Brookvale Park
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4
Rose O'Brien
Rose O'Brien
Brookvale Park - Page 4 Empty

PisanieTemat: Re: Brookvale Park   Brookvale Park - Page 4 EmptyNie Lis 12, 2023 1:35 pm

W pierwszym momencie zawiesiła tępo wzrok się na materiale darowanej kurtki. Jak gdyby nie rozumiejąc, dlaczego tak właściwie ją dostaje. Nie było jej zimno. No, może odrobinę. T r o s z e c z k ę. W każdym razie, była w stanie przetrwać w chłodzie nocy i bez niej. A przynajmniej chciała w to wierzyć, bowiem przyjmowanie czegokolwiek przychodziło jej z nieudawanym trudem.
Tym jednak razem, o dziwo, wyciągnęła rękę. Miłe. Niewielu chodziło po tym świecie ludzi, których obchodziła. Kiedy już trzymała odzież w obu dłoniach, dotarło do niej, że w gruncie rzeczy lubiła, gdy ktoś się nią opiekował. Nie patriarchalnie, ale z troskliwością. Nie rozumiała, dlaczego wcześniej nie zdawała sobie z tego sprawy.
— Chyba lubisz się nade mną pastwić — stwierdziła, przewróciwszy beznamiętnie oczyma. Sava był zimny, pamiętliwy, ponury i ciągle czepiał się spraw, które wolałaby przemilczeć. A to tylko jego zalety. O wadach może później, choć zwykle O’Brien stroniła od wyliczania cudzych niedoskonałości. Była zbyt zajęta własnymi.
Naciągnęła kurtkę, znacznie większą rozmiarem, na wychudzone ciało, nie zwróciwszy w ogóle uwagi na to, że jej temperatura w niczym nie różniła się od tej, którą serwowała jej matka natura. Albo, zaś, wytłumaczyła sobie tę sprawę w typowy dla siebie, chłodny i logiczny sposób; może nie włączył ogrzewania, może jechał szybko i mieszka wcale nie tak daleko, może, wsiadając do auta, uznał za zbędne okrywanie nią własnego ciała.
— To raczej los testuje moją cierpliwość. — Bo testował. Zawsze jak coś pieprzyło się w życiu Róży, to klocki domina wpadały w ruch, powodując lawinę zdarzeń, na którą nie była gotowa. Sęk w tym, że rząd białych i czarnych paneli był na tyle długi, iż, wydawać by się mogło, jeszcze nie upadł ostatni. Co najwyżej pięćdziesiąty czwarty od końca.
— Mhm — mruknęła, zdając sobie sprawę, jak żałośnie wypadała jej umiejętność zadbania o własne sprawy wobec oświadczenia o ilości spędzonych na parkingu godzin. Gdyby mogła, cofnęłaby czas i zakończyła na przyznaniu się do słuchania muzyki w samochodzie pozbawionym ruchu. Wolała, żeby myślał, że jest idiotką, niż widział jej nieporadność. Ale cóż, popełniła tyle błędów w życiu, iż nauczyła się szybko puszczać je w niepamięć. — Rzeczywiście, Jazz to nie jego epoka. Mogłam puścić Justina Timberlake’a albo Simpy Red — przyznała, nie kryjąc tragicznego braku sympatii do POPu. Jakby tak o tym pomyśleć, to rzeczywiście, w otoczeniu Rose zawsze rozbrzmiewał głos Louisa Armstrong’a i Niny Simone.
— Przeleżysz całe życie — podsumowała. O ile było coś do przesypiania. Coś do stracenia. Oboje byli na tyle beznadziejnymi przypadkami, iż zaleganie dniami i nocami w łóżku niespecjalnie zmieniłoby cokolwiek w ostatecznym rozrachunku. Dalej byłoby tak samo gównianie, z tą różnicą, że wygodnie i we własnym łóżku. A to już coś.
Wraz z otrzymanym sygnałem, wróciła do wnętrza auta. Usiadła na fotelu, a następnie przekręciła kluczyk w stacyjce. Przeszedł ją dreszcz niepewności. Ułamek sekundy, a tak cholernie drażniący, iż skłonna byłaby odmawiać modlitwę do boga aut, byle tylko rzęchowata Skoda wydała z siebie dźwięk inny, niż dławiący się spalinami grat. Spróbowała drugi raz. I trzeci. Efekt dokładnie ten sam. Przed czwartą powstrzymała ją tylko wewnętrzna, narastająca chęć oblania pojazdu benzyną i podrzucenie zapałki.
Oparła się łokciami o stacyjkę, głowę topiąc między ramionami. Trwała tak chwilę, próbując złapać resztki spokoju i opanowania. Chwilę pogładziła obolałe skronie i wysiadła, stawiając kroki ku Mercedesowi, który był własnością Savy.
Zawisła na otwartej ramie drzwi. Uśmiechała się w mieszance frustracji i pogodzenia z losem.
— I co, Panie mechaniku… — zwróciła się do Savy. — Dobił Pan pacjenta. Śmierć na miejscu. — „Pan” w jej ustach brzmiał lekko i figlarnie, choć zwrot ten definitywnie kłócił się z prezencją mężczyzny. Po prostu do niego nie pasował. I temu właśnie zawdzięczał groteskowość. A może nawet kokieterię, ukrytą za szyderą.


Ostatnio zmieniony przez Rose O'Brien dnia Nie Lis 12, 2023 6:35 pm, w całości zmieniany 1 raz

Sava
Sava
Brookvale Park - Page 4 Empty

PisanieTemat: Re: Brookvale Park   Brookvale Park - Page 4 EmptyNie Lis 12, 2023 2:14 pm

Oczywiście, że rumień pod okiem czarnowłosej wywołany przez bliskie spotkanie z pięścią jakiegoś frajera nie był piękny. Wciąż miał na uwadze wczorajszego gościa, który odwiedził ją w pokoju. Tylko że, nawet jeśli dowiedział się cokolwiek - a dowiedział się praktycznie niewiele - to jeden taki gość mógłby się okazać kroplą w morzu. Mogło, nie musiało. Ale jeśli będzie trzeba, Sava zrobi to, co będzie trzeba. Być może warto było dowiedzieć się, czy było więcej klientów, którzy traktowali Rose ciężką ręką?
- Ja? Bynajmniej. - Odparł już zupełnie poważnie. - Ten facet ze wczoraj. Kto to był? Twój klient? - Spytał beznamiętnie. Starał się tak brzmieć. Czuł sympatię do czarnowłosej i nie chciał całkowicie odpuszczać tematu. Nie wiedział, czy kobieta mogłaby wysnuć jakieś wnioski. Dla osoby nieświadomej najłatwiej byłoby założyć, że typ ze wczoraj był jej klientem. Więc może Sava wiedział cokolwiek na jego temat, że się odważył o niego spytać? Nie dbał o to, co pomyślałaby sobie Rose.
Wampir parsknął krótkim śmiechem.
- Jak życie rzuca ci kłody pod nogi... - Zaczął i urwał na chwilę, podczas majsterkowania. - To najlepiej się wypierdolić już na pierwszej, położyć się i popatrzeć w niebo. - Dokończył i wzruszył ramionami. Tyle miał do powiedzenia o życiu testującym cierpliwość. Za czasów, kiedy był jeszcze człowiekiem, znał to aż za dobrze. Tylko nie była mowa tylko o cierpliwości. Jego życie było pasmem paskudnych wydarzeń. Wysiane złem wykorzystującym niezamożność ludzi z jednej z nie najciekawszych rumuńskich dzielnic w Bukareszcie. Od najmłodszych lat widział o wiele za dużo. Doświadczył o wiele za dużo.
- Cóż. Za Jazz ci się należało. - Sarknął krótko. Muzyka była ewidentnie nie w jego typie.
- Nie da się przeleżeć wieczności. - Mruknął w jakimś lekkim zamyśleniu, dopiero po chwili zreflektował się, co powiedział. - A nawet jeśli przeleżę, to co? Coś stracę? - Spytał nieco głośniej, zmieniając absolutnie kierunek rozmowy i nawet nie próbując się tłumaczyć z tego nonsensu, który najpierw wypowiedział. Bo dla Rose było to nonsensem. Nie wiedziała, że wampiry istnieją i że Sava w teorii mógł żyć wiecznie - a przynajmniej dopóki nie spłonie od słońca albo jakiś łowca nie przebije mu serca kołkiem.
Siedział w aucie i sam próbował odpalić auto. Pojazd Rose odmawiał jednak posłuszeństwa. Kiedy się zbliżyła do niego, westchnął cicho, ale zawiesił na niej wzrok nieco dłużej, spoglądając na jej buźkę. Uśmiechnął się krzywo, bo nie umiał inaczej.
- Dalej będę się upierać przy tym, że to nie ja, tylko ten jazz. - Odezwał się dość pogodnie, jak na sytuację, w której znalazła się Rose. Nie bawiło go to, że rozwalił się jej samochód na amen, ale po prostu podłapał jej figlarny ton. - Opcji mamy niewiele. Nie jestem mechanikiem. Możemy holować auto do mechanika, a potem cię podwiozę, gdzie chcesz. Albo zostaw to auto w pizdu i pomyślisz sama, co dalej, a ja cię podwiozę, gdzie chcesz. Albo holujemy go bezpośrednio na złom... A potem podwiozę cię, gdzie chcesz. - Powiedział po krótszej chwili, kiedy obrócił się na siedzeniu tułowiem w jej stronę i kładąc rękę na wezgłowiu fotela samochodowego. Kąciki jego ust dalej były uniesione ku górze.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Brookvale Park - Page 4 Empty

PisanieTemat: Re: Brookvale Park   Brookvale Park - Page 4 EmptyNie Lis 12, 2023 8:17 pm

Łgarz. I do tego bezwstydny. Złośliwość rzeczy martwych. Najwidoczniej Rose cierpiała na złośliwość „rzeczy” żywych. Sava naprawdę był jak York, ten szczurowaty i brzydki pies, który, choć łapie za nogawkę i ciągnie zaciekle łeb w przeciwną stronę, to za diabły nie ugryzie. I wtedy człowiek nie wie, czy zdzielić go w łeb, czy jednak pozwolić na te urocze zaczepki.
Ale. No właśnie a l e. Wszystko rozchodziło się o to, że przynajmniej teraz była przez kogoś zauważona. Zapamiętana. Siedziała w kącie myśli. Nieistotne, że powodowała to posiniaczona twarz. Czuła się z tym naprawdę dobrze. Do tego stopnia, że na samą myśl o wizycie „oprawcy” robiło jej się gorąco.
Przełknęła gorzką baryłkę śliny, starając się nie zdradzić nadchodzącego kłamstwa gestem czy mimiką. Każdy dźwigał brzemię tajemnic – małych i dużych. Każdy. Różnica polegała jedyne na tym, że niektórzy potrafili ukrywać je lepiej od innych. I akurat w tym O’Brien górowała nad „towarzyszami” niedoli. Pewnymi sekretami po prostu lepiej się nie dzielić. Dlatego odpowiedziała na jego pytanie „tak”.
— Spodobał ci się?— zapytała, chcąc uchronić się od niekomfortowego wchodzenia w szczegóły. Starała się, przez ten ułamek sekundy, odnaleźć powód zainteresowania jej wczorajszym gościem. Nie urodziła żadnej sensownej myśli. Poza tą, w której Sava wiedziałby „coś”, czego wiedzieć nie powinien. Wpadła w spiralę obaw tylko i wyłącznie dlatego, że miała coś na sumieniu. Samo-sabotaż. Równie dobrze mógł być po prostu ciekawy. Wybrała tę opcję. Łatwiej zachować spokój ducha.
Wspominkę o wywieszeniu białej flagi wobec trudów życia codziennego puściła mimo uszu. Głównie dlatego, że ani trochę nie zgadzała się z jego światopoglądem. Poddać się, to znaczy zaznać smaku porażki bez walki. Kapitulacja to hańba, ale oddanie życia za sprawę – to już gwarancja szacunku, choć w obu przypadkach się przegrywa. Taki paradoks.
— Jeśli za Jazz, to w porządku. Nie mam żalu. Warto było — stwierdziła z pełnym przekonaniem. Jakoś tak… Trafiał do niej. Jazz, znaczy się. Niekiedy, bo nie zawsze, potrafiła dostatecznie się skupić, wystarczająco otworzyć. Wtedy doświadczała go głęboko i boleśnie, doświadczała jego piękna, w którym łączy się radość i rozpacz, i także przeczucie, pojawiające się bardzo rzadko, ale mimo to realne, przeczucie czegoś, co całkowicie ją przerastało, co należy do wyższego porządku, co nazwałaby słowem boskie, gdyby nie wstydziła takich słów.
— Wieczność jak najbardziej można, a nawet trzeba. Po to jest trumna — wtrąciła z typową dla siebie prostotą myślenia i jednoczesnym brakiem jakichkolwiek podejrzeń. — Jak to co? Cenny czas na tym wspaniałym, ziemskim padole. — O mało nie wybuchła śmiechem, próbując wypowiedzieć drugie zdanie z pełną powagą i kamienną twarzą. Kuriozum do potęgi, jednak całkiem logiczne — ludzie lubili żartować z rzeczywistości, która ich rozczarowywała.
— Do Jazzu trzeba dojrzeć — podsumowała, nieco cierpko, jakby kryła się za tym nie tylko miłość do gatunku, ale coś większego. Może miała jakieś ckliwe, sentymentalne odruchy względem ciągniętych strun i czarnoskórych wokalistów. A może zwyczajnie chciała mu dać do zrozumienia, że ma aurę nastolatka. W całym jego jestestwie górowała lekkość i trywializacja rzeczywistości, przynajmniej przez pryzmat oczu Rose. A to bywa złudne, choć nie można jej winić za naiwność w odbiorze Savy — koniec końców, nie miała prawa wiedzieć o setkach spraw, które go trapiły.
— Istnieje „albo”, w którym jednak uda się go odpalić? — zapytała z nadzieją w głosie, chociaż doskonale zdawała sobie sprawę, iż takowego „abo” nie ma. Samochód padł. Trup. No co zrobisz. Od cudów był Bóg, a nie dwa ćpuny z wątpliwym rozgarnięciem. Ale i tak się łudziła. Nic innego jej nie pozostało.
— A jeśli chcę być „nigdzie”… Co wtedy? — wyszeptała zalotnie i uraczyła go rozkosznym, o dziwo pełnym i zadbanym, uśmiechem. Najwidoczniej sprawdzanie reakcji mężczyzny na dziwaczne pytania, wypowiadane jeszcze dziwaczniejszym i nietypowym dla niej tonem, sprawiały jej dziką satysfakcję. Taką, którą odczuwa gołąb siedzący na parapecie i jedynie szybą dzielącą go od paszczy kota. Cholerne latające szczury. Karaluchy powietrzne. — Nie może tu zostać. Będziesz musiał mnie holować. — zarządziła.

Sava
Sava
Brookvale Park - Page 4 Empty

PisanieTemat: Re: Brookvale Park   Brookvale Park - Page 4 EmptyNie Lis 12, 2023 9:07 pm

I mamy kłamstewko, co Sava bardzo wyraźnie sobie to zanotował w głowie. Ale po jej odpowiedzi nawet na nią nie zerknął, ani nawet mu powieka nie drgnęła.
- Nie. Czerwone koszule źle mi się kojarzą. - Odparł beznamiętnie, przywołując naturalne skojarzenie z pewnym koniowatym zmiennokształtnym. Zresztą, jakby to koszula była najbardziej istotna w wyglądzie człowieka. Odpowiedź nie miała całkowicie sensu, szczególnie z ust Savy, który nosił po prostu czarne rzeczy. I dzisiejszy dzień nie był wyjątkiem - czarna opaska na oko, czarna koszulka, czarne jeansy, czarne buty trekkingowe.
Wampir nie skomentował jej miłości do jazzu już więcej. Przynajmniej na ten moment.
- Cenny czas. - Powtórzył cichym pomrukiem za nią. - Odpoczynek też jest cenny. - Dodał zupełnie poważnie. Jakby leżenie plackiem na łóżku przez wieczność miałoby być realnym planem.
Uniósł brew na jej uwagę. Co za paskudna insynuacja. Uśmiechnął się krzywo, bo jak inaczej?
- Do wielu rzeczy trzeba dojrzeć. Mnie się nie spieszy. I raczej nie do jazzu. - Przyznał i machnął ręką. Robił jej przytyki z powodu gustu muzycznego zupełnie bez powodu. Prawda, że nie muzyka nie była w jego guście, ale tak naprawdę paplał. Po prostu paplał. A że lubił być kąśliwy, to jakoś tak to wychodziło.
- Hm. - Mruknął i spoważniał na chwilę, spoglądając na kobietę spod lekko przymrużonego oka. - To zależy od interpretacji. Nigdzie może być mój dom. Nigdzie może być twój dom. - Odrzekł, a kącik jego ust drgnął ku górze nieznacznie. Tylko nieznacznie, ledwo powstrzymując się od uśmiechu, ale jednak. - W takim razie pakuj się do swojego auta. - Odpowiedział już z uśmiechem na jej żądanie, a sam wysiadł z auta, żeby wyciągnąć linkę i przymocować ją do obu aut.

Rose O'Brien
Rose O'Brien
Brookvale Park - Page 4 Empty

PisanieTemat: Re: Brookvale Park   Brookvale Park - Page 4 EmptyNie Lis 12, 2023 9:53 pm

Uniosła brwi. Więc to tak. Kamień z serca. Nie wiedzieć czemu, czuła się zawstydzona na samą myśl, że miałaby tłumaczyć zawiłą relację z mężczyzną, o którego pytał. Jakoś tak to już było, iż Rose pewne sprawy traktowała niezwykle osobiście, choćby były błahe i zupełnie nieistotne, i niespecjalnie chciała się nimi dzielić. Czasami nawet ze samą sobą, gdy umysł płatał jej figle i wymazywał strzępki niekoniecznie przyjemnych wspomnień. Miało to jakąś słownikową nazwę, ale wolała żyć w błogiej nieświadomości własnych schorzeń. Tak, jakby miało to cokolwiek zmienić.
Nie poprosiła o rozwinięcie „złego skojarzenia”. Zbyt duże ryzyko na oberwanie obuchem. Jak wiele innych tematów, tak i ten, chciała szybko zakończyć i „uciec”. Sęk w tym, że od niczego na tym świecie nie da się zbiec. Nawet bardziej niż od tajemnic, nie da się zdezerterować od przeszłości. Człowiek jest zakotwiczony w swoich doświadczeniach raz na zawsze i nie ma najmniejszej szansy, że z tego wyjdzie, że wyrwie się z tych okowów. Walka, szarpanina na nic by się nie zdały. Lepiej zaakceptować taki, a nie inny, los. Z tym jednak, na razie, nie potrafiła się pogodzić. Chociaż na wielu płaszczyznach, innych niż ukrywanie informacji na temat mężczyzny w czerwonym ubraniu, szło jej znacznie lepiej.
— Nie mówię, że nie — odparła z marzycielskim tonem. Była zmęczona. Wczoraj. Dziś. Jutro pewnie też będzie. Dużo pracowała. Praktycznie bez przerwy. W dzień, w nocy, a w święta zwłaszcza. W dni, które wydawać by się mogło, powinna zdobić choinkę przy głupawych pieśniach wielkiej nocy, wydawała rytmiczne dźwięki wprost do ucha jakiegoś nędznego samotnika. W pewnym momencie zorientowała się nawet, że im to w sumie obojętne: czy jęki powoduje rozkosz, rozpacz czy żal. I przestała. Narkotyki pomagały jakoś to przetrwać, ale nie zawsze. Czasami czuła się na tyle przygnębiona, że aż ciężka. Co prawda, nigdy się do tego nie przyznała, ale można było to z niej wyczytać.
— A do czego ci się śpieszy? O ile coś takiego w ogóle istnieje — stwierdziła brutalnie. Nie wyglądał na człowieka z jasno postawionymi celami. Jakimikolwiek celami, jeśli się dobrze zastanowić. Może uznawał je za zbędne. Nie, żeby Rose była inna. Ale jednak jakiś punkt, do którego dążyła, miała. Musiała mieć, skoro tak kurczowo zapierała się nogami i gromadziła pieniądze. Trumna nie miała schowków, a i tradycja przekazywania monet Charonowi nie występowała na terenach Anglii. Ktoś mógłby stwierdzić, że trwoni je na głupoty. Niemniej, po pierwsze, narkotyki nie pustoszyły kieszeni aż tak (zwłaszcza, jeśli sporą ilość ma się w gratisie), a przedmioty, które posiadała, zmieściłyby się w małym plecaku. Poza samochodem oczywiście. I tak wygodniej byłoby sprzedać rzęcha na części, jak widać na załączonym obrazku.
— Zaskocz mnie — rzuciła filuternie, nie dając mu możliwości komentarza. Natychmiast po rzuceniu wyzwania, odbiła się od drzwi i wróciła do auta, zatrzaskując za sobą drzwi. Poprawiła się na krześle i bez krępacji przypatrywała się ruchom, jakich dokonuje Sava, nim zmusi ją do kręcenia kierownicą. Westchnęła, a przez myśl przebiegło stwierdzenie, że na pewne sprawy i tak nie ma wpływu, więc bez sensu się nimi dręczyć.

Sava
Sava
Brookvale Park - Page 4 Empty

PisanieTemat: Re: Brookvale Park   Brookvale Park - Page 4 EmptyNie Lis 12, 2023 10:31 pm

Zauważył, jak cień ulgi wkradł się na twarz Rose. Tego również nie skomentował. Nie poruszał tematu dalej, z - być może złudną - nadzieją, że kiedyś mu powie. W jej oczach kryło się wiele tajemnic i smutków i chyba z odruchu zwykłego ludzkiego serca chciałby choć trochę jej ulżyć, chociażby rozmową. Kiedyś.
Kiedy zadała mu to pytanie, aż zerknął na nią ukradkiem. Ta druga część zdania odbiła się jakoś bez echa. Nie wątpił w to, że zdawał się być osobą bez celu. Nie traktował tego jako obelgi tylko czysty fakt.
- Eee... - Wydał z siebie pomruk, jakby odpowiedź wymagała sporego wysiłku. - Cóż, gonię za marzeniami? Czy coś. - Skrzywił się. Nie skłamał, jeśli marzeniem było zaplanowanie swojego kolejnego samobójstwa tym razem ze skutecznym wynikiem. Ale na wszystko trzeba było mieć czas. Może jednak Sava miał jakiś powód do życia. Albo niedokończone sprawy, które chciałby dopiąć zanim zniknie ze świata śmiertelników. - A tobie? O ile coś takiego w ogóle istnieje. - Spytał w odwecie, kusząc się o to samo stwierdzenie o niej. Na jego twarzy z powrotem zagościł uśmiech.
Zaskocz mnie. Spojrzał w lusterko, jak Rose zaczęła się oddalać w stronę swojego auta i parsknął śmiechem. Później, jak już wstał i połączył auta linką, wsiadł z powrotem do swojego gruchota i odpalił auto. Poczekał, aż Rose włączy światła i ruszył swoim samochodem.

zt x2

Sponsored content
Brookvale Park - Page 4 Empty

PisanieTemat: Re: Brookvale Park   Brookvale Park - Page 4 Empty


 
Brookvale Park
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 4 z 4Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4
 Similar topics
-
» Stechford Hall Park

Skocz do: