|
Opuszczony magazyn | |
Deus Ex Machina
| |
| Dimitri
| Temat: Re: Opuszczony magazyn Pon Sty 01, 2024 6:36 pm | |
| Ganiał za tą przeklętą myszą jak, nie przymierzając, kot z pęcherzem. Kiedy w końcu ją złapał, musiał z całej siły powstrzymywać się, żeby nie zatopić w niej kłów natychmiast, tak jak stał. Zamiast tego zaniósł ją do opuszczonego magazynu – dobrze wiedział, że nikogo tu nie będzie. Miejsce było otoczone złą sławą, ponoć w nim straszyło – Dimitri nigdy nie poprosił swojego widzącego duchy przyjaciela, by przyjrzał się temu miejscu i potwierdził plotki lub im zaprzeczył, bo wolał jednak nie wiedzieć. Wystarczyła mu już sama świadomość, że duchów na tym świecie było znacznie więcej niż ludzi i praktycznie każdego dnia, w każdym miejscu, można było się natknąć na jakieś widmo, nawet jeśli się go nie widziało. Wolał pozostać nieświadomy. Dzięki temu mógł w spokoju przynieść sobie ubrania zastępcze do kilku miejsc takich jak to, rozsianych po całym Birmingham, na wypadek, gdyby stało się nieuniknione: stracił nad sobą kontrolę i uaktywnił klątwę przemieniającą go w kota. Nietypowego, bo czerwonego i o jadowicie zielonych oczach. Szczęście w nieszczęściu, że przecież i tak wychodził z domu tylko po zmroku, a ludzkie oczy kiepsko radzą sobie z ciemnością rozpraszaną tylko wątłym, żółtym światłem ulicznych latarni. Ludzie albo widzieli, że jest czerwony, tylko ich mózgi litościwie sobie to racjonalizowały, albo w kiepskim oświetleniu nawet nie dostrzegali tej nietypowej kolorystyki. Mogli natomiast zauważyć, że ów nietypowy kot nagle zmienia się w szczupłego, bladego faceta o ciemnoszkarłatnych włosach niemal do pasa. W dodatku nagusieńkiego, jak go Pan Bó... Jak go coś tam stworzyło. Stąd bezpieczne miejsca, takie jak to. Przytargał tu swoją ofiarę i dopiero, kiedy odnalazł wciśniętą w kąt reklamówkę (z dżinsami, koszulką, bluzą i trampkami – wszystko czarne i ciasno upakowane), odważył się pożywić. Natychmiast ogarnęła go mieszanina satysfakcji z tego, że upolował tego głupiego gryzonia, oraz absolutnego obrzydzenia, że musiał się nim posilić. Na szczęście, wystarczyła tylko odrobina krwi, by klątwa ustąpiła. Tym razem Dimitriego ogarnął paroksyzm bólu, przeszywający całe jego ciało, kiedy pod skórą zaczęły falować mięśnie i kości. W jego przypadku przemiana nie była ani bezbolesna, ani pełna gracji jak w przypadku zmiennokształtnych. Ani natychmiastowa, jak u zmiennoskórych. To bolało i nawet z daleka było widać, że wampir cierpi katusze. Kiedy w końcu był znowu sobą, jeszcze przez długą chwilę leżał na zimnej, brudnej podłodze, skulony i niemający sił się podnieść. Zmusił się jednak, by to zrobić – przecież nie mógł tak tutaj leżeć. Miejsce było opuszczone, ale to nie zmieniało faktu, że na świecie pełno było różnych drapieżników – Dima najbardziej obawiał się, że jeden z nich będzie nadprzyrodzony i wpadnie na jego trop. Byłaby to atrakcja, jakiej spokojnie wolałby uniknąć. Powoli i ostrożnie, jak gdyby nawet najdelikatniejszy dotyk kaleczył mu skórę, zaczął się ubierać. |
|
| Null.
| Temat: Re: Opuszczony magazyn Pon Sty 01, 2024 7:14 pm | |
| Pierwszą zasadą jakichkolwiek opuszczonych miejsc, które według miejscowych były nawiedzone było to, że plotki rozprzestrzenione na temat tych miejsc były niczym innym jak próbą odstraszenia wizytujących. Franklin mógł się jedynie domyślać jakie sekrety spoczywały w opuszczonym magazynie - albo przejść się do miejsca samemu zaopatrzonemu w latarkę na czoło, telefon, przenośny powerbank i odrobinę nieco wiary we własne umiejętności skradania się. Dostanie się do samego wnętrza magazynu nie sprawiało problemu - znalezienie wybitego okna i wślizgnięcie się do środka, uważając przy tym, aby nie narobić więcej hałasu niż powinien. Banalnie proste. Jedyne na co musiał uważać we wnętrzu to czy na pewno miejsce były tak opuszczone jak głosiły plotki - może nie obawiał się tak dokładniej duchów, czy bezdomnych i narkomanów, ale w jego umyśle widniała wizja, w której ośrodek rzeczywiście mógłby być monitorowany. Jeśli spoczywały tu jakieś sekrety, oczywiście że ktoś mógłby chcieć pilnować, aby nic się stąd nie wydostało. Naciągnął kaptur bluzy na głowę, poprawił jeszcze latarkę, upewniając się że bateria w niej działała, a po tym już ostrożnie ruszył między paletami i pudłami, zerkając co rusz w różne zakamarki lub zatrzymując się czy przypadkiem miejsce w podłodze nie skrywało w sobie jakiejś klapy mającej prowadzić do podziemnego tunelu - a tunel jeszcze nie wiadomo gdzie dalej. Usłyszał jakiś hałas, który wydał mu się nieco inny od szumu w pustej hali. Naturalnym odruchem było u niego nie tylko skierowaniem się w tamtą stronę, ale również i wyciągnięciem telefonu, który zaczął nagrywać wszystko, zanim wzrok Franklina na tym jeszcze spoczął. Wygasił również swoją latarkę, tak na wszelki wypadek. Futro, może jakieś zwierzę.. kształt czegoś niewielkiego. Lis? Kot? Obie te opcje były prawdopodobne, więc zaglądając pomiędzy pudła dość prędko chciał się wycofać, kiedy tylko dostrzegł, że miało miejsce coś... innego..? Coś się zmieniało, rosło nieco bardziej, również wyróżniając się na ciemnym tle. Franklin czuł jak dłonie zaczynają mu drżeć, a on sam ściska coraz mocniej telefon, jakby ten miał mu wypaść z dłoni. Nie został zauważony, nie widział go? To... coś..? Na oślep postarał się wyłączyć nagrywanie, żeby wysłać plik na dysk w chmurze, na jakiś czat, na cokolwiek byleby nie ryzykować, że straci dostęp do telefonu. Nie mógł ryzykować utraty takiej sensacji. - Wybacz, nie wyłapałem co próbujesz powiedzieć. Możesz to powtórzyć? - rozległo się z telefonu Nulla, bo przez przypadek aktywował wirtualnego asystenta. Uciążliwa funkcja, które nie potrafił do końca obsługiwać, ani tym bardziej wyłączyć, bo zdawała się powracać na jego telefon za każdym razem po którejkolwiek aktualizacji. Poczuł jak serce utyka mu w gardle, a on ledwo był w stanie wycofać się do tyłu. Nogi mu się trzęsły, panikował coraz bardziej. Shit, shit, shit, kurwa jego mać, nie nie nie, nie podnoś się... nie słyszałeś nic, to nie miało miejsca, to nie był... Poczuł jak leci, potykając się o wystający z połogi panel i ląduje tyłkiem na posadzce, wciąż z wymierzoną kamerą aparatu w dziwną, przypominającą człowieka postać. Ale to nie mógł być człowiek! Przecież widział, że pierw go nie było, a później był! |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Opuszczony magazyn Pon Sty 01, 2024 8:14 pm | |
| Właśnie poprawiał kaptur, kiedy jego wrażliwych uszu dobiegł dźwięk, który w ogóle nie powinien mieć tu miejsca. Wybacz, nie wyłapałem co próbujesz powiedzieć. Możesz to powtórzyć? Dimitri zamarł na chwilę w bezruchu tak idealnym, że mogło się wydawać, że wystarczy tylko odwrócić wzrok na chwilę, a mężczyzna zniknie. Nie zniknął. Za chwilę rozległ się kolejny hałas, jakby coś upadło, a neuroprzekaźnik katecholaminowy został wydzielony na zakończeniach włókien współczulnego układu nerwowego – adrenalina zaczęła krążyć w żyłach spragnionych świeżej krwi. Dimitri z nieludzką szybkością przemieścił się w stronę źródła hałasu, nagle boleśnie wręcz świadom, że w każdej chwili mogło czyhać na niego jakieś niebezpieczeństwo. Co prawda, to największe, w postaci jego dawnej mistrzyni, powinno być tysiące kilometrów stąd, ale ona miała mnóstwo metaforycznych macek, pewnie także tu, w Wielkiej Brytanii. Dimitri już dawno temu poprzysiągł sobie, że nigdy więcej nie pozwoli się jej więzić. Choćby miał przy tym umrzeć – nie pozwoli i już. Ale to nie tego rodzaju niebezpieczeństwo na niego czyhało. Najpierw przygwoździł zagrożenie do podłogi, opadając na nie całym ciężarem ciała, a dopiero potem przyjrzał się mu. Człowiek. Pachniał jak człowiek, nawet bez domieszki czegokolwiek magicznego. Był drobnej budowy i prawdopodobnie od Dimy niższy, ale wampir nie zamierzał bagatelizować niebezpieczeństwa tylko dlatego, że wyglądało niepozornie. Tym bardziej, że wciąż miało wycelowany w niego telefon. Gdyby Dimitri był jednym z tych krwiopijców, którym ciężko się zaadaptować do nowych czasów, być może nie skojarzyłby, jakie zagrożenie mogło za tym stać – ale nie był. Natychmiast wyrwał chłopakowi telefon z ręki. Zakończył nagrywanie, o ile jeszcze było w toku, po czym je skasował. – Chmura? Cokolwiek innego? – zapytał zimno, przewiercając się bystrym spojrzeniem przez niebieskie tęczówki intruza. – Tylko szczerze, od razu wyczuję kłamstwo – skłamał na poczekaniu i nawet mu powieka przy tym nie drgnęła. |
|
| Null.
| Temat: Re: Opuszczony magazyn Pon Sty 01, 2024 8:45 pm | |
| Pierwsze uderzenie o ziemię było spowodowane przez jego niezdarność. Kolejne uderzenie o ziemię już nie - i poczuł je dużo bardziej w całym ciele, jak ciągnęło go na dół. Kolejny ciężar, ale nie był pewny nawet czy za sprawą znalezienie się tak gwałtownego na ziemi, za sprawą strachu czy czegoś jeszcze innego, wywołał u niego falę bólu. A może dopiero teraz odnotował ten ból? Nie był pewny co teraz się działo, nawet nie odnotowując w pierwszej chwili utraty telefonu. Jego wzrok był wbity w napastnika, a on sam nie miał najmniejszego pojęcia jak zareagować... - Gada... - wydukał, jakby pytanie do niego nie docierało, a on sam był skupiony na czymkolwiek innym. Nagranie, telefon, napastnik. Co robił? Chmura, pytał o chmurę? O plik? Widział aparat? - Chmura? Jaka chmura? - wydukał, kierując dłonie intuicyjnie w kierunku urządzenia nie próbując nawet go wyrwać, a zwyczajnie w świecie wygasić ekran i zablokować. Nie był nawet pewny czy udało mu się sięgnąć urządzenia, a co dopiero właściwego przycisku. Docierało do niego dużo wolniej, o co dokładnie został zapytany. O plik. Rozumiał... że coś było nagrywane? To coś... rozumiało co miało miejsce? To coś... - Dysk... - wydukał, czując jak gardło mu się zaciska ze strachu, lęku i niepewności. Jeśli skłamie... będzie wiedział? Ale jeśli nie powie mu, nie będzie wiedział o pliku? Jeśli nie powie mu o pliku, plik będzie bezpieczny. Ryzykować plikiem czy życiem? Nie mam gwarancji... przeżycia. Jeśli plik zostanie na chmurze... Zaczął rozważać swoje szanse, choć trwało to coraz dłuższy czas, kiedy milczał i jedyne co to próbował sięgnąć po swój telefon, chociaż nie używał nawet odrobiny siły, jakby tej zupełnie mu brakowało w rękach. - Proszę... oddaj..? - zapytał, choć z nie małym problemem, starając się nie panikować bardziej niż robił to w tej chwili. Jego dni były już policzone? Czym było... to coś? - Nicze... niczego nie widziałem... nie powiem... nikomu... co robisz po... magazynach... nie moja sprawa, nie mój interes - powiedział z trudem, czując jak ze strachu serce bije mu jak szalone. Nie próbował w tej chwili się nawet wyrywać, czując się zupełnie na przegranej pozycji. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Opuszczony magazyn Pon Sty 01, 2024 9:54 pm | |
| Dimitri się nie bał. Nie w tej chwili i nie świadomie. Za dużo w nim było adrenaliny, żeby odczuwać jakikolwiek strach, tym bardziej, że instynkt drapieżnika mruczał mu gdzieś z tyłu głowy jak kot, zadowolony, że ofiara leży pod nim unieszkodliwiona i zdana na jego łaskę. Prawym przedramieniem dociskał białowłosego do ziemi, tuż pod szyją i na jego barkach, a lewą trzymał z daleka, w górze, doskonale świadom, że wystarczy jedno kliknięcie, a telefon się zablokuje. To, oczywiście, nie stanowiło jakiegoś wielkiego problemu. Jeśli dało się go odblokować odciskiem palców – Dima był wystarczająco silny, by zmusić człowieka do przyłożenia palca do czytnika. Jeśli w grę wchodził tylko PIN – zawsze mógł go po prostu zahipnotyzować. Choć może hipnoza w takim stanie, w jakim był – to jest: wygłodzony i wycieńczony przemianą – nie zadziałałaby w stu procentach, kto wie. Dlatego Dima przezornie trzymał telefon z daleka, od czasu do czasu pukając palcem w ekran, żeby nie zgasł. – Gada, gada – odparł równie zimno, co przedtem, chyba z rozpędu, i z całej tej adrenaliny ton sprawczy wymknął mu się spod kontroli: w promieniu kilku metrów zrobiło się wręcz arktycznie zimno. Cóż, była zima. Chłopak mógł nawet nie zwrócić na to uwagi. – Nie oddam. Mów, czy wysłałeś gdzieś nagranie – warknął jeszcze po chwili. Starał się przy tym nie skupiać swojej uwagi na tym, jak szybko i mocno biło serce chłopaka, trzepocząc mu się w piersi kusząco. Oddawanie się panice, kiedy między twoją twarzą a kłami wampira było zaledwie kilkanaście centymetrów nie było najrozsądniejsze, ale przecież blondyn nie mógł nic na to poradzić. Tak samo jak Dimitri nie był w stanie poradzić nic na to, że w tej chwili był wygłodzony i żywiołowy szum krwi w żyłach śmiertelnika brzmiał – i pachniał – coraz bardziej apetycznie. Wampirowi przemknęło przez myśl, że mógłby pozbyć się problemu raz na zawsze. Ale musiał się najpierw zająć problemem ewentualnego nagrania – tylko mu tego brakowało, żeby po internecie hulało nagranie, na którym czerwony kot zamienia się w człowieka z gołym tyłkiem! Był pewien, że Conventus albo Łowcy nie odpuściliby sobie okazji do upuszczenia trochę wampirzej krwi. – Oczywiście, że widziałeś. GADAJ, CZY SĄ JAKIEŚ KOPIE TEGO NAGRANIA. – Zażądał twardo, a w tym krótkim komunikacie kryła się niewypowiedziana groźba. |
|
| Null.
| Temat: Re: Opuszczony magazyn Pon Sty 01, 2024 10:44 pm | |
| Próbował sięgnąć ręką, choć bardziej wyglądało to jak nieporadna próba dziecka. Nie stawiał nawet najmniejszego oporu, jakby z góry wiedział, że był na przegranej pozycji - a może to strach tak w pełni go paraliżował? Bo oczywiście, że się bał. Dziwił się jeszcze, że rzeczywiście kontaktował, co się działo... A może po prostu mu się to wszystko w tej chwili śniło? Może powinien się po prostu obudzić? Może to wszystko było po prostu na jawie? Może... - Nie... wysłałem..? - skłamał, chociaż nie trudno było określić, że łapał się czegokolwiek, aby zostać puszczonym. Chociaż... czy usunięcie nagrań gwarantowałoby mu zostanie wypuszczonym? Był niemalże przekonany o tym, że nie - w końcu dlaczego by miało, skoro coś widział. Coś czego nie powinien - coś po co dokładnie zakradł się do tego magazynu. Coś co miało zostać wyraźnie tajemnicą. Gdyby mógł, cofnąłby się, czując kolejne naparacie i słysząc kolejne żądanie. - Ciemno było... ja nic nie widziałem... telefon też niczego nie wyłapał. Niczego nie widziałem, to jedyne nagranie jest na tym. Tylko i wyłącznie to było... musiałbym mieć połączenie z siecią, a tutaj to nie ma... tyle gruzu, tyle wszystkiego... prawda? Gdzie miałbym to wysłać, słabo tu działa internet, i w ogóle... słabo... tak.. tak, nie widziałem niczego. Nie ma nagrania przecież żadnego - mówił bełkotem, próbując pod mężczyzną odsunąć się nieco do góry, jakby wysunąć spod przyciskającej go do ziemi ręki, choć prędko porzucił ten plan, czując że obcy ani drgnie, dając mu przestrzeń. - Nie musisz mi nawet oddawać... nie ma kopii, prawda? Nie ma jak ich być.. kiedy bym miał..? - rzucił, licząc na łut szczęścia, że mężczyzna ani nie spojrzy na wyświetlacz czy rzeczywiście widniał tam brak zasięgu, ani nie zorientuje się, że praca samego asystenta w urządzeniu nie byłaby możliwa bez dostępu do internetu, albo chociażby danych mobilnych. - Mogę.. mogę ci pokazać pliki.. okej? Pokażę pliki jak mi oddasz.. proszę..? - próbował zmienić ton oraz sam temat, czując że nie miałby opuścić tego miejsca żywy. A może to była tylko jego paranoja? Chociaż czuł cholerny chłód, z przerażenia, a może po prostu już był martwy? Zamiast próbując sięgnąć telefonu, przesunął rękę na trzymające go ramię i spróbował je z siebie zrzucić, choć nie użył nawet grama siły jakby w obawie, że zwróciłoby się to przeciwko niemu. - Proszę..? - dodał, wstrzymując na chwilę oddech, jakby chciał uspokoić samego siebie, czując jak powoli adrenalina w nim sprawiała, że chciał szukać drogi ucieczki z tego miejsca. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Opuszczony magazyn Pon Sty 01, 2024 11:08 pm | |
| Przyglądał się delikatnej twarzy pod sobą, jakby przepatrując ją w poszukiwaniu fałszu. Nie miał żadnej niebiańskiej mocy, która dyktowałaby mu, kto kłamał, a kto mówił prawdę – a szkoda! jakaż by to była pomocna rzecz! – więc był zdany wyłącznie na swój osąd. Dimitri doskonale jednak zdawał sobie sprawę, że jest z tym u niego ciężko: kompletnie nie znał się na ludziach, nie umiał odczytywać ich zamiarów i intencji. Nawet ostatnio przejechał się na tym srogo dwa razy. I chyba właśnie to przelotne wspomnienie nieudanych kontaktów zarówno z Savą, jak i z Neilem przekonało go, że pokładanie nadziei w tym, iż białowłosy mówi prawdę, jest co najmniej nierozsądne. – Mhm – mruknął gdzieś w międzyczasie cicho, kiedy słuchał tego mamrotania wyjaśnień. Był dobrze adaptującym się do technologii wampirem, ale nawet nie przyszło mu na myśl, by sprawdzić zasięg w telefonie. Albo by skojarzyć, że do działania asystenta potrzebny był internet. Nie do końca rozumował tak, jak powinien, był na to zbyt głodny i zbolały, dodatkowo musiał powstrzymywać się, by po prostu nie przegryźć chłopakowi gardła. Melodia krwi była zbyt nęcąca, skupiała na sobie większość uwagi starego krwiopijcy. Tym bardziej, że podsycana była tym miauczącym, niemalże błagalnym tonem ofiary i jego bezradnymi próbami wydostania się spod drapieżnika, co trącało jakąś – zazwyczaj dobrze ukrytą – strunę sadyzmu. Dima nie był może absolutnie bezwzględnym i zepsutym wampirem, ale przecież zaczynał życie jako półdemon. Nawet on miał swoją ciemniejszą stronę. I niebieskooki, zupełnie nieświadomie, pchał palce prosto w otwartą paszczę tej właśnie strony. Dimitri spojrzał blondynowi głęboko w oczy. Chłopak mógł zobaczyć, jak czarne źrenice zajmują całą zieleń znajdujących się przed nim oczu, a potem poczuć, jak wciągają jego jaźń niby prąd morski na dno oceanu, i jego świadomość już nie była jego – była teraz podatna na wszelkie sugestie. Wampir wsadził mu do ręki telefon. – Pozbądź się wszystkich kopii tego nagrania, także tych w internecie – zażądał pewnym, mocnym głosem.
Hipnoza 1/2
Ostatnio zmieniony przez Dimitri dnia Wto Sty 02, 2024 12:47 am, w całości zmieniany 1 raz |
|
| Null.
| Temat: Re: Opuszczony magazyn Wto Sty 02, 2024 12:36 am | |
| Panikował coraz bardziej, nie mając najmniejszego pojęcia, co miałby zrobić ani powiedzieć więcej - jak zareagować w inny sposób, jak spróbować się wytłumaczyć lub wyswobodzić. W końcu zazwyczaj po prostu akceptował to, co przytrafiało się jego osobie. Nie próbował tego zmienić, nie kwestionował, bo stawianie oporu wiązało się wyłącznie z silniejszymi pobiciami. Przecież nauczył się tego - i może z tego względu nie próbował wyrywać się zbyt mocno, jakby właśnie w obawie przed podobną sytuacją. Chociaż już po chwili czuł, że panikował jeszcze bardziej, zamiast rzeczywiście zdziałać cokolwiek, tym bardziej kiedy nieznajomy tak nachylił się do niego. Już otwierał usta, żeby coś powiedzieć - może błagać o litość, a może jednak wyrzucić z siebie kolejną długą i niezrozumiałą paplaninę, która miałaby na celu wyłącznie odwrócenie uwagi od faktycznego nagrania. W pierwszej chwili spróbował się szarpnąć - jakby adrenalina podpowiadała mu, że był w jakimś niebezpieczeństwie. Był to krótki zryw, ledwo wyczuwalny. Równie dobrze mógłby zacząć znów skomleć prosząc o litość i przyniosłoby podobny efekt. Nagle zupełnie nic, co wydawało się tak istotne dla niego jeszcze przed chwilą, nie zawracało jego głowy, kiedy posłusznie przyjął swój telefon do rąk, rzeczywiście zaczynając kasować nagranie nie tylko z karty w telefonie, jak i zwykłej jego pamięci, najwyraźniej zawsze zapisując pliki podwójnie. Zaraz po tym łatwo było dostrzec, że sam plik znajduje się nie tylko w chmurze - ale również i na poszczególnych komunikatorach, na których do własnych wiadomości przesłał pliki, wyraźnie na wszelki wypadek. Nie wyglądało, aby przesłał nagranie do kogoś na prywatnych czatach, ale jednocześnie dość sprawnie wykonywał kopie na zapas w tak krótkim czasie - po części za sprawą skryptów, a po części za sprawą doświadczenia i swojej paranoi. Wyraźnie znał wartość niektórych informacji, które można było zapisać na telefonach za sprawą kamer. Po tym, kiedy już skończył, ani nie wyłączył telefonu, ani nie zwrócił go, wyraźnie czekając - chociaż nawet sam nie był do końca świadomy, że czekał. Ani na co tak dokładnie czekał.
|
|
| Dimitri
| Temat: Re: Opuszczony magazyn Wto Sty 02, 2024 1:07 am | |
| Czuł, jak powoli opór białowłosego słabnie, aż w końcu zniknął całkowicie, rozpływając się w powietrzu jak poranna mgła, gdy słońce zaświeci mocniej. Przyjął to z ulgą, bo nie był do końca pewien, czy hipnoza rzeczywiście zadziała stuprocentowo. Wziął od chłopaka smartfona i przejrzał kontrolnie jego zawartość, szukając śladów po nagraniu, ale wszystko zdawało się być w porządku. Empatia przebijająca się przez głód, adrenalinę i niepokój powstrzymała go przed zmiażdżeniem urządzenia w dłoni. Nie wiedział, jaka była sytuacja życiowa chłopaka – może nie byłoby go stać na nowy telefon? Tymczasem w dwudziestym pierwszym wieku nijak nie dało się bez niego funkcjonować. Dobrze wiedział, jak nadszarpnął ostatnio jego domowy budżet zakup nowego smartfona, kiedy sam stracił go w wybuchu magii, przez który teraz sporadycznie porastał czerwoną sierścią. Zamarł na chwilę w bezruchu, kiedy uderzyła go świadomość, że skoro przejmował się budżetem blondyna, to najwyraźniej wcale nie zamierzał się go pozbywać. Odłożył urządzenie na ziemię, obok jasnowłosej głowy, a potem przyjrzał się uważnie spokojnemu teraz, bo poddanemu hipnozie chłopakowi. Bo tym właśnie był w oczach sześćsetletniego wampira: jeszcze nie mężczyzną, a młodym chłopakiem. Może tylko wyglądał tak strasznie młodo, ale to wcale nie poprawiało Dimie samopoczucia. Skończyć czyjeś życie tak wcześnie tylko dlatego, że wiekowy krwiopijca nie rozejrzał się po okolicy wystarczająco uważnie... Nie, nie chciał tego robić. Zamierzał za to skorzystać z okazji, skoro już się nawinęła w jego ręce. Przecież zmienił się w kota nie bez powodu – był szalenie głodny. Nie uśmiechała mu się rychła powtórka z rozrywki, musiał się wkrótce pożywić. Czemu by nie teraz? – Odpręż się. To nie będzie bolało, będzie nawet przyjemne – zapowiedział z taką pewnością w głosie, jakiej mogłyby się uczyć od niego skały. Czy tam inne opoki. – A kiedy skończę, o wszystkim zapomnisz.* – To już dodał ciszej, a wzrok, zupełnie mimowolnie, powędrował mu na pulsującą żyłę na szyi, w jego wampirzych oczach odcinającą się znacznie kolorem od reszty miękkiej skóry. Mógł się obejść bez hipnotyzowania go. Ale przecież wtedy jego ofiara mogłaby zacząć się szamotać albo krzyczeć, a po co to komu? Zwłaszcza, że przecież zamierzał puścić go wolno. Gdyby jednak białowłosy zaczął mu sprawiać problemy podczas posilania się, całkiem prawdopodobne, że trzeba by było go uciszyć. I to dość ostatecznie. Pochylił się niżej i przymknął oczy. Był tak głodny, że nawet nie poświęcił zwyczajowej chwili na chłonięcie aromatu swojego posiłku. Po prostu przytknął usta do delikatnej szyi i z wprawą się w nią wgryzł. Kiedy poczuł na języku pierwsze krople życiodajnej krwi, odczuł taką ulgę od skręcającego się z głodu żołądka, że wymknęło mu się ciche jęknięcie. Krew była pyszna, krew była dobra. Krew była tak naprawdę jedynym, czego rzeczywiście potrzebował.
Hipnoza 2/2 Defragmentacja – moc pasywna, opisz w swoim poście ze dwa, trzy wspomnienia Twojej postaci.
*Nic nie dygaj, zostawiam Ci furtkę – jeśli chcesz, Twoja postać może wszystko doskonale pamiętać. :^) |
|
| Null.
| Temat: Re: Opuszczony magazyn Wto Sty 02, 2024 1:53 am | |
| Wpatrywał się gdzieś w przestrzeń, będąc zupełnie nieobecnym - jakby się zamyślił, jakby zasnął z otwartymi oczami, ale jednocześnie nie był całkiem bezwiedny. Potrafił wykonać polecenia, potrafił utrzymać coś w dłoniach, ale tak samo potrafił coś oddać i przekazać, tak jak postąpił z telefonem. Jeśli wcześniej stawiał lekki opór, w tej chwili zupełnie nawet nie próbował. Nie zadawał pytań, nie próbował uciekać, nie próbował zalewać nieznajomego przypadkowym potokiem słów, starając się odwrócić jego uwagę. Nie zareagował na ugryzienie - nawet jeśli gdzieś podświadomie je poczuł i do mózgu dotarły impulsy o tym, że działo się coś wykraczającego poza zwyczajne doświadczenia, nawet nie drgnął. Powoli do niego docierało, to co miało miejsce, ale był zupełnie odcięty - jakby każdego doświadczenia w tej chwili, którego był świadkiem i uczestnikiem, był raczej biernym obserwatorem i to jeszcze takim niezbyt przejętym, bo przeglądającym w międzyczasie telefon.
Na patelni skwierczały już jajka sadzone, tosty były posmarowane masłem. Drugie śniadanie było zapakowane, a kawa już w połowie upita z kubka. Gdzieś w tle docierały odgłosy puszczonej muzyki w dość ładnie urządzonej i obszernej kuchni. Ładny dom jednorodzinny. - Nie zapomnij po zajęciach odebrać recepty ojca! - zawołał głos kobiety, przechodzącej przez kuchnię w pośpiechu i zbierającej jeszcze klucze od samochodu. Pośpiesznie zmierzwiła jasnobrązowe włosy. - Przejrzyj też lektury, dziadek przywiózł je wczoraj, powinny przydać się na twoich zajęciach...
Docierał do niego chłód magazynów. Jeszcze inny chłód - jakby otępienie i zmęczenie? Czuł się senny, nie zauważając wciąż dokładnej sytuacji, w której się znalazł. Lekki ból gdzieś przebijał się, nieprzyjemne uczucie które kojarzyło mu się z gabinetem lekarskim.
Pisk w uszach, szorstkość bruku, ból po kolejnym uderzeniu. Zamazana wizja, która co rusz znikał zastępowana ciemnością, śmiech gdzieś w tle. Zapach krwi mieszał się z czymś bardziej nieprzyjemnym i zgniłym, jakby jakimiś odpadkami. Przebiła się kolejna fala bólu na skutek kopnięcia. Obrócił się, bardziej skulił a ręce zakryły głowę w ostatnim geście i próbie obrony. Atak kaszlu, próba podniesienia się, kiedy nastąpił kolejny pisk w uszach i wizja ponownie się zamazała... - Gdzie się wybierasz...
Lekki ruch, jakby próbował się wyrwać, choć było to bardziej odruchem - zaraz ponownie siedział w bezruchu, zupełnie oderwany od rzeczywistości. Jakby wszystko, co miało miejsce, było w jak najlepszym porządku. Może zapach nieco się nie zgadzał - w końcu gabinet lekarski powinien pachnieć sterylnością? Opuszczonemu magazynowi z pewnością daleko było do podobnego zapachu.
Ze słuchawek nie wydobywały się żadne dźwięki - jedynie wygłuszały one otoczenie, kiedy przed oczami przewijały się litery książki. Kolejna kartka, i kolejna, i następna. Tempo czytania było dość prędkie. Ludzie dookoła wydawali się być w różnym wieku - młodsi i starsi. Korytarz sugerował bibliotekę, tym bardziej kiedy gdzieś na granicy wzroku pojawiły się regały przepełnione książkami.
Powoli uniósł rękę, uderzając mężczyznę w policzek, jakby chciał się pozbyć nieznośnego komara, który go nawiedzał. Uderzenie było pozbawione jakiejś większej siły - było machinalne, zupełnie nie zamierzone w człowieka, a sam Franklin zdawał się być zaskoczony, że coś stanęło mu na drodze do przegonienia czegoś z karku. Czegoś? Kogoś? Nie był pewny, powoli czując jak wraca do niego świadomość. Intuicyjnie sięgnął do kieszeni po swój telefon, którego w niej nie znalazł. Dało się zobaczyć jak druga ręka sięga do drugiej kieszeni, zupełnie jakby urządzenie było nie tylko dla niego ważne, ale było pewnego rodzaju uzależnieniem. - Gdzie to jest... - mruknął do siebie, kiedy powoli wracał do własnych zmysłów. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Opuszczony magazyn Wto Sty 02, 2024 2:30 am | |
| Razem z krwią przyszły, jak zwykle zresztą, obrazy. W prawdziwym HD i 3D, do tego z dźwiękiem w stereo, pełny wymiar doznania, zupełnie, jakby był na miejscu osoby, którą się posilał. Pierwsze wspomnienie było tak sielskie, tak... normalne – że kompletnie wytrąciło go z równowagi. Sprawiło, że opuścił gardę, dał się zaskoczyć. Obrazy z pobicia sprawiły, że cały się spiął, jakby w oczekiwaniu na cios, który przecież w rzeczywistym świecie nie miał prawa nastąpić. Poczuł coś na kształt ukłucia złości. Nie wiedział, dlaczego to chuchro pod nim dotkliwie pobito, czy zasłużył na to, czy nie – wiedział tylko, że szanse były nierówne. Nie znosił, kiedy szanse były nierówne. Co wcale mu się nie kłóciło z faktem, że właśnie zahipnotyzował białowłosego. Inna rzecz – korzystać ze swojej natury we w miarę rozsądny sposób, a inna tak po prostu sprać kogoś do nieprzytomności. Nie wyzwałby śmiertelnika do naparzania się po gębach jako sposobu rozwiązania sporu, bo to byłoby zupełnie nie fair wobec owego człowieka. Zawsze starał się wybierać mniejsze zło, jeśli tylko mógł. A coś mu mówiło, że przeciwnicy blondyna wcale nie podzielali jego podejścia. Sam był w życiu tyle razy wykorzystywany i raczony bezmyślną, okrutną przemocą, że bez trudu umiał się postawić w sytuacji niebieskookiego. Ostatnie wspomnienie było idealnym zwieńczeniem seansu – wyciszyło rozzłoszczonego nagle Dimę. Na tyle, że kiedy oderwał się od chłopaka, nie czuł potrzeby, żeby coś – albo raczej kogoś – rozwalić. Położył dłonie po obu stronach głowy człowieka i uniósł na nich górną połowę ciała, trochę jakby robił pompki. – Kto cię tak pobił? – zapytał bezceremonialnie, przyglądając się twarzy pod nim. Wyrwało mu się automatycznie, nawet nie zamierzał o to pytać. Na widocznej skórze nie widział żadnych sińców, więc pobicie nie mogło mieć miejsca niedawno. |
|
| Null.
| Temat: Re: Opuszczony magazyn Wto Sty 02, 2024 2:55 am | |
| Powoli do niego docierało, gdzie się znajdował. Co miało miejsce przed chwilą, co miało miejsce chwilę wcześniej... A jednak głowę miał ociężałą i czuł się osłabiony. Nie było tutaj zapachu ze szpitala czy innej przychodni - nie wiedział nawet dlaczego się go spodziewał. Dopiero co był w magazynie. Był... Skupił wzrok na mężczyźnie nad nim. Tym samym, który przecież go zaatakował. Domagał się usunięcia nagrania, na którym... Spiął się znów, kiedy wszystko do niego docierało. Uderzało w niego powoli z powrotem. Zasnął? Stracił przytomność? Gdzie był jego telefon? - Nikt mnie nie pobił - skłamał od razu, chociaż zaraz intuicyjnie jego lewa dłoń się poderwała, jakby chciał coś zakryć. Nie dotarła jednak ani do twarzy, ani tym bardziej do oka, z którym miewał problemy. Schował ją w kieszeni bluzy, jakby chciał w jakiś sposób sam przed sobą uzasadnić ten nagły i niepotrzebny ruch. Zaraz jeszcze zmarszczył brwi... - Skąd pomysł, że ktoś mnie pobił..? Czy ty tego nie... - zrobiłeś? zamierzałeś? Nie dokończył, jakby jego instynkt samozachowawczy w ostatniej chwili się aktywował. Może o to chodziło? Może właśnie go sprawdzał? Może była szansa, że stąd wyjdzie żywy? Zawahał się znów, czując jak stres na nowo w nim wzbiera. Zemdlał wcześniej ze względu na stres? Nawet próbując przypomnieć sobie to co miało miejsce jeszcze przed chwilą, te obrazy nie układały się w wiarygodną całość. To wszystko... - Przepraszam, nikt mnie nigdy nie pobił, ani nie byłem w magazynie dzisiaj... niczego nie widziałem. Niczego nie pamiętam, niczego tutaj nie było... - zaczął mówić, próbując się nieco wysunąć spod mężczyzny, jakby wyczuł szansę na ucieczkę. Testował go czy nikomu nie powie o tym, co widział, prawda? Na pewno to o to chodziło. Zerknął w bok, jakby szukał planu ucieczki. Tym razem jednak stres nie wzrastał w nim ani tak szybko, ani tak mocno jak jeszcze przed chwilą. Czuł się dużo bardziej... zmęczony. Jakby gdyby miał się podnieść, miał dostać zawrotów głowy, i nawet nie rozumiał co miałoby być tego powodem. W końcu... Zasnąłem. To wszystko. Zemdlałem i zasnąłem, powtórzył sobie w myślach, zaraz nerwowo się uśmiechając, jakby chciał w ten sposób przekonać mężczyznę do puszczenia go wolno. - Nie widziałem niczego - znów spróbował potwierdzić tę wersję wydarzeń, która byłaby łatwiejsza dla niego w tej danej chwili. Jeśli powtórzy to milion razy to zostanie mu uwierzone, prawda? Nawet jeśli to co widział było tak trudne do wyjaśnienia... - Mogę mój telefon..? - dopytał po chwili, orientując się, że nie było go w ani jednej, ani drugiej kieszeni w której ten powinien się znajdywać. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Opuszczony magazyn Wto Sty 02, 2024 3:25 am | |
| Przechylił głowę w bok. Pytanie wyrwało mu się bardzo spontanicznie, więc nie spodziewał się żadnej konkretnej odpowiedzi. Nie mniej... Niczego nie oczekiwał, a i tak był rozczarowany. Przemknęło mu przez myśl, że może pytanie było zbyt wyrwane z kontekstu – przecież chłopak nie wiedział, że Dimitri przed chwilą był świadkiem tej okropnej sceny. Mógł nawet nie pomyśleć o tamtym pobiciu. Wampir westchnął. – Nieważne – mruknął cicho, w tym samym momencie postanawiając nie drążyć tematu. Musiałby tłumaczyć zbyt wiele metafizycznego gówna, żeby wyłuskać od białowłosego jakąś sensowną odpowiedź, a i tak mógłby nie uzyskać prawdy. Bo niby dlaczego miałby? Kto normalny zacząłby się szczerze uzewnętrzniać w takiej sytuacji? Dopiero na kolejne zaprzeczenia zmarszczył brwi. Tutaj już nie było mowy o nieskojarzeniu faktów, niebieskooki łgał jak z nut. Dimitri nie wiedział tylko po co. Co zamierzał tym osiągnąć? Co prawda, kiedy jeszcze Dima był pod władzą swojej mistrzyni, sam często udawał, że żadna krzywda mu się nie dzieje tylko po to, by jej nie prowokować do sprowadzenia na niego jeszcze większej krzywdy, ale ona przecież była szalona. Zamrugał kilka razy. No tak, przecież blondyn mógł myśleć o nim dokładnie to samo. Dimitri zaraz jednak zmarszczył brwi nawet jeszcze bardziej, kiedy dotarło do niego, że coś jest mocno nie tak. Chłopak zarzekał się, że niczego nie pamięta, niczego nie widział. Powinien pamiętać – w każdym razie dotąd, dopóki nie opuściliby magazynu. Czy nie tak sformułował...? Nie, pomyślał w skupieniu. Nie tak sformułował żądanie. Miał po skończeniu zapomnieć. No tak. Ale nadal wampirowi coś nie pasowało. Myślał nad tym przez chwilę, przecież w nadmiernym analizowaniu szczegółów miał magistra. Albo nawet i doktorat z habilitacją. Niczego tutaj nie widział. Wreszcie zadzwoniło w odpowiednim kościele. Gdyby niczego nie pamiętał, nie użyłby takich słów. Dokładnie takich samych, jak sprzed hipnozy. Po prostu byłby zdezorientowany i zastanawiałby się, co się stało albo skąd się tam wziął – zamiast zarzekać się, że niczego nie widział. – Kłamiesz – powiedział spokojnie, choć wcale nie czuł spokoju. Hipnoza zawiodła. A raczej jej element. Jak przez mgłę przypomniał sobie, że przy ostatnich słowach spojrzenie uciekło mu na szyję chłopaka – w połączeniu z kiepską formą, w jakiej był, musiało to spowodować jakieś niedociągnięcia. – Yebena mat’ – powiedział miękko, bardziej do siebie, niż w celu podtrzymania rozmowy. – Dlaczego tak kłamiesz? – zapytał, w zamian ignorując prośbę o telefon. Urządzenie leżało tuż obok białowłosej głowy, ale przecież białowłosa głowa nie musiała tego jeszcze wiedzieć. Nie, dopóki Dima nie wpadnie na pomysł, jak wyjść z tego szamba bez konieczności zabijania studenciaka. Na litość boską, przecież chłopak nadal miał jeszcze dziadka. Nie zabija się czyichś wnuków. |
|
| Null.
| Temat: Re: Opuszczony magazyn Wto Sty 02, 2024 4:14 am | |
| Pobladł jeszcze bardziej na to spokojne stwierdzenie, zupełnie jakby było gorszą opcją od rzeczywistych gróźb. Trudno było mu określić z czym miało się łączyć, dlaczego miałoby być to złą opcją - nawet jeśli kłamał. W końcu nie miał niczego złego na myśli, prawda? Nie kłamał, żeby oszukać. Kłamał, żeby przeżyć - żeby kogoś nie zdenerwować, żeby postępować godnie z cudzymi oczekiwaniami, nawet kiedy do końca ich ani nie znał, ani nie rozumiał. Skąd mógł wiedzieć w końcu, dlaczego... Otworzył usta, jakby chciał znaleźć jakiś usprawiedliwienie dla siebie, ale niekoniecznie wiedział po jakie słowa miał sięgnąć. Dlaczego kłamał? Przecież to było... jasne? Dlaczego... - Nikomu nie powiem. Nikt się nie dowie, naprawdę. Nikt by mi przecież nie uwierzył w to co widziałem? Zresztą, jakby ktoś usłyszał, byłbym po prostu wzięty za dziwaka znów - zaraz z siebie wyrzucił w panice. Chciał spróbować się podnieść bardziej do siadu chociaż jednocześnie nie chciał ryzykować potencjalnego ataku lub rozzłoszczenia mężczyzny. W końcu wiedział już, że ten przerastał go siłą - co ani nie było rzadkie, ani nie było zaskakującym. A może nawet spodziewałby się tego po kimś, kto był..? - Więc jeśli nikomu nie powiem... to nic tutaj nie było. Nikt nie wie, nikt nie widział. Zupełnie jakby mnie tutaj nie było. Wrócę do domu, nic się nigdy nie stało... A jak ktoś zapyta to nie byłem tutaj, tylko... tylko gdzieś. Coś wymyślę. Byłem gdzieś, z... kolegami. Tak, ze znajomymi wyszliśmy. Ale nikt nie będzie dopytywał... - dalej kontynuował, nawet jeśli gdzieś podświadomie wiedział, że nie powinien podobnego zdarzenia zostawiać bez opisania na kanałach, które prowadził. Nie, nie mógł tego odpuścić, nawet jeśli... stracił nagranie? Tak mu się wydawało, choć starał się to wyprzeć zupełnie z pamięci podobnie jak obolałą szyję. To kark dawał o sobie znać, bo spał w złej pozycji. Nic więcej, nic mniej. Tylko tyle... Tylko... - Ani do szpitala, ani na służby. Naprawdę. To nic takiego, nic się w końcu nie stało. To... po prostu się przewróciłem, nabiłem siniaka czy coś - powiedział, będąc pewnym, że to było przyczyną, dla której jego kark wydawał się być tak obolały. Co innego miałoby się... a raczej co innego mogłoby się stać? Co innego było realnego, żeby się miało stać, prawda? Chociaż jeśli wcześniej zapytał o pobicie... - Nie doniosłem na nich też nigdy, wiesz o tym, prawda? Nie mieli problemów przez żadne z pobić... - powiedział, uznając w końcu, że grupa, która decydowała mu się uprzykrzać życie musiała mieć co do czynienia z... tym kimś? Tym czymś? Nie był nawet pewny jak określać mężczyznę znajdującego się bliżej niż czuł się komfortowo. - Więc ty też nie będziesz miał żadnych... naprawdę, obiecuję. Gęba na kłódkę i te sprawy... |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Opuszczony magazyn Wto Sty 02, 2024 4:44 am | |
| Patrzył w niebieskie oczy w wielkim skupieniu, szukając śladów fałszu, mimo że przecież doskonale wiedział, że niczego takiego nie zobaczy – gdyby kłamstwo rzeczywiście dało się zauważyć w czyichś oczach, jego życie wyglądałoby znacznie inaczej. Mniej bólu, mniej nieprzespanych nocy, więcej radości w życiu? Jakoś tak. Pomijając fakt, że przy tym pewnie od sześciu wieków byłby już martwy śmiercią ostateczną. – Uspokój się – zaproponował dość łagodnie, ale lewą ręką na chwilę przestał się opierać o podłogę, by lekko dopchnąć nią chłopaka do podłoża. Jeszcze nie wymyślił idealnego rozwiązania. Jeszcze nie mógł go puścić wolno. O ile w ogóle będzie mógł. A co do tego miał poważne wątpliwości, skoro hipnoza nie zadziałała tak, jak powinna. Biedny, pechowy chłopiec. Słuchał dalej tej bezładnej, panicznej paplaniny i miał wyjątkowo mieszane odczucia. Z jednej strony – było mu strasznie szkoda białowłosego, bo naprawdę znalazł się w złym miejscu i czasie. Wyglądał na przerażonego, jak zresztą każdy człowiek, który nagle odkrywał, że potwory spod łóżka rzeczywiście istnieją, tylko że nie chowają się pod łóżkiem i nie da się ich przegonić zapaleniem lampki nocnej. To znaczy, większości się nie dało. Z drugiej strony natomiast, było w blondynie coś – tak w zachowaniu, jak i w wyglądzie – co bardzo mocno trącało tę mroczniejszą strunę w Dimitrim. Czuł silną pokusę, by znów go ugryźć, ale tym razem nie po to, by się pożywić, ale by po prostu przekonać się, w którym momencie chłopak zakwili bezradnie. Czy będzie się bronił. Czy tym słabymi, wątłymi ramionami będzie próbował wyrwać się z żelaznego uścisku. Dimitri potrząsnął lekko głową, jakby chcąc się pozbyć z głowy niektórych myśli. – Nie wiem – odmruknął z zastanowieniem na jedyne zadane mu pytanie, choć nie był pewien, czy cały ten potok słów, jaki z siebie białowłosy wypluwał nie sprawił, że zapomni mu się, że w ogóle jakieś zadał. Co mógł zrobić? Jak zapewnić sobie milczenie? Czy jeśli za parę minut spróbuje ponownie hipnozy, to zadziała? A jeśli tak, to czy taką podwójną hipnozą w tak krótkim czasie nie zrobi z młodego mężczyzny bezmyślnego warzywka? Nie wiedział kompletnie, co z tym wszystkim począć. – Ale nie masz racji, ktoś mógłby ci uwierzyć. A wtedy pożałowalibyśmy obaj, że się w ogóle urodziliśmy – dodał jeszcze w zamyśleniu, niby wpatrując się w twarz przed sobą, ale jakby jej nie widząc. Miał przed oczyma wyobraźni zupełnie inne widoki. Widoki, o których uparcie starał się nie myśleć. Widoki, które Conventus na zawsze wyrył pod powiekami i jemu, i kilku innym bezwolnym świadkom. Dima mrugnął przeciągle, jakby wracając do tu i teraz. – Jak ty właściwie masz na imię? – zapytał w końcu. I nie była to tylko zwykła kurtuazja. Kiedy się znało czyjeś imię, jakoś łatwiej było powstrzymywać sadystyczne zapędy. Mordercze zresztą również. |
|
| Null.
| Temat: Re: Opuszczony magazyn Wto Sty 02, 2024 10:46 am | |
| Serce zadudniło mu szybciej znów, kiedy został dopchnięty do podłogi, niemalże od razu posłusznie przestając się wyrywać. Jakby tylko to miało zapewnić mu w tej chwili jedyne bezpieczeństwo, że miałby się słuchać... Z drugiej strony, przecież znał swoje ograniczenia. Wiedział, że nie był najlepszy w starciach fizycznych i że mógłby więcej krzywdy sobie wyrządzić, próbując uciec. A w tej chwili był zbyt przerażony, żeby nawet próbować - żeby się wiercić, żeby odrywać wzrok od mężczyzny nad nim. Wydawało się, że nawet próbował nie mrugać, jakby strata istoty z zasięgu wzroku miała spowodować jego rychłą śmierć. Podobnie z oddechem, który wstrzymywał niemalże cały czas do momentu, kiedy nie był już w stanie - co kończyło się za każdym razem podniesionym ciśnieniem i próbą łapczywego, choć krótkiego, łapania powietrza na zapas. - Nie, nie, nie... Nikt by nie uwierzył, bo nikomu nawet nie puszczę pary z ust - co najwyżej opiszę... Mogę nie nagrywać tej historii, a po prostu opisać... Tak, tak..., dopełnił w myślach, wyczekując, żeby zaraz po tym spróbować znów się nieco bardziej wyszarpnąć, choć tym razem nie przyniosło to, ponownie, większych efektów poza tym, że nieco rozejrzał się na boki, a dostrzegając swój telefon od razu po niego sięgnął, tym bardziej widząc zamyślenie swojego napastnika, w panice go odblokowując i szukając czegoś. Potrzebował zabezpieczenia, potrzebował jakiejś karty przetargowej, skoro już żadnej nie posiadał... Bo nie posiadał? Przełknął nerwowo ślinę, słysząc pytanie o imię. Czy to nie była pierwsza zasada spotykania keyptyd? Nie podawać im imienia? A może tyczyło się to fae..? Chociaż zawsze fae kojarzyły mu się z czymś bardziej... Słabym fizycznie... Wydawał się mieć opory przed podaniem swojego imienia. Rozważał czy to te momenty, kiedy sprzedawało się duszę lub oddawało się pod kontrolę komuś. To była pierwsza zasada wszystkich historii spotkań z takimi stworzeniami, aby nie podawać im swojego imienia. - Nie dam sie nabrać, to pułapka z tym imieniem - powiedział prędko, zaciskając w dłoniach mocniej telefon, chociaż dało się poczuć jak drżał ze strachu. Próbował się ratować w jakikolwiek sposób, który znał, a nie znał ich zbyt wiele - tak samo nie miał zbyt wielu opcji. - Zacznę transmisję na żywo. Tego nie usuniesz, to zostanie od razu w internecie - powiedział, choć mimo próby, nie brzmiało to jak groźba. Bardziej jak panika tonącego, który próbował złapać się czegokolwiek. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Opuszczony magazyn Wto Sty 02, 2024 12:35 pm | |
| Powoli zaczynał rozumieć swoją mistrzynię. Tak tylko odrobinę. To absolutne posłuszeństwo, z jakim młodzieniec przestał się wyrywać, niemalże służalcze, sprawiało, że tylko czuł większą pokusę, by go skrzywdzić. Zagrać na nim jak na żywym instrumencie: przekonać się, czy ugryzienie tu i tam albo mocniejszy nacisk na ciele sprawią, że wymknie mu się jakiś mały, bolesny dźwięk. Trudno było się wampirowi skupić na tym, na czym powinien. – Lepiej, żebyś nie kłamał. Bo inaczej przyjdą po nas faceci w czerni – mruknął cicho, próbując tym nerwowym, kiepskim żartem zamaskować fakt, że autentycznie bał się tego tajemniczego Czarnego Luda, który mógł po nich przyjść za złamanie Maskarady. Czy byłby to Conventus, czy Watykan – nie miało znaczenia. Może jedynie takie, że w przypadku Conventusu może mógłby jeszcze jakoś negocjować, a w przypadku Watykanu chłopakowi może nic by się nie stało – nie był pewien, jak działają Łowcy w takich sytuacjach. Czy pozbywają się świadków? Może robią im pranie mózgu? Albo robią z nich nowych Łowców...? Kiedy tylko Dima pomyślał, że to chuchro leżące pod nim mogłoby stać się Łowcą, natychmiast parsknął krótkim śmiechem, który jednak umilkł jak ucięty nożem, kiedy wampir napomniał się w myślach, że to nie czas na śmieszki. Znów zamrugał kilka razy. Pułapka z imieniem? O czym on, do cholery, mówił? – Jaka znowu pułapka? – zapytał ze zdezorientowaną miną. Coś mu się kojarzyło, że był na tych wyspiarskich ziemiach jakiś przesąd związany z imionami i faerie, ale przecież on nie był żadną pieprzoną wróżką. Nie był nawet w jednej czwartej tak wyrachowany, jak te kurwie syny. Myśl o tym, że ktoś mógłby wziąć go za sidhe albo inny wróżkowy pomiot nieco podniosła mu ciśnienie. Spędził z nimi za dużo lat – dzięki uprzejmości swojej mistrzyni – by przyjmować takie rewelacje spokojnie. Gwoździem do trumny była groźba poprowadzenia transmisji na żywo z nim w roli głównej. No i tyle z bycia miłym. – Durak – warknął ze złością, po czym błyskawicznym ruchem wyrwał białowłosemu telefon z ręki i po prostu rozgniótł go na maleńkie, plastikowe i krzemowe okruszki, jakby nie był to kawałek solidnego urządzenia, a jakiś kruchy krakers. Jeśli chłopak do tej pory nie podejrzewał, że właściciel wiszącej nad nim kurtyny ze szkarłatnych włosów jest od niego znacznie, znacznie silniejszy – to teraz już wiedział to na pewno. Dimitri odepchnął się od ziemi i jednym płynnym ruchem wstał, wyglądało to trochę tak, jakby niewidzialny ktoś pociągał za sznurki marionetki. Ruch pełen gracji i kompletnie nieludzki. Następnie wampir złapał blondyna za prawą dłoń i postawił go do pionu. Chłopak jeszcze nie miał czasu przywyknąć do faktu, że stoi w pozycji pionowej, kiedy został dociśnięty do najbliższej ściany, ponownie przedramieniem trzymanym pod gardłem. – Imię. – warknął Dimitri. – Próbuję cię bardziej uczłowieczyć w swojej głowie, rozumiesz? – wyjaśnił mu krótko. Czy to nie był jakiś powszechnie znany w popkulturze fakt, że nawijanie o sobie komuś z bronią sprawiało, że trudniej tę osobę było zabić? Dima był pewien, że wszyscy o tym wiedzieli, ale może się mylił. Może te wróżkowe bzdury za bardzo siadły chłopakowi na głowę. – Nie jestem żadną pieprzoną faerie, nie mam mocy, żeby cokolwiek zrobić z twoim imieniem. |
|
| Null.
| Temat: Re: Opuszczony magazyn Wto Sty 02, 2024 1:20 pm | |
| - Faceci w... Czyli jest tutaj coś rządowego? To był dobry trop! - zaraz na moment zdawał się zapomnieć całkiem o strachu, o jakichkolwiek zachowaniach, jakby nadszedł czas na celenracje - tylko trudno było tak dokładnie określić czego właściwie czuł potrzebę celebrować. - Fae tak robią, kradną imię... Zresztą nie tylko fae. To oczywiste, że nie można zdradzać wam imienia, myślisz że nie wiem takich rzeczy? - zapytał, chociaż dość prędko zamilkł kiedy stracił telefon z rąk ponownie. Zaraz wyciągnął rękę po niego, jakby chciał się rzeczywiście siłować, ale cofnął ją od razu, widząc że coś było bardziej niż nie w porządku. To nie było... Nie, nie, wiedział że to z czym miał do czynienia nie było normalne. To nie był człowiek, to rozumiał. Ale czy fae powinny mieć taką siłę? Ledwo spróbował podnieść się do siadu, kiedy ciężar z niego zniknął, a poczuł jakby miał znaleźć się z powrotem na ziemi. Nie dotarło do niego, a może bardziej nie akceptował, że jego krew była... Pita? Nie, to brzmiało zbyt absurdalnie. Mroczki przed oczami jednak nie sprawiły, że wrócił na podłogę. Wręcz przeciwnie, znalazł się na nogach, choć bez większej siły, żeby samemu na nich ustać. Potrzebował kilku chwil, aby zrozumieć co miało właśnie miejsce. Złapał się ramienia, które go przytrzymywało, w geście jakby próbował go od siebie odciągnąć - choć nawet minimum siły nie zostało w to włożone. Trudno było określić czy starał się oszczędzać energię, czy pogodził się z faktem, że był przecież słabszy od... Tego? Od fae? - Ale... - zawahał się. To ty nie jesteś człowiekiem w tej sytuacji utknęło mu w gardle. Rozejrzał się dość nerwowo, chociaż po lewej strony widział jeszcze mniej niż zazwyczaj. Po prawej - nie dostrzegł wiele przydatnego. Nawet przez ciemność i wszystkie rozmazane kształty. Jego wizja była zamazana, nawet kiedy starał się rozejrzeć z zamkniętym lewym okiem, jakby to miało mu jakkolwiek pomóc w tej chwili. To brzmi jak coś, co fae by powiedział, znów przeszło mu przez myśl, chociaż również nie miał żadnego innego pomysłu jakby mógł się z tej sytuacji wyrwać. Jego telefon... Nie było nawet pytania o to, czy był w stanie zrobić z nim cokolwiek. Mógłby również spróbować rzucić obcym imieniem, ale żadne teraz mu nie wpadało do głowy. Nic sensownego. Właściwie to niewiele mi do tej głowy przychodziło, wciąż czując mroczki, jakby wstał z kozetki za szybko po oddawaniu krwi. - Franklin - powiedział prędko w końcu, czując że nie miał innej opcji. Nie widział innej opcji, innego wyjścia. Spróbował nawet bardziej wcisnąć się w ścianę, ale czuł że nawet jego ciało, wyraźnie osłabione, dużo mniej się go słuchało. Skoro telefon nie mógł mu już pomóc... To musiał sięgnąć po inne środki. To co mówił nieznajomy o uczłowieczeniu... - I chodzę na studia, tutaj w mieście. Nie mieszkam w akademiku, a w domu wciąż z rodzicami. I pracuję. Pomagam w sieci firmom, pomagam im prowadzić kanały społecznościowe... Robię pyszne spaghetti, tak, takie nie z puszki, no wiesz... Em.. tak... Co jeszcze... - rzucił zaraz w panice, jakby podobne podejście miało mu gwarantować bezpieczeństwo. - Literaturę studiuję... I piszę trochę takich reklamówek no wiesz, na strony... Ah, no i obiecałem babci pomóc w czwartek po zajęciach, chciała wynieść rzecz ze strychu, ale sama średnio powinna dźwigać... Em... Co jeszcze... - kontynuował w panice, tylko odrobinę kręcąc się pod ramieniem kryptydy. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Opuszczony magazyn Wto Sty 02, 2024 1:51 pm | |
| Przez chwilę tylko patrzył na białowłosego, kompletnie zdezorientowany i zbity z tropu. Z czego on się tak cieszył niby? Wizja nalotu przeprowadzonego przez Conventus albo Watykan to bynajmniej nie był powód do radości! Rządowa agencja, tak? Chłopaka kompletnie ominęła puenta żartu i Dimitri, jak wiele razy wcześniej, natychmiast pożałował, że w ogóle tykał się tej dziedziny, jaką było poczucie humoru. – Nie, nie rządowego. Coś znacznie gorszego – przerwał mu krótko ten moment ekstazy, a w głowie zalęgło mu się paskudne podejrzenie, że ma właśnie do czynienia z jakimś odklejonym od rzeczywistości fanem teorii spiskowych. – Wierz mi, nie chcesz pchać palca między te drzwi. Był całą tą sytuacją tak wzburzony i tak wystraszony, że jego miękki, śpiewny, rosyjski akcent stawał się jeszcze wyraźniejszy niż zwykle. Tym bardziej, że mógł mówić i tłumaczyć, a ten gówniarz dalej wiedział swoje i pieprzył jakieś głupoty o faerie. Dimitri nie chciał słyszeć o wróżkach nawet w takim kontekście – tak silna była w nim awersja do sidhe. Z trudem nad sobą panował. – Jesteś głupi jak but – podsumował ten wywód o wróżkach ze złością. Przecież Dima dopiero co otwierał mu żyłę na szyi i pił jego krew, popkultura głośno krzyczała: wampir. Jaka faerie niby żywiła się krwią? Znaczy. Były takie, co to robiły, ale niewiele miały wspólnego z wierzeniami Brytyjczyków. Te krwiożercze istoty raczej siedziały w ukryciu, i to niekoniecznie ze swojej woli – nawet aroganckie sidhe wolały trzymać pewne rzeczy zamknięte głęboko pod ziemią. Ale przecież białowłosy nie miał o tym najmniejszego pojęcia. – Nie mam nic wspólnego z faerie i nawet mnie tak nie obrażaj – warknął jeszcze ostrzeżenie, bo naprawdę nie miał pojęcia, jak się wszystko potoczy, jeśli gówniarz będzie kontynuował wmawianie mu, że ma coś wspólnego z wróżkowym pomiotem. Powoli, bardzo powoli zaczął się uspokajać, kiedy słuchał tej paplaniny Franklina o sobie samym. Franklin umiał już liczyć i sznurować buciki, i najwyraźniej skojarzył też w końcu fakt, że opowiadanie o sobie zmniejszało w ludziach mordercze skłonności. Dimitri poczuł się trochę nieswojo z myślą, że chłopak obiecał babci pomoc przy porządkach, a mógłby nie dożyć czwartku. To go chyba najmocniej ruszyło – nie żadne tam paplanie o studiach czy pracy, tylko właśnie obietnica złożona babci. Uspokoił się na tyle, że w jego głowie w końcu wyklarowała się myśl, która do tej pory tylko błądziła gdzieś na obrzeżach świadomości. Sposób na to, by mieć ciastko i zjeść ciastko. Nie był to jednak sposób idealny – niósł ze sobą całą paradę nowych, zupełnie nieprzewidzianych komplikacji. Mógł Franklina po prostu zmienić w wampira i wymusić na nim przestrzeganie Maskarady. |
|
| Null.
| Temat: Re: Opuszczony magazyn Wto Sty 02, 2024 4:26 pm | |
| Coś nie rządowego, ale równie niebezpiecznego, jeśli nie i gorszego brzmiało bardziej niż zachęcająco. W końcu... co gorszego mogło go spotkać jeśli przeżyje to spotkanie? Co gorszego, jeśli... Chociaż dało się widzieć po nim jasno, że był bardziej niż zainteresowany podobnym bytem, nie zadał najmniejszego pytania na ten temat. Może też przez to, że powoli coraz bardziej docierało do niego w jak niekorzystnej dla siebie był sytuacji. A może był to również swoistego rodzaju obciążenie umysłu istoty, która raczej nie chciałaby zostać zalana falą pytań na temat organizacji, o której dopiero co się dowiedziała. - Okej, okej... nie jesteś... dobrze, dobrze... przepraszam, nie jesteś fae, nie masz z nimi niczego wspólnego... - zaraz wydukał, chociaż również zauważył, że im dłużej opowiadał, tym jakby zagrożenie mijało. Może w taki sposób mógł dostać szansę mógł nieco zebrać sił i spróbować... uciec? Wyrwać się? Pierw odwrócić uwagę, nie miałby szans z tym w starciu. Nie potrafiłby zrobić niczego. Chociaż i tak jedna z rąk, które znajdywały się na ręce mężczyzny, spróbowała wsunąć się między nią, a jego własną szyję - może nieco wypchnąć ją o niego. Może gdyby uścisk się poluzował, byłby w stanie spróbować jakkolwiek rzucić się do ucieczki? W bezpośrednim starciu nie miał szans, ale gdyby tylko spróbował... - Też będzie pewnie ciasto piec, na piątek właściwie ale wiadomo, że szybciej trzeba upiec, żeby i ostygło, i żeby można było podjeść trochę. No a później jeszcze zobaczy się czy nie będzie trzeba, no wiesz, jakiś prac mniejszych w domu tam pomóc. Gdzieś śrubę dokręcić czy coś, żarówkę wymienić... - dalej zagadywał, opowiadając o babci, kiedy zauważył, że złość w stworzeniu jakby powoli przemijała. Może powinien... kontynuować? Nie był pewny. Może powinien znów poprosić o wypuszczenie go? Chociaż podobne prośby wcześniej nie przynosiły skutku. Próba wyrwania się odpadała już na starcie. Nie miał na to siły, nawet teraz kiedy czuł jak powoli zmęczenie ustępowało - obraz powoli jego wizja przestawała być tak rozmazana jak jeszcze przed chwilą. Jego organizm jakby się uspokajał pod tym względem, nawet jeśli stres nie mijał, tym bardziej kiedy udało mu się w końcu wślizgnąć własną dłoń na szyję, jakby chciał też odgrodzić od siebie... Zawahał się, czując że ból odczuwalny na szyi nie był spowodowany przez mężczyznę - nie przynajmniej przez fakt, jak go przyciskał do ściany. Nie, on był na samym karku. Nie przyśniło mu się to? Stracił wtedy przytomność, miał jakieś urojenia, prawda? To nie... Jakoś pożałował w tej chwili, że jednak nie miał przed sobą fae. Były złośliwe i samolubne, ale przynajmniej nie próbowały zazwyczaj cię pożreć, przynajmniej to wynikało z podań. Czuł jak stres w nim narasta ponownie. Zamilkł, wbijając przerażony wzrok w mężczyznę, jakby dopiero teraz zaczął składać fakty. Dlaczego wszystko tak mu się mieszało w głowie? Po kolei, co się stało w magazynie? Wszedł tutaj, natknął się na dziwną postać, która nie tylko się przemieniła, ale później go zaatakowała, a później... Spróbował w panice wsunąć drugą rękę między swoje gardło, a rękę nieznajomego, jakby podobna bariera miała mu w czymkolwiek pomóc. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Opuszczony magazyn Wto Sty 02, 2024 6:57 pm | |
| Odezwała się w nim jakaś przekora, ściśle związana z tą odrobiną sadyzmu, jaka w nim istniała. Pozwolił Franklinowi, by wsunął dłoń między jego ramię a swoją szyję, ciekaw, co też białowłosy kombinuje. Bo coś kombinował na pewno. Starał się jak mógł, miał silną wolę przetrwania – to mu trzeba było przyznać. Nie zamarł w panicznym niezdecydowaniu, tylko próbował różnych sposobów na miarę swoich – niestety, niewielkich w porównaniu z wampirem – możliwości. – Dokładnie tak – przytaknął już odrobinę spokojniej. Kiedy się żyło tak długo, jak to miało miejsce w jego przypadku, nie sposób było uniknąć pełnego kompletu traum i triggerów – wróżki były jednym z nich. Drugim z kolei były zombie, dlatego, w całym swoim umiłowaniu horrorów, starannie unikał takiej tematyki. Miał za dużo nieprzyjemnych wspomnień w temacie dwóch powyższych grup nieludzi. Dłoń chucherka w końcu powędrowała tam, dokąd najwyraźniej zmierzała od samego początku. Stabilny, uspokajający się puls blondyna nagle znów zaczął przyspieszać. Dimitri był teraz tak czujny, że nawet najsubtelniejsza zmiana w biciu tego ludzkiego serca nie mogła pozostać niezauważona – kolejna przewaga istoty nadprzyrodzonej nad zwykłym człowiekiem. Już samo tętno mówiło mu wiele o stanie Franklina i o tym, czy przypadkiem nie zamierzał czegoś równie głupiego, co odpalenie streama na telefonie. Dłoń chłopaka dotykała dwóch zgrabnych ranek na szyi, które powstały za sprawą wampirzych kłów. Czyżby Franklin zaczynał w końcu coś kojarzyć? Dima nie był pewien. I nie wiedział, która opcja była lepsza – otwarte karty na stół i wiedza, że oto przed białowłosym stoi krwiopijca, czy może dalej trwanie w jakimś dziwnym zaprzeczeniu. – Nie rób niczego głupiego – mruknął cicho swoje ostrzeżenie, kiedy druga dłoń próbowała wsunąć się za jego przedramię. Nic z tego. Równie dobrze Franklin mógłby próbować przesunąć auto. – Będę szczery. Nie mam pojęcia, co z tobą zrobić – wyznał nagle. Skoro nie wiedział i, póki co, nie miał lepszego pomysłu niż zamiana chłopaka w wampira, to równie dobrze mógł wyrzucić z siebie wątpliwości na głos. Bo, tak po prawdzie, niespecjalnie uśmiechało mu się tworzenie – i niańczenie! – nowego potomka. Po pierwsze, nie miał odpowiednich zasobów. Musiałby gówniarza zabrać ze sobą, a sam na razie mieszkał w klitce w pieprzonym Northfield. Biznes z ziołowymi kosmetykami był jeszcze bardzo świeży, musiałoby minąć więcej czasu, by zaczął przynosić takie zyski, by Dimę było stać na wynajęcie czegoś lepszego. Po drugie, wampirzy podlotek to cała masa nikomu niepotrzebnej roboty. Trzeba takiego pilnować, żeby przypadkiem nie wpadł w szał krwi i nie ukatrupił połowy osiedla. W przypadku ewidentnego potknięcia winę ponosił i wampirzy mistrz, i podlotek. Conventus nie miał litości, bez wahania eliminował nieudolnych mistrzów i ich krwiożerczy pomiot. I, wreszcie po trzecie – stworzenie nowego wampira powinno być czymś ważnym. Albo przeniesieniem intymnej relacji na nowy poziom, albo chociaż ratowaniem umierającego człowieka, nie zaś próbą przejęcia nad kimś kontroli, Dimitri wiedział o tym najlepiej z własnego doświadczenia. Co nie zmieniało jednak faktu, że jeśli będzie musiał – nie zawaha się. |
|
| Null.
| Temat: Re: Opuszczony magazyn Wto Sty 02, 2024 8:21 pm | |
| Jego tętno wcale nie uspokoiło się po ostrzeżeniu, a wręcz przeciwnie - jakby na jeszcze silniejszych obrotach starał się zastanowić i znaleźć rozwiązanie sytuacji, w której się znajdywał. Panikował. Co miałby zrobić? Co mógłby zrobić? - Wy... Puścić..? - rzucił propozycje jakby w nadziei, bo w końcu co innego mogłoby być inną opcją. Zjedzenie go? - [bo]Na pewno masz plany... Zresztą, ja też mam plany... Nikomu nie powiem. Przysięgam... Niczego nikomu nie powiem, nie pokażę... Proszę..?[/b] - powiedział, czując samemu jak dłoń którą zakrywał szyję lekko mu drżała. Czuł coś, czego nie powinno na niej być. Czuł te rany, wiedział co miało miejsce. Wciąż nie dopuszczał tego do siebie w aż taki sposób - łatwiej było uwierzyć w istnienie fae czy innych folklorowych stworzeń niż wampirów, ale wciąż... - Głu... Głupio byłoby utknąć tutaj... W ciągu dnia, prawda? Możemy się zawsze... Rozejść już teraz... - zaproponował, drugą ręką wciąż próbując w jakikolwiek sposób zaczepić się o rękę wampira i odciągnąć od siebie, choć nie przynosiło to większych skutków. - Telefon zgubiłem, nikt nie będzie zadawał pytań jak kupię sobie po prostu nowy... Nikt nie zobaczy ran... - rzucił, choć gdzieś z tyłu głowy już mu się szykował plan na wykonanie zdjęcia, choć pierw rzeczywiście musiał zdobyć nowy telefon. Nie była to sytuacja idealna, ale większość swoich zarobków odkładał, więc nie bolała go aż takim wizja wydania, w jego przypadku, nawet kilkuset funtów na nowy telefon, który zadowoliłby go jakością kamery. Naturalnie, że wolałby nie, kiedy nie musiał - ale skoro już rzeczywiście poprzedni był zupełnie poza zasięgiem jakiejkolwiek naprawy to co innego miałby zrobić. - Co innego jak nie puścić..? Już... Już się najadłeś, prawda? - powiedział, sam zaskoczony swoimi słowami. Przyjął do wiadomości, że stał się posiłkiem dla wampira? Chociaż trudno było mu określić w ogóle coś takiego jak poziom najedzenia. Czy to dlatego tak stracił pamięć? Czy to wtedy, kiedy wszystko wydawało mu się być jak za mgłą? Ile mogłoby to trwać? - A.. rodzice.. będą mnie szukać jeśli... Się nie zjawię rano w domu... No i trudno będzie mi do nich napisać nawet jakbym... Miał się nie zjawić w domu... To znaczy, że muszę wrócić, prawda? Jak zaczną szukać... Mój telefon miał tutaj ostatni zasięg, logował się do sieci... Ten teren będzie przeszukiwany... - próbowała mimo lęku, przemówić do... Jakiegokolwiek rozsądku wampira? W końcu skoro nie zależało mu na rozgłosie, nagłe powiązanie ze zniknięciem jakiegoś studenta nie powinno być czymś, na czym mu zależało. Może szukał w tym większych korzyści dla siebie? Może problem leżał w tym, że jeszcze się nie najadł i dlatego nie wiedział, co zrobić? Chociaż czy gdyby to było problemem, nie zrobiłby tego samego, co jeszcze kilka chwil wcześniej..? Stan, w którym się wtedy znalazł... Franklin nawet nie był pewny jak inaczej to określić niż trans. Przechodziły go zimne dreszcze na smak wspomnienie. - H-hej... Jeśli jesteś głodny to nie będę się wyrywał... Okej? Ale... Po tym po prostu pójdę..? Na taksówkę i.. pojadę do domu... Okej? Możemy tak zrobić..? - wydukał w końcu, nawet jeśli jak mówił jego dłoń na szyi jakby intuicyjnie próbowała zasłonić mocniej rany, które już teraz się tam znajdywały. |
|
| Dimitri
| Temat: Re: Opuszczony magazyn Wto Sty 02, 2024 9:45 pm | |
| Niespecjalnie go zdziwiło, że puls Franklina szalał jak złapana w słoik mucha. Mówienie komuś przerażonemu, żeby nie robił głupot, działało dokładnie tak samo jak powiedzenie uspokój się komuś kompletnie roztrzęsionemu – to znaczy: wcale. Ale przecież i tak musiał spróbować. Westchnął cicho po usłyszeniu tych wszystkich błagalnych miauknięć i zapewnień. No przecież, oczywiście, że mógł wypuścić chłopaka, co złego może się stać, czemu na to wcześniej nie wpadł. Jego mina dokładnie odzwierciedlała tę myśl. Przekrzywił lekko głowę, dalej słuchając przekonywań białowłosego. Głupio byłoby tu utknąć w ciągu dnia. Czyli jednak zatrybiło pod tą jasnowłosą kopułą. Dimitri nagle awansował z faerie na wampira, ale wcale mu to nie poprawiło humoru. Rzeczywiście, nie za ciekawie byłoby tutaj utknąć na dzień, ale przecież do rana było jeszcze daleko. Poza tym – zima trwała w najlepsze. Dzień wstawał dość późno. Mieli czas. Ograniczony, co prawda, ale jednak. Dimitri nie wiedział, czy te wszystkie zapewnienia – czy to o niezadawaniu pytań, czy niezobaczeniu przez nikogo ran – miały przekonać właśnie jego, czy może Franklin próbował przekonać samego siebie. Tak czy inaczej – na Dimę nie działało. Na miejscu chłopca też by powiedział wszystko, byleby się tylko uwolnić. By przeżyć. – Przeszukiwania nic nie dadzą – zakomunikował w końcu, zaczynając odnoszenie się do tych wszystkich rewelacji od końca. – Nikt cię nie znajdzie, nikt nie powiąże tego ze mną. – Powiedział to z tak niezachwianą pewnością w głosie, jakby mówił z doświadczenia. No cóż. Źli ludzie czasem znikali w Birmingham, a sprawy ich odnalezienia były po prostu umarzane z braku dowodów. Albo z powodu ich zanieczyszczenia. Zahipnotyzowanie detektywa, by zmącić mu w głowie albo nakazać mu zniszczenie próbek schowanych w depozycie policyjnym było dziecinnie wręcz proste. Wampiry, które były pogodzone ze swoją naturą i korzystały z niej w pełni nie miały większych kłopotów z ukryciem się przed ludźmi. To Łowców należało się obawiać, bo mieli sposoby na radzenie sobie z tymi... wampirzymi sposobami. – Słuchaj, masz zasadniczo trzy opcje. – Powiedział po dłuższej chwili milczenia i wpatrywania się w Franklina. Pies to wszystko trącał, jak mawiał jego dawno niewidziany znajomy. Skoro nie mógł się ze stuprocentową pewnością zdecydować na żadne rozwiązanie, to czemu by ich nie przedstawić głównemu zainteresowanemu...? Pewnie dlatego, że był co najmniej odklejony od rzeczywistości. – Opcja numer jeden: zabijam cię – powiedział z taką prostotą, jakby to nie był dla jego sumienia absolutnie żaden problem. Trochę był. Zdarzało mu się zabijać, ale wolał tego nie robić, jeśli nie musiał. – Opcja numer dwa. Wypuszczam cię i do końca życia pilnuję, żebyś nie zrobił czegoś równie głupiego, jak ta próba zrobienia streama – zaczął powoli, mrużąc oczy. – A jeśli jednak spróbujesz, to powrót do opcji numer jeden. Wziął głęboki wdech. – Albo opcja numer trzy. Stajesz się jednym z nas. |
|
| Null.
| Temat: Re: Opuszczony magazyn Wto Sty 02, 2024 10:32 pm | |
| Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć znów, ale prędko je zamknął. Nie, nie powinien się zdradzać z tym. Zresztą, nawet jeśli poznał kilku równie zagorzałych i zawziętych ludzi, którzy podzielali jego opinię na tematy, o których publikował w sieci, nie byłoby to najlepszą kartą przetargową na później. W końcu nawet odpalenie transmisji na żywo wydawało się w większości wypadków nieszkodliwe - a nawet jeśli to tylko na niewielką skalę. W jego przypadku, gdyby puścił coś podobnego do sieci... filmik by nie zaginął - nie tak prędko, nie tak łatwo, docierając pierw do ludzi, którzy uwielbiali podobne treści. Chociaż nie był pewny na ile ktokolwiek by rzeczywiście drążył temat i próbował dowiedzieć się, co miało z nim miejsce. Nie mógł mieć pewności... Skinął lekko głową na jego słowa o tym, że miał trzy opcje. Cóż, po usłyszeniu pierwszej od razu pokręcił przecząco głową, jakby to nie było nawet tematem. Druga byłaby doskonała, gdyby... - Nie trzeba mnie pilnować, naprawdę. Niczego nie zrobię, nie poruszę tematów żadnych wampirów ani niczego takiego, naprawdę... - od razu się zaparł, choć dla mężczyzny jego słowa mogły nie mieć nawet za bardzo sensu - a sam Franklin w tej chwili był zbyt skupiony na negatywach tej opcji. Jeśli śledziłby i pilnował go, śledziłby i pilnował również jego rodziny. Ludzi dookoła, wszystkich którzy... Nie, nie, nie. Nie chciał o tym myśleć, jakie mogłoby to mieć skutki. W końcu to był wampir. Co jeśli inni staliby się pożywką dla niego, głównie przez niego. Co jeśli... coś by się stało? Cokolwiek niekontrolowanego? Jego paranoja zaczynała sięgać w tym momencie wyżyn, bo opcja pierwsza nie wydawała się przez to tak zła. W końcu cenił bardziej bezpieczeństwo swojej rodziny niż swoje w tym zakresie. Nawet jeśli sam szwendał się po opuszczonych budynkach, to przecież nie wspominał do końca rodzicom o tym, nie chcąc ich martwić. Zawahał się, słysząc ostatnią opcję. Była jeszcze bardziej absurdalna. - Możesz mnie... puścić. Po prostu. Przecież niczego nie zrobię, prawda? Co mógłbym zrobić? Proszę? - znów powiedział, choć zauważył już, że jego prośby niewiele tutaj zmieniają. Nie przynosiły najmniejszego skutku. Co miałby innego zrobić? Powiedzieć, poprosić... Tak jak druga opcja nie była akceptowalna dla jego paranoicznej natury, a pierwsza była zupełnie poza opcjami do wyboru, trzecia rodziła... zbyt wiele pytań. - Nie można tak... po prostu się tym stać. To tak nie działa, wiesz? Muszę chodzić na zajęcia, no i trudno będzie wytłumaczyć to rodzinie... Znaczy, mogę w sumie pracować z domu, bo i tak to robię... zresztą, co jeśli lubię czosnek? Albo wierzę w... eee... coś? Spalę się jak pójdę na mszę? Zresztą, gdzie miałbym żyć? Po takich magazynach? Nie, dziękuję... mam trochę odłożonych, ale... ale to wciąż muszę kupić nowy telefon. I mam inne wydatki. Zresztą, jeszcze liczyłem przynajmniej z dwa, może trzy lata, żeby mieć zaliczkę na jakieś sensowne mieszkanie na obrzeżach... a to i tak bez samochodu! Widzisz, prawo jazdy też muszę zrobić.. jak zrobić po nocy? Nie da się, to zupełnie niepraktyczne... - zaczął wylewać wszystkie zagadnienia, które od razu pojawiały się w jego głowie, choć wyraźnie robił to przez wzgląd na panikę - ale też i fakt, że pozostałe dwie opcje przynosiły... więcej wad, których nie mógł lub nie chciał przyjmować. |
|
| Sponsored content
| Temat: Re: Opuszczony magazyn | |
| |
|
| |
| |
|