damiena bardziej jako coś na wzór ciekawości, niż próby przytyku. |
|
| Damien C. Allen
| Temat: Re: Poczekalnia Negromanty Nie Lis 26, 2023 5:07 pm | |
| To był tylko wierzchołem góry lodowej. Damien miał prawdziwy talent do faszerowania samego siebie negatywnymi emocjami względem innych ludzi, przychodziło mu to bardzo naturalnie. Może przez bycie wycofaną z szeroko rozumianego życia społecznego jednostką, może swój własny trudny charakter, może przez szorstkie wychowanie, a może wszystko to było razem połączyło się i wymieszało w nieprzychylną ludzkości papkę. Pani Allen - jego babcia - nie należała do nazbyt cierpliwych osób. Wyznawała chłodne zasady, że z reguły inni to nic więcej niż problemy, że nie warto się szczególnie nimi przejmować, bo i nie ma po co. Była opryskliwa, nieuprzejma i wybuchała swoją złością niczym wulkan. Damien nie wybuchał. On w ciszy osądzał, a jego irytacja wymykała się z gardła w postaci uszczypliwych mniej lub bardziej komentarzy, zjadliwych przytyków. - Ooo, bo odsuń się w razie czego było niejasne, nie? - burknął, bo tak jak Lori próbowała być pogodna i uprzejma, tak w jego oczach to była pasywna agresja. Taka, która została tylko mięciutko owinięta ciepłym kocem dla złagodzenia uderzenia. |
|
| Lorelai Aumerle
| Temat: Re: Poczekalnia Negromanty Nie Lis 26, 2023 9:42 pm | |
| -Owszem, jest to niejasne, bo nie oznacza tego samego, co "nie wolno przerywać rytuału, bo…" i tutaj dodaj przeciwwskazania, jakie ci przyjdą do głowy - uniosła lekko brwi najwyraźniej dziwiąc się, że Damien tego nie rozumie. - Poza tym mówiłam ci już, że jeżeli chcesz jakiegoś zadośćuczynienia to daj mi znać. Jeśli nie chcesz mojego numeru telefonu, równie dobrze możesz skontaktować się z panem Salvadorem i przekazać mu wiadomość.
Nie do końca rozumiała jego podejście do sytuacji, kiedy nie było powodu do dyskusji. Miała wręcz wrażenie, że mężczyzna specjalnie próbuje podsycić kłótnie, świadomie czy też nie, ale nie zamierzała mu dać się w to wciągnąć. Między innymi z tego powodu chciała jakoś wynagrodzić mu tamtą sytuację. Może to nie było wiele, jednak mógł coś zyskać z tego tytułu. Tymczasem ten wolał się z nią drażnić i wymieniać kąśliwe uwagi. Oczywiście, to niczego nie zmieniało. W dalszym ciągu była gotowa jakoś oddać mu… coś w ramach zadośćuczynienia, tylko musiał to nazwać.
-Rozumiem, że przerwanie rytuału wywołało w tobie ogromne wzburzenie, ale nie widzę powodu roztrząsania tego bez potrzeby - dodała spokojnie. Tak właśnie działała na nią praca, chociaż nie mogła powiedzieć, iż gburowate podejście ciemnowłosego nie uderzało w jej miękkie serduszko. Jakby na to nie spojrzeć, zrobiła to wszystko, bo chciała go chronić i nawet jeśli jej to nie wyszło, to potem zabrała go w bezpieczne miejsce, a nie zostawiła w parku, gdzie nie wiadomo ile by tak leżał oraz co mogłoby się tam jeszcze wydarzyć. Różnica była taka, że ona mu tego nie chciała wypominać, bo wiedziała, iż sama również narobiła trochę problemów. Z tego też powodu starała się być, jak najbardziej neutralna w tym temacie. Całe szczęście, jeszcze miała w sobie trochę cierpliwości do takich specjalnych przypadków. |
|
| Damien C. Allen
| Temat: Re: Poczekalnia Negromanty Pią Gru 01, 2023 1:16 am | |
| - Czemu mówisz jak bot - skrzywił się Damien. Wymawiała wszystkie słowa tak starannie i dokładnie, bardzo dbała o odpowiedni taktowny dobór słów. Cały ten wywód o zadośćuczynieniu w jego głowie brzmiał niczym napisany przez Chat GPT skrypt, no prawdziwy komputer do przepraszania i wyrażania pełnej powagi. Brzmiała przez to tak nienaturalnie, że aż groteskowo. Może to była tylko część jej pracy, taki speak code na równi z dress codem? Cholera wiedziała. - Jedyne co chce, to żebyś nigdy nawet nie patrzyła na żaden rytuał, bo go pewnie przeklniesz - dodał jeszcze. Oparł łokieć o podłokietnik fotela i uniósł rękę, by dłonią zatoczyć w powietrzu kilka kółek do rytmu swoich własnych słów. Nie potrzebował przecież żadnego zadośćuczynienia - jakby czego zresztą miałby od niej chcieć? Na końcu języka co najwyżej czaiła mu się uwaga, że świętego spokoju, ale przecież w tym wypadku spotkania były nieuknione. Prędzej czy później musieli po prostu na siebie wpadać, zwłaszcza tutaj. Damien nie miał pojęcia, czym się właściwie Lorelai zajmuje. Domingo chyba coś wspominał, że jest asystentką. Allen mógł mieć tylko nadzieję, że asystuje mu w pracach biurowych, a nie przy rytuałach - wóczas niechybnie świat stanąłby w płomieniach w bardzo krótkim czasie. - Wzburzenie? - powtórzył z niedowierzaniem. Był tylko człowiekiem. W dodatku młodym. Nigdy wcześniej niczego nawet nie skręcił, a co tu mówić o połamaniu czy późniejszym wtórnym wpychaniu kości na swoje miejsce? Sam nie wiedział już, co było gorsze - czy łamane kości, czy może ich nastawienie. - Jebło mną jak pacynką, połamało w pizdu kości, a ty mi tu o wzburzeniu? Twoja głupota mogła mnie zlikwidować, kaput, amen, game over - odparł. Ale bez złości, jak mogłoby się wydawać. To był ton opryskliwy, nieuprzejmy, zapewne wypełniony również niczym kielich urazą, ale gniewu w nim było zasadniczo niewiele. Gniew byłby przecież wyrazem przejmowania się światem. |
|
| Lorelai Aumerle
| Temat: Re: Poczekalnia Negromanty Pią Gru 01, 2023 1:39 am | |
| -Za to ty mówisz, jak nastolatek w okresie buntu - odpowiedziała dalej spokojnie, chociaż jej cierpliwość delikatnie drgnęła. - Jestem w pracy. Zachowuję się adekwatnie do swojej roli.
Spokojna rozmowa zdawała się tutaj graniczyć z cudem, kiedy Damien zrzędził, zamiast zwyczajnie odpuścić temat. Może i miał pecha podczas tego rytuału, ale takie ciągłe zrzucanie winy wyłącznie na kobietę, to było według niej tchórzostwo, a nie pouczanie, które ciągle jej robił. Poza tym, co to za nazywanie innych per bot? Chyba mowa dorosłych ludzi była mu zwyczajnie obca. Fakt, Lori na co dzień również zachowywała się bardziej dziecinnie, niż zgodnie ze swoim wiekiem, jednak potrafiła oddzielić pewne rzeczy. Niestety, jej rozmówca miał z tym najwyraźniej spory problem.
-Zachowuj się. Nie wiem na ile pan Salvador ci pozwala, ale wolałaby, żebyś przestał wyklinać w mojej pracy. Niektórzy szanują zdanie innych. Chociaż ty najwyraźniej się do nich nie zaliczasz - tym razem jej ton już nie był tak miły, a bardziej chłodny. Najwyraźniej przekleństwa w robocie to coś niezbyt przez nią chcianego i taka też była prawda. - A twoja nieprofesjonalność do tego doprowadziła. Co za niespodzianka, prawda? Powinieneś uważać na osoby, z którymi odprawiasz rytuały, bo to twój obowiązek uprzedzić niewiedzących tak, by wszystko zrozumieli. A teraz zamilcz, jeśli nie umiesz rozmawiać na jakikolwiek temat prócz tego nieszczęsnego zdarzenia, bo skoro nie chcesz ode mnie niczego, to nie mamy sobie już nic do powiedzenia - przerzuciła papiery, żeby nie musieć na nim w tym momencie patrzeć.
Nie była specjalnie zła, ale to nie znaczy, że ta rozmowa była dla niej miła. Przychodził do jej pracy, w której starała się brać wszystko na poważnie i prowokował. Co z tego, iż być może był umówiony? Mógł po prostu się nie odzywać albo ograniczyć do zwykłych ludzkich interakcji, a nie gadać, jak rozwydrzony nastolatek, który dostał szlaban na komputer i nie ma gdzie wyrzucić swojego sfrustrowania. Musiała z powrotem przywołać uśmiech, chociaż na ten moment nie miała ochoty tego robić. Cokolwiek pan Salvador robił, mógłby się pospieszyć, bo nie wiadomo, co tu jeszcze się wydarzy. |
|
| Damien C. Allen
| Temat: Re: Poczekalnia Negromanty Pią Gru 01, 2023 1:57 am | |
| - Mówię jak człowiek, taki wiesz, normalny - sprostował gładko, wciąż równie obcesowo. Nastolatek w okresie buntu - czemu nie po prostu buntujący się nastolatek? Czemu tak bardzo komplikowała sobie życie, siląc się na górnolotną mowę? - Aha, to robisz tu za robota, spoko. Wzruszył niedbale ramionami. Tutaj nie było Pana Szefa. Nie było innych ludzi. Jaki byłby sens nadal podtrzymywać wymuskaną szopkę? Damien był naturalistą na tym polu, nie lubił szafowania osobowościami, zwłaszcza że sam miał zasadniczo jedną. Ten sam opryskliwy Damien w pracy, równie identyczna persona wychodząca na spacer z psem, taka sama w dalszym ciągu zblazowana jednostka w każdym calu i na każdej płaszczyźnie. Zapewne nie przejąłby się tak bardzo tym całym wydarzeniem, gdyby po prostu sam na tym nie ucierpiał - zresztą, pewnie nawet nie podjąłby się całej tej idiotycznej misji, gdyby nie Lori. Trzeba mu pomóc - piszczała mu przecież nad uchem niczym zarzynana wiewiórka. W normalnym stanie rzeczy, gdyby tylko był sam, kompletnie by to zignorował. Poszedłby dalej ze swoją muzyką i z równą obojętnością, z pewnością nie odwróciłby się nawet przez ramię, by zerknąć na wisielca pobieżnie. Zrzuciłby ten problem na kogoś innego, uznał jednolicie, że to absolutnie nie jest jego sprawa. Duchów były całe miliony w każdym zakamarku świata, cóż po zbawieniu jednego? - No nie, ja nie - przytaknął. W tej jednej sprawie mógł się zgodzić - niekoniecznie obchodziło go zdanie innych, niekoniecznie również poczuwał się do szanowania go. Bo i po co? Ludzie byli kłopotem. Na palcach jednej ręki można byłoby zliczyć tych, którzy mogliby mieć na niego jakikolwiek wpływ, gdyby zechcieli. Tylko że niekoniecznie chcieli, przyjmowali po prostu cały ten horror z otwartymi ramionami. - Mój błąd. - Przyznał szczerze, ale i bardzo obojętnie przy tym wszystkim. - Powinienem był od razu założyć, że jesteś jednak głupia i będziesz się mieszać. Jak nic nie wiesz o rytuałach, to tym bardziej się nie do nich nie pchasz, jakby - rozumiesz - tak by zrobił ktoś myślący. Nie wiesz, co się dzieje? Pytasz. Albo się cofasz, a ty nie dość, że walnęłaś we mnie jakimś lujem ogłuszaczem, to jeszcze rozerwałaś krąg. Nie wdawał się w dalsze szczegóły. Że połamane kości - co było przecież głównym przymiotem jego niechęci - że rozerwana zasłona między światami, że dżin. To były dodatki do całokształtu. Tym bardziej tylko utwierdzał się w przekonaniu, jak bardzo nie warto rozmawiać z obcymi i ich dopuszczać jakkolwiek do swojego życia, to mogło skończyć się tylko głupio, albo tylko tragicznie. |
|
| Lorelai Aumerle
| Temat: Re: Poczekalnia Negromanty Pią Gru 01, 2023 2:23 am | |
| Nie skomentowała pierwszych słów. Uznała, że nie da się sprowokować, bo tak odebrała to, co teraz robił Damien. Była w pracy, na której jej zależało i pod żadnym pozorem nie chciała dać się wciągnąć w jakieś głupoty, typu dyskusję na poziomie niższym, niż ustawa przewiduje. Dlatego zignorowała to, zajmując się swoimi sprawami. Przynajmniej do pewnego momentu. Nawet jeśli chciała się nie przejmować tym, co mówił ciemnowłosy, to głucha nie była. Słuch tao był wręcz jej jeden z lepszych zmysłów.
-Więc teraz zaczniesz mnie obrażać? Bardzo dojrzale. Po prostu pogratulować - prychnęła, tym razem jednak odkładając wszystko i kierując swoją uwagę z powrotem na Damiena. - Maglujesz ten temat, jak rozwydrzony bachor i czego oczekujesz? Przeprosin, których i tak nie przyjmiesz? A może mam cię błagać na kolanach, żebyś się zamknął i zajął czymś bardziej twórczym? Według ciebie tamto wydarzenie to moja wina, a według mnie twoja. Nie dogadamy się, więc weź się wreszcie zamknij i daj ludziom pracować, bo teraz to ty zachowujesz się, jak głupiec, który nie wie, jak wygląda normalna praca.
Nie krzyczała. Może troszkę podniosła ton, ale było to niewiele w porównaniu z normalną mową. To co dało się zauważyć, to na pewno fakt, że zmieniła nieco sposób wypowiedzi, chociaż temu nie należało się dziwić. Przyszedł tu, wyklina, obraża ją, a Lori nie miała dzisiaj na tyle cierpliwości, aby to akceptować. Szczególnie gdy ten temat mógł już dawno umrzeć, a on w dalszym ciągu go kontynuuje. Co za uparta osoba. Jeżeli chciał przełamać spokój kobiety, to świetnie sobie radził. Jeszcze chwile i będzie miała ochotę mu przywalić, a to już niezbyt dobra rzecz w jej przypadku. Nie uderzyła nikogo od… bardzo długiego czasu i broń Boże, nie chciała tego robić. Już wystarczająco czuła się winna tego, co wydarzyło się z duchem, bo akurat ta część mogła być faktycznie jej winą, jednak cała reszta to już kwestia sporna. Niestety, Damien miał talent do drażnienia ludzi i sprawiania, że wręcz nie chcą milczeć. To bardzo niedobrze, gdy jest się Zwierzołakiem, nawet tak spokojnym na co dzień, jak ciemnowłosa. |
|
| Damien C. Allen
| Temat: Re: Poczekalnia Negromanty Pią Gru 01, 2023 6:53 pm | |
| Uniesiony ton był tryumfem - podnoszenie głosu świadczyło o porzucaniu spokojnej wyważonej maski, przez profesjonalną matrycę przebijały się niczym promienie słońca prawdziwe emocje. Damien bowiem nie do końca wierzył w taki szczery altruizm, nikt nie mógł być tak głupio pogodny przez większość swojego życia. Ludzie byli tylko ludźmi - a nadnaturalni, mimo wszystko, również mieli w swoje gargantuiczną połać człowieczeństwa. Nie mogli zachowywać się stale według jednego określonego wzoru. Altruizm również nie leżał w ludzkiej naturze, ten był domeną przede wszystkim aniołów. Ale oni nawet mieli własnej duszy, zostali wykuci przecież w ogniu bożego miłosierdzia i sprawiedliwości. Każda istota ludzka bądź jej pochodna przychodziła na świat jako egoista, każdy był głównym bohaterem swojego prywatnego filmu i myślał przede wszystkim o sobie. O swoich problemach, rozterkach, planach na obiad czy spodniach w kratkę. To było naturalne. - Ty zaczęłaś - fuknął Damien. Sama najpierw wytknęła mu najpierw brak profesjonalizmu przy odprawianiu rytuałów - nie, żeby nie zgadzało się to ze stanem faktycznym - a później prostacki język. A on po prostu mówił normalnie. Tak jak i myślał, tak i mówił, nie silił się na żadne nadprogramowe wyrażenia. Poetycki język lubił tylko na papierze, a nie przy słowie mówionym. - Magluję, żeby dotarło. Czasami lepiej pilnować swojego nosa i się nie wpierdalać. Wieloma epitetami można byłoby go określić, ale sam siebie nie posądzałby o taką małostkowość. Z drugiej jednak strony porachowanych kości trochę trudno było nie traktować personalnie. Skrzyżował finalnie ręce na piersi i zaczął stukać podeszwą o podłogę, zniecierpliwiony. Głupi Domingo i jego głupie przedłużające się spotkania, cholera jasna. |
|
| Lorelai Aumerle
| Temat: Re: Poczekalnia Negromanty Pią Gru 01, 2023 7:32 pm | |
| -Gdybyś nie zapytał o rytuały, to tej rozmowy w ogóle by nie było - odbiła piłeczkę.
Mogli się tak licytować: czyja to wina, kto zaczął i inne tego typu. Prawdopodobnie nigdy nie doszliby do porozumienia, bo żadne nie chciało ustąpić. Lori nie wiedziała, że ktokolwiek w tym mieście może doprowadzić ją do irytacji, kiedy jest całkowicie sobą, jednak jakimś cudem podejście Damiena rzeczywiście działało jej na nerwy. Najwyraźniej coś takiego, jak chęć pomocy drugiej osobie było mu obce, jeśli cokolwiek w trakcie tego poszło źle. Gdyby skończyli na tym etapie, może kobieta nawet zamilkłaby i zajęła się sobą. Co za niespodzianka, mężczyzna postanowił kontynuować. Ciemnowłosa wstała nagle z miejsca. Zrobiła to dość gwałtownie i szybko. Dla człowieka mogło to wyglądać dość nienaturalnie, szczególnie że już w następnej chwili, stała przed Damienem. Pochyliła się nad nim i od dołu chwyciła dłonią jego brodę, unosząc głowę rozmówcy do góry, tak by mogła spojrzeć w jego oczy. Być może użyła nieco swojej nadnaturalnej siły, ale to teraz nie było ważne. Liczyło się to, że ten znowu przeklął, mimo ostrzeżenia.
-Posłuchaj mnie, kolego. Mam gdzieś twoje narzekania i pouczania, wiesz? Było mi cię zwyczajnie szkoda przez to, co się stało w parku, dlatego chciałam być dla ciebie miła i jakoś ci pomóc. Bo widzisz, uważam, że każdy potrzebuje odrobiny wsparcia i dobroci, ale teraz zaczynasz mnie naprawdę irytować - warknęła. - Chcesz szukać problemów, to szukaj ich gdzieś indziej, a nie w mojej pracy - zwykle miła mimika Lori w tym momencie wydawała się całkowicie zniknąć. Na jej miejsce weszło coś innego, bardziej dzikiego, co poniekąd łatwo dało się wpisać w zwierzęce geny. |
|
| Damien C. Allen
| Temat: Re: Poczekalnia Negromanty Pią Gru 01, 2023 8:56 pm | |
| - Gdybyś nie popsuła rytuału, to bym nie musiał - oczywiście, że musiał odbić. Kimże byłby, gdyby tego nie zrobił od razu? Był uparty, był również gotów dogrzebać się do samych korzeni tego całego konfliktu - czyli nawet pojawienia się samego wisielca. Przecież sam byłby go zignorował, to nie była jego sprawa. Ugiął się pod niemą presją kogoś obcego i musiał za to zapłacić solidną cenę. Miał przy okazji wspaniały dar pobudzania ludzi do agresji - czasami nawet mało świadomy. Mimo że zwykle starał się ignorować otoczenie, to gdy czasem się już nad nią pochylał, wychodziły podobne kwiatki. Opryskliwe komentarze, rzucane z przekąsem złośliwości, to nigdy nie miało prawa nastrajać pozytywnie rozmówcy. Niekiedy podobne brzmienie uzyskiwał absolutnym przypadkiem, gdy zwyczajnie nie miał pojęcia, co robić czy jak się zachować. Nie tym razem. Tym razem to była perfidna premedytacja. Taka prędkość nie robiła na nim wrażenia - ani trochę. No, może odrobinę. W końcu sam nie miał nadludzkich odruchów, tylko nadludzką magię. Zmrużył tylko lekko oczy. - Straszne - parsknął. Naprawdę miał to na myśli - to było dla niego straszne. Każdy potrzebuje wsparcia i dobroci? - Co to za brednie w ogóle? - zapytał jeszcze cynicznie. Nie tak został wychowany. Absolutnie nie tak. Nauczony był czegoś kompletnie odmiennego. Ludzie gdy byli mili, przeważnie czegoś potrzebowali. - Wiesz co? Ogólnie z tym syndromem Matki Teresy to się zajmuj kimś innym i kimś, kto tego będzie chciał. |
|
| Lorelai Aumerle
| Temat: Re: Poczekalnia Negromanty Pią Gru 01, 2023 9:18 pm | |
| Musiała naprawdę mocno się postarać, by nie zacisnąć dłoni na jego twarzy, co niechybnie stałoby się później problemem, którego nie mogłaby już cofnąć. Nie pamiętała też kiedy ostatnim razem spotkała kogoś tak opornego na… właściwie cokolwiek, co powie druga osoba. Zdecydowanie nie było szansy, aby dogadali się w temacie ich poprzedniego spotkania, nie mówiąc o tym, co się teraz działo. Jeszcze kwestionował jej dobroć, którą sama kobieta oceniała bardziej, jako coś pozytywnego, niż negatywnego. Chyba pan Salvador często musiał go kleić, lub inni to robili, bo wątpiła, że jeszcze nikt mu porządnie nie przywalił.
-No popatrz, przynajmniej w tym jednym się zgadzamy. Dawanie dobroci ludziom takim, jak ty, to zwyczajne marnotrawstwo. Ty pewnie nawet nie wiesz, co to znaczy - warknęła, a następnie puściła jego brodę, po czym wyprostowała się i uśmiechnęła, używając tonu, jakby to Damien powiedział, niczym bot. - Obyś nigdy nie potrzebował "miłych" ludzi w swoim życiu.
To mówiąc, odwróciła się do niego plecami, wracając do papierów. To nie tak, że magicznie była spokojna. Wręcz przeciwnie, dalej miała ochotę go uderzyć, ale musiała się uspokoić i nie dać się więcej sprowokować. Niezależnie od tego, co mówił, z pewnością robił to świadomie. Na początku sądziła, że od tak ją zaczepia, z nudów i rzuca wyrzutami, by upewnić samego siebie, iż nie ma w tamtej sytuacji nawet odrobiny jego winy. Teraz miała zupełnie inne zdanie. Jeszcze tego brakowało, żeby faktycznie mu coś zrobiła pod wpływem chwili. W dzień wolny, gdzieś w mniej publicznym miejscu, może i nie byłoby to takie złe, ale w pracy to zupełnie inna sprawa. Przede wszystkim musiała nie dać się zwariować. |
|
| Damien C. Allen
| Temat: Re: Poczekalnia Negromanty Sob Gru 02, 2023 10:46 pm | |
| Nie spotykał raczej ludzi przepełnionych altruizmem - bo przecież ludzi raczej unikał. Został wychowany przez egoistkę na zasadniczo egoistę. Cierpkiego zamkniętego w sobie egoistę, który mało chętnie opowiadał o sobie czy swoim życiu, który większość traktował z obojętną rezerwą. Czasami zdarzały się drobne wyjątki - jak choćby Domingo właśnie, ale z nim splotło go coś znacznie większego i bardziej wzniosłego niż jakiś tam przypadek, to było zapisane w gwiazdach i przyszłości. Żaden tam niepewny płomyk czy niewyraźna wizja, to było pewniejsze niż jakakolwiek inna droga. Z nim więc było kompletnie inaczej. Ludzie z internetu również mogli liczyć na pewną taryfę ulgową, bo znacznie łatwiej było skupić się na słowie pisanym niż mówionym, zawsze zostawało też więcej czasu na wymyślenie odpowiedzi. - Nie powiedziałem, że marnotrawstwo - sprostował. Bo przecież nie to miał na myśli i wcale tego nie powiedział. - Tylko głupota. To dwie różne rzeczy - odsunęła się, a Damien przez chwilę patrzył na jej plecy. Nie powiedział już, że wcale nie potrzebuje ludzi, bo nie byłaby to do końca prawda, a w dodatku ktoś szczerze nieprzejmujący się innymi wcale nie musiał mówić tego na głos. Czyn świadczył znacznie więcej niż jakiekolwiek wypowiedziane słowo. - To jest w ogóle strasznie sztuczne - dodał jeszcze, wskazując ją dłonią. Ten profesjonalizm, ta pogoda ducha. Ta idiotyczna chęć niesienia pomocy bez względu na okoliczności i wszystko dookoła. - Nikt normalny nie jest optymistą cały czas. |
|
| Lorelai Aumerle
| Temat: Re: Poczekalnia Negromanty Sob Gru 02, 2023 11:57 pm | |
| Prawda, nie powiedział, ale ona także nie stwierdziła, że to zrobił. Po prostu zgodziła się z tym, że dla kogoś takiego jak on nie ma powodów się starać. Ubranie tego w inne słowa zwyczajnie pokazywało, iż według niej jest to zwyczajne marnotrawstwo. Mimo wszystko nie zamierzała tego precyzować. Jeżeli jest na tyle głupi, aby tego nie zauważyć, to już nie był jej problem. Tak naprawdę, gdyby nie znajomość Damiena z panem Salvadorem, bardzo prawdopodobnie ich mała dyskusja miałaby większe szanse na skończeniu się nieco inaczej, bardziej nieprzyjemnie. Lori jednak zamierzała się hamować w reakcjach, ale czy w słowach jej się to uda? Tego już nie mogła być pewna. Z pewnością mogła powiedzieć, że będzie starać się utrzymać nerwy na wodzy, bo od dziwnych sytuacji, które mogła spowodować, gorsza była utrata kontroli podczas gniewu. Może lisy nie były tak narwane, jak wilki, jednak kobieta nie mogła obiecać, iż będzie wtedy mogła się zatrzymać. Wolała tego nie sprawdzać, a nawet bała się to robić i nigdy nie kryła tego strachu.
-Nikt normalny nie widzi też w każdej miłej osobie wroga, a popatrz, jednak tu siedzisz - odpowiedziała, ale nie patrzyła na niego, tylko na trzymanym w tym momencie dokumencie. - Jak zrozumiesz, co oznacza praca z klientem i dlaczego uśmiech jest tak bardzo ważny, wtedy porozmawiamy na temat tego, co jest sztuczne w profesjonalnym zachowaniu, a co nie - zamilkła na chwilę, po czym dało się przez parę sekund zobaczyć u niej minę pełną politowania, która szybko została zakryta pogodnym uśmiechem. - Chociaż lepiej nie próbuj. Im mniej się odzywasz, tym lepiej dla otoczenia. |
|
| Damien C. Allen
| Temat: Re: Poczekalnia Negromanty Pią Gru 22, 2023 12:25 am | |
| Cała ta scena nie wydarzyłaby się, gdyby nie Domingo. Był zasadniczym punktem centralnym ich relacji, miejscem krzyżowania się wszystkich osi współrzędnych. Był pracodawcą Lorelai i jednocześnie nauczycielem Damiena. Nieuniknione były choćby chwilowe czy sporadyczne spotkania, zwłaszcza tutaj. Na neutralnym gruncie – w centrum miasta, w parku, gdziekolwiek indziej – mogliby taktownie stosować taktykę z worka "my się wcale nie znamy" i byłoby to zdecydowanie najrozsądniejsze rozwiązanie. Pomijając zdawkowe chłodne milczenie, które teraz mogliby zastosować, gdyby tylko tego zechcieli - a raczej gdyby jedno z ich zdecydowało, Damien w tym wypadku. On był tym małostkowym, który dolewał tylko oliwy do ognia zamiast pozwolić sprawie odejść. Rozejść się po kościach. Musiał dźgać wściekłą bestię przez pręty klatki, inaczej chyba nie byłby do końca sobą. Ponownie oparł się o podłokietnik, lecz tym razem zabębnił z lekka już zniecierpliwiony palcami. - Dopowiadasz sobie filozofię, której nie ma - sarknął Damien, wbijając spojrzenie w plecy Lori. Powyżej jej łopatek, mniej więcej na wysokości jej karku. Nie chciało mu się tego nawet wyjaśniać. Przecież inni nie byli wrogami... przeważnie... po prostu ich istnienie było mu obojętne. Było przy tym wszystkim bardzo istotne, bo tylko mając ludzi dookoła, można było ich ignorować i pokazywać na każdym kroku swoją butność. - Ale, widzisz, masz tu lukę. Bo ja nie jestem klientem. Był zdecydowanie poniżej klienta. Na równi przecież z panem Salvadorem zdecydowanie nie był, nawet jeśli nie tytułował go żadnym panem czy innym zamiennikiem. Nie wydawał tu żadnych pieniędzy, co najwyżej generował dodatkowe koszty. Czasami przecież magia nie działała dokładnie tak, jak tego planowali. Obaj. - Mój Boże, gdyby tylko twoja opinia mnie jakkolwiek obchodziła, to byłbym chyba się zabił z rozpaczy, że tak myślisz - skwitował na sam koniec tonem wypranym z czegokolwiek. Nic, co mogłoby sugerować dowolny ładunek emocjonalny - już bez względu na jego zabarwienie, czy byłoby pozytywne czy też nie. |
|
| Lorelai Aumerle
| Temat: Re: Poczekalnia Negromanty Sob Sty 13, 2024 5:08 pm | |
| Wszystko byłoby idealnie, gdyby Damien po prostu zamilkł. Uniknęliby wtedy tej dyskusji, a być może jedyne, co rozbrzmiewałoby w pomieszczeniu to błoga cisza, której Lori w tym momencie tak pragnęła. Nie potrafiła zrozumieć z jakiego powodu ten uparty człowiek próbuje kontynuować rozmowę, zamiast ją przerwać. Jakby na to nie spojrzeć żadne z nich nie czerpie z tego przyjemności, a jedynie zaczyna mieć podwyższone ciśnienie. Przynajmniej tak to wyglądało u lisicy. Po raz kolejny uspakajała się w myślach, żeby przypadkiem nie zrobić czegoś nieodpowiedniego, chociaż musiała przyznać, chyba nikt dawno nie nadwyrężał jej nerwów w ten sposób, co aktualny rozmówca.
-Jesteś naprawdę irytujący - westchnęła, ale w dalszym ciągu na niego nie spojrzała. - Zaczynam współczuć panu Salvadorowi, że musi się z tobą użerać. To zdecydowanie nie jest prosta sprawa.
Mimo wszystko zerknęła na Damiena krótko, jednak niczego więcej nie dodała. Prawdopodobnie uznała, że tyle wystarczyło, ale też nie chciała bardziej rozpalać dyskusji. Ponadto Lori jednak miała w sobie coś z hipokryty, ponieważ sama również nie potrafiła zamilknąć, by zakończyć rozmowę. Z jakiegoś powodu po prostu nie mogła jego zrobić. Jakby złośliwy chochlik podjudzał ją wewnętrznie i popychał w stronę starcia z ciemnowłosym. To dość niecodzienne, bo zwykle stara się unikać sprzeczek wiedząc, że słowa mogą często skrzywdzić bardziej, niż czyny. |
|
| Damien C. Allen
| Temat: Re: Poczekalnia Negromanty Pon Sty 29, 2024 10:11 pm | |
| Byłoby. Gdyby. Jeśli tylko. Nie tym jednak razem. Damien tylko prychnął, krzyżując ręce na piersi. Najpierw faktycznie chciał zamilknąć, może po prostu faktycznie poczekać w ciszy, aż Domingo skończy swoje spotkanie czy cokolwiek to tam było. Ale musiał burknąć jeszcze jedną uwagę, jeszcze jedno dźgnięcie szpileczką w imię zasad i w imię wszystkiego. - Vice versa - tyle tylko odpowiedział na te wyrazy współczucia. Nawet już nie był pewien, dlaczego tak uparcie chciał wbijać Lorelai szpilki. Jedna za drugą, cegiełka budującej się wzajemnie niechęci. Może czarownicy mieli jakiś problem ze zmiennokształtnymi? Albo po prostu to była cecha Damiena. Poczekał więc już grzecznie - i w ciszy! - aż Domingo skończy swoje zebranie czy cokolwiek. Wtedy już - ponownie bez słowa - po prostu do niego poszedł. Pf. |
|
| Sponsored content
| Temat: Re: Poczekalnia Negromanty | |
| |
|
| |
| |
|