Nie czuła się tak, jakby faktycznie wygrała. Zwycięstwo smakowało gorzką czekoladą i tytoniem, ale wcale nie było satysfakcjonujące. Gotowała się w środku niczym garnek wrzącej wody, ale otuliła się chłodnymi ramionami zadowolonej przecież z takiego obrotu sprawy Prudence.
Zakochanej przecież do szaleństwa, czyż nie?
Zgubiła Prudence może na sekundę, gdy Domingo już się od niej odsuwał. Zgubiła ją jeszcze ponownie na krótką chwilę, gdy gniewnie - łapiąc jeszcze oddech - wpatrywała się w jego plecy. A potem rzucił w nią tą chłodną obojętnością, która rozzłościła ją jeszcze bardziej.
- Masz rację, kochany - powiedziała słodko Prudence, nim ruszyła za nim powabnym krokiem, trochę za mocno stukając obcasami.
Ponownie uczepiła się jego ramienia niczym kałamarnica, zerkając tylko raz ze złością z ukosa.
Tutaj nie było żadnego zwycięstwa. Oboje przegrali partię po równo.
zt x2