Katedra Świętego Chada
Deus Ex Machina
Deus Ex Machina
Katedra Świętego Chada Empty

PisanieTemat: Katedra Świętego Chada   Katedra Świętego Chada EmptyNie Lis 05, 2023 7:27 pm

Katedra Świętego Chada 9wxGn5n

Katedra Świętego Chada w Birmingham to znaczący i historyczny kościół, położony w centrum miasta. Jest to przykład architektury neogotyckiej i wzniesiony został w XIX wieku. Jego imię nawiązuje do św. Chada, biskupa Mercji, który odegrał istotną rolę w ewangelizacji Anglii w VII wieku.
Katedra Świętego Chada wyróżnia się wysoką wieżą i starannie zdobioną fasadą, typową dla stylu neogotyckiego. Wnętrze kościoła jest przestronne i pełne pięknych detali, w tym witrażów i rzeźb. To miejsce kultu i duchowego skupienia, a także ważny punkt orientacyjny w sercu Birmingham. Katedra jest ważnym elementem dziedzictwa kulturowego miasta i przyciąga zarówno pielgrzymów, jak i miłośników architektury. To także miejsce, które przypomina o roli chrześcijaństwa w historii i życiu społeczności Birmingham.

Sava
Sava
Katedra Świętego Chada Empty

PisanieTemat: Re: Katedra Świętego Chada   Katedra Świętego Chada EmptyNie Lis 12, 2023 10:58 pm

Zaskocz mnie. Chciała, to miała. Po odholowaniu samochodu Rose, Sava rozpoczął tourne po Birmingham. Pokusił się o zatrzymanie się w miejscach typu drogie restauracje, hotele czy inne miejsca ewidentnie przeznaczone dla ludzi przy kasie. Przy pierwszym miejscu zatrzymał się na parkingu i wskazał palcem na właśnie restaurację. Nawet nie zgasił silnik.
- Widzisz to miejsce? - Spytał z krzywym uśmiechem na twarzy. - Tam bym cię zabrał, gdybym miał pieniądze. Ale nie mam. - Dodał i wyjechał z powrotem, nie patrząc na minę czarnowłosej. W kolejnych miejscach darował sobie zajeżdżanie na parking, komentując to jedynie słowami "ładne miejsce, prawda? No, ale drogie" i jechał dalej.
Ostatecznie zajechał pod kościół. Był już późny wieczór, więc prezentował się ładnie w świetle lamp. Zaparkował samochód i zgasił silnik, spoglądając na Rose. Byli wszędzie i nigdzie. Każde miejsce takie było, kościół nie należał do wyjątków. Bez słowa otworzył drzwi i wyszedł.
- Dawno nie byłem u spowiedzi. - Skwitował beznamiętnie. Wciąż nie miał na sobie kurtki, ale nie przeszkadzało mu to. Czarnowłosej ewidentnie bardziej się przydała. - Ale wino podobno mają dobre. - Dodał, kierując się powolnym, beztroskim wręcz krokiem w stronę wejścia, ale nie tego głównego. Otwarcie takiej bramy na zatrzaski graniczyło z cudem. Szukał więc tylnego wyjścia, nie patrząc na konsekwencje.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Katedra Świętego Chada Empty

PisanieTemat: Re: Katedra Świętego Chada   Katedra Świętego Chada EmptyPon Lis 13, 2023 12:09 am

Pusty frazes. Dobre i to. I tak nie spodziewała się górnolotnej, głębokiej odpowiedzi. Jeszcze nie byli na tym etapie znajomości. Niemniej, złapała perspektywę. A to już pozwalało na pewien spokój, na poczucie gruntu pod nogami. Tego zawsze jej brakowało. Zwykle bowiem czuła się tak, jakby wpadła w bagno. Nie mogła się ruszyć, a stanie też nie należało do przyjemnych.
— Może kiedyś ci powiem. — „Jak zasłużysz” chciałoby się dodać. Oszczędziła mu tego fragmentu. I tak nie miała pomysłu na to, co musiałby zrobić, żeby posiąść tak t a j e m n ą wiedzę. Ale jeśli zmusiłby Rose siłą do wyplucia tych informacji… Powiedziałaby, że śpieszyło jej się do życia, do spłacenia długów, pożegnania przeszłości i powitania śmierci. Spraw trywialnych, choć w oczach ciemnowłosej na tyle skomplikowanych i niemożliwych, iż nie czuła się gotowa, by mówić o nich głośno.
Po przygodzie z holowaniem przyszło jej zająć miejsce obok niego. W pierwszym odruchu chwyciła za klamkę tylnych drzwi, po chwili zdając sobie jednak sprawę, że nie czuje się na nich komfortowo. Zbyt wiele… Wspomnień. Tak to ujmijmy, żeby było ładniej. Zamiast tego, sprawnym ruchem długich nóg przeczłapała się do siedzenia pasażera. Otworzyła drzwi, wsiadła, zapięła pasy. Dbała o bezpieczeństwo. A przynajmniej w samochodzie. Używane strzykawki jej nie przeszkadzały – umrzeć z przedawkowania można we śnie, wtedy wygląda się błogo. Jeśli jednak mieć wypadek, wtedy pewnikiem miałaby rozkwaszoną twarz. Jeśli umierać, to przynajmniej w całości. Tak, żeby było co opłakiwać. O ile ktokolwiek by zapłakał.
Ale my nie o tym.
Krążyli od miejsca, do miejsca. Po trzecim zgubiła rachubę i poczucie, gdzie tak właściwie są. Równie dobrze mógłby ją wywieźć, zrobić potworne rzeczy, zakopać w jakimś dole i diabły wiedzą co jeszcze. Niespecjalnie ją to martwiło. Zamiast tego, wydawała się podekscytowana eskapadą, wojażami po całym mieście i nie-mieście: obserwowała mijające ich auta, komplementowała nocne niebo i niekiedy widoczne gwiazdy. Choć jej zapał malał wraz z kolejnym uświadomieniem jej, że „to jednak nie tu, bo…”. Po którejś z kolei lokacji zniecierpliwiona zaczęła wystukiwać nieokreślony rytm w plastikowe obicia drzwi. Aż, w końcu, dotarli.
Wyszła, niezgrabnie – należy zaznaczyć, z pojazdu niemal natychmiast zaciągając kurtkę tak, by ściśle przylegała do ciała i zrównała się z sylwetką. Kościół wznosił się majestatycznie wśród otoczenia, emanując spokojem i siłą. Jego gotyckie wieże sięgały w niebo, tworząc imponującą sylwetkę z witrażami, które ożywiały fasadę. Stanęła w bezruchu, patrząc wpierw na dom boży, a potem, ze wciąż obecnym szokiem, na Savę.
— Zaskoczyłeś mnie, przyznaję. — Jeszcze nie wyszła z szoku. Trzepotała rzęsami w wyraźnym niezrozumieniu tego, co właśnie się odpierdoliło stało. Znów rzuciła mu pytające spojrzenie. Nie, że miejsce było brzydkie. Bo nie było. Nietypowe. Tak, to dobre określenie. — Rozumiem, że mam się teraz obmyć z grzechu? Nie wiem, czy mają tyle wody święconej. Chyba będą musieli mnie w niej utopić. — dodała po chwili, tym razem już zdecydowanie dowcipniej. Bo cóż mogła zrobić, oprócz śmiania się z doprawdy groteskowej sytuacji.
— Zaczyna mi się podobać — skwitowała wspomnienie o winie. Lubiła wino. Preferowała białe nad czerwonym, uznając jego smak za bardziej wysublimowany, ale na bezrybiu i rak ryba, a cudze zawsze smakuje lepiej. Zresztą, sam zaszczyt wypicia tego mszalnego anulował wszystkie wady.
Dawno nie była w kościele. Kiedyś, jako dziecko, chodziła do niego często. Najpewniej wciąż pamiętała modlity i przyśpiewki. Była też pobożna: na każdej mszy albo spała, albo płakała „że Jezus” umarł. Jakby tak się nad tym zastanowić, to wiara rzymskokatolicka naprawdę była pokręcona. Przychodzisz i już na wstępie dowiadujesz się, że jesteś paskudnym grzesznikiem, za którego dobry „Pan” oddał swoje życie, a teraz czeka cię tylko bicie czołem o ołtarz i zwierzanie się z występków do podstarzałego dziada. Że najgorszym grzechem jest cudzołóstwo, ale bicie swojej żony to już chwalebne niesienie krzyża małżeństwa. Ciekawe.
Podążała biernie śladem Odobescu, poniekąd świadoma, że chyba nie był w stanie opędzić się od sprowadzania na siebie kłopotów. Rose była pierwszym. Kościół drugim. Nawet nie chciała myśleć, co będzie przy trzecim.
— Co grozi za włamanie się do świątyni? — zapytała cicho. Tak, jakby ktoś w szacie stał za nimi i tylko czekał, aż zdradzą swój plan. — Byłam karana, nie widzi mi się życie za kratami — Nie kłamała. O dziwo. Naprawdę była. Choć nie chwaliła się tym na prawo i lewo, to w młodości, tej bardzo wczesnej, występki przeciw prawu uznawała za jedyny słuszny (i działający) sposób zwrócenia na siebie uwagi. Do pewnego czasu działało, potem każdy machał ręką.
W każdym razie. Nie opierała się nadto przed naśladowaniem mężczyzny. Czuła, rozchodzące się po całym ciele, łaskoczące ciepło, które pojawiało się zawsze, kiedy zaczyna się coś nowego i ekscytującego. Na powrót wypełniła się tym zapomnianym, nastoletnim i szczerym żarem. Tym mocniejszym, iż dawno zatraciła tolerancję.
— Jesteś niemożliwy… — stwierdziła. I to akurat był komplement.

Sava
Sava
Katedra Świętego Chada Empty

PisanieTemat: Re: Katedra Świętego Chada   Katedra Świętego Chada EmptyPon Lis 13, 2023 1:09 am

- Mhm. - Odmruknął jej krótko. Z Cece było podobnie. Skryty terminator z Old Dreams, który nie chciał się dzielić żadnymi prywatnymi aspektami życia. Teraz Rose. Sava w sumie też nie był wyjątkiem.
Zaskoczenie na twarzy Rose było warte całej tej nietypowej wyprawy. Nie powstrzymywał więc uśmiechu pełnego satysfakcji, kiedy je tylko dostrzegł. Normalnie wampir nie wpadłby na robienie takich głupstw... No może jak byłby młodszy i głupszy, chociaż z tym drugim to za wiele się nie zmieniło. Gdyby zaskoczenie miałoby polegać na próbie zaimponowania kobiecie zapewne nie byłby taki pomysłowy. Bardziej chciał się odegrać na Rose, która jeszcze nie tak dawno próbowała przetestować udając uwodzicielskie zaloty. Sava odbierał takie rzeczy od razu jako wyzwanie i zawsze pokazywał, że on potrafi być "bardziej".
- Widzisz. Następnym razem uważaj, czego sobie życzysz. - Ostrzegł żartobliwie, kiedy już obrócił się na pięcie. Na jej słowa parsknął śmiechem. - Jeszcze nie słyszałem o tym, żeby ktoś kiedykolwiek włamał się do kościoła nocą, żeby się wykąpać w wodzie święconej. Księży zapewne zamurowałby taki widok. - Skomentował nieco ciszej z nie znikającym uśmiechem. Zbliżali się powoli do tylnego wejścia. Wtedy czarnowłosa zadała kolejne pytanie.
- Hm... Tego paragrafu nie znam, bo nie zdarzyło mi się jeszcze włamanie do kościoła. - Odpowiedział już szeptem, w miarę zbliżania się do świątyni. Nocą panował mniejszy hałas, mimo że miasto było spore i nawet nocą tętniło życiem. Odgłosy łatwo roznosiły się po murach budynków mieszkalnych. - Nie stresuj się. Wkręcimy im ckliwą bajkę o bezdomności czy jakimś innym nieszczęściu i zmiękną. Jesteś już nawet odpowiednio ucharakteryzowana. - Odpowiedział lekko, nie czując żadnego skrępowania w nawiązywaniu do jej podbitego oka. Jeśli dziewczyna chciała, mogła wywnioskować z jego poprzedniej wypowiedzi, że Sava sam był na bakier z prawem. Kiedyś. A może dalej był.
Ta uwaga ze strony Rose go zaskoczyła. Pozytywnie. Martwe, zimne serce zakołatało szybciej pod wpływem tej chwilowej, przyjemnej emocji. Rzucił jej krótkie, nieodgadnione spojrzenie. Dotychczas słyszał o sobie, że był marudą. Irytującą, krnąbrną, wredną, sarkastyczną, śliską marudą. To było nietypowe usłyszeć komplement - bo ewidentnie brzmiało to jak komplement. Nie odpowiedział nic. Sięgnął do kieszeni jeansów, żeby wyciągnąć wytrych. Włożył jego końcówkę do zamka i zaczął grzebać na "czuja", żeby po kilku dłuższych chwilach usłyszeć odpowiedni dźwięk, sugerujący, że udało mu się otworzyć.
Rozchylił drzwi do środka, wchodząc ostrożnie i cicho. Wampir miał tę skrytą umiejętność, że nawet jak się nie starał, to chodził w miarę cicho. Wyszedł o krok do przodu, a potem wyciągnął rękę w stronę Rose. W geście, żeby się go złapała, bo w środku było ciemno. Nie wiedziała o tym, że Sava widział w ciemności idealnie. Kiedy już weszli oboje do środka, zamknął ostrożnie drzwi. Zaraz się zreflektował i wyciągnął telefon z kieszeni. Włączył latarkę. Przed nimi rozciągał się długi korytarz, po jednej stronie majaczył szereg drzwi do różnych pomieszczeń. Zastanawiał się tylko, czy ktokolwiek mógł stróżować to miejsce i, jeśli tak było, to czy jednak był to jakiś podstarzały cieć, który wolał sobie smacznie spać niż rzeczywiście pełnić swoją funkcję. Sava nie znał się na kościołach.
- Chodźmy tam. - Wyszeptał jej do ucha, kiedy lekko się nachylił w jej stronę. Ruszył pewnym krokiem kierując się do pierwszych drzwi, trzymając czarnowłosą za przedramię. Wiedział, że gdzieś musiała być część, w której księża spali oraz też miejsce, które odpowiadało za kuchnię. Złapał ostrożnie za klamkę i uchylił drzwi. Zdawało się, że to było kolejne pomieszczenie, al'a przedsionek prowadzący gdzieś dalej. Być może była to część, jakiej szukali.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Katedra Świętego Chada Empty

PisanieTemat: Re: Katedra Świętego Chada   Katedra Świętego Chada EmptyPon Lis 13, 2023 2:10 am

Uśmiechnęła się.
— Takich życzeń grzech byłoby nie wypowiadać. Bóg mi świadkiem — wyrecytowała. Ewidentnie lubowała się w metaforach i gimnastyce słowem. Tym zabawniejsza była wypowiedź Rose, jeśli zestawić ją z widocznym nieopodal kościołem. Miała dziewczyna polot. Może nie była najmądrzejsza na świecie, a edukacja była obcym terminem, ale gdyby życie potoczyło się inaczej, może właśnie pisałaby wierze. Albo poezję. Albo erotyki. Pisałaby o jaskiniach rozkoszy i świątyniach doznań pełnych fallusów i czegoś tam. — Mogłoby im się spodobać. — Uniosła brew, nie kryjąc, że przypuszczenie ma swoje źródło. No tak. Kto wytrwałby w celibacie. Zawsze znajdzie się jakieś słabsze ogniwo, zagubiona owieczka, która nie słucha swego pasterza, zejdzie na ścieżkę grzechu, a potem… Potem wygłosi namiętne kazanie i sprawa załatwiona.
Wychodzi więc na to, że oboje byli niedojrzali. Nie tylko do Jazzu, ale również podejmowania słusznych, dorosłych, odpowiedzialnych decyzji. Bo czym innym niż zbędne ryzykanctwo nazwać wdzieranie się do świątyni bez świadomości, jakie będą tego konsekwencje? Wiadomo, że tylko głupotą. Jakże k u s z ą c ą głupotą. Teraz naprawdę chciała mieć łeb pusty jak bęben pralki. Klęła się na oszczędzane przez lata szare komórki, a zdrowy rozsądek podniósł w ten czas tabliczkę z napisem „Uwaga!”, dając znak, że czas się wycofać.
O’Brien miała jednak wadę wzroku, więc tego nie zauważyła. Zignorowała, prawdę powiedziawszy. Była jedynie maluczkim człowiekiem wobec ogromnej pokusy. A ponoć Jezus widzi wszystko. Ten czyn pewnie niewiele zmieni w boskim sądzie, co najwyżej doda paragraf. A i bez niego skończy w piekle.
— Na pewno nam uwierzą — pokręciła głową z niedowierzaniem. Powodzenie tak abstrakcyjnego wytłumaczenie było równe zeru. Niemniej, nie zaproponowała nic lepszego, więc starała się go nie oceniać. Lepszy rydz niż nic. W najgorszym wypadku da im trochę kasy. Nie od dziś przecież wiadomo, że te fajtłapy mają lepkie rączki. O ile zdemolują połowy świątyni, powinni być bezpieczni. „O ile”, podkreślić. Bo wciąż nie wiedziała, jaki Sava ma plan.
Podczas procesu otwierania zamka, mniej lub bardziej umiejętnie, odruchowo rozglądała się po okolicy. Adrenalina, co normalne w takich sytuacjach, zaczęła przetaczać się po ciele. Włosy na rękach stanęły dęba, a skórę – znów – przeszedł dreszcz. Przyjemne, musiała przyznać.
Westchnęła z ulgą, gdy zapadka strzeliła zapraszająco. Nie trwało to dłużej niż minuta, dwie. Może trzy. Ciężko było jej określić, bo była na tyle pogrążona w chaotycznej walce między przyglądaniu się, jak Sava sprawnie preparuje zamek, a okalaniem wzrokiem okolicy, a w szczególności fasady kościoła, że przestała liczyć sekundy przy trzydziestej piątej. Nie zauważyła żadnych kamer. Chyba. Jak już można było wywnioskować, wzrok Rose nie był najsilniejszym ze zmysłów.
Prawdziwa karuzela emocji. Adrenalina, ulga, adrenalina. Umysł Róży znów szalał od napięcia. Wyciągnięta dłoń wcale nie pomagała strachowi przed przekroczeniem progu. Ba, nawet pogarszała sprawę. W jednej chwili poczuła się jak dziewica orleańska, która nie śmiałaby nawet skalać myśli kontaktem fizycznym z drugą osobą. Nawet jeśli to tylko chwyt. Koleżeński. W jasnym nie-romantycznym celu. A jednak! Na Boga, tak dawno nie trzymała kogoś (z własnej woli) przez palce, iż w pierwszym od ruchu nie do końca wiedziała, jak się z tak wielką, męską łapą obejść. Krew dopłynęła do mózgu i, koniec końców, zrobiła to, co winna zrobić. Skrzywiła się, gdy system nerwowy, tak delikatny na opuszkach, odebrał arktyczny chłód bijący z prawicy.
— Masz bardzo słabe krążenie — szepnęła bez namysłu. Normalnie zostawiłaby tę informację dla siebie. Ale nie mogła. To był chłód wręcz nieludzki. Trupi. Oj, gdyby tylko wiedziała, że te porównania wcale nie są wyssane z palca.
Cieszyła się w duchu, iż w pośpiechu przywdziała buty pozbawione obcasów. Kaflowa podłoga szybko zdradziłaby ich położenie. Starała się, to dobre słowo, oddychać powoli i cicho. Cała sytuacja, w połączeniu z ciemnością i przymusem zdania się na kaprys Savy, była cholernie stresująca. Serce dudniło jej jak stado karych mustangów. Jeszcze chwila i galopem wyskoczą jej gardłem. Im więcej kroków robiła, tym mocniej dygotała ręką i zaciskała oczy. Co, oczywiście, niczego nie zmieniało.  Dawało tylko chwilową ulgę. Trochę jak oglądanie horrorów zza lekko uchylonych palców. Bezsens. Ale działa.
Skinęła głową, czego – przynajmniej w teorii – nie mógł zarejestrować. Dla ludzkiego oka Rose zlewałaby się ze żrącą wszystko i wszystkich ciemnią. Naprawdę czuła się jak dziecko. Przerażone, ale i podekscytowane tego, co znajdą za drzwiami.

Sava
Sava
Katedra Świętego Chada Empty

PisanieTemat: Re: Katedra Świętego Chada   Katedra Świętego Chada EmptyPon Lis 13, 2023 2:42 am

- A w to nie wątpię. - Przytaknął Różyczce na jej stwierdzenie. Kościół miał sporo za uszami. Nie darzył tej organizacji sympatią. Samego Watykanu zresztą szczególnie, gdyż się okazało, że w momencie przemiany w wampira stał się czymś gorszym niż człowiek. Ale za czasów błogiej nieświadomości, kiedy jeszcze nie był nieumarłym, najpaskudniejszą rzeczą, jaką miał do zarzucenia kościołowi, była właśnie hipokryzja. Skandale na tle seksualnym, a potem zamiatanie pod dywan. Ręka rękę myła na każdym kroku. Nie wierzył w księży z powołania. Dla Savy, jeśli ktoś się za takiego uważał, i tak się przyczyniał jakkolwiek do pogłębiania patologii w kościele. Milczeniem i biernością, nieważne, jak bardzo piękne miałby intencje.
- Huh? Słyszę nutkę zwątpienia w twoim głosie. - Podzielił się swoją uwagą. - Nie oprą się moim zdolnościom aktorskim. Zaufaj mi. - Dodał lekko i rzeczywiście z dużą dozą pewności siebie. W rzeczywistości miał sporego asa w rękawie i tyczyło się typowo wampirycznych umiejętności. Nie używał ich za często, ale gdyby sytuacja tego wymagała...
Sava przez chwilę zwątpił, że czarnowłosa chciałaby odwzajemnić uścisk dłoni, ale ta jednak się zdecydowała. Ujął jej smukłą dłoń w palce. Była miękka i przyjemnie ciepła. Różnica temperatur niemal od razu go uderzyła. Jeszcze odruchowo zacisnął kciuk na wierzchu dłoni, przejeżdżając nieznacznie po jej zbliznowaceniach. Przełknął głośno ślinę na jej uwagę o krążeniu. Nie przemyślał tego do końca. Teraz doszedł do wniosku, że taki niewinny kontakt fizyczny był bardziej ryzykowny niż włamanie się nocą do kościoła.
- Czuję się świetnie. - Odpowiedział i przekroczył kolejne drzwi. Przedsionek, który prowadził dalej. Po jednej stronie znajdowało się okno, a na końcu kolejne przejście. Gdy się wsłuchiwał, nie słyszał żadnych kroków. Wampiryzm tak bardzo był teraz przydatny. Potrafił ich poprowadzić tak, że gdyby się ktoś zbliżał, już dawno czekaliby ukryci gdziekolwiek. Za filarem, wielką donicą jak w jakiejś bajce. Cokolwiek.
Kolejne drzwi i w końcu - miejsce docelowe. Kuchnia.
- Mamy to, Różyczko. - Obwieścił z delikatnym uśmiechem na twarzy i wypuścił jej dłoń z uścisku, kierując się do szafek. Otwierał każdą po kolei, nie trudząc się na świecenie światłem z telefonu. Przecież wszystko widział. Za chwilę znowu oprzytomniał i położył telefon z włączoną latarką na blacie, żeby oświetlała choć odrobinę mrok dla Rose. - Jakie lubisz wino? Wytrawne, półwytrawne, słodkie? - Pytał, wyciągając każdą butelkę po kolei. - Kurwa, nie ma amareny? - Mruknął zawiedziony. Jakoś nie potrafił połączyć kropek, że księża być może nie gustowali w najgorszej jakości winie. O ile można było to nazwać winem. - Ale wódka jest. Jakoś mnie to nie dziwi. Co chcesz? Jestem dzisiaj twoim barmanem. - Powiedział półszeptem i zaśmiał się krótko pod nosem.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Katedra Świętego Chada Empty

PisanieTemat: Re: Katedra Świętego Chada   Katedra Świętego Chada EmptyPon Lis 13, 2023 10:39 pm

„Czy on zauważył?”, zastanowiła się w milczeniu. Jej spojrzenie utknęło w martwym punkcie, gdy dłoń Savy przesunęła się po bladoróżowych śladach. Mimo że nie lubiła, gdy ktoś trącał jej blizny, to z każdą chwilą stawała się bardziej świadoma, że owo muśnięcie nie było nieprzyjemne. W sercu Rose pulsowała teraz mieszanka niepokoju i nieśmiałego zaskoczenia. Chociaż już dawno przestała się ich wstydzić, to dotyk innej osoby wciąż wywoływał w niej skomplikowane uczucia. Stopniowo zaczęła otwierać się na tę chwilową intymność. Uczucie zimna skontrastowanego z palącym gorącem wciąż żywych wspomnień sprawiło, że O’Brien zdała sobie sprawę, iż przeszłość, którą niosła na barkach, i teraźniejszość właśnie splatają się w nietypowy sposób. To doznanie było niespodziewanym zakłóceniem w nurcie czasu. Wszystkie rany, nawet te głębokie, w końcu się goją, jeśli się ich nie rozdrapuje.
Obawa tkwiła w jej wnętrzu, gdy razem z Savą przemierzali kolejne zakamarki kościoła. Dźwięk zatrzaskujących się drzwi narodził w niej uczucie zakazanej intrygi. Nie zareagowała na deklarację dobrego samopoczucia, była zbyt przejęta jarzmem kary. Chociaż korytarze były pogrążone w ciemności, to serce Rose biło szybciej, jakby było świadome ryzyka, jakie podejmują. Nie mogła pozbyć się myśli, iż zostaną przyłapani. Widmo konsekwencji utknęło w ciemnowłosej gardle, ale było za późno, by cokolwiek zmienić.
— Tak… — szepnęła, kiwając ciężko głową, gdy znaleźli się już w… W jakimś pomieszczeniu. Odpuściła sobie karcenie za użycie imienia. Na razie. Początkowo pozostała w bezruchu, a wszystkie jej zmysły napięły się jak cięciwa łuku. Próbowała zrozumieć otoczenie tylko na podstawie dźwięków i dotyku. Zamarła, gdy mężczyzna zwolnił uścisk i przeszedł do „plądrowania” zasobów kościelnych. Wtedy, niespodziewanie, Sava wyciągnął latarkę i nacisnął przycisk. Światło rozjaśniło pomieszczenie, odsłaniając szafki i kredensy pełne dobrodziejstw. To proste działanie przyniosło ulgę Rose, której ciało naprężone przez niepewność zaczęło powoli się uspokajać. Westchnęła ciężko.
Strach w oczach Rose stopniowo ustępował miejsca fascynacji, bowiem tym mocniej zrozumiała, jak wielka ciemność pochłaniała to miejsce. Sava uniknął nie tylko potencjalnych przeszkód, ale również doskonale wiedział, gdzie są przedmioty, których szukali. Jakby ta czerń była dla niego nie tylko znanym terenem, ale wręcz przyjacielem. Ale ludzie mieli różne talenty. Może to był jego.
— Wino — powiedziała — Jakiekolwiek. — Dobrze, że te mszalne zwykle nie miały korku, a odkręcało się je tak, jak każdy inny napój. Nie, żeby miała jakieś doświadczenie w tej sprawie (oczywiście). O korkociąg byłoby trudno. A i tak to zbyt duże ryzyko. Kiedy Sava podał jej trunek, odkręciła aluminiową nakrętkę. Nim przechyliła butlę, przyjrzała się etykiecie napoju, który przypominał o ofierze i sakramentach. Było pewnym paradoksem. Świętym symbolem, który tym mocniej przypominał o „grzechach”. Czym innym bowiem nazwać alkohol jak nie uosobieniem potworności.
— No to… Amen? Na zdrowie? — rzuciła, upijając nieco cieczy. Zamknęła oczy, oczekując delikatnego smaku. Jednak to, co poczuła, było dalekie od tego określenia. Gdy kropla dotknęła jej podniebienia, Rose momentalnie zacięła się, a jej twarz ozdobił grymas obrzydzenia. Wino mszalne okazało się gorzkie, o metaliczny, nieznośnym posmaku, który przenikał do każdego zakamarka jej jamy ustnej. Wywróciła oczami. Śmieszność sytuacji nie pozwalała jej powstrzymać lekkiego uśmiechu pomimo obrzydzenia. — Paskudne… Bóg, o ile istnieje, musi być nami naprawdę zawiedziony — stwierdziła, ewidentnie wytrącona z dotychczasowych obaw dzięki paskudnemu doznaniu.
Cichy szmer ich rozmowy przerwał odgłos potężnych uderzeń dzwonów kościelnych. Zamarła. Głębokie nuty biły rytmicznie i donośnie, jakby wzywały wszystkich do wspólnej modlitwy. Spojrzała na Savę z nieukrywaną obawą. Gwałtowne przerwanie ich bezczelnych czynów przypominało, że choć mogli się ukrywać, to były gośćmi w miejscu, gdzie inne rytuały miały swoje stałe miejsce. Że też o tym nie pomyśleli.
— To się źle skończy Sava. Zaraz zlecą się klechy... — Wiedziała, że tak będzie. Znała specyfikę panującą w świątyniach aż za dobrze. Chociaż od czasu, gdy uczestniczyła w obrzędach regularnie, sporo mogło się zmienić. Niemniej, nie bagatelizowała ostrzeżenia od losu.

Sava
Sava
Katedra Świętego Chada Empty

PisanieTemat: Re: Katedra Świętego Chada   Katedra Świętego Chada EmptyPon Lis 13, 2023 11:45 pm

Oczywiście, że zauważył. Już dawno, chociaż ona się z tym nie kryła. Delikatne muśnięcie z jego strony może było czymś nieznacznym i nieświadomym, ale dał cichy sygnał, że był świadom istnienia tych blizn.
Ludzie nie widzieli w ciemnościach. Sava był wampirem jeszcze za krótko, żeby opanować niektóre rzeczy. Rzadkie wychodzenie z domu w celach towarzyskich pogłębiało problem. Ale było też ono jednocześnie najlepszym rozwiązaniem na większość innych problemów. Rzadsza styczność z krwią, i tak dalej...
Podał Rose wino. Zanim to zrobił, przeczytał etykietę butelki nie potrzebując do tego i tak marnego światła latarki z telefonu. Nazwa nic mu nie mówiła, a tekst o ofierze i sakramentach tym bardziej. Zbędne pierdolenie. Wszystko musiało mieć tandetną symbolikę religijną.
- Amen. - Powiedział i sam sięgnął po butelkę wina. Stwierdził, że dawno nie pił tego rodzaju alkoholu, a wódka mu się już przepiła. Ostatecznie, praktycznie nigdy nie upijał się zwykłym alkoholem, bo na wampiry działał słabo. Musiałby wychlać sam z dziesięć butelek, może.
- Chodzi ci teraz o to, że Bóg jest zawiedziony smakiem wina czy ludzkością? Czy, konkretnie, nami? - Dopytał, kiedy już upił kilka łyków. Spoglądał na czarnowłosą, która wciąż była spięta, chociaż już nie tak bardzo, jak na początku, kiedy tutaj weszli. O dziwo, Sava nie czuł żadnych wyraźnych obaw w związku z tym, co teraz robili. Wiedział, że był w stanie uniknąć kłopotów, po prostu. - Nie musisz się już tak stresować, mów-
Dźwięk dzwona kościelnego przerwał mu dialog. Rozejrzał się odruchowo za dźwiękiem, a potem, gdy już to ustało, spojrzał na przerażoną Rose.
- Daj spokój. - Machnął ręką i nachylił się, żeby sięgnąć po telefon. - Wybiła dwudziesta druga. Ostatni dzwon, później już nie będą bić. - Stwierdził absolutnie przekonany co do swojej racji i znowu przechylił butelkę. Nie cackał się z tym, brał po kilka porządnych łyków, zanim odciągał butelkę od ust. Jak prawdziwy żul. Nawyki z dawnych lat.
- Dobra, następnym razem zabiorę cię w spokojniejsze miejsce. - Stwierdził po krótszej chwili i odwrócił głowę w bok. Coś wyraźnie zwróciło jego uwagę. Rose nie mogła usłyszeć tego cichego chodu z oddali. Wampir usłyszał, że ktoś rzeczywiście szedł. Najpierw schował telefon, wyłączając wcześniej opcję latarki, potem złapał w jedną rękę butelkę wina, a drugą chwycił Rose za dłoń, tym razem bez ostrzeżenia. - Chodź. Ktoś idzie. - Rzucił krótko, trzymając ją delikatnie za rękę, w taki sam sposób jak wcześniej. Prowadził ją w ciemnościach, nie chcąc odpalać żadnego światła na wszelki wypadek.
Skierował ich ku górze - w miejsce, gdzie znajdowały się organy kościelne, na których grywał organista. Kroki, jakie słyszał, rzeczywiście się zbliżały i wkrótce można było dostrzec, jak z pomieszczenia, z którego przed chwilą wyszli, zapaliło się światło. Przedzierało się marnie przez ledwo domknięte drzwi. Czekał tylko, aż podniesie się larmo przez takie głupstwo, jak zostawienie po sobie nieładu w postaci powyciąganych na wierzch butelek alkoholu.
Podszedł do ławy przy ścianie i usiadł. Wcześniej naprowadził Rose na odpowiednie miejsce. Znajdowali się w takim punkcie, że jak tylko usiedli, nie można by było ich dostrzec tak łatwo nawet przy zapalonym świetle.
- Może miałaś rację. Jak sobie chłop pójdzie, to stąd spierdalamy. - Wyszeptał jej do ucha, kiedy siedziała obok. Co oni właściwie robili? Kto normalny wkradał się do kościoła późnym wieczorem? Savę dopiero teraz to wszystko uderzyło.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Katedra Świętego Chada Empty

PisanieTemat: Re: Katedra Świętego Chada   Katedra Świętego Chada EmptyWto Lis 14, 2023 1:44 am

Nie spodziewała się cudu, a i tak była zawiedziona. Opuściła rękę, która dzierżyła butelkę, a na twarzy kobiety pojawił się wyraz, który zdradzał głębsze rozważania w obszarze smaku. Jej oczy, uniesione do góry, wydawały się poszukiwać odpowiedzi na pytanie, które wywołał trunek: „Jak można się pogodzić z taką niesmacznym substytutem p r a w d z i w e g o wina?”. Zwłaszcza że, chcąc nie chcąc, pili je regularnie. Może to jak z narkotykami. Po pewnym czasie nie liczy się jakość. Najważniejsze, że jest i efekty te same.
Jej brwi lekko się zagięły, a skoncentrowane spojrzenie sugerowało, że próbowała przeanalizować słowa Savy. Smakiem wina – tak. Nie po to bawił się w magiczne sztuczki z podmianą wody, żeby teraz zrównywali jego „gest” do taniej lury. Ludzkością – pewnie też. O’Brien mogła sobie tylko wyobrażać, jeśli Bóg by istniał, że patrząc na to, co się działo, załamywał ręce i żałował pozostawienia Noego przy życiu. Mały fuckup, jak to mówią. Jego żona, Waila, miała rację. Był szaleńcem. Kto normalny otwierałby ZOO na łajbie? Racja. Mógł przewidzieć, że nic dobrego z tego nie wyjdzie. Przynajmniej nie musiałby patrzeć, jak jego dzieło jest bezczelnie niszczone przez absurdalne występki homo sapiens. A może by tak rzucić jakimś meteorytem i puścić to wszystko z dymem – myślał, najpewniej.
— Nami — stwierdziła lakonicznie, wzruszywszy ramionami. Kąciki jej ust wygięły się w uśmiech wraz z zakończeniem doprawdy pokręconych idei, które miała w głowie. Dobrze, że oprócz sprawnego poruszania się w ciemni, Sava nie potrafił (j e s z c z e) czytać w myślach. Wtedy dopiero musiałby wypić „dziesięć” butelek. A i tak nie zrozumiałby zasadności tak głębokiego dywagowania nad trywialnym, prostym pytaniem.
— Bić nie będą, ale pić już pewnie tak — wyszeptała, krzywiąc się (znów) po przechyleniu szkła — A wtedy odkryją, że ich plany diabły wzięli. — Diabły. Dosłownie. Pomioty szatana. Wysłannicy upadłych. Rose i Sava. No. Widać jak na dłoni, że nie uspokoił jej tym stwierdzeniem. Trzeba przyznać: ktoś, kto doprowadził do złamania prawa, celem wypicia paskudnego wina mszalnego niespecjalnie do niej przemawiał. Nie, żeby nie chciała mu zaufać. Po prostu nie wierzyła, że ma w sobie jakiekolwiek wyczucie, jeśli mowa o unikaniu kłopotów. Bo to trzeba mu przyznać, miał do tego talent jak mało kto. Siedział, z własnej i nieprzymuszonej woli, w kościele ze zwykłą kurwą i oczyszczał się z grzechu zrabowanym alkoholem. Trzeba to jakoś dodatkowo argumentować?
Pewnie powiedziałaby coś jeszcze, zganiła za pakowanie ich w kłopoty (bo przecież wcale nie była temu współwinna), ale z próby dobrania odpowiedniej reprymendy wyrwała ją informacja o nadchodzącym niebezpieczeństwie. Oczywiście, sama jeszcze nie była w stanie zarejestrować dźwięku, który obił mu się o uszy, ale nawet nie próbowała tego podważać. Wystarczyło, że zasiał ziarno, by poczuła się jak jeleń, któremu śruty przelatują nad głową.
Serce ciemnowłosej przyśpieszyło jeszcze mocniej, kiedy nagle Sava złapał ją za rękę bez wcześniejszego ostrzeżenia czy pytania. W pierwszym odruchu, podświadomie, wyprostowała nienaturalnie palce, jak gdyby protestując przed niespodziewanym gestem. Nie wyrwała się; obawa przed konsekwencjami był większy, niż dyskomfort, do którego była poniekąd przyzwyczajona. Były jakieś plusy z wątpliwego fachu.
Poddała się jego stanowczym ruchom. Zdążyła tylko rzucić krótkie spojrzenie pełne zrozumienia i czegoś jeszcze, co na ten moment wydawało się niejasne. Była świadoma, że współpraca jest kluczowa. Że musi się do niego dostosować, o ile chcą wyjść z tego cało. Jej ręka, wcześniej oporna, teraz zacisnęła się mocno, pozwalając, by przewodził ucieczce. Gdyby była mniej wystraszona, najpewniej zapytałaby skąd ta pewność w poruszaniu się po klasztorze, czy nie był przypadkiem krypto klechą, przed którymi starali się teraz zbiec. To jedyne sensowne uzasadnienie, jakie przyszłoby jej znaleźć. No bo przecież nie to, że był wampirem. One nie istnieją.
„Już po nas” – stwierdziła, w duchu żegnając się z wolnością. Oczyma wyobraźni widziała nagłówki w gazetach i policjantów, którzy będą próbować ukryć przed nią śmiech. Trzydziestoletnia prostytutka i początkujący komik wdarli się nocą do kościoła, celem rubieży dwóch butelek wina. Jak to w ogóle brzmiało? Naprawdę poczuła, że jest chodzącym żartem. Chichotem losu. Kimś, kogo wskazujesz palcem, mówiąc: „w rzeczy samej, da się niżej upaść”.
Była przerażona i zestresowana, oddychała nieregularnie i płytko. Wdech i wydech następowały po sobie tak szybko, że niemal zlewały się w jedno, jakby O’Brien próbowała zrównoważyć tempo z biciem serca, które w tym momencie zdawało się przekraczać niemalże bariery. Symfonia lęku, przerywana krótkimi, nerwowymi nutami.
Kiedy w końcu znaleźli się w, przynajmniej z pozoru, bezpieczniejszym miejscu, wypuściła z siebie ciche jęknięcie. Nie była w stanie nawet się odezwać. Pokiwała jedynie posłusznie głową, gdy szelest wypowiadanych przez niego słów przeszedł ją po plecach. Było jej wszystko jedno. Wszystko, byle ta zupełnie niepotrzebna sytuacja się skończyła. Chciała zakryć rozwarte usta i wyciszyć dźwięk nabieranego łapczywie powietrza, ale przy chęci poderwania dłoni poczuła wewnętrzny opór. W zalewie emocji zupełnie o tym zapomniała. Wciąż trwali w uścisku. Nie tyle on, ile, zdaje się, ona. Kurczowo, w dodatku.
Nerwowo odbiła głową w przeciwną stronę, byleby nie zarejestrował malującego się na twarzy wstydu. Wstydu, którego przecież nie powinna w sobie mieć. Musiała go zakopać głęboko w sobie, bez tego nie byłaby w stanie… Żyć. Żyć z tym, co pozwalało zarobić na chleb. A jednak, w tej jednej, szczególnej chwili, zalał ją bez litości. Mimo to nie rozplątała węzła. Nie. Zakłopotanie zmieszane z pragnieniem rozpętało wojnę, w której absolutnie nie chciała uczestniczyć.
Nie zrobiła więc nic, żeby zmienić stan rzeczy. Tak było łatwiej.

Sava
Sava
Katedra Świętego Chada Empty

PisanieTemat: Re: Katedra Świętego Chada   Katedra Świętego Chada EmptyWto Lis 14, 2023 11:30 am

Istnienie sił wyższych było niezaprzeczalne dla wampira, odkąd wkroczył w świat nadprzyrodzonych. Ewidentnie łatwiej żyło mu się z myślą, że Bóg nie istniał, a po śmierci czekała błoga pustka, niebyt. Po przemianie trochę się to pokomplikowało. Pojawiła się jeszcze większa gorycz, bo jeśli rzeczywiście wyższe dobro istniało, dlaczego pozwalało na tyle złych rzeczy?
- Nami na pewno. - Przytaknął jej krótko. Bóg na pewno był zawiedziony jego osobą. A jeśli nie był, to sam by się tym zawiódł.
- Hm? - Przechylił głowę w bok. - Diabły odkryją, że ich plany diabły wzięli. - Zaśmiał się, szybko porównując księży do zła wcielonego, które ukrywało się pod czarnymi sukienkami. Zauważył, że jego słowa nie uspokoiły Rose, ale cóż mógł poradzić więcej.
Kiedy Sava wziął Różyczkę za rękę i prowadził po kościele, jeszcze nie miał tej autorefleksji "co ja odpierdalam". Właściwie, dopiero na górze, kiedy siedział na ławie, trzymając czarnowłosą dalej za rękę, zaczął się zastanawiać. Rzeczywiście, nic dziwnego, że na kobietę nie działały jego słowa, które miały na celu ją uspokoić. Sam wymyślił włam do kościoła i to w celu spożycia alkoholu. Nawet najgorsi patusiarze z dzielnic wkradali się do obiektów w celach zarobkowych - Sava po prostu zabrał dziwkę na randkę do kościoła, żeby napili się wina za darmo. Ale, hej, czy którakolwiek mogłaby sobie wyobrazić bardziej romantyczną rzecz?
To, że wciąż trzymali się za ręce dotarło do niego, kiedy poczuł ścisk ciepłej dłoni ze strony czarnowłosej. Poczuł coś dziwnego. Odwrócił głowę w jej stronę, wyraźnie przejęty tym nerwowym oddechem kobiety. Cała jej sylwetka krzyczała, że się bała. Poczuł się winny jej stanu.
- Ej... - Wyszeptał cicho i jakoś tak odruchowo objął ją. Przyciągnął do siebie, zmuszając do przylgnięcia do niego. - Patrz, bóg świadkiem moich słów. Wszystko będzie dobrze. - Dodał, wskazując ręką w stronę ołtarzu z Jezuskiem. Nie był najlepszy w pocieszaniu, ale nie mógł zignorować tego, że Rose obleciał aż taki strach.
Drzwi pomieszczenia, w którym niedawno dwójka się znajdowała, uchyliły się, a światło lekko rozświetliło mrok. Ktoś wyszedł naprzeciw i spokojnym krokiem przeszedł na drugą stronę, znikając za przeciwległymi drzwiami. Nie zapalił nawet światła w głównej sali, gdzie znajdowała się dwójka. Po prostu przyświecał sobie latarką z telefonu pod nogi i zniknął. Na razie. Być może nie zauważył niczego specjalnego. Może księża lubili wypijać sobie wieczorami.
- Dobra, idziemy. - Zdecydował Sava i znowu pochwycił Rose za rękę. Teraz i tak wychodziło na to, że musiał nią kierować, bo czarnowłosa była zbyt zlękniona. Zaczęli kierować się na dół.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Katedra Świętego Chada Empty

PisanieTemat: Re: Katedra Świętego Chada   Katedra Świętego Chada EmptyWto Lis 14, 2023 1:57 pm

Pomysł wdarcia do kościoła podobał się Rose do momentu jego realizacji. Kiedy rozpoczęli przedsięwzięcie – równia pochyła. Nigdy nie była ryzykantką. A przynajmniej z natury. Bo, co by nie mówić, łatwo się nią sterowało. Przez lata niewiele się zmieniło. Zawsze dawała się podpuścić, zmanipulować, przekabacić. I, zwykle, ponosiła za to dotkliwe konsekwencje. Głupota musiała boleć. Tym mocniej, iż wydawała się nie czerpać z tego żadnej nauki.
Czego dowodziła zresztą dynamicznie rozwijająca się relacja z Savą. Podskórnie czuła, że ciepłe uczucia to ryzyko, na które nigdy nie będzie jej stać. A i tak karmiła je w nadziei, że jakoś to będzie. Może, gdyby tak często nie obejmował jej dłoni, gdyby nie przyciskał do swojego ciała i nie był taki, kurwa, troskliwy. Gdyby zamiast traktować ją jak żywą istotę, zrobił to, co umożliwiała intymność kościelnej kuchni. Nie miałaby do niego żalu. Może wtedy byłaby w stanie mocniej przeciwstawić się spędzającej sen z powiek myśli, że ktoś taki jak ona, może zaznać szczęścia i stać się „czyjąś własnością”. Własnością, na którą się czeka, czyjej oczu upatruje się w tłumie, a usta zna na pamięć. Rzecz w tym, że kurwy były dobrem wspólnym. Posiadali je wszyscy. Każdy miał do nich prawo. Nie istniał żadny scenariusz, w którym dałoby się posiąść je na własność. Same też „posiadać” nie mogły.  
Róża czuła, jak dłonie Savy otulają ją delikatnie w chłodnym uścisku. Jej ciało nagle napięło się zaskoczeniem, a mięśnie zastygły. Była to chwila, której się nie spodziewała, ale w tym nieoczekiwanym geście było coś, co niemal natychmiast wypełniło ją ulgą. Czuła się bezpiecznie. Czuła się ważna. I nie do końca wiedziała, jak zareagować.
Oczy Rose nieświadomie wezbrały łzami, gdy ruszyli.
Ze strachu.
Ale i świadomości, że za moment przyjdzie im się pożegnać.
Najchętniej wyrwałaby uścisk, została tu na dłużej, bo choć stres zdawał się odbierać jej oddech, to była w stanie poświęcić ostatnie tchnienia dla jeszcze paru sekund bycia w jego protekcyjnych ramionach. Czyiś ramionach pasowałoby równie dobrze. Koniec końców, jakby romantycznie nie było, O’Brien po prostu potrzebowała troski; Sava nie był niezbędny w tej układance.
Przykre.


Ostatnio zmieniony przez Rose O'Brien dnia Wto Lis 14, 2023 5:26 pm, w całości zmieniany 2 razy

Sava
Sava
Katedra Świętego Chada Empty

PisanieTemat: Re: Katedra Świętego Chada   Katedra Świętego Chada EmptyWto Lis 14, 2023 2:21 pm

Ten uścisk dłoni ze strony Rose był bardzo wymowny. Cóż, każdy miał prawo do odczuwania różnych emocji. Może jemu, jako wampirowi i ogólnie chłopakowi z rodziny gorszego sortu przychodziły one trudniej, ale gesty czasem mówiły więcej niż słowa. Tak było z Różyczką. Gdyby tylko wiedział, że czarnowłosa nie lubiła swojego imienia, zapewne by tak do niej się nie zwracał. Ale dla niego właśnie taka była - jak róża. Delikatny kwiat, który nie kłuł, jeśli wiedziało się, jak się z nim obchodzić.
Prowadził ją za rękę w mroku, kierując się do wyjścia, którym przyszli. Wkrótce udało im się wyjść na zewnątrz. Zamknął cicho drzwi za nimi i puścił dłoń kobiety. Spojrzał na nią, dostrzegając świecące się od łez oczu.
- Już po krzyku. - Poinformował i położył dłoń na jej ramieniu. Jeszcze raz chciał jej dać do zrozumienia, że wszystko było w porządku. - Chodźmy. - Dodał i lekko pchnął ją w stronę samochodu i wyrwać ją z targających ją strachów. Szybkim krokiem skierował się na parking, gdzie zostawił samochód i wsiadł do środka, czekając, aż czarnowłosa zajmie miejsce pasażera. Czuł się głupio z tym, że była w takim stresie. Przez niego.
- Cóż. To było głupie i nieroztropne. Następnym razem nie będzie takich wypraw. - Mruknął, ale jeszcze nie odpalał silnika, tylko przeczesał dłonią włosy. Zerknął jeszcze raz na kobietę, chcąc się upewnić, czy nie była już tak roztrzęsiona. - To gdzie teraz? - Spytał, zdając się na nią, bo noc, mimo wszystko, była młoda dla wampira. Wolał zdać się na nią, widząc, że była... Przestraszona. Jeśli dałaby tylko sygnał, żeby ją odwieźć do domu - zrobiłby to bez słowa.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Katedra Świętego Chada Empty

PisanieTemat: Re: Katedra Świętego Chada   Katedra Świętego Chada EmptyWto Lis 14, 2023 7:28 pm

Udało się. Jednak nie wywloką ich naprzeciw ołtarza, nie każą paść na kolana i przepraszać najjaśniejszego z jasnych za wszystkie czyny, jakich się dopuścili i dopuszczą. Nie zawiozą na komisariat, nie poczęstują papierosem, nie będą przepytywać godzinami zszokowani groteskowością ichniego, dziecinnego wręcz, pomysłu. Wrócą do domów, sądzeni jedynie własnym sumieniem. Grzeszyć łatwo, zwłaszcza w ukryciu, tylko z pokutą zawsze j a k o ś ciężej. Może dlatego przestała być religijna. Brud, który ciążył na jej ciele, był niemożliwy do spłukania, więc po co w ogóle próbować.
Powtórzyła drogę, którą tu dotarli. Liczyła, że dzięki temu cofną czas. Nie po to jednak, by ponownie przeżyć włamanie do kościoła, ale ukrócić to, co nieroztropnie powołała do życia. Klęła się na własną naiwność. Na to, że zamiast zadzwonić po pomoc drogową, chciała zaoszczędzić parę funtów i napisała tego cholernego SMSa, że rzuciła mu wzywanie, że zamiast wyrwać się z uścisku, to ochoczo w nim trwała. A przede wszystkim na to, że śmiała próbować zaprzeczać temu, kim była naprawdę.
Spojrzała w górę i zamrugała parokrotnie, by wilgoć rozlała się po całej gałce ocznej. Strzepnęła rękoma niedane obawy i lęki, wypuściła wstrzymywane w płucach powietrze, a następnie odwróciła się przez ramię, upewniając, że „już po krzyku”.  Zimna, nocna temperatura listopada ochłodziła jej głowę na tyle mocno, iż na powrót zaczęła myśleć trzeźwo. Mylił się. Krzyk miał dopiero nadejść. Tyle, że nie w jego obecności.
Przelotna chwila niby-bliskości przeminęła i pewnie dobrze się stało. Musiała wziąć się w garść. Zdusić targające nią emocje. Rok znaczyli dla siebie tyle, co towarzystwo do brania. Przez połowę czasu pewnie nawet nie znali swoich imion. Czymkolwiek była teraz ich relacja, nie przetrwa. Nie chciała się przywiązywać. Ani do niego, ani do nikogo innego. To tylko miraż. Przejdzie jej. Nie może się przerodzić w nic prawdziwego. Bez względu na to, co myślała, nie da temu ujścia. Jeśli będzie musiała płakać, to będzie płakała w poduszkę. Jeśli serce zacznie bić jak szalone, to nie powie o tym absolutnie nikomu. Nic tak mocno nie skazywało na samotność jak sekrety.
— Nie będzie — powtórzyła jego słowa z chłodnym, zdystansowanym tonem, wsiadając do pojazdu. Nigdy podobnie błaha odpowiedź nie zawierała bardziej wyraźnego znaczenia. „Ani takich wypraw, ani żadnych.”, dodała już w myślach, przekręcając się na fotelu, twarzą wprost w szybę. Chciała stworzyć wrażenie zdezorientowanej, zdenerwowanej i zmęczonej wydarzeniami osoby. W środku jednak przypominała gąsienicę w kokonie. Całkowicie zamkniętą. — Hangover Mole. — Pragnęła tylko, by zostawił ją w spokoju, pozwolił siedzieć skulonej w bezruchu, bo czuła się tak, jakby miała zaraz eksplodować milionem odłamków, jeśli tego nie zrobi.

Sava
Sava
Katedra Świętego Chada Empty

PisanieTemat: Re: Katedra Świętego Chada   Katedra Świętego Chada EmptyWto Lis 14, 2023 10:26 pm

Ta cisza, jaka zapanowała między nimi, odkąd wyszli z kościoła, była podejrzana. Mógł podejrzewać, że coś nadchodziło, ale wciąż był za bardzo podekscytowany tym, co jeszcze przed chwilą robili. Dopiero w aucie, jej odpowiedź ustawiła go do pionu. Nieznacznie zacisnął usta, zerkając na nią nieco zbity z tropu.
Chłód jej tonu kontrastował z ciepłem jej ręki, którą niedawno trzymał, a którą wciąż odtwarzał w głowie. Przez chwilę było miło. Przez chwilę taki nieznaczny kontakt fizyczny, styczność skóry ze skórą, pozwalał mu zapomnieć, kim był naprawdę. Chłodu wampirzego ciała nie dało się ocieplić. Ani też rozpalić w nim ponowne nadzieje na... Na co w sumie? Urwał tę myśl. Umiał czytać między wierszami, jej odpowiedź była dosadna.
- Jasne. - Powiedział równie obojętnym tonem, co czarnowłosa i odpalił samochód. Bez słowa wyjechał z parkingu i równie bez słowa spędzili całą jazdę.

zt x2

Sponsored content
Katedra Świętego Chada Empty

PisanieTemat: Re: Katedra Świętego Chada   Katedra Świętego Chada Empty


 
Katedra Świętego Chada
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Skocz do: