Podstawowe informacje
Godność: Eitan (hebrajskie „solidny, trwały, mocny”)
Rasa: Anioł
Ranga: Anioł Stróż
Data i miejsce urodzenia: ok. 500 lat temu, Drugie Niebo
Praca: Cieć w Departamencie ds. Nieludzi. Znaczy, stróż.
Charakter
U zarania czasu był tylko Pan. Nie było miejsca, przestrzeni, światła ani pojęć. Nie istniało Dobro i Zło, nie istniały planety, nie istniały wymiary. Istniał tylko Pan, ale nie było komu Go uwielbiać, bowiem nie istnieli jeszcze Serafinowie zdolni wychwalać Jego imię. Więc stworzył Pan Serafinów i Cherubów, a pierwszym spośród nich był Metatron. Ustanowił go swoim następcą i kiedy po stworzeniu świata poszedł odpocząć, to Metatron swoim śpiewem powoływał do życia nowe anioły. Cnoty i Potęgi, Archaniołów i Aniołów Stróżów. Pieśń stworzenia była piękna i doskonała, i takie też były powołane przez nią anioły.
Z tym, że kiedy Metatron śpiewał o Eitanie, najwyraźniej odbiło mu się czkawką.
Nie jest grzeczny i ułożony jak typowy anioł. Pali, pije, przeklina i chodzi na koncerty rockowe. Nie stroni od towarzystwa dam (także tych, które z damami nie mają nic wspólnego, nawet nazwy). Zamiast luźnych, niebieskich albo białych szat woli wysłużone glany i ramoneskę. Od śpiewania w chórze, do którego i tak nigdy nie miał talentu, zawsze wolał wymykać się na Ziemię i przesiadywać w barach. To jest, na początku w gospodach i zajazdach. Lubił spoufalać się z ludźmi, poznawać ich i słuchać opowieści. Przeróżnych. Teraz już nie lubi. Nadal nie pogardzi dobrą historią, a z nawet najgłupszego żartu zaśmieje się zaraźliwie, ale już nie ma tyle wiary w ludzi co kiedyś.
Jest chaotyczny. Niczego nie planuje, wiecznie gdzieś się spóźnia, a jego raporty wyglądają jak pisane na kolanie. Pewnie dlatego, że są. Jest bardzo empatyczny, przez co łatwo przeskakuje z jednej emocji w drugą. Dzięki temu również łatwo wybacza. Starannie to ukrywa, ale dobre czyny, akty łaski i akty heroizmu – także tego małego – bardzo go wzruszają. Ma świetną rękę do dzieci, bo nie traktuje ich jak osobnego gatunku, tylko jak małych, dzielnych ludzi, z którymi na luzie da się pogadać o wszystkim.
To nie jest zły anioł. Tylko bardzo, bardzo nieszablonowy.
Wygląd
Nie ma wyglądu typowego anioła. Nie jest jasnowłosy, uduchowiony, wiotki i eteryczny. Nie ma bezpłciowo pięknej, wzbudzającej ekstazę twarzy, a na jego widok prędzej stękniesz „o skurwesyn” niż powiesz „o mój Boże”. Ma prawie dwa metry wzrostu (a dokładniej, metr dziewięćdziesiąt dziewięć), szerokie barki i sylwetkę gladiatora. Lekko kędzierzawe, ciemnobrązowe włosy strzyże dość krótko przy głowie, bo nie ma cierpliwości, żeby myć i suszyć loki sięgające do pasa. Twarz ma miłą dla oka, owszem, ale bardziej „przystojną” niż „piękną”. I w twarzy tej bardzo odznaczają się duże, piwne oczy z maleńkimi zielonymi plamkami tuż przy źrenicy. Nie, nie że takie są piękne.
Takie ekspresyjne.
Zresztą, Eitan w ogóle jest całkiem ekspresyjny. Jedna jego mina wyraża więcej niż tysiąc słów, zwłaszcza jeśli trzeba nią wyrazić niedowierzanie – grube, ale nie krzaczaste brwi świetnie się do tego nadają. Często też żywiołowo gestykuluje tymi wielkimi łapskami. Uśmiech, jeśli już się na niego zdecyduje, ma szeroki i skutkujący uroczymi dołeczkami w policzkach. Co sprawia, że ma wówczas pewien nieodparty, chłopięcy urok.
Ale co z tego, skoro przez większość czasu i tak łazi wszędzie ze skwaszoną miną.
Magia i moce
- Moce rasowe:
✶ LATANIE – każdy z aniołów posiada skrzydła i może bez przeszkód ich używać. Mogą korzystać ze swojej mocy również w ludzkiej formie na Ziemi, bez konieczności ujawniania swoich skrzydeł.
✶ UZDRAWIANIE – aniołowie to pełne dobroci i miłości istoty, które mogą wyleczyć każdą ranę lub nawet doprowadzić do odrośnięcia urwanej lub odciętej kończyny.
✶ WYKRYWANIE KŁAMSTW – mają wysoce rozwiniętą intuicję i zawsze wiedzą, kiedy ktoś nie mówi im prawdy lub nawet z prawdą się rozmija czy nie mówi im wszystkiego.
✶ NIEWRAŻLIWOŚĆ NA ZIMNO – niebiański klimat jest bardzo zimny, przez co aniołowie naturalnie są znacznie bardziej odporni na działanie mrozu.
✶ SZYBKOŚĆ I SIŁA – aniołowie są szybsi i silniejsi od zwykłych ludzi. Mają również lepszy refleks.
- Magia ognia:
MAGIA OGNIA – (poziom mistrzowski) pozwala kontrolować element ognia. Początkującym adeptom sztuki magicznej musi wystarczyć bardzo ograniczona kontrola: ogień jest najtrudniejszym elementem do opanowania i przywołania, nie bez przyczyny jest domeną demonów – dopiero z czasem przychodzi umiejętność przywoływania najpierw iskry, a później dopiero pełnego płomienia. Najpotężniejsi czarownicy czy druidzi mogą sprowadzić deszcz ognia czy dosłownie spopielić kogoś płomieniem przywołanym z rękawa.
Limity: 5 postów użycia, 4 posty odpoczynku.
- Dywinacja:
DYWINACJA – (poziom zaawansowany) ogólnie rozumiane przepowiadanie przyszłości. Istnieje wiele przedmiotów, które pozwalają na zajrzenie poza kurtynę i wyczytanie tego, co jest widoczne i co jeszcze się nie wydarzyło. Jednym z przekaźników mogą być kryształowe kule – te ukazują obrazy, czasami bardzo krótkie urywki przyszłych wydarzeń i to od medium zależy, czy poprawnie zinterpretuje zobaczone w przekaźniku rzeczy. Podobnie sprawa ma się z kartami tarota, jałowcowym dymem czy dowolnie inną formą przepowiadania przyszłości: te wizje nigdy nie są dokładne i absolutnie jednoznaczne. Zdarzają się bardzo rzadkie przypadki objawień, w których jasnowidz dokładnie i ze szczegółami poznaje prawdę o przyszłych wydarzeniach.
Istoty parające się dywinacją często są, niestety i niesłusznie, postrzegane jako oszuści. Przyszłość jest zmienna i ulotna niczym dym, może zmienić się w każdej chwili, a jasnowidzowie patrząc w przyszłość czasami widzą tylko jedną ścieżkę, którą można podążać, a niekiedy więcej, i te mogą się zwyczajnie mieszać.
Subtelna i bardzo delikatna dziedzina magii, jej użytkownicy są bardzo też wrażliwi na dowolne zawirowania w sferze magicznej. Instynktownie wyczuwają istoty nadprzyrodzone w swoim otoczeniu, wyczuwają używaną magię, a w dodatku najbardziej zaawansowani adepci tej sztuki potrafią blokować wpływ magii innych istot na swój umysł i odcinają im do niego dostęp, by nikt więcej nie poznał tajemnic przyszłości (w takim przypadku wymagana ranga to Mistrz).
Limity: 3 posty użycia, 4 posty odpoczynku.
- Niewidzialność:
NIEWIDZIALNOŚĆ – moc, można by rzec, zawodowa. Trudno byłoby być Aniołem Stróżem, gdyby klient cię widział. Gdy Eitan otacza się niewidzialnością, staje się całkowicie niewidoczny, a jego forma, jeśli nie zażyczy sobie na odwrót i się na tym nie skupi, nie ma wpływu na świat fizyczny, widzialny. Nie zostawia śladów, nie trąca skrzydłem szklanki na stole. Równie dobrze mógłby nie istnieć.
Limity: 3 posty użycia, 3 posty odpoczynku.
- Rozmawianie ze zwierzętami:
ROZMAWIANIE ZE ZWIERZĘTAMI – czy to małymi, czy dużymi. Podniebnymi, podmorskimi czy naziemnymi. Każde z nich ma coś do powiedzenia i każdego czasem fajnie posłuchać. Zwłaszcza, że niektóre z nich są naprawdę mądre, znacznie mądrzejsze, niż większość aniołów czy ludzi. Z wyjątkiem gołębi.
Gołębie miejskie naprawdę są takie głupie, na jakie wyglądają.
Limity: Brak, umiejętność pasywna.
Umiejętności
❈ Jako anioł ma naturalny talent do języków. Mówi nieźle kilkunastoma, a naprawdę dobrze kilkoma z nich.
❈ Świetnie się bije. Nie żadne tam finezyjne judo czy inne bzdury, bardziej krav maga. Czasem trzeba klienta obronić inaczej niż przy pomocy magii. Krav maga świetnie się nadaje do defasonowania twarzy.
❈ Ma niezłą bajerę. Szczególnie dobrze jego gadka działa na liczne grono kobiece. I znacznie mniej liczne męskie. Nieraz też wychodził cało z opresji wyłącznie dzięki dobrej ściemie.
❈ Nie ma problemu, żeby prowadzić samochód czy motor. Ale to drugie woli znacznie bardziej.
❈ Fenomenalnie rozwiązuje krzyżówki.
Słabości
❈ Skrzydła są jego największą słabością. Cholernie wrażliwe na najmniejszy nawet dotyk mogą sprawić, że albo będzie łasił się u twoich stóp, albo będzie się zwijał z bólu.
❈ Pali jak ten, no. Smok. Inne używki też są mu nieobce. Znacznie bardziej jednak alkohol niż narkotyki.
❈ Kiepsko pływa. Skrzydła w tym przeszkadzają.
❈ Nie jest typowym aniołem – za cholerę nie potrafi śpiewać. Zupełnie jakby mu słoń na ucho nadepnął.
Historia
– Na litość Boską, Eita, co ci się przydarzyło?!Ona się przydarzyła. Przydarzyła się dwójce ludzi, z których żadne nie powinno mieć dziecka. Jedno piło na potęgę, na umór, do nieprzytomności. A drugie odbijało sobie to w najgorszy możliwy sposób: wyżywając się na niej. Nie mógł jej przed tym uchronić, znowu wylądowała w szpitalu.
– Nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz – burknął na odczepnego i siadł ciężko na skrzypiącym krześle wewnątrz biura. Znaczy, zaraz tam biura. Małej kanciapy wciśniętej między Archiwum a pokój niewiadomego przeznaczenia. Przed sobą miał arkusz B-21, ten, w którym składało się raport z interwencji. Nieautoryzowanej. Wsadził sobie do ust końcówkę ołówka i przygryzł. Wiedział, że dostanie kolejną naganę, ale nie mógł, nie potrafił się powstrzymać. Kiedy matka pobiła pięcioletnią Olivię do nieprzytomności po prostu nie wytrzymał i zrzucił na nią ciężką półkę z garnkami. Teraz obie leżały w szpitalu na intensywnej terapii.
Więc dlaczego to on wyglądał jak gówno?
Pewnie dlatego, że przez trzy dni na zmianę albo przy niej czuwał, albo sam chlał na umór. Bez przerwy na sen czy jedzenie. Dopiero teraz odważył się ją zostawić na wystarczająco długo, by przylecieć do Biura i wypełnić ten cholerny raport. Przygryzł ołówek mocniej.
– Eita, czy ty znowu...– Stul pysk – warknął i rzucił w Puriela kulką z papieru.
To był zdecydowanie lepszy użytek dla formularza B-21.
* * *
Kiedy miała jedenaście lat dokonał takiej nieautoryzowanej interwencji, że zawieszono go w obowiązkach na całą dekadę. Kiedy ojciec – ha, bardziej pijak i zwyrodnialec – wychodził z jej łóżka i z zadowoleniem zapinał rozporek, coś w nim pękło. Zabił skurwiela tak jak stał. Spopielił go kulą ognia. Zostały po nim tylko buty i kupka popiołu, niewystarczająca nawet na to, by ją wrzucić do torebki śniadaniowej.
Dziesięć lat to strasznie dużo jak na życie w patologii bez własnego anioła stróża.
W pierwszej chwili nie poznał jej. Wyrosła na naprawdę piękną kobietę. Miała smutne spojrzenie, ale dużo się uśmiechała. Dobra praca, bo została pielęgniarką, pewnie przez to, że sama spędziła wiele dni w szpitalu. Pielęgniarki były jedyną dobrą rzeczą w jej życiu, co do tego nie miał żadnych wątpliwości. A jednak to życie wciąż było gówniane.
Przemocowa matka i ojciec zamienili się w paradę przemocowych chłopaków. Skrzywiona tak wcześnie chyba już nie umiała inaczej, bez bólu. Bez bólu się nie liczyło. Chciał zabrać od niej całe zło tego świata, ale nie mógł. Nawet by nie umiał. Nie miał odpowiednich umiejętności, nie był archaniołem czy innym serafinem. Był tylko nic nieznaczącym aniołem stróżem, który musiał opuścić stanowisko na zbyt długo. Teraz zostało mu już tylko pilnować, żeby nie zadławiła się własną krwią ze zmasakrowanej podczas ostrego seksu twarzy. Bał się interweniować, żeby znowu go nie zawiesili. Kto by wtedy odchylał jej głowę, żeby krew nie spływała niekontrolowanym ciągiem w dół gardła? Kto by ją budził co dwie godziny z zegarkiem na ręku, kiedy oczy same jej się zamykały przy wstrząsie mózgu?
Własna niemoc brzydziła go.
* * *
Kiedy miała trzydzieści pięć lat, zaszła w ciążę. Dość późno. Od razu kiedy tylko na nią spojrzał, wiedział, że dziecko będzie miało charakterystyczny mongolski fałd i niską nasadę nosa. Na to też nie mógł nic poradzić. Ale wiedział, że da sobie radę, bo od razu jak tylko się zorientowała, to odeszła od złamasa i uciekła na drugi koniec kraju. Zmieniła nazwisko, jasne blond włosy zaczęła farbować na czarno. Tak też jej było ładnie. Z fałszywym nazwiskiem już nie miała dyplomu szkoły pielęgniarskiej, więc harowała na dwie zmiany w podrzędnej knajpce, a do tego dorywczo latała z mopem w jakiejś korporacji. I mimo to zawsze znajdowała czas na zabawę z małą, genetycznie wadliwą dziewczynką.
Podziwiał ją z daleka. Była najodważniejszą osobą, jaką w swoim kilkusetletnim życiu widział.
* * *
A kiedy miała lat siedemdziesiąt i leżała podpięta do szpitalnej kroplówki, przyglądał jej się z troską. Dziewczynka trafiła do dobrej rodziny zastępczej. Wiedział, bo to sprawdzał. Jej anioł stróż miał znacznie mniej roboty niż Eitan.
Z radia dobiegały miękkie dźwięki. Jej ulubiona piosenka.
If you like Piña Coladas
And getting caught in the rain
If you're not into yoga
If you have half-a-brain
If you'd like making love at midnights
In the dunes of the Cape
Then I'm the love that you've looked for
Write to me and escape...
Uśmiechała się lekko, patrząc w okno. Tymczasem za oknem było szaro, buro i piździało, nie było kompletnie żadnego logicznego powodu, żeby patrzeć na zewnątrz z taką miną. Tym bardziej, że bezpośrednio po drugiej stronie miała widok na betonową ścianę drugiego budynku. Z ręki wypadła jej cienka książeczka z w miękkiej okładce. Eitan obrócił głowę w bok, żeby odczytać tytuł.
500 krzyżówek panoramicznych.
– Mógłbyś mi podać moje krzyżówki? – zapytała tak cicho, że w pierwszej chwili był pewien, że się przesłyszał. Rozejrzał się dookoła, ale w pokoju nie było nikogo oprócz niej.
No i jego, siedzącego wygodnie w fotelu, ale przecież jego nie mogła zobaczyć.
– Tak, młody chłopcze, do ciebie mówię.– Ty... Ty mnie widzisz...?
– Jasno i wyraźnie.Miał taką minę, że zaczęła się śmiać. Suchy śmiech przerwał nie mniej suchy kaszel. Widział, że ją bolało, więc podszedł i położył dłoń na jej czole. Zabrał ten ból. Co za różnica, skoro i tak go widziała...?
– Jak...? To znaczy... – zaplątał się.
Uśmiechnęła się łagodnie.
– Wiem, że się starałeś. Próbowałeś mnie chronić, prawda? – Nie odpowiedział. Jakaś gula stanęła mu w gardle. Westchnęła cicho i zamknęła na chwilę oczy, a potem znów na niego spojrzała.
– Zawsze wiedziałam, że jesteś gdzieś w pobliżu. Na jakiś czas straciłam cię z oczu, ale wiedziałam, że wrócisz. Bardzo ładny z ciebie chłopak. Mógłbyś mi podać wodę? – Posłusznie przystawił jej do ust kubek. Niebieski. Z obtłuczoną rączką. Jej ulubiony, bo od córki.
– Nie wiń się. Widocznie nie mogłeś nic zrobić.Przez chwilę trwali w milczeniu. Kiedy znowu się odezwała, gula w gardle zamieniła się w ciężki kamień w żołądku.
– Ale teraz możesz. Proszę, zabierz mnie już stąd. Wiesz, to chyba dla ciebie się tak starałam. Chciałam, żebyś był ze mnie dumny.– Jestem z ciebie bardzo dumny, nawet nie masz pojęcia – przerwał jej zduszonym głosem. Tylko się uśmiechnęła. Znów miała zamknięte oczy. Ta krótka rozmowa wyczerpała cały wątły zapas jej sił. Usiadł na łóżku tuż obok niej. Zgodnie z planem jej życia, Olivii zostało jeszcze jedenaście miesięcy kroplówek, wlewek, kaszlu, przerzutów i odleżyn. Nie zasługiwała na to. Zasługiwała, by odejść na swoich warunkach. Bez bólu. Z dumą i z godnością.
Kiedy ponownie położył rękę na jej czole, tym razem zasnęła na zawsze.
* * *
– Nie miałeś prawa! Paragraf sto siedemdziesiąty drugi, punkt trzeci, podpunkt ce! Żaden anioł stróż nie ma prawa skracać bądź przedłużać życia swojego podopiecznego pod karą degradacji! – wrzeszczał Anan. Wbrew swojemu imieniu, które znaczyło po prostu „chmura”, anioł miał jasnorude włosy i zielone oczy. Nie miał z chmurą nic wspólnego. Chyba tylko chmurną minę. Był bezpośrednim przełożonym Eitana.
– Nie drzyj się. Słyszałem cię za pierwszym razem.
– Tak? TAK?! To jak to wyjaśnisz?! Jaki miałeś powód? Możesz to w ogóle jakoś wyjaśnić?! – gorączkował się starszy anioł.
– ...Bóg tak chciał? – Eitan zaryzykował pytaniem.
To nie była prawidłowa odpowiedź. Anan praktycznie dostał ataku apopleksji, a kazanie o braku szacunku do przełożonych i używaniu imienia Pana Boga nadaremno trwało kolejne dwie godziny.
A ostatecznie i tak go zdegradowali. Wylądował w Departamencie ds. Nieludzi, gdzie siedzi po dziś dzień.
Ciekawostki
❈ Kolekcjonuje płyty winylowe.
❈ Na Ziemi ma niewielkie mieszkanie w bloku. Zwykła kawalerka, nic szczególnego.
❈ Team Marvel, jebać DC.
❈ Uwielbia pizzę hawajską. I w ogóle połączenie słodkie-słone. Słodkie-kwaśne zresztą też.
❈ Jego ulubionym miejscem na Ziemi jest Islandia.
❈ Nie cierpi gołębi. To chyba jedyny twór Pana, który tak go drażni.
❈ Ma niskie wymagania, mógłby mieszkać nawet na śmietniku. Gdyby tam tak nie jebało żulem.
❈ Z namaszczeniem segreguje śmieci. I każdego poucza o ważnej funkcji recyklingu.