Chata w lesie
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next
Sava
Sava
Chata w lesie - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Chata w lesie   Chata w lesie - Page 3 EmptySro Gru 13, 2023 11:18 pm

Czasem. To szczere słowo utkwiło mu głowie. Nieznacznie skrzywił usta w chwilowy grymas, ale odsunął negatywne myśli. Cały czas powtarzał sobie, że miała prawo się go bać. Sam bał się siebie. To logiczne. Nie chciał jej pytać, dlaczego, bo znał te powody do strachu. Możliwe, że nawet lepiej niż ona sama. Poza wampiryzmem, który był tym głównym, istniały jeszcze te "pomniejsze" problemy z psychiką. Przypomniał sobie ten moment, kiedy chwycił Rose przez sen, zdecydowanie za mocno. Jej spojrzenie i strach mówiły same za siebie. Ludzie byli słabi i krusi. Taki niestabilnie psychicznie wampir, jak Sava, powinien się trzymać od ciemnookiej z daleka. A jednak nie potrafił. Z własnych, egoistycznych pobudek ciągle brnął w tę relacje, nieważne, że rozsądek podpowiadał, żeby sobie odpuścić. Koniec końców, przemilczał to, skupiając swoje myśli nad pomysłem, na który wpadł impulsywnie. Nawet jeżeli ich znajomość miała nie przetrwać jutra, lepiej było nie rozwodzić się nad żadnymi troskami.
Podniósł ją. Uśmiechnął się w pełen satysfakcji sposób akurat wtedy, gdy ich usta znowu były blisko. W tej chwili, gdyby ktoś ich zobaczył razem, mógłby uznać, że była to chwila jak z obrazka. Trwało to jednak zaledwie kilka sekund, bo zaraz ruszył w stronę basenu. Każdy kolejny dźwięk protestu tylko bardziej do popychał do wykonania tego, co miało nadejść. Wkrótce wypuścił ją z objęcia, pozwalając, by wpadła do wody.
Kiedy już stał w wodzie, spoglądał, jak Rose wynurza się z wody i odgarnia mokre włosy z twarzy, i odnajduje go swoim rozgniewanym wzrokiem.
- Nic. - Rzekł beznamiętnie i beztrosko, uśmiechając się od ucha do ucha w reakcji na nazwanie go głupkiem. Osłonił się odruchowo ręką przed wodą, którą czarnowłosa w niego cisnęła. Rzeczywiście, jak dzieci. Ale, czasami, po prostu trzeba. Niewiele myśląc, powtórzył to, co zrobiła Rose i tym razem on ochlapał ją wodą. - I co teraz? - Spytał zaczepnie, widząc, jak powaga walczyła z rozbawieniem. Znowu robił to, co było mu przeznaczone z zawodu - rozbawiał. I przy okazji, popadał w zauroczenie z każdym jej uśmiechem. Jeśli przyjdzie mu kiedyś rzeczywiście doszczętnie zwariować, przynajmniej niech przeżyje kilka pięknych chwil z prostytutką.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Chata w lesie - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Chata w lesie   Chata w lesie - Page 3 EmptyCzw Gru 14, 2023 12:28 am

"Nie jestem małostkowa"


Ostatnio zmieniony przez Rose O'Brien dnia Nie Sty 28, 2024 11:46 pm, w całości zmieniany 1 raz

Sava
Sava
Chata w lesie - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Chata w lesie   Chata w lesie - Page 3 EmptyCzw Gru 14, 2023 2:15 am

- Nic. - Powtórzył z równie dużą pewnością, co poprzednim razem, a przy tym uśmiech nie znikał. Patrzył się tak na nią, obserwując jej postawę i zmieniające się emocje. Czasami, subtelnie, jego wzrok wędrował niżej, jak to naturalnie bywało wśród ludzi. Wśród mężczyzn. Oko lubiło ocenić kobiece atuty. Jeśli mowa o ciele Rose, nawet to, że nosiło znamiona wydarzeń i historii, sprawiało, iż stawała się ona bardziej atrakcyjna. Swój do swego ciągnie. Sam nie był idealny, choć nie licząc braku oka, jego ciało nie wykazywało żadnych uszczerbków. Może jedynie bladość i częste sińce pod oczami, których tej nocy mu brakowało.
- Karą? Za co? - Zgrywał głupka dalej i odruchowo powiódł za nią wzrokiem w górę. Nagle jego mina zrzedła. Nadchodził świt. Aż tak stracił głowę, że zapomniał o tak istotnej oczywistości, że noc nie trwała wiecznie. Że po niej przychodził dzień. - Eee... - Mruknął, jakby chciał coś powiedzieć, ale świadczyło to tylko o zmieszaniu sytuacją. Jedyne, co mu teraz przychodziło, to słowa Rodneya, który wspominał coś o zapewnieniu dogodnych warunków, ale czy mógłby być zdany na łaskę obcego wampira? Szybko przywrócił uśmiech na twarz, tym razem wymuszony i spojrzał na czarnowłosą. - Czy ja ci wyglądam na kogoś, kto ma maniery? - Spytał, podchodząc powoli w jej stronę. Ponownie wyciągnął ręce w jej stronę i położył dłonie na jej biodrach. - Panno O'Brien. Pozwól, że udam się już do siebie na spoczynek. - Oznajmił z przerysowaną elokwencją. Nie czekał na jej reakcję, tylko nachylił się i pozwolił sobie na złożenie krótkiego pocałunku na jej ustach. Tym razem miał być on obietnicą kolejnego spotkania, bo, w głębi splugawionej duszy, bardzo miał na to nadzieję. Czuł się jak Kopciuszek, który musiał uciekać, bo zbliżała się północ. Tylko, że on nie był księżniczką, a wampirem, który musiał się spieszyć, żeby przypadkiem nie spłonąć po drodze. Potem, oderwał się od niej, żeby wyjść z basenu i skierował się do wcześniej rzuconych na podłogę ubrań. Poczekał tylko, aż nadmiar wody w materiale jego bokserek spłynie, żeby za jakiś czas móc założyć na siebie resztę odzieży. Problem mokrej bielizny był najmniejszym problemem w obecnej sytuacji, patrząc na to, że zbliżał się dzień.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Chata w lesie - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Chata w lesie   Chata w lesie - Page 3 EmptyCzw Gru 14, 2023 10:29 am

    Nic. Był bezczelny. Róża, koniec końców, nie spodziewała się niczego innego. Przewróciła beznamiętnie oczyma. Już wtedy, gdy spotkali się w Hangover, zaprzeczał konwenansom, pluł w twarz moralności i deptał po niepisanych zasadach. Potem odkryła, że to nie zasługa narkotyków, a wewnętrznego bunt wobec regulaminów. Odrobinę mu tego zazdrościła, tej odwagi do układania świata pod swoje dyktando. Niepokorny, trzydziestoparoletni singiel. Nigdy nie miał żony, do czego sam się przyznał, a to wiele wyjaśniało. Choćby jego zachowanie — ludzie w związkach z czasem stawali się bardziej stateczni. Naturalna kolej rzeczy, element dojrzewania, który zmuszał do podporządkowania się; jeśli nie społeczeństwu, to chociaż drugiej osobie. I to długofalowo. W to, że miał jakieś relacje, zdecydowanie nie wątpiła. Musiałaby być kompletnie pozbawiona rozumu. Najwyraźniej jednak nie były na tyle poważne, by próbował cokolwiek sobie zmieniać. Albo nie musiał. Obie opcje były tak samo możliwe.
    — Na dobry początek, za wrzucenie mnie do wody. Ale nie martw się, zbierasz kolejne wpisy do kartoteki — natychmiast oznajmiła beztrosko Rose, wciąż jeszcze zorientowana na figlarnej naturze tego wątku. Skończywszy wypowiedź, zarejestrowała nagłą zmianę w mimice mężczyzny. Przygasł. Przeszło jej przez myśl, że być może użyła złych słów. Być może pozwoliła sobie na nazbyt wiele i stąd ta dynamiczna, kompletnie odwrotna do poprzedniej, reakcja. Nie potrafiła określić co miał teraz w jego głowie. Z braku innych opcji, spolegliwie przyjęła niewerbalną propozycję kontynuowania rozmowy w przyjemnej atmosferze. Była zbyt zmęczona, by drążyć: po co, na co, dlaczego. Jeśli twardo ucinał temat, to ani prośbą, ani groźbą nic by nie zdziałała.
    — Zdecydowanie nie — przyznała z rozbrajającą szczerością, nim umieścił dłonie na niezbadanych, jeszcze, obszarach ciała. Drgnęła i odruchowo uniosła stopę chcąc się wycofać. Mimo bijącego szaleńczo serca powstrzymała się przed dokończeniem ruchu. Uniosła głowę, spoczywając wzrokiem na błękitnej tęczówce. Było warto. Dla tych ust, dla tego pocałunku, dla ułożenia dłoni na jego chłodnym policzku, dla tej niepewności i płomienia, który momentalnie buchnął ze zdwojoną siłą. Warto po stokroć. Nawet jeśli apetyt rósł w miarę jedzenia.
    – To… – urwała, odkasłując wymuszenie, nim zdołała dokończyć. Myśli cały czas podpowiadały kontynuację napoczętego zwrotu: tyle?. Mimo wszystko, wolała przemilczeć fakt, iż pojawił się w niej niemożliwy do nakarmienia potwór spragniony coraz większej ilości czułości. Istniało ryzyko, że kłamał, że to wszystko było jak koń trojański: zakradał się niepostrzeżenie, by zaatakować w dogodnym dla siebie momencie. Zastygła, palcem wodząc po ciepłych ustach.
    Z letargu wyrwała się dopiero wtedy, gdy uszy spenetrował natarczywy dźwięk rozlewającej się hurtem wody. Przetworzyła raz jeszcze to, co powiedział Sava i oprzytomniała w sekundę. Uniesione w górę kąciki ust opadły żałośnie, gdy przywarła tułowiem do brzegu basenu, ręce kładąc płasko na posadzce.
    — Do siebie? …Przecież możesz zostać Sava. Rodney ma pokój gościnny — rzuciła z resztką nadziei i przełknęła głośno ślinę. Znów. Wznosił ją tylko po to, by zaraz wyrzucić. Tyle że już nie na środek basenu, a wzburzonego morza o lodowatych wodach.  — …Ale ty nie chcesz zostać, prawda? …Cholera, nieważne, w porządku. Odprowadzę cię. — Motała się żałośnie. Pragnęła, by został, chociaż nie potrafiła na niego naciskać. Ostatecznie, zawsze łapała się na tym samym — nawet nie dawała sobie szansy na powodzenie. Jak tchórz.

Sava
Sava
Chata w lesie - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Chata w lesie   Chata w lesie - Page 3 EmptyCzw Gru 14, 2023 12:20 pm

- Taaaa... Oby tylko nie zabrakło w niej miejsca. - Parsknął krótkim śmiechem, odsuwając chwilowo zmartwienia o wschodzącym słońcu na bok. Zobaczył zmianę w mimice Rose. Domyślał się, że zauważyła tę jego zmianę w zachowaniu. Skinął nieznacznie głową, jakby z dumą, kiedy czarnowłosa przyznała bez ogródek, że nie wyglądał na kogoś, kto miał w sobie maniery. Tak, cały on. Na bakier z zasadami i normami społecznymi. Wieczny nastolatek w skórze trzydziestoparolatka. Gdy tylko pojawiało się coś - albo ktoś - co nie potrafił ulec jego własnym zasadom, po prostu się wycofywał. Wygodne życie. A przynajmniej dla kogoś, kto codziennie musiał mierzyć się ze swoimi, dość negatywnymi, myślami.
Chciałby móc dłużej trwać w pocałunku i czuć ciepło jej dłoni na swoim policzku. Chciałby móc... Więcej. Niestety, na drodze stało za dużo przeszkód. Nie był w stanie zaufać Rodneyowi. Nie był w stanie zaufać sobie, bo, najpewniej sytuacja doprowadziłaby ich do wspólnego sypiania. A przecież on był nieobliczalny przez sen. Już raz ją prawie skrzywdził. Poza tym, ilość sytuacji, która mogłaby zmuszać Rose do zastanowienia się nad normalnością Savy wzrastała. Nie mógł pozwolić na to, by pokazać jej swoje najgorsze demony. I na pewno nie u kogoś obcego. Kiedy się oderwał od jej ust i skierował do rzuconych ubrań, nie umknęło mu uwadze, że czarnowłosa sposępniała.
- Nie mogę. - Odparł. - Nie, że nie chcę. Po prostu nie mogę. - Powtórzył z lekką nutą bezradności w głosie. Gdyby się postarać, to by mógł. Ale. Tworzyło to zbyt wiele okazji, które aż prosiły się o problemy.
- Różyczko, pójdę sam. - Powiedział łagodnie, choć stanowczo. Wiedział, że to tylko pogorszy nastrój Rose, ale nie miał wyjścia. Spieszył się. - Kiedyś ci powiem. - Rzucił krótko to nieoczywiste zdanie. Już na pierwszy rzut oka można było się domyśleć, że kryło się za nim coś więcej. Czy rzeczywiście planował powiedzieć czarnowłosej o swojej nietypowej przypadłości? Było raczej więcej "przeciw" niż "za". Wraz ze świadomością nadchodzącego słońca, w jego głowie budziły się z powrotem wątpliwości. Kiedy już założył na siebie ubrania i zapiął pas od spodni, zerknął w stronę ciemnookiej.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Chata w lesie - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Chata w lesie   Chata w lesie - Page 3 EmptyCzw Gru 14, 2023 8:43 pm

    Ilość wykluczających się wzajemnie elementów stale rosła. O’Brien powoli zaczynała gubić się w labiryncie, do którego weszła z własnej woli. Niby serce krzyczało, żeby nie ufać zapewnieniom Odobescu i tej jego parszywie kwiecistej mowie, ale w towarzystwie komika z mniejszą lub większą łatwością zapominała o tym, kim był naprawdę i jakie miał, wedle niej samej, podejście do budującej się relacji. Rozkoszowała się czasem, jaki mieli, idiotycznie zadowolona i wdzięczna za każdym razem, kiedy obdarowywał ją czułością. Dlaczego jeden uśmiech tego idioty znaczył tyle, co pięćdziesiąt kogoś innego? Czuła, jak jej serce zaczyna bić w jeszcze większym pośpiechu.
    Spodziewała się, że odejdzie, ale nagłe ucięcie spotkania wciąż było dla niej jakimś rodzajem zaskoczenia. Tym mocniejszym, że mężczyzna nieustannie posyłał sprzeczne sygnały. Chciał być, ale nie mógł. Całował, by zaraz – niedosłownie – odepchnąć. Zabraniał uciekać, a chwilę później robił dokładnie to samo, za co beształ.
    — Skoro tak twierdzisz — podsumowała Róża, wyłuskując spomiędzy żalu, który ją oplótł, żartobliwy ton. Wcale nie było jej do śmiechu. Wręcz przeciwnie. Podciągnęła się na opartych o brzeg dłoniach i wywlekła umęczone ciało na brzeg. Stojąc na kratce oddzielającej posadzkę od niecki, przełknęła ślinę i zmusiła się do spojrzenia w kierunku Savy. Zdawał się pewien słów, które wypowiedział, więc odpuściła sobie dalsze prawie-próby przekonywania jednookiego do pozostania w domu Rodney’a. Palcami ścisnęła napęczniałe od wody włosy, a krople z impetem rozbiły się o kamienie. Ze skrzywionymi w grymasie niezadowolenia ustami podeszła bliżej rozłożonych i zajętych ubraniami leżaków i sięgnęła po biały, wymięty ręcznik. Sprawnie owinęła nim całe ciało, końcówkę materiału chowając w kokonie. Usiadła, lewą nogę kładąc na prawą i dłonią odszukała kieszeni spodni, w której znajdowały się papierosy i zapalniczka.
    Zaciągnęła dym w płuca.
    — Nic z tego nie rozumiem. Czemu nie możesz tego wyjaśnić teraz? — powiedziała, gestykulując przy tym żywo. Jakże łatwo przychodziło mężczyźnie wykorzystywanie skłonności Róży do naiwności, jak łatwo strącał ją w niebyt, by potem szybko się odsunąć, wzruszyć ramionami i odejść. Nie godziła się na to. Nie godziła się na wzbierające w niej uczucie bycia wykorzystaną. Oczekiwała wyjaśnień, a Odobescu zachowywał się co najmniej dziwnie i podejrzanie. Przez to wszystko w głowie Rose kotłowały się nieprzyjemne myśli. Jasne, gdzieś głęboko pod czaszką przeczuwała, że nie należy im się nic więcej, niż ta jedna noc, że w ogóle nic im się nie należy: ani pocałunki, ani uściski, ani też słodycz słów, bo oboje pozwolili sobie na nazbyt wiele. Ale i tak upatrywała się winy głównie w samej sobie i swojej, a jakże, odrzucającej aurze. Jeśli miała rację w swoich rozważaniach i Sava rzeczywiście żałował tego, co się stało – wolała wiedzieć. Przynajmniej miałaby jasność, a nie kolejne zagadki do rozwiązania.
    Westchnęła, luzując spięte ramiona i dodała:
    — Pewnie i tak nic mi nie powiesz, więc po prostu daj znać jak będziesz w domu i… Wywieś ubrania, bo zatęchną. — Wiedziała, jak zabrzmiały jej słowa; mówiła z manierą surowej i pedantycznej staruchy, która rzucała złowieszcze uwagi, kiedy tylko spostrzegła porozrzucane skarpetki. To jej się nie podobało, ale wiedziała też, że ma rację. Sava, w przeciwieństwie do niej, nigdy nie odkładał rzeczy na miejsce, rzucał byle gdzie i byle jak. Poza tym stare kobiety muszą coś wiedzieć, inaczej nie dorobiłyby się zmarszczek i nie dożyły chwili, w których mogły krzyczeć na nieposłuszne dzieciaki.

Sava
Sava
Chata w lesie - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Chata w lesie   Chata w lesie - Page 3 EmptyCzw Gru 14, 2023 10:41 pm

Zerknął na nią ukradkiem, wyczuwając ten znajomy ton. Sztucznie przybierana obojętność od razu zdradzała czarnowłosą. Nie odezwał się, dopóki nie padło pytanie z jej ust i nie dostrzegł kątem oka jej żywych gestykulacji. Obrócił głowę w jej stronę i obdarzył ją, w pierwszym odruchu, zaskoczonym spojrzeniem. Westchnął, szukając najlepszej odpowiedzi. Milczał, ale nie dlatego, że chciał, po prostu nie wiedział, co miał powiedzieć.
- Zawsze mówię. - Mruknął, odwracając się w jej stronę całym ciałem. Poczuł dym papierosowy i nieznacznie się skrzywił. Wzmiankę o wywieszeniu ubrań puścił mimo uszu, choć wewnętrznie trochę go rozbawiła. - Nie chcę mówić o tym teraz, bo... - Urwał, odwracając wzrok. Akurat skierował go w stronę zaszklonego sufitu. Zegar tykał. - ...Już i tak powiedziałem za dużo. Zresztą, widziałaś mnie, wtedy, w domu. Pamiętasz, co się stało, kiedy chciałaś mnie obudzić? Przez to się mnie boisz, nie? Sama rozumiesz, że chyba to nie jest najlepszy pomysł, żebym tu został. - Wyjaśnił najlepiej i najłagodniej, jak tylko potrafił. No i szczerze, nawet jeśli ponad połowę z jego obaw zatuszował. Nie pozwolił im ujrzeć światła dziennego. I oby on sam też nie musiał go ujrzeć. - A poza tym, chyba nie przypadłem Rodneyowi do gustu. - Dodał nieco żartobliwie, zmuszając się do delikatnego, krzywego uśmiechu.
- Znam tę minę. - Zauważył, przyglądając się kobiecie uważniej. Nie było wyzwaniem zauważyć, że to niezadowolenie i zawód na jej twarzy pojawił się ze względu na jego nagłe wycofanie. Przypomniał sobie sytuację z Dimitrim, ale odsunął tę myśl. Z Rose było inaczej. Bał się swoich odczuć, ale jednocześnie nie chciał przed nią uciekać. Z czarnowłosą poczuł dziwną nić zrozumienia. - Nie ufasz mi. - Podzielił się swoim wnioskiem i westchnął znowu. Cóż, miała prawo. Nie był z tego powodu zły. Ufanie komuś takiemu, jak on, bywało ryzykowne i na pewno głupie. Zdawał sobie sprawę z tego, jaki momentami bywał paskudny dla niektórych. A raczej po części zdawał sobie z tego sprawę, bo najlepiej było po prostu zaprzeczać rzeczywistości albo po prostu o tym nie myśleć. - Powiedz, co ci chodzi po głowie. Proszę. - Powiedział, chcąc ją nakłonić do szczerości. Czekał, choć musiał już iść. Tylko, że nie potrafił jej tak zostawić. Nie z taką miną. Obawiał się, że znowu zrobi coś... Głupiego.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Chata w lesie - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Chata w lesie   Chata w lesie - Page 3 EmptyPią Gru 15, 2023 12:18 am

    Radość, uniesienie, namiętność, wątpliwość, załamanie i w końcu wybuch. Właśnie rozpoczęli rundę drugą wspomnianego cyklu. O’Brien naprawdę próbowała zrozumieć intencje mężczyzny, dlatego włożyła w swoje rozważania resztki sił, jakie miała po nocnych przygodach; rozłożyła na czynniki pierwsze wszystkie możliwe motywy działań Savy, a każdy kolejny był jeszcze bardziej smutny od poprzedniego. Najgorsze było jednak to, że nawet gdyby chciała, to nie mogła go winić czy wykrzyczeć, że jest draniem, bo skradł pocałunek , a teraz ucieka w popłochu jak jakiś kieszonkowiec. Nie mogła, bo sama karmiła go tą palącą trucizną. Wtedy jeszcze bez pocałunków i intymnych objęć co, w finalnym rozrachunku, i tak niewiele zmieniało.
    Milcząco wysłuchała tego, co mówił Sava, rozbijając ciszę skwierczącym nośnikiem nikotyny i podniosła smutne oczy znad tlącego się papierosa. Uderzyła palcem wskazującym o gilzę, a na jej twarzy, z każdym kolejnym słowem mężczyzny, malował się coraz wyraźniejszy obraz zawodu. Tam, gdzie jeszcze chwilę temu triumfował optymizm, teraz królowało rozczarowanie, zaciśnięte zęby i złość, której nie potrafiła, choć nieudolnie próbowała, ukryć. Mogła kłamać językiem, co zresztą robiła niespotykanie często, ale nie oczami, drgającymi z nerwów ustami czy tonem.
    — Nie tłumacz tego, co robisz, mną i moim strachem. Boję się wielu rzeczy i równie wielu osób. W tym zestawieniu wypadasz blado, wiesz? — syczała złośliwie Rose, poddając poirytowaniu, w jakie ją wpędził. Jej lewa dłoń, wcześniej beznamiętnie wodząca po udach, teraz zacisnęła się na skórze, która je spowijała. — Pamiętam i dlatego bym cię nie budziła. Posłuchaj, Emily dotknęła kiedyś rozgrzanego do czerwoności piekarnika. To, że się oparzyła to wina urządzenia, czy tego, że pchała ręce tam, gdzie nie powinna? — dodała, jeszcze bardziej rozzłoszczona. Stopą zaczęła rytmicznie obijać o posadzkę, jakby chciała pozbyć się ładunku energii, która w niej wzrosła. — Uważam inaczej, a znam go dłużej niż ty.
    Jeśli on był lekkim zefirem, to Róża ,w tej właśnie chwili, przybrała kształt niszczycielskiego tornada – wszystko zgodnie z ustalonym z góry rytmem. Uniosła brew. O czym on pieprzy? Jaką minę? Skrzywiła się jeszcze mocniej. Tyle że tym razem wydawała się płonąć, kiedy oplotła ją wybuchowa mieszanka wściekłości, żalu i cholernego rozczarowania. Miała wiele teorii na temat zachowania Savy, ale on sam był na tyle złożony, że nawet nie siliła się na typowanie tej najprawdopodobniejszej.
    — Ty też mi nie ufasz. I też się mnie boisz. Myślisz, że tego nie widzę? Co ma mi chodzić po głowie, skoro… — ucięła, milknąc na moment. Nigdy nie podejrzewała się o zdolność do wylewnych, bardzo dosadnych słów, ale najwidoczniej w towarzystwie Odobescu niemożliwe stawało się możliwe. Nie tylko przy nim głupiała, ale też traciła jakiekolwiek hamulce. Może tak było lepiej. — Skoro jesteś tu, spędzasz ze mną czas, mówisz te wszystkie rzeczy, robisz te wszystkie rzeczy, a potem jak gdyby nigdy nic zostawiasz mnie z tym samą, bo musisz? Co się pod tym kryje, mam dość pieprzonych zagadek.

Sava
Sava
Chata w lesie - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Chata w lesie   Chata w lesie - Page 3 EmptyPią Gru 15, 2023 12:54 am

Nie spodziewał się, że Rose będzie aż tak rozgoryczona jego natychmiastową ewakuacją. A może powinien był? Jego zdolność do empatii jednak czasami zawodziła. To przeważnie on był stroną, która uciekała albo ignorowała. Tylko, że tym razem nie chciał żadnych z tych rzeczy. Przy niej czuł się kompletnie inaczej. Zapominał, że jest, kim jest. Nawet jeśli Róża czasem raniła, ale, kto nie ranił?
Zmarszczył nieznacznie brwi w reakcji na jej złośliwość.
- Nie rozumiesz. - Zaczął, próbując dalszych tłumaczeń. Założył ręce na klatce piersiowej i odwrócił wzrok. - Mówisz o rozgrzanym piekarniku. Inaczej ma się sytuacja, kiedy ma się w domu... Bombę. - Warknął równie poirytowany, a zaraz zreflektował się i przymknął oko i wziął głębszy wdech. - Nieważne. - Podsumował i przeczesał dłonią wciąż wilgotne włosy. Spojrzał na czarnowłosą znowu tym zmęczonym spojrzeniem. W jego oczach błysnęły iskry, kiedy zaczęła mówić tak otwarcie.
- Brzmisz tak, jakby to miało być nasze ostatnie spotkanie. - Zauważył z dziwnym spokojem w głosie. Tym razem nie odwracał od niej spojrzenia. Po prostu stał i przewiercał ją wzrokiem. - A przecież wcale tak nie musi być. Ja nigdzie nie odchodzę, O'Brien. Chcę z tobą spędzać więcej takich nocy. - Zamilkł na moment, nie wiedząc już, do czego zmierzał. Do czego to wszystko zmierzało. Jak dużo się wydarzyło. Jak dużo już powiedział. Dopadało go zmęczenie. Nadchodzący świt miał w tym sporą rolę, to na pewno. Niemniej, myśli buły głównym powodem. - Powiedziałem już, co się za tym kryje. Ja naprawdę... Mam... Problem. - Powiedział powoli, a słowa z trudem przecisnęły się przez usta. Ciężko było mówić. Ciężko było przyznać się przed kimś, że miało się problem. Ponownie wplótł dłoń we włosy, ale tym razem utknęła tam. Potem przykryła część twarzy, jakby w geście rezygnacji i bezradności. Myśli znowu krążyły zbyt szybko. Postawa i mina Rose wydawała się nie zmieniać. Nie wierzyła mu. Myślała, że jest "głębsze dno" tego wszystkiego. Po części miała rację. Jej intuicja dobrze podpowiadała. - ...Nie chcę być niczyim problemem. Swoje demony trzymam zamknięte u siebie w domu. To tyle. - Dokończył przyciszonym tonem i opuścił w końcu rękę wzdłuż ciała. Kątem oka zerkał na nią, ale bał się spojrzeć jej bezpośrednio w oczy. Zapewne, jego słowa nic nie zmieniły, dlatego mentalnie przygotowywał się na opuszczenie domu.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Chata w lesie - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Chata w lesie   Chata w lesie - Page 3 EmptyPią Gru 15, 2023 2:19 am

    No. Nie rozumiała kompletnie nic. Trafna diagnoza. Rozłożyła ręce w rezygnacji i pokręciła powoli głową. Cokolwiek kryło się pod „bombą”, nie znaczyło to, że musi ją detonować. Nie oczekiwała, że zaraz wyłoży na stół wszystkie karty. Oczekiwała jednak, iż uzasadni swoje niezrozumiałe zachowanie.
    — Właśnie, że ważne — zaprzeczyła, gestykulując z jeszcze większą pasją. A właściwie to bezradnością, bo kompletnie nie wiedziała jak ma do niego dotrzeć. Może trzeba było jak z dzieckiem: złapać za ramiona i nim potrząsnąć, żeby w końcu się opamiętał. Była daleka od podobnych metod dyscyplinujących, ale Sava był na tyle krnąbrny, że spróbowałaby nawet tego, jeśli dzięki temu dostałaby coś więcej, niż wyświechtane frazesy podobne wydmuszce z jajka. Twarde tylko z wierzchu, bo puste w środku.
    To, że nie chciał iść, już wiedziała. Całą postawą przeczył własnym tłumaczeniom – gdyby naprawdę chciał to zrobić, to, jak wiele innych spraw, po prostu dokonałby niemalże natychmiast. Prawdziwy powód wciąż krył się za kotarą. Mówił, że nie ma żony, ale może miał i musiał do niej wracać. Mówił, że jej się nie brzydził, ale może było inaczej i po pocałunku stwierdził, iż to była pomyłka. Mówił, ale co z tego, skoro nie mogła na podstawie jego słów znaleźć ukojenia w dręczących ją myślach.
    — Powodzenia, szukaj wiatru w polu — sarknęła, obracając głowę w przeciwnym do poprzedniego kierunku. — Tłumaczyłam ci to już… — wyliczyła na palcach i nie omieszkała zaprezentować finalnej, sporej liczby sytuacji, w których wyjaśniała, dlaczego ich spotkania nie są takie proste w zorganizowaniu — Tyle razy! ...Ty może jesteś cierpliwy, czasem, ja nie.
    Róża naprawdę musiała się nagimnastykować jak chińska akrobatka, która ćwiczyła jeszcze w łonie matki, żeby umożliwić im spędzenie czasu bez krycia się po kątach. A Sava tak po prostu wyrzucał darowany przez Rodney’a prezent, niemalże na zbliżającą się gwiazdkę, do kosza. Mogli, dzięki uprzejmości starucha, spędzić w chatce kolejne parę godzin... Ale nie, on „musiał” gdzieś iść. Sam mówił, że żyje w nocy. Co więc spędzało mu sen z powiek nad ranem?
    — …Z głową — dokończyła pod nosem Róża, a resztki jej cierpliwości upadły żałośnie pod naporem wzmagającego wzburzenia. Zamknęła oczy, pomasowała obolałe skronie i wzięła głęboki oddech. Jeden, drugi, trzeci. Zamiast błogiej ulgi, jeszcze bardziej skupiła się na tańcujących w duszy emocjach. Chciała się opanować, ale za każdym razem, kiedy wydawało jej się, że Sava nie może bardziej spieprzyć sprawy – on, cały na biało, pokazywał, że jest jeszcze groszy w tłumaczeniu, niż ona. A to już wyczyn. „Nie chcę być niczyim problemem” – tyle wystarczyło, by pozbawić ją ostatniego bastionu zdrowego rozsądku, którego tak kurczowo się trzymała. Wyraz niesmaku, który miała na swojej twarzy, zasługiwał na uwiecznienie przez samego Da Vinci’ego.
    — Zamknij się — warknęła.
    Poderwała się, nagle i niespodziewanie, z szybkością godną jakiejś pantery czy innego, drapieżnego kota. Wyuczonym gestem odrzuciła niedopałek papierosa w bliżej nieokreślone miejsce. Nim Sava zdążył mrugnąć, zrównała się z nim i mocno zacisnęła palce na jego nadgarstku.
    — Mam gdzieś twoje demony, czymkolwiek są, rozumiesz? — fuknęła i pociągnęła go w stronę drzwi, które pchnęła biodrem. Mądre rozwiązanie, trzeba przyznać – nawet idąc z pełnymi rękoma (albo niezdecydowanym bachorem), można było się przez nie przebić bez zbędnego hałasu. W środku domu panował mrok, przerywany jedynie palącą się w przedsionku nędzną świecą, ale nawet takie warunki nie powstrzymały Róży przed śpiesznym minięciem jadalni, kolejnego korytarza, przejścia przez drzwi, potem jeszcze jedne i wepchnięcia go w środek czegoś, co jak się wydawało, było pokojem gościnnym.
    To dopiero był labirynt, ale ten akurat znała bardzo dobrze. Rose, świadoma tego, jak wielki dystans dzielił ich teraz od uszu Rodneya i Niny, uderzyła wściekle w przycisk lampki i rozjaśniła pomieszczenie. Oczy, rozdrażnione nagłą wiązką światła, zasłoniła wolną już dłonią i, korzystając z pamięci, opadła na łóżko.
    — Nie jesteś niczyim problemem — powiedziała z jękiem, ewidentnie zmęczona całą szarpaniną. Nie była silna, fakt. Ale w tej jednej chwili, nagłego, niepodobnego do niej zrywu musiała kryć się zbierana i oszczędzana przez lata krzepa. Albo coś silniejszego niż cokolwiek innego na tym parszywym świecie.
    Łapczywie nabierała powietrze w płuca, a jej serce dudniło w chaotycznym tempie. Chaotyczne tempo, chaotyczne czyny, chaotyczne myśli. Nie wiedziała jak zaszyć w słowa to, że naprawdę jej zależy. Chociaż był idiotą, stale podnosił jej ciśnienie i męczył swoim brakiem zdecydowania.
    — Znaczy… Jesteś... Będziesz. Nie wiem… Zastanowię się później. O ile zostaniesz.

Sava
Sava
Chata w lesie - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Chata w lesie   Chata w lesie - Page 3 EmptyPią Gru 15, 2023 3:28 am

Zamknął oko, widząc jej zerowe zrozumienie sytuacji. Nerwówka powoli zaczynała się również jemu, ale przynajmniej starał się to kontrolować, w przeciwieństwie do Rose. Jemu, rzeczywiście, zależało na tej relacji.
- Znowu do tego wracamy? A ile razy ci mówiłem, że mogę to zmienić? - Prychnął, wykrzywiając usta w nieokreślony grymas. Od razu przypomniał sobie o Polly, która stała za tym wszystkim. Najgorsze było to, że, choć widział tę kobietę zaledwie raz, przyprawiała go o takie mdłości. Dodatkowo, Polly była tylko człowiekiem. Kruchym i delikatnym. Przecież to żadna przeszkoda, a Rose zachowywała się tak, jakby lubiła być traktowana, jak nastolatka trzymana pod kloszem rodziców.
- Tak. Z głową. Żebyś wiedziała. - Przyznał otwarcie z nutą ironii, żeby przypadkiem jeszcze nie doszła do wniosku, że rzeczywiście miał problem z głową. Chociaż, na pewno było to widać i bez tego. Po tym, co jej zdążył dzisiaj powiedzieć, raczej ciężko stwierdzić, iż Sava mógłby być zdrowym psychicznie mężczyzną.
Wydawało mu się, że tłumaczył się wystarczająco dobrze. Podobno zauważenie problemu to pierwszy krok do jego naprawy, czy coś tam. Tak mu kiedyś powiedział Gabriel. A jednooki, nie tyle co widział, co postanowił się tym podzielić z drugą osobą. To chyba kolejny krok, prawda? Jeszcze jeden krok i zostanie cudownie ozdrowiony. Stał przed czarnowłosą ponownie roznegliżowany emocjonalnie, a ona postanowiła uciąć jego tłumaczenia krótkim "zamknij się". Podniósł wzrok z podłogi i zawiesił na Rose, która szybkim ruchem znalazła się tuż obok niego. I ciągnęła go w stronę drzwi. Nawet nie zdążył się zdenerwować. Właściwie to nie zdążył zrobić nic. Nigdy nie lubił niespodziewanego dotyku. Kiedy jej palce zacisnęły się na nadgarstku, poczuł delikatne spięcie mięśni, ale jej zachowanie po prostu za bardzo go zaskoczyło.
- O'Brien...? - Wydusił tylko z siebie pytająco, dając się prowadzić przez korytarze i pomieszczenia. W końcu weszli do jednego z pokoi, a Rose zapaliła światło. Przymrużył oko. Kiedy już przyzwyczaiło się ono do światła, powiódł wzrokiem za kobietą. Patrzył się, jak ten głupek, wyraźnie skołowany.
Nie jesteś niczyim problemem. Wypuścił powietrze. Ciężko stwierdzić, czy to miał być śmiech, czy irytacja. Tym samym, doszedł do wniosku, że Rose musiała łatwo przyciągać w swoim życiu kłopoty. Dokonywać złych wyborów. A on sam był jej kolejnym. Że w ogóle go chciała. Że pozwoliła mu wejść do swojego życia. To wszystko to błąd.
- Zostanę. - Powiedział w końcu i odruchowo zasłonił okna. Dopiero potem przysiadł na łóżku. Zmęczenie coraz bardziej się na nim odznaczało. - Ale nie zastanawiaj się już więcej, bo ci to nie służy. - Rzucił nieco w żartobliwym tonie. Znowu, kiedy znajdowali się tak blisko siebie, słyszał szybkie bicie jej serca. Dla Savy, nawet po tylu latach życia jako wampir, było to zbyt trudne do zignorowania. - I znowu się denerwujesz... - Pochwalił się swoją bystrością na głos, kiedy obrócił w końcu głowę w jej stronę. No tak, to logiczne, że się denerwowała, skoro to on ją do tego doprowadził. Chyba. A przecież po prostu był szczery w swoich uczuciach. Tylko tyle.
Kiedy tylko na nią spojrzał, nie mógł powstrzymać się od zawieszenia wzroku na jej lekko rozchylonych ustach, które łapczywie łapały powietrze. Znowu kilka bodźców na raz w niego uderzyło. Jej piękno, ciepło, zapach, szum krwi w żyłach. Spiął się lekko w sobie. Jednak zmęczenie powoli zaczynało górować.
- Mam tylko prośbę. - Zaczął niepewnie i obrócił głowę tak, żeby wlepić wzrok w sufit. - Nie wiem, o której wstaniesz, ale nie odsłaniaj zasłon.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Chata w lesie - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Chata w lesie   Chata w lesie - Page 3 EmptyPią Gru 15, 2023 9:24 pm

    Rose przyległa plecami do łóżka, które zdecydowanie nie przypominało tego z ‘Mole; materac był miękki, ale nie na tyle, by zapadła się do środka, a kołdra oraz prześcieradło pachniały świeżością i zimnym, grudniowym powietrzem. W skąpanym w półmroku pomieszczeniu nie była jeszcze w stanie dostrzec niczego, prócz maluczkiego pajączka tkającego potajemnie sieć w rogu pokoju. Przymknęła powieki i wzięła głęboki wdech. Spokojnie, nie zrobiłaś nic durnego, uspokajała się w myślach i choć na niewiele się to zdało, to z każdym wydechem opuszczały ją fragmenty tego, czego nie potrafiła okiełznać. Wciąż jednak nie wiedziała, co było mi cięższe w zdzierżeniu: echo jego głupawego tłumaczenia czy cisza, jaka nastąpiła po nim.
    Koniec końców – przerwał męczącą przerwę w rozmowie. W kłótni. Zwał jak zwał. W każdym razie niezależnie od sposobu, komunikowali się, a to nadal lepsze niż milczenie i pozwalanie, by Róża uzupełniała słowa pod własne dyktando. Zostanę. Odetchnęła z widoczną ulgą, chociaż nadal ściągała brwi i wyglądała na poirytowaną to nie tak bardzo, jak przy basenie. Może złość nie była wcale taka zła? Wiele razy wyrzucała sobie impulsywne i agresywne reakcje, ale teraz, czego nie mogła kompletnie zrozumieć, nie zalał ją wstyd: było wręcz przeciwnie. Wychodzi na to, że Sava tak szybko, jak ją rozpalał, tak równie prędko potrafił ugasić. Albo, ot po prostu, miał ten sam kojący efekt co chłodna strona poduszki.
    Nie odpowiedziała na zaczepkę słowną mężczyzny. Źdźbło w oku bliźniego widzisz, a belki w swoim nie dostrzegasz. W takich momentach, jak ten, jeszcze mocniej utwierdzała się w przekonaniu, że bilbia została spisana tylko po to, by być drogowskazem moralnych zachowań, a to ludzie dopisali do niej głównego bohatera. Gdyby pominąć całą osobę niebiańskiego chłopca i aspekt religijności, byłaby to dobra pozycja do przeczytania. I może, choć w to ciężko byłoby jej uwierzyć, Odobescu dostrzegłby, że sam nie trąca spokojem.
    — Naprawdę? Ja? Niemożliwe… — powiedziała z ironią. Z wielu emocji, które w niej drzemały, akurat złość i poirytowanie zauważała bardzo sprawnie. Sęk w tym, że nawet to nie chroniło Rose przed potęgą tychże wstrząsów. Trzydzieści lat poświęciła na zrozumienie, iż stale ulega niebezpiecznym impulsom. Następne trzydzieści, przysięgam, spędzi na próbie połączenia tego z umiejętnością zapobiegania nagłym i nieoczekiwanym wybuchom.
    Podniosła się do pozycji siedzącej, wspierając się pod koniec – z braku siły – łokciami. Palcami prawej ręki zaczesała niesforne i wilgotne kosmetyki w tył. Jej włosy, dotąd proste i kaskadowe poczęły wywijać się na długości we wszystkie kierunki świata. I oto proszę, kolejny element odkryty. Skręt odziedziczyła po matce i, jak wiele innych rzeczy, które podarowała jej w „spadku”, po prostu unicestwiła. Dosłownie – unicestwiła, bo lata użytkowania prostownicy bez większego pomyślunku sprowadziły czarne kudły na skraj zniszczenia. Ani ją to grzało, ani ziębiło. Liczyło się to, że w lustrze nie widziała młodszej wersji rodzicielki.
    — Pamiętam, że drażni cię światło, nie musisz się powtarzać — mruknęła bez namysłu czy złośliwego tonu i, zakrywając usta dłonią, ziewnęła przeciągle. Ciężar całego spektrum emocji, jakie przeżyła tej nocy, dawał się we znaki. Jasne, lata nocnej pracy uodporniły ją na zmęczenie powodowane brakiem snu, ale i tak czuła, coraz trudniej utrzymać jej otwarte powieki.
W celu utrzymania względnej obecności umysłu wodziła wzrokiem to po Savie, to po ścianach, aż w końcu po komodzie, na której złożone były najpotrzebniejsze im teraz elementy. Znaczy: coś na przebranie. Chyba. Z tej odległości nie potrafiła określić, co zawierała „wyprawka”, ale zamierzała zbadać zawartość, nim zdecydują się zasnąć.
    — Przepraszam za to, co powiedziałam. Znaczy… Mogłam wybrać lepsze słowa — wyznała szczerze, palcami zaciągając po satynowej pościeli. „Przepraszanie” z głębi serca nie przychodziło jej łatwo. Nie lubiła przyznawać się do porażek. Tym bardziej że i tak miała ich na swoim koncie zbyt wiele. Mimo wszystko wolała żałować tego, co wyszło z jej ust, a mieć go obok. Rachunek zysków i strat. — Kiedy mi na kimś zależy, mam problem z kontrolowaniem emocji. Tym bardziej, jeśli ten ktoś wcale mi tego nie ułatwia… — westchnęła, dodając zaraz po tym zwróciła się do niego twarzą z krzywym, umęczonym uśmiechem: — Byłoby miło, gdyby ów ktoś jednak wytłumaczył, dlaczego chciał uciec. Konkretnie. Jak sam powiedziałeś, zastanawianie się mi nie służy, więc nie każ mi tego robić.

Sava
Sava
Chata w lesie - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Chata w lesie   Chata w lesie - Page 3 EmptyPią Gru 15, 2023 10:53 pm

Odruchowo przewrócił okiem i westchnął, słysząc tę ironiczną odpowiedź. Spojrzał na nią, kiedy podniosła się do pozycji siedzącej.
- Nie byłaś wtedy w najlepszym stanie, więc... - Powiedział beznamiętnie i machnął przy tym ręką. To była tego typu wypowiedź, która, ucięta w połowie, nie wymagała dokończenia. Przypomniał sobie sytuację z wtedy, kiedy przywlókł Rose z monopolowego. Zapamiętał, że kiedy poinformował o zasłonach, czarnowłosa powoli zapadała sen.
- Nie przepraszaj. - Mruknął zmęczonym głosem. Sam fakt, że kobieta przepraszała, był dla niego równie zaskakujący, co przywleczenie go za rękę do tego pokoju, ale nie dał po sobie tego pokazać. Dopiero na kolejne jej słowa wzdrygnął nieznacznie. Spojrzał na nią szeroko otwartym okiem. Za każdym razem, kiedy słyszał mocno zobowiązujące słowa, czuł potrzebę ucieczki. Typowe. W głębi duszy pragnął bliskości i czułości, ale kiedy miał to na wyciągnięcie ręki, jakaś jego część stwierdzała, że dobra, już starczy. A poza tym, nie zasługujesz na to, więc daj sobie spokój. Albo ostatecznie, że Rose na pewno nie miała tego na myśli albo że żartowała.
Patrzył na nią w milczeniu. Zwyczajnie nie wiedział, co powiedzieć. Zaraz szybko spoważniał i pozwolił zmęczeniu z powrotem wkraść się na jego twarz. - Dalej to...? To nie takie proste. - Skwitował, odwracając od niej wzrok. - Właśnie dlatego, że mi na tobie też zależy, nie chcę tego mówić. Nie teraz. - Dodał, twardo stojąc przy swoim. Był zbyt samolubny, żeby powiadomić Rose o realnym zagrożeniu zadawania się z kimś takim, jak on. Najgorszy typ człowieka. Pokazuje się z najlepszej strony, żeby stopniowo przerzucać swoje toksyczny na drugą osobę. Wszystko po to, by nie spłoszyć za szybko swojej ofiary. - Poza tym, przede wszystkim, to nie miała być ucieczka. Nie przed tobą i nie przed tym, co się wydarzyło. Widzę po tobie, że właśnie to miałaś na myśli. - Dodał i wyciągnął ramię, żeby objąć i przyciągnąć ją do siebie. Znowu - wrzenie krwi w jej ciele stało się dla niego jeszcze bardziej słyszalne. Oparł policzek o czarną czuprynę i przymknął oko. - Tak czy siak, zostaję. Masz mnie. Jestem zdany na twoją łaskę. Albo niełaskę. - Urwał i uśmiechnął się nagle. - Swoją drogą... Ciekawe masz sposoby na facetów. - Parsknął cichym śmiechem. - Zawsze, tak po prostu, torujesz mężczyznom drogę do wyjścia? - Spytał, ciągnąc swój głupkowaty żart. Teraz, jak był senny, powoli przestawał kontaktować i zaczynał mówić to, co mu przychodziło na język. A wszystko stawało się być po prostu zabawnie absurdalne, gdyby tak spojrzeć z boku.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Chata w lesie - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Chata w lesie   Chata w lesie - Page 3 EmptySob Gru 16, 2023 12:55 am

    Wzruszyła ramionami, a na jej twarzy, przez zaledwie moment była widoczna gorycz wstydu. Faktem było, że wciąż miała luki w pamięci i pourywane klisze, które projektowały niepowiązane ze sobą wątki. Nachlana, awanturująca się prostytutka, którą musiał przytachać do swojego domu tylko po to, by nieomal nie zapaskudziła mu podłogi. Nie tak chciała być zapamiętana. Pewne wspomnienia udało jej się ułożyć, niektórych domyśleć, a jeszcze inne pozostawiła w sferze tajemnic, których nie chciała rozwiązywać, bo bynajmniej nie była dumna ze stanu, do jakiego się wtedy doprowadziła. Logiczne: to, co stało się w Vegas, zostało w Vegas.
    Kiwnęła głową. W świecie O’Brien istniały tylko dwa rodzaje przeprosin: jeden, podszyty strachem przed konsekwencjami, rzucany byle jak i do byle kogo i drugi, prawdziwy, wynikający z potrzeby duszy: prośba o przebaczenie, bez żadnych podtekstów. Chłodne „odrzucenie” propozycji pojednania, cóż, zakuło ją. Niemniej, podobnie jak Odobescu, zdusiła to uczucie w sobie. Rozumiała, że „przepraszam” nie było magicznym zaklęciem, jakimś „abra-kadabra”, które sprawi, że Sava nagle machnie ręką na to, jak wulgarnie się do niego zwracała. Wychodzi na to, że, w rzeczy samej, wybaczenie jest trudniejsze niż proszenie o nie.
    — Jeśli nie teraz, to kiedy? — odbiła, równie stanowczo, by wraz z przyciągnięciem przez Odobescu, a późniejszym ułożeniem głowy na jego ramieniu, zmięknąć i dodać, już zdecydowanie uleglejszym tonem: — Jeśli nie przede mną, nie przed tym, co się wydarzyło, to przed czym? Co sprawiło, że akurat w tamtym momencie musiałeś iść, a teraz nie musisz? To się nie klei Sava… Naprawdę nie chcę na ciebie naciskać i zmuszać do mówienia o czymś, o czym ewidentnie nie chcesz rozmawiać
    Palcami prawej ręki zaczęła rozpracowywać skórki u lewej. Nawyk, który musiała uskuteczniać relatywnie często, bo wały wydawały się napuchnięte, rozdrażnione i postrzępione, niekiedy do krwi i nawet ten krzykliwy kolor na paznokciach nie odwracał od tego uwagi tak skutecznie, jak powinien. Przerwała dopiero wtedy, gdy skończył mówić. I, wciąż szukając sposobu na zajęcie głowy czymś innym niż rosnąca niepewność, rozdrażnienie (głównie przez brak snu) i obdzieranie skórek, skierowała prawicę mniej więcej w okolicę kolana Odobescu, palcem wskazującym rozrysowując wpierw szlaczki, potem losowe litery i liczby, aż w końcu, najwyraźniej bez większego przemyślenia: d-u-p-e-k.
    — Zmieniasz temat — podsumowała zrezygnowana. Ton, z jakim wypowiedziała ów zdanie, znaczył tyle, że poniekąd pogodziła się z niemożnością poznania natury owych „demonów”, które „trzymał zamknięte u siebie w domu”. Nie równało się to jednak z całkowitym odpuszczeniem zagadnienia, które tak mocno wbiło się w świadomość. Teraz, na razie, póki co – tak, ale, jak sama powiedziała, wszystko ma swój czas i swoje miejsce.
    Westchnęła i wymknęła się spod głowy mężczyzny.
    — Żeby tylko… Mogę ci opowiedzieć ze szczegółami o moich sposobach na facetów — rzuciła filuternie, uśmiechając się przy tym zadziornie. I wcale miała na myśli grzesznych rzeczy czy nawiązania do pracy, jaką wykonywała. Gdyby tak było, to najpewniej nie byłaby roześmiana. Pytanie Savy było dla niej o tyle irracjonalne, że nie mogła sobie przypomnieć czy kiedykolwiek o kogokolwiek zabiegała. Jakoś tak ułożyło się jej życie: poza pracą, niewiele miała wspólnego z romansami czy mężczyznami per se. Gdyby odjąć profesję, dziecko poczęte bynajmniej nie z ognistej miłości, mogłoby się okazać, iż Rose w relacjach z płcią męską była prawie-dziewicą. Ot, paradoks.

Sava
Sava
Chata w lesie - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Chata w lesie   Chata w lesie - Page 3 EmptySob Gru 16, 2023 2:04 am

No tak, to nie miało sensu. Dla nieświadomego o innych zagrożeniach człowieka nie miał sensu fakt, że ktoś z natury musiał unikać słońca. Teraz, Sava, nie mógł już wyjść. Wcześniej mógł, ale teraz nie.
- Czasami lepiej nie wiedzieć. Lepiej się wtedy śpi. Twoje słowa. - Mruknął cicho, spoglądając na kreślący palec czarnowłosej po jego kolanie. Usta wygięły mu się nieznacznie w gorzki uśmiech. - Zmieniam, owszem. Przyjdzie na to czas. Po prostu nie teraz. - Odparł nieco oschle, nie odwracając wzroku od kreślenia palcem po nodze. Z jakiegoś powodu taka niebezpośrednia obelga ruszyła go bardziej niż wszystkie słowa, jakie dzisiaj Rose rzuciła w jego stronę. Sava był odporny na wiele rzeczy. Niszczyła go tylko jego własna psychika. Jednakże, właśnie. Inaczej, kiedy dochodziło do jawnego obrażania, a inaczej, kiedy nie. Dlatego położył wolną dłoń na jej nadgarstku, którym dotychczas manewrowała przy nodze. Przejechał kciukiem po jej bliznach. - Też mi się nie klei... Wiele rzeczy. Na przykład, raz mi mówisz, że chciałabyś, żeby mnie nie było. A potem mówisz co innego. Jesteś chodzącym kłębkiem zaprzeczeń. - Rzekł, zerkając na nią w końcu ukradkiem. Taktyka na klasyczne odwracanie kota ogonem. Kolejna próba odwodzenia uwagi od tematu. Sztuczek było wiele i aż żal nie skorzystać z całego arsenału. W końcu przecież był dupkiem. Nawet nie zwrócił uwagi, kiedy w jego ton zakradła się nuta zgryźliwości. Jednak, mimo tej odrobiny złośliwości, nie puszczał jej z objęcia, a nawet przycisnął mocniej do siebie. Jakby chciał pokazać, że nic nie robił sobie z jej docinek. Albo że bynajmniej nie zamierzał dać się tak łatwo odrzucić.
Potem zaśmiał się na jej słowa, szybko odpuszczając sobie ten drażliwy temat. Nie pomyślał w tym kontekście, żeby połączyć Rose z jej profesją. Owszem, przyszły mu na myśl te grzeszne rozwiązania, ale... Już raz powiedział czarnowłosej, że nie postrzega jej jak prostytutki. Tym bardziej, że nawet nie o tym teraz rozprawiali.
- Cóż, mój sposób na kobiety już znasz. Dawaj. - Powiedział lekko rozbawionym i w połowie sennym tonem. Przypomniał sobie coś nagle, ale poczekał z tym, aż kobieta nie opowiedziała o tych swoich sposobach na mężczyzn. - Ej, mówiłaś, że Rodney zapłacił za całą noc. O której musisz wracać... Tam? - Spytał w końcu, odrywając policzek od jej głowy, żeby móc swobodnie na niej zawiesić spojrzenie. Nie bez powodu mówił na głos o Mole. Doszedł do jakiegoś pokrętnego wniosku, że Rose może nie chciała słyszeć nic o tym miejscu.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Chata w lesie - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Chata w lesie   Chata w lesie - Page 3 EmptySob Gru 16, 2023 3:37 am

    Brew Rose zaczęła nerwowo podskakiwać, to samo zresztą działo się z sercem, które jeszcze chwilę temu wydawało się normalnieć. Nie chciała reagować impulsywnie na to, co mówił, bo reakcja oznaczałaby przyznanie do popełnienia tego samego błędu, za który przed chwilą przepraszała: wtedy mógłby jeszcze przypadkiem odkryć, że jest kompletnie niezrównoważona. Kto by nie był w takiej sytuacji? Wszystko, co wychodziło z ust mężczyzny, tworzyło irytujący bezład, bajzel wręcz, przez co czuła się jak wtedy, gdy przeprowadziła się do pokoju w ‘Mole, w którym robotnicy złożyli meble jak popadło i poszli do baru napić się wódeczki. Najgorsze w tym wszystkim było to, że robił dokładnie to, co ona. Wtedy, kiedyś. Role się odwróciły i, w przeciwieństwie do Savy z przeszłości, Róża nie znosiła tego tak dobrze, jak on.
    — Teraz nie tylko zmieniasz temat, ale i ignorujesz to, co mówię i o co pytam — zauważyła, gwałtownie zmieniając obszar, po którym kreśliła i bazgroliła. Ten rodzaj blizn, którym oplecione były całe jej dłonie, miał to do siebie, iż wypaczał przyjemność dotyku. Gdyby Odobescu był zdrowym człowiekiem, nie czułaby go najpewniej wcale. Na szczęście Sava niewiele miał wspólnego i z człowiekiem, i ze zdrowym, a w dodatku miał lodowate palce; za sprawą tych skrajnych temperatur była w stanie określić, że wodził po wierzchu zrostów.
    Nie potrafiła dłużej ciągnąć za język kogoś, kto wydawał się tak rozpaczliwie unikać tematu, który drążyła. Personalne wycieczki, które uskuteczniał celem ochronienia własnych tajemnic, nie prowadziły w dobrym kierunku. W duchu uznała, że szkoda tracić czas, tak cenny w ich przypadku, na przepychanki, które są, po pierwsze, niezbyt komfortowe dla obu stron, a po drugie nie prowadzą w żadnym określonym kierunku poza kolejną niby-kłótnią. Była na to zbyt zmęczona.
    — Zawsze siadam przy barze, wybierając oczywiście wysokie krzesła, bo lepiej eksponują nogi. Czekam na ofiarę, która zawsze się przypałęta, a kiedy tak się stanie, wtedy rozpoczynam żer: noga na nogę, biust do przodu, zaciskam mocno usta na słomce. Czasami upuszczam szklankę, częściej torebkę. Zwykle widzą to kątem oka, więc się schylają. Ja też się schylam. Spotykamy się wzrokiem, przez ten ułamek sekundy obiecujemy sobie upojną noc… — snuła, przesuwając palcem wskazującym od kolana aż po połowę ud Savy. Na sam koniec ledwie mogła powstrzymać śmiech, choć przez większą część opowieści wydawała się brzmieć bardzo poważnie. Senna mówiła zdecydowanie więcej i swobodniej, warte odnotowania. — …Tak naprawdę nie mam żadnych. Jesteś pierwszą osobą, którą gdziekolwiek zaciągałam. Składam uroczyste gratulacje. — Wraz z końcem historii oderwała dłoń od nogi mężczyzny, układając ją w znacznie bezpieczniejsze miejsce. Gdyby mógł widzieć twarz Róży, a jeszcze nie mógł, dostrzegłby ledwie widoczny rumieniec. Paradoks – znów. Bo kurwie nie wypada się czerwienić. Z jakiegoś jednak powodu, Odobescu stale zawstydzał ją sprawami, które powinny być lekkie jak uniesienie pierza. A nie były. Ani trochę.
    — Wolałabym nigdy, ale to raczej niemożliwe — westchnęła, widocznie przygasając. Elementy złożyły się w spójny przekaz. Chciał iść spać. — Pewnie wieczorem.
    Wstała i niesiona światłą myślą, podeszła do komody, by zbadać każdy przedmiot, który się na niej znajdował: dwa ręczniki, szlafrok, ewidentnie dla Savy, na co wskazywał zresztą krój, dwie szczoteczki do zębów w jednym opakowaniu i coś, co wyglądało jak przebranie dla lalki. Ewidentnie nie w rozmiarze, który nosiła. Zaśmiała się, obracając to… coś. Cóż, Nina najpewniej nie miała lepszego pomysłu niż podarowanie kobiecie części własnej garderoby. Problem był jednak taki, że młódka była zdecydowanie drobniejsza i, w przeciwieństwie do Rose, jej ciału wciąż było bliżej do dziecka. Zaprezentowała owo znalezisko mężczyźnie, odwracając się na chwilę od mebla, z miną, która wyrażała więcej, niż jakiekolwiek słowa.
    — Masz, jak będziesz spał w przemoczonych ubraniach, to dopiero nie przypadniesz Panu Evensowi do gustu — to mówiąc, złapała za ręcznik oraz szlafrok i rzuciła nimi, mniej lub bardziej celnie, w siedzącego na łóżku jednookiego. — Masz w ogóle siłę na kolejną kąpiel?

Sava
Sava
Chata w lesie - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Chata w lesie   Chata w lesie - Page 3 EmptySob Gru 16, 2023 4:32 am

Skrzywił się. Nie tylko na jej słowa, ale również w reakcji na cofnięcie dłoni. Nigdy wcześniej nie pytał o historię tych blizn. Bo na pewno jakaś była.
- Mogłabyś być bardziej cierpliwa. - Skwitował i pozwolił sobie na krzywy, nieco złośliwy uśmiech. Nie wiedzieć czemu, akurat teraz postanowił nieco podrażnić się z Rose, nawet jeśli nie był to odpowiedni moment ani temat na tego typu gierki. Widać, udzielała mu się senność.
Przysłuchiwał się jej słowom. Zaśmiał się od razu na wzmiankę o "ofierze". Znów wodził wzrokiem za palcem, którym przesunęła po udzie.
- No popatrz. Przez chwilę to brzmiało, jak nasze spotkanie. Tylko, że bez upuszczania torebki. I bez obietnic o upojnej nocy. - Powiedział i obrócił głowę tak, że usta znalazły się tuż nad jej uchem. Brzmiał sennie i, podobnie co czarnowłosa, mówił więcej. Tylko, że w jego przypadku, kończyło się na biadoleniu głupot. - To znaczy, że jestem twoją ofiarą, tak? - Spytał cicho i zaśmiał się pod nosem. Teraz czuł jej zapach intensywniej, nawet jeśli wciąż lekko wilgotne włosy przeszły basenowym chlorem. Przymknął oko. Jej zapach był uspokajający. O dziwo, senność skutecznie usypiała jego wampirzą jaźń.
On, w przeciwieństwie do Rose, wolał nie dzielić się swoimi podbojami. Wyszedłby nie tylko na bawidamka, ale na bawichłopka. Zupełnie niepotrzebnie. Bo to, co czasami robił, nie miało większego znaczenia dla jego życia romantycznego. Rzadko miewał parcie na spełnienie zupełnie podstawowych, zwierzęcych potrzeb, ale zdarzały się chwile słabości.
- Mhm. - Mruknął, w ostatnim momencie gryząc się w język, żeby przypadkiem nie rozpocząć znowu tematu Mole i tej spierdolonej Polly. Gdyby jednak się nie powstrzymał, zapewne znowu powiedziałby coś w stylu "mogę to zmienić". A Rose wtedy by westchnęła albo by się poirytowała. Znany scenariusz. Sava po prostu musiał zacząć działać w tym kierunku, a nie mówić. Tak więc planował. Miał poczucie celu.
Rose wstała, a on spoglądał na nią sennym spojrzeniem. Zmrużył oko w reakcji na zaprezentowanie ubrania dla czarnowłosej i przekręcił głowę w bok.
- Huh? Coś z tym ubraniem nie tak? - Spytał, zupełnie nieświadomy problemu. Zaraz ożywił się, widząc przedmioty lecące w jego stronę i skrzywił się na wzmiankę o Rodneyu. Przewrócił teatralnie okiem. - Tylko nie to. - Prychnął, spoglądając na złapane rzeczy. Po chwili wstał, zgarniając je ze sobą i pozwolił sobie na szelmowski uśmiech. - To zależy, czy ta kolejna kąpiel będzie też wspólna, tak jak poprzednia.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Chata w lesie - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Chata w lesie   Chata w lesie - Page 3 EmptySob Gru 16, 2023 6:58 am

    Radość.
    Róża, w przeciwieństwie do Savy nie miała życia wiecznego. Każdy mijający rok zbliżał palec kostuchy niebezpiecznie blisko mało urokliwego lica i przerażał, a że śmiertelnikom na ogół czas umykał pomiędzy palcami, to w swej nieomal dziecięcej (nie)cierpliwości przeszła ją myśl, że lepszy byłby już koniec tego wszystkiego, niż wyczekiwanie na nie wiadomo co.
    — Mógłbyś bardziej mnie słuchać, wtedy może mogłabym być bardziej cierpliwa — wytknęła. Nie wściekle, nie ironicznie, ot, zawadiacko podjęła rękawicę, którą rzucił i nawiązała do wielokrotnie wygłaszanej deklaracji dotyczącej jej umiejętności do zachowywania powściągliwości. Znów, jak dawniej, przeciągali linę nad szachownicą; rozgrywka zwykle kończyła się patem, ale teraz... Kto wie. Wszystko było lepsze niż żarliwe przewracanie figur. Zwycięstwo miało to do siebie, że szybko nużyło, zaś niepewność wygranej podniecała.
    Uniesienie
    Zdołała jedynie uknuć w głowie błyskotliwą ripostę i rozewrzeć usta w akompaniamencie świstu, zwiastującego chęć zabrania głosu. Tyle i aż; na większą rozrzutność nie mogła sobie pozwolić, bo aksamitny, pieszczący zmysły szept, którego się nie spodziewała, Odobescu szybko wytrącił z niej jakąkolwiek logikę i umiejętność do składania sensownych zdań. Wezbrało w niej martwe od przeszło nastu lat uczucie, naturalna – mogłoby się wydawać – reakcja ciała, o której kompletnie zapomniała i najwidoczniej z tego też powodu była tak mocno na nie podatna. Spacerujący po ciele dreszcz, bynajmniej obrzydzenia, ujawnił na skórze rąk i nóg Roży dowody zbrodni, którą Sava bezwstydnie popełniał. Momentalnie wyprostowała plecy, chcąc uciec przed jego oddechem, który nieznacznie poruszył kosmykami ciemnych włosów. Zamknęła usta i przygryzła policzki, chcąc pobudzić organizm do jakiejś reakcji. Na nic to. Trwała niebezpieczną ilość sekund w zawieszeniu. W swej niezachwianej wierze w to, że senny mężczyzna nie dostrzeże wymownej reakcji, odnalazła połowiczną ulgę.
    — Nie… Nie to miałam na myśli — wymamrotała z trudem, przezornie utykając źrenicami na losowym elemencie wystroju.
    Błogie ochłodzenie, którego potrzebowała teraz bardziej, niż czegokolwiek innego, nastąpiło w odpowiednim momencie, bowiem temat Hangover i powrotu do „pracy” od jakiegoś czasu przestał być jedynie drażliwy. Co gorsza, stał się zwyczajnie obrzydliwy. Najwidoczniej nawet starego psa można nauczyć sztuczek, bo nabyta dzięki Savie wiedza, a właściwie konkretne doświadczenia, pozostawiły po sobie uzurpatorskie piętno w głowie Róży. Dlatego też scenariusz powrotu do ‘Mole i możliwych reakcji na każdy niechciany dotyk stawał się jeszcze trudniejszy w sformułowaniu. Obawiała się, że wyćwiczone sposoby na radzenie sobie z nieodłącznymi elementami profesji, jaką wykonywała, zawiodą. A to zwiastowało katastrofę. Wielką i niemożliwą do powstrzymania.
    — Jakby to ująć… Raczej nie ubieram się na dziale dziecięcym — powiedziała prosto, tak jak zresztą należało do mężczyzn i obróciła się plecami do Savy. Jeśli O’Brien weszłaby w szczegóły i, nie daj Bóg, zaczęła tłumaczyć, że ubrania układają się zupełnie inaczej na osobach o skąpym biuście, a inaczej na tych, których ciało dokonało dawno temu procesu dojrzewania i dodała jeszcze wzmiankę o różnicy we wzroście, cóż, mogłaby się narazić na kolejne niekoniecznie komfortowe odpieranie zaczepek Odobescu. Na wszelki wypadek, by teraz nie pozwolić się zaskoczyć, przeanalizowała słowa Polly, Mistrzyni Wszystkich Kurew W Birmingham, Naczelnej Dowódczyni Armii Prostytutek Przydrożnych, Pierwszej Tego Imienia Królowej Obwoźnego Handlu Ciałem, która wprowadzała ją w sztukę niewinnego flirtu prowadzącego do zwiększenia otrzymanej stawki, bez ponoszenia kosztów: „mężczyźni patrzą na kobiety tylko w trzy sposoby Rose. Jak na wrogów, których trzeba pokonać. Jak na zdobycz, którą mogą wygrać. Albo jak na łanię, którą należy ustrzelić, gdy stoi nieświadoma skierowanej w nią strzelby. Jeśli nie chcesz przegrać, musisz uniknąć starcia i ujawnić cel rozgrywki, a wtedy lufa ich broni sama opadnie, pozostawiając niedosyt oddanego niecelnie strzału”. Jeśli miała resztki intuicji, to właśnie teraz pomogły jej uniknąć… Cholera, nic nie pomogły.
    — Wiesz, że pod prysznicem jest się nago? — zapytała głupawo i zacisnęła palce na kancie komody. No tak, na pewno nie to miał na myśli. Na pewno.
    Eureka Rose! Największa tajemnica świata została odkryta przez twój ukryty geniusz!
    I śmiechom nie było końca...
    Naprawdę nic lepszego nie przyszło jej do głowy, bo wszystkie dostępne szare komórki oddelegowała celem zapobieżenia dalszego rozlewu czerwieni po twarzy. Gdyby miała możliwość powtórzenia tejże sekwencji – powiedziałaby: Nie. Krótko i twardo, po spartańsku. Spróbowałaby, choć najpewniej z równie marnym wynikiem. To, co mówiła Polly, było łatwe, jeśli przeciwnikiem był typowy przedstawiciel płci brzydszej i głupszej, a nie kiedy naprzeciw stał mężczyzna doskonale świadomy tego, co robi i jakie będzie tego efekt, w dodatku taki, którego wcale nie chciała odtrącać. Robiło się niebezpiecznie, znowu, bo Odobescu zachowywał się tak, jakby rozgrywanie Róży było na podobnym poziomie trudności, co zabranie dziecku lizaka. Chyba oba przewinienia sprawiałyby mu podobną satysfakcję. A O'Brien? Dziewczę stało jak słup soli, namiętnie i zaciekle unikając ukazania swojej twarzy, a przede wszystkim oczu.

Sava
Sava
Chata w lesie - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Chata w lesie   Chata w lesie - Page 3 EmptySob Gru 16, 2023 4:45 pm

- Dobra, będę. - Powiedział zrezygnowanym tonem niemal od razu. Rzeczywiście, brnięcie w tym kierunku nie miało sensu. Nie chciał jej już wytykać, że przecież ją słuchał, w przeciwieństwie do niej. Nie miało to większego znaczenia. Bynajmniej nie teraz.
Czarnowłosa spięła się pod wpływem jego słów, które wyszeptał przy jej uchu. Szybko bijące serce zdradziło ją od razu. Sava uśmiechał się sam do siebie, widząc tę jawną reakcję w odpowiedzi na jego "zbrodnię". Nie zabrał ust od razu z tej wrażliwej okolicy, chcąc jeszcze przez chwilę chłonąć zapach. Nawet odruchowo położył dłoń na kolanie czarnowłosej, jakby jakieś zmysły zostały pobudzone i postanowiły włączyć się do akcji. Przestał i otworzył dotychczas przymknięte oko, kiedy Rose się odezwała. Odchylił się, żeby na nią spojrzeć i uśmiechnął się delikatnie.
- Jasne. - Przytaknął jej krótko z nutą niedowierzania, ale w żartobliwym tonie. Mógł kontynuować swoje zaczepki, ale, co za dużo, to niezdrowo. Tym bardziej, że złapał się na tym, iż figlarność włączała mu się w określonych sytuacjach. Chciał przerwać ten dziwny schemat z dziwnej obawy, że wszystko potoczy się tak, jak zawsze. A tego przecież nie chciał.
- Eee... Aha. - Mruknął i wzruszył odruchowo ramionami. On, z tym zmysłem absolutnie pozbawionym zmysłu wyczucia i estetyki, niewiele miał do powiedzenia w temacie ubioru. Powiedzmy, że był, jak typowy facet. Ale przynajmniej ścięte włosy u Rose dostrzegł od razu. Takiego mężczyznę to ze świecą szukać. - Wiesz, ja też nie, więc te ciuchy ewidentnie są dla ciebie. - Dodał zaraz i zaśmiał się głupkowato. Im senniejszy, tym głupszy.
- Nie, nie wiedziałem. - Odpowiedział równie głupawo i przez chwilę wbijał wzrok w jej plecy. Dopiero po chwili wyczuł, że jednak coś jest nie tak. Jej postawa była spięta, w dodatku odniósł wrażenie, że celowo nie odwracała się w jego stronę. Dlatego podszedł do niej i stanął za nią. Działał według odkrytej już strategii - po prostu objął ją od tyłu i nachylił się tak, żeby móc oprzeć podbródek o jej ramię. - To był tylko głupi żart. - Powiedział cicho i sennie. - Po prostu powiedz, gdzie jest toaleta. - Dodał.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Chata w lesie - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Chata w lesie   Chata w lesie - Page 3 EmptySob Gru 16, 2023 6:59 pm

    Wytaczał wielkie działa: inteligencję, poczucie humoru, pokrętny urok osobisty, aż w końcu dotyk. Drgnęła nerwowo, czując dłoń na kończynie i złączyła ściśle oba kolana. Obawiała się, że powiedzie nią wyżej. A wtedy musiałaby wziąć w ręce białą flagę i wymachiwać nią w nadziei, że mężczyzna okaże litość wobec kobiety, której każda bliskość, do tego momentu, wydawała się przykrym obowiązkiem.
    — Naprawdę
    Wyewoluowali z gatunku, którego samce siłą uprowadzały samice do jaskini, w taki, którego samce szepczą do ucha. Przyświecała temu dokładnie ta sama logika: celem było zmanipulowanie ofiary do zrealizowania celów łowcy, tylko forma manipulacji się zmieniła. Nie wiedziała, czym był „cel” Savy, ale nawet w swojej bierności i próbie zapobieżenia własnym, niewątpliwie grzesznym myślom, dostrzegała, że rozgrzewał ją i kusił na różne sposoby.
    — Na to wychodzi — odparła, niespecjalnie zadowolona z wizji wciskania nóg między wąskie nogawki zdecydowanie za krótkich spodenek. Za krótkich na nią, bo w przypadku Niny sięgały najpewniej połowy uda. Jak to mówią: na bezrybiu i rak ryba. Jakiekolwiek suche, czyste odzienie wciąż było lepszą opcją niż jego brak.
    — Bawi cię to? — zapytała niemalże szepcząco i ściągnęła usta w afekcie zakłopotania. Nie wiedziała, czy powinna wstydzić się tego, że wizja wspólnej kąpieli nie była tak odstręczająca, czy może być wdzięczna, że mimo wszystko powstrzymał się od dalszego uruchamiania kolejnych procesów w jej mózgu. W każdym razie dziękowała w duchu, że nie mógł dostrzec tego, jak jej twarz, pod wpływem i słów, i późniejszego objęcia, powleka się coraz rozleglejszym rumieńcem, od którego można było spokojnie zapalić cygaro. Gdyby to wszystko było tylko żartem, gdyby całe to rosnące napięcie stanowiło tylko niebezpieczną, acz emocjonującą grą, poprzestałby na samych słowach. A przecież poszedł o wiele dalej. Sęk w tym, że naprawdę nie chciała być sprowadzona do roli zdobyczy; bardziej niż palców przesuwających po ciele, pragnęła, by dotykał jej duszy.
    Westchnęła i odlepiła opuszki od trzymanego mocno mebla, a potem, ze spuszczoną w dół głową bez słowa skierowała się bliżej drzwi.
    — …Zaprowadzę cię.
    Sava nie trafiłby do łazienki nawet z dokładną instrukcją. Rose, za pierwszym razem, godzinę otwierała i zamykała drzwi kolejnych tajemnych korytarzy, by znaleźć miejsce, w którym mogłaby zmyć ze swojej twarzy farbę. Dom Evans’a był zatem, w rzeczy samej, podobny labiryntowi: milion drzwi, przejść, a do tego bezsensowny i nieintuicyjny układ typowy dla starych, budowanych własnymi tylko siłami, domów. Wolała uniknąć opieszałości, bo, koniec końców, sama czuła potrzebę obmycia się z chloru.
    — Powinno być wszystko, czego potrzebujesz do kąpieli — mruknęła obojętnie, opierając się lewą dłonią o framugę. Co prawda, jedynie pobieżnie zbadała wzrokiem kosmetyki znajdujące się w przylepionym do szyby prysznica koszyczku, ale wyglądało na to, że niczego nie powinno mu zabraknąć; dwie, wysokie i szklane butle, najpewniej szampon i żel pod prysznic oraz multum innych, podobnych hotelowym, plastikowych pojemniczków z mniej lub bardziej przydatnymi produktami. Na samej zaś deszczownicy uwieszona była wiązanka z ziołami, która pod wpływem pary ciepłej wody roznosiła po pomieszczeniu przyjemny, kojący zapach.

Sava
Sava
Chata w lesie - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Chata w lesie   Chata w lesie - Page 3 EmptySob Gru 16, 2023 8:05 pm

Rose przygasła, a on, chociaż już śpiący, zaczął zastanawiać się, co zrobił nie tak. Nie zamierzał iść dalej, nie nawet dlatego, że wydawała się być wycofana. Po prostu, od samego początku nie chciał. Była to... Potrzeba bliskości. I dotyku. Tak po prostu. Tylko, że nawet nie wiedział, co kłębiło się w tej udręczonej głowie, więc nawet nie miał jak jej wyprowadzić z błędu. Nie pozostało mu nic innego, jak tylko na razie trwać w błogiej nieświadomości.
- Huh? - Mruknął, kiedy zapytała cicho, a on zmrużył oko, analizując jej przygaszony ton. Odsunął się nagle, jeszcze wcześniej, kiedy ona zdecydowała się odejść w stronę drzwi. - Jestem komikiem, Różyczko. Lubię żartować z wielu rzeczy. - Mruknął tonem, jak gdyby nigdy nic. Nie było sensu zaprzeczać. Zaśmiał się, więc było jasne, że go to śmieszyło. Odpowiedź była absolutnie zbędna. Spojrzał, jak kobieta odsuwa się ze spuszczoną głową. Wypuścił nieznacznie powietrze z płuc.
- Okej. - Odpowiedział krótko i wyszedł z pomieszczenia za czarnowłosą. Niby szedł drugi raz, ale dopiero teraz dotarło do niego, jak bardzo dom musiał być wielki, bo ilość drzwi, jakie mijali po drodze, była spora. Za pierwszym razem został przyciągnięty nagle przez Rose. Wtedy, pochłonięty dezorientacją i myślami, nawet nie przyglądał się otoczeniu, mimo że jako wampir nie miał żadnego problemu z widzeniem w ciemnościach.
- Mhm. - Skinął głową, wchodząc do łazienki. Rzucił ręcznik i szlafrok na umywalkę, jak to miał w zwyczaju z rzucaniem rzeczy byle gdzie i złapał za koszulkę, żeby przełożyć ją przez głowę i ściągnąć. Widział ją kątem oka, stojącą w progu. Głupie teksty nasuwały się same na język, ale się powstrzymał. I tak nastrój nie był odpowiedni na żarty. Rękami sięgnął paska od spodni, żeby w końcu zrzucić je z dolnej części ciała. Później już nawet nie spojrzał w kierunku drzwi, kiedy ściągał bieliznę, żeby upewnić się, czy czarnowłosej już nie było, i po prostu władował się pod prysznic.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Chata w lesie - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Chata w lesie   Chata w lesie - Page 3 EmptySob Gru 16, 2023 9:06 pm

    Sava najpewniej nie podejrzewał, że gdy patrzyła, jak zrzuca z siebie kolejne elementy odzieży, uderzyło ją rozważanie nad tym, co przyniosło to spotkanie. Stała się bowiem bogatsza o jego troski, boleści, aż w końcu cierpienie. Ciało przecież stanowiło ledwie pokrywę nad duszą. Też wiele przeżyła. Ale w tym szczególnym momencie wydało jej się, że nic, czego doświadczyła, nie było dla niej tak ważne, jak to, co nosił w sobie, gdzieś głęboko pod żebrami. Nie potrafiła współcierpieć razem z nim, to oczywiste; znała jedynie wycinek historii życia Odobescu. Ale czy musiała przestudiować każdą minutę, jaką spędził wśród żywych, by poczuć tę niezbadaną, duchową bliskość? …Otóż nie. Nawet bez wskazówek, bez opisu konkretnych wydarzeń z najpewniej smutnej przeszłości mężczyzny odczuwała jego istnienie, jako swoje istnienie. Bez jego otaczających ramion, własne ciało wydawało jej się puste, jakby, nie wiedzieć kiedy i jak, zaczęli stanowić jeden organizm w dwóch osobach. Nie był to jednak równy podział. Sava zabrał wszystko, dzięki czemu była „sobą”, dzięki czemu trwała przy swoim marnym życiu. Miała wrażenie, że od tego momentu już tylko przy nim będzie mogła być s o b ą, a to uderzyło mocniej, niż świadomość, że najchętniej wzięłaby brzemię Savy na siebie, otoczyła jakąś barierą przed ponurym światem i zamknęła przed wszystkim i wszystkimi.
    I to wcale nie było coś, co napawało ją spokojem. Wręcz przeciwnie, bo gdy metalowa sprzączka paska rozbiła się po kafelkach, a Róża odzyskała względną łączność z aktualnymi wydarzeniami, momentalnie pobladła, odcieniem skóry zrównując się z białą ścianą.
    — Pójdę już — rzuciła i nim ujrzała go tak, jak Bóg stworzył Adama, odwróciła się napięcie i z impetem, hamując dopiero przy samym końcu, zamknęła drzwi.
    Kiedy śpiesznie przedzierała się przez kolejne podwoje i wirowała między pomieszczeniami, nawet nie przeszło jej przez myśl, że skoro Sava wymagał zaprowadzenia do łazienki, to będzie potrzebował również przyprowadzenia. Senny umysł, połączony z zamroczeniem wynikającym z przerażenia własnymi myślami, sprowadził na nią wzbierającą coraz mocniej panikę. Dlatego właśnie flirt z Savą był niebezpieczny, a z klientami nie – tych drugich z góry sprowadzała do roli nic nieznaczących figur w swoim życiu. Z Odobescu też miało tak być. Cholera. W tym całym chaosie zrozumiała, że już nie może uciec. Nie przed nim, bo to akurat było wykonalne, ale przed własnym, rozbijającym żebra sercem, które tchawicą próbowało przedostać się do gardła.
    Opadła na łóżko, twarzą prosto w materac. Ten cały pieprzony schemat, sześć jebanych etapów. Coś się zmieniło, bo wątpliwości przeskoczyły w kolejce przed namiętność. Nie myślała nad tym, nie była świadoma, że całe życie szła tą samą ścieżką prowadzącą w przepaść. Nie była, a mimo to czuła ścisk w żołądku i palącą potrzebę zaciśnięcia zębów na satynie. Pewnie nawet by to zrobiła, gdyby nie sen, który przywleczony przez podświadomość, uchronił O’Brien przed załamaniem.
    Utknęła w powyginanej pozycji, jakby ją kto zamordował – z rękoma rozpostartymi po materacu, niemalże Jezus na krzyżu.

Sava
Sava
Chata w lesie - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Chata w lesie   Chata w lesie - Page 3 EmptySob Gru 16, 2023 10:44 pm

Jednooki z kolei czuł się zamroczony. Przede wszystkim wzrastającą powoli potrzebą zaśnięcia, ale poza tym, po prostu za dużo czuł. W pewnym momencie jego mózg się poddał i po prostu postanowił się ewakuować dla własnego dobra. Nie myślał, że czarnowłosa tak intensywnie na niego spoglądała i że nad czymś rozmyślała. Za to pojawiła się obawa, że kobieta przygasła i znowu mogła coś źle zrozumieć. Jej stany obojętności zawsze coś zwiastowały. Sava, na szczęście, chyba wiedział, kiedy się wycofać i nie naciskać.
Posłał jej krótkie zerknięcie dopiero wtedy, gdy się odezwała i szybko zamknęła za sobą drzwi. Natomiast on wszedł pod prysznic i włączył lodowatą wodę, która, w zetknięciu ze skórą, nie przyprawiła go o szok związany z różnicą temperatury. To dlatego, że różnica była bardzo mała. Nie chciał spędzić za dużo czasu pod prysznicem, dlatego umył się szybko i zaraz wyszedł, ubierając na siebie szlafrok. Ciuchy zabrał ze sobą i gdy tylko wyszedł z toalety, zrozumiał, że znajdował się w jakimś labiryncie. Całe szczęście, oprócz tego, że posiadał całkiem dobrą pamięć i wampirzy zmysł węchu, po prostu przedarł się przez korytarze po zapachu czarnowłosej.
Wszedł do pokoju i zastał Rose ułożoną na łóżku w dziwnej pozycji. Zmrużył oko i podszedł, odkładając na chwilę ciuchy na fotelu niedaleko i podszedł. Stał tak przez chwilę z założonymi rękami na klatce piersiowej i podziwiał, że w ogóle dało się zasnąć w takiej pozycji. Zaśmiał się pod nosem i nachylił się nad nią, żeby oprzeć się ramieniem o łóżko, a drugą ręką złapał ją za ramię i potrząsnął delikatnie.
- O'Brien? - Mruknął, nachylając się nad nią. Kilka kropel z nieporządnie wysuszonych ręcznikiem włosów opadło na jej twarz. - Sory, że cię budzę, ale... Wiesz. Tak trochę nie wiem, w którym pokoju mogę się położyć. - Wyjaśnił, kiedy już otworzyła oczy i nieco oprzytomniała. Odsunął się wtedy i wyprostował, po czym podniósł swoje rzeczy z fotela.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Chata w lesie - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Chata w lesie   Chata w lesie - Page 3 EmptySob Gru 16, 2023 11:53 pm

    Powieki Rose same ciągnęły w dół, kusząc słodką fatamorganą obojętności na to, co działo się w świecie rzeczywistym. Sen miał to do siebie, że z zasady wyzwalał z okowy zmartwień i nadmiernych myśli, ale mózg kobiety, co dziwne, pracował zdecydowanie intensywniej, niźli wtedy, kiedy nie spała. Wszystko to po to, by móc uporządkować bałagan, który zwykle panował w jej głowie i powitać dzień z czystą kartą. Tak, właśnie teraz, Morfeusz obmywał ją z grzechów, stąd ta przyjęta nieświadomie pozycja Syna Bożego – twarz zwrócona ku sufitowi, ręce rozłożone jak na krzyżu, nogi jakoś tak dziwnie wykrzywione, ledwie rozwarte usta, płytki, spokojny oddech i błogi wyraz twarzy.
    A przynajmniej do momentu, w którym spadająca kropla nie musnęła policzka. Raz. Drugi. Skrzywiła się brzydko. Wcale nie miała ochoty wstawać i mierzyć się ze świadomością, że czas mija nieubłaganie, a Polly, najpewniej, już wypełniła jej terminarz na noc, która dopiero nadejdzie. Koniec końców, Róża otworzyła leniwie powieki i przez dłuższą chwilę wpatrywała się mętnym wzrokiem w wiszącego nad nią mężczyznę.
    Z trudem, ślimaczo wręcz, odlepiła plecy od przyjemnego chłodu kołdry i rozejrzała się nietrzeźwo po pomieszczeniu, widocznie próbując złapać jakąkolwiek łączność z planetą ziemia. Ponowne zamknięcie oczu i zaśnięcie bardzo kusiło, ale potrzeba zmycia z siebie tego wkręcającego się w nos zapachu chloru wygrywała zestawienie. Jeśli mowa o higienie, a nawet kąpielach per se, Rose traktowała ją bardzo osobiście i pieczołowicie, niezależnie od stanu, zawsze wynajdowała resztki siły, by wejść pod strumień wody i przetrzeć mydłem po ciele.
    — C-co? — wymamrotała, jeszcze nie do końca świadoma, przecierając wierzchem dłoni o usta, a następnie o obolałe z braku należytej ilości snu powieki. Zamrugała parę razy i wyprostowała skrzypiące plecy. — Ah… Tutaj. Pójdę do salonu — wyjaśniła, nadal niewyraźnie i poprawiła ułożenie wciąż obecnego na jej ciele ręcznika. Wstała, poprawiła zmiętą satynę i chwiejnym krokiem doszła komody. Zebrała swój przydział: świeżutki ręcznik, szczoteczkę do zębów, aż w końcu to „coś”, co miała jakimś cudem wciągnąć na ciało.
    — Potrzebujesz czegoś? …Nie wiem, wody albo herbaty? — mruknęła, zachrypniętym głosem, obracając głowę przez ramię i zrobiła parę kroków ku drzwiom. Nim jednak nacisnęła na klamkę, torując tym samym drogę pod strumień wody, poczekała na odpowiedź. Tak, by wracając móc zapewnić Savie jakikolwiek komfort. Byle jaki, ale jednak. Bo przecież wcale nie chciał tu być.

Sava
Sava
Chata w lesie - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Chata w lesie   Chata w lesie - Page 3 EmptyNie Gru 17, 2023 12:30 am

Uśmiech na jego twarzy nawet się poszerzył, kiedy dostrzegł zdezorientowaną twarz Rose, objętą jeszcze snem. To było w pewnym sensie urocze. Skinął głową i odłożył z powrotem swoje ciuchy na ten fotel, z którego przed chwilą je zabrał. Wcześniej był pewny, że będzie musiał zmienić pokój.
- Co? - Powiedział nieco nieobecnym tonem. - A, nie... Dzięki. - Odpowiedział, kiedy dotarło do niego, o co właśnie spytała czarnowłosa. Nie miał nawet siły zastanawiać się, czy kobieta była po prostu zaspana, czy jednak jej nastrój miał przyczynę w czymś głębszym. Czymś, czego Rose nie chciała powiedzieć. Najprościej było mu założyć, że to jednak po prostu sen ich obu zmagał. Wieczorem czekała go prawdziwa karuzela emocji.
- O'Brien... - Zwrócił się jeszcze do niej, zanim całkowicie opuściła pomieszczenie. - ...Dobranoc. - Powiedział w końcu, po krótkiej przerwie namysłów. Głupie, ale dawno nikomu nie życzył dobrej nocy. I z jakiegoś powodu, wymagało to od niego większego wysiłku. Jakby za tym jednym słowem miało się kryć coś więcej. - I obudź mnie, jak już będziesz szła. Pójdziemy razem. A-albo... Nie, nie budź mnie. Po prostu, może sam się obudzę. - Zreflektował się szybko, kiedy przypomniał sobie, że budzenie go było dość ryzykowne. Ściągnął z siebie szlafrok, znowu, bezwstydnie i nie patrząc, czy Rose już wyszła. Zgasił tę lampkę, która dotychczas rozpraszała absolutny mrok marnym światłem i ubrał na siebie to, co dostał wcześniej z własnego "przydziału".
Potem położył się do łóżka. Jak tylko się położył, tak zasnął. I kolejny raz, był to koszmar, który nie oszczędzał udręczonej duszy. Przez cały ten czas rzucał się na łóżku, jakby się z kimś szamotał i prowadził długie dialogi - głównie po rumuńsku - w których nie szczędził przekleństw.

Sponsored content
Chata w lesie - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Chata w lesie   Chata w lesie - Page 3 Empty


 
Chata w lesie
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 4Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next
 Similar topics
-
» Polana głęboko w lesie

Skocz do: